Dziękuję za komentarz od Scarletti. Jesteś wspaniała.
angst, dramat, smut
**
Wysoki blond Chińczyk błądził po swoim gabinecie, co jakiś czas wpatrując się w wielkie okno. Widok za szybą nie urzekał go ani trochę. Kiedyś zażyczył sobie, żeby, to na co na co dzień miał patrzeć miało być interesujące. Nie widział tylko, czy może tamta przestrzeń wyjątkowo mu się znudziła, czy może jego pracownicy źle wykonali swoją robotę. Przestał o tym myśleć, zatrzymując swój wzrok na jednym punkcie. - Nikt nie podołał pod moimi rozkazami naprawdę długo. Tych dwóch nowych Koreańczyków może to zmienić.
Mężczyzna odchrząknął, zaczesując swoje włosy do tyłu.
- Inni padli ze zmęczenia lub najzwyczajniej...byli bezużyteczni, prawda Tao? - Wu nie patrzył na niego, lecz wcale nie potrzebował tego, by wiedzieć, że tamten go słucha i obserwuje. Zawsze to robił. Wykonywał swoje zadania z wielką starannością. A może z czasem wcale to nie były dla niego rozkazy, tylko zwykła przyjemność? Starszy tego nie wiedział, a jedynie nadal traktował go, jak swoją własność. - Wydają się być o wiele bardziej intrygującymi przedmiotami. Mam zamiar ich zupełnie inaczej karać, jak i nagradzać.
Młodszy ani na moment nie przerywał monologu Chińczyka. Wyższy nie musiał słyszeć żadnego potwierdzenia na to, że tamten wsłuchiwał się w jego głos. To było jego zadanie. Jedno z wielu zadań. - Oczywiście stopniowe karanie zostaje. Chłosty, kilkudniowe wygłodzenie, a przy ostateczności oczywiście coś, przy czym łamią się wszyscy. Izolatka. Mam nadzieję, że nie będę musiał posuwać się do najgorszego. Z drugiej strony nagroda może być o wiele bardziej interesująca. Jeśli wykonaliby całą swoją robotę, jestem skłonny po pewnym czasie puścić ich wolno. Nim to nastąpi mogę jedynie wydać im pozwolenie na widywanie się po wypełnieniu wszystkich zleceń. Co o tym myślisz?
Wu odwrócił się, w kilku znaczących krokach znajdując się przy chłopaku. Zmroził jego ciało chłodnym spojrzeniem, łapiąc za jego podbródek. Przez jego usta przebiegł cień aroganckiego uśmiechu. Kolejny nagły ruch. - Wiem, że byłeś tej nocy w sypialni Baekhyun'a.
Tao wstrzymał oddech w momencie, kiedy jego mały postępek wyszedł na jaw. Mimo, że istniało duże prawdopodobieństwo, że Wu się o tym dowie, tak Chińczyk bił się po głowie zastanawiając nad tym, w jaki sposób mógł się dowiedzieć. Wysłał kogoś za nim? A może sam zauważył jego dłuższą nieobecność? Zitao wiedział, że jeśli natychmiast się nie wytłumaczy, skończy się to dla niego naprawdę nie ciekawie. Zawsze był posłuszny, jedynie na początku nie potrafił się dostosować do wygórowanych potrzeb Pana.
- Mogę to wyjaśnić.. - szepnął cicho, podnosząc powoli wzrok na starszego mężczyznę.
Wysoki ciemny blondyn patrzył w świecące tęczówki drugiego Chińczyka. Ścisnął mocniej jego podbródek, przyciągając go bliżej. Nie mógł pozwolić, by ten zaczął na za wiele sobie pozwalać. Zawsze trzymał go pod swoimi rozkazami, mimo, że pod pewnymi względami miał o wiele więcej ugody. W końcu nie bez przyczyny trwał przy jego boku praktycznie od samego początku. Już kiedy tyko go zobaczył nie przydzielił młodszego do żadnej innej pracy. Czekał, czekał długi czas nim sam doprowadzi się do idealnego stanu. Wtedy wiedział. Wiedział, że ten chłopak będzie podlegał jedynie jemu. Tak pozostało aż do teraz. - Wiesz dobrze, że nie przymknę na to oka, Tao.
- Ten chłopiec.. - zaczął cicho ciemnowłosy patrząc z pewnego rodzaju odwagą w oczy Chińczyka. - On jest przerażony. Jak każdy kto tu trafia. Obaj dobrze wiemy Panie, że Baekhyun jest wyjątkowy. Mimo początków, przez które musi przejść chciałem wesprzeć go w choć minimalnym stopniu. Nie jest świadomy co go czeka, dlatego.. obawiam się, że jego kruche ciało tego nie wytrzyma.
Odwrócił wzrok mając w głowie obraz skulonego chłopaka. To bolało. Niezależnie jak okrutna prawda przeważała szale i że spod skrzydeł Krisa Wu nie dało się tak zwyczajnie uciec tak Zitao modlił się, by ten cały Baekhyun wytrzymał najgorsze. Nie chciał dla niego krzywdy a już na pewno nie chciał patrzeć jak ten cierpi. Dlatego postanowił co noc go wspierać.
Wyciągając dłoń w kierunku mężczyzny, delikatnie przesunął palcami wzdłuż wyraźnie zarysowanej szczęki, nim w odpowiedzi usłyszał zduszone westchnięcie. Fascynował go, Tao fascynował bezwzględny Kris.
Wu wysłuchał młodszego chłopaka. Zacisnął usta, czując dłoń Chińczyka na swojej szorstkiej skórze. Nie wiedział co właściwie wymyślił sobie ten blondyn, lecz wiedział, że mu nic nie umknie.
- Mam mu pójść na ugodę, tylko dlatego, że jest inny niż reszta?
Mimo czułego dotyku ZiTao, wyższy przybrał surowy ton. Nie było u niego nic za darmo, nieważne, jak przekonujący byłby drugi Chińczyk. - Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, mogę go z początku delikatniej potraktować. Jest jeden warunek. Ty musisz za to zapłacić.
Baekhyun nie potrafił zasnąć. Czuł się fatalnie, głód doskwierał mu w asyście znudzenia, patrzenie w nieco popękany sufit nie sprawiało mu przyjemności tak więc w ostateczności podniósł się z łóżka zastanawiając się jak mógłby pozbyć się nudy. Sytuacji chłopaka wcale nie poprawiał fakt, że jego ukochanego Chanyeol'a nie było obok. Zapewne był już wieczór, o tej porze zawsze jedli kolacje i kładli się spleceni ciasno ze sobą. Wspomnienia wywołujące uśmiech, chwila zapomnienia o okrutnych realiach.
Zasmucony Baekhyun zbliżył się do drzwi w osłupieniu orientując się, że tego wieczoru drzwi wcale nie były zamknięte na klucz. Szansa, którą musiał wykorzystać choćby nie wiem co, w końcu żałowałby gdyby nie postarał się zobaczyć ukochanego Koreańczyka.
Przygryzając wargę nacisnął klamkę najciszej jak się dało, po czym wyszedł z sypialni poprawiając swoją satynową szatę. Z obrzydzeniem patrzył na swoje odbicie wiedząc, że oni chcieli zrobić z niego zwyczajną męską prostytutkę, że miał za cel kusić obcych mężczyzn a nie jego własnego chłopaka. Kiedy tylko to sobie uświadamiał, Byun był wściekły, bowiem nigdy nie pozwoliłby nikomu innemu go tknąć. Nigdy nie uprawiał seksu, pozostawił to na wyjątkową okazję, pragnął to zrobić z Chanyeol'em, ale teraz został postawiony w sytuacji bez racjonalnego wyjścia. Dragon Wu wyraźnie przekazał Koreańczykom na czym będzie polegać ich obecność w tej rezydencji, Baek tak bardzo brzydził się tym wszystkim.
Po tym jak bezkarnie przemknął korytarzem jego bose stopy stąpały po wyłożonym na bogato panelach, zdobiących podłogę a palce w niepokoju lekko zaciskały się na delikatnym materiale przysłaniającym jego nagie ramiona. Co jakiś czas natknął się na ochronę, jednak sprytnie przemierzał rezydencję, żeby nikt go nie zauważył nie wiedząc nawet dokąd idzie. Był pewien tylko, że chce znaleźć Chanyeol'a, natomiast strach jak gdyby na moment zanikał.
- Chan? - szepnął uchylając drzwi, które znajdowały się na końcu korytarza, w odosobnieniu, lecz najbardziej przykuwające wzrok. Widok jaki tam jednak zastał przerósł jego najśmielsze oczekiwania.
