7/10
Zbyt dużo informacji. Wszystko się ze sobą miesza, nic nie ma sensu.
Przetarłem pot z czoła, wzdychając w nagłym przypływie złości. Od bitych dwóch godzin stałem przy wielkiej tablicy, na której naklejone były zdjęcia, notatki i inne dowody zaczerpnięte z zewnątrz, dotyczące Youngjae analizując wszystko. Próbowałem się skupić, mając jednak wrażenie, że zwyczajnie rozpraszałem się za każdym razem. Nie wiedziałem już co o tym myśleć, zupełnie jakbym pomijał pewien ważny szczegół.
Zawsze ktoś za mną pojawiał się jak cień. Cisza towarzyszyła mi, by pomóc mi skupić się na własnych myślach, więc swoją obecność zwiastowały jedynie ciche kroki. Czarnowłosy Koreańczyk, stanął obok mojej niższej sylwetki, przyglądając się z zaciekawieniem temu, co robiłem. Minęło kilka sekund aż zauważyłem, że ktokolwiek mnie obserwuje z odległości.
Bang Yoonguk patrzył na moje starania, lecz zaraz po tym poczułem dużą dłoń na sobie. Jego palce przesunęły po moim kręgosłupie, a jego dotyk stał się dość opiekuńczy. Nieme wsparcie mężczyzny faktycznie mogło stać się małą motywacją.
- Nie potrafię czegoś zrozumieć, hyung. - odezwałem się, nie odrywając wzroku od tablicy. Zagryzając lekko wargi, kontynuowałem. - Ilekolwiek bym nad tym nie myślał i tak dochodzę do tego samego wniosku. Dlaczego? Dlaczego tamtej nocy nie pozbyliście się mnie? Sprawiam tylko kłopot, widzę to. Jestem niedoświadczony, z pewnością daleko mi będzie do waszych umiejętności, mieliście w tym jakiś cel?
Czarnowłosy, skrzyżował ręce na swoim torsie, przysuwając się znacznie bliżej mnie.
- Każdy z nas nie potrafi dostrzec brakującego elementu. Ten fakt nie znaczy, że jesteś bezużyteczny. - Nie zauważyłem nawet kiedy Yongguk nachylił się do mojego ucha, a cichy szept był wręcz wyczuwalny na mojej skórze. - Widziałem w tobie potencjał od początku i nadal twierdzę, że jesteś bardzo istotny w naszej grupie. Pozbycie się ciebie byłoby beznadziejnym błędem.
Przełknąwszy ślinę, odważyłem się w końcu na niego spojrzeć, czego w pewnym sensie pożałowałem. Wyobrażając sobie na jego miejscu Jongupa, kompletnie oszalałem. 'Jesteś wyjątkowy' odbijało się echem w mojej głowie. Z chwilą, gdy serce zaczęło nienaturalnie szybko bić uświadomiłem sobie, że bardzo chciałbym usłyszeć te słowa z ust Moon Jongupa.
♠
Charakterystyczny i drażniący zapach nie był w tamtym momencie dla mnie tak bardzo istotny. Czas mijał mi naprawdę szybko, chcąc pozbyć się nieudolnie mętliku w głowie. Daehyun po raz kolejny był szczęśliwy jedynie po spożyciu mocnego alkoholu, choć wiedziałem, że jego śmiech nie był tym prawdziwym samopoczuciem. Młody mężczyzna siedział ze mną przy większym stole, podsuwając pod mój nos szklankę z alkoholem.
- Zelo napij się, poczujesz się o wiele lepiej. Przecież widzę, że coś cię gnębi. - Jung przysunął się w moją stronę, a ja nerwowo wcisnąłem niewielki kawałek papieru między swoje nogi. Palce ściskały poniszczone zdjęcie Youngjae, które tak naprawdę miało trafić wprost do Daehyuna. Czułem wyrzuty sumienia, że nie podarowałem mu namiastki nadziei lub motywacji. Przynajmniej tak to dla mnie wyglądało.
