sobota, 7 stycznia 2017

'But i still love you'

fluff, romans, au!okruchy życia


Czy możliwym jest, by jedna charakterystyczna sylwetka przyciągała tak wiele uwagi? Wzbudzał zainteresowanie, nawet jeśli był zwyczajnym studentem. Idąc w ślady starszych uczniów uniwersytetu, stał się również i pracownikiem małej kawiarenki. W końcu tacy, jak on zwykle potrzebowali kasy, której często brakowało. Choć w gruncie rzeczy nie to grało w tym największej roli.
Subtelny uśmiech, kontrastujący z delikatną twarzą, na którą zazwyczaj opadały jasne kosmyki lokowanych włosów i przysłaniając przy tym uroczy pieprzyk, zawładnęły uczuciami aż pięciu mężczyzn. Kim Jinhwan wcale nie ukrywał, że był atrakcyjny, ale też nie miał zamiaru w ten sposób obnosić się z tym dla byle kogo. On właściwie nie musiał nic robić, ponieważ wielu atrakcyjnych Koreańczyków samych do niego przychodziło. Było wiadomo, że blondyn miał na kim zawiesić wzrok, nawet kiedy pierwszy z jego adoratorów się pojawił. Z drugiej strony nie mógł zawdzięczać wszystkiego swojej urodzie. Oczywiście, była ona dla wzrokowców najważniejsza, jednak nim podjął się swojej pracy w tym konkretnym miejscu, to nie był specjalnie zauważany. A przynajmniej nie był zauważany przez mężczyzn, ponieważ rzadko kto obnosił się z swoją seksualnością tak bezproblemowo.
Jinhwan pamiętał, jak to wszystko się zaczęło. Nie mówił o swoich uczuciach w prost. Trzymał na dystans, jak i jednocześnie nie odrzucał. Możliwe, że nieco tajemnicza z początku postawa przyciągnęła pierwszego adoratora, a za nim czterech następnych. Nie mógł narzekać na niepowodzenie, choć to właśnie praca jako barista pozwoliła mu zostać zauważonym. Kim nie do końca był pewnym, co mogło kierować każdym z Koreańczyków, by ci najzwyczajniej zaczęli starać się o jego względy. Na pewno wiedzieli, że blondyn zawsze promienieje, a przyjemny zapach kawy na jego skórze przyciąga znacznie bardziej. Był uzależniający, pozostając obiektem, z którego nie można zrezygnować. Ale czy sam jasnowłosy zdążył wybrać któregoś z piątki i ukazać swoje uczucia?


Pierwszy z nich był tylko całkiem zwyczajnym, dopiero co dojrzewającym chłopcem. Marnie podkreślająca go fryzura z przykrótką grzywką, spłoszone spojrzenie, zająknięcie się w co drugim słowie - jego nieśmiałość przytłaczała każdego, kto próbował jakkolwiek porozumieć się z tym osiemnastolatkiem. Fatum w postaci niechcianego usposobienia spadło na niego w momencie, kiedy na jego drodze stanął Kim Jinhwan, student ostatniego roku, znacznie starszy, o wiele bardziej doświadczony i śmiały, jednak jakże urokliwy. Dla Chanwoo, on był aniołem, słodkim aniołem, który rzucił na niego swój urok i nie pozwolił mu o sobie zapomnieć.
Poza tym, że chłopak miał problem z komunikacją, jego kolejną wadą była nieporadność. Uważał się za niezwykle odpychającego i nużącego, dlatego też liczył się z tym, że ma naprawdę marne szanse na przynajmniej krótką rozmowę z tym Koreańczykiem.
Pozytywnie nastawił się dopiero dnia następnego, kiedy to mijając go na szkolnym korytarzu tak się zagapił, że zderzył się z nim ramieniem a książka, którą trzymał Jinhwan upadła z hukiem na podłogę.
Młody Koreańczyk, czuł się jak kompletnie sparaliżowany. W jego uszach dudniło jedynie jego własne tętno. W jednej sekundzie zaczął bić się ze swoimi myślami, czy aby na pewno obrót spraw wyjdzie na jego korzyść. Jak mógł dopuścić się czegoś takiego? W końcu naruszył prywatną przestrzeń pięknego studenta, przez co ten kompletnie mógł nastawić się do niego negatywnie. Choć z drugiej strony aż serce podchodziło mu do gardła na myśl, że doczekał się jakiejkolwiek konfrontacji z samym nieziemsko przyciągającym Kim Jinhwanem. O mój Boże... Jak mogłem być tak nieuważnym w jego obecności? Uzna mnie za kompletnego idiotę, że nie potrafię patrzeć, jak chodzę.
Chanwoo nie wiedział, czy powinien patrzeć w oczy jasnowłosego, czy może na książkę, która zdążyła z głośnym trzaskiem poobijać się o podłogę. Jego umysł kazał mu jednak natknąć się na spojrzenie Jinhwana. Tęczówki blondyna były chłodne, jakby nie wyrażały nic konkretnego, co oczywiście młodszy musiał odebrać negatywnie. Jakby mógł w inny sposób zareagować, widząc kogoś takiego? Okazało się jednak, że reakcja Jinhwana była zupełnie inna, niż doczekiwał się pierwszoroczniak. Uśmiech, jaki przyozdobił twarz Kim, podziałał jak kubeł zimnej wody, jednocześnie i niemal przyprawił o zawał. Jinhwan przekręcił głowę, jak gdyby starając się przeanalizować niecodzienne zachowanie młodszego studenta. Czy to nie tak, że wypadałoby się odezwać? Dlaczego ten uroczy chłopak tak uporczywie wywierca w nim dziurę swoim spojrzeniem. Postanowił przerwać ów ciszę, pytając żartobliwym tonem.
- Zamierzasz mnie przeprosić, czy może będziemy tak tu stali?
Chanwoo z trudem nabrał powietrza do swoich płuc. Jak mógłby zapomnieć o przeprosinach? Był zbyt zachwycony uśmiechem starszego studenta, by cokolwiek zarejestrować. W tej chwili najbardziej chciałby dotknąć jego nieskazitelnej dłoni, by dowiedzieć się, czy jest tak ciepła, jak jego promienna twarz. Przez tak intensywne myśli na twarzy nieśmiałego Koreańczyka wręcz pojawiały się rumieńce. Był zbyt skrępowany, by cokolwiek zrobić albo chociaż drgnąć. Został onieśmielony sylwetką chłopaka. Może mógłbym wynagrodzić ci swoją nieostrożność zaproszeniem na wspólny obiad? - M-może mógłbym... Podnieść tą książkę z ziemi? Jeszcze ktoś zrobi sobie krzywdę albo.. ją zepsuje.
- Mwoh? - zdumienie odbijające się w tęczówkach Kim wyraźnie dało Chanwoo do zrozumienia, że to był ten moment, kiedy zaczynał się pogrążać. Może właśnie dlatego Jinhwan mógł obserwować jak ten pośpiesznie podnosi należącą do niego książkę do literatury koreańskiej, niemiłosiernie czerwieniąc się na twarzy. Student ostatniego roku rozczulił się, pierwszy raz widząc przed sobą tak uroczą osobę jak ten nieznajomy. - Mogę wiedzieć jak ci na imię, słodki? Nie widziałem cię tu wcześniej..
Brunet miał wrażenie, że jego serce lada moment stanie, kiedy słyszał kolejne słowa Jinhwana. Choć jedna rzecz go dobijała. Olśniewający starszy Koreańczyk nie zauważał go przez cały ten czas, gdy ten obserwował go z daleka. Oczywiście, Chanwoo mógł cieszyć się, że nie został przyłapany na tym ani razu. W gruncie rzeczy trudno było przyłapać kogoś, kto jedynie wstydliwie uciekał wzrokiem w stronę sylwetki jasnowłosego. Jego zachowanie było zbyt subtelne. Słodki..słodki? Czy on właśnie tak się do mnie zwrócił? Twoje imię to Chanwoo, głupku. Nie zapominaj tego.
- Przecież pamiętam swoje imię doskonale. - Młodszy miał ochotę zdzielić się mentalnie po twarzy, gdy w końcu zdał sobie sprawę, że jego myśli wyszły spod kontroli. Policzki Chanwoo stawały się coraz bardziej zaróżowione, jeśli to w ogóle było możliwe. - A-ah...wybacz, jestem nowym uczniem, h-hyung.
- Doprawdy? - Jung mógł wyłapać tą nutkę tajemnicy z ust Jinhwana, co jeszcze bardziej wprawiło go w zakłopotanie. Czy on sobie z niego drwił? Czy tak naprawdę wiedział kim on jest? Szarą myszą pośród masy innych uczniów. Jasnowłosy delikatnie odebrał swoją własność z dłoni Chanwoo, nim wyminął go i zbliżył się do swojej szafki, otwierając ją za pomocą kodu. Z subtelnym uśmiechem towarzyszącym mu od początku spotkania młodszego studenta, schował książkę. Wiedział, że ten nadal stoi patrząc na niego w osłupieniu. Szczerze bawiła go jego nieśmiałość, lecz z drugiej strony był niezaprzeczalnie zauroczony nieporadnym chłopakiem.
Chanwoo zacisnął dłonie w pięści. Czy Jinhwan najzwyczajniej zignorował jego osobę? Młodszy odnalazł w sobie odrobinę otuchy, by stwierdzić, że blondyn najzwyczajniej zgrywa niedostępnego. Możliwe, że sprawdza go, czy ten podołałby większemu wyzwaniu. Pewnie dlatego brunet zebrał się w sobie, by obrócić się na pięcie i stanąć tuż przy szafce starszego studenta. Oparł się ręką o metalowe wyposażenie, starając się przybrać na usta delikatny uśmiech. Faktem było, że wszystko wyszło Chanwoo nieudolnie, lecz dziękował sobie samemu za taki akt okazania wiary w siebie. Jeszcze jedna rzecz znacznie podnosiła go na duchu. Oczywiście, mógł pochwalić się swoim wzrostem, ponieważ był wyższy o niecałą głowę od Kim. Wzrok Jung był na wysokości półki z książkami, należącymi do studenta. Od razu wbił swoje tęczówki w podpis chłopaka, który widniał na samym wierzchu jednego z zeszytów. - Kim Jinhwan.
Młodszy zaraz po tym pokręcił głową, odchrząkując, jak gdyby miał zamiar zabrzmieć poważniej. Pewnym było, że to i tak nie pójdzie zgodnie z myślami Chanwoo. - Czy może...mogę jakoś wynagrodzić t-tobie.. Mogę zabrać ci odrobinę czasu?
Dłoń jasnowłosego zastygła w czasie wędrówki do zamknięcia swojej szafki. Zrobił to po dobrej chwili, kiedy jego myśli otrzeźwiły się a on mógł w spokoju przeanalizować niezwykle urokliwą stronę młodszego Koreańczyka. Obrócił się już przodem do niewiele wyższego ciemnowłosego, przenikając go swoim spojrzeniem. Na reakcję nie musiał czekać długo, zwyczajnie jego ciało zdradziło lekkie drżenie. Jinhwan roześmiał się dźwięcznie, następnie śmiało dosięgając twarzy przystojnego ucznia. Kwestią ulotnego momentu było, kiedy malinowe usta Kim zetknęły się zalotnie z jego policzkiem.
Chanwoo po takim akcie ze strony Jinhwana mógłby stwierdzić, że jest gotowy już umrzeć. Miał ochotę choćby się do niego przytulić, poczuć jego dotyk jeszcze raz. Starszy posiadał niezwykle delikatne dłonie, a jego zapach nadal unosił się w powietrzu. Po namyśle ciemnowłosy Koreańczyk mógł śmiało stwierdzić, że właśnie Kim pachnie charakterystyczną esencją kawy. Było to coś znajomego dla Jung, a jednocześnie tak bardzo wyjątkowego, coś co mógł posiadać już tylko Jinhwan. Blondwłosy Koreańczyk, który przyciągał do siebie w każdy możliwy sposób. Znajoma sylwetka znikała w krańcu korytarza, tak samo, jak przyjemny zapach parzonych ziaren, lecz obie te rzeczy pozostały na długo w pamięci Chanwoo. 


Po pustym boisku odbijał się głucho dźwięk uderzenia piłki o asfalt, a młody mężczyzna, który w dość intrygujący sposób manewrował nią, popisywał się swoimi zdolnościami koszykarskimi nie bez powodu.
Nazywali go Bobby, i choć wyglądał jakby wyciągnięto go żywcem z gangu - wbrew wszelkim przekonaniom był naprawdę uczciwym i wiecznie optymistycznie nastawionym do życia Koreańczykiem o wesołych oczach. Pozór stwarzały jego dżinsowe spodnie odsłaniające kostki, łańcuch przymocowany do kieszeni, biała bokserka odsłaniająca delikatne mięśnie i bicepsy oraz zwyczajna czapka, spod której wydostały się blond kędziorki. Również i tatuaż przedstawiający księżyc zdobił pierś młodego Koreańczyka co było widać, kiedy przy gwałtowniejszych podskokach jego bokserka falowała.
Tego dnia Bobby'ego cechowało szczęście, gdyż pewien niski Koreańczyk z charakterystycznym pieprzykiem na kości jarzmowej postanowił ulec jego prośbom i spotkał się z nim, siedząc na ławce naprzeciw boiska. Rzecz jasna przez cały ten czas spojrzał na niego jedynie parę razy skupiając się na jakimś szkicowniku, jednak to wcale nie zniechęciło Jiwona. Od dłuższego czasu zawieszał na nim wzrok, kiedy to zwykł grać w koszykówkę ze swoją drużyną, a Jinhwan parę razy tamtędy przechodził na swoje zajęcia.
Usta grającego chłopaka przyozdobił uśmiech, kiedy podbiegał do kosza, by rzucić kolejny raz piłką do kosza. Jednak gdy ta przeleciała przez charakterystyczną obręcz, nie złapał jej, by ta swobodnie opadła na ziemię. Zainteresowany postawą Kim ruszył w jego stronę, mając chęć zwrócić na siebie większą uwagę. Chłopak pawał wręcz pozytywną energią, ponieważ zawsze uszczęśliwiało go to, co potrafił najlepiej, jak i kochał robić. Nie trzeba było długo mu się przyglądać, by to stwierdzić. Dlatego zapewne zbliżał się do blondyna, by zarazić go nieco swoim optymizmem.
Koszykarz wychylił nieco głowę, próbując dostrzec cokolwiek na kartkach notesu Jinhwana, lecz ten szybko zakrył całość okładką. Zrobił to jakby w obawie, że Bobby zdoła zauważyć cokolwiek. Jednak uśmiech z twarzy młodszego nie schodził ani na moment. - Co tam przede mną ukrywasz?
Smukłe palce owinęły się w okół grubego szkicownika, by wysunąć go z dłoni jasnowłosego. Oczywiście wykorzystał swój wzrost, żeby unieść skradziony przedmiot do góry. W końcu nie mógł go tak łatwo oddać. - Co tam schowałeś? Schowałeś przede mną jakieś tajemnice? Dobrze wiesz, że przed Bobby'im nic się nie ukryje.
Chłopak ukazał Jinhwanowi szereg białych zębów, kiedy z sprawnością otworzył notatnik na wcześniejszej stronie. Przesunął wzrokiem po charakterystycznym rysunku. Nie musiał się długo zastanawiać, by stwierdzić, że to jego własna podobizna. To najzwyczajniej było widać, że właśnie Kim narysował jego sylwetkę, jak ten celuje piłką do kosza. Czego Bobby mógłby chcieć bardziej niż tego? Jego ego przez taki jeden mały element zostało niemiłosiernie podłechtane. W końcu zauważenie zainteresowania ze strony starszego było czymś wyjątkowym. Ta jedna rzecz sprawiła, że kąciki ust koszykarza uniosły się jeszcze wyżej do góry, jak gdyby to w ogóle było możliwe.
Jinhwan oburzył się, jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia wymieszanego z obawą, że Bobby może odebrać ten rysunek źle. W końcu nie miał talentu, szkicować zdarzało mu się od czasu do czasu, kiedy to najdzie go ochota i natchnienie. A tym natchnieniem był sam Bobby, który zdołał w tak krótkim czasie zauroczyć go. - Yah, Kim Jiwon! Oddaj to natychmiast.
Dłużej nie udało mu się ukazać swojej złości z chwilą, kiedy entuzjazm ze strony wyższego Koreańczyka szybko go zaraził, wpędzając tym w kozi róg. Jinhwan mocno przygryzł wargi, usiłując odebrać z jego rąk swoją własność. - Nah, przestań się tak szczerzyć! Zęby ci odpadną.
Bobby mocno ścisnął w dłoni notatnik, choć i tak odłożył go na powierzchnię ławki. Nachylił się w stronę samego Jinhwana, by ten nie zdążył zareagować. Silniejsze ramiona owinęły talię drobniejszego studenta, by unieść go znacznie do góry. Jiwon odczuł, jak starszy mocno dociska się do jego ciała, jakby w obawie, że ten może upuścić go na ziemię. Chłopak zdał sobie sprawę, że uniósł blondyna za szybko, wywołując u niego zaskoczenie, choć i to dawało mu satysfakcję. Już chwilę po tym Bobby wcisnął dużą piłkę w dłonie Kim, jednocześnie kierując w jego stronę kolejny uśmiech. Melodyjny głos przebił się przez atmosferę na boisku. - Skoro widziałeś już, jak ja to robię. Rzuć do kosza Jinhwan.
Jasnowłosy otworzył usta, w jednej chwili mając ochotę instynktownie uciec od jego silnego uścisku jak i jednocześnie chłonąć więcej subtelnego dotyku koszykarza. Jak to się stało, że jeden całkiem delikatny dotyk dłoni Bobby'ego na jego biodrach tak mocno wywarł na nim wrażenie? A może to te radosne spojrzenie odebrało mu dech w piersi? Nie był pewien, wiedział jedynie, że ten chłopak był wart uwagi i uśmiechu, bo on sam chciał pokazać mu, jak życie u boku drugiej osoby jest piękne. Nie potrafił odmówić sobie zgryźliwej odpowiedzi, lecz powstrzymał się w momencie, kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się na naprawdę długą chwilę.
Potem spojrzał w stronę kosza a zimowe słońce raziło w jego iskrzące się od emocji tęczówki. Zamachnął się lekko i rzucił, a piłka idealnie trafiła do kosza.
Radosny śmiech Bobby'ego zawtórował po dźwięku piłki odbijającej się od asfaltu. Młodszy chłopak krzyknął pod wpływem szczęścia z tak drobnych rzeczy, kolejny raz mogąc zaskoczyć Kim. Jiwon jedynie głośno się cieszył, okrzykując fakt, że blondynowi udało się trafić do kosza. Całe ciało koszykarza wypełniała pozytywna energia, pod wpływem której mocno ściskał i wtulał ciało Jinhwana w swoje, nadal unosząc go nad ziemią. Bobby okręcił się w okół własnej osi z starszym na rękach, chcąc wywołać u niego dorównujące młodszemu reakcje. Przepełnione radością tęczówki chłopaka wbijały się w te jasnowłosego, jednocześnie pochłaniając jego dotyk swoim ciałem. Musiał przyznać, że znacznie lepiej jest cieszyć się z drobnostek z kimś niż samemu. A już na pewno z tak rozkoszną osobą o charakterystycznym pieprzyku i małych oczach, w których majaczył się błysk małego szaleństwa.


Muzyka jedynie urozmaicała wspólną atmosferę podczas dość ciepłego i słonecznego dnia. Taki obrót spraw znacznie kontrastował z postacią chłodnego i bezwzględnego Koreańczyka. Junhoe jedynie ułożył się na miękkiej trawie w swoim ulubionym miejscu. Cień drzewa przysłaniał jego sylwetkę, a z niewielkiego urządzenia wydobywały się kolejne piosenki z jego własnej playlisty. W końcu nie brał pod uwagę zdania nikogo innego. Właściwie śmiało odpychał od siebie niepasujące mu osoby, ponieważ nie miał z tym żadnego problemu. Zawsze mówił to co myślał, jeżeli w ogóle miał ochotę na rozmowę z kimkolwiek. Od razu zdobywał miano zwyczajnego chłodnego chama, co nie mijało się z jego charakterem.
Przeciwieństwem do osób, które kategorycznie go odpychały był blondyn o lokowanych kosmykach włosów. Kiedy Junhoe naprawdę czegoś chciał, nie było innej możliwości, jak zdobycie tego. Tak samo było z uwagą Jinhwana, któremu kategorycznie zabierał czas, kiedy tylko miał taką ochotę. Tym razem młodszy okazał swoją nieco spokojniejszą stronę, ponieważ jedynie objął ciasno silnym ramieniem talię Kim, kiedy ten wtulił się w jego tors. Głowa jasnowłosego spoczywała na umięśnionej piersi Koo. Chłodny powiew powietrza owiał ich ciała, przez co Jinhwan został znacznie mocniej dociśnięty do jego ciała. To zdecydowanie działało na Junhoe; dotyk. Dotyk był dla niego istotną kwestią, ponieważ właśnie w ten sposób rozpalał swoją skórę. Starszy student zapewne mógł odczuć, jak chłopak jest ciepły. Ciepły z zewnątrz, a niemiłosiernie chłodny wewnątrz.
Koreańczyk  doskonale znał swoją wartość i wiedział, że jego zachowanie może zaimponować Jihwan'owi. Jednak to nie tak, że specjalnie starał się o to zainteresowanie, on jedynie był konkretny i zaborczy, jeśli musiał stawiać na swoim. To były jego naturalne zachowania, więc może właśnie dlatego upatrzył sobie starszego. Kim był tajemnicą; jednocześnie delikatna uroda, choć niebanalne okazywanie swoich uczuć. Chłopak o charakterystycznie lokowanych włosach, noszący na sobie zapach zmielonych ziaren kawy zachowywał się specyficznie, w zależności od sytuacji. Był niezwykle ciekawym obiektem, jak i pożądanym przez samego Junhoe.
Koo obserwował spokoją twarz Jinhwana, kiedy tem miał lekko przymknięte powieki. Kosmyki przysłaniały nieco twarz Koreańczyka, choć i to nie przeszkodziło młodszemu w obserwacji. Mógł myśleć o tym studencie, mając przed sobą jego obraz. On wręcz pochłaniał go swoim wzrokiem, choć jego tęczówki nadal pozostawały zimne, jak lód.
Młodszy nie przejął się, że został przyłapany na przyglądaniu się Koreańczykowi. W końcu nie czuł żadnych krępacji, a ich skrzyżowane spojrzenia, jedynie dawały mu satysfakcję. Każda interakcja była pragnieniem tego bezuczuciowego chłopaka, nawet jeżeli wspólnie wbite w siebie nawzajem tęczówki przekazywały w sobie nutkę tajemniczości. Junhoe śledził czekoladowe tęczówki Kim, w momencie, kiedy ten uchylił powieki, by podnieść swój wzrok na twarz Koo. 
Jinhwan w ciągu ulotnej sekundy przywołał na swoje malinowe wargi błogi uśmiech, który miał podpowiedzieć Junhoe, że ten jest w wyśmienitym humorze. Koreańczyk promieniał, co wprawiało młodszego w zadowolenie, bo to właśnie on a nie nikt inny był przyczyną tego. Cierpliwie czekał aż starszy odezwie się choćby słowem, jednocześnie chłonąc całym sobą nawet drobne chwile w całkowitej ciszy.
- Ta piosenka. Bardzo pasuje mi do ciebie Junhoe-ah.
Młody mężczyzna zaczął bawić się dużą dłonią należącą do młodszego, oglądając każdy z palców, aż natrafił na ostatni, na którym widniał ozdobny pierścionek. Widząc łagodne zniecierpliwienie z jego strony roześmiał się cicho, po czym podniósł głowę i wynagrodził mu to subtelnym muśnięciem jego warg, przez co ten, jak gdyby automatycznie oblizał je w niezaspokojeniu. - Mówię o odzwierciedleniu twojego charakteru, odbitce. Niewątpliwie trudna, ale jestem zdania, że zwyczajnie.. w środku jesteś ciepłą osobą. Gdybym o tym nie wiedział nie byłoby mnie tutaj. Nie wierzę w te wszystkie bzdury na twój temat.
Jinhwan przekręcił się na brzuch na tyle zgrabnie, by móc popatrzeć w oczy przystojnego Koreańczyka, uśmiechając się przy tym.
- Może nie znasz mnie jeszcze wystarczająco. - Koo rzucił krótko, by od razu nachylić się w stronę młodszego, gdy ten tylko odrobinę zmienił swoją pozycję. Miał lepszy dostęp do jego ust, choć to nie było w tym wszystkim najważniejsze. Istotnym było, że Junhoe miał wręcz zamiar pochłonąć jego wargi, ponieważ jedno delikatne muśnięcie to było dla niego zdecydowanie za mało. Pragnął delikatnych ust, tego, by nad nimi zawładnąć w każdy możliwy sposób. Drobne pieszczoty nie były dla niego czymś, co usatysfakcjonowało go w pełni. Młodszy stał się już konkretnym mężczyzną, wiedzącym, czego naprawdę chce, więc pewnie właśnie dlatego śmiało sięgał po wszystko. Po wszystko, co uważał, że naprawdę mu się należało. Dlatego wykonał w tym momencie ten jeden zdecydowany ruch.
Jasnowłosy przyłożył palec do ust Junhoe, powstrzymując go przy tym przed wpiciem się w jego słodkie wargi. Po tym ponownie jego twarz rozświetlił uśmiech, zaś muzyka wydobywająca się ze słuchawek znacznie podkręciła atmosferę. 
- Wiem na przykład, że niemal codziennie zjawiasz się w tym miejscu oczekując mnie jak i, że stoisz pod moją uczelnią niby to przypadkiem w nadziei, że może jednak pamiętam o twoim istnieniu. Czasem pojawiasz się w mojej pracy udając zaskoczenie moim widokiem. Udajesz, że nie wiesz, iż tu pracuję, ale to w porządku. Jedynie musisz pamiętać, że choć jesteś zimnym młodym mężczyzną, tak twoje zamiary są oczywiste i wiem, że usiłujesz mi to pokazać. A teraz możesz mnie już pocałować, Koo Junhoe.


Czwarty z nich obserwował go w przytulnej kawiarence uważając, że dzięki połączeniu jego pasji z muzyką ich znajomość zmierzy w jak najbardziej lepszym kierunku. Kim Donghyuk obserwował go od dłuższego czasu, lecz nie natarczywie, nie, on po prostu uwielbiał poświęcać swój czas na refleksji na temat tego uroczego hyunga. W czasie, kiedy inni gonili za piłką i marzeniami, jak i imprezowali bez umiaru - on odstawał od reszty jako swoje marzenie naznaczając starszego Koreańczyka.
Nie zrezygnował nawet wtedy, kiedy Kim Jinhwan dał mu kosza.
To właśnie nie przyjemny klimat kawiarni, unoszący się zapach kawy w okół, nie urzekł zmysłów chłopaka. Całą jego uwagę zwrócił jasnowłosy barista, którego lokowane kosmyki opadały na rozpromienione tęczówki. Nie zraził się ani na moment, nawet jeżeli musiał przychodzić do tego miejsca wiele razy. Siedział z każdym dniem w tym samym miejscu i z delikatnym uśmiechem przyglądał się pracującemu studentowi. Najbardziej podobało mu się, gdy akurat trafił na zmianę Jinhwana, kiedy roznosił kawę do poszczególnych stolików i przyjmował zamówienia. Nawet jeżeli dla każdego klienta był równie życzliwy, to dla Donghyuka był to prawdziwy ideał. Czuł się, jakby trafił na prawdziwą perłę lub oszlifowany diament, co często ukazywał. Jednak nie obnosił się ze swoimi uczuciami za bardzo.
Twierdził, że najzwyczajniej przeznaczenie chciało, by Kim trafił mu w oko. Pokazywał to na swój własny specyficzny sposób, ponieważ był nieuleczalnym romantykiem. Przynosił co jakiś czas kwiaty dla młodego studenta, szczególnie czerwone róże, które były oznaką miłości wymieszanej z namiętnością. Jego działanie miało jedynie przyciągnąć uwagę tego pracownika skromnej kawiarni. 
Jakże słodki Kim Jinhwan znajdował się blisko jego stolika, przez co Donghyuk chłonął każde spojrzenie blondyna, jak i delikatne uśmiechy. Młodszy uważał, że mógłby zamknąć się w tej jednej chwili, kiedy Koreańczyk po raz kolejny podszedł do jego stolika poniedziałkowego ranka.
- Dzień dobry. W czym mogę doradzić, kliencie?
Jak zwykle olśniewający, ubrany w uniform, jak i ciepły sweter. Na jego piersi widniała plakietka z imieniem, a mały notes został ściśnięty przez niego w dłoni. Donghyuk mentalnie westchnął na ten widok, zakrywając dłonią zeszyt ze swoimi nutami, przez co ołówek sturlał się nieco na bok. Oczywiście po raz kolejny chciał zapisywać kolejne skomponowane piosenki właśnie w tym miejscu.
- Znowu widzimy się w tym samym miejscu, czyż nie? Prosiłbym jak co dzień słodką kawę. Oczywiście, tak samo rozkoszną, jak sam barista. - Piękny uśmiech przyozdobił twarz Donghyuka, który kierował nie do kogo innego, jak Kim Jinhwana. Za każdym razem prawił mu krępujące komplementy, nawet jeśli był tylko zwykłym klientem i nie powinien. Jednak nie przywykł do przestrzegania takich rzeczy, a nawet sam blondyn nie upominał go o zmianę zachowania. - Z dnia na dzień coraz piękniej wyglądasz.
Jinhwan jak gdyby podtrzymywał swój profesjonalizm, zrywając zapełnioną kartkę, by móc napisać starannym pismem dobrze już mu znane zamówienie młodego mężczyzny. Jinhwan odgarnął jasne kosmyki włosów z twarzy, po czym przygryzł usta. Rzecz jasna, na jego ustach błąkał się bardzo delikatny uśmiech, który jedynie powalał klienta z nóg. - A da się wyglądać piękniej, kliencie? Dziś nie przyniosłeś mi kwiatów.
- Yah, oczywiście, że się nie da. Nie to miałem na myśli. - Młodszy zaśmiał się z zakłopotaniem. To chyba oczywiste, że Kim Jinhwan zawsze mu się podobał. Choć podobał to mało powiedziane, ponieważ jasnowłosy dosłownie każdego dnia zwalał go nóg. Był świadom, że zapewne nie tylko jego urzekł ten rozkoszny student, lecz to wcale mu nie przeszkadzało. Nie przeszkadzało, ponieważ wykazywanie się było dla Donghyuka bardzo istotne. W ten sposób mógł pokazać, do czego naprawdę jest zdolny. - Możliwe, że zasługujesz na coś jeszcze lepszego niż kwiaty. Ale to może być nasza słodka tajemnica, prawda?
Jinhwan pozostawił go sam na sam z własnymi myślami, a rozpromieniona twarz, pomimo wyraźnego odtrącenia dała Kim nadzieję i przepustkę do dalszych działań. Parę chwil później dostał słodką w smaku, swoją ulubioną kawę, na której 'wymalowane' były kwiaty.
Oczy Donghyuka wbiły się w sylwetkę oddalającego się chłopaka, który jedynie pozostawił mu kawę na brzegu stolika, robiąc to kompletnie bez słowa. Kim czuł się zawiedziony, ponieważ jego taktyka znów nie zadziałała. Tak było za każdym razem, a on nie potrafił się poddać, nawet jeśli czuł, jakby Jinhwan zaczynał się tym nudzić. Tym razem najzwyczajniej nie mógł przymknąć na to oka, dlatego chwycił szybko w dłonie swoją nastrojoną gitarę i wiernie służący mu notes. Bez żadnych skrupułów wdrapał się na jeden z wyższych stolików, aby zwrócić na siebie uwagę blondyna. Odniósł mały sukces dopiero, gdy czekoladowe tęczówki zawisły na jego postaci. Donghyuk nie mógł nic więcej zrobić, jak najzwyczajniej zacząć grać. Robił to, co potrafił najlepiej.
Przyjemny głos rozniósł się po całym pomieszczeniu, choć sama treść była kierowana jedynie do jasnowłosego studenta. Młodszy skupił się całkowicie na grze, jednocześnie śpiewając dla tego Koreańczyka, ponieważ stał się dla niego kimś wyjątkowym. Jinhwan był wart romantycznej chwili, choć wcale nie oczekiwał, że starszy go zrozumie. Chłopak o lokowanych włosach miał jedynie słuchać, krzyżując swój wzrok właśnie z nieuleczalnym romantykiem Donghyukiem.
Zakłopotanie jakie dało się dostrzec u Jinhwana, wprawiło młodszego Kim w zadowolenie, coraz to śmielej napierał palcami o struny gitary w akompaniamencie delikatnego śpiewu. Jinhwan czuł cholerne zakłopotanie, gdy klienci znajdujący się w środku zaczęli się w niego wpatrywać i pogwizdywać, niektórzy nawet klaskali, dopingując romantyka siedzącego na jednym ze stolików.
A z każdym wyłapanym przez niego słowem Koreańczyk docenił jego gest uznając, że ten mini koncert jaki zafundował mu pozornie natrętny klient jest całkiem godny podziwu.


Wraz z dniem przyjęcia do pracy Kim Hanbin odnalazł w swojej szafie schludny uniform, w którym zjawił się dziś w przestronnej kawiarni. A przynajmniej tak wyglądała przyjemnie od strony klienta, ponieważ na zapleczu czekała na niego prawdziwa praca. Fartuch, na którym widniało logo firmy zawisło na ubraniach młodego Koreańczyka, gdy ten spotkał się tego dnia z własnym szefem. Musiał oczywiście przymknąć oko na cały "dzień zapoznawczy", w końcu bez tego nie mógłby zacząć w końcu pracować. Cieszył się z tak swobodnej posady, ponieważ mógł w łatwy sposób zarobić choćby odrobinę pieniędzy.
- Kim Hanbin. Zaplecze już znasz, więc teraz musisz oswoić się z swoim miejscem pracy. Oczywiście przejdziesz początkowe szkolenie. Przydzieliłem do tego zadania jednego z swoich najlepszych pracowników...
Niski ton głosu mężczyzny przerwał się, kiedy młody Koreańczyk podniósł na niego wzrok. Hanbin przesunął swoim spojrzeniem po wszystkich urządzeniach i maszynach, które jeszcze dzisiejszego dnia będzie musiał rozpracować. Ciemnowłosy zamyślił się, kiedy starszy  mężczyzna odwrócił się w innym kierunku. Kim nie zdawał sobie za bardzo sprawy, co powiedział mu przełożony. Nie wiedział, kim może być jego nowy współpracownik.
- Jinhwan, pośpiesz się. - Dość surowym głosem szef ponaglił jednego z pracowników. Dopiero wtedy Hanbin zauważył niską sylwetkę, wychodzącą mu naprzeciw. Koreańczyk nie wiedział, dlaczego wcześniej nie widział go w tym miejscu. Nie wiedział, ponieważ ten młody chłopak był wyjątkowo piękny, a nowy pracownik mógł śmiało stwierdzić, że jeśli miałby codziennie patrzeć na takiego słodziaka, to z chęcią podejmie się każdej pracy. On nie mógł nazwać młodego studenta przystojnym, ponieważ ten najzwyczajniej miał delikatną urodę. Hanbin od razu zwrócił uwagę na dumnie widniejący na kości jarzmowej pieprzyk. To dodawało niejakiemu Jinhwanowi wiele uroku. Było w nim coś wyjątkowego, czego nie mieli inni spotykani przez niego Koreańczycy. Coś, co ciągnęło Kim ku niemu. Może nie powinien powierzchownie patrzeć na wygląd, lecz nie mógł nic poradzić, że blondyn najzwyczajniej zauroczył go swoją postawą. Nie mógł być kimś niewartym uwagi. Przynajmniej tak ocenił sam Hanbin, którego kąciki ust niekontrolowanie drgnęły ku górze.
Przyjemnym doświadczeniem było nawet formalne przywitanie, w formie podania sobie dłoni. Ciemnowłosy uścisnął palce rozkosznego Koreańczyka, jednocześnie kierując swój wzrok na małą plakietkę zapiętą tuż na piersi baristy.
Jinhwan po ostrym upomnieniu niemal od razu zreflektował się, skłaniając przed młodszym nowym pracownikiem. Był zmęczony dniem, gdy sobotniego popołudnia pojawiła się masa klientów czekających na obsłużenie. Jasnowłosy Koreańczyk miał pełne ręce roboty, nie miał chwili wytchnienia. Dlatego też z niemrawym uśmiechem przywitał niejakiego Kim Hanbina, który miał stać się jego jakby podopiecznym.
Gestem dłoni zaprosił młodszego za ladę, by następnie móc opowiedzieć o poszczególnych sprzętach między innymi do zaparzania kawy, automat do lodów włoskich, witryny cukiernicze a nawet piec służący wyrobom croassantów i innych bułek na słodko. Widział jednak, że ten nie za bardzo skupiał się na jego słowach, zamiast tego przyglądając się mu z wręcz promieniejącym uśmiechem. Z początku ignorował to doskonale, nie przestając mówić o panujących zasadach jak i jego roli w tej kawiarni. Hanbin jednak nie zaprzepaścił okazji poznania go.
- Twój głos jest naprawdę przyjemny, ale nie mogę ci nie przerwać. - Hanbin nie mógł skupić na niczym swoich myśli, jak na przyjemnym tonie padającym z ust chłopaka, jak i jego głębokich tęczówkach. Nie ukrywał, że może odrobinę za bardzo zaczął skupiać na nim całą swoją uwagę. Mimo to na jego ustach pojawił się pewny siebie i arogancki uśmiech. - Wolałbym się dowiedzieć jaki jest po za pracą ten słodziak.
- Ten słodziak - Jinhwan powoli obrócił twarz w stronę zbyt pewnego siebie pracownika, który wywoływał niekomfortową atmosferę. - Jest od ciebie znacznie starszy, więc radziłbym o lepszy dobór słów.
Po tym westchnął cicho, pocierając swoją skroń a następnie wcisnął w dłoń Hanbina ścierkę. - Na początek pościeraj blaty, proszę. Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiał kłopotów.
Jinhwan mógł szybko przekonać się, jaki naprawdę jest Hanbin. Młodszy zawsze szybciej się rozpraszał, zagapiał się na poszczególne rzeczy lub zamyślał, przez co stał się bardzo niezdarny. Z początku miał jedynie sprzątać stoliki, jednak starszy nie miał siły słuchać kolejny raz, jak ten obija się o krzesła, przewraca je, jak i demoluje cokolwiek innego. Ciemnowłosy zdecydowanie za często wpadał na przedmioty, które wcale nie stały mu na drodze. Jinhwan w ostateczności musiał go przydzielić do przygotowywania kaw, na które przepis wbijał do głowy drugiego Koreańczyka setki razy. Hanbin nie sprawiałby więcej problemów, gdyby nie fakt, że jego buzia dosłownie nie zamykała się w towarzystwie blondyna, przez co często rozlewał gorące napoje. Nawet gdy Jinhwana nie było w pobliżu, ten potrafił oblać sam siebie kawą, przez co kolejny raz dłonie młodszego były poparzone. Pracownik kawiarni niecierpliwił się, ponieważ Hanbin bardzo wolno zdobywał wprawę, lecz zdołał przywyknąć do tego po dłużących się dniach pracy. Ciemnowłosy widział, że starszy już odruchowo pomaga mu, pewnego razu nawet opatrując rany Kim, które powstały, ponieważ nie raz zbił porcelanowe naczynia.
- Aishh, jak mogłeś kolejny raz polać mnie wodą utlenioną. To szczypie! - Hanbin sapnął niezadowolony, robiąc to w żartobliwy sposób, bo wiedział, że lada moment z ust blondyna padnie skryty śmiech. Jinhwan od dłuższego czasu częściej się nim zajmował, a sam Kim nawet zauważył momenty, kiedy starszy posyłał mu ciepłe uśmiechy. Ciemnowłosy nie mógł wyobrazić sobie czegoś lepszego niż radości tego Koreańczyka.
- No co ty? Gdyby nie fakt, że zbiłeś 38 talerzyków i jakieś dwie porcelanowe filiżanki, nie musiałbym tego robić. Doprawdy, gorzej niż z dziewczyną, te przynajmniej zagadają się o ciuchach czy też nowych trendach a tu trafiła mi się paplająca o byle czym niezdara. Szef nas zabije. - jasnowłosy nachylił się, kilkakrotnie wypuścił z ust powietrze tuż nad jego palcami, później niekontrolowanie przygryzając usta. Po tym zakleił pokaleczone miejsca plastrami, dodając ciszej. - Gotowe.
Hanbin otworzył usta w udawanym urażeniu, jednocześnie zerkając na swoją dłoń. - Wcale nie mówię bezsensownych rzeczy! Jasne, żałowałbyś, gdybyś nie poznał tej niezdary, Jinani.
Ciemnowłosy uniósł kąciki ust do góry, pewny siebie. Nawet gdyby taka okazała się prawda, to sam blondyn nigdy by tego nie przyznał, o czym młodszy doskonale wiedział. Nigdy nie przeszkadzało to mu, ponieważ charakter Jinhwana naprawdę mu odpowiadał. Czuł, że naprawdę zbliżyli się do siebie w bardzo krótkim czasie, kiedy to Hanbin odprowadzał wieczorami starszego na stację metra, żegnając go za każdym razem w czuły sposób. Wraz z kolejnymi mijającymi dniami ciemnowłosy wsiadał do tego samego pociągu, by spędzać z starszym znacznie więcej czasu. W jego towarzystwie nigdy nie schodził mu uśmiech z twarzy, a chłodniejsze wieczory wcale nie wydawały się przeszkodą do czegokolwiek. Gorąca kawa rozgrzewała dłonie Hanbina, tak samo, jak Jinhwan robił to z jego uczuciami. Nieważne, jak długo Kim nie znałby niskiego chłopaka o lokowanych włosach, ten nadal pozostawałby dla niego pewną tajemnicą. Blondyn do samego końca był zamknięty w własnych emocjach.


Spotkałem kiedyś zachwycającego swą niepozornością chłopca. Był zagubiony i płochliwy, zupełnie jak ja lata temu. Uważałem, że jest całkiem podobny do mnie - nie znał miejsca w swoim życiu ani nie potrafił zrealizować celu, gdyż jego ciało sztywniało w skrajnej nieśmiałości. 
Innym razem romantyczny kochanek wpłynął melancholijnie na moją egzystencję wprowadzając w świat piękna i muzyki, jego melodią byłem ja. Zawsze to powtarzał. A ja mu wierzyłem.
Wierzyłem też w chłopca, który promieniał z każdym dniem o wiele bardziej powodując u mnie szybsze bicie serca i to charakterystyczne odczucie szczęścia.
Jeżeli znalazłeś ten list i teraz go czytasz to prawdopodobnie ja sięgnąłem już bram nieba. Nie mogłem powiedzieć ci prawdy, nie wtedy, kiedy widziałem w twoich oczach miłość. Z każdym dniem rzeczywistość przytłaczała mnie i po raz pierwszy, patrząc na twoją pogodną twarz zapragnąłem nie umierać.
Zanim to się stało, zanim moje serce przestało bić z moich drżących warg uciekło ostatnie życzenie, ostatnia prośba. Błagałem by Bóg uczynił cię zdrowym i szczęśliwym, silnym jak nigdy dotąd. I może to samolubne, ale poprosiłem też byś nigdy o mnie nie zapomniał.
Nie zapomnisz o mnie, prawda? Będziesz pamiętał o uśmiechu, który tak często komplementowałeś?

2 komentarze:

  1. Moje serduszko się cieszy, kiedy ktoś tak jak ja pisze o iKON, i kiedy ten ktoś pisze lepiej ode mnie XD
    JinHwan, boski Diego wszyscy jego XD
    Brakowało mi tu bardzo YunHyeong'a, ale czy dobrze myślę że list był skierowany do niego? Albo był to list od YunHyeong'a do JinHwan'a? Ogólnie zakończenie mnie wzruszyło, a całe opowiadanko bardzo mnie wciągnęło i zauroczyło, życzę weny i czekam na MonstaX!^^

    https://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za uroczy oneshot, podobał mi się mimo tego, że niezbyt znam iKON. Ogólnie to lubię takie historie, w których można wiele sobie dopowiedzieć, tak samo jak z zakończeniem. Przyznam się, że z jednej strony zazdroszczę Jinhwanowi takiej popularności i rozchwytywania, a z drugiej.. wiadomo. Ci wszyscy chłopcy, na zabój w nim zakochani - przyznam się, że na początku byłam nieco zdezorientowana. Mimo wzruszającej końcówki, której się nie spodziewałam, zrodziła się masa pytań. Do kogo został skierowany ten list? Do kogo napisał Jinhwan?
    Pozdrawiam ciepło i życzę wam weny!:3:3

    OdpowiedzUsuń