angst, romans, dramat
**
- Dzisiejszy dzień był wspaniały, Chanyeollie.
- Naprawdę? Myślałem, że ci się nie spodoba Baek.
Spojrzeli na siebie, śmiejąc się cicho i wymieniając zaraz po tym zalotnymi uśmiechami. Zawsze byli nierozłączni, nie ważne, co by się działo. Nawet jeśli razem byli już kilku dobrych lat, stawiali w swoim związku powolne kroki. Przełamując co jakiś czas nowy stopień, nie śpieszyli się nigdzie. Sądzili, że w swoim życiu mają na wszystko czas i lepiej zostawić bardziej intymne sprawy na specjalną okazję. Tak właśnie, jeszcze nigdy się nie kochali. Stosunek zawsze przekładany był, czekając na właściwy moment. Na razie nic tak bardzo nie pchnęło pary w stronę seksu, więc żaden z nich tego nie inicjował. Mimo wszystko kochali się niesamowite mocno i byli sobie wierni. Właśnie idąc nocą przez miasto za rękę, czuli się najlepiej. Tworzyło to romantyczną atmosferę.
- Po prostu.. nie sądziłem, że to właśnie dzisiaj poznam bliżej twoich przyjaciół. Wcześniej nawet nie było na to czasu. - Baekhyun zmarszczył zabawnie nos. - Ale muszę przyznać, niektórzy są naprawdę dziwni.
Niższy chłopak miał rację. Nigdy nie było czasu na takie rzeczy, tak samo praktycznie z całą resztą. W tak młodym wieku, ponieważ mieli obydwoje zaledwie po 21 lat, byłi pochłonięci pracą, żeby zarabiać na swoje przytulne i skromne mieszkanie. Razem składali się na rachunki i wspólne wydatki, naprawdę nie zauważając, jak wiele czasu spędzają właśnie po za domem, starając się zarobić. Jednak mimo to byli szczęśliwi.
- Naprawdę dziwni? - Wyższy chłopak zaśmiał się głośno, mierzwiąc swojemu towarzyszowi włosy, jak to miał w zwyczaju. - Który na przykład?
- Um.. Kai? - drobny brunet zawtórował Park Chanyeol'owi cichym śmiechem. - Jest zdecydowanie za głośny, wszędzie go pełno i co najbardziej dostrzegalne jest okropnie zboczony. Lay hyung z kolei wygląda jakby był wiecznie zmęczony. A Sehun? Widziałeś jego twarz? Jest przerażający.. - wzdrygnąwszy się, przytulił się do swojego chłopaka chłonąc całym sobą ciepło, jakie mu dawał.
Chanyeol w oczach Baekhyuna był niesamowity, troskliwy i uczuciowy a zarazem uparty, stanowczy i twardo stąpający po ziemii. Kiedy się poznali, młodszy pamiętał moment gdy na siebie spojrzeli. Bum! Miłość od pierwszego wejrzenia, żaden nie potrafił zapomnieć o tym drugim. Wspomnienie, które trwale wyryło się obu mężczyznom w pamięci.
Chanyeol nie mógł powstrzymać swojego głośnego śmiechu, słuchając o swoich znajomych. Co prawda Baek niewiele się pomylił, bo pierwsze wrażenie chłopaków niewiele różniło się od ich zwykłego zachowania. Z takimi chwilami wyższy stwierdzał, że jego przyjaciele są naprawdę śmieszną paczką ale on przecież był jednym z nich. Właśnie zależało mu, by wszyscy poznali jego chłopaka. Baekhyun był dla niego naprawdę ważny i chciał, żeby jego otoczenie również go polubiło. Wiązali razem odległą przyszłość, nie wyobrażając sobie bez siebie życia. Młodszy o kilka miesięcy chłopak objął starszego rękami, żartując. - Właściwie masz rację, banda dziwaków.
Młodzi mężczyźni zatracając się w swoim wspólnie spędzanym czasie w postaci wieczornego spaceru nie zarejestrowali chwili, kiedy znaleźli się w bardziej odosobnionej alejce. Robiło się chłodniej, dlatego Baek wtulił się mocniej w Yeol'a rozglądając się.
Podmuch jesiennego wiatru zwiastował nieprzyjemnie zimną noc, a fakt, że zrobiło się ciemno powodowało, że niewiele starszy brunet zaniepokoił się.
Gdzieś za nimi zawył przeraźliwie bezdomny kot przewracając przy tym kosz na śmieci. Baekhyun podskoczył przestraszony.
Wyższy otaczając ramionami chłopaka, chciał go obronić, gdy czuł jak lekko drżał. - Nie bój się Baek. Zaraz będziemy w domu.
Chanyeol spoglądał na ciemną ulicę przed sobą, nie zauważając żadnej żywej duszy. Co prawda, mieszkali w dość spokojnej dzielnicy i nawet w dzień kręciło się tu niewiele ludzi. Drogę oświetlała tylko jedna samotna latarnia, lecz młodszy sam nie bał się takich miejsc.
Baekhyun natomiast, mimo, że starał się zachowywać zimną krew tak w tej kwestii był jego przeciwieństwem.
- Chan. - odezwał się stłumionym głosem. - Słyszałeś to?
- Co takiego? - Wzrok Chanyeol'a zatrzymał się na niższym chłopaku. Sam nie wiedział, czy było to spowodowane lekkim przerażeniem Baekhyun'a, ponieważ on nic nie usłyszał. Nie wiedział, czy może zdawało mu się to, ponieważ nie był to pierwszy raz, kiedy wracali tędy nocą. Wyższy pocałował Byuna w czoło i pociągnął go dalej ulicą, chcąc dostać się do ciepłego mieszkania.
Upływające minuty były dla niższego chłopaka wręcz istną katorgą, ponieważ miał przeczucie, cholerne przeczucie, że coś nie gra. Dlatego odwracał się co chwilę do tyłu.
Miał rację. Nie zdawało mu się. Jakiś cień przebiegł za nimi znikając za ścianą budynku.
Park czując, że Baekhyun twardo zatrzymał się, patrząc w jeden punkt, również powiódł za nim wzrokiem. - Co tam jest?
Chanyeol chciał wybudzić z chwilowego transu chłopaka swoim głosem, ponieważ jego zachowanie niepokoiło. Wiedział, że złym pomysłem będzie zostanie tu dłużej. - Mam to sprawdzić?
- Chan.. boję się. - wymamrotał.
Nim młodszy zdążył pomyśleć nad tym, zostawił Baekhyun'a w tym samym miejscu ze słowami "Nie ruszaj się nigdzie". Podążył w zaułek, który wcześniej wydawał się podejrzany, a sam czuł czyiś wzrok na plecach. Wchodząc w kompletny mrok, miał wrażenie jakby ciemność dotykała go kilkunastoma dłońmi. Nie chciał się bać, a po chwili wiedział, że postąpił źle. Popełnił błąd, słysząc krzyk swojego chłopaka, który był zbyt przerażający, by od razu zareagować.
- Chan!
Trzech zakapturzonych mężczyzn rzuciło się na wystraszonego Byun Baekhyuna chwytając go z każdej strony. Bronił się kopiąc nogami, starał się ze wszystkich sił zachować zimną krew. Chciał sprawdzić czy z Chanyeol'em wszystko w porządku. Nie był świadomy czego chcieli ci faceci ; okraść go czy może zrobić krzywdę, ale był pewien, że musi wyjść z tego cało.
Chanyeol chciał znaleźć się przy nim jak najszybciej. Poczuł, jak u progu ktoś mocno łapie go za materiał bluzy. Ten mocno wyszarpał się z uścisku, by wybiec na szeroką ulicę. Widział Baekhyun'a, który jednocześnie był tak blisko i tak daleko. Zbierało mu się na płacz, myśląc, że ktokolwiek chciałby skrzywdzić niższego. Musiał być jednak twardy i uciekając przed jednym zagrożeniem, niebezpieczne zbliżał się do drugiego. Pod wpływem adrenaliny chciał wyswobodzić Baek'a z uścisku trzech mężczyzn, choć szanse na to były wręcz niemożliwe.
- Cholera p-puśćcie! - wycharczał Baekhyun wymierzając kopnięcie jednemu z nich w krocze. Co się dzieje? Dlaczego ci goście nie dawali za wygraną? Chłopak nie mógł pozwolić im na skrzywdzenie osoby, którą tak bardzo kochał a już szczególnie nie z powodu jakichś marnych pieniędzy z portfela. Tak wtedy uważał.
Nie spuszczając wzroku z Park Chanyeol'a wyciągnął w jego stronę dłoń pragnąc go dosięgnąć. Przecież byli nierozłączni.
Wyższy chłopak nie mógł pozwolić, żeby cokolwiek im się stało. Każda sekunda była ważna. Uderzając jednego napastnika w brzuch, słyszał, jak pozostali krzyczą między sobą. - Podjedź samochodem bliżej, musimy ich zabrać.
Musimy ich zabrać. Te słowa wbiły się w podświadomość Chanyeol'a, który pragnął się wyrwać z tego. Sam nie mógł tego uczynić, będąc przy swoim ukochanym cały czas. Był jego oczkiem w głowie nawet w chwili zagrażającej jego życiu. Dotykając ostatni raz dłoni Baekhyun'a, poczuł, jak zostaje usilnie odciągnięty w bok.
Chan! - zawył rozpaczliwie Baek czując jak łzy bezlitośnie pchają mu się do oczu. Był śmiertelnie przerażony sytuacją, która w ogóle nie powinna się nigdy wydarzyć. Nie im. Nie tak spokojnej, nikomu nie wadzącej parze.
Kiedy ich dłonie się rozłączyły z chłopaka uleciały wszelkie nadzieje na to, że będzie dobrze a zaraz po tym zakapturzony mężczyzna z charakterystycznym tatuażem na ramieniu przyłożył szmatkę do jego twarzy. To samo zrobił napastnik trzymający w żelaznym uścisku wyższego Koreańczyka.
Chanyeol nie martwił się tak bardzo o siebie, jak o starszego chłopaka. Nie miał siły wyrwać się z uścisku, czując mocno dociskany materiał do jego ust. Cały czas patrząc na niego zaszklonymi oczami, jego powieki w pewnym momencie niekontrolowanie się zamknęły, a on sam modlił się tylko o to, aby ich nie rozłączyli.
Baekhyun wypuścił z trudem powietrze czując jak wszystko wokół wiruje, moment później zapadając w sen. I nastała cisza.
• • •
Przebłyski. Migoczące światła. Wszystko jak przez mgłę. Baekhyun miał ochotę zwymiotować. Od zawsze czuł nudności przebywając przez dłuższy czas w pojazdach.
Mocno zacisnąwszy powieki uchylił je nie widząc nic poza rozmazanym widokiem za szybą jakiejś furgonetki. Nie mógł się ruszyć, nie był pewien czy to z powodu mocno zaciśniętej liny wokół jego dłoni i stóp czy też tego czym odurzyli go ci faceci.
'Chan' próbował się odezwać, ale suchość w gardle uniemożliwiała mu na jakiekolwiek słowa.
Chanyeol się nie budził. Nie potrafił otworzyć oczu, a duszne powietrze wcale mu w tym nie pomagało. Z całych sił podświadomie chciał odzyskać przytomość. Zagrożenie było tak wyczuwalne, że niemal przybierało swój własny zapach. Warkot silnika nie ustawał, a duszne powietrze nie pomagało w osiągnięciu pewnej świadomości. Wyższy chciał znaleźć się przy Baekhyun'ie, nawet jeśli wiedział, że musi być tu gdzieś niedaleko. Wiedział, że razem przetrwają wszystko.
Nie miał już fizycznej i psychicznej siły, by funkcjonować, a wraz z tym znów stracił przytomość.
Chciał by ich koszmar się już skończył, nie wiedząc, że to dopiero możliwy początek.
• • •
Zimne powietrze. Młodszy chłopak słyszał dźwięk ciężkich otwieranych drzwi. Nic nie widział, ponieważ jego oczy były zakryte. Porywacze, bo tak właśnie Park, to sobie tłumaczył, nic więcej nie powiedzieli. Wyższy stał spokojnie, bojąc się, czy niższy chłopak nadal znajduje się niedaleko. Miał ochotę szarpać się i krzyczeć, jednak przerażały go konsekwencje. W głowie miał tylko swojego chłopaka i nim zdążył się obejrzeć, został brutalnie wrzucony do pomieszczenia. Z głośnym hukiem i bólem uderzył o podłogę. Jego ciało było sparaliżowane, a on sam nie wiedział, jak długo leżał na lodowatej posadzce.
Dużo czasu minęło. Chanyeol mógł w końcu się poruszać. Szybko pobył się materiału z swoich oczu. Po długim braku kontaktu ze światłem, czuł jak okropnie razi jego oczy. Promień światła wpadał przez niewielkie okno, znajdujące się pod sufitem, które mimo tego było przysłonięte kratami. Pomieszczenie było niewielkie i zupełnie puste. Chłopak schował się w kącie, czując chłód. Był ubrany w to samo, co tamtego wieczoru, lecz zrobiło się o wiele zimnej. A może to tylko wina grubych starych ścian? Nie chciał wychodzić, myśląc, że za drzwiami może czekać go tylko coś gorszego. Zardzewiała wielka blacha wcale go nie kusiła. Może tylko pod jednym względem - Chciał odnaleźć Baekhyun'a. Miał nadzieję, że wszystko z nim dobrze, nawet jeśli na to się nie zapowiadało. Drżał na całym ciele, czując doskwierający mu głód. Czy minęło już kilka dni? Nie mógł zorientować się w czasie, ponieważ każda sekunda dłużyła się jakby miała trwać okropną wieczność. Nie wiedział za co spotkał go taki los. Nie zasłużyli przecież na to.
W tym samym czasie drobny brunet znajdował się naprzeciw ukochanego w takiej samej małej klitce. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak więzienie tyle, że bez łóżka a jedynym podobieństwem była charakterystyczna krata zastępująca drzwi. Krata, która choć wydawała się być całkiem solidna i mosiężna tak naprawdę była stara i zardzewiała. Tylko jaki 'więzień' miałby siłę mocować się z tym? Nawet jeśli być może chodziło o ludzkie życie.
Baekhyun cierpiał. Nie dlatego, że prawdopodobnie był ofiarą jakichś niezindyfikowanych prochów czy uprowadzenia a z samego faktu, że został brutalnie rozdzielony z ukochanym mężczyzną. Nie wiedział dlaczego. Nie wiedział gdzie byli. Ile czasu minęło. Co stanie się z nimi później. Gdzie w ogóle znajdował się jego młodszy Koreańczyk.
Leżąc na betonowej, nieprzyjemnie zimnej posadzce Baekhyun poruszył się niespokojnie drżąc z zimna. Już nawet nie myślał o głodzie, po prostu musiał dowiedzieć się gdzie jego ukochany olbrzym. W liceum tak właśnie go nazywali.
Mimo silnych zawrotów głowy podniósł się do pozycji siedzącej starając się wyłapać wzrokiem cokolwiek, cokolwiek co dałoby mu znak, że on w ogóle żyje.
- Chanyeol? - zawołał zachrypniętym głosem zaciskając słabo palce na kratach. W ten sposób się tam doczołgał.
Młodszy nie wiedział, czy może już zwariował i usłyszał swoje imię nawoływane przez tą szczególną osobę. Znał ten głos i mimo wycieńczenia znalazł się szybko przy wyjściu z miejsca, wyglądającego, jak cela. Nie widział nic dalej, była po prostu ciemność. Jednak wyczuwał pewną obecność, ktora utwierdzała go w przekonaniu, że tam nie ma nicości.
- Baek?
Cichy drżący głos, rozchodzący się echem po długich ścianach. - To ty?
Byun walczył z własnymi łzami przygryzając mocno wargi, nie chciał dać im ulecieć. Musiał być silny, dla nich.
- Chan.. jesteś cały? - spytał mrużąc oczy, usiłował dostrzec coś więcej niż tylko zarys sylwetki chłopaka.
Park zbliżył się, jak tylko mógł do krat, słysząc chłopaka bardzo blisko. Nie wierzył temu, ale przynajmniej cieszył się, że Baekhyun żyje. Miał nadzieję, że nic mu się nie stało. - Tak Baekhyun. A co z tobą?
Zapytał z troską w głosie, powoli przyzwyczajając się znów do braku światła.
- W porządku, tylko.. gdzie my jesteśmy? Dlaczego ci faceci nas tu przywieźli? - zająknął się brunet.
Sam Chanyol również miał ochotę płakać. Nie wiedział nic. Nawet szczegółowo się nad tym nie zastanawiał, będąc zbyt pochłonięty przerażeniem. Nie widział sensu w tym wszystkim i nie wiedział dlaczego spotkało ich coś tak okrutnego. Jego własna bezsilność nie dawała spokoju. Park wyciągał rękę za kratę, starając się dosięgnąć tej naprzeciwko siebie, na razie, jak myślał na marne. - Ja... Nie mam pojęcia.
Byun widząc poczynania Chanyeol'a również wystawił dłoń dotykając opuszkami palców tych jego. Pociągnął nosem.
Chanyeol przyglądał się Baekhyunowi z utęsknieniem. Był naprawdę blisko, a jednak bardzo oddalony od niego. Kiedy mógł na niego spojrzeć, ale czy mógł wierzyć samemu sobie skoro nie był namacalny? Cała ta sytuacja źle na niego wpływała. Bał się, że ktokolwiek tu wróci i znów oddzieli go od jego ukochanego.
Nie pomylił się, kiedy niewiele potem, nim dłonie pary zdążyły się złączyć do pomieszczenia wparowało kilku mężczyzn w tych samych, znoszonych ciemnych ubraniach co tamtego wieczoru.
Baek z przerażeniem odsunął się od kraty, gdy dwóch z nich ruszyło w jego kierunku zabierając się za ich otwieranie. Pozostali zrobili to samo z tymi Chanyeol'a.
Młodszy szybko podsunął się pod ścianę, nie chcąc, żeby go stąd zabrali. To miejsce nie było spełnieniem jego marzeń, lecz wcale nie chciał przygotowywać się na coś gorszego. Bardzo się bał i nawet się nie zorientował, kiedy z jego ust padło ciche warknięcie. - Zostawcie nas.
- Chanyeol! - niekontrolowanie zawołał Koreańczyka jak gdyby ten miał zaraz podbiec i wyciągnąć go z tego miejsca. Z daleka od tych ludzi. Wołał go w kółko, kiedy ci chwytając za ręce dygoczącego Baekhyuna zaczęli siłą ciągnąć go ku wyjściu.
Mężczyźni krzyczeli coś między sobą, jednak zarówno Chan jak i Baek niewiele z tego rozumieli ze względu, że porozumiewali się za pomocą chińskiego. Byun szarpał się nawołując Park, który również został siłą wyciągany z pomieszczenia. Wyrywał się mężczyznom, chcąc znaleźć się jak najbliżej starszego. Zdążył podbiec i złapać niższego chłopaka za ramię, na co kilku facetów nie przymknęło oka. Niekontrolowany krzyk. Park poczuł silny ból, rozchodzący się w dole pleców, gdy jeden z napastników skarcił go, uderzając w to miejsce.
Baekhyun otworzył usta, lecz żaden dźwięk nie wyszedł z jego ust, kiedy ponownie została mu przyłożona szmatka do ust.
Nim się obejrzeli zostali zaciągnięci do innego pomieszczenia, które z początku przerażało swoją wielkością, nawet jeśli zapchana ona była ogromną ilością przedmiotów. Przy ścianie były porozkładane wąskie i wysokie lustra, wyglądające jakby miały sięgnąć sufitu. Długi blat zastawiony wszelkimi kosmetykami, których nawet nie dało się zliczyć. Przy tym nasuwało się pytanie - Po co ci to wszystko?
Nie dało się na niczym skupić wzroku, przez sam ogrom przedmiotów, nawet jeśli w pokoju znajdowało się tylko kilka centralnych świateł, skierowanych w konkretne miejsca. To wszystko nie mieściło się w głowie.
Młodych mężczyzn najbardziej przykuł stolik ustawiony na samym środku. Był wyłożony jedzeniem, a oni dopiero teraz zdali sobie sprawę, że głód u nich był silniejszy niż zwykle. Nawet jeżeli były to drobne rzeczy, ochota na nie była niewiarygodnie mocna. Cała sytuacja nie była z pewnością normalna, a samo pomieszczenie niepokoiło.
- Mamy 30 minut na uszykowanie tych gówniarzy.
- Jak przyjedzie Dragon wszystko ma być gotowe.
- Szybciej!
Baekhyun rejestrował jedynie urywki rozmowy, mówili tak szybko, że ledwie wyłapał pojedyncze słowa.
Dragon. Kim on jest?
Potem już była tylko chwila. Tyle wystarczyło trzymającym go mężczyznom by usadzić chłopaka na wielkim, zdobionym typowo w królewskim stylu krześle i wepchnąć kilka winogron do ust. Nie rozumiał dlaczego to się działo. Dlaczego oni go karmili. Przecież potrafił sam zjeść. Baek miał nadzieję, że to tylko wytwór jego wyobraźni, że obudzi się następnego dnia i okaże się, że to tylko sen. Obudzi się w ramionach Park. I wypełni go spokój.
Chanyeol'a wcale nie traktowali lepiej. Przez to, że się rzucał by tylko stanąć murem za jego ukochanym co jakiś czas obrywał tak, że ból rozchodził się po jego ciele. Było źle.
- Kurwa! Oszczędzajcie siły! Muszą być w nienaruszonym stanie!
Byun Baekhyun'a oblał zimny pot.
Minęło kilka chwil, w których zwykłe jedzenie zaczynało być utrapieniem, wciskane na siłę, tak jakby nie wygłodzili ich przez ostatnie dni. Wcale nic nie stawało się jasne z kolejnymi rozmowami porywaczy, a nasuwało jeszcze więcej pytań, jeśli w ogóle znajdywał się czas, by o czymkolwiek pomyśleć. W pewnym momencie poddali się, możliwe, że czekając na odpowiednią chwilę, by nie szarpać się bezsensownie. Bezcelowe działanie.
Nie minęło dużo czasu, aż ciało, tak samo Baekhyun'a, jak Chanyeol'a zostało starannie oczyszczone i natarte kilkakrotnie pachnącymi olejkami. Przy tej czynności Park zapewne zaprotestowałby, nie chcąc, aby ktokolwiek oglądał jego ukochanego, lecz to wszystko było na marne. Albo pozwolą robić to wszystko po dobroci albo będzie bardziej bolało. Sami nie wiedząc, co myśleć o tym, zostali odziani w już konkretne szaty, jendnak bez większego szału. Jak na myśl wyższego chłopaka, miały one za cel kusić. Ale kogo?
Byun został potraktowany mocniejszym podkreśleniem oczu i jego delikatnych rys twarzy, tak by nie straciły one swojego uroku. Włosy dokładnie ułożone, a w odbiciu lustrzanym wyglądał, jak zupełnie inna osoba. Park przez bardziej męskie cechy, nie został mocno umalowany i zakryte zostały tylko jego sińce pod oczami z bezsenności i drobne siniaki, mierzwiąc przy tym jego fryzurę i pozostawiając w nieładzie. Można by pomyśleć, że to wcale nic nieznaczące zmiany ale właściwie do czego to wszystko potrzebne?
Chanyeol co jakiś czas przyglądał się swojemu chłopakowi, sprawdzając, czy wszystko w porządku. Nawet nie mógłby pomyśleć w tak okropnej chwili, że starszy wygląda pięknie w swoim nowym wyglądzie. Ale bardziej przeraziła go myśl, że Baek właśnie takie wrażenie miał sprawiać, tylko nie na nim.
Baekhyun'a przerażała ta niedorzeczna sytuacja. To się nie trzymało sensownej wersji, karmienie i upiększanie - jaki normalny porywacz stosuje takie metody? Do czego to miało służyć?
Chłopak myślał. Myślał co zrobić, żeby jak najszybciej i sprawniej się stąd wydostać razem z ukochanym, obmyślał dokładny plan ucieczki, jednak hałas i zgiełk jaki panował w tym pomieszczeniu skutecznie mu to utrudniał. Czuł się strasznie.
Przenosząc wzrok na Chanyeol'a wyszeptał ciche 'wytrzymamy to wszystko razem'. Miał nadzieję, że młodszy chłopak to usłyszał. Starannie umalowane oczy Byun zaszklliły się niebezpiecznie ; co z kolei nie umknęło uwadze dwóch mężczyzn. Jeden z nich, najbardziej wytatuowany objął zimnymi i szorstkimi dłońmi jego twarz poklepując dość mocno policzki, by choć trochę go ocucić. Baekhyun skrzywił się nieznacznie zaciskając powieki.
- Nie pozwólcie by makijaż tego gnojka się rozmazał!
Chanyeol widząc łzy, które cisnęły się na oczy Byun'a od razu chciał zareagować. Żadne znaki z daleka nie byłyby skuteczne, więc tylko jak miał okazję znaleźć się bliżej chłopaka, dbał o najmniejszy dotyk, szepnięcie mu do ucha choć kilku słów. Było to łatwiejsze, gdy wpakowali ich do mniejszego korytarza i choć nie był on długi, to czasu starczyło na tyle. Młodszy złapał chłopaka delikatnie za rękę, a porywacze nie za bardzo przejmowali się w tej chwili tym co robią, a bardziej jak najlepszym wyglądem. Wszystko było absurdalne, dlaczego to było ich priorytetem?
Wyższy zaczął domyślać się, snuć pewną teorię z tego, bo kto by tak nie zrobił? Mieli wypaść przed kimś, jak najlepiej. To wiedział na pewno, lecz rozwiązań tego mogło być mnóstwo.
Znajdując się w jeszcze większym pomieszczeniu niż wcześniej, a dokładniej w ogromnym hangarze, zrozumieli, że nie byli jedyni. Co prawda wszyscy czekali pewnie tylko na nich, bo przeróżni młodzi mężczyźni, którzy byli na oko w wieku Baekhyun'a i Chanyeol'a, zostali równo porozstawiani obok siebie i tak samo przygotowani. Każdy wyróżniał się ponad przeciętną urodą, co wyraźnie mogli zobaczyć. Czuli na sobie wzrok każdego, ale nie było czasu na zastanowienie się. Szybko ta dwójka została ustawiona, jak reszta. Para spojrzała po sobie, a kluczowym celem Park było nadal dać starszemu do zrozumienia, że jest z nim nieważne, co by się działo. Nie miał czasu na słabość i strach, przed tym co ich spotka. Myślał tylko o ich bezpieczeństwie i jeśli to możliwe, to jak wydostać się z tej pułapki.
I kiedy zamieszanie trwało w najlepsze do pomieszczenia wpadł niski mężczyzna mówiący w bliżej nieokreślonym dialekcie, jednak Baek z mocno bijącym sercem usłyszał parę słów.
- Przygotujcie się, On już tu idzie.
Naprowadzając młodych mężczyzn we właściwe miejsca, niższy Koreańczyk rozejrzał się marszcząc brwi. Rząd chłopaków. Jednakowo umalowanych i ubranych w wyzywające stroje. Posyłając dłuższe spojrzenie swojemu ukochanemu zdobył się na uśmiech wyrażający wsparcie i uczucie, jakim go darzył. Nawet w tak niepewnej dla nich chwili.
Wzrok młodszego był utkwiony w Baek'u przez dłuższą chwilę. Nadal miał nadzieję, że jest to tylko koszmar, ponieważ to wszystko działo się tak szybko. Czasem, gdy długi czas przelatuje w dosłownie kilka sekund lub tak samo się dłuży. W tej sytuacji działo się to różnie, lecz oczywiście na ich niekorzyść. Mimo to stał spokojnie, wstrzymując chwilowo oddech. Jak za machnięciem dłonią wszyscy zamilkli tak samo, gdy z innego korytarza dobiegło rozchodzące się echo. Chanyeol nie mógł zobaczyć mężczyzny, ani nawet jego sylwetki. Nie wiedział, jak się zachować, kiedy zimny pot tworzył się na jego skórze. Czy ktoś skrzywdzi ich jeszcze bardziej albo mniej? Szczególnym było, żeby nie rozdzielili go od osoby, która była dla niego najważniejsza.
Obrót spraw, jaki nastał stał się jeszcze dziwniejszy ; zgromadzeni mężczyźni skłonili się nisko, uprzednio poszturchując 'więźniów' do podążenia w ich ślady. Baekhyun był zdezorientowany, ale nie pytał o nic, po prostu to zrobił błądząc zagubionym wzrokiem po pomieszczeniu.
Przed ich dość nieliczną grupą, jeśli można było to tak nazwać, znalazł się wysoki mężczyzna. Może wyglądało to trochę stereotypowo, jak na wyżej postawionych ludzi, lecz za nim stali mniej rzucający się w oczy faceci, zapewne robiący za obstawę. Nie robiło to większego wrażenia, lecz przeczucie było takie, jakby wszystkie pary oczu obserwowały każdego chłopaka z osobna. Ich szef, o którym wcześniej dało się usłyszeć już kilka razy, był po prostu ubrany w drogi, lecz formalnie wyglądający strój. Za to uwagę przyciągała jego twarz i ufarbowane na ciemny blond włosy zaczesane dokładnie do tyłu. W lekkim półmroku nadal dało się zauważyć świecące kolczyki na jednym z jego uszu. Budził pewien respekt, lecz Koreańczyk nie mógł powiedzieć, że bardzo przerażał swoim wyglądem, zwłaszcza, że nie wydawał się dużo starszy. Zimnym wzrokiem nie patrzył na żadnego konkretnego chłopaka z nich, lecz Chanyeola zakuło coś w środku, gdy przez chwilę przesunął swoim spojrzeniem po jego ukochanym.
Baekhyun zamarł, kiedy jego oczy natrafiły na te, mężczyzny. Lodowate i bezwzględne. Koreańczyka przeszły ciarki.
Mężczyzna podszedł bliżej, przez co serce Byuna, jak i Park prawie wyskoczyło z piersi. Robił zdecydowane ruchy i miał wszystko opanowane. Zapewne to nie pierwszy raz. Wyglądało to prawie, jak selekcja, naturalna (ponieważ zwracano uwagę tylko na ich wygląd i urodę), gdy zaczął przeglądać od samego początku młodych chłopaków. Para Koreańczyków stała na samym końcu, denerwując się , jak nigdy dotąd. Dalej ta sprawa narzucała w głowach pełno pytań. Byli zdezorientowani i przerażeni, nadal skupiając się tylko na tym, by ochronić się nawzajem. Wzrok wysokiego blondyna powiódł w prost na Baekhyuna. Zlustrował go spojrzeniem i wydał polecenie po chińsku, przez co jeden z porywaczy wypchnął go przed szereg. Chanyeol zadrżał, kiedy starszy prawie stracił równowagę, już wcześniej ledwo utrzymując się na nogach. Nie mogli nic zrobić, gdy jasnowłosy mężczyzna podszedł bliżej, łapiąc niższego chłopaka za podbródek i dokładnie obserwując jego twarz. Kilka minut kompletnego milczenia, a na skroniach wyższego Koreańczyka spłynęło kilka kropli zimnego potu. Bał się okropnie, że jego ukochany mógłby być mu odebrany. W środku cały drżał, lecz nie mógł nic zrobić poza obserwacją. Choć najbardziej stresująca dla niego chwila nadeszła, gdy budzący respekt mężczyzna przemówił świetnym koreańskim.
- Zabieram jego. Będzie idealny.
Park nie widział twarzy swojego chłopaka, jedynie uśmiech usatysfakcjonowanego Chińczyka. Spanikował. Nie mógł pozwolić, by ten tak po prostu wyrwał mu go z rąk. Niekontrolowanie i nieumyślnie złapał dłoń niższego, tak jakby to miało go przed wszystkim uchronić. Trzymał go dosłownie kilka sekund. Czuł jego ciepłą skórę pod swoimi palcami. Był to zbyt nagły ruch, ponieważ tak szybko, jak czerpał satysfakcję z dotyku ukochanego, tak szybko jeden z porywaczy usilnie i skutecznie uderzył go w bok. Poczuł rozchodzący się w tym miejscu ból, od razu z cichym krzykiem łapiąc się za to miejsce. Nie mógł opisać, co wtedy czuł, gdy skulił się, lecz nadal obserwował kątem oka mężczyznę, stojącego przed Byunem. Ani drgnął. Napastnicy już mieli w zamiarach zdecydowanie bardziej poturbować Chanyeola, lecz tamten uniósł dłoń w geście zaprzestania. Wyższy chłopak poczuł lekki szok, nadal nie potrafiąc nic wyczytać z jego zimnego spojrzenia. Nie wiedział, czy może nie litował się nad nim. - Wystarczy. Nie psujcie mi już towaru, bo mogę się rozmyślić, co do zapłaty. Chcę tych dwóch.
Kiedy kilku facetów wzięło się za wynoszenie Baekhyun'a i Chanyeol'a z pomieszczenia, nogi mniejszego Koreańczyka odmawiały posłuszeństwa zesztywniał ze strachu tak bardzo, że nawet nie miał siły wyksztusić czegokolwiek, obronić się.
Tylko patrzył, głupi patrzył jak za nim niosą Chan'a a koszula, która znacznie mu się podwinęła odsłaniała fioletowe sińce w okolicy żeber. Uderzyli go, a on nawet go nie obronił. Co z niego za beznadziejny chłopak?
- Chan.. - załkał cicho, kiedy ten ze spuszczoną głową ledwie stawiał kroki. Mógł nie spuszczać z niego wzroku dopóki Baek nie ujrzał światła dziennego a zaraz potem wepchnięto go na tylne siedzenia dość wielkiego samochodu. Nie minęła chwila a obok opadł także Chanyeol.
To oznaczało kolejną podróż. Podróż w inne miejsce. A może raczej zwyczajne wywożenie? Nic bardziej mylnego. Nie wiedzieli jednak, czy może w lepsze lub gorsze. Może nie byli jedynymi w tej sytuacji? Choć to wcale ich nie pocieszało. Warkot silnika samochodu rozpraszał Chanyeola, który był wdzięczny jedynie za to, że oszczedzili kolejnego związywania ich. Co prawda byli to już inni ludzie, lecz to wcale nie było jednoznaczne. Młodzi mężczyźni nie mieli już nawet sił szarpać się. Zdecydowanie byli wycieńczeni i obolali. Nie mogli ufać nikomu, jednak teraz miejsce na tylnych siedzeniach wielkiego samochodu było dla nich zbawieniem. Chwila odpoczynku, a może cisza przed burzą?
Park patrzył poza szybę, która mimo wszystko była tam. Wszystko było przygotowane dla takich samych ludzi, jak oni - porwanych i może... Kupionych? On jednak starał się o tym nie myśleć i wpatrując się w jeden z najpiękniejszych zachodów słońca, trzymał swojego ukochanego za drobną dłoń.
- Chanyeol.. - cichy szept Baek'a zamienił się w równie cichy szloch, kiedy przysuwając się wtulił lekko w bok swojego ukochanego. - Obiecaj mi.. że wyjdziemy z tego żywi, jebal..
Wyższy chłopak objął Koreańczyka w pasie. Był pewny, co do tego, że ochroni życie swojej miłości, nieważne, jak wiele musiałby poświęcić. Kochał go. Naprawdę kochał i nie wyobrażał sobie ich przyszłości nieszczęśliwie. Chcieli razem tak wiele zrobić, a widok niższego obawiającego się o życie, był nie do wytrzymania. Trzymał go blisko siebie, tak jak tylko mógł.
- Baek, nieważne co będzie się tam działo, rozumiesz? Na pewno wyjdziemy z tego razem.
Ciepłe powietrze owiało ucho Byuna, gdy Park chciał mu szepnąć choć kilka słów. Słów, które utrzymają go w nadziei na życie.
• • •
Znajdowali się w ogromnej rezydencji. Barierki i poręcze były oprawione złotem, nawet ramy obrazów, których pojawiło się tam nadzwyczaj wiele.
Dekoracje. Dekoracje, to było to, co znacznie przeważało w wystroju wnętrza. Zapewne taka koncepcja miała pokazywać bogactwo właściciela, być przyjemna dla oka. Jednak dla osób, które pojawiły się tutaj w innych okolicznościach, całe to miejsce było surowe. Dwaj młodzi Koreańczycy dobrze wiedzieli, że wcale nie powinni kojarzyć tak dobrze wygladającego miejsca z czymś przyjemnym. W oczy mogły im wpaść również zupełnie inne kolory, niż wcześniej wspomniany złoty. W korytarzu przewarzały znacznie barwy bieli, jak i bordowych elementów. Ozdobne schody na górę były właśnie wykonane z marmuru oraz pokryte dywanem koloru ciemnoczerwonego. Właśnie one zwracały największą uwagę, jak i myśl tego, co mogło znajdować się na wyższych piętrach. Jednak to nie tam obstawa wysokich mężczyzn prowadziła dwóch przerażonych chłopaków. Ten butenek wydawał się dla nich jakąś abstrakcją, zupełną kpiną, ponieważ to co właśnie im się przydarzało, kłóciło się z tym bogactwem i przepychem. Oni nie pasowali do tego miejsca. Coś się nie zgadzało w tej układance, bo do czego właściwie byli potrzebni tu niewinni obywatele, nikomu niewadzący?
Baekhyun rozglądał się panicznie nie wiedząc dlaczego chciał zapamiętać każdy szczegół rezydencji, może z racji, żeby znać potencjalną drogę ucieczki?
- Idź. - chłopak drgnął, kiedy mocniejsze szturchnięcie sprawiło, że na nowo stawiał kroki przed siebie o trzęsących się kończynach. Zerkając przez ramię jego oczom ukazał się jego ukochany Chanyeol, który ledwo włóczył nogami mając spuszczoną głowę, jakby z trudem idąc. Trzech porywaczy stanowiły dla niego asekurację niezależnie jak mocno go trzymali. Baek nie mógł patrzeć jak jego mężczyzna cierpi.
Szarpnięcie zdecydowanie przywróciło Byun na ziemię, kiedy zaraz po tym wraz z Chanyeol'em zostali wepchnięci do ogromnego gabinetu, zapewne stanowiącego główne miejsce, w którym spędzał czas niejaki Dragon Wu. Jednak to wcale nie to miejsce zaszokowało obu młodych mężczyzn. To co Baekhyun zobaczył wywołało wielki grymas jak i szok na jego twarzy.
Chanyeol podniósł w końcu zamglony wzrok, kiedy sceneria nieco się zmieniła. Nieco mniejsze pomieszczenie i można by rzec, że kolorystyka cały czas została zachowana ta sama, jednak było coś. Coś co kompletnie przyciągało wzrok. I wcale nie było to coś przyjemnego, wydawało się brutalne. Tuż przy wielkim biurku zawalonym papierami siedział chłopak i może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jego szyja była przyozdobiona solidnie wyglądającą obrożą. Obrożą, która przytwierdzona była długim łańcuchem przymocowana do pobliskiej ściany. Na domiar złego młody Azjata był skąpo ubrany, lecz to pozwoliło dokładniej przestudiować jego stan. Nie był wcale zaniedbany, czy wychudzony. Jednym słowem wyglądał dobrze, a właśnie jedynym, co psuło cały ten obrazek, było trzymanie go tutaj przytwierdzonego, jak jakieś zwierzę. Za to wysoki blondyn spostrzegł zaniepokojony wzrok dwóch Koreańczyków, przez co od razu i dosadnie rzucił w ich stronę słowa. - To moja własność, więc radzę, nie zwracajcie na niego uwagi.
Zarówno Baekhyun jak i Chanyeol byli kompletnie wytrąceni z równowagi, to nie wydawało się być normalne, chora gra, w którą oni, niewinni ludzie zostali wciągnięci.
Coś w tym wszystkim nie pasowało, było stanowczo nie tak. Nawet jeśli Wu w jakikolwiek sposób przerażał, budził przeraźliwy respekt, tak teraz nie wyglądał na człowieka, który miał zaraz rzucić im się do gardeł. Ale dlaczego, to pytanie nasuwało się Byun bezustannie, dlaczego w ten sposób potraktował tego młodego chłopaka, który z nieobecnym wyrazem twarzy niemal klęczał przy biurku. To było dla niego nowe, lecz całkiem nieludzkie.
Niewiele starszy Koreańczyk przełknął z trudem ślinę wymieniając przelotne spojrzenie z ukochanym nim jego wzrok na dłużej zatrzymał się na tym biednym młodym mężczyźnie. Zastygł w bezruchu w chwili, kiedy ciemne tęczówki nagle padły wprost na te, jego. Blond włosy chłopak wpatrywał się w niego mocno podkrążonymi oczami, co dosłownie przeraziło Byun Baekhyun'a. Jego spojrzenie jak i postawa nie świadczyła o tym, że był przerażony, że błagał o pomoc czy może pragnął ucieczki, nie, wręcz obaj mężczyźni odnosili wrażenie, że być może on wcale nie był przez wysokiego Chińczyka krzywdzony. Mylne wrażenie, Baekhyun stanowczo odpychał od siebie wszelkie myśli, czuł się zagubiony i zmęczony, chciał wreszcie znaleźć się w przytulnym mieszkaniu, wraz z Chanyeol'em, poczuć bezpieczeństwo i zapomnieć o tym koszmarze. Nie odzywał się, bał się, że odniesie to za sobą jeszcze gorsze skutki, oczywiście, że niesamowicie się bał tego człowieka jak i miejsca, tej chorej sytuacji.
Klęczący chłopak natomiast poruszył się odrobinę i Baek z przerażeniem dostrzegł, że jego nadgarstki były skrępowane. Cofnął się nieomal wpadając na Chan'a, co spowodowało, że dwoch porywaczy stojących w drzwiach wkroczyło do akcji z zamiarem rozdzielenia ich jak i usadzenia na krzesłach. Brutalnie, bez namysłu. Działali szybko.
Młodszy wysoki chłopak nawet nie wiedział, kiedy z brutalnością został pchnięty na siedzenie, które było ustawione tuż na przeciwko biurka. Jak można było twierdzić szef tej całej bandy, wyglądał, jakby dobrze się bawił lub odczuwał z tego satysfakcję. Ale co tych dwóch młodych Koreańczyków mogło o tym wiedzieć?
Nim młody Park zdążył się porządnie namyślić, a jego wzrok wbił się w ciemnego blond mężczyznę, ten przemówił do nich kolejny raz swoim surowym głosem. - Zapewne wiecie, że nie pojawiliście się tu przypadkowo. Wybierając ludzi, stawiamy na dwie różne rzeczy. Wygląd, jak i cechę, która intryguje. Nie ukrywam, że najzwyczajniej od razu patrząc na kogoś, widać "to coś". Niepowtarzalną urodę. Tu zaczyna się to, w jaki sposób ja to wykorzystam.
Chińczyk wskazał na Baekhyun'a, kontynuując swoją wypowiedź. - Dla wyjątkowo delikatnego młodzieńca mamy wysoko postawioną poprzeczkę, jak i wyzywające zadanie. Nie przyjmuję sprzeciwów oraz prób postawienia się. Oczekuję dobrego sprawowania w swojej pracy, z jaką wiąże się wykorzystanie seksualne.
Chanyeol poderwał się z miejsca, by zaraz po tym nadal dwóch napastników usiłowało go przytwierdzić z powrotem do krzesła. Nie potrafił opanować swojego krzyku. - Co to za pieprzona paranoja? Co ma kurwa znaczyć wykorzystanie seksualne?
Z trudem powstrzymał się od ostrzejszych słów, jak i w szybkim tempie jego usta zostały zakryte dość masywną dłonią. Miał ochotę wybuchnąć. Co się w tym miejscu wyprawiało?
- Czego nie rozumiesz w mojej wypowiedzi? Słowo dziwka nie powinno być tobie obce.
Oczy Baekhyun'a zwiększyły się a strach, jaki obezwładnił jego ciało stało się zbyt oczywiste i namacalne. Wykorzystanie seksualne. Dziwka. On miał właśnie stać się męską prostytutką, bo ten nieobliczalny mężczyzna tego chciał.
Szybko przeniósł wzrok na Chanyeol'a szepcząc niemal boleśnie, boleśnie wbijając się w świadomość ukochanego. - Ja nie chcę Yeollie, ja.. nie chcę, boję się..
Blondwłosy chłopak skuty obrożą zadrżał wpatrując się swoimi podkrążonymi oczami w skuloną, mizernie wyglądającą postać młodzieńca. Współczuł mu, oczywiście, że współczuł w końcu nie był z kamienia, odkąd tylko pamiętał był wrażliwy na krzywdę innych. Mimo to w pewnym stopniu był związany z właścicielem, nie miał prawa opuszczać tego budynku. Patrząc tak na niego w milczeniu uznał, że ten cały Baekhyun (obiło mu się o uszy jego imię) był na swój sposób wyjątkowy, potrafiący roztopić ludzkie serce, był doskonały i rozkoszny, rozumiał, dlaczego Kris wybrał właśnie jego. Jednak co takiego widział w wyższym Koreańczyku?
Podnosząc nieśmiało wzrok na Wu, odezwał się. - Panie, ten chłopiec jest niedoświadczony, zlituj się nad nim choć w minimalnym stopniu. Dostrzegnij korzyści, Panie.
- Korzyści? To w co właśnie chcę go wepchnąć, to właśnie najlepsza korzyść. - Wu momentalnie odpowiedział, przesuwając palcami po blond włosach drugiego chińczyka, który niemalże klęczał u jego stup. Tak właściwie ciemny blondyn nie wiedział, co znaczy litość. Robił, co chciał i nie brał innych opcji pod uwagę. Taki już był i nie potrafił się ugiąć przed nikim, a przynajmniej sam tak uważał. - Prędzej, czy później ten chłopak i tak zostanie rzucony na głęboką wodę, więc co zmieni, czy nastąpi to wcześniej, czy później?
Z każdym kolejnym słowem Park myślał, że coś rozerwie go od środka, ponieważ ten nie mógł rzucić się na mężczyznę. Czuł nieubłaganie, że jego ukochany był zagrożony tym wszystkim, a gdyby jeszcze tego było mało znał jego niewinność. Strzegł starszego od siebie zawsze, jak tylko mógł. Nie śpieszyli się nigdy nigdzie i nawet nie doszło do ich wymarzonego pierwszego razu, a to wszystko nad czym Chanyeol czuwał miało zostać przekreślone raz na zawsze w tym jednym dniu. Te myśli nie mieściły mu się w głowie.
Blondyn otworzył usta niemal ledwie dosłyszalnie zamruczał, jak gdyby dotyk tego odrażającego zdaniem Chanyeol'a jak i Baekhyun'a mężczyzny był dla niego przyjemny i kojący. Podobało mu się, wyraźnie nie traktował go źle, ta relacja nie należała do wytłumaczalnych. Baek odwrócił wzrok nie mogąc na to patrzeć, dygotał nie będąc pewnym czy z zimna czy strachu, może jedno i drugie powodowały drgawki na jego ciele. Nie mógł płakać, obiecał sobie, że będzie silny, że nie okaże słabości. Jakże mizernie musiał wyglądać nie potrafiąc nawet stanąć murem za swoim niewiele młodszym chłopakiem? Czuł się podle.
Odważając się zabrać głos syknął przez lekko zaciśnięte zęby.
- Kimkolwiek jesteś, masz natychmiast wypuścić mnie i Chanyeol'a rozumiesz? - mało brakowało a podniósł by się z krzesła przybierając na twarz pozornie opanowanie i stanowczość. Zarówno Kris jak i klęczący chłopak otworzyli nieco usta, przy czym pierwszy nie pokazywał po sobie żadnej emocji, doskonała maska.
- On się boi Panie. - szepnął na tyle, by tylko wysoki Chińczyk mógł wyłapać jego słowa, natomiast Byun aż trząsł się pod wpływem emocji kumulujących się w nim. Nie wiedział co go czeka, czy może zlituje się nad nim jak prosił ten chłopak czy z kolei wrzuci go na głęboką wodę i utkwi na zawsze w tym przeklętym miejscu tylko czekając na najgorsze. Niepewność bezustannie dręczyła. Wiedział tylko, że skuty blondyn kaleczył koreański, wymawiał poszczególne słowa mniej wyraźnie, może dlatego, że również był Chińczykiem.
Wyższy chińczyk zwrócił się do klęczącego chłopaka, zakrywając mu usta dłonią. - Zrozumiałem, Tao.
Chwilę po tym wstał, by zbliżyć się do Byun'a z cieniem uśmiechu na jego twarzy. Nie czekał, by stanąć na przeciwko niego, widząc jego przenikliwy strach. - Masz tupet odzywając się tak do mnie. Oszczędzę twoją piękną buźkę, tylko dlatego, że jeszcze mi się przyda. Ale jeśli chcesz ujść z życiem, jak i twój ukochany, to musisz się dobrze sprawować, a i to jest tutaj nagradzane.
Park przez cały czas starał się wyszarpać z uścisku mężczyzn, kiedy miał ochotę udusić szefa całej tej bandy. Czuł złość, po całym jego monologu, jak i stanie, do którego doprowadził Baehyun'a. Cały czas powtarzał sobie w głowie, że musi za wszelką cenę go obronić. W końcu był dla niego wszystkim.
A, zapomniałbym o tobie. - Ciemny blondyn tym razem zerknął wprost na Chanyeol'a. - Jeśli to uspokoi pana Baehyun'a ty dostaniesz pracę z większą ulgą, lecz wiele rzeczy będzie leżeć w twoich rękach. Brakuje mi kogoś na takim stanowisku. Będziesz musiał przyjmować naszych gości, zabawiać ich na krótki czas oczekiwania, służyć im pomocą, jak i doradzaniem. Wasz czas pracy początkowo wynosi siedem godzin, a reszta dnia należy do waszej dyspozycji, oczywiście pod ścisłą obserwacją.
- Jaki potwór traktuje ludzi w ten sposób? - Wyższy chłopak odezwał się w końcu zachrypniętym głosem, jedynie posyłając długie spojrzenie swojemu ukochanemu. Czuł ogromny niepokój, jak i uporczywą bezradność. Brakowało mu tych beztroskich chwil wraz z starszym Koreańczykiem. Czemu nim się tylko spostrzegł zabrakło mu tego wszystkiego? Te słowa wywołały jedynie lekki arogancki uśmiech na ustach Chińczyka w ciemnych blond włosach.
I w tym czasie, kiedy Baek słuchał tych wszyskich odrażających słów niejakiego Krisa, musiał przyznać się sam przed sobą, że jest już przegrany. Że on i Chan nie mają szans stąd uciec, że muszą dobrowolnie poddać się żądaniom tego mężczyzny. A co jeśli ta 'praca' wymagała czegoś więcej? Coś, przy czym Byun nie podoła tak łatwo? Mógł jedynie w duchu cieszyć się, że potraktował Chan'a o wiele łagodniej, nawet jeśli złość podsycała się w chłopaku na myśl, że jego olbrzym miałby interesować się innymi, nie nim. Ta świadomość bolała. Tak naprawdę nie był pewien co go czeka mimo uświadomienia przez wysokiego Chińczyka.
Jak się okazało, skrępowany chłopak nazywał się Tao i tak teraz wzrok Baekhyun'a spoczął na nim na dłuższy moment. Jego twarz z całą pewnością wyrażała coś w rodzaju współczucia, beztroskość jak i próbował coś mu przekazać poruszając bezgłośnie wargami. Baekhyun nie rozumiał tych słów, nie potrafił ich wyłapać.
Nie wiedząc, kiedy Kris wskazał coś ruchem brody co trzech porywaczy wykonało natychmiast chwytając za nadgarstki obu wystraszonych Koreańczyków. Tao patrzył jak wynoszą ich z gabinetu odczuwając za nim chłód i pustkę. To było dziwne, tak uznał, jedną z opcji dla których Kris chciał zaryzykować biorąc pod skrzydła tych obu było zdaniem blondyna coś na rzeczy. Cel jak i korzyści za każdym razem kusiły go, Tao wiedział.
Milczał, bo znajdując się w tej rezydencji tyle czasu doskonale był uświadomiony, kiedy może się odezwać a w których momentach najlepiej milczeć i jak to kiedyś określił Wu 'ładnie wyglądać'. Może właśnie dlatego przeciągnął się jak kot, lekko trącając policzkiem szorstką, dużą dłoń mężczyzny. Domagał się o uwagę, uwielbiał, kiedy ten mu ją okazywał i poświęcał tak długo aż obaj byli zadowoleni. Nawet jeśli miało chodzić głównie o zadowolenie Pana.
Wyższemu Chińczykowi nie schodził delikatny arogancki uśmiech z ust, kiedy w końcu przeniósł wzrok na Tao, który opierał się o udo mężczyzny. Podniósł swoja dłoń, by przeczesać jego jasne włosy, a kiedy jego palce dotknęły karku chłopaka, ten zaczął bawić się wystającymi ćwiekami z jego obroży. Był jego własnością, jak sam twierdził już na zawsze. Miał zamiaru go wypuścić, tak teraz wyciągał z młodszego mruczenie, drapiąc paznokciami jego plecy. - Tao, nie możesz dawać się zwieść słabości innych ludzi. Jeszcze nie wiemy, do czego się nam przydadzą.
. . .
Męczące dni przysporzyły Chanyeol'owi jak i Baekhyun'owi mnóstwo stresu, strachu jak i nieoczekiwanego zwrotu akcji i mimo myśli, które wręcz krzyczały 'uciekaj' obijając się echem w ich głowach para Koreańczyków była zbyt wykończona, by móc z determinacją sprostać pragnieniu ucieczki z tego miejsca.
Młodzi mężczyźni zostali zaciągnięci do przydzielonych im miejsc i ich koszmar zaczął się na dobre, kiedy znajdując się na parterze dwóch porywaczy przekrzykiwało się między sobą aż w końcu siłą zaciągnęli Chan'a w kierunku pokoi dla, z tego co wyłapał Park 'hostów', natomiast Baekhyun miał znaleźć się w sypialni na pierwszym piętrze.
Wyższy chłopak w tamtym momencie nie chciał puszczać starszego, ponieważ wiedział, że w najbliższym czasie ich sytuacja nie powinna się poprawić. Mimo, że chciał dla nich, jak najlepiej nadal nie przyszło mu łatwo puszczenie dłoni Byun'a. Zauważył w oczach bruneta cierpienie, kiedy zostawali rozdzieleni.
- Przetrwaj wszystko dla mnie, Baek. Obiecuję, że zobaczymy się niedługo. - Słowa Park'a miały być pewną motywacją dla drugiego Koreańczyka. Motywacją do tego, by ten pamiętał o nim i nie poddawał się nieważne co. Jego obawą było to, że trudnością będzie jakikolwiek kontakt. Życie tak blisko siebie, a jednak tak daleko.
Chan odwracał cały czas głowę, kiedy w końcu został zmuszony do ruszenia się z miejca. Śledził wzrokiem Baekhyun'a, aż w końcu jeden z mężczyzn nie szarpnął nim, nie wytrzymując. Oczywiście, wysoki chłopak musiał wyrwać się z silnego uścisku. - Potrafię sam iść.
Ciche warknięcie buntu wydarło się z jego ust, kiedy w końcu jego ukochany zniknął z pola widzenia, a ten z bólem musiał udać się tam, gdzie właśnie go prowadził jeden z porywaczy. Cały czas miał nadzieję na ciche wybawienie z tego koszmaru. To wyszystko dlatego, ponieważ chciał, by jego chłopak w końcu był bezpieczny.
- Chan.. - zdołał wyszeptać Baekhyun w momencie, kiedy został wepchnięty brutalnie do niewielkiej sypialni, w której panowała niesamowita ciemność. Lądując na podłodze, Baek odwrócił głowę a porywacze zamknęli za nim drzwi. Z cichym przełknięciem śliny usłyszał przekręcenie klucza w zamku co ani trochę nie uspokoiło Koreańczyka. Jedynie słowa ukochanego w minimalnym stopniu podniosły go na duchu.
Rozglądając się z przestrachem w oczach brunet mógł dostrzec jedynie ogromną toaletkę z ogromem kosmetyków do pielęgnacji, którą przysłoniła delikatna tkanina mająca służyć za zasłonę. W centrum natomiast znajdowało się dużych rozmiarów łóżko z baldachimem, Baek stwierdziłby nawet, że było bogato przyozdobione a baldachim prezentował się znakomicie. Oczywiście obok toaletki była również wykonana z jasnego drewna szafa przyciągająca uwagę Koreańczyka. Pociągając nosem zbliżył się tam otwierając ją i jego oczom ukazała się masa szat, nie nagannych tkanin mających kusić. Dla Byun wydawało się to wszystko stokroć bardziej nienormalne.
Z otwartymi ustami, palce Baekhyun'a dotykały poszczególnych tkanin aż nie zatrzymał się na jednej z nich.
- Piękna, prawda? - serce Byun niemal wyskoczyło z piersi a oddech został wstrzymany wraz z gwałtownym podskokiem strachu. Zimny pot zrosił kark bruneta, kiedy okazało się, że w drzwiach stoi Tao, ubrany jedynie w przewiewną szmatę, niemalże odsłaniającą wszystko. Zażenowany chłopak odwrócił wzrok od mężczyzny skłaniając się do ponownego spojrzenia na tkaninę, na której zaciskał palce. Chińczyk nie zraził się, wręcz przeciwnie śmiało zrobił parę kroków w stronę przestraszonego Koreańczyka aż nie znalazł się obok niego. - To należało do mnie. Wu postarał się, by ta wspaniała tkanina znalazła się w twojej szafie, teraz należy do ciebie.
Baekhyun przełknął ślinę zdobywając się na ciche pytania, których odpowiedzi się lękał. Nie był pewien czy chce znać prawdę, prawdę na temat tej całej paranoi.
- Do czego służą mi te ubrania? Mają mi zastępować codzienną odzież? O co tu chodzi..
- Nie, Baekhyun mają za zadanie kusić. - Tao westchnął lekko, nim opadł na łóżko mierząc go przyjaznym spojrzeniem spod wachlarza rzęs. - Klienci bywają wybredni a przeczuwam, że ty naprawdę niczego nie wiesz.
- Nie wiem czego? Że stałem się żywym towarem? Że teraz.. teraz nie będzie czekać mnie i Chanyeol'a lepsze życie? Że od teraz będzie tylko gorzej..? - Baekhyun załamał się osuwając po drzwiczkach od szafy nim jego kruche ciało skuliło się na podłodze a kolana zostały przyciśnięte do drobnego torsu chłopaka. Nadzieje z każdą chwilą zaczęły wygasać jak zapałki.
Tao otworzył usta, pierwszy raz w życiu z trudem powstrzymując się przed ulegnięciem urokowi tego chłopca. Nie był bez serca, ale i jednocześnie posiadał dystans do ludzi, nie darzył zaufaniem nikogo poza swoim panem, który uratował go. Nikomu nigdy nie miał okazji tego opowiedzieć oprócz pewnemu chłopcu, nie pamiętał dokładnie jego imienia, natomiast pamiętał jak na niego mówili. Jemu jedynemu udało się stąd uciec, jednak znając Dragona Wu daleko nie mógł uciec. Tao pamiętał jak wtedy było mu smutno, kiedy dowiedział się, że nie przeżył.
Odganiając swoje rozproszenie Chińczyk zagryzł wargę pokazując skulonemu Koreańczykowi, by ten usiadł obok. Tamten jednak uparcie nie ruszał się z miejsca, wręcz trząsł się a Tao z zaskoczeniem doszedł do wniosku, że on mógł obawiać się jego osoby.
- Słuchaj Baekhyunnie, im mniej będziesz się opierał tym masz większe szanse na przeżycie tego. Może Kris cię ułaskawi i wcześniej wypuści..? - ciemnowłosy pokręcił głową zaczynając nerwową walkę swoimi palcami. Czuł się bezsilny, niewiele mógł. Był tylko prywatną własnością Wu, darzył go szacunkiem czego by nie zrobił. Baekhyun nie był w stanie jeszcze tego zrozumieć.
- Dlaczego właśnie ja? - Byun histerycznie zaciskał blade palce na szacie, którą miał na sobie. - Dlaczego Chanyeol? Jesteśmy niewinnymi ludźmi, żyjemy własnym życiem, nie rozumiem..
- Wu Yi Fan wybiera. - przerwał mu Tao, w minimalnym stopniu broniąc mężczyzny. - Upatrzy sobie szczególną osobę i wprowadza w świat tej rezydencji. Jedni są tu dłużej, inni okazują się być bez wartości a wtedy Wu się ich pozbywa. - Byun zesztywniał na te słowa. - Jesteś wyjątkowy Baekhyun-ah. Dlatego tu jesteś. Jednak za tą wyjątkowość wszyscy z tego piętra płacimy wysoką cenę. Twój Chanyeol.. jego płaca odbywa się bardziej na tle psychicznym, rozumiesz?
Koreańczyk nie oszukiwał siebie, z niemym zainteresowaniem podniósł głowę na dźwięk imienia ukochanego. - C-co to oznacza?
Tao pośpiesznie zbliżył się do niego, kucając przed drobniejszym ciałem. - Mam mało czasu. Wu zaraz zorientuje się, że mnie nie ma. Wymknąłem się. Obiecuję, że jeszcze tu wrócę i dotrzymam ci towarzystwa.
Z ust Baekhyun'a wyrwał się szloch, gdy w bezkresnej chwili ciemnowłosy ścisnął kojąco jego dłoń a następnie opuścił sypialnię pozostawiając pustkę i nicość, myśli kłębiące się, stale szeptane przez młodego mężczyznę imię jego miłości.
Nie wiedział jednak, że to wszystko było początkiem.
Pierwsze akapity były tak przyjemne, a ja nie miałam ochoty rozstawać się z tą miłą atmosferą. Baekhyun i Chanyeol, którzy są najnormalniejsza parą, nie śpieszą się z pierwszym razem, Baek poznaje przyjaciół Chana, wszystko pięknie, ale, ale... Co robi na początku to słowo: angst? Byłam czujna, ponieważ domyśliłam się, że ktoś będzie chciał zepsuć życie tej kochanej dwójce... Tak, wy to zrobiłyście!;-;
OdpowiedzUsuńPorwanie. Rozpaczliwe próby Chanyeola i Baekhyuna, aby być obok siebie. Dobra, w chwili, kiedy porywacze przenieśli chłopaków do sali z kosmetykami itp, trochę zgłupiałam. Też nie ogarniałam co się dzieje, jednak wszystko z czasem... Oczywiście od razu nie polubiłam całego szefa, a nawet czułam to co Chan, kiedy ten facet zwrócił uwagę na Byuna. Ojoj, już wiedziałam, że nie będzie z nimi dobrze, a ich normalne życie odchodzi w zapomnienie ;-;
Ale to nie wszystko. Najbardziej wkurzyłam się w chwili, kiedy Kris powiedział, że Baekhyun będzie jedną z dziwek. Cooooo... dobra, czytałam parę ff o takiej tematyce, wykorzystywanie i te sprawy, ale myśl, że Chanyeol tak chronił swojego ukochanego, że razem czekali na odpowiedni moment, aby przeżyć swój pierwszy raz... Nie, chyba nie macie zamiaru w drugiej części tak skrzywdzić Baeka? Proponuje, aby obudzili się obok siebie w łóżku, a Baekhyun zda sobie sprawę z tego, że to był tylko sen. Dobre, nie? ^^
Tao. Hm. Nie lubię Taoris, nie lubię Tao, więc wcale mi go nie szkoda~ Jak przyszedł do pokoju Baekhyuna, to w myślach krzyczałam: spadaj stąd! Ale poraziły mnie jego ostatnie słowa - praca Yeola na tyle psychicznym... co to oznacza? ;>
Z niecierpliwością czekam na drugą część, no i oczywiście, życzę weny ;* :D
Przechodząc w labiryncie, którym jest Internet, w końcu dotarłam tutaj. Lekko spóźniona, jednak mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. To taki poważny temat, a ja niemalże wybuchłam śmiechem, gdy przeczytałam o Dragon Wu itd. Jestem beznadziejna pod tym względem, ale nie umiem już sobie go wyobrazić jako tego złego. Nieważne. Zostawię tego Dragona Wu i skupię się na całym oneshocie. Zazdroszczę opisów i łatwości w opisywaniu pewnych wydarzeń. Porwanie zostało świetnie opisane. Tak naturalnie, do tego wzbudzało emocje i chęć krzyczenia: uciekaj! W sumie zaczęło się bardzo ładnie. Mam na myśli to, że Baekhyun i Chanyeol wracają sobie do domku. Zakochani, szczęśliwi, tacy niewinni. Potem atakują ich. Tutaj znów wzięło mi się na śmianie, bo jak zaczęli mówić po chińsku, to od razu pomyślałam o chińskiej mafii. Nie wiem, co w tym jest śmiesznego, ale proszę o wybaczenie. Znowu poruszacie bardzo poważny temat. Nawet nie chcę wracać do „Hurt” i tego jak zginął Kyungsoo, jednak tamto i to opowiadanie mają w sobie smutne, choć prawdziwe elementy, gdzie człowiek spotyka na swojej drodze zło w postaci drugiego człowieka. Dragon Wu upatrzył sobie ich i pewnie wkrótce zmieni ich życie w piekło, ponieważ już przedstawił, co będą robić. I jak ja mam przetrwać kolejny rozdział, skoro jestem tak wrażliwa na cudzą krzywdę? Znów przeczytam coś, co mi utkwi mocno w głowie i będę przeżywać… Ktoś tu chyba lubi znęcać się nad moją biedną psychiką. Należy również wspomnieć o Tao. Cholera jasna! Jego opis sprawia, że mam ochotę płakać. Jak można tak traktować drugiego człowieka? Przecież on pewnie ma już pranie mózgu zrobione! To jak on wygląda i jaki jest, jak zwraca się do Krisa, wszystko szokuje i wzbudza współczucie. Ale widać, że chłopak ma serce, które okazuje Baekhyunowi. W końcu nasz Baekkie ma urok. Aż się boję, co tam jest w tej drugiej części! Wkrótce zawitam na Waszego bloga i będę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D