sobota, 25 czerwca 2016

The first snow 3/3

A/N: Oja! Wreszcie ukończone! I jestem tak cholernie dumna, że dzięki dużej pomocy Lu dzieło ukończyło się tak owocnie. Proszę o docenienie pracy, jaką włożyłyśmy w to opowiadanie, bardzo by nam to pomogło!
Czy jesteście ciekawi dalszego biegu? Dodatki pojawią się w wakacje, będzie ich podajże 4? Tak nie potrafię się rozstać, że dopiszemy parę miniaturek, tak dla osłody~
Niedługo (mam przynajmniej nadzieję) wstawimy bonus do 'Hurt'. Będzie tam opisane życie Luhan'a, między innymi przebieg jego przemiany, jakie życie wiódł i co się tak naprawdę wydarzyło. Taka retrospekcja dla zainteresowanych.
Zachęcam do czytania, miłej nocy jak i wakacji~~


3. Jesteś moim perfekcyjnym epilogiem.

**

Uważałem, że zima, która przeminęła szybciej niż zdążyłem o tym pomyśleć również i u nas zwiastowała coś melancholijnego. Coś co już się skończyło a zaraz po tym pojawia coś innego. Nie byłem pewien czy byłem przygotowany na wszelkiego rodzaju niespodzianki, w końcu wydawało mi się, że nasze życie brnie w tą lepszą stronę. Dostrzegałem pewne zmiany w Taekwoon'ie i naprawdę miałem nadzieję, że choć w minimalnym stopniu przekonał się do mnie.
Nie potrafiłem się skupić, to było silniejsze ode mnie.
- Hongbin-ah.
Mój głos stopniowo łamał się, byłem myśli, że nie umiem zaśpiewać wyżej, dekoncentrowałem się, wszystko wokół zaczęło mnie rozpraszać.
- Lee Hongbin, robisz to źle.
Oczywiście, mój umysł wertował kolejne wspomnienia związane z mężczyzną, u którego boku byłem już tak długo.
Jak mogę ci pomóc?
Zabierz mnie do siebie. 
Do mnie? 
Uśmiechnąłem się z niemą satysfakcją uświadamiając sobie, że on zgodził się i wystarczyła chwila bym znalazł się u niego. Wspomnienia zasypały moją głowę nawet wtedy, kiedy bez słowa wybiegłem z akademii mimo nawoływania nauczycielki śpiewu. Byłem wolny, kiedy biegłem między alejkami mijając kolejne śpieszące się osoby a wiosenny wiatr owiewał moje przydługie włosy.
Więc.. jak się nazywasz? 
Po prostu mów mi Leo.

❄ ❄ 

Zamknąłem za sobą drzwi od razu rozglądając się po salonie, kiedy przywitała mnie jedynie ogłuszająca cisza w całym apartamencie. Otworzyłem lekko usta w zaskoczeniu zastanawiając się, czy aby Taekwoon gdziekolwiek nie wyszedł. Niemożliwe. Pewnie znów grzebie w swoich papierach. Myślę sobie. I mogę mieć rację.
Przemierzyłem salon uważnie nasłuchując, wskazówka, dzięki której nie musiałbym szukać mężczyzny w całym mieszkaniu. Cichy jęk dobiegł do moich uszu niepowołanie co skutecznie pchnęło mnie w stronę sypialni, byłem więcej niż zaniepokojony.
- Taekwoon-ah. - zawołałem, jednak to nie sprawiło, że on mi odpowiedział. Zbliżyłem się do, jak się okazało śpiącego mężczyzny, by następnie ukucnąć przy nim i przyłożyć dłoń do jego czoła. Miał przyśpieszony oddech, kropelki potu ściekały po skroni Koreańczyka a on sam miewał kolejną dawkę koszmarów, które z całą pewnością wróżyły u niego beznadziejne dni. Szeptałem cicho, kojąco, pragnąłem, by już się obudził, by przestał się męczyć bezsensownym wytworem wyobraźni. - Wróciłem kochanie. - kolejne szepty wypełniły pomieszczenie, kiedy gładziłem dłonią jego szczękę.
Leo drżał. Drżał, jak w chwilach, kiedy było z nim najgorzej. Koszmary powracały, brały się nie wiadomo skąd. Choć tym razem było coś lepszego niż zazwyczaj. Do jego podświadomości dotarł cichy głos, a mężczyzna po dłuższych męczarniach w końcu mógł uchylić wcześniej zaciśnięte powieki. Jego zamglony wzrok przez moment starał się zarejestrować postać pochyloną nad jego ciałem. Może i przeraziłby go ten fakt, gdyby nie rozpoznał tego dotyku. Wiedział do kogo należały dłonie, kojąco sunące po jego szczęce i szyi. Starszy mógł poczuć, jak pojedyńcze kosmyki jego czarnych włosów przyklejają się do jego spoconego czoła. Mimo to przybrał na usta delikatny uśmiech. Uśmiech, który był przepełniony ulgą, że w końcu nie był sam. 
- Wróciłeś.
- Zawsze wracam. - kąciki moich ust uformowały się w kształt promiennego uśmiechu, bo boże, jego uśmiech należał do tak kurewsko pięknych. Wolałem jednak nie burzyć swojego szczęścia jak i poprawy u Leo, więc odsunąłem się powoli skanując go nadal wzrokiem. Niepewność jaką odczułem widząc jego wyraz twarzy stał się dla mnie wręcz namacalny, musiałem się w końcu dowiedzieć co było bezpośrednią przyczyną jego koszmarów. - Co śniło ci się tym razem?
Byłem dociekliwy. Zawsze. Może dlatego, że chodziło o szczęście mężczyzny, którego od początku kochałem.
- Zawsze śni mi się ten sam koszmar, Hongbin. - Mężczyzna gorączkowo złapał za nadgarstek młodszego, tak jakby bał się, że ten zaraz zniknie. Naprawdę z trudem w pewnych chwilach przyjmował czułości, jednak przy jego koszmarach zawsze pokazywał pewną słabość. Nie znosił tego, nie chciał pokazywać strachu, cierpienia. Mimo to, Taekwoon nie mógł sobie już z tym poradzić. Wiele razy sam zostawał z przerażeniem w swojej głowie, tak teraz mógł poczuć się bezpieczniej dzięki namacalnej obecności chłopaka.
Ponownie się uśmiechnąłem splatając swoje palce z tymi jego po tym, jak odnalazłem jego dłoń. - Mogę odpędzić wszystkie twoje koszmary pocałunkiem, hyung.
Wcale nie żartowałem, bo chwilę później dosięgnąłem jego twarzy i złożyłem na jego ustach przeciągłe muśnięcie, w duchu ciesząc się z dotyku. Byłem człowiekiem, który jeśli chodzi o miłość nie potrzebował wiele a jedynie otrzymanie uczucia od Taekwoon'a.
Po ciele Leo przeszedł lekki dreszcz, sam nie wiedział czym spowodowany, a jak już wspominał wiele razy, rzadko kiedy pozwalał sobie na czułości. Tym razem jednak niemo poruszył swoimi wargami, by zaraz po tym oddać pełny troski pocałunek. Młodszy wiele razy uświadamiał ciemnowłosego o swoich uczuciach względem niego. Ten zaś starał się zrozumieć, dlaczego właściwie tak jest i co właściwie on sam może mu od siebie ofiarować.
- Myślisz, że po tym nie będą mnie już nękać? - Starszy szepnął w wargi Hongbin'a, starając się wyłapać jego spojrzenie. Czuł mocniej zaciskające się palce na jego dłoni. 
Cicha odpowiedź została zagłuszona przeze mnie kolejnym pocałunkiem o słodkim charakterze.

❄ ❄ 

Gdzieś pomiędzy widziałem go. Piękne ciało, sylwetka, która niemal na pamięć w postaci czystej perfekcji utkwiła mi w głowie. Byłem zachwycony i szczęśliwy, że mogłem podziwiać Jung Taekwoon'a.
Po tym jak opadłem na poduszki otumaniony miłosnym doznaniem, spod uchylonych powiek dostrzegam jak nachyla się i krótko całuje moje czoło, by następnie podnieść się z łóżka i zmierzyć w kierunku jego ulubionej kanapy. Siedział tam zawsze, kiedy natchnienie brało nad nim górę, kiedy koniecznie musiał wylać coś na śnieżnobiałe kartki. Przyjemny ich szest obił się o moje uszy, gdy przekręciłem głowę uśmiechając się do siebie. Nagi Taekwoon siedział skupiony i pochylony nad papierem pisząc coś zawzięcie, co jakiś czas zerkając wprost na mnie. Lekki uśmiech zabłąkał się na jego twarzy co cieszy moje serce przyprawiając również o przyjemne zawroty głowy.
Czy mogłem sobie wymarzyć lepszy moment?

❄ ❄ 

Leo oparł się o miękkie poduszki, wyłożone na podłużnej sofie. Czuł się wycieńczony wcześniejszym wysiłkiem. Dokładnie, znów pozwolił sobie na zbliżenie z drugim młodym mężczyzną. Tym razem Taekwoon wszedł do łazienki chłopakowi, gdy ten zażywał kąpiel. Nie obeszło się, bez żadnego zbliżenia, żadnego dotyku. Ciemnowłosy czuł podniecenie na widok Hongbin'a, coraz bardziej chciał go dotykać.
Starszy mocno przywarł drugiego Koreanczyka do ściany w łazience, by zaraz po tym zatapiając się w ich długim i wykańczającym stosunku. Leo pieprzył młodszego pod prysznicem godzinami, a następnie zaniósł jego drobniejsze ciało do wielkiego łóżka. Tak właśnie znalazł się w tym właśnie miejscu. Czuj inspirację. Wiedział, że to ten chłopak mu ją dawał.
Czarnowłosy nie wiedział, czy Koreańczyk śpi, czy może czuwa. I tak pisarz nie zwracał na prawie nic uwagi jedynie zagłębiając się w przelewanie myśli na papier. Przelewał swoje uczucia, a z czasem coraz cześciej nawiązywał do seksu. Nawiązywał do tak powierzchownej przyjemności, do tego, że zależnie z kim to robisz, to inaczej to odczuwasz. Taekwoon starał się w pewien sposób znaleźć bliżej młodszego. Zaczynał odróżniać pewne uczucia względem niego, lecz był problem. Bał się tego. Bał się ścisłych relacji, jak i czułości. Miał swoją historię, lecz Hongbin nie poznał jej, a ciemnowłosy nie wiedział, czy kiedykolwiek mu się wytłumaczy. Okropnie odsuwał się, kiedy nagle konsekwencje przychodziły mu do głowy. Z czasem rozważał inne wyjścia, ponieważ w jego głowie najważniejszy był problem z psychiką.
Mimo to śledził wzrokiem sylwetkę już bliskiego mu chłopaka z lekkim uśmiechem na ustach.

Widziałem światło. Czy światło mogło być czymś w rodzaju spełnienia? Czy seks odwoływał się do innych zaznanych uczuć? Nigdy nie myślałem o takiej rozkoszy. Nie z nim. Jego ciało oddawało każdy dotyk na to, jak myślenie dotykało granice rozsądku. Potrafiłem stracić głowę, zatopić podświadomość w jego ciemnych tęczówkach. Lubił erotyczność. Te uczucia nie były subtelne, nie były też wypowiedziane na głos. Wszystko obracało się, jak chciałem. Przestałem trzymać swoich pohamować na smyczy, dając sobie korzystać z niego. Korzystałem z śnieżnobiałej skóry, pięknej barwy głosu. Był dobrym początkiem ale czy dobrym końcem?

❄ ❄ 

- Jak się czujesz Hongbinnie? Dobrze ci się mieszka?
Rozmowa z jedynym członkiem rodziny jaki mi pozostał był dla mnie pewnego rodzaju odskocznią, kiedy miałem problem lub nie radziłem sobie z Taekwoon'em dyskretnie sięgałem rady ojca. On był dla mnie mamą, mamą i jednocześnie twardą ręką, zawsze służył pomocą, był wrażliwy na moją krzywdę może właśnie dlatego, że miał mnie jedynego, taki instynkt.
W takich momentach jak te stawałem się miękką kluchą, moją słabością były łzy. Dodatkowo znajdowałem się w pokoju z widokiem na Seul i fortepianem w centrum, pomieszczenie było nieco zakurzone, dlatego też starannie tam sprzątałem.
- Jest naprawdę wspaniale. - odparłem, wycierając ogromny instrument z kurzu. Przechyliłem głowę by przyłożyć do ucha komórkę swoim ramieniem. - Minęło już tyle czasu.. zresztą jutro przypada rocznica śmierci mamy. - szepnąłem nieco ciszej, jednak miałem pewność, że ojciec to usłyszał. Głośne westchnięcie po drugiej stronie utwierdziło mnie w tym przekonaniu.
- Hongbin.. wiem, że dla ciebie to bardzo trudne.
Roześmiałem się cicho. - A dla ciebie nie? Założę się, że dla ciebie było to o wiele trudniejsze. Miałeś wybór ojcze. Poświęciłeś karierę by mnie wychować za dwóch.
- Hongbin. - starszy Lee znów westchnął przerywając mi. - Nie idź sam na grób, weź ze sobą kogoś bliskiego. Wierzę, że wtedy będzie ci łatwiej. Obiecujesz?
- A co z tobą? - zagadałem, przerywając na moment czyszczenie instrumentu. - Ah, arasso.. obiecuję, że nie pójdę tam sam.
- Cieszę się. - mogłem przysiąc, że na jego ustach pojawił się uśmiech. Uszczęśliwiło mnie to. - Powiedz mi coś więcej o twoim przyjacielu z którym mieszkasz.
- Abeoji.. - jęknąłem zawstydzony. - Dlaczego musimy poruszać ten temat? - I chyba widok wspomnianego mężczyzny wywołał ulgę w moim sercu. Dostrzegłem go, kiedy stał w progu opierając się o framugę a jego przeszywające spojrzenie spowodowało, że moje serce zaczęło szybciej bić. Poczułem przyjemne ciarki, może dlatego, że on był tego powodem. Był niewątpliwie przystojny a kosmyki czarnych jak smoła włosów opadały swobodnie na jego twarz. Był piękny. Z lekkim zająknięciem się szepnąłem jeszcze kilka słów ojcu nim zakończyłem połączenie a ścierka niemal wypadła mi z ręki. - Hyung. - przywitałem się cicho.
Odgarnąłem jeszcze swoje niesforne włosy z twarzy i drgnąłem, kiedy jego postawa nie zmieniła się ani trochę. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał, zawsze mnie to fascynowało.
Leo zawsze miał tendencję do bycia wścibskim i ciekawym wszystkiego. Może właśnie to pokierowało nim, aby znalazł się tuż przy wejściu do pomieszczenia w nasłuchiwaniu rozmowy młodszego chłopaka. Wiedział, że najzwyczajniej Hongbin okropnie go interesował. Jego zachowania, ton głosu, drobne ruchy, stosunek do osoby, z która rozmawiał. To wszystko przyciągało uwagę ciemnowłosego, jak o również inspirowało go do późniejszych dzieł. Zachowywał pewien dystans, kiedy go obserwował. W ten sposób mógł widzieć więcej, rozpoznać jego uczucia. Coś niemiłosiernie ciągnęło go w stronę młodszego, jednocześnie w pewnych chwilach skutecznie odpychając. Nawet gdyby Taekwoon chciał dać mu szansę w ich relacji, to nie rozumiał swojego zachowania. Nie wiedział czemu uczucia go przerastały, czemu sięgał po tak beznadziejne środki poradzenia sobie z tym. Jakiekolwiek leki sprawiały, że nie tylko jego ciało się niszczyło, jak również ich ścisłe relacje. Leo starał się to nadrobić niemą obserwacją drugiego Koreańczyka. - Nie wiedziałem, gdzie się podziałeś.
Kiwnąłem głową, przystępując z nogi na nogę.
O czym myślisz Taekwoon? Zapytał mój umysł pragnąc doczekać się jasnej odpowiedzi. Posyłając delikatny uśmiech starszemu mężczyźnie pozwoliłem, aby cisza przejęła stery, zawładnęła pomieszczeniem jak i naszymi umysłami. Patrzyłem jak on zbliża się do mnie pewnym krokiem, wciąż mierząc mnie swoim spojrzeniem. Nie wiedziałem czego się spodziewać, lecz byłem pewien, że ten mężczyzna doprowadza mnie do istnego szaleństwa.
Zaraz po swoim pewnym odwagi ruchu, w Leo nastąpiła chwila zwątpienia. Dotknąć go? Pozwolić sobie na tak wiele, a jednocześnie na tak mało? Czy już zawsze był skazany na przyciąganie tak młodego Koreańczyka? Chyba tylko on mógł odpowiedzieć na to pytanie, ale czy Hongbin wyczuwał w nim pewne zawahania? Taekwoon tak naprawdę myślał przez większość czasu tylko o nim. W końcu, gdy tworzył to młodszy był dla niego inspiracją, tchnieniem, które pchało go ku dalszej pracy. Robił to wszystko nawet jeśli on nie miał o niczym pojęcia. Ilość stron, jakie zapisał na temat tej osoby była niewyobrażalnie wielka, tak bał się, że ich namnażanie się sprawi, iż pewnego dnia coś wpadnie w dłonie Hongbin'a. Bał się, że on go nie zrozumie.