Wzrok niskiego chłopaka natrafił na dwie postacie. Nie było wątpliwości, że byli to Chińczycy, których już spotkał wcześniej. Jednak nie było na tyle, ponieważ Tao klęczał praktycznie całkowicie związany grubym sznurem w swoich przewiewnych szatach, jak i nadal widniejącą obrożą i łańcuchem na szyi. Pot ściekał po jego nagiej szyi, gdy zaś Wu nawet nie całkowicie rozebrany, jakby zrzucał swoje ciuchy w pośpiechu, szarpał mocno za jego biodra. Starszy mężczyzna wbijał swoją męskość w wejście zniewolonego chłopaka, robił to w taki sposób, że Koreańczykowi nawet taka wizja nigdy nie przeszłaby przez myśl. Baekhyun mógłby powiedzieć, że najzwyczajniej uprawiali seks, lecz te realia były zupełnie inne. Ciemny blondyn pieprzył go z największą brutalnością. Pod wpływem tak nachalnych i pośpiesznych pchnięć całe wielkie łóżko trzęsło się, a Byun'a wyrywały z osłupienia jedynie głośne jęki ZiTao. Chińczyk uderzał pejczem w pośladki chłopaka, kiedy ten choć na chwilę przestawał być głośno. Może i nie mógł przyjrzeć się dokładnie ich ciałom, twarzą, czy młodszemu może było przyjemnie, w jakich okolicznościach to się działo, ale i tak widział stanowczo za wiele. Nie mógł również sobie wyobrazić, że mogliby robić to w ten sposób każdego wieczoru.
Baekhyun poczuł jak mimowolnie się rumieni a wcale tego nie chciał, ba, w tej chwili pragnął jedynie znaleźć swojego ukochanego Koreańczyka. Wymykając się z pomieszczenia, do którego niezamierzenie wparował szybko dotarł do głównych schodów przy których na parterze stało dwóch mężczyzn. Przemknięcie się tam nie stanowiło problemu może dlatego, że nagle ci usłyszeli nawoływania i pośpiesznie ulotnili się ze swojego stanowiska. Baek westchnął i szybko zbiegł na dół by znaleźć się w korytarzu dla 'hostów' jak wyczytał z tabliczki. Mija chwila, Byun odlicza do trzech i wchodzi do przypadkowej sypialni rozglądając się.
- Chan..?
Chanyeol, który już od dłuższego czasu nie został pokierowany, co ma robić, najzwyczajniej leżał na łóżku i rozmyślał. Nie mógł za nic zasnąć. Nie, kiedy nie było przy nim jego ukochanego. Tak teraz nie mógł uwierzyć w cichy szept, który z całą pewnością należał do Byun Baekhyun'a. Wyższy chłopak podniósł się do siadu, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Z korytarza padało delikatne światło, a ten mógł przysiąc, że zauważył niewielką postać, przemykającą obok jego wejścia. Zdobył się na podejście bliżej, jak i cichy, pełen nadziei szept. - Baek, to ty?
Koreańczyk poczuł zalewające jego ciało ulgę, ulgę jak i szczęście, w końcu udało mu się odnaleźć ukochanego mężczyznę. Z zaszklonymi oczami wpatrywał się w Chanyeol'a nim rzucił się w jego ramiona, pociągając przy tym nosem. Czuł jak jego ręce ciasno owijają się wokół drobnej talii a potem gorący podmuch na swojej szyi. Uwielbiał dotyk Park, tylko jego dotyk w ten szczególny sposób akceptował. - Bałem się o ciebie Yeollie, czy.. wszystko w porządku?
Park mocniej zacisnął dłonie na starszym od niego Koreańczyku. Czuł ulgę. Ulgę, bo jego chłopak był przy nim cały i zdrowy. Martwił się o niego i nie przestawał myśleć, a w chwili, gdy w końcu znów miał możliwość trzymania go blisko siebie, to ogarniało go jedynie szczęście. Na ten moment mógł zapomnieć o całej sytuacji i gnębiących ich problemach. - Daję sobie radę dla ciebie, skarbie.
Cichy szept wyższego ogarnął pomieszczenie, by zaraz po tym Chanyeol przycisnął drobne ciało mocniej do swojego torsu. - Bardziej mnie interesuje co z tobą.
Uśmiech przyozdobił blade policzki Byun Baekhyun'a. Jego słowa skutecznie zmotywowały go by dalej walczyć. - Ja też.. walczę dla nas. - odparł, przykładając policzek do silnej piersi Park. Pragnął wolności dla nich, tak bardzo. Łzy nieprzyjemnie szczypały kąciki jego oczu.
Chan zastygł na chwilę, przenosząc uważniejszy wzrok na sylwetkę młodszego. Odsunął go nagle na delikatną odległość, by zlustrować go wzrokiem. Mógłby przysiąc, że czuł się zszokowany na taki wygląd swojego ukochanego. Nigdy nie widział go, tak ubranego. Był jednocześnie poirytowany, że wszyscy mogli go takiego zobaczyć, jak i zachwycony taką innością. Nie ukrywał, że w końcu pragnął tego Koreańczyka, nawet jeśli z intymnymi rzeczami się nie śpieszyli.
- Wyglądasz...cudownie. - Park poczuł, jak braknie mu w tym momencie słów. Jedyne co zrobił to skuteczne otarcie kciukami zalążków łez z kącików oczu Baekhyun'a.
Niższy otworzył lekko usta wpatrując się w czekoladowe tęczówki ukochanego. Odczuł radość i fascynację, nawet jeśli jego wygląd, zupełnie odmienny ubiór miał wzniecić pożądanie u kogoś innego, innych obleśnych ludzi, jego Chanyeol zachwycał się nim. Rumieniec wkradł się na policzki chłopaka sprawiając wrażenie, jak gdyby jego twarz rozświetliła się w mgnieniu oka.
W momencie jego usta przywarły do tych, kochanka w czułym, ale i tęsknym pocałunku. Dłonie Baekhyun'a ulokowały się na barkach młodego mężczyzny a wargi nieco nachalniej muskały wargi niewiele młodszego Koreańczyka aż sam zdziwił się swoim poczynaniem.
Wyższy nadal czuł zaskoczenie, już nie jedynie wyglądem drugiego, jak i teraz jego odważnym ruchem. Jednak już sekundę po tym sam oddawał każdą pieszczotę, z chwilą przejmując nad wszystkim kontrolę. Jego silne dłonie wędrowały po biodrach skąpo ubranego chłopaka, kiedy tamten chłonął jego każdy dotyk. Niesamowitym uczuciem było móc znów się zobaczyć, dotknąć. Park czuł się uszczęśliwiony w pewien sposób i może jego uczucie trwałoby dłużej, gdyby zaraz po tym nie usłyszał trzasku drzwi. Nie zdołał nawet zauważyć, kiedy dwoje silnych mężczyzn odciągnęło stanowczo jego ukochanego. Chanyeol mógł protestować, mógł krzyczeć, buntować się, lecz to by nic nie dało. Nie był wystarczająco silny, a to go bolało, ponieważ zawsze chciał czuwać nad Baekhyun'em. Widział jedynie żal w oczach ukochanego, gdy ponownie zostali rozdzieleni. Nie mogli długo wytrzymać bez siebie.
Zaraz po tym pusty wzrok wyższego chłopaka natrafił na postać, opierającą się o framugę drzwi. Wyglądał, jakby widok cierpiących ludzi, sprawiał mu przyjemność. Wu miał skrzyżowane ręce na torsie, a jego kpiący wzrok przysłaniała przydługa grzywka, jednak nic nie ukryło jego kpiącego uśmiechu na ustach. Mężczyzna miał na sobie zarzuconą wymiętą, z niedokładnie pozapinanymi guzikami koszulę, której materiał odsłaniał kawałek torsu, jak i znaczną część szyi. Na tej skórze widniały jeszcze pojedyncze kropelki potu, jakby przybył tu, przerywając coś ważnego. - Rozdzielcie ich natychmiast.
Warknął cicho do dwóch napastników, wyraźnie poirytowany. Jednak zaraz po tym zwrócił się do samego Byun, który został w dalszym ciągu skutecznie przytrzymany. - To nie twoje pierwsze wykroczenie, a to dopiero drugi dzień. Jak tak dalej pójdzie odbiorę ci własny pokój, a rozkażę dzielić sypialnię z Tao. Mógłby przypilnować tak ciekawskiego dzieciaka pod swoim czujnym okiem.
Baekhyun otworzył usta z zamiarem sprzeciwienia się tyranowi, jednak głos ugrzązł mu gdzieś w gardle, przez co nie wydobył się z jego ust żaden dźwięk. Słyszał pogardliwy śmiech mężczyzny, słyszał szarpiącego się Chanyeol'a nawołującego jego imię. Baekhyun zwiesił głowę, gdy mężczyźni wynieśli jego kruche ciało z powrotem do jego pokoju, pokoju, które było tak bardzo puste i przerażające, wiejąca w niej samotność od nowa wbiła się w umysł Koreańczyka, przez co pociągając nosem wylądował na aksamitnej, wygniecionej wcześniej przez niego pościeli. Znów był sam.
Baekhyun dostał ochronę, która non stop, dwadzieścia cztery na dobę stała pod jego drzwiami, nie pozwalając mu nawet drgnąć. Z tego co zdołał usłyszeć, Dragon Wu zarządził, by lepiej pilnowali dzieciaka, gdyż szkody jakie usiłował wyrządzić Baekhyun, nie miały prawa wydarzyć się ponownie, nie mogli sobie pozwolić na żadne pomyłki. Okazało się, że Byun trwał w tej nie wiedzy, nie mając pojęcia co może go spotkać, czego miał oczekiwać, na co ewentualnie się przygotować. Trwał tak dobry tydzień, słysząc z pokoi obok krzyki lub głośne jęki, co wprawiało go w skrępowanie i jednocześnie obrzydzenie. Bał się, to naturalne, lecz tak naprawdę nic nie mógł zrobić dopóki był tu zamknięty.
Oczywiście Huang Zitao dotrzymał obietnicy i regularnie odwiedzał Koreańczyka. Czas polegał na albo na monologu Tao, który opowiadał o niespełnionych marzeniach czy samym tym, jak wrażliwy był na ludzką krzywdę. Czasami ten czas polegał również na ciszy i trwaniu przy sobie, kiedy Baekhyun bywał roztrzęsiony a ten, gładził kojąco jego włosy, uśmiechając się w jego stronę smutno.
Baekhyun nie potrafił oswoić się z myślą, że być może na zawsze został rozdzielony z ukochanym Chanyeol'em, co szczególnie odbijało się na jego samopoczuciu. Chłopak mało jadł, większość czasu przesiadując na parapecie, gdzie patrzył przez zakratowane szczelnie okno na widok za nim, rozciągający się las, który był niewielkim pocieszeniem dla niego. Być może rezydencja mieściła się na jakimś odludziu, nikt może nie mieć pojęcia, że takowy budynek tam stał.
Ciche zatrzaśnięcie się drzwi, skutecznie ocuciło Baekhyun'a, sprawiło, że w momencie zeskoczył z parapetu zbliżając się do Zitao, który powitał go delikatnym uśmiechem.
- Co jest? Dlaczego znów tutaj jesteś?
- Dostałem pozwolenie, poza tym.. brakowało mi ciebie. Wu jest naprawdę łaskawy pozwalając mi się z tobą widywać.
Byun przypomniał się moment, kiedy widział ich obu w bardzo intymnej odsłonie. Czy to mogło jakkolwiek wpłynąć na fakt, że ten mógł do niego przychodzić? W końcu wcześniej.. nikt go nie odwiedzał, pozostawał samemu sobie. Na pastwę losu.
- Tao, musisz powiedzieć mi całą prawdę. - odezwał się, patrząc na niego ze zmrużonymi oczami. Chińczyk uniósł brwi nie spodziewając się po Byun nagłej, twardej postawy. - Ja.. - Koreańczyk nie bardzo wiedział jak zabrać się do tego, o co chciał go zapytać. - Bo ja..
Zitao wyciągnął dłoń w kierunku Baekhyun'a. - O jakiej prawdzie mówisz?
- No bo.. wcześniej przychodziłeś tu w tajemnicy a teraz nagle.. możesz tak po prostu sobie tu wejść kiedy chcesz i zastanawiałem się.. czym to jest spowodowane. - wydukał brunet, po czym nabrał haust powietrza. - Widziałem was. Ciebie i Wu. Wy..
Tao otworzył usta, a jego dłoń jakby zastygła w bezruchu. Jak to możliwe? Był na tyle głośny? A może drzwi były otwarte? Nie pamiętał, nie wiedział jak to się stało, że Byun ich przyłapał, lecz z pewnością wywołało to w nim szok i zawstydzenie. Policzki Chińczyka delikatnie pokryły się czerwienią. - Chcesz zapytać, czy to miało wpływ na zezwolenie mi odwiedzin ciebie? Wiesz.. sypiam z Wu od dawna, więc..
- N-nie, bez szczegółów, po prostu..
- Między innymi to jest powód, bo widzisz.. w zamian za to, mogę bez ograniczeń dotrzymywać ci towarzystwa. Czy ten układ nie jest w porządku? - i nagle Byun widzi jak jego towarzysz rozpromienia się, jak gdyby mowa była o jego prawdziwej miłości. W pewnym stopniu Baekhyun nie rozumiał. Nie rozumiał tej sytuacji oraz tego jak można było sprzedawać swoje ciało w zamian za coś. Mimo to naprawdę zaskoczyła go reakcja potencjalnego przyjaciela, który dotykał swoich zarumienionych policzków i wypuszczając przy tym powietrze usiadł na brzegu łóżka. Szeptał jego imię a Baek stał tak, wpatrując się w niego z uchylonymi ustami.
Czy Wu Dragon naprawdę był dla niego taki ważny? Mimo faktu jakim potworem się okazywał?
. . .
Blond włosy Chińczyk siedział właśnie przy swoim biurku, bębniąc o blat palcami. Tao miał chwilowo czas wolny, a on sam wciąż i wciąż tkwił w swojej pracy. Rutyną nawet było, gdy witał kolejnego klienta, który umawiał się na wcześniejsze terminy. Wszystko Wu robił samodzielnie i nie poświęcał tego zadania nikomu innemu. Nawet jeżeli surowe zasady tu panowały, to nie powierzał swoich ludzi byle komu. Ustalał stawki, wyceniał, przyglądał się kolejnym mężczyznom, czy kobietom, siedzących na krześle na przeciwko.
W gabinecie znalazł się młody jeszcze mężczyzna, który miał może około trzydzieści lat. Chciał oczywiście obejrzeć zdjęcia wszystkich podwładnych Chińczyka, który uzupełniał dokładnie swoją kolekcję. Wszystkie wizerunki młodych chłopaków, którzy mieli za zadanie kusić, znalazły się porozkładane na szerokim stole. - To wszystkie zdobycze jakie mam do wykorzystania w tym momencie. Niech pan odpowiednio zajmie się którąś z nich.
Klient zamyśla się, wertując w głowie kolejne zdjęcia. - Która jest najlepsza, Panie Wu?
Blondyn zaczesał swoje włosy do tyłu, śmiejąc się cicho. Pokręcił głową patrząc w prost w czarnowłosego mężczyznę. Widział go tu kilka razy, a Chińczyk wiedział, że ten może wiele pieniędzy wyłożyć za niejedną noc. - Oczywiście, że wszystkie są równie dobre.
- A on? - Nagle mężczyzna wskazuje na zdjęcie nowego chłopaka w gronie. Baekhyun szczególnie zapadł w pamięć Wu Fan'a. Nie tylko dlatego, że był niesforny i jeszcze niepoukładany, a szczególnie z faktu, że był kimś wyjątkowym. Nie wiedział, że ktoś może również zwrócić na niego uwagę w taki sam sposób. Mężczyzna widział zainteresowanie w oczach Koreańczyka, zapewne dlatego, że widział tu świeżą twarz.
- Jest tu od bardzo niedawna. Szczególny chłopak. - Blond włosy z uwagą czeka na ostateczny wybór klienta, ponieważ niecierpliwi się sam co do jego decyzji. - Musi Pan jednak wiedzieć, że nie był jeszcze używany. Ośmielam się podwyższyć cenę za niego. Czy mimo to jest Pan zainteresowany?
- Jest słodki. - Czarnowłosy od razu odpowiada, podnosząc wzrok znad zdjęcia. - Jestem w stanie dać najwięcej ile będzie trzeba.
Satysfakcjonujący uśmiech przyozdabia twarz Wu, któremu wpada pewna myśl do głowy. Czy naprawdę mógł zarobić wiele na tym chłopaku? Być może zacznie być rozchwytywany wśród zainteresowanych. Może być jego jedynym w swoim rodzaju szczególnym towarem. Jednak nie zawiódł się na swoim wyczuciu wybierając młodego Koreańczyka. - Więc umowa stoi. Należy do Pana przez kilka godzin dzisiejszej nocy. Proszę dobrze wykorzystać ten czas.
. . .
Deszczowe dni zawsze przyprawiały o nostalgię, tak teraz Byun siedząc na łóżku wpatrywał się w okno, o które uderzały krople deszczu a niebo niemal granatowe ozdabiało multum gwiazd.
Baekhyun nie był pewien, dlaczego siedział w błyszczącej się, delikatnej szacie, która sięgała aż do podłogi. Jeden ze strażników kazał mu to ubrać, z rozkazu Krisa Wu. Zrobił to, choć mnóstwo pytań nasuwało mu się na myśl a ta cholerna nie wiedza znów postanowiła pobawić się z nim w jakieś żałosne podchody. Z westchnięciem przetarł kącik oka, będąc już zmęczonym, zaś makijaż dumnie rozświetlał twarz Baek'a, szczególnie mocno podkreślone oczy. Czuł się jak panienka, zresztą nigdy nie robił czegoś dlatego, może dlatego czuł się aż tak niezręcznie.
Podniósł głowę, kiedy w drzwiach pojawił się zarys sylwetki, mężczyzny, wysokiego i zbudowanego, o ostrych rysach, lecz nie to w tej chwili było ważne. Baekhyun podniósł się z łóżka, cofając parę kroków, kiedy zorientował się, że to nikt, kogo Koreańczyk by znał. Mężczyzna nie okazał się być ani Zitao, ani Chanyeol'em, ani nawet Krisem Wu, Byun niczego nie rozumiał, a mimo to z uchylonymi ustami i paraliżem ciała, wpatrywał się w obcego.
Sylwetka trzydziestolatka skierowała się w stronę chłopaka. Widział go w świetle księżyca, jednak jego postawa była zagubiona. Myślał, że ktoś wyraźnie uświadamiał go, co się z nim stanie, jednak stwierdził, że może chcą mu wpoić jego położenie przez praktykę. Nie wiedział, a skoro zapłacił niemałą sumę, miał zamiar to wykorzystać. - Na żywo jesteś znacznie piękniejszy. Nie kłamali mówiąc, że jesteś wyjątkowy.
Czarnowłosy złapał młodszego za nadgarstek, przyciągając go w swoją stronę. Baekhyun nie miał co się szarpać, w końcu był od niego o wiele słabszy. Mężczyzna z wprawą dotknął skóry na odkrytym brzuchu Byun, przesuwając nią znacznie w górę, a jego palce znalazły się pod tym cienkim aksamitnym materiałem.
Baekhyun odczuł przestrach tego co ten mężczyzna z nim wyprawiał, nie mógł pojąć, czuł się zdezorientowany, dlaczego ten facet od tak wchodzi do 'jego' sypialni i kładzie na nim swoje brudne łapy.
- C-co Pan wyprawia.. - Byun starał się wyszarpać, jednak na oko o wiele starszy Koreańczyk mocno trzyma go przy sobie. Nie poddawał się, usiłował go kopnąć, nie mając pojęcia do czego to prowadzi i dlaczego w ogóle to się dzieje. Czy właśnie dostawał odpowiedź na swoje położenie w tym miejscu?
- Nie szarp się tak. - Starszy Koreańczyk wymruczał w prost do ucha Byun, przesuwając palcami po jego gładkiej skórze. Jego dłoń zapędziła się daleko, kiedy wsunęła się w materiał bielizny chłopaka, dotykając tym samym jego najintymniejszych miejsc. - W tej chwili należysz do mnie.
Trzydziestolatek popycha Baek'a na z pozoru jego łóżko, od razu nachylając się nad jego ciałem. Nie czeka, podwijając materiał ozdobnej satyny, nawet jeżeli młodszy powinien robić to sam, tym samym kusząc własnego klienta. Czarnowłosy jednak nie zwraca na to uwagi, sam zachwycając się i coraz bardziej obnażając tego chłopaka. Nie wierzył, że ta skóra jest tak delikatna i w jego chorych fetyszach najchętniej zniszczyłby ten niewinny obraz.
Baekhyun wstrzymał oddech, odczuwając skutki zachowania mężczyzny. Czuł wstręt, obrzydzenie, nie potrafił leżeć bezczynnie, kiedy on tak po prostu zaczął go rozbierać. Niekontrolowanie, lecz odruchowo zamachnął się i uderzył Koreańczyka w twarz, po czym przestraszony odsunął się, niemal spadając z łóżka. Przytrzymał się ramy, będąc sparaliżowany strachem jak nigdy dotąd.
- Cholerna dziwka. - Siarczysty głos trzydziestolatka przedziera się przez gęstą atmosferę. Ten od razu w złości łapie za nogę Baekhyun'a, przyciągając go z powrotem pod swoje ciało. W jego oczach nie ma już fascynacji. Byun go rozzłościł, to był błąd. Czarnowłosy wręcz zrywa z niego ubrania, by mieć całkowity dostęp do jego niewinnego ciała. To jest, jak sparaliżowanie chwilą, brak sposobu na ucieczkę, kiedy w sypialni rozbrzmiewa dźwięk odpinanego paska od spodni. Jedna masywna dłoń, trzyma nadgarstki młodszego, by ten nie wyrwał się ani na moment z jego sideł.
Byun był przerażony, wiedział, że poniekąd źle zrobił rozgniewając mężczyznę, jeszcze bardziej, ale nie potrafił patrzeć na to, co on z nim robił bez jego pozwolenia. Przerażenie osiąga zenitu, kiedy facet ciągnie go za nogę a już potem słychać tylko jak zsuwa z siebie ubrania. Więc o to tu chodziło? O gwałt? Usługi? Do uszu dotarło również słowo, które sprawiło, że ciało młodego Koreańczyka zesztywniało. Dziwka. Tym był w tej rezydencji.
Ciche błagania wypełniły pomieszczenie, kiedy trzydziestolatek otarł swój nabrzmiały penis o jego drżące udo, pokryte moment później gęsią skórką.
- Nie będzie bolało, jeśli będziesz posłuszny. - Starszy rozchyla szeroko jego uda. Bierze go, patrząc mu prosto w oczy, tak jakby chciał mu dać życiową nauczkę. Kolejne sceny to już tylko przeżytek, wstęp do najgorszego, gdy mężczyzna zaopatruje się w prezerwatywę. Jego warunkiem było również użycie lubrykantu, ponieważ ostrzeżono go, że chłopak ma być użyteczny na następne dni. Stosuje się do wszystkiego, teraz biorąc sprawy w swoje ręce. Jego twarde przyrodzenie, zajmuje na niczego przygotowane pośladki Koreańczyka. Już nie czeka, nie marnuje tych kilku minut, które były okupione tylko pieniędzmi. Penis trzydziestoletniego mężczyzny zagłębia się po same brzegi w wejściu Byun, wręcz rozrywając swoją wielkością jego mocno zaciśnięte mięśnie. Wpycha mu nachalnie swój narząd w te najbardziej niedostępne dla nikogo miejsca. Miał pozostać czysty dla swojego ukochanego.
Głośny krzyk rozniósł się po rezydencji, kiedy Baekhyun patrzył na swojego oprawcę z szeroko otwartymi oczami, tęczówkami błyszczącymi strachem i niemocą, gwałciciel zasłonił jego usta dużą dłonią tak, by kolejne krzyki były już tylko zduszone, zaś oddech stał się łapczywy, jak gdyby trudnością było dla niego zaczerpnięcie powietrza. Baekhyun łkał, łkał, kiedy mężczyzna bez serca wykonywał ostre pchnięcia, ignorując nawoływania i błagania, krzyki przepełnione cierpieniem.
Mężczyzna posuwa się za daleko, kiedy nachyla się do jego ucha, wypuszczając w nie szeptem obrzydliwe słowa. Nabija się na chłopaka swoim sterczącym penisem raz za razem. W tym seksie nie ma żadnego uczucia, żadnej atmosfery, nawet żądzy. Był tylko Baek, tkwiący w swoim strachu, jak i nieobliczalny facet, który zachowywał się, jakby był gotów zrobić z nim najgorsze możliwe rzeczy. Już samo pieprzenie go usilnie, nie przestawanie pomimo błagań, stało się jakimś chorym i nieludzkim zachowaniem.
- Jesteś najlepszą kurwą w tym miejscu. - Głos trzydziestolatka po raz kolejny trafia do zmysłów Baekhyun'a, jakby niechętnie trzymając go na ziemi. Miał to wszystko poczuć, odpuścić i poddać się, kiedy Koreańczyk nachalnie penetrował go tak odpychającym przyrodzeniem. - Pamiętam twoje imię. Nazywasz się Baekhyun.
Chłopak naprawdę mógłby dać wszystko, by w tej chwili nie być sobą. Tępy ból ogarniał jego ciało, jednak niczego poza tym już nie czuł. Jedynie to miało się skończyć, jak najszybciej. Już po tak dłużących się chwilach, po tak wielokrotnym wpychaniu mu na siłę męskiego penisa i obmacywaniu jego ciała, czuł, że zbliża się koniec. Czarnowłosy zaczął odpychająco nabierać powietrza, wypuszczać przyjemne pomruki z ust. Samo przyśpieszenie każdego pchnięcia, dawało w sobie jakąś nadzieję. Palce mocno zacisnęły się na biodrach Byun, w ostatnim ruchu, przyciągając go w stronę mężczyzny. Męskość po raz kolejny wypełniła wręcz płonące z bólu ściany, a chłopak nie mógł nawet dostrzec twarzy oprawcy, jak to wszystko dobiegło końca. Nie widział go, nie zapamiętał, lecz to było lepsze, niż posiadanie przed oczami gwałciciela.
Trzydziestolatek doszedł, beznamiętnie wysuwając się z Koreańczyka. Klient zdejmuje zużytego kondoma, rzucając go na ciało Baekhyun'a, niemalże trafiając w twarz. Obrzydliwa sperma brudzi jego nieskalaną skórę, a ten nawet nie widzi, jak starszy Koreańczyk naciąga na siebie dolną garderobę i w mgnieniu oka pozostawia go samego, jedynie z głośnym trzaskiem drzwi. Wychodząc, ten facet pozostawił gruby plik pieniędzy na szafce nocnej młodego chłopaka, które były potwierdzeniem na wszystkie jego najgorsze obawy.
. . .
Było normalnym, że w rezydencji roznosiły się podejrzane krzyki i jęki, jednak Park nigdy nie przykładał do tego wagi. Tym razem jednak późną nocą obudził go zupełnie inny dźwięk niż dotychczas. Czuł, że musi w tym momencie się obudzić, tak samo zwlekł się z łóżka, nasłuchując. To brzmiało znajomo, jednak tak bardzo inaczej, niż to, co zaznał dotychczas. To była jedynie kwestia kilku sekund nim młody Koreańczyk zrozumiał, że dotarło to do jego świadomości. Błagania, nawoływania, niezrozumiałe słowa - to wszystko było głosem jego ukochanego, na których dźwięk serce wysokiego chłopaka wręcz stawało w piersi.
Chanyeol podbiegł do podłużnych metalowych krat, umiejscowionych zamiast drzwi w jego pokoju. Szarpnął za nie, przeklinając siarczyście, a odgłosy wydobywające się z gardła Baekhyun'a narastały w sile. Chłopak panikował, bał się, jakie okropne rzeczy mogłyby dziać się z jego chłopakiem. Nawoływał imię starszego od siebie, krzyczał w błaganiu o wypuszczenie go z tego miejsca. Tak bardzo się bał, że ktokolwiek śmiał krzywdzić wszystko, co tak bardzo kochał. Te myśli nie dawały mu spokoju, a adrenalina podskoczyła znacznie w górę. Pot ściekł po czole młodego Park, a on sam czuł jedynie bezradność. Bezradność, bo tkwił za metalowymi kratami.
- Baekhyun... - Koreańczyk wymamrotał, kiedy nagle nastała głucha cisza, a on w amoku odszedł od wejścia. Zaczął rzucać poszczególnymi rzeczami w swoim pokoju, wręcz demolując własne łóżko. Jego oddech przyśpieszył, a w głowie miał jedynie obraz własnego chłopaka. Chłopaka, przy którym nawet teraz nie mógł być. W frustracji łzy zaczęły zbierać się w kącikach jego oczu, jednak jego ciało odczuwało jedynie nieopisaną złość.
- Park Chanyeol. - Głos wysokiego mężczyzny obił się w pomieszczeniu. Nie trzeba było na niego patrzeć, by wiedzieć, że na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech. Koreańczyk w mgnieniu oka przystał, odwracając się. - Dlaczego zagłuszasz ciszę nocną?
Wysoki chłopak niemalże od razu rzucił się na mężczyznę z pięściami, nie potrafiąc opanować swojej wściekłości. Może wszystko przeszłoby po jego myśli, gdyby ten złoczyńca przyszedł bez obstawy. Dwóch napastników szybko zareagowali, trzymając z dwóch stron Koreańczyka. Ten na próżno walczył o wydostanie się. - Ty pieprzony dupku. Jak śmiesz jeszcze tu przychodzić?
- Masz zamiar mnie wyzywać? - Śmiech rozszedł się po niewielkim pomieszczeniu - mały azyl, w którym Chanyeol mógł odpoczywać po wielu godzinach. - Szkoda by było, gdyby ktoś naruszył niewinność tego słodkiego chłopaka, prawda?
- Co się z nim stało? Gadaj! - Park warknął, zaciskając mocno zęby. Wu podszedł w jego stronę, łapiąc swoją dużą dłonią za brązowe włosy chłopaka. Uniósł jego głowę do góry, by spojrzeć mu perfidnie w oczy.
- Dzieciaku, oddałem go w bardzo dobre ręce. - Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, jakby był kompletnym szaleńcem. Czy naprawdę tak uwielbiał znęcać się nad innymi? Dlaczego akurat musiał pozwolić na skrzywdzenie młodego chłopaka? - Do tego nieźle opłacalne.
- Łżesz. Jesteś chorym człowiekiem! - Chanyeol mocniej starał się wyrwać z mocnych uścisków, słysząc jedynie w tle krzyki tak dobrze znanego mu głosu. - Chcę go teraz zobaczyć.
- Nie zasłużyłeś, by zobaczyć swojego kochasia. On jedynie wykonuje swoją pracę, rozumiesz? Teraz jego celem jest bycie posuwanym przez moje źródła dochodów.
- Kurwa. - Chłopak coraz bardziej podnosił głos na tego faceta, używając wiele swojej siły przy szarpaniu się. Czy on mówił prawdę? Jak mogliby zrobić coś tak okropnego? - Ty pieprzony skurwysynie. Jeśli stała mu się krzywda to przysięgam, że cię zabiję.
Kolejny raz śmiech przeszedł te cztery ściany, sprawiając, że na plecach i rękach młodego Koreańczyka pojawiła się gęsia skórka. Nienawidził Chińczyka, nie mógł patrzeć na niego, jak na człowieka. - Nie obiecuj mi takich rzeczy, Chanyeol.
Już tylko w sekundach Park mógł naprawdę się pogubić. Został powalony na ziemię, mając w głowie jedynie swojego ukochanego. Błagał, by on był silny dla niego, by wytrzymał wszystko. Nie mógł zarejestrować chwili, w której Wu odszedł razem ze swoją obstawą. Nie miał siły myśleć o tak złych rzeczach. Panikował, bał się. Dopuścił, by jego małe szczęście nieuleczalnie naruszono. Sam nie miał na tyle siły w rękach, by ochronić siebie, a co dopiero coś, co szczerze kochał?
. . .
Chanyeol niechętnie znalazł się w gabinecie szefa całego tego zgiełku, patrząc w prost na człowieka, którego szczerze nienawidził. Od bardzo długiego czasu nawet nie widział swojego ukochanego, nie słyszał nic o nim. Wszystkie informacje zostały zatajone, a on żył jedynie nadzieją, że chłopak jest cały i zdrowy. Miał jednak nadzieję, że w jakikolwiek sposób ujrzy jego piękne i delikatne zarysy twarzy.
- Dzisiaj masz wyjątkowe zadanie. - Wu przemawia, a Park stoi, jak wryty. Słucha jego oziębłego głosu, ale nic nie odpowiada, nawet nie przytakując na jego słowa. Nie chciał okazywać mu żadnego szacunku. - Mam bardzo ważny bankiet, na którym będzie potrzebna właśnie twoja rola. W twoich obowiązkach leży zabawianie kobiet. Będę prowadził ten wieczór, więc cały czas będziesz pod moją kontrolą.
Chan nic nie odpowiada, odsuwając się coraz bardziej pod ścianę. Uniform z jego pracy, ściskał nieprzyjemnie jego ciało, nie był wygodnym ubraniem. Ten bankiet? To nie była dla niego dobra wiadomość, zwłaszcza, że w żadnym stopniu nie wiązało się to z Baekhyun'em. - Kiedy w końcu będę mógł go zobaczyć?
W ścianach gabinetu obija się pusty głos chłopaka, któremu tak naprawdę nie zależało, co się z nim stanie. Nie chciał wykonywać rozkazów pod żadnym pozorem. Nie po tym, jak w taki sposób czuł, że wszystko powoli mu się wali.
- Ah, więc to tak... - Mężczyzna uśmiechnął się po raz kolejny z arogancją w sobie. Koreańczyk miał już tego dość. - Jeśli nie wykonasz rozkazów, chyba nie muszę wyjaśniać ci, co stanie się z tym młodzieńcem. To nie będzie jedna osoba w ciągu nocy, a dziesięć. Bardzo miło się go sprzedaje.
Chanyeol zaciska zęby, wiedząc, że nie ma jak z tym walczyć. Jest okropnie bezsilny, a ta myśl sprawia, że ma ochotę przyjąć na siebie cały ból swojego chłopaka. Tak jednak to nie mogło funkcjonować, dlatego postanowił, że na razie będzie...milczał. Nie wypowie ani słowa, spełniając każde żądania, by tylko nie pogorszyć ich wspólnej sytuacji. Wola walki na krótki moment przemieniła się w uległość, a frustracja młodego Koreańczyka wciąż rosła.
- Wykonam zadanie, ale spróbuj jedynie go tknąć..
. . .
Brunet wsłuchał się w cichą muzykę, graną dość imponująco na fortepianie. Przynajmniej ta jedna rzecz oczyszczała jego zmysły, a on sam mógł skupić się tylko na automatycznych czynnościach. Uniform ciasno opinał jego tors, tak, żeby ukazać nieco mięśni i przyciągnąć kobiety. Miał umilać im czas podczas rozmów, zwykłych chwil, w których tylko wypijały kolejne drogie wino. Swoją drogą Chanyeol sam nalewał alkohol kolejnej młodo wyglądającej Azjatce, jednak na pewno starszej od niego samego.
- Czy potrzebuje Pani czegoś jeszcze? - Zwraca się z formalnością i firmowym uśmiechem w stronę kobiety, kiedy ta łapie go za krawat, przyciągając znacznie bliżej. W pierwszej chwili ma ochotę się odsunąć, jednak czuje na sobie wzrok Wu, jakby chciał cały czas przekazywać mu, że jest czujny. Park nie opiera się, kiedy wie, że kobieta chce towarzystwa i dotyku. Chłopak wędruje dłonią po jej talii, nadal mając na celu jedynie zapełnić jej czas.
- Najlepiej twojego towarzystwa, młodzieńcu. - Kobieta nie była brzydka. Mimo pewnie wieku po trzydziestce trzymała się całkiem świetnie, lecz z drugiej strony wiadomo było, że wszyscy ci ludzie byli obrzydliwie bogaci. Chan gra najlepiej, jak tylko by mógł, obserwując, jak towarzyszka popija słodki napój.
- Jest Pani szczególnie piękna. - Koreańczyk łapie jej dłoń, by ucałować sam wierzch tuż przy kostkach. Nawet nie obejrzał się, jak w okół niego zgromadziło się jeszcze więcej pań, łaknących atrakcji. Jedna sunęła po jego torsie, znacznie zainteresowana strukturą jego ciała, ukrytego za cienkim materiałem koszuli, inna była uwieszona gdzieś na ramieniu chłopaka, zostawiając ślady po czerwonej szmince na jego szyi. Chanyeol jedynie komplementował je, opowiadał różne ckliwe anegdotki, przemagał się sam z sobą, by tylko się nie odsunąć. On nie chce, by dłonie obłapiały go, mogąc dotykać dosłownie wszędzie. Miał wtedy w głowie tylko jeden fakt, że nadal to wszystko należało do jego ukochanego. A jednak bez jego wyraźnej zgody, smukłe palce przesuwały się nawet po pasku jego spodni. Nie wiedział dlaczego Azjatki tak bardzo go oblegały, szukając intryg.
- Atrakcyjne Panie powinny wypić jeszcze jeden kieliszek naszego specjału. - Wysoki chłopak zdobywa się na kolejny zaloty uśmiech, dbając o to, by wszystkie szklane naczynia zostały wypełnione po brzegi wciąż tym samym winem.
- Jak to się stało, że zatrudnili tu takiego młodego, lecz atrakcyjnego chłopaka? - Delikatny, lecz zdecydowany głos wpada do ucha Chanyeol'a, obijając się o nie echem. On w tej chwili ma ochotę wykrzyczeć im całą prawdę. To nawet nie była praca, on harował jako niewolnik, co noc zamykany w swoim ciasnym pokoju, przypominającym celę. Nigdy nie mógł spojrzeć na osobę, którą szczerze kochał, jednak co noc słyszał nawołujący jego imię głos pośród korytarzy. On był niewolnikiem, on był porwany z swojego spokojnego życia, zmuszony do ciężkiej i niechcianej pracy. Zamiast tego jedynie melodyjny śmiech wydostał się spomiędzy warg Koreańczyka, a śnieżnobiałe zęby zostały delikatnie ukazane.
- To nie takie proste, jakby się wydawało. - Park zamyśla się na chwilę, widząc wbite w jego twarz przenikliwe kobiece spojrzenia. - Rekrutacja do tak luksusowego miejsca pracy, nie była łatwa, jednak czego się nie robi, by spotkać takie cudowne młode Panie. Można nacieszyć oczy niepowtarzalną urodą.
- Ah, proszę nam tak nie schlebiać. - Młody chłopak mocniej zaciska butelkę w dłoni. Codziennie znosił to samo, tym razem jednak miał styczność z większym gronem. Ciągnął to dalej, ignorując każdy pożądliwy wzrok, jak i wędrujące po jego ciele dłonie. Myślał jedynie o Baekhyun'ie i obiecanej mu uldze dla jego ukochanego. Chanyeol podniósł głowę, przypadkiem krzyżując swoje spojrzenie z jego potencjalnym szefem. Mężczyzna uśmiechał się usatysfakcjonowany, kiedy jego wszystkie rozkazy zostawały spełniane. Koreańczyk jeszcze nie wiedział, że blondyn może być jeszcze znacznie okrutniejszy i dwulicowy, niż myślał na początku. W końcu, kiedy w grę wchodziły pieniądze, to ludzie przestawali być żywymi istotami. Każdy jest jedynie przedmiotem w jego dłoniach.
. . .
Baekhyun się załamał. Wiele czynników wpłynęło na samopoczucie chłopaka, przede wszystkim psychika stała się dla niego udręką. Psychika i ciało zmieszane z błotem. Jeszcze godzinę temu ten przebrzydły facet opuścił pokój, jednak pieniądze leżące na stoliku nocnym wciąż było dla niego oznaką, że to nie był sen a szara rzeczywistość. Czuł się jak najgorszy śmieć, w końcu jego twarz była ubrudzona spermą a zużyta prezerwatywa błąkała się gdzieś obok niego na pościeli. Był brudny i doszczętnie zniszczony, pusty.
- Baekhyunnie!
Zmęczonym wzrokiem skanował sylwetkę Tao, który jak miał w zwyczaju być ubrany, miał na sobie długą przewiewną szatę wykonaną z satyny, zjawiskową. Zbliżył się do łóżka Baekhyun'a niemal klęcząc przy łóżku i chwytając jego dłoń. - Boże..
Byun odwrócił wzrok, z trudem przełykając ślinę. Dlaczego to musiało spotkać jego? Wolał już nawet nie myśleć o tym, że ze swoim pierwszym razem przeczekiwał tylko dla Chanyeol'a, to jego pragnął. A teraz? Wyglądał potwornie, zdawał sobie z tego sprawę. - Nie patrz na mnie Zitao.. - łzy zaczęły spływać z kącików jego oczu, mocząc wygniecioną poduszkę. Leżał w bezruchu od paru godzin, jego ciało zesztywniało w bólu, a nasienie powoli zasychało na twarzy. Nie miał odwagi tego zetrzeć.
Tao ulegał, był zrozpaczony widokiem jaki zastał tym, że Kris Wu nie posłuchał go, nie dotrzymał obietnicy, przecież.. oddawał się mu, chciał tego, ale to miało mu też pomóc ochronić kruchego Baekhyun'a! A teraz chłopak był w kompletnej rozsypce, rozpadał się na jego oczach.
- Tak bardzo cię przepraszam, Hyunnie, obiecałem cię chronić a tym czasem.. - Tao zaschło w gardle widząc jego łzy. Nie mógł dopuścić tego, by Baek nie wytrzymał tego piekła. Z zaciśniętymi ustami chwycił go za dłoń, próbując podnieść kruche ciało do siadu. - Chodź, wykąpię cię.
Baekhyun zacisnął powieki, a słone krople nadal moczyły poduszkę i policzki Byun, Tao czuł jak łzy szklą jego własne tęczówki. - Chodź, Baekhyunnie..
Chwilę później, Zitao prowadził młodego Koreańczyka pod rękę do jego łazienki, żeby móc napełnić wannę letnią wodą ku uldze Baekhyun'a i nim się obejrzał, obaj znaleźli się w wannie, kojąc chłodną kąpielą. Z początku Baekhyun poczerwieniał jak dojrzały pomidor i mocno skrępował się nagością Tao, jednak co mógł zrobić? Był zbyt podłamany, by się tym przejmować.
Chińczyk szczególnie pomógł mu tego wieczoru, uspakajając łagodnym tonem jak i myjąc dokładnie jego ciało, uśmiechając się do niego czule. Byun to doceniał, jednak nadal czuł się okropnie, wspomnienie gwałtu zupełnie wytrąciło go z równowagi. A Tao go próbował ostrzec przed tym wszystkim, w jakiś sposób usiłował przygotować na najgorsze.
I dopiero, kiedy Huang przemywał ostrożnie jego twarz, nie wytrzymał i rozpłakał się. Wszystkie emocje skumulowały się tworząc wybuch i chaos, pustkę w jego głowie jak i tęsknotę za ukochanym Chanyeol'em. Bał się, cholernie bał, że gwałt będzie się powtarzał, w końcu ten facet przypomniał mu, że jest zwyczajną dziwką co z kolei spowodowało dziurę w sercu Byun.
Jednak mimo kompletnego poniżenia biednego Koreańczyka, jego piekło nie do końca się jeszcze skończyło.
. . .
Ogromny gabinet Wu Yi Fana mieścił się na końcu korytarza. Mało kto miał do niego dostęp, Wu szczególnie dbał o prywatność. Jednak Huang Zitao oprócz tego, że na parę godzin znikał w sypialni Baekhyun'a żeby wesprzeć go jakkolwiek tak większość czasu spędzał w ów gabinecie, będąc maskotką dla właściciela rezydencji. Może i w jakiś sposób Kris żywił jakieś uczucie do chłopaka, jednak poza tym uczuciem przewało pożądanie i chęć posiadania, czysty materializm i egoizm. Tao wierzył, że nie jest złym człowiekiem, lecz kto mógł w to uwierzyć, będąc tylko jego ofiarą? Ofiarą nękania i serii gwałtu? Tylko on mógł przejrzeć duszę tego blond włosego mężczyzny. Tylko on mógł zobaczyć w nim resztki człowieczeństwa.
I pewnie zrobiłby to, gdyby nie wiadomość, jaką otrzymał jeszcze moment wcześniej od jednego ze strażników od sypialni chłopaka. To wywołało burzę w jego głowie i kompletną irytację sytuacją. w końcu jego ukochany blondyn coś mu obiecał.
Siedząc na łóżku z baldachimem okryty jedynie cienką satyną, oburzył się, pierwszy raz od bardzo dawna ukazując swój temperament.
- Wiem co znowu zrobiłeś Baekhyun'owi. Obiecałeś mi, Panie. Płaciłem ci regularnie, tak jak chciałeś, ale to już nie ma znaczenia, bo nie dotrzymałeś obietnicy. Jak mogłeś! Nawet sobie nie wyobrażasz co czuje teraz Baekhyun! Zniszczysz go, on tego nie wytrzyma.
Zitao zacisnął usta, usilnie walcząc z łzami. Czuł się w pewnym stopniu odpowiedzialny za tego chłopaka, niezależnie czy miał coś z nim wspólnego. Od pierwszego dnia urzekł go, podziałał urokiem, że Chińczykowi zrobiło się żal, odczuł współczucie.
- Tao? - Może i wysoki mężczyzna był przez długi czas oszołomiony asertywną postawą, kogoś, kto był już od dawna jego własnością. Może i imponowałaby mu jakaś zmiana, jednak jego charakter za bardzo nie pozwalał sobie na żadne sprzeciwy. On miał władzę i to on ustalał wszelkie zasady. - Codziennie dziesiątki mężczyzn przemyka się przez to miejsce, sypiając z wszystkimi moimi podwładnymi. To jakoś cię nigdy nie poruszyło, a ten jeden dzieciak coś takiego zrobił? Co widzisz w Byun Baekhyun'ie, że posuwasz się do sprzeczania mi?
Mężczyzna warknął na młodszego Chińczyka, uderzając dłonią w stół. - Nie rozumiesz, że to są pieniądze? Wiele pieniędzy. Zarobiłem na nim więcej, niż na kimkolwiek innym do cholery. Jak śmiesz podnosić na mnie głos ZiTao?
Tao nie potrafił w tym momencie zgodzić się z Panem. Może i to były pieniądze, o których jeszcze niedawno obaj nawet nie śnili, jednak życie nie polegało tylko i wyłącznie na pieniądzach. Młodszy Chińczyk źle znosił fakt, że cały biznes kręcił się wokół biednego Baekhyun'a. Może właśnie dlatego uciekał od niego, bo on był zupełną odwrotnością Krisa? Delikatny i kruchy, istota o wrażliwym sercu.
Jego głos zadrżał. - Musisz mi wybaczyć Panie braku mojego szacunku, jednak nie jestem w stanie się z tobą zgodzić. Rujnujesz go a ja nie mogę na to patrzeć. Stał się dla mnie bliski, być może mógłby zostać moim przyjacielem. Nie potrafię przyglądać się obojętnie jak krzywdzisz tego dzieciaka. I to tylko i wyłącznie dla marnej kasy!
Zitao nie wytrzymał. Podniósł się gwałtownie z łóżka a satyna zaszeleściła cicho. Czuł wewnętrzną złość, że do jego ukochanego nic nie docierało.
Blondyn podszedł znacznie bliżej, w złości łapiąc za ramię swojej potencjalnej własności. Szarpnął młodym chłopakiem, patrząc mu ze złością w oczy. Nie mógł mu ulec, nie mógł dotrzymywać danych słów. Był zbyt podły, zbyt potrzebował pieniędzy, których nigdy wcześniej nie zaznał. Dlaczego? Wu Fan był chciwy, stawiał na swoim. Nie potrafił odmówić sobie czegoś takiego, nawet jeśli kolejne banknoty nic mu nie dawały. On chciał coraz więcej i więcej, nie zauważając jak robił się z niego coraz gorszy człowiek, który sam nie zdawał sobie sprawy z swojego zepsucia. - Nic nie rozumiesz. Kurwa, nie waż się nawet podnosić na mnie głosu. Źle się to dla ciebie skończy.
Mężczyzna miał ochotę podnieść rękę na tego chłopaka. W popłochu zamachnął się, jednak gdy ta już miała zderzyć się z twarzą młodszego, on się zatrzymał. To zdarzenie zbyt mocno uderzyło samego Chińczyka, zrozumiał, że nie chce się do tego posuwać. On musiał ochłonąć jeszcze bardziej.
Tao otworzył usta, niemal wydał z siebie przestraszony dźwięk, zasłaniając twarz dłońmi, jednak nic się nie wydarzyło. Kris zastygnął w bezruchu, cofnął rękę, która jeszcze chwilę temu miała być skutkiem wyładowania złości. Zitao zaczął się trząść, nie było to spowodowane samym strachem, ale żalem i smutkiem.
- Jak mógłbym cię nie rozumieć, kiedy żyję u twojego boku już tak długo.. znam cię jak nikt inny Panie, lecz błagam.. nie rób tego. Nie krzywdź Baekhyun'a, bo również ten chłopak.. jego chłopak również cierpi. Skazałeś ich życie na cierpienie, to są niewinni ludzie. Zastanów się, Wu. - szepnął roztrzęsionym głosem młodszy.
Starszy Chińczyk mocno złapał palcami za podbródek chłopaka. Spojrzał mu w oczy swoimi pociemniałymi tęczówkami. Nie potrafił nad sobą zapanować, był kimś nieobliczalnym. Jednak z drugiej strony nie miał zamiaru nieumyślnie robić krzywdę Tao. Zapomniał, jak podświadomie mu na nim zależało. - Chcę cię widzieć za godzinę w mojej sypialni. Masz leżeć w koronkowej bieliźnie, którą podarowałem ci ostatnio. Przygotuj wszystkie moje ulubione zabawki, będąc już przywiązanym do łóżka. Czeka cię długa noc.
. . .
Ciemność zawładnęła wnętrzem gabinetu a jedynie łuny księżyca przedzierały się przez okna wpadając do pomieszczenia i gdzieniegdzie je oświetlając. Tao czuł, że więcej nie zniesie. Walczył sam ze sobą, jakby między młotem a kowadłem, między złem a dobrem. Co powinien zrobić? Borykał się z tym pytaniem odkąd ujrzał pierwszy raz Baekhyun'a poplamionego spermą tego obrzydliwego faceta. Gardził takimi ludźmi nawet, jeśli Wu nie okazał się lepszy parę lat temu.
Z jednej strony Tao miał wrażenie, że ta rezydencja była niczym innym jak jego domem. Był sierotą, nie miał żadnej rodziny a przygarnięcie go pod dach okazało się być dla niego jednocześnie zbawienne i jednocześnie zapowiedzią cierpienia, walki z Krisem i niechcianymi uczuciami.
Jednak musiał w końcu zadecydować. Wciąć sprawy w swoje ręce. I to był ten dzień.
To był ten dzień, kiedy pod nieuwagą właściciela sięgnął po urządzenie drżącą dłonią i wykonał jeden, krótki telefon.
. . .
Park nie mógł zasnąć późnym wieczorem, tak samo coś mu przerwało, gdy miał okazję zmrużyć na krótki czas oczy. Środek nocy okazał się dla niego jakimś zaskoczeniem, wieloma pytaniami w głowie, samym nie wierzeniem w to co działo się dookoła. Z łóżka wyrwały go krzyki ludzi, jakoś uporczywie dzwoniący alarm. Nawet nie wiedział, kiedy ominął fakt, że kraty do jego małego azylu zostały wyważone. Stał jak wryty, kiedy reszta działała szybko. Ludzie, których zdążył poznać już dużo wcześniej lub kojarzył te twarze z widzenia, przemykały korytarzem. Nie wiedział skąd ta nagła zmiana, a obawy mówiły mu, że to może być coś złego. Dlaczego on walczył z własnym szybko bijącym sercem, nie mogąc się ruszyć?
Chanyeol dostał tego impulsu. Pobiegł, przemykając pomiędzy tłumem ludzi, a uporczywe dzwonienie, dochodzące zewsząd, nie dawało mu spokoju. Jego głowa pulsowała od tego całego zamieszania. Gdzie był wtedy jego ukochany? Chłopak był pewny, że Byun przyszedłby po niego, gdyby tylko został równie uwolniony, co wszyscy. A teraz? Tkwił, jakby w własnym tempie, kiedy cała rezydencja wręcz wrzała. Wszystko działo się tak szybko, każda żywa istota uciekała, krzyki mieszały się w gęstej atmosferze? Dlaczego Chanyeol nie potrafił się pozbierać, biegnąc pod prąd? Został popychany, uderzony, pchnięty na ziemię, jednak nie poddawał się. Z trudem wspinał się po schodach na górę, wiedząc, że tam właśnie znajdywała się sypialnia jego chłopaka. Chciał go już zobaczyć, wraz z opuszczających ich koszmarem. Wtedy zrozumiał, że to wszystko tu miało swój kres. Stało się coś dobrego, co wyrwało go z więzienia. Nie myślał tak wiele, pozwalając najzwyczajniej, by instynkt pokierował go tam gdzie trzeba.
Strażnicy i wspólnicy właściciela rezydencji zostawali powalani na ziemię. Przeraźliwe krzyki władz seulskich i ostrzeżenie bronią miało w jakiś sposób uwolnić tkwiące w tym miejscu dusze. Dusze zmuszane do sprzedawania się jak i hostów, którzy zostali uwolnieni na dolnym piętrze. Do akcji wkroczyło również pogotowie.
Zitao w tym czasie stał przy oknie, obejmując się ramionami, gorzko płakał jak gdyby jego natura nie zgadzała się z tym co właśnie uczynił. Zdradził swojego Pana, oddał go w ręce władz, którzy ścigali go od lat. Takie przynajmniej odniósł wrażenie, lecz wiedział, że Kris mimo upadku tak łatwo się nie podda.
Pozostało jednak pytanie. Jak bardzo Wu Yi Fan go w tamtej chwili nienawidził?
Tao nawet nie wiedział, kiedy blondyn w całym tym zamieszaniu zdołał pojawić się wraz z nim w jednym pokoju. Mężczyzna jednak nie miał żadnych dobrych zamiarów, czuł jakby ostatnia osoba na świecie, na której mu zależało jedynie to wykorzystała. No i tak prawdopodobnie właśnie było, ponieważ Wu nie miał do kogo wracać po za tą rezydencją, jak i młodym Chińczykiem. W tym rzecz, że pod wpływem emocji już nic nie było dla niego istotne.
- Tylko tobie tutaj ufałem, Tao. - Wściekłość brała nad nim górę, kiedy jego silna dłoń zmusiła Tao do stania z nim twarzą w twarz. Nie widział, żeby młodszy chińczyk się szarpał, tak jakby właśnie na to czekał. Zignorował łzy swojego zdrajcy, nie wypowiedział do niego ani jednego ostatniego słowa. Pozwolił jedynie działać swojemu zdenerwowaniu, gdy ostatecznie z całą siłą jego dłoń zderzyła się z twarzą chłopaka. Głośny i charakterystyczny huk rozniósł się po pomieszczeniu, a młodszy nie miał nawet chwili na reakcję na swój ból. Wu Yi Fan nie stał już przed nim, a pokój stał się zupełnie pusty. Mężczyzna zostawił go, pomimo swojej nieświadomej miłości, jakby sam kompletnie rozpłynął się w powietrzu.
•
Park przepchnął się przez grupę policjantów i ratowników medycznych. Nie mówił do nich nic, widząc gdzieś w oddali niesione przez mężczyzn nosze. Umknęła mu gdzieś znajoma mu twarz ukochanego, co pchnęło młodszego, by biec tam na ile siły mu pozwalały. Długo zajęło mu nim trafił na odpowiednie piętro, jednak intuicyjnie czuł, że wie, jak odnaleźć osobę, którą kochał. Wystarczyło kilka sekund, by Chanyeol złapał za brzeg lekarskiego urządzenia, na którym położony został Baekhyun.
- Proszę się odsunąć. Ten chłopak jest w słabym stanie. - Głos funkcjonariusza nie dociera do wysokiego bruneta, który czuje, jakby serce zaraz miało wyskoczyć mu z piersi.
- Baekhyun...to naprawdę ty. - Łzy cisną cię na powieki Koreańczyka, nie potrafiąc sobie wyobrazić, co doprowadziło Byun do takiego stanu. Jednak mimo to czuje ulgę i szczęście. Nie potrafił opisać swoich emocji, tego, jak cieszył się, że wytrzymał to wszystko. Chłopak zatrzymuje mężczyzn, tylko, żeby móc nacieszyć się tak bardzo niemożliwym i wyczekanym momentem. W końcu mógł być z nim, w duchu przepraszając za wszystkie cierpienia, przed którymi nie potrafił uchronić starszego.
Zaszklone powieki Baekhyun'a uchyliły się a serce jakby zamarło słysząc kojący głos Park Chanyeol'a. Usta uchyliły się, ale żaden dźwięk przez dłuższą chwilę nie opuścił jego ust przez szok.
Dopiero, kiedy poczuł jak kciuk gładzi wierzch jego dłoni a potem ich palce splotły się, Baekhyun wstrzymał oddech czując jak jego policzki mokną od łez.
- C-chanyeol.. jesteś tu..
Pozwolił, by jego kruche ciało wtuliło się w to, należące do Park, Byun czuł jak serce bije niewyobrażalnie szybko. Ten horror się skończył, właśnie trwał w ramionach ukochanego Koreańczyka, czy mógł pragnąć więcej? Niczego w życiu nie oczekiwał jak tylko tego, by żyć z Chanyeol'em wiecznie.
Ich miłość była w stanie przetrwać wszystko, nawet wielotygodniową rozłąkę. Baekhyun szlochał, szlochał między cichym westchnieniem ulgi, naprawdę poczuł się w tamtej chwili szczęśliwy.
I nikt nie mógł tego zmienić.
Okazało się, że Wu Yi Fan, znany jako Dragon Wu, najsławniejszy handlarz żywym towarem, w przeszłości był długo i wielokrotnie molestowany przez swojego ojca, co między innymi sprawiło, że Chińczyk dorastał w roli mściwego, zaślepionego nienawiścią przestępcę. Swoją działalność prowadził również w Chinach, jednak po tym jak wywieszono za nim list gończy, zniknął z kraju.
Wielu młodych mężczyzn zostało uwolnionych, a kilku osobom śmiertelnym natychmiast zapewniono opieką medyczną.
Niedługo po spektakularnym wydarzeniu, ogromna rezydencja stanęła w płomieniach, jednak władze seulskie nie były w stanie dowieść, czy ogień podłożono z premedytacją czy może był to przypadek.
Zarówno Kris'owi Wu udało się po raz kolejny zbiec jak i ogłoszono zaginięcie Huang Zitao.
Kilka dni poszukiwań u skutkowało znalezieniem ciała zaledwie dwudziestokilkuletniego chłopaka w rowie, na obrzeżach miasta. Ciało było nagie, skrępowane i zmasakrowane, autopsja wskazała kilkukrotny gwałt a śmierć nastąpiła przez uduszenie. Byun Baekhyun bardzo to przeżył.
Szokiem okazało się również znalezienie kolejnych zwłok - samego Wu Yi Fana, niedaleko ciała Zitao. Za przyczynę śmierci uznano samobójczy postrzał w skroń.
Baekhyun i Chanyeol byli wolni, pomimo wydarzeń jakie zapieczętowały w ich sercach trwałą rysę, niechciane wspomnienia. Para Koreańczyków zamieszkała w innym mieście chcąc zacząć wszystko od nowa.
Przeczytałam wczoraj przed snem, a komentuje dopiero teraz, ponieważ cały dzień nie było mnie w domu ^^ Dobra, ta uwaga "będzie się działo" trochę mnie wystraszyła, ale przejdźmy do rzeczy...
OdpowiedzUsuńDruga część rozpoczyna się rozmową Tao i Krisa. Przyznam, trochę zaskakuje mnie postawa Tao, ponieważ widzi w Baekhyunie przyjaciela i pragnie się nim opiekować - na dodatek zgadza się na te dziwne warunki Krisa. "Ty musisz za to zapłacić" pffff!
Myślałam, że między Chanyeolem i Baekhyunem dojdzie do czegoś więcej, jednak przeszkodzili im, eh. A to byłoby takie piękne... przynajmniej Chan byłby pierwszym Baeka. Ominęłam jeszcze zaskoczenie Baekhyuna, kiedy zobaczył przez otwarte drzwi seksy Taorisów - łech, koszmar.
Ale przejdźmy do jednego z najważniejszych momentów w tej części. Ten koleś... dobrze, że nie było jego imienia, ponieważ przeklęłabym je na wieki. Ten koleś przyszedł sobie do pokoju Baekhyuna, zapłacił za niego niezłą kasę i rzucił się na biednego Baeka :(:(:(:(:( Jego teksty były koszmarne, a w chwili, kiedy Byun postanowił go kopnąć, to już w ogóle... Modliłam się razem z Baekhyunem o koniec, chociaż ja bezpiecznie leżałam w ciepłym łóżku, a on był tak okrutnie wykorzystywany. Na szczęście Tao pomógł chłopakowi~
O pracy Chanyeola to nawet nie mam siły wspominać... Wstrętne kobity.
Myślę, że Tao postąpił słusznie, chociaż sięgając po telefon, musiał być bardzo odważny. Wow. Cieszę się z takiego zakończenia, cieszę się, że Chanyeol i Baekhyun przeżyli. Normalnie jestem niczym kamień, jednak wzruszyłam się, czytając, że Kris popełnił samobójstwo. Dobra, prawdopodobnie zrobił to, ponieważ nie miał innego wyjścia, ale ja i tak będę sobie wmawiać, że zrobił to z miłości. Naprawdę wstrząsnęło mną morderstwo Tao, jak i późniejsze samobójstwo Krisa.
Życzę weny, no i jestem ciekawa następnych oneshotów czy dłuższych ff, ponieważ nie wiem, co dalej pojawi się na blogu ^^ Powodzenia, pozdrawiam <3
Ja na serio już mam dość angstów! Przerzucam się na słodkie fluffy, gdzie największym problemem jest wybór ubrania na randkę z ukochanym, bo wszystkie tragiczne rzeczy za bardzo odbijają się na moim biednym umyśle. Do tego katują serce. Jakoś Tao ostatnio mnie wkurza i przez to, że odszedł z EXO itd., ale tutaj jest to postać mistrzowska. Świetnie został wykreowany. Skubańca i tak nie polubię, ale w tym ff przeszedł samego siebie. Podoba mi się motyw tego, że miał jakąś dziwną słabość do Baekhyuna. W końcu przez ten dom przewijało się tysiące młodych chłopaków, ale to właśnie Baekhyun zwrócił uwagę Tao. I ten tyle dla niego robił. Najpierw złamał zakaz, potem zaczął oddawać się Krisowi, aby ten lepiej traktował Baekhyuna. Kurczaki. Na serio zacny motyw. W sumie, gdyby Baekkie nie wpłynął na Tao, to pewnie ten cyrk tam trwałby dłużej. Kris znów przestał mnie bawić, bo jego obecny obraz jest komiczny, ale teraz spojrzałam na niego z innej perspektywy. Na końcu było napisane, że przeszłość miała na niego wpływ. Matko! Zgotował piekło innym chłopcom, jakby to miało mu pomoc wyzbyć się obrazu ojca. I jeszcze jeden zacny motyw, który mi się spodobał. Ta niewytłumaczalna słabość Krisa do Tao. Nie była to czysta miłość. Jednak nawet ten potwór potrzebował kogoś na własność. Chociaż mógłby być bardziej być delikatny. Skończyłam opisywać taorisa. Kiedyś ich szipowałam bardzo, ale przeszło mi na kaisoo. Nieważne! Wiesz co? Spodobał mi się motyw Chanyeola, który zabawia kobietki. Niestety nie robił tego z przyjemnością, ale ten obraz ma w sobie coś niezwykłego. Miło, że tutaj się pojawił! On też poświęcał się dla Baekhyuna. Z miłości. O matko! Już dwie osoby poświęcały się dla Baekhyuna, a on i tak został skrzywdzony. Zmroziło mnie na samą myśl o tym, co ten mężczyzna mu zrobił. Lepiej do tego nie wracać. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze! Powiedzmy, że dobrze. Niestety Zitao zginął. Krisa nie było mi szkoda, ale Tao nie zasłużył sobie na taką śmierć. Tym bardziej, że uratował wiele chłopców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D