Zdezorientowany spojrzałem na trunek, zaraz po tym biorąc spory łyk. Napój piekł moje gardło, lecz nie było to tak uciążliwe jak za pierwszym razem.
Przemierzałem hangar, odnajdując wzrokiem stojącego przed wielką tablicą Daehyuna. Koreańczyk patrzył na plany, po raz kolejny. Wyglądał na zdesperowanego, a ja po raz pierwszy widziałem go po całej sytuacji w mieszkaniu Daehyuna. Chciałem w końcu oddać mu wybłagane zdjęcie, dla którego praktycznie zmniejszyłem swoje szanse na przeżycie. Jung nie miał więcej fotografii ukochanego, więc najzwyczajniej poczułem, że muszę działać empatycznie. Wiedziałem, że starszy zrobiłby dla mnie to samo.
Poczułem silną dłoń na swoim ramieniu, która szarpnęła mną nachalnie w tył. Jongup nie wyglądał na zadowolonego, a na jego twarz po raz kolejny wpłynął niewytłumaczalny gniew. Moon pociągnął mnie poza zasięg wzroku Daehyuna, popychając moje plecy na jedną ze ścian.
- Oszalałeś doszczętnie? Masz zamiar dać mu wspomaganie, które po raz kolejny osłabi jego i nas wszystkich? Bezsilność Daehyuna wcale nie pomoże nam odnaleźć Youngjae. - Mężczyzna skarcił mnie wzrokiem, kiedy na obronę wstrzymałem oddech.
Na moich ustach pojawiły się ostatki gorzkiego uśmiechu, balansując na granicy tego co mógłbym zrobić dla Daehyuna jednocześnie mając na uwadze świadomość, że mogę znacznie osłabić młodego mężczyznę. Jongup, pomimo mnóstwa sprzeczności miał rację, ale nie zamierzałem go słuchać. Jeszcze nie teraz.
- Daehyun-ah.. - brunet spojrzał na mnie, uśmiechając się z cichym pijackim pomrukiem. Odważyłem się zapytać po cichym przełknięciu śliny i opadnięciu obok, ramię w ramię. - Jaki jest Youngjae? Gdyby stał teraz przed tobą.. co byś powiedział?
Daehyun pozornie promieniał. - Youngjae jest wyjątkowy. Nie dało się prosto do niego dotrzeć i nawet jeżeli był specyficzny, to idealnie dopełniał naszą grupę. Doceniam jego zadziorny charakter. To daje mi pewność, że sobie poradzi. Był i nadal jest moim ideałem.
Mężczyzna zacisnął palce na szklance, upijając kolejny łyk alkoholu. Ciągle pił wiele, tak jakby to było jego lekarstwo. Widać było każdą emocję na jego twarzy, tak samo słychać tęsknotę w głosie Jung. - Co mógłbym do niego powiedzieć? Porozumiałbym się bez słów, a jeżeli byłaby taka konieczność.. Powiedziałbym, że pomimo upływu miesięcy nadal nie przestałem o nim myśleć. Nie było dnia, żebym go nie szukał, ponieważ kompletnie straciłem do niego głowę. Uczucia osłabiły moje umiejętności, jednak były tego warte. Żadne doskonalenie siebie nie wynagrodzi mi Youngjae. Pamiętaj o tym, Zelo. Nie dawaj ponieść się swoim uczuciom, póki nie będziesz pewny. Jeszcze się uczysz, a to jeszcze bardziej na ciebie wpłynie.
Patrzyłem, jak jego ciało drży, obarczone bezsilnością i beznadziejnością swojego położenia. Czy ja tęskniłbym za pewnym granatowowłosym Koreańczykiem tak bardzo jak Daehyun za zaginionym od dwóch miesięcy Youngjae? Wiedziałem, że moje uczucia równie mnie gubiły, szczenięca nadzieja na to, że Jongup mnie dostrzeże w ten konkretny sposób.
I w czasie, kiedy sam dopiłem swoją szklankę whiskey, w ciszy analizowałem postawę Jung.
Z tamtego wieczoru zapamiętałem jedynie ten szczególny moment, gdy nachyliłem się do niego, a nasz kontakt wzrokowy złapał się niemal od razu. Zsynchronizowany, bez pomocy słów. Zrobiłem coś, wbrew rozkazowi Moon, lecz nie żałowałem. Wciśnięcie w dłoń starszego nadszarpanego zdjęcia jego ukochanego wywołało w Jung niepohamowany szloch.
Ostrożnie zdjąłem tenisówki, obijając się przy tym ramieniem o ścianę. Nie potrafiłem być ciszej, nie skupiałem się na tym, że moje ruchy są niepewne, jak gdyby bezwładne. Jeszcze nigdy w życiu się nie upiłem, a jednak nie czułem z tego powodu wyrzutów sumienia, to było dla mnie coś całkiem nowego.
- Pieprzony Moon Jongup i jego tajemnice.
Zawroty głowy pojawiły się wtedy, gdy nieudolnie usiłowałem dotrzeć do kuchni a hałas, jaki rozchodził się po mnie z całą pewnością rozniósł się po apartamencie. - Czy mnie usłyszał? Czy wreszcie oderwał ten pieprzony wzrok od tego samego planu budynku? Może wciąż nie słyszy? Może wciąż nie słyszy prośby o pomoc? Pierdolony Moon Jongup.
Wraz z chwilą, kiedy trzymana przeze mnie szklanka z wodą stłukła się w drobny mak tuż przed moimi bosymi stopami, w progu zauważyłem sylwetkę granatowowłosego Koreańczyka.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie, analizując podwójnie moje zachowanie. Brwi Jongupa zmarszczyły się delikatnie, a jego dolna warga drgnęła ku dołowi, jakby powstrzymał się, żeby otworzyć lekko usta. Możliwe, że ktoś uważny dopatrywałby się tak drobnych szczegółów w jego mimice twarzy, lecz dla mnie - kogoś, kto oglądał go w półmroku, jak i o nieświadomych zmysłach, nie robiło to kompletnej różnicy od normy.
- Jongup-ah.. - ciche, niemalże zbolałe stęknięcie wydostało się spomiędzy moich warg na widok znajomego mi i upragnionego od samego początku mężczyzny. Wyglądałem żałośnie a pomimo półmroku byłem przekonany, że starszy doskonale mnie widział. Moje włosy rozczochrały się przez wiatr, zaś policzki rozgrzały się pod wpływem alkoholu, jednocześnie czerwieniąc się przez seksowne spojrzenie czarnych tęczówek Moon. Bluza, którą oddał mi Daehyun wisiała na mnie jak na wieszaku, natomiast fakt, że nie umiałem utrzymać się na nogach kompromitował mnie znacznie bardziej. - Powiedz mi, że jestem wyjątkowy, hyung. C-chciałbym wreszcie usłyszeć to z twoich ust, nie chcę by mówił to ktokolwiek inny.
Moon widział dokładnie, że byłem pijany, lecz to nie był fakt, który rozdrażnił jego myśli. On nie pozwalał, by jakakolwiek informacja mu umknęła. Irytował się bardziej, gdy tylko usłyszał słowa 'ktokolwiek inny'. - Gdzie spędziłeś tak dużo czasu? Mów. I tak dowiem się, kto doprowadził cię do takiego stanu.
Jongup czuł zazdrość, nie wiedząc tak naprawdę, co się ze mną działo i z kim spędziłem czas. Moje zachowanie mąciło mu w głowie, a on sam chwilami zachowywał się, jakby chciał zgarnąć mnie tylko dla siebie. Oczywiście, tak działo się jedynie w ostatecznych sytuacjach. Mężczyzna odsunął się od framugi drzwi, jednak nie zbliżył się w moją stronę. Nie podszedł ani na krok, pozostawiając między nami sporą odległość.
- Nie uciekniesz od tego, hyung. - cichy szept przebił całą tą frustrację mężczyzny, która w mgnieniu oka zdołała się ulotnić wraz z uśmiechem pojawiającym się na moich ustach. A ja nie rozumiałem, że powinienem był przystopować, bo właśnie w tym momencie nie miałem żadnych hamulców. Między pijackim chichotem a pewną zalotnością, którą demonstrowałem przed Koreańczykiem - w duchu nastawiłem się jedynie na sukces.
Zrobiłem kilka kroków w jego stronę, a odłamek szkła, który z każdym krokiem wbijał się w moją stopę coraz to mocniej, dał o sobie znać, gdy straciłem równowagę i wpadłem na jego silny tors. Nie zrobił nic, by mnie asekurować, jego ciało nawet nie drgnęło a ręce zwisały wzdłuż ciała, jak gdyby znieruchomiał. To mnie nie zniechęcało do dalszych działań i czerpania z tego zabawy, namiastki przyjemności. - Pokaż mi, że ja, nic nie warty dzieciak potrafię na ciebie zadziałać jak nikt inny..
Powoli zwilżając wargi językiem, spojrzałem na niego, oczywiście żałując tego niemal od razu - jego przeszywające spojrzenie spowodowało, że moje policzki oblał krwisty rumieniec. Zaciągnąłem się głęboko powietrzem, a moja dłoń niekontrolowanie znalazła się na jego karku, przez co nasze nosy niemalże się ze sobą zderzyły. Dawka gorąca, jaka zakotłowała się we mnie, niemożliwie dawała o sobie znać, uporczywie dobijała do podświadomości. Pragnę go jak nikt inny, darzę go uczuciem o jakim nawet nie zdołałby pomyśleć.
Jongup jedynie czuł, jak każde moje słowo wbijało mu się nieubłaganie w jego podświadomość. Mój dotyk wywierał na ciele mężczyzny nieznajome mu dreszcze, a każde drgnięcie jego ciała przemawiało do dolnych partii ciała mężczyzny. Moon mógłby się nazwać płytkim, lecz naprawdę podniecenie działało na jego przyrodzenie. Stawał się twardy. - O oczywistych rzeczach się nie mówi Zelo. Możesz najzwyczajniej przestać być ślepy. Przestać, bo w innym wypadku zrobię z twoim ciałem coś niedobrego.
Starszy zacisnął dłonie w pięści, cały czas zamykając wszystko w sobie. Ciało Jongupa mogło być zdradliwe, nawet jeśli mnie nie dotknął.
Moje zamglone podnieceniem tęczówki śledziły te jego, w czasie, gdy dłoń słabo zacisnęła się na skrawku rozpiętej koszuli starszego Koreańczyka. Szalałem, a emocje jakie mi towarzyszyły były dokładnym odzwierciedleniem mnie samego - chaotycznego, żądnego jego niewłaściwego dotyku.
- Jongup-ah.. - szeptałem wprost do jego ucha, czując jak erotyczna atmosfera zawisa w powietrzu, wywołując stado motyli w moim brzuchu. - Jeśli tylko wytrzeźwieję i stanę się mniej żałosny to pragnę.. pragnę iść z tobą do łóżka, Jongup-ah..
Poczułem ramiona Moon w okół swojej talii, gdy moje ciało chwilami stawało się zbyt bezwładne. Jego twardy tors był dla mnie mocnym oparciem, którego miałem zamiar się trzymać. Gorące ciało Jongupa zdradzało to, że starszy naprawdę jest rozpalony. Rozpalony, ponieważ to właśnie moje słowa wzbudziły w nim żądze i fantazje. On tylko czekał, by zaznać młodego ciała ; niewinnego chłopaka.
Mężczyzna o granatowych włosach, uniósł moje ciało minimalnie do góry, tak by moje stopy nie napierały na odłamki szkła, które i tak usilnie wbiły się w skórę. To nie miało większego znaczenia, ponieważ ciężkie powietrze nawet zabraniało mi oddychać. Czułem pod opuszkami palców ciężko bijące serce Moon, a pragnienie w jego oczach padało w prost na mnie. Dawało mi to do zrozumienia, że Jongup naprawdę traci nad sobą kontrolę, wybierając swoje ludzkie potrzeby. Oddziaływanie na tego mężczyznę było zarazem istnym wyzwaniem, ponieważ on sam był nieobliczalny. Nieważnym było, że Moon pragnął jedynie jednego.
- Trzymam cię za słowo. W końcu nie składa się obietnic, których nie można spełnić, Zelo.
♠
Jedyną rzeczą jaką ceniłem w apartamencie Jongupa zważywszy na moment samotności był balkon. Nie przebywałem na nim często, zdarzało się, że sam Moon palił na balkonie a ja przyglądałem się temu z jego sypialni.
Koreańczyk wyszedł parę godzin temu, prawdopodobnie pomóc Yonggukowi. To dało mi ten czas, by w chwili ciszy przerywanej jedynie powiewem chłodnego wiatru zastanowić się nad tym wszystkim, przeanalizować ostatnie wydarzenia. Byłem zagubiony, zagubiony również w słowach mężczyzny, który dawał mi tylko kolejne powody do podejrzeń. Oczywiście, czułem, że coś tu nie grało, że Youngjae nie mógł tak po prostu rozpłynąć się w powietrzu, chyba, że już tak naprawdę nie żył. Daehyun zabiłby mnie za taką wątpliwość. Potrząsnąłem głową, trzymając się zmarzniętymi dłońmi poręczy i wychylając się, mając doskonały widok na przyciemnione uliczki.
Nie mogłem wykonać żadnego ruchu, bo w każdej kolejnej sekundzie czułem się obserwowany. Każdy kolejny ruch, był wychwytywany przez czujne oczy Jongupa, który stał w pewnej odległości ode mnie.
- Zelo, skup się. Wszyscy musimy przygotować się do zadania. - Bang próbował odwrócić moją uwagę, tłumacząc kolejne plany. Moje spojrzenie i tak uciekało do mężczyzny, który wręcz natarczywie wbił we mnie swoje czarne tęczówki. Moon wyglądał na stanowczego, a jego spojrzenie miało wywołać na mnie presję, która przypominała o własnych słowach. Jongup miał ochotę na moje ciało, myśląc o tym, co powiedziałem do niego tamtego wieczoru. Koreańczyk cały czas pamiętał, w głowie mając jedynie wizję dobrania się do młodszego ciała. Możliwe, że z zewnątrz naprawdę nie było tego widać, lecz jego myśli były niespokojne. To wytrącało go z równowagi i precyzji działania. Nie myślał o obawie, że przeze mnie mógł przestać osiągać swoje wyznaczone cele. Tym razem potrzeby wygrały nad jego zmienną naturą, a ja jedynie mogłem wyczuć jego niemą prośbę. Jongup sprawił, że atmosfera stała się cięższa, mając w sobie pewną część erotyki. Miałem cichą nadzieję, że w końcu przestanie się we mnie wpatrywać, bo w końcu robił to na oczach wszystkich.
Wzdrygnąłem się, gdzieś pomiędzy pamiętając o ostatnich słowach pokonanego mężczyzny. Pamiętając tą złowrogą aurę, przeczucie, że wydarzy się coś na co nie będziemy mieli wpływu. Przygryzłem usta nerwowo zapominając o dopiero co gojącej się rozciętej wardze, uporczywie trzymałem się barierki. Nicość i pustka, tylko to czułem.
Nie bałem się. Pamiętam każde uderzenie i unik, kolejny cios. To, jak schyliłem się, unikając przy tym potężnego uderzenia z pięści w twarz. Owijając dłonie wokół grubego brzucha faceta, ścisnąłem go, chcąc jakkolwiek go otumanić. Pamiętam syknięcie, potem te, które wyciekło spomiędzy moich ust, gdy szarpnął za moje włosy. Rzucił mną o beton, następnie już szykując się do kolejnego ataku, jednak przeturlałem się w bok, co sprawiło, że chybił, warcząc. Wyciągnąłem niewielki nóż, obracając go w dłoni, wtedy on podniósł mnie za ubranie i wymierzył w twarz, rozcinając przy tym boleśnie wargę. Syknąłem, starając się utrzymać równowagę, lecz on zaatakował ponownie. Zasłaniałem się ramieniem przy kolejnych uderzeniach, cofałem i unikałem, w pewnej chwili przydusił mnie dużymi dłońmi. Wtedy, patrząc mu w oczy oraz wykorzystując jego nieuwagę, pewność, że ma nade mną przewagę - wbiłem nóż w jego pierś, a ten przeraźliwie krzyknął, puszczając mnie. Opadłem na beton, płytko oddychałem, nabierając niemal hausty powietrza w czasie, gdy mężczyzna powoli umierał, trzymając się za zranione miejsce. Nie miał szans, stopniowo się wykrwawiał, lecz ja nie chciałem pozwolić mu tak po prostu umrzeć, nawet jeśli właśnie wygrałem własne życie.
Pamiętałem jego ostatnie słowa, gdy z trudem podnosiłem się z ziemi, a on między cięższym oddechem, mówił tak szybko, jak gdyby chciał oczyścić swoje sumienie, jednocześnie ostrzegając mnie.
- Widziałem go. Widziałem wszystko! Powiadali, że to zawodowiec z chorobą psychiczną, diabeł! Zakapturzony mężczyzna wynosił bezwładne i wątłe ciało chłopca, był odurzony, o tak, na pewno. Uprowadził go ze sławnego klubu, niosąc jedną z najniebezpieczniejszych uliczek Seulu, drogi samochód. Przysięgałem milczeć, ale gówniarzu uważaj! To robota zawodowca, którego tożsamości nikt nie zna, jednakże...n-nagh uliczne gangi doskonale zdają sobie sprawę z poziomu zagrożenia. Szykuje się coś dużego, to dopiero początek..
Wstrzymałem oddech, serce dudniło w mojej piersi a umysł wariował od natłoku informacji. Czy to było w ogóle możliwe? Jaki zawodowiec mógł jakkolwiek cierpieć na chorobę psychiczną, wywołując tym samym panikę w Seulu?
Brałem pod uwagę każdą ewentualność, głowa parowała od coraz to nowszych pomysłów, nowych strategii i podejrzeń o własną grupę. Jak mogłem wątpić w ludzi, którzy ocalili mi życie? Uderzyłem zaciśniętą pięścią w barierkę, wydając z siebie zrezygnowane syknięcie. Nawet jeśli pokonałem faceta silniejszego i cięższego od siebie wcale nie czułem się jak zwycięzca, raczej jak ktoś żałosny, niedoinformowany zupełnie zagubiony. Ktoś pogrywał sobie z nami, szczególnie biorąc pod lupę Daehyuna. Wiedziałem o tajemniczych kartkach, okrutnych zdjęciach mających zastraszyć, zaszantażować jak i złamać młodego mężczyznę. Wiedziałem też o sms-ach, pewnego rodzaju wskazówkach i groźbach. Daehyun był słaby, nie mógł okazać się zdrajcą. Więc kto? Kto mógłby być wtyką lub czy w ogóle którykolwiek z członków grupy? Co jeśli to tak naprawdę człowiek z zewnątrz, cholernie niebezpieczny?
Bang Yongguk.. myślałem dalej. On.. opiekuje się nami, zwłaszcza mną, jest zawsze dokładny w tym co robi. Tak samo jak Himchan. Niewiele mówiący, skryty, jednocześnie obejmując bezpiecznym ramieniem.
Ale Jongup.. Oparłem czoło o zimną barierkę, starając uspokoić rozszalałe myśli. Na pewno nie jest złym człowiekiem, na pewno nie byłby w stanie z zimną krwią zamordować człowieka. W końcu.. po co byłoby mu to wszystko? Ta cała intryga za plecami własnej grupy? Czy miałby jakiś ukryty motyw?
Rozkojarzenie i skupienie się na własnym wnętrzu, sprawiło, że po raz kolejny ominąłem pewien fakt. Fakt, że ktoś zaszedł mnie cichymi krokami od tyłu. Wzdrygnąłem się, lecz kątem oka dostrzegłem Daehyuna, który na pewno zauważył, że biję się z własnymi myślami. Młody mężczyzna pociągnął zaczepnie za kilka kosmyków moich włosów, przez co odchyliłem głowę do tyłu. Znalazł się zaraz przy mnie, opierając się o barierkę. Ramiona wystawił poza balustradę, ściskając w jednej dłoni butelkę z tanim, lecz mocnym piwem. Jung posłał w moją stronę uśmiech, zaraz po tym spoglądając w niebo. Chłód wieczornego powietrza wywoływał na mojej skórze gęsią skórkę. - Masz jakieś wątpliwości, co do grupy? Czy jest ktoś komu nie byłeś w stanie zaufać wcześniej, Zelo?
Spojrzałem na niego. Doszukiwałem się pułapki, ukrytej w jego pytaniu, długo zastanawiałem nad odpowiedzią jak gdyby od tego zależało moje życie.
Odetchnąłem, starając się odgonić stres, który niechciany zagnieździł się w moim ciele. Zdecydowanie za bardzo skupiłem się na poczynaniach grupy, tym samym snując błędne wnioski. Takie o których nawet Daehyun nie mógł wiedzieć. - Dobrze wiesz, że nie mam prawa decydować. Yongguk powiedziałby mi, że nie pozwala mi na to mój wiek i pozycja, natomiast Himchan kazał ciężko na to pracować. I nawet jeśli w tym wszystkim pojawią się w mojej głowie wątpliwości, tak zaufałem od samego początku.
Zaufałem Moon Jongupowi, jednocześnie siejąc mnóstwo 'ale' wokół niego.
- Może reszta grupy tak uważa, jednak teraz jestem tu tylko ja. Myślę, że osoba, która dopiero co wczuła się w to towarzystwo zauważy coś, czego my naprawdę nie potrafimy. - Jung przysunął gwint butelki pod swoje usta, zaraz po tym nabierając spory łyk alkoholu. - Dobrze wiesz, że możesz mieć wątpliwości. Ja nawet jeśli chciałbym pomóc to..za bardzo postradałem zmysły.
Daehyun spojrzał na mnie badawczo, jako chciał odgadnąć moje myśli lub znaleźć gdzieś odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Nie postradałeś zmysłów ty po prostu.. - próbowałem zaprotestować, lecz urwałem, odwzajemniając przeszywające spojrzenie bruneta. - Ty cierpisz Daehyun. Być może kogoś trwale straciłeś. Być może oni nie przeżyli tego co ty.
Bzdura. Ich grupa trzymała się mocno między innymi dzięki wspólnie dzielonym przeżyciom, okrutnej przeszłości, łączyła ich więź. Prawdopodobnie taka, do której ja nie miałem wstępu.
- Nieważne - odwróciłem się plecami, by nabrać powietrza, ukoić nerwy chłodną temperaturą panującą na zewnątrz, ukoić widokiem iskrzących się gwiazd na granatowym niebie. - Już wystarczająco się wtrąciłem. To dlatego mam wątpliwości. Znaczy.. zaczynam je mieć. Od początku byłem zbyt pewny, że czegoś osiągnę, ambicja przysłoniła mi rzeczywistość..
- Twój świeży umysł może sprawić, że moje cierpienie się skończy. Każdy pomysł jest ważny, w końcu ciągle przez ostatnie miesiące stoimy w miejscu. - Młody mężczyzna ułożył jedną dłoń na moim ramieniu, gładząc skórę opuszkami palców. Jung zadał mi czuły gest, przysuwając się do mnie znacznie bliżej. Czułem, jak opiera swoją klatkę piersiową o moje plecy, odkładając gdzieś na bok butelkę z napojem. - Nasza grupa może nie jest idealna. Youngjae oszukiwał i manipulował ludźmi. Jego charakter mógł być uważany za paskudny i podły, a mimo to obiecał, że przyjmie mnie do siebie. Nawet jeśli to ja chciałem się nim zaopiekować.
Podążając wzrokiem za Daehyunem, w kierunku nieba miałem dobre parę chwil by wszystko sobie dokładnie przetworzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz