poniedziałek, 26 grudnia 2016

Cuda w grudniu [baekyeol]

A/N: Wracam do was z kolejną miniaturą, którą UWAGA, napisała Lu specjalnie na święta. Mam nadzieję, że spotka się to z pozytywnym komentarzem. Dziękuję cholernie za odzew przy 'Martwym poecie'. Jesteście wspaniali.


 - soundtrack -

Wracanie z pracy nie było dla mnie niczym uciążliwym. Nie było, ponieważ w domu zawsze czekała na mnie ta jedna konkretna osoba. Poświęciłbym mojemu chłopakowi naprawdę wiele, dlatego też z uśmiechem na ustach przechodziłem nawet przez najtrudniejsze momenty mojego życia. W końcu Byun Baekhyun towarzyszył mi od chwili, do której potrafiłem sięgnąć pamięcią.
Odgłos przekręcanego kluczyka w zamku od drzwi wprowadził mi do mieszkania. Naszego wspólnego mieszkania. Od początku czułem, że ten wieczór będzie inny i wyjątkowy, a zmęczone twarze ludzi choć jeden raz zaczną promienieć. Nie sądziłem jednak, że zastanę swoje miejsce zamieszkania kompletnie puste. Niskiego Koreańczyka zawsze było wszędzie pełno, wywoływał uśmiech na mojej twarzy i choć sam był tylko drobną osobą, zawsze chciał o mnie zadbać. Właśnie dlatego zdziwiłem się, gdy tej jednej osoby zabrakło, jednak to nie znaczyło, że stałem się pełny niechęci. Zaintrygowany ruszyłem przez korytarz wolnym krokiem, kiedy w domu roznosiło się echo moich kroków.
Przed pracą wspólnie ozdabialiśmy nasze mieszkanie, lecz nie pomyślałem nawet, że Baekhyun skończy to wszystko za mnie. Pomieszczenia wyglądały cudownie, kiedy nabrały tego swojego charakterystycznego klimatu. Nawet nie zwróciłem uwagi, jak pojedyncze płatki kwiatów oraz cicha nastrojowa muzyka sprowadziła mnie do sypialni. Od razu sięgnąłem go prowokacyjnej karteczki, ułożonej na niewielkim stoliku. Liścik był różowy i nie musiałem się przyglądać, by zauważyć pismo swojego kochanka. On naprawdę potrafił mnie zaskakiwać mimo minionych lat. Wspomniał o ustrojonym płatkami róż łóżku, na które od razu zwróciłem uwagę. Moje tęczówki zatrzymały się na jednej z poduszek, ponieważ jedno zdjęcie dumnie spoczywało na miękkiej powierzchni. Fotografia ukazywała niewielką kawiarenkę, przez co od razu ścisnąłem w palcach niewielką kartkę. Wiedziałem o co chodzi od razu, co starszy Koreańczyk miał na myśli. Na pewno chodziło mu o miejsce, w którym przebywaliśmy często, jak i wiązaliśmy z nim wiele wspomnień. To było coś wyjątkowego, przez co od razu sięgnąłem pamięcią do tych wspólnych chwil. Pamiętałem jego uśmiech, zapach, jak i ubiór. Pamiętałem, jak słońce ogrzewało jego roześmianą twarz, a żadne słodkości z kawiarni nie dorównywał jemu samemu. Czułem, że to jakaś gra, że muszę się w nią zagłębić bardziej i bardziej. Pewnie właśnie dlatego bez zastanowienia rzuciłem wszystko, by po raz kolejny chłód uderzył w moje ciało. Mróz piekł uporczywie w policzki, kiedy ja w popłochu pobiegłem do miejsca moich wspomnień, tak jakbym okopywał ukryte chwile z mojej pamięci. W palcach nadal miałem umieszczone niewielkie zdjęcie, jak i dedykowany list. Wiadomość była napisana niedosłownie, miała ukryte przesłanie. Tylko ja mogłem je zrozumieć, odkrywając kolejne wskazówki. Ekscytacja gdzieś zagnieździła się w moim ciele, a ciekawość brała górę nad rozsądkiem. Czułem się, jak wariat, lecz wyjątkowo szczęśliwy.
W nozdrza uderzał mocny zapach kawy. To było ukojenie tego zimowego wieczoru. Coś niezapomnianego, a zapach najmocniej działał na moje zmysły. Wiedziałem, że dotarłem na miejsce, kiedy do moich uszu dotarł charakterystyczny dźwięk dzwonka, wywieszonego tuż nad drzwiami. Z za zaparowanego okna widzę tylko garstkę ludzi, zazwyczaj siedzących samotnie przy stolikach. Ja też byłem w tamtym momencie sam, jednak wiedziałem, że wspomnieniami był ze mną Byun. To on prowadził mnie mentalnie w to miejsce, więc nawet nie zawahałem się wejść do środka. Sekundy zajmowały mnie, nim przemierzałem całe ciepłe wnętrze, by skierować się do miejsca, w którym zawsze mój chłopak uwielbiał przesiadywać. Nawet taka myśl przywoływała do mnie mnóstwo wspomnień.
Dotyka mnie nawet świąteczna atmosfera, ponieważ właściciele kawiarni nie oszczędzili sobie lampek choinkowych zawieszonych w skromnym wnętrzu. Wiem, że oczy Baekhyuna zaświeciłyby się z radości na ten widok. Zawsze urzekał go klimat świąt, który wprowadzały nawet takie drobiazgi.
- W czym mogę pomóc? - Do mojego stolika podeszła kelnerka. Dziewczyna miała na ustach przyjazny uśmiech, a w dłoniach ściskała niewielki notes na zamówienia. Zapewne widziałem ją w tym miejscu już wiele razy, jednak nie myślałem o tym, by oglądać się za przypadkowymi twarzami. W końcu miałem przy sobie swoje własne małe szczęście.
Zamyśliłem się na chwilę, ponieważ nie miałem pojęcia, jaki miał być dalszy cel całej mojej wędrówki. W końcu nadal nie miałem pojęcia, gdzie znajduje się Baekhyun. - Widziała może pani niskiego uroczego blondyna? Kompletnie nie wygląda na swój wiek, jednak...przyciąga wzrok.
Zaraz po moich słowach delikatny śmiech wypełnił atmosferę w kawiarni. Nie do końca wiedziałem, co to miało znaczyć, lecz kelnerka wyglądała, jakby dokładnie wiedziała, o co mi chodzi. Albo nawet była zamieszana w tą całą sytuację, która jednocześnie wtrącała mnie w melancholię. - Niedawno ogrzewał się w naszej kawiarni, pijąc jedną z swoich ulubionych kaw. Spoglądał zamyślony w okno, przez co wyglądał, jak zakochany. Jego tęczówki świeciły pewną ekscytacją, że nawet tak zwyczajna kelnerka, jak ja mogła to zauważyć. Jasnowłosy Koreańczyk zatrzymał mnie na dłużej. Czyżby pan Chanyeol?
- T-tak? - Odpowiedziałem z niepewnością, bo co takiego zmącił mój mały Koreańczyk? Nie wiedziałem, czego się spodziewać, choć z drugiej strony miałem ochotę wypytywać tej dziewczyny o więcej. Nie zdążyłem tego zrobić, bo Koreanka jakby rozpłynęła się w powietrzu, wraz z przyjemnym zapachem słodkości i pierników. Nie mogłem znaleźć nawet chwili na ocucenie myśli, ponieważ do mojej głowy ciągle wkradała się jedna osoba. Pewnie właśnie dlatego kilka minut zleciało, jak ułamek sekundy, a przede mną znalazła się moja ulubiona kawa, a zamiast serwetki obok leżała niewielka koperta.



"Pamiętasz naszą ulubioną piosenkę? Wiesz z jakimi chwilami mi się kojarzy? W twojej głowie pojawią się pewne sytuacje, gdy tylko poczujesz zapach ulubionej kawy. To wszystko dla ciebie, jednak prawdziwy cel znajdzie się gdzieś zupełnie indziej Chanyeollie. Po wszystkich wspólnych chwilach zrozumiesz, co jest naszym świątecznym prezentem. Jednak po wyjściu z kawiarni musisz skierować się na zachód. Znasz bardzo dobrze to miejsce, ponieważ tam zawsze chowałeś się w cieniu, gdy tylko nadchodziły gorętsze dni. Ja oczywiście chowałem się razem z tobą."


Zgodnie z kolejnymi słowami, docierają do mnie pierwsze dźwięki znanej dobrze melodii. Nie mógł zrobić tego nikt, niż mój Baekhyun. Wiedział o mnie czasem więcej, niż ja sam, a kawa rozgrzewająca moja wnętrzem jedynie mi o tym przypominała. Ja cały czas odczuwałem jego obecność na końcu języka. Chciałem już go zobaczyć, bo niepewność zdołała zbić mnie z tropu. Cierpliwie czekałem aż w niemy sposób poprowadzi mnie do swojego celu. Kierowałem się muzyką, jak i posmakiem gorącego napoju. Piosenka, która od zawsze kojarzyła mi się z upojnymi zimowymi wieczorami, kiedy słuchaliśmy jej wspólnie. Słuchaliśmy, leżąc całkiem nago i wtuleni w siebie pod grubym puchatym kocem. To rozgrzewało moje zmysły, a sam nic nie mogłem poradzić na to, że moje serce zabiło szybciej. Nie potrafiłem nie myśleć o jego idealnym ciele, a Baekhyun doskonale o tym wiedział i jeszcze czerpał satysfakcję.
Wychodzę na przeciw chłodnej nocy, by ciągnęły mnie za sobą jedynie jasno świecące latarnie. Promenada prowadzi w znajome mi miejsca, a ja czuję się zaskoczony, ponieważ nie chodziłem tą drogą od lat. Wiedziałem, gdzie dokładnie prowadzi ta droga, lecz nie wiedziałem do czego prowadzi mnie mój ukochany. Przydrożny park o tej porze wydawał się okropnie opustoszały, nawet jeśli miasto tętniło życiem.
Znałem to niewielkie zadrzewione miejsce, ponieważ, kiedy jeszcze chodziliśmy do szkoły, to było miejsce wszystkich urwanych lekcji, jak i wolnych ciepłych dni. Byun uwielbiał układać się na miękkiej trawie lub jednej z oddalonych od głównej dróżki ławek. Pomyślałem, że to w tamtym miejscu tak naprawdę będę miał czego szukać, bo szum drzew zaprowadził mnie właśnie do miejsca wspomnień. Zalążek młodości wywoływał u mnie pełno szczęścia, ponieważ już dawno zapomniałem, jak to jest być beztroską licealną parą. Wspominałem również, że jasnowłosy chłopak nie zmienił się ani odrobinę. Może po za faktem, że dopiero od kilku lat eksperymentuje z włosami. Pamiętałem Baekhyuna jako czarnowłosego ucznia z wyższej klasy. Starszego licealistę, o którego miałem ochotę zabiegać od samego początku.
Nie pomyliłem się, kiedy na kilku zbitych deskach odnalazłem kolejną wskazówkę. List, który miał w sobie jeszcze więcej słów chłopaka. Mimo to, przysiadłem na chwilę na naszej wspólnej ławce, przesuwając dłonią po nawierzchni. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy opuszki moich palców natrafiły na inicjały wyryte w drewnie. Nie wierzyłem, że przetrwały w tym miejscu tak długo, lecz sam widok skromnego napisu koił moje serce. Wszystkie stare uczucia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, a ja pragnąłem tylko, by on przeżywał to jeszcze raz razem ze mną.
Stanąłem przed wielkim budynkiem, który kiedyś miał być kierunkiem mojej przyszłości. W pewnym sensie wyznaczył mi moją drogę, lecz nie w taki sposób jaki się spodziewałem. To miejsce było czymś wyjątkowym, ponieważ właśnie tam dane było mi zbliżyć się do Byun Baekhyuna. Nie chciałem nawet zastanawiać się nad tym, co by się stało, gdyby nie moment, w którym poznałem kogoś tak ważnego dla mnie. Nie wiedziałem dlaczego jasnowłosy przyprowadził mnie właśnie tutaj, lecz fala wspomnień uderzyła w mój umysł po raz kolejny. To wszystko było idealne, jakby zaplanowane odgórnie. A zawsze mówiono, że cuda się nie zdarzają, prawda?

Narzuciłem na ramię swój plecak, po raz kolejny kierując się do szkolnych szafek. Dzień nie zaczął się zbyt przyjemnie, bo w końcu jaki licealista cieszył się z chodzenia do szkoły? To kolejne deszczowe popołudnie w Seulu, które nie miało przekonywać do niczego szczególnego, lecz ja widziałem promień słońca przebijający się przez ciemne i ciężkie chmury. Obowiązek więził mnie w tym miejscu, lecz ja nigdy na to nie narzekałem. Byłem szaleńczo zakochany w pięknym Koreańczyku, lecz różnica klas nie pozwoliła mi dziś natknąć się na jego osobę. Ze znudzeniem stanąłem przed schowkiem na swoje książki i tym podobne rzeczy, odruchowo wstukując odpowiedni kod. Tu moja niechęć przerodziła się w zdziwienie, ponieważ gdy tylko uchyliłem metalowe drzwiczki zza nich wypadła na ziemię niewielka koperta. Baekhyun - zawsze lubił wypisywać do mnie choćby króciutkie wiadomości. Ten mały gest wywołał na moich ustach radosny uśmiech, lecz nim zdołałem schylić się, by podnieść niewielką kartkę, moje oczy zostały zakryte małymi dłońmi. Zaśmiałem się delikatnie, czując smukłe palce niskiego Koreańczyka, którymi nieudolnie przykrywał moją twarz. Nie był na tyle wysoki, by bez problemu dosięgać mojej głowy. Uważałem to za niezmiernie słodkie i rozkoszne.
- Zgadnij kto to! - Radosny głos rozbrzmiał na niemal pustych korytarzach, a ja odczułem oddech starszego na swojej skórze. Jego ciepło niemal mnie dotykało, ja wiedziałem, że jest szczęśliwy. Nie zdawałem sobie wtedy do końca sprawy z jego uczuć, lecz z czasem mogłem śmiało stwierdzić, że nie mogliśmy trafić na lepsze osoby.
- Czekałeś aż przyjdę Baekkie? - Szeroki uśmiech i szereg białych zębów przyozdobił moją twarz. - Wiesz dobrze, że ucieszyłbym się nawet, gdybyś się nie skradał.
Nie czekałem nawet na jego reakcję, by obrócić się do niego przodem. Jego twarz była rozpromieniona, jak jaśniejący wschód słońca. Mimo nieprzyjemnej pogody on był moim słońcem, które rozjaśniło ponury dzień. Nie mogłem, ani nawet nie chciałem odwracać od niego wzroku. Ta chwila była wyjątkowa, a jednocześnie taka sama, jak wiele innych. Zapamiętałem każdą z nich.
- Yah! -Baekyun oburzył się, okładając swoją pięścią moje ramię. - Nie zamierzasz spojrzeć nawet na moją kartkę? Starałem się panie Park.
Jego zachowanie po raz kolejny wywołało z mojej strony śmiech. Nie mogłem się oprzeć jego rozkosznemu zachowaniu, które zawsze zmieniało mój nastrój o 180 stopni. Owinąłem mocno swoje ramiona w okół tali chłopaka, by unieść jego drobne ciało do góry. - Ja też mam coś dla ciebie Byun Baekhyunie.
Nie mogłem nawet się obejrzeć, a niższy chłopak, ubrany w szkolny mundurek mocno ściskał w palcach kopertę, którą miałem zamiar mu już wręczyć od dawna. Wymieniliśmy się pewnego rodzaju listami, choć ja już wtedy wiedziałem, że moja wiadomość była dobrym wyborem. Mogłem wtedy ofiarować mu całego siebie.


"Nie mam pojęcia, co zdarzy się jutro, za miesiąc, rok, czy jakąkolwiek ilość czasu. Mimo to wiem w tej chwili, że natknąłem się na wyjątkową osobę w moim życiu, a żaden miniony dzień nie miałby sensu bez ciebie. Mam nadzieję, że dzień, w który spotkaliśmy się po raz pierwszy zapamiętasz do końca życia. Zapamiętasz tak samo, jak ja zapamiętałem ciebie. Kocham cię, twój Chanyeol."

Po moim ciele przeszedł dreszcz, kiedy poczułem znajome ciepło na plecach. Mój wzrok cały czas był utkwiony w znajomym budynku, którego zmiany było widać gołym okiem. Minęło kilka długich lat nim ostatni raz postawiłem stopę na terenie szkoły. Wyniosłem stamtąd swoją miłość, która stała się pewnym sensem mojego istnienia, lecz nie żałowałem niczego. Właśnie dlatego w ułamku sekundy zorientowałem się, czyj to dotyk. Wiedziałem od dawna, że on działał na mnie zupełnie inaczej niż ktokolwiek na świecie. Choć może i miłość bywała złudna, namiętna, pełna pierwszych wspólnych chwil i razów, nie brakowało nam tak czułych wieczorów, jak ten. Liceum miało zaklętą w sobie tą całą magię, ponieważ wtedy właśnie poznawałem każdy aspekt życia Baekhyuna. Już wtedy mogłem dowiedzieć się, jak bardzo Koreańczyk cenił sobie bliskość, czy chociażby jak przypadły mu do gustu zbliżenia. Seks był również czymś, co budowało tą relację, a gorące noce wcale nie straciły na sile, nawet po upływie tak długiego czasu.
Spojrzałem przez ramię, by już chwilę po tym odwrócić swoją sylwetkę w jego stronę. Jasnowłosy wyglądał pięknie tego dnia. Miał lekko zmierzwione kosmyki włosów, zaróżowione policzki od panującego zimowego chłodu, nawet jeśli był ciasno opatulony puchatym szalikiem. Niewielkie dłonie zacisnęły się na materiale mojego płaszczu, a ja automatycznie przysunąłem się do niego, by nasze ciała ogrzewały się nawzajem. Nie musiałem nic mówić, ponieważ widziałem jego zaszklone z wzruszenia tęczówki. Zrozumiałem, że on sam przeżywał wszystkie nasze wspomnienia, bo to właśnie ten dzień był przepełniony refleksjami.
- Chanyeol, jesteś głupi. Jest mi zimno, a ty nadal stoisz na tym pustkowiu. Myślisz, że nikt nie czeka na ciebie w domu? Czekałem z kolacją niczym kochająca żona. - Usłyszałem udawane oburzenie w jego głosie w momencie, w którym na ustach starszego pojawił się sugestywny uśmiech. Nie mogłem się z nim nawet kłócić, kiedy samą sytuację obrócił w delikatny żart. W całej drodze do domu udawał, jakby nic się nie stało, choć wiedziałem, że w duchu jest dumny ze swojego pomysłu.
Ten melancholijny klimat nas nie opuścił, ponieważ gdy tylko drzwi mieszkania stanęły przed nami otworem, moje tęczówki po raz kolejny natrafiły na jasno migoczące świece. Zapach płatków kwiatów nadal unosił się w powietrzu, co wcale nie zabierało świątecznego klimatu. Wystarczyło, że bez żadnych protestów Baekhyun zaprowadził mnie do kuchni, w której tak jak mówił czekała na mnie kolacja. Nie miałem pojęcia, kiedy on to wszystko był w stanie zrobić, lecz uważałem, że w takich niespodziankach był niesamowity. Wigilijna kolacja we dwoje była dla mnie pewnym powrotem do młodości. Zdałem sobie sprawę, że nie mogłem dostać lepszego prezentu, ponieważ nie był nim nikt inny, jak mój ukochany. Byłem wdzięczny, a żadne słowa nie mogły wyrazić moich uczuć. Przypieczętowałem ten wieczór długim i czułym pocałunkiem. Takim, w którym wargi ciasno ocierają się o siebie, lecz przekazują mocne uczucia. On wiedział, że kochałem go nad życie, a drobna pieszczota jedynie miała mu o tym przypominać każdego dnia. Każdego dnia, ponieważ ja nie miałem zamiaru go opuścić do końca swoich dni. Baekhyun również pokazał mi w niemy sposób swoje uczucia, o których powinniśmy sobie przypominać znacznie częściej. Święta były idealnym czasem na wspólne wspomnienia, więc nie mogłem zapragnąć niczego innego, jak ułożenia się ponownie z najbliższą osobą w moim życiu pod ciepłym kocem w akompaniamencie swoich własnych rozgrzanych ciał. Mogłem udowodnić, że on również jest dumny z faktu posiadania mojej osoby tak blisko siebie.

1 komentarz:

  1. Postanowiłam przeczytać tego oneshota, ponieważ stęskniłam się za świętami. To był wolny czas, a tak szybko minął. Koniec mojego marudzenia. Czas kupić się na tym przesłodkim oneshocie. Jestem zauroczona tym wszystkim. Jest taki lekki, słodki i romantyczny. Podobał mi się ten pomysł z liścikami. Tym, że Chanyeol musiał podążać wskazówkami Baekhyuna, żeby do niego dotrzeć. Myślałam, że padnę, gdy Chan zaczął wspominać szkolne lata, gdzie zakochał się w Baekhyunie. Poza tym, jeszcze sama postać Baekhyuna. Taki z niego słodziak! Idealnie komponuje się z moim wyobrażeniem Baekhyuna w opowiadaniach. Podobają mi się też opsiy, które sprawiły, że tekst jest magiczny. Idealny na święta!
    Pozdrawiam! :D
    PS. Ostatnio zajrzałam do oneshota Playboy... ^^ Jest na serio zacne!

    OdpowiedzUsuń