Zaraz po tym Leo pozwolił sobie na ułożenie dłoni na wystających kościach biodrowych drugiego Koreańczyka, a z jego ust nie padły już żadne inne słowa.
Moje serce radośnie zabiło, zabiło nawet wtedy, kiedy on wyraźnie się zawahał. Oczywiście, że to zauważyłem. Myślałem, że chwile zawahań już dawno u niego przestały mieć znaczenie, lecz widocznie musiałem się pomylić, kiedy mężczyzna pozwolił sobie jedynie na trzymanie dłoni na moich biodrach. Zerknąłem na jego usta, nim mimowolnie spuściłem wzrok.
- Wiesz.. jutro przypada rocznica śmierci mojej mamy i.. nie chciałbym pójść tam sam. Wybrałbyś się ze mną? - tak szybko jak spuściłem wzrok tak szybko go podniosłem, spodziewając się pozytywnej odpowiedzi, spodziewając się jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
Taekwoon przestudiował dokładnie wyraz twarzy młodszego. Nie potrafił wczuć się w jego uczucia, nie wiedział, czego oczekiwał od takiego człowieka, jak on. Ciemnowłosy od samego początku nienawidził swoich rodzicieli, co też było powodem, że mieszka z dala od rodzinnego miejsca już tak wiele czasu. Nie rozumiał też przez to, co miałoby go skłonić do jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Dlaczego nie możesz udać się tam sam? - Leo zadaje Hongbin'owi pytanie. Jego głos nie bardzo wyraża uczucia. Mężczyzna był zbyt zdziwiony. Zdziwiony, a jednocześnie poczuł się głupio. Faktem było, że nigdy tamten mu o tym nie wspomniał, lecz czarnowłosy sądził, że mógłby się tego domyślić. W końcu jedynie słyszał o niejakim ojcu, który co jakiś czas dzwonił, pytając o różne rzeczy. Dlaczego to wyszło na wierzch tak nagle?
- Ja.. uhm, obiecałem to ojcu i.. potrzebuję przy sobie mieć najważniejszą osobę, rozumiesz Taekwoon-ah? Jesteś dla mnie szczególną osobą i.. tak bardzo nie chcę przechodzić przez to sam.
Zakryłem twarz dłońmi i odetchnąłem ciężko starając się w tak beznadziejnej sytuacji jak w tej, w której się znalazłem nie rozklejać. Wmawiałem sobie, że śmierć mamy nawet po tak długim okresie nie robiła na mnie wrażenia, chciałem być silny dla mojego ojca. W rezultacie wychodziło mi to marnie, może dlatego odsunąłem dłonie od swojej twarzy i spojrzałem na niego niemo błagalnym wzrokiem.
- Ja... - Leo przerwał na chwilę, mocniej obejmując młodszego w talii. Nie widział go nigdy w takim stanie. To było coś zupełnie innego, jak i sam ciemnowłosy czuł się bezradny na stan młodszego. - Mogę się na to zgodzić, Hongbin.
Wypowiedziane przez niego słowa były znacznie cichsze niż chciałby. Jednak mimo to, zdobył się na niemocne pogładzenie uspokajająco pleców Koreańczyka. Starszy nadal nie wiedział, czy go to bolało, a jeśli tak, to jak bardzo?
- N-naprawdę się zgadzasz? - szok odbijał się w moich oczach, kiedy wyraźnie zmieszany Leo niemal odwracał wzrok. W pewnym sensie rozumiałem jego zachowanie, sam nigdy nie zdołałem dowiedzieć o prywatnym życiu ukochanego Koreańczyka, tak więc nie dane mi było rozpatrywać i doszukiwać się jego reakcji. W mgnieniu oka wtuliłem się mocno w umięśniony tors starszego chłonąc jego zapach jak gąbka wodę. Pełen radości uścisk jak i promienny uśmiech dało się u mnie dostrzec na kilometr. Zaraz po tym jak tuliłem się do jego ciała, mój policzek został przyłożony do zimnej skóry na szyi kochanka. Dlaczego jego skóra zdawała się być tak chłodna? - Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Udowadniasz mi każdego dnia, że warto było się w tobie zakochać. Jesteś dla mnie najważniejszy, bezgranicznie. - pod wpływem emocji szeptałem te wszystkie rzeczy, które normalnie bałbym się wymówić.
Leo był o włos od otworzenia ust ze zdziwienia, kiedy nagle młodszy zaczął kierować w jego stronę tak szczególne słowa. Czy on potrafił powiedzieć mu to samo? Najważniejsze, czy również to on był najważniejszą mu osobą? Mógł twierdzić, że tak i to nie było do podważenia, ponieważ z nikim nie utrzymywał takiej relacji. To było coś innego, czego nadal się bał, lecz chciał smakować tego dalej. Dlatego jedynie pozwolił Hongbin'owi wtulić się w swój tors, owinięty jedynie cienkim materiałem. Jego dłonie wędrowały niewyobrażalnie nisko, jak i mógł w tej chwili napawać się drobnym dotykiem młodszego. Odpychał myśli mówiące mu, że powinien się odsunąć. Tym razem tego nie zrobił.

❄ ❄ 

Chłód, jaki przenikał przez moje ciało stał się dla mnie pewną oznaką bólu, utrata kogoś bliskiego naszemu sercu za każdym razem uderza w serca dwukrotnie bardziej, jak gdyby nie można by było się z tym pogodzić i dalej iść przez życie, iść i chować w sercu melodię, dla zmysłów ukojenie i świadomość, że zmarli pozostają w nas, że trwają u naszego boku.
Tak się czułem, kiedy stałem nad niewielką kapliczką poświęconą Lee Hye Rim. Kurz osadzony na nagrobku symbolizował dłuższe nie odwiedziny a kwiaty już dawno uschły, jakby odebrano im raz na zawsze życie. Westchnąłem, klęcząc przed grobem matki w czasie, kiedy wiatr rozwiewał moje przydługie kosmyki włosów na wszystkie strony, natomiast sam Jung Taekwoon stał za mną, nie odezwał się odkąd przekroczyliśmy próg cmentarza. Znów nie miałem pojęcia co mógł sobie myśleć, wciąż pozostał dla mnie człowiekiem zagadką.
Oczyściłem nagrobek szepcząc gdzieś pomiędzy parę ciepłych słów, być może słów otuchy dla samego siebie. Świeże kwiaty jak i zdobiące grób znicze dopełniły całokształt. Zaraz po tym mój wzrok powędrował na zdjęcie mojej matki ; uznałem, że była piękną kobietą, piękną i niezwykle szanowaną, ciepłą osobą. Miała złote serce ; tą część odziedziczyłem po niej tak jak i uczuciowość, wrażliwą, potrzepaną duszę. Ale po jej śmierci moja rodzina się posypała.
- Omma. - zacząłem, siląc się na uśmiech, uśmiech, który niezależnie od sytuacji zdobił moją twarz. - Widząc twoją promienną twarz każdego roku czuję, jakbyś naprawdę tu była. Siedziała obok. Ale myślę, że to nawet i lepiej, tak łatwiej mi jest z tobą rozmawiać. - wędrowałem palcami po powierzchni nagrobka czując, jak łzy bezsilnie pchają mi się do kącików oczu.
Leo obserwował uważnie każdy ruch Koreańczyka. Odczuwał moment, kiedy ten był przepełniony pewnym smutkiem. Mimo to, nic nie powiedział. Nie dlatego, że nie chciał, a jedynie coś po raz kolejny blokowało go od środka. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji i właściwie nie wiedział, czy potrafi sobie wyjaśnić, czym jest śmierć. Myślał, że dla Hongbin'a musi byłć o wiele łatwiejsze zrozumienie odejścia ludzkiego, ponieważ zetknął się z tym w pewnym stopniu. Była jeszcze możliwość, że takie zdarzenie kompletnie mieszało mu znaczenie tego pojęcia. Taekwoon nie był tego pewny, jak i również nie zapytał. Mógł jedynie dalej bezsilnie przesuwać wzrokiem po marmurowym nagrobku, jak i widniejącym na nich napisach. Mógł jedynie wyobrazić sobie, jak ważną osobę chłopak stracił.
Przetarłem łzy wierzchem dłoni, pociągając przy tym nosem a mój wzrok utknął gdzieś indziej, na mężczyźnie, który wpatrywał się teraz we mnie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, jego, niepewny ; mój, nieco zaszklony, kryjący w sobie żałobę, mimo upływu lat.
Podnosząc się z klęczek już nie kontrolowałem słonych kropli zdobiących moje policzki, następnie opuszczających ich z prędkością światła. Już nie patrzyłem na Koreańczyka, nie mogłem, moja głowa bezwładnie została spuszczona w dół natomiast wosy przysłoniły moją twarz całkowicie. Potrzebowałem głębokiego wdechu, by uspokoić się i móc na nowo skupić się na swoim życiu, życiu i celach, do których realizacji chciałem uparcie dążyć.
Wyższy mężczyzna zebrał się na odwagę, by podejść nieco bliżej Hongbin'a. Nigdy nie był wrażliwy na czyjeś łzy, smutek, czy bolesne uczucia rozchodzące się po ciele. Mimo to, coś kazało mu właśnie wierzchem dłoni zetrzeć słone krople z linii szczęki, jak i policzka chłopaka. Możliwe, że był to symbliczny ruch, pokazujący drugiemu Koreańczykowi, że ciemnowłosy jednak zgodził się tu przyjść z nim nie na darmo. Z drugiej strony chłodna sylwetka Taekwoon'a kazała mu trzymać się na pewną odległość. Już i tak przekroczył niewidzialną granicę. 
- Chciałaby byś był szczęśliwy, Hongbin.

❄ ❄ 

Po tym jak wróciliśmy do mieszkania Taekwoon'a zauważyłem, że coś się zmieniło. Leo, jak to miał w zwyczaju zaszył się w swoim gabinecie, by móc w spokoju pracować nad nowymi tekstami, natomiast ja, nie bardzo rozumiejąc co mógłbym właściwie w tamtej chwili zrobić rozsiadłem się na parapecie z kubkiem gorącej czekolady w dłoni. Mimo, że niesamowicie potrzebowałem jego obecności, dotyku palców na swojej skórze jak i ust w zgłębieniu szyi, wiedziałem, że nie mogę od niego tego oczekiwać ciągle. Byłem w stanie zrozumieć jego parę chwil samotności - w końcu sam wpakowałem się w jego życie zmieniając je o 180 stopni, zrobiłem to nawet nie do końca licząc się z jego zdaniem. Ot, pierwsza miłość, skojarzenie gorącego uczucia do starszego mężczyzny. Pociągnąłem łyk czekolady, delektując się odrobiną słodkości. A jeśli właśnie po upływie czasu oczekuję od niego zbyt mało? A może po prostu staję się bezinteresowny..? Może wystarczy mi tylko chwila, kiedy choć w minimalnym stopniu, kroczek za kolejnym się dla mnie otwiera?
Zerknąłem w kierunku gabinetu jakby intensywnie zastanawiając się nad swoim kolejnym krokiem. Każda decyzja mogła zwiastować inny skutek, dlatego starałem się nie stąpać po cienkim lodzie.
Chciałaby byś był szczęśliwy, Hongbin. Jego słowa w dość przyjemny sposób ciążyły mi na sercu, dodawały otuchy zranionemu narządowi, dzięki któremu funkcjonowałem. Prawdopodobnie dryfowałem między dwoma frontami ; mogłem albo niepotrzebnie zakłócać jego ciszę albo zwyczajnie dać mu się natchnąć, znaleźć dla siebie inne zajęcie.
Westchnąłem, a następnie dopiłem stygnący napój schodząc z parapetu. Oblizawszy wargi zbliżyłem się do machoniowych drzwi niemal nasłuchując. Z wnętrza dało się słyszeć dość chaotyczny, charakterystyczny szelest przewracanych i miętych kartek, potem przyśpieszony oddech, siarczyste przekleństwa gdzieś pomiędzy. Wtedy, widząc go przez uchylone drzwi nie miałem pojęcia jakie symptomy wywołały taką burzę w jego głowie. Patrzyłem na niego, na pięknego Koreańczyka, którego tak bardzo kochałem jednocześnie nie będąc uświadomionym, że Taekwoon może mieć głębszy problem ze swoją psychiką.
Leo nachalnie podniósł się z swojego krzesła, sprawiając, że te niekontrolowanie spadło z hukiem na ziemię. Hongbin widział tylko, jak ten kartkuje swój notes. Śnieżnobiałe strony zostały kolejno wyrywane przez wysokiego mężczyznę. Chłopak na pewno nie mógł tego zrozumieć, ponieważ zwiłki papieru lądujące na ziemi były puste. Ciemnowłosy odrywał od swojego zeszytu niezapisane kartki, jakby sam chciał sobie odebrać miejsce do swojej pracy. Niemo powstrzymywał się sam przed dalszym pisaniem. Dlaczego nie chciał tego robić?
Pracował. Pracował nad swoim nowym tekstem. Jednak coś było w tym nie tak. Zawsze, jak skupiał się na pisaniu, jego myśli uciekały do młodego Koreańczyka. Wcześniej pisał pod natchnieniem tego uczucia, teraz przerastało go to wszystko z każdą kolejną sekundą. Chciał patrzeć na Hongbin'a, lecz uciekał do swojego pokoju, by nie mieć go już przed oczami. Nie wiedział, co robić, na co spojrzeć. Kiedy zamykał oczy i tak widział tego chłopaka.
Taekwoon miał przyśpieszony oddech, jego wzrok był wbity gdzieś w jeden punkt na ścianie. Ściskał nerwowo w dłoni opakowanie po tabletkach, nim usłyszał szmer za swoimi plecami. Upuścił niekontrolowanie pudełko na drewnianą podłogę, odwracając głowę w stronę uchylonych drzwi. Jak mógł nie dopilnować, by były dokładnie zamknięte? 
Drgnąłem, moje ciało niekontrolowanie zatrzęsło się, jakby w obawie, nie wiedząc tylko czy w obawie przed reakcją czy może raczej przed samym mężczyzną. Niemy szok odbijał się w błyszczących tęczówkach, tęczówkach skanujących wyprostowaną sylwetkę Jung Taekwoon'a.
- Przepraszam, ja.. chciałem móc znów cię zobaczyć. 
Podszedłem do niego stawiając ostrożnie kroki, jak gdybym miał w ostatniej chwili zawrócić się i uciec, jednak on wiedział, że nigdy bym tego nie zrobił.
- Dlatego tutaj jesteś? - Młody mężczyzna stanął sztywno, nie odrywając wzroku od drugiego Koreańczyka. Widział, jak ten się zbliża. Nie panując nad sobą, cofnął się kilka kroków do tyłu. Jego plecy natknęły się na brzeg biurka. Poczuł się, jakby był uwięziony.
Mimo to, stał sztywno, starał się opanować. Przecież widywał go codziennie, nie powinien uciekać. Jednak Taekwoon nie starał się wyrwać od samego chłopaka, jak od uczucia, którym go dażył. Nie wiedział, czemu tego się bał. Coś mąciło mu w głowie, a sam nie potrafił nad tym zapanować. Czy Leo miał jakis lęk?
- To takie dziwne.. - nie obawiałem się, wręcz zapragnąłem zetknąć się z jego lodowatą skórą, ten kontrast temperatur różniący nas stał się dla mnie całkiem zrozumiały. - Zachowujesz się jakbyś się mnie obawiał Taekwoon. Czy nie nauczyłeś się po upływie tak długiego czasu, że możesz przy mnie czuć się bezpiecznym?
Wyciągnąłem dłoń ku niemu, by w ułamku sekundy przesunąć nią po zmiętym kołnierzu koszuli starszego. Zadrżałem, zafascynowany wpatrując się w jego oczy. Niesamowicie piękna głębia wyrażająca sens niezrozumiały dla ludzkiego życia, niezrozumiały dla pustego człowieka mijającego go na ulicy. Czułem, że nawet jeśli nie do końca mnie do siebie dopuszczał tak w pewnym stopniu moja egzystencja zależała od niego.
Leo przymknął powieki, walcząc z samym sobą. Uspokajał się w środku, by nie wykonać żadnego gwałtownego ruchu. On był tak blisko, że czuł ten ciepły oddech na swojej szyi. A może był już tak wyczulony na każdy bodziec? - Bezpieczeństwo nie gra tu roli.
Czarnowłosy niespodziewanie złapał dłonią za materiał koszulki Hongbin'a. Palce mężczyzny mocno zacisnęły się na cienkim materiale, kiedy nachalnie przyciągnął go w swoją stronę tak, że chłopak wpadł na jego twardy i wyrzeźbiony tors. - Mówiłem, żebyś mi nie przeszkadzał. Dlaczego nigdy nie słuchasz, Hongbin? - Wręcz czarne tęczówki wyższego wbiły się w te drugiego Koreańczyka. Obdarzył go odważnym spojrzeniem, lecz przepełnionym pewną surowością. - Nie potrafię nic odnaleźć w tych papierach. Wszystkie strony są puste. 
Wstrzymałem niemal oddech w momencie, kiedy jego wzrok zderzył się z moim tak jak i ciała przylgnęły do siebie w niekontrolowanym, nagłym ruchu. Był dla mnie tak bardzo osiągalny jednocześnie będąc tak daleko, gdzieś w swoich zakamarkach chaotycznego umysłu. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo jego postawa czy zachowanie wpływała na moją osobę? Jak bardzo działał na mnie ten mężczyzna od samego początku, od samego spotkania, kiedy to na jego oczach niezdarnie skręciłem kostkę w mroźny wieczór? Wspomnienia przelatywały przez moją głowę codziennie, byłem wdzięczny losowi, że zesłał na mnie tego człowieka nawet jeśli od pierwszej rozmowy, wspólnego gestu nie było łatwo. Nosiłem w sercu ciężar, ciężar świadczący o bezsilności, z dnia na dzień, jednak nie poddawałem się, bo miałem wrażenie, że zaszedłem już naprawdę daleko.
Przeniosłem wzrok na papiery porozrzucane na podłodze by po chwili cicho odetchnąć. - Może nie potrafisz nic tam dostrzec, bo niczego w nich nie zapisałeś. Wiem, że.. ostatnimi dniami stałeś się.. naprawdę zamknięty i.. byłem pewien, że jakiekolwiek natchnienie ci pomoże..
- Potrzebuję ciebie, Hongbin. Natchnąłeś mnie każdego dnia.
Słowa Taekwoon'a wypadły naturalnie z jego ust, tak jakby kompletnie się nad tym nie zastanawiał. Prawda była taka, że myślał o tym codziennie. W końcu nie bez przyczyny wpatrywał się godzinami w sylwetkę chłopaka.
Wolna dłoń mężczyzny mocno zacisnęła się na wystającej kości biodrowej Koreańczyka. Leo sam czuł, że chłopak mocniej naparł swoją klatką piersiową na jego tors. Ostrzejszy kant szerokiego blatu zaczął wbijać się w dolne partie pleców ciemnowłosego, ale on nadal nie odrywał pewnego spojrzenia od czekoladowych tęczówek Hongbin'a. Tak bardzo miał ochotę go odepchnąć w przestrachu, lecz nie potrafił tego zrobić.
Znacząco drgnąłem, gwałtownie podnosząc wzrok na czarnowłosego. Czy przesłyszałem się? Czy on właśnie wyznał, że potrzebuje mnie? Otwierając usta, naparłem na niego ciałem nie panując nad potokiem swoich słów.
- Ty potrzebujesz mnie do natchnienia a ja pragnę cię w sobie, Taekwoon.
Leo pozornie odsunął od siebie młodszego, by zaraz po tym pchnąć go brzuchem na swoje biurko. Młody mężczyzna stanął idealnie za nim, układając tym razem swoje dłonie na biodrach Koreańczyka, jak i przyciskając swoje wyraźnie zarysowane krocze do jego wypiętych pośladków. Wiedział, że nie może z tym zwlekać, dlatego szybko w pomieszczeniu rozległ się dźwięk rozpinanego paska w spodniach. Zaraz po tym ciężki materiał wylądował na ziemi, co doskonale docierało do uszu młodszego. Ciemnowłosy swoją siłą dociskał tors Hongbin'a do twardego drewna, całkowicie przejmując nad nim kontrolę.
Otworzyłem szerzej oczy a mój oddech przyśpieszył wraz z rosnącą atmosferą, zdecydowanie nie spodziewałem się tego, może i byłem zaskoczony tym, że nie chciał na mnie spojrzeć. Nie rozumiałem jego nagłego zachowania, nie rozumiałem dlaczego zaczął zachowywać się inaczej. To wcale jednak nie zmieniło faktu, że słysząc jak jego spodnie lądują na ziemi moje libido podskoczyło, natomiast z każdą sekundą czułem jak moja bielizna robi się mokra. Każde lekkie otarcie powodowało stado ciarek na całym ciele, skutecznie rozproszyło to moje myśli.
- Jesteś podniecony, Hongbin? - Ściszony, lecz seksowny pomruk wydobył się z ust Taekwoon'a. - Dostaniesz to, czego chcesz. Będę cię pieprzył niezapomnianie, jak nigdy dotąd.
Dłonie Leo znalazły się blisko brzegów spodni młodszego, by zaraz po tym bez zbędnego ociągania się, ściągnął  szybko w dół całą jego dolną część garderoby, wraz z bielizną. Pośladki chłopaka owiało zimniejsze powietrze pomieszczenia, jednak zaraz po tym ciemnowłosy zastąpił ten chłód, dociskającymi się do gładkiej skóry pachwinami. Mężczyzna na potwierdzenie swoich czynów, jak i słów, wycelował zdecydowanym ruchem w odkrytą część pośladka Hongbin'a z otwartej dłoni. Delektował się charakterystycznym dźwiękiem obijającej się skóry o siebie, kiedy jego całe ciało zadrżało. Znalazł swoją pewną słabość.
Zachłysnąłem się powietrzem, zaraz po tym gabinet wypełnił się moim przeciągłym stęknięciem. Ten mężczyzna doprowadzał mnie do obłędu! Mimo niewytłumaczalnego ukłucia zawodu w sercu byłem rozpalony jak nigdy dotąd. Z trudem przełykałem ślinę a moje policzki poczerwieniały z wysiłku, słodkiej tortury. Może dlatego rozszerzyłem nogi dając idealny dostęp mężczyźnie, zaś moja dłoń niezdarnie zetknęła się z jego wybrzuszeniem w powoli moknących bokserkach. Boże, wariowałem.
- A-ah, proszę! - ciche skomlenia, niecierpliwość, pragnienie mężczyzny ; bezwładnie opadłem torsem na sporych rozmiarów biurko Taekwoon'a, czułem, jak mój członek pulsował. Byłem gotów, jak nigdy.
Mężczyzna zignorował resztę ubrań, jak i rozbieranie się do naga. Tym razem już jedynie pozwolił, by jego bokserki zsunęły się gdzieś na podłogę i tu wszystko się zaczęło.
Nabrzmiała erekcja czarnowłosego od razu zetknęła się z błagalnie wystawionym do niego tyłkiem. Ciało Hongbin'a pociągało starszego, nie ukrywał tego w żadnym stopniu. Nie ukrywał tego, dlatego pozwolił, by jego palce wbiły się w skórę młodszego, a twardy penis spoczął w ciasnym wgłębieniu. Leo wykonał tylko jeden mocny i zdecydowany ruch biodrami, by jego okazałe przyrodzenie wsunęło się z całą siłą w wnętrze drugiego Koreańczyka. Postanowił pieprzyć go bez żadnego przygotowania, ani nawilżenia. Chłopak i tak był już wystarczająco uświadomiony ceną takiego stosunku, jak i z daleka widać było jego zniecierpliwienie. Oboje nie mieli czasu myśleć o tak zbędnych rzeczach, gdy mężczyzna od samego początku potraktował młodszego z premedytacją wycelowanymi ruchami. Wiedział, co robić i jak, by wywołać ten szczególny i sprawiający przyjemność ból.
Pierwszy ruch, odczucie rozrywającego bólu pomieszanego z niemą rozkoszą. Przy drugim ruchu biodrami, głośno zajęczałem. Potem już z maksymalnie rozszerzonymi udami przyjmowałem kolejne przepełnione pożądaniem pchnięcia, i kolejne, aż zabrakło mi tchu. W kółko wzdychałem, nie potrafiłem znieść rosnącej przyjemności, Taekwoon z żarliwością wchodził we mnie coraz to głębiej, rysowałem paznokciami drewniany blat. W pełni oddawałem się chwili.
Mężczyzna nawet nie myślał nad wykonywanymi pchnięciami, tak samo odruchowo dostosowywał wszystkie kolejne pod swoje własne potrzeby. Kierował się jedynie swoim pożądaniem. Penetwował go za każdym razem mocniej, namiętniej, dokładniej. Pragnął jego dotyku, tej przyjemności. Nad jego umysłem panowały tylko te żądze. Wiedział, że robi to właśnie z tym chłopakiem. Robił to, bo właśnie tego chciał. Kiedy w głowie mężczyzny pojawia się sylwetka młodszego Koreańczyka, a wraz z tym pojawia się ten szczególny dotyk, jego granice się zacierają, jak i on sam nie panuje nad własnymi czynami. Drapie w rozkoszy paznokciami plecy Hongbin'a, uderza mocno biodrami w wypięte pośladki, które z czasem delikatnie czerwienieją. W pomieszczeniu roznosi się dźwięk ocierających się o siebie ciał, cichych sapnięć, jak i przeważającego nad wszystkim skrzypienia drewnianego mebla, jakim było biurko. 
- T-taekwoon-ah.. - cichy, zbolały szept, urywany jęk, czuję, jak mój organizm odczuwa zbyt intensywną rozkosz, to za wiele. Jak w amoku zaciskam dłonie w piąstki a zachłyśnięcie się powietrzem zwiastuje obfity orgazm, sięgnięcie nieba, kulminacyjny moment, niemal mdleję, mój policzek został przyciśnięty do blatu i gdzieś pomiędzy, słyszę przekleństwo a potem lepką maź w sobie.
Czarnowłosy sam na moment odleciał, kiedy spuścił się całkowicie w wnętrzu Hongbin'a. Czuł się naprawdę dobrze, jednak dłuższa chwila, gdy tkwił myślami, zamknięty w swoim własnym umyśle, nie zwiastowało nic dobrego. Odsuń się. Nie możesz go dotykać. Przywiązanie się to twoja największa słabość, a drobne i młode ciało, jest bardzo kruche. Ulotne uczucia. Ciało mężczyzny przechodzi dreszcz. On wcale tak nie uważał, nie chciał zabierać sobie tej chwili przyjemności. Widział, co sprawił temu Koreańczykowi, a co sam robił z sobą. Jego umysł rozrzucał to wszystko, niczym domek z kart. Leo był równie niestabilny.
Starszy stał tak w bezruchu może jedynie kilka sekund, a może i minut. Coś w nim drgnęło. Szybko wycofał się na kilka kroków do tyłu, by zaraz po tym drżącą ręką, lecz zdecydowanym ruchem ściągnąć młodszego z swojego podłużnego blatu. Młodszy niekontrolowanie osunął się na ziemię, gdy jego słabe od nadmiaru emocji nogi odmówiły posłuszeństwa. Taekwoon, którego on nie znał nawet nie zwrócił na to uwagi. Odpychał wszystkie myśli o Hongbin'ie z swojego umysłu. Czuł jakby cały świat na niego spadł, choć sam nie wiedział, że cały problem nasilał się, gdy jego leki zostawały desperacko zażywane dzień w dzień. Nie zdawał sobie z niczego sprawy, tak teraz nazwyczajniej odwrócił się