piątek, 10 marca 2017

Exit : Immature

A/N: Cześć! Brak komentarzy bardzo nas demotywuje, ale ze względu na to, że napisałyśmy dużo prac bardzo chcemy je udostępnić. To opowiadanie jest dla nas bardzo ważne, zżyłyśmy się zarówno z fabułą jak i postaciami, dlatego też proszę o odrobinę wsparcia.





W okolicy rozbrzmiewa tylko jeden ten sam charakterystyczny dźwięk. Echem, jak i dudnieniem w głowie Seungyoona roznosi się alarm policyjnych radiowozów. Nie wierzy, że to właśnie się wydarzyło, ale jest jednocześnie pogodzony z całą sytuacją. W końcu szyba oddzielała go od prawdziwej wolności, a zimny metal uwierał jego nadgarstki. Nie gnębiła go cisza, a raczej wciąż to samo jedno brzmienie, pomieszane z ciężkim biciem serca. Jego pusty wzrok był skupiony gdzieś na przemykających latarniach, jak i pojedynczych szyldach reklamowych, które uwidoczniły się przez otaczającą całe miasto ciemność. Nie ma pojęcia, czy może zasłużył sobie na taki obrót spraw. Właściwie zawsze wiele zastanawiał się nad swoim losem. W odmienności od jego ciężkiego usposobienia, w środku jego myśli wręcz biły się ze sobą.
Seungyoon zawsze ukrywał to, kim był naprawdę. W świetle prawa tak naprawdę jego postać powinna być już dawno rozpoznawalna. Nie chodziło już nawet o zdarzające mu się kradzieże, a bardziej o fakt, że w przypływie gniewu nie potrafił się opanować. Demolował nie jedno miejsce, a nawet zdarzyło mu się pobić kilka przypadkowych osób. Tak po prostu, bez jasnego powodu. Niejednokrotnie uciekał przed strażami, żeby nie zostać przyłapanym na jakimś rozboju. Jego charakter już taki był - nie mógł się pohamować, ani powstrzymać. Wyżycie się na martwych przedmiotach, jak i nie tylko dawało mu pewne ukojenie, lecz nie na długo. Miał problemy z uspokojeniem swojego gniewu, a z czasem już nawet nie próbował. Tak naprawdę bardzo się starał powstrzymywać to wszystko przy grupce przyjaciół, lecz jedna rzecz nie dawała mu spokoju. A może jedna osoba?
Kim Taehyun był osobą o jakiej myślał, od kiedy został siłą wepchnięty do tego cholernego wozu. Przeklinał na siebie, że tak naprawdę nie jest w stanie nic zrobić. W jego głowie pozostał jeden blondyn. Co on myślał o starszym w tej chwili? Czy w ogóle to dotknęło jego pozornie chłodną postawę? Mężczyzna mógł tylko mieć nadzieję, że przemknąć się choć na sekundę przez podświadomość chłopaka. Oczywiście za tym wszystkim szła jeszcze trójka pozostałych przyjaciół. Nie miał pojęcia nawet jak patrzą na niego ci wszyscy Koreańczycy. Seungyoon był w prawdziwej rozsypce, bo jego los w końcu doczekał się przelania szali. Był bezradny, zrozpaczony w swoim wnętrzu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Z każdym kilometrem dalej od Exit, miał wrażenie, że mija się z prawdziwym przeznaczeniem. Frustracja wzięła górę nad jego dotychczasowym wyrazem twarzy, ponieważ nie czuł się winny za żadne zbrodnie jakich mógł dokonać. Jego sumienie już dawno umarło, ponieważ on sam został potraktowany w życiu niesprawiedliwie.


Niemalże czarne tęczówki spoczęły na charakterystycznej postaci. Czekał. Niecierpliwie czekał, aż młody Koreańczyk w końcu podniesie na niego wzrok. Desperacko wbijał swoje spojrzenie w jasne włosy, delikatną twarz, która od zawsze nie wyrażała szczególnych emocji. Seungyoon chciał tylko bezinteresownej uwagi ze strony Taehyuna, okazując to w nieodpowiedni sposób. Jego uczucia były skomplikowane na tyle, by zacząć wykonywać czyny, których tak naprawdę nie chciał. Yoon i tak już gubi się w własnych przemyśleniach, nieświadomie wymuszając w Nam obowiązek poświęcenia mu minimalnej części swojego czasu. Oczywiście blondyn z początku nie był w ogóle świadom, każdego posunięcia Kang, ponieważ najzwyczajniej nie interesowało go to. Kwestią mijających dni, godzin, czy nawet sekund było tylko zauważenie, że coś w tym wszystkim nie gra.
Ciemnowłosy Koreańczyk pamiętał ten dzień, jakby to było wczoraj. W jego pamięci ulokowała się chwila, w której po raz pierwszy zauważył najmłodszego z całej ich grupki. Taehyun był dla niego kimś olśniewającym i wyjątkowym. Kimś, o kim nie potrafił zapomnieć, zaczynając sobie wmawiać, że żywi do niego szczere uczucia. Oczywiście, wszystko było jednostronne, bo jasnowłosy nawet nie miał ochoty na niego spojrzeć. Właściwie Nam nie patrzył na nikogo. To najbardziej frustrowało Seungyoona; fakt, że tak naprawdę nie mógł go mieć dla siebie. To trwało przez cały czas, nawet nasilając się z pewnym czasem. Starszy nie był świadom swojej niepoczytalności, ponieważ na początku miało to być tylko okazywanie swojego zainteresowania. Nie potrafił się powstrzymać przed ciągłym patrzeniem na jego sylwetkę, czy chodzeniem za blondynem, kiedy ten samotnie wracał do swojego apartamentu. Czuł tak wielką bezradność, nie mogąc zrobić nic więcej, ponieważ przeszłość jego wyimaginowanego ideału była taka, a nie inna. Psychika Seungyoona była tak bardzo rozszarpana na kilkadziesiąt kawałeczków, że nie potrafił dać sobie spokoju. Nie mógł wyjść z obsesyjnego stanu.
Taehyun dostrzegł to pewnym czasie. Z początku istnienie wokół nie interesowało go na tyle, by mógł wyjść ze swojej nostalgii czy wewnętrznego cierpienia, jedynie Seunghoon lub Mino potrafił sprowadzić go na ziemię, co było dla Nam mało korzystne zważywszy, że trwał w depresji. Każda próba przezwyciężenia tego okazywała się być żmudna, jasnowłosy nie wierzył, że szczery uśmiech zawita na jego ustach. Później Koreańczyk miał wrażenie, że coś zaczynało się zmieniać. Oczywiście, nowość przerażała go, powodowała, że z całą pewnością mógłby uciec jak najdalej, schować się w ciemnym kącie, zamknąć całkowicie w sobie. Niecodzienność, zmiana w tym jednym ciemnowłosym, na którego nie reagował tak jak ten tego oczekiwał zupełnie wytrącała go z równowagi, robiła to tak, że chwilami Nam nie potrafił złapać oddechu.
Dlatego uciekał.
Uciekał od Kang Seungyoona, gdy spostrzegł, że ten dwudziestokilkuletni mężczyzna go prześladuje.
W zamian Seungyoon niecierpliwił się coraz to bardziej.


Czasem trzeba było odnaleźć jakieś odstępstwo od normy. Koreańczycy otaczający się cały czas tym samym miejscem, mogli stracić rachubę czasu; popadać w niekończącą się rutynę. Może dlatego pewnego dnia Seungyoon wymknął się poza próg Exit, by zaczerpnąć czegoś nowego. Wielkim kontrastem dla nowoczesnych wnętrz, jak i ekskluzywnego traktowania, okazało się być zaciszne miejsce, gdzieś po za wąskimi uliczkami miast. Na pierwszy rzut oka mały azyl Kang mógłby wydawać się zwykłym śmietniskiem, jednak czuł do tego sentyment. Zapewne to miejsce zostało opuszczone przez jakiś pijaków i bezdomnych. Kilka starych i poobdzieranych kanap nie pachniało za dobrze, zapewne dlatego, że znajdowały się na otwartej przestrzeni. Koreańczyk jednak odnalazł moment, gdy materiał sofy okazał się być całkiem suchy i zdatny do beztroskiego ułożenia się na nim. Zaś kiedy humor Kang nie sięgał dna, mężczyzna przyprowadzał tam resztę swoich przyjaciół, którzy również potrzebowali czegoś nowego. O dziwo mieszkańcom Exit taki mały zalążek niczego, okazał się być prawdziwym oczyszczeniem umysłu.
Yoon oparł swoją głowę o zagłówek kanapy, podnosząc wzrok na ciemne niebo. Noc już zdążyła dawno zapaść, ponieważ chłodna zimna znacznie skróciła im dni. Pomimo mrozu koszula ciemnowłosego była rozpięta do połowy, lecz ten wcale się tym nie przejmował. Jego myśli oczywiście powędrowały w stronę Nam Taehyuna, który tego dnia nie był w stanie wyjść z nimi na zewnątrz. Przynajmniej tak wyjaśniał sobie to Seung, który przyjął odmowę. Oczywiście reszta ich zamkniętej grupy też go interesowała, jednak w tym momencie nie potrafił być razem z nimi swoją podświadomością. Nie mógł nic na to poradzić.
Jinwoo znacznie mocniej wtulił się w bok czarnowłosego Song, który obejmował najstarszego swoim ramieniem. Przynajmniej ogrzanie się przed szczypiącym w policzki chłodem, mogło być wymówką na to, żeby złapać minimalny kontakt fizyczny. Ta dwójka zachowywała się dość oczywiście, w czasie kiedy Seunghoon najzwyczajniej nadal trzymał się swojej ścisłej zasady. Najzwyczajniej chciał przynieść do tego miejsca odrobinę dobrej zabawy. A co za tym szło? Spotkanie przecież nie mogło obyć się bez ani mililitra alkoholu.
- Czemu Taehyun nie trzyma się dziś z nami? - Mino odezwał się swoim zachrypniętym głosem, który wydostał się spomiędzy jego sinych warg. Pogładził bok Kim w geście, który miał ocieplić jego ciało jeszcze bardziej.
Gdy Yoon miał zamiar otworzyć usta, chcąc uciszyć ich skutecznie, głos zabrał Seunghoon wraz ze swoim głupkowatym uśmieszkiem. - Spytałbym : czy to w tej chwili jest ważne, kiedy alkohol przelewa się litrami? Ale nie zrobię tego, bo Taehyunnie to mój najcudowniejszy aniołek, który gdzieś pomiędzy tym wszystkim zagubił się i utracił swoje skrzydła.
Rzecz jasna, Jinwoo i Mino wzięli do siebie słowa jednego z Seung, w końcu Taehyun nie od dziś był porównywany do 'smutnego anioła bez skrzydeł'. Dla nich jego słowa miały sens. Dla Seungyoona była to czysta głupota.
- Może się tnie. - mruknął pod nosem Jinwoo, nieco poważniej. - Może uważa, że jego życie wiąże się jedynie z namiastką cierpienia i głodu utraconej miłości i zwyczajnie.. nie daje sobie rady?
- Wiele razy widziałem go śpiącego przy towarzyszących mu tabletkach. - odparł Seunghoon, dzieląc się alkoholem z Mino. Yoon wciąż słuchał tracąc cierpliwość. - Było ich całe mnóstwo. Wszystko jest możliwe. Może nawet w tej chwili towarzyszy mu całkiem miła pani do towarzystwa.
Mino w jednej chwili parsknął śmiechem, w ślad za nim zaraz podążył Hoon, natomiast Jinwoo ciaśniej wtulił się w czarnowłosego Koreańczyka, chłonąc jego ciepło i bliskość.
Seungyoon niemal poderwał się z swojego miejsca, karcąc wzrokiem przede wszystkim Hoon'a, który okazał się być najbardziej wygadany w tej sytuacji. Mógł domyślić się, że tamta dwójka jedynie zgodzi się z tym mężczyzną. W końcu ktoś kto nie znał takiego uczucia, mógł tylko się z niego wyśmiewać. Kang w pewnym sensie rozumiał to, a jednocześnie był tak bardzo daleki. W końcu ulokował swoją miłość tam, gdzie nie została odwzajemniona, a Taehyun kochał kogoś, kto porzucił jego uczucia.
- A możesz zamknąć swoją niewyparzoną mordę, do cholery?
Yoon warknął, zaciskając swoje dłonie w pięści. Nie musiał bronić kogoś, kto wcale tego nie potrzebował. A jednak. Jego nieodgadnione uczucia, kazały mu stanąć mimo wszystko za blondynem. Nadal wmawiał swojej podświadomości, że szczerze go kocha, nie mając zupełnie o tym pojęcia. To wzniecało w nim złość, jak i chęć rzucenia się na jego towarzyszy. Dałby im nauczkę za te niepohamowane słowa, gdyby nie to, że najzwyczajniej odpuścił. Odpuścił, ponieważ Taehyun nie mógł zobaczyć, co Seungyoon potrafił dla niego zrobić. Wszystko z powodu tych cholernych wzburzonych w nim uczuć.
- Wyluzuj, Kang. - Mino nawet na niego nie spojrzał, ba, jego umysł zaprzątnięty był obecnością Jinwoo, zaś zawartość butelki, którą trzymał w dłoni znajdowała swoje ujście w przełyku Koreańczyka.
Tylko Hoon mierzył odważnym wzrokiem Seungyoona z niemym pragnieniem odpowiedzenia na atak.
Ciemnowłosy odwrócił głowę od swoich towarzyszy, najzwyczajniej chcąc opanować każdą z emocji. Wierzył w to, że przynajmniej on widzi drugie dno w charakterze Nam. Cała reszta chwilami miała go jedynie za beznadziejnie zakochanego dzieciaka lub po prostu pilnowali własnego tyłka, nie zwracając na niego uwagi. Yoon nie wiedział, jakby wyglądały jego myśli, a nawet całe dnie, gdyby nie skupiał swojej uwagi wyłącznie na blondwłosym Koreańczyku. Najzwyczajniej przestawał widzieć świat poza nim. Jego umysł z dnia na dzień szalał, a to jedynie dlatego, że nie odnalazł prawdziwego szczęścia. Jego osobę przepełniała już do samego końca złość, jak i wręcz chora fascynacja.


Pozory zawsze myliły, a złudzenia stawały się nieprawdą. Seungyoon jednocześnie mógł wiedzieć o tym wiele lub nie mieć w tej sprawie zielonego pojęcia. Mężczyzna już do końca nie zdawał sobie sprawy z swoich własnych czynów, a kolejne minione dni dawały o sobie znać. Kang cały czas myślał, że Taehyun go nie widzi. Z czasem naprawdę zaczął mieć podświadomą nadzieję, że najmłodszy nie zwróci żadnej uwagi na jego niepoprawną miłość. To nie tak, że nie miał świadomości o tym, że postępuje w niewłaściwy sposób. Yoon jedynie nie potrafił tego powstrzymać, a jego prawdziwa osoba zaczęła zanikać powoli w tłumie. Niestabilna psychika mogła rozlecieć się na milion drobnych kawałeczków.
Tak samo było i jednego wieczoru, gdy światła na korytarzach Exit powoli gasły, wszczynając panowanie charakterystycznej atmosfery. Ciemnowłosy mężczyzna nie potrafił oderwać wzroku od znanej mu sylwetki. Pochłaniał go spojrzeniem, tak jakby to miało cokolwiek zmienić. Desperackie działanie, jak i szybkie oderwanie się od stolika, gdy kosmyki jasnych włosów mignęły mu w innym kierunku. Nam Taehyun wracał spokojnym krokiem do własnego apartamentu. Dobrze wiedział, że Kang będzie go śledził. Nie był na tyle głupi, by nie zauważyć tak prostej rzeczy że strony tego Koreańczyka. Niestety widział więcej niż mogłoby komukolwiek się wydawać.
Seungyoon postawił kolejny krok w pustym halu, słysząc jedynie swój własny oddech. Trzymał się z tyłu, lecz szedł pewnie za blondynem. Pewnie ta wędrówka miałaby swój kres przy drzwiach do apartamentu Taehyuna, lecz mężczyzna sam nie mógł uwierzyć, że najmłodszy z nich zatrzymał się. Najzwyczajniej w świecie przystanął w miejscu, co jeszcze nigdy nie przydarzyło się ślepo kochającemu Yoonowi.
Nam wziął głęboki wdech, czując jak jego serce niekontrolowanie drży w lekkim postrachu. Tłumaczył sobie, że nie ma się czego obawiać w końcu to tylko Kang, jeden z jego przyjaciół, który nie do końca przejawiał skłonności do świadomych zachowań.
- Jak długo zamierzasz za mną chodzić, Kang?
Mężczyzna niemal zacisnął dłonie w złości na swoich ubraniach. Nie chciał dać sobie spokoju, więc biorąc głęboki oddech, przybrał na twarz delikatny uśmiech. - To chyba oczywiste, że do momentu aż trafisz do swojego apartamentu.
- Problem tkwi w tym, że to ty jesteś kurewsko oczywisty. - odparł niemal od razu jasnowłosy, z nienaturalnym spokojem odwracając się przodem do mężczyzny. Jego taktyka, była perfekcyjna, choć dało się ją rozbroić tak biedny Kang Seungyoon nie potrafił co czyniło go bezsilnym.
Daj sobie spokój, głupcze. Nic nie wskórasz ciągłym łażeniem za mną. Jedynkę sprawisz, że szybciej odejdę.
- W której chwili powiedziałem, że chcę cokolwiek ukryć? - Yoon wręcz czuł, jak jego głos obija się echem o ściany korytarza, co znacznie przytłaczało wyczulone zmysły. Mężczyzna pochłaniał obecność Taehyuna, upierając się przy swojej racji. - Sugerujesz, że mam najzwyczajniej zejść ci z drogi?
- Jednak jesteś bystry. Uważam, że to najlepsze co możesz zrobić. - Taehyun wbił dłonie w kieszenie, odczuwając skutki zaborczego zachowania ciemnowłosego. Cofnął się, jego wzrok stał się rozbiegany, dłonie zaczęły pocić. Nam Taehyun czuł się, jak na niepewnym gruncie.
- Myślisz, że gdybym potrafił to bym tego celowo nie robił? - Kiedy jasnowłosy wykonał jeden krok w tył, mężczyzna zbliżył się znacznie. Nie mógł stać za daleko, najzwyczajniej nie potrafił. Seungyoon widział strach w oczach Nam, ale czy to potrzebne? Ciemnowłosy nigdy nie zamierzał go skrzywdzić, choć tak naprawdę nie miał pojęcia do czego była zdolna jego podświadomość.
Taehyun wypuścił z ust powietrze, natrafiając plecami na zimną ścianę. - Myślę, że zwyczajnie.. pogubiłeś się w tym wszystkim.
Tylko jeden ruch dzielił go od naciśnięcia klamki. Jeden nieuchwytny, sprytny ruch, który mógłby na nowo napełnić jego płuca powietrzem. Silna dłoń należąca do Yoon'a uniemożliwiła mu to jednak, gdy ta mocno chwyciła nadgarstek młodszego Koreańczyka. Nam zmrużył delikatnie oczy, nie wykonując żadnego gwałtownego ruchu. - Coś jeszcze?
Starał się, by jego głos brzmiał grzecznie, bez wyrzutu.
- Już naprawdę długo uciekasz. - Smukłe palce mocno utrzymywały rękę Taehyuna, lecz mimo to chudy nadgarstek wysunął się spomiędzy jego uścisku. Mężczyzna był blisko. Za blisko. Okazując skrawek swojej słabości, szybko chwycił za klamkę i nim Seungyoon zdołał się spostrzec, drzwi zostały zatrzaśnięte tuż przed twarzą ciemnowłosego.
Kang czuł, że jest przegrany. Złość po raz kolejny wypełniła go całego, frustrację wyładowując na twardej powierzchni ściany. Koreańczyk uderzył pięścią w jeden konkretny punkt, używając do tego całej siły. Nie przejął się faktem, że przestrzeń między murem, a skórą napełniła się jego własną krwią. Pojedyncze rany w ogóle nie oddawały jego uczuć, które kierował w stronę Nam. Blondwłosy z każdym dniem oddalał się od niego coraz bardziej.


Głośny trzask rozniósł się po pozornie pustej okolicy. Seungyoon nie przejmował się, że ktokolwiek na niego patrzył, bo w prawdzie miał ochotę zniszczyć wszystko, na czym do tej pory mu zależało. Pamiętał moment, jak blondwłosy Koreańczyk patrzył na niego z nienawiścią w swoich tęczówkach. Nie mógł pogodzić się z faktem, że najmłodszy najzwyczajniej się nim brzydzi. Brzydził się z nim z dnia na dzień, nawet jeżeli Kang nie zbliżył się do jego osoby wystarczająco. Musiał pytać sam siebie za co? Dlaczego skończył jako nieszczęśliwie zakochany, tonąc w niepoprawnej miłości. W oczach innych to nie było uczucie, a jedynie chora obsesja. Ciemnowłosy uważał, że nikt tak naprawdę nie wie, co on czuje. On najzwyczajniej nie zaznał nigdy tego uczucia, co odbijało się w jego kolejnych życiowych etapach.
Struny już starej gitary rozerwały się, gdy mężczyzna uderzył instrumentem o twardą powierzchnię ziemi. Demolował ich cichy azyl; mały kąt niecodzienności. Zużyte już dawno kanapy zostały poprzewracane przez Koreańczyka, zdemolowane na części trzecie. Uległy złości Seungyoona, który nie panował nad własną siłą, rozbijając jeszcze kilka przedmiotów, jak i wyrywając nóżki od małego drewnianego stołu. Zapewne sam hałas zwracał uwagę przypadkowych ludzi, a co przede wszystkim grupkę jego własnych przyjaciół. Czterech przyjaciół wyczuło, że coś jest nie tak, nawet jeżeli ta sprawa mało ich dotyczyła. A jednak stali tam, jako świadkowie całego zdarzenia.
Wszyscy stali, jak w ryci, wpatrując się w plecy znajomej im sylwetki. Z szeregu o dziwo miał zamiar wychylić się sam Mino. Czarnowłosy miał zamiar powstrzymać Seungyoona, starać się przemówić mu do rozsądku. Sam był dość agresywny, lecz poczuł, że po prostu musi interweniować w tej sprawie. Ruszył na przód, chcąc ściągnąć ich przyjaciela na ziemię. To przechodziło już kompletne granice. Kang musiał oszaleć.
Jinwoo zareagował impulsywnie. Uczepił się jego ramienia, niekontrolowanie splatając ich palce, jak gdyby w uspokajającym geście. Powstrzymał go. Nie chciał, by ten wywołał jeszcze większą agresję.
W tym czasie Nam Taehyun zrobił krok w przód, będąc jednym z tych, którzy wpatrują się w plecy wysokiego mężczyzny. I być może Taehyun w jakikolwiek sposób zażegnałby spór, odezwał się choć słowem, jednak niespodziewanie wycie syren wstrząsnęło piątką Koreańczyków. Seunghoon spoglądnął za siebie. - Kłopoty.
- Zwijamy się. - Nam zacisnął usta, pchając Jinwoo i Mino przed siebie, pomiędzy tym mierząc wzrokiem Seungyoona.
Yoon w pierwszej chwili nie czuł odruchu, by zmyć się całkowicie z tego miejsca. Stał, jak wryty, widząc w tle gdzieś migające czerwone i niebieskie światła, nie zdając sobie zupełnie sprawy, co się stało.
- Co ty do cholery odpierdalasz? - Warknął na ciemnowłosego Koreańczyka podniesiony głos Seunghoona, który już był gotowy, by ruszyć za resztą. Kang w jednej chwili poderwał się do biegu, kiedy jego przyjaciele powoli znikali z pola jego widzenia. Mężczyzna przeskoczył przez płot, niemal rwąc sobie o wystające pręty ubrania. Słyszał za swoimi plecami odgłosy ciężkich kroków, które niemal deptały mu po piętach. Adrenalina wręcz wrzała w jego żyłach, przez co nawet na chwilę nie pomyślał o zmęczeniu. Kierował się wraz z znajomą mu grupą, a przede wszystkim miał zamiar dogonić Taehyuna. Jego wzrok tak bardzo był utkwiony w jasnowłosym, że Seungyoon nie zadbał o to, czy pozostała trójka również im towarzyszy. Wąski zaułek uliczki, brak innej drogi ucieczki, sprawił, że dwójka Koreańczyków musiała biec przed siebie bez większego celu. Podzielenie się na dwie grupy było słusznym posunięciem. Yoon miał nadzieję, że przynajmniej reszta jego przyjaciół zdoła uciec. Chciał, by wydostali się z tego miejsca, ponieważ to wszystko było wyłącznie jego winą. Gula pojawiała się w jego gardle. A co jeśli tak naprawdę dowiedzą się, co Kang wyprawiał za ich plecami? Zadzierał z prawem niemal każdego dnia, a teraz miałby dać się tak bezpowrotnie złapać? Nie potrafił pogodzić się z tak realnym w tej jednej sekundzie faktem.
Seungyoon dogonił najmłodszego Koreańczyka, ocierając się swoim ramieniem o ten jego. Chciał zwrócić jego uwagę, by sugestywnie przekazywać mu, gdzie ma biec. Nie mogli przecież wyprowadzić się w pusty zaułek. Seulskie przedmieścia bywały zdradliwe, a nigdy nie było wiadomo, co w nich się kryje. Nie obchodziło mężczyzny, czy może pchnął za mocno jakiegoś przechodnia, chcąc przedostać się przez tłum. Gdy ludzi nagromadziło się jeszcze więcej, złapał dłonią za nadgarstek Nam, by ten nie zaginął w tyle.
Taehyun czuł, jakby rozrywało jego płuca, a radiowozów namnożyło się, ścigając ich bezlitośnie.
- Ślepy zaułek, Kang.. nie uda nam się..
Jasnowłosy Koreańczyk starał się, lecz naprawdę nie dawał sobie rady z wyczerpaniem w momencie, kiedy jego nogi błagały o odpoczynek. Wpadł na ścianę i podparł się jej, krztusząc się niemiłosiernie przez dłuższy czas. Seungyoon przyległ plecami do zimnej ściany tuż obok, czujnym okiem wypatrując migające samochody. Nie mieli szans. Odcięli im drogę, gwałtownie hamując a przestraszone tęczówki Nam wpatrywały się wprost w te pociemniałe, należące do Yoona.
- Nie możesz tak skończyć, Taehyun. - Seung zebrał się na ostatki sił w swoim organiźmie. Logicznym było, że miał o wiele więcej wytrwałości niż chude ciało Nam, dodatkowo wykończone namnażającymi się tabletkami. Mężczyzna złapał blondyna za przedramię, pomagając mu wstać. Nie znaleźli się jeszcze w zasięgu wzroku policji, dlatego Kang musiał działać szybko. Naprawdę szybko. Wiedział, że nie chodziło im o żadnego z jego przyjaciół. Tylko on tutaj zawinił.
Ciemnowłosy polegał na swojej pierwszej myśli, niemalże biorąc dość obezwładnione ciało Taehyuna na ręce. Idealną kryjówką okazał się być pusty kontener na śmieci, w końcu robił to, co musiał w ostateczności. Sylwetka chłopaka znalazła się w przeogromnym metalowym pudle, nawet nie mając chwili na reakcję. Ostatnim dźwiękiem był huk zamykanej masywnej klapy.
Seungyoon opierał się plecami o twardą powierzchnię, uspokajając swój oddech. Światła radiowozu nieco oślepiły jego wzrok, tak jakby mężczyzna miał jeszcze siłę na szarpaninę. Nie wiedział, czy ktokolwiek z jego przyjaciół to widzi. Był jedynie pewny tego, że cały czas o nich myślał. W końcu na Exit cały jego świat się kończył.
Kang czuł kropelki potu gromadzące się na jego czole. Mimo to, z jego głowy uciekały jakiekolwiek myśli. Był spokojny, wmawiając sobie w myślach, że to tylko cholerny sen.
Ostatnie co Nam Taehyun słyszał, były krzyki policjantów, odbezpieczenie broni, następnie kolejne krzyki mające za zadanie wydać rozkaz potencjalnemu przestępcy. Przestępcy odpowiedzialnemu za napady, drobne kradzieże, czy też rozbójnictwo, demolowanie mienia publicznego. Słyszał syknięcie Kang Seungyoona, zderzenie jego masywnego ciała z maską samochodu, dźwięk zakuwania przegubów w ciężkie kajdanki. Taehyun był zrozpaczony. Ciemność panująca w kontenerze dusiła go, tak jak i smród wydobywający się z niego. Chciał krzyknąć, chciał pomóc Seungyoonowi niezależnie od tego, że chwilami się tego mężczyzny obawiał. Jasnowłosemu zrobiło się słabo, usiłował zapanować nad zawrotami głowy, a dźwięk odpalanego silnika dotarł gdzieś do jego podświadomości.
W jednej chwili odrzucił pokrywę z głośnym trzaskiem, gdzieś pomiędzy wołał jego imię, pociągając przy tym nosem. Trójka Koreańczyków znalazła się przy nim, Mino pomógł mu się pozbierać. To był jak koszmar, coś nierealnego, moment, kiedy ich grupa rozpada się a Exit traci na swojej wielkości.

Seungyoon cierpiał na uporczywy ból głowy, słysząc jedynie warczenie silnika. Nie mógł myśleć, że przeżył koszmar. O nie. Koszmar miał dopiero się zacząć, kiedy został odłączony od bliskich mu ludzi. Ludzi, którzy stali się dla niego nieistniejącą wcześniej rodziną. Ciało mężczyzny trzęsło się niemiłosiernie, kiedy został uwięziony w tak ciasnym pojeździe. Myśli wręcz odbierały mu dech w piersiach, a w jego głowie pozostawał ostateczny obraz jasnowłosego chłopaka. Wiedział, że musi jeszcze wiele przemyśleć, by naprawdę przyjąć wszystko do świadomości. Był w zbyt wielkim szoku, by chociażby odczuwać strach. Czuł się, jak dzikie zwierze w bardzo ciasnej klatce i obawiał się, że w najbliższym czasie taki obrót spraw się nie zmieni. Mimo to, uśmiechał się. Uśmiech został na ustach młodego mężczyzny, ponieważ tylko blondyn został w jego podświadomości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz