poniedziałek, 8 maja 2017

Le noir : Don't leave me this way [4]



4/10

W pewnym momencie coś pękło w Moon Jongupie.
Dni mijały, a śnieg zaścielał niebezpieczny Seul. Tkwiłem po uszy w zabałaganionym apartamencie granatowowłosego Koreańczyka, a za miejscem naszych spotkań służył spory hangar - gdzie Yongguk i Himchan opracowywali plany stworzone przez Jongupa, a Daehyun znikał w ciemnych alejkach lub klubach, gdzie zapijał smutek po utracie Youngjae.
Nauczyłem się paru nowych rzeczy, a ponieważ strach nie był tak silny jak na początku ; nadal byłem niedoświadczony na tyle, bym ja sam mógł sobie zaufać. Brakowało mi ręki Jongupa. Jeśli tajemniczy mężczyzna byłby bliżej, to w pełni by mnie usatysfakcjonowało.
Pojawienie się go w hangarze, kiedy byłem już sam, całkowicie mną wstrząsnęło. Choć może określiłbym to inaczej - jego wyraz twarzy sugerował rozdrażnienie i walkę, którą zwykł toczyć sam ze sobą w swojej głowie.
- Zelo to chyba czas, żebym cię w końcu czegoś nauczył. - Koreańczyk o granatowych włosach rzucił nieco luźniej, lecz wyraźnie widać było w nim oznaki złości. Złości, tak jakby robił to wszystko w pewnej ostateczności. - Nie sztuką jest tylko trzymanie tych zabaweczek w dłoniach, przyda ci się kilka istotnych sztuczek.
Byłem zbyt zaskoczony, by jakkolwiek przerwać mężczyźnie, który i tak mieszał mi przez ostatni czas w głowie. Można by twierdzić, że przez całe moje zaangażowanie w naukę Moon odsunie się ode mnie. Jednak zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałem. Jongup sam do mnie przyszedł, pokazując mi rzeczy, których inni członkowie nie mogli mnie nauczyć.
Widziałem, jak starszy z zachłannością opowiadał o kolejnych sprawach, umieszczając w moich dłoniach pistolet. Już broń zdecydowanie spoczywała w moich palcach, ponieważ to właśnie on był przy mnie. Mówił mi, jak powinienem się poruszać i jak myśleć, gdy na mojej drodze pojawia się ofiara. Przekazywał mi wiedzę, potrzebną do osiągnięcia perfekcji. Miałem nauczyć się wyłączać uczucia, lecz z każdą chwilą oboje odczuwaliśmy, że zamiast tego, coś zbliża nas do siebie. On mógł się stać dla mnie autorytetem, a ja dla niego?
- Spróbuj we mnie strzelić, dzieciaku. - Nim się spostrzegłem mężczyzna przemknął obok mnie. Znajdował się gdzieś między ustawionymi specjalnie przeszkodami, oczekując wykonania swojego polecenia.
- Ale.. Jongup. - Jak mogłem celować w niego z broni? Co jeśli naprawdę bym go postrzelił? Czy ten mężczyzna naprawdę postradał zmysły? Broń była niepewnie zaciskana w palcach, a na skórze pojawiał się zimny pot, świadczący o stresie. Pistolet niemal wysuwał się z mojej dłoni, lecz ponaglanie mężczyzny kazało mi w końcu podnieść ramię przed siebie. Powieki zaciskały się za każdym razem, gdy palec wskazujący naciskał na spust. Bezmyślnie nakierowałem się na jedno miejsce, gdzie ostatnim razem pojawiła się postać mężczyzny. Jedyne co było ostatnim, to głośny wystrzał roznoszący się po całym pomieszczeniu.
Odetchnąłem opuszczając rękę wzdłuż ciała, w momencie kiedy otworzyłem oczy. Nie zauważyłem Jongupa na horyzoncie, przez co mogłem żywić jedynie kłębiące się w głowie myśli.
Wzdrygnąłem się, gdy poczułem dłoń Moon, która złapała mnie od tyłu. Trzymał mój nadgarstek i podniósł go na odpowiednią wysokość. - Nawet nie patrzyłeś, gdzie celujesz Zelo. Musisz cały czas obserwować obiekt i dopiero w decydującym momencie naciskać na spust. Nigdy nie myśl o tym do kogo strzelasz. To próba. Wyłącz wszystkie uczucia.
Mężczyzna pokierował pistolet w stronę manekina, który służył do szkolenia się. Miałem strzelić w jeden z silnych punktów. To było o wiele łatwiejsze niż celowanie bronią w Jongupa. Odgłos wystrzału nie wydawał się już tak straszny, a świadomość, że to właśnie ten mężczyzna stał za mną tak cholernie blisko, podobał mi się, ale i jednocześnie rozpraszał. Jego tors silnie napierał na moje lekko zgarbione plecy zaś dłonie pewnie trzymały zgięcie łokcia oraz ręce, bym śmielej trzymał spluwę.
Zamarłem. W chwili, kiedy jego oddech łaskotał moje ucho, a mięśnie napięły się, jak gdyby oczekiwanie zupełnie mną zawładnęło. Nie potrafiłem już skupić się na treningu, ba, granatowowłosy stał się obiektem moich nietrzeźwych myśli. Uchyliłem wargi, przekręcając głowę w bok tak, by nasze nosy się zetknęły, odetchnąłem.
- Jong up-ah.. pocałuj mnie.
Tęczówki mężczyzny zdradzały jego myśli. Moje słowa wbiły się usilnie podświadomość mężczyzny. Nie był zaskoczony, jak zdumiony i wstrząśnięty niemym błaganiem. Musiał wykonać pierwszy krok, bo nasze usta dzieliły jedynie milimetry. Paraliżująca chwila zawładnęła nami, gdy tylko gorące wargi otarły się o siebie w potrzebie. Potrzebie dotyku. Każde złączenie się w zachłannych pocałunkach naszych ust, powodowało nieuleczalne dreszcze, które kazały cały czas brnąć dalej w pewną namiętność. Czułem palce mężczyzny na swoim podbródku, który został mocno ściśnięty. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ Moon zajął się moimi wargami, jak prawdziwy profesjonalista. Nie mogłem nadążyć, lecz zdałem się na swój instynkt. Moje zęby jedynie co jakiś czas zahaczały o dolną wargę mężczyzny. Zatracałem się w tym coraz bardziej, tracąc oddech, lecz Jongup wcale nie przestawał.
Poczułem jego język na swoich ustach, przez co te automatycznie się uchyliły. Uległy, gdy starszy wcześniej pociągnął za moją szczękę. Wpuściłem go do siebie, pozwalając na kompletną kontrolę. Czułem, jak starszy swoim mięśniem napotyka mój własny język. Nie wiedziałem nawet, kiedy sam otarłem się o niego. Byłem ciekaw, jak i żądny kolejnych doznań. Nawet jeśli bałem się kolejnych kroków, to potrzeba stawała się silniejsza.
Dopiero przenikliwy głos sprawił, że niemal odskoczyłem od mężczyzny. Nie wiedziałem nawet jak długo członek Matoki stał niedaleko, przyglądając się całej sytuacji. W końcu Himchan zawsze poruszał się bezszelestnie, najciszej z wszystkich. Wiedziałem, że na ustach Moon pozostał arogancki uśmiech, lecz ja pozostałem jedynie z mocno bijącym sercem w swojej piersi.
- Yongguk natychmiast każe wszystkim zebrać się w hangarze. Trzeba omówić ważne kwestie.

Opracowywanie planu działania jakim było przeczesanie kasyna, okazało się być męczące. Daehyun nie był w najlepszym stanie psychicznym co mogłem stwierdzić po jego rozkojarzeniu i niemalże całkowitym odłączeniu się od grupy. Przyłapywałem się na tym, że chwilami mój wzrok uciekał w jego stronę, jak gdyby chcąc, by ten mnie zauważył, dostrzegł współczucie i zrozumienie w moich tęczówkach.
Yongguk nie przestawał mówić o tym, jak ta misja mogłaby wpłynąć na naszą grupę - że bez istotnych wskazówek nie będziemy w stanie wpaść na kluczowy trop mający pomóc nam w odnalezieniu Youngjae. Jego zaginięcie było tematem głównym, a ja stałem tak widząc ich zaangażowanie i fakt, że pomimo upływu czasu oni wciąż się nie poddawali, czułem rosnące napięcie. Atmosfera stała się naprawdę poważna w czasie kiedy Jongup znów był w swoim żywiole. Niedostępny, okropnie dociekliwy i jednocześnie zamknięty, oddając się swojej pracy.
- A teraz czas na podzielenie się. Chyba nie muszę mówić, że Zelo bardzo nam się przyda. - Yongguk spojrzał na mnie uważnie.
Widziałem jak dłonie granatowowłosego niebezpiecznie się trzęsą co dało mi tyle, że nie należy go prowokować.
- Co powiesz na to, by dołączyć do mnie? - Himchan posłał mi subtelny uśmiech, który miał zachęcić mnie do podążenia za nim. - Może nauczę cię paru rzeczy. Kasyno nie jest zbyt bezpiecznym miejscem, tak samo jak ciemne uliczki, w którym omal nie straciłeś życia. Pomogę ci.
- Nalegałbym jednak, by Zelo został ze mną. - Jongup ścisnął swoje dłonie w pięści, kierując swój wściekły wzrok na Himchana, tak jakby ten chciał mu mnie odebrać. Nie wiedziałem, co budziło w mężczyźnie taką złość. - Ja na pewno nie spuszczę go z oka. Powinienem móc go szkolić na wyłączność.
- Chyba trochę przesadzasz Jongup. - Yongguk przesunął dłonią po stole, na którym znajdowały się niezbędne plany. Usta mężczyzny drgnęły w lekko złośliwym uśmiechu, przez co Moon wbił w niego swoje zawistne spojrzenie. - Chcesz go niańczyć, czy szkolić? Nie zamykasz dzieciaka za bardzo w klatce?
Odczuwałem ogromną presję, która ciążyła na mnie od chwili rozpoczęcia tematu przydzielenia mnie do konkretnej osoby. Nerwowo zacisnąłem palce na rąbku swojej bluzy, stresując się.
Wybuchowa reakcja mężczyzny o granatowych włosach kompletnie nie pasowała do sytuacji. Żart przywódcy sprawił, że ten w efekcie swojej złości, sięgnął po nóż trzymany w tyle spodni. Narzędzie zacisnęło się w dłoni Jongupa, tak jakby ten chciał wycelować w Bang Yongguka.
Daehyun spoglądał na mnie, widział mój kulminacyjny moment, kiedy emocje wzięły górę nad moim ciałem i głosem. W jednej chwili stanąłem pomiędzy Jongupem a Himchanem, skutecznie rozdzielając ich i tym samym zapobiegając użycia ostrego narzędzia. Z zaciśniętymi lekko oczami, niemal krzyknąłem. - To nie pomoże Youngjae! C-chcę pójść z Daehyunem hyungiem! Tylko o tyle proszę.
Może i to wcale nie uśmierzyło złości Jongupa, który gotował wszystkie emocje w sobie znacznie bardziej. Za szybko wytrącał się z równowagi i był nieobliczalny, lecz w tym momencie widziałem tylko, jak opuszcza broń, tak by ta skierowała się ku ziemi. Posłał mi jedynie swoje karcące spojrzenie, jakbym miał już teraz wiedzieć, że pożałuję swojego zachowania. Widziałem jego tęczówki przepełnione irytacją, pociemniałe źrenice, które przeszywały mnie na wylot.
Moon ruszył za Himchanem, kiedy wybór był już jasny. Jongup niemalże od razu wyszedł, kiedy jego dłonie wręcz drżały w wściekłości. Wściekłości, że po raz kolejny coś nie poszło po jego myśli. Starałem się o nim nie myśleć.
Do mnie i do Daehyuna dołączył Yongguk, by grupa była wyraźnie podzielona podczas tej jednej misji. Lider czuwał nad nami, by ostatnia sytuacja nie powtórzyła się po raz kolejny. A nawet kiedy Bang nadal objaśniał nam swoje plany, to mój wzrok ciągle uciekał w wiadomą stronę. Stronę znikającej sylwetki mężczyzny o granatowych włosach, który jeszcze niedawno sprawił, że moje serce niemal wyskoczyło z piersi.



Kasyno rzeczywiście było wielkie, od tłumów ludzi przebijających się przez kolejne sale aż po niezliczoną ilość pieniędzy, która dawała gwarancję niezłego dochodu. Lecz nieistotny w tym momencie był fakt, że mnożyła się tutaj gotówka, a raczej świadomość, że właśnie tu możemy znaleźć wskazówki dotyczące uprowadzenia Youngjae. Yongguk powiedział mi, że pośród tego fałszywego tłumu znajdowało się wielu handlowców, biznesmenów oraz mężczyzn zajmujących się handlem ludźmi, czarnym rynkiem, czymś całkowicie odbiegającym od mojego nastoletniego świata. Mówił bym uważał, bym miał się na baczności i co najważniejsze - nie dał się zabić.
Himchan i Jongup ulotnili się na samym początku ; Yongguk polecił im przeczesaniu tyłów czy też bardziej skuteczne wynegocjowanie ceny za napływ informacji o porwanym Koreańczyku. Daehyun oczywiście nadal pozostał rozproszony, choć czujny, co nieco ułatwiło mi sprawę. Obawiałem się, że przez jego nieuwagę znów wpadniemy w kłopoty.
Yongguk pochłonął się chorej zagrywce - wdając się w dyplomatyczną dyskusję, tym samym poznając wroga, natomiast ja i Daehyun przedzieraliśmy się przez multum przepoconych ludzi. Zupełnie jak klub ; wysokie, szczupłe panie wędrowały z tacą wypełnioną po brzegi kieliszkami alkoholi a mężczyźni w średnim wieku uprawiali hazard, upijali się i zapominali o codziennym życiu. Nadal gdzieś w tym wszystkim pojawiało się słowo 'nielegalny' i to najlepiej opisywało to miejsce.
Wsunąłem dłoń w tylną kieszeń spodni niezauważony, niekontrolowanie zaciskając na niej palce. Zanim Jongup zniknął mi z oczu, pamiętałem moment, kiedy dopadł mnie przed misją.

Mężczyzna szarpnął moim ciałem, przyciągając mnie nachalnie w swoją stronę. Wpadłem niemalże na jego tors z niemym westchnieniem, nie wiedząc, co kierowało Moon, jak i skąd wzięło się jego zdenerwowanie. Chwilę po tym stało się coś jeszcze. Coś, co było dla mnie kolejnym nieodgadnionym uczynkiem.
Jongup zacisnął swoje palce na mojej dłoni, choć zaraz po tym poczułem na niej jedynie zimny metal. Starszy wsunął w moje ręce pistolet, patrząc prosto w moje oczy. Jego chłodne tęczówki wręcz przenikały mnie na wylot. - Nie wahaj się. Tym razem nie zastanawiaj się nad postąpieniem decydującego kroku.
Tak szybko, jak mogłem dotykać ciała Jongupa, tak samo szybko to ciepłe ciało zniknęło, pozostawiając mnie ze swoimi myślami. Wpatrzyłem się w mniej określony punkt, dotykając palcami broni, którą dał mi mężczyzna. Opuszki palców badały każdy fragment zimnego metalu, tak jakby był nim sam granatowowłosy Koreańczyk.

Spojrzałem na Daehyuna, który wyrwał mnie skutecznie z zamyślenia. Złapał mnie za przedramię, by zaciągnąć mnie za jeden z filarów. Już wcześniej wyczułem, że jeden z mężczyzn, ubrany w drogi garnitur, przyglądał nam się. Był podobny do tych wszystkich bogatych szych, jednak różnił się swoim zachowaniem. A może nie tylko?

- Ten mężczyzna cały czas nas obserwuje. - Jung pociągnął za materiał mojego ubrania, jak gdyby coś wyczuł. Młody mężczyzna czuł, że ten facet jest powiązany z tą całą sprawą. W końcu Daehyun nie przepuścił żadnej okazji, by dowiedzieć się czegokolwiek o Youngjae. Koreańczyk był zbyt pochopny i gwałtowny, lecz potrafiłem zrozumieć go w pewnym stopniu.
Jung puścił mnie, gdy tylko zobaczył, że mężczyzna kieruje się ku wyjściu. Jeden z członków grupy ruszył za nim, przepychając się z determinacją przez tłum. Daehyun zacisnął dłonie w pięści, chcąc w końcu zakończyć to wszystko. Właśnie dlatego pognał za wysokim mężczyzną, aby nie stracić go z oczu.
Nie potrafiłem stać bezczynnie, w czasie gdy reszta Koreańczyków niemal zginęła w tłumie ja postanowiłem ruszyć za Daehyunem, by móc mu pomóc. Nie zawahałem się, w ślepym zaułku dogoniłem mężczyznę w pewnym momencie wskakując na jego plecy w celu ogłuszenia go. Wtedy ten zaklął głośno, zrzucając mnie z siebie, a mi w ostatniej chwili udało się utrzymać na nogach. Daehyun był szybszy, uderzył w tył jego głowy pistoletem, a następnie kilkakrotnie skopał, wyciągając z jego ust siarczyste przekleństwa i zbolałe sapnięcia.
Jung złapał za włosy mężczyzny, jednocześnie skręcając mu w tył ramię i przyciskając do jego pleców. Zrobił to tak, by tamten odczuwał ból jak i został unieruchomiony. Był u granic swojej cierpliwości, więc jakiekolwiek znęcanie się nad zamieszanym w to wszystko facetem nie stanowiło dla niego problemu. Daehyun spojrzał oprawcy prosto w oczy, zaraz po tym celując z swojej dłoni w jego twarz. - Mów skurwysynie zanim uderzę cię czymś o wiele twardszym. Cholera, mów, co wiesz o Youngjae.
Warga mężczyzny była zakrwawiona, a kolor tęczówek nie wyrażał nic. Nie powiedział ani słowa, co jedynie podsycało złość Jung, który w końcu wybuchnął, nie potrafiąc opanować swoich emocji. Sytuacja była tak szokująca, że tak naprawdę nie potrafiłem nic zrobić. Jasnowłosy Koreańczyk najzwyczajniej zaczął działać.
Daehyun wycelował rączką pistoletu w szczękę przeciwnika, przez co ten zawarczał wrogo. Mężczyzna obrzucił mojego towarzysza jedynie przekleństwami, jak i odpowiadając, że kompletnie nie wie o kim ten mówi. Nie znałem tej strony Jung, więc chwila, w której starszy kopnął drogo ubranego faceta w piszczel, wywołała u mnie saldo dziwnych uczuć. Mężczyzna opadł na kolana przed Koreańczykiem, nie potrafiąc się obronić, ponieważ Daehyun wykazał się wyjątkową wprawą. Nie wiedziałem na czym to stoi, kiedy wszystko działo się tak szybko.
- Łżesz. Kolejne cholerne kłamstwa. Jesteś bezużyteczny bez żadnej informacji.
Lufa pistoletu przyciśnięta do skroni oprawcy, po czym nastąpił tylko głośny wystrzał. Jung wpadł w furię, widziałem to w jego oczach. Nie opanował swojego ciała, choć to był tylko jeden z tych złych ludzi.
W jednej chwili znikąd pojawiła się pozostała trójka w czasie, gdy ja zginając się w pół zwymiotowałem, nie wytrzymując widoku jaki bezsilnie oglądałem. Czułem, jak łzy napływają do kącików moich oczu a pewna słabość majaczy w sercu.
Kaszlnąłem tylko raz, a Daehyun stał w miejscu patrząc w mniej określony punkt. Jego knykcie niemal pobielały, a dłonie były zakrwawione od uderzeń. Jego koszula była odpięta od szyi po pierś, poplamiona krwistoczerwonymi plamami.
Yongguk, Himchan, jak i zaraz po ten dwójce Jongup stanęli nad ciałem martwego mężczyzny, tak naprawdę widząc całą sytuację z daleka. Mógłbym przysiąc, że Bang posłał mi zmartwione spojrzenie.
- Daehyun mieliśmy nie rzucać się w oczy, zabijanie człowieka w takim miejscu nie jest wcale dyskretne. - Lider grupy chciał złapać ramię Jung, by ten się uspokoił, jednak Koreańczyk usilnie odepchnął dłoń Yongguka. Daehyun w złości wyminął resztę, rzucając jedynie na odchodne. - Nie mam pojęcia kogo nazywasz człowiekiem.
Himchan spojrzał przez ramię na odchodzącego Koreańczyka, nie odzywając się ani słowem. Najzwyczajniej to nie było odpowiednie i potrzebne w tym momencie. Wiedziałem, że spojrzenie Jongupa wbiło się we mnie. Skrzyżowałem z nim swój wzrok, widząc, jak mężczyzna zaciska mocno usta w wąską linię.



W ciągu następnych dwóch tygodni całą piątką skupiliśmy się głównie na pracy, trudzie zlokalizowania Youngjae, poświęciliśmy wielu treningom.
Yongguk zwołał naradę ; miała ona na celu omówienia dotychczasowo zebranych faktów. Ja w tym czasie dużo ćwiczyłem. Jongup nadal mnie uczył, lecz trzymał znacznie większy dystans niż wcześniej co zaniepokoiło mnie. W pewnym momencie czułem się zawiedziony, gdyż serce ściskało mi się niebezpiecznie na samą świadomość, że być może Moon zapomniał o pocałunku, którego miałem przyjemność doświadczyć z nim. Ignorowałem żałosne uczucie, że to był mój pierwszy, i że od chwili zobaczenia granatowowłosego nie mogłem (ani nie chciałem) przestać o nim myśleć. Czego spodziewałem się tak naprawdę od początku? Że zwróci na mnie uwagę? Że może odkryję te jego nawet najskrytsze uczucia? Jongup był niewątpliwie zimny, jednocześnie nieświadomie zbliżając się do mnie.
Jedyne, przed czym nie potrafiłem się wzbronić do samego końca, była ta cholerna możliwość zobaczenia półnagiego ciała Moon każdego wieczoru. Byłem chłopcem, który przed poznaniem mężczyzny nie był świadom a tym bardziej nie doświadczył tych wszystkich intymnych chwil.
I w czasie, gdy ja niemo podziwiałem całokształt Moon Jongupa mógłbym przysiąc, że ten za każdym razem uśmiechał się pod nosem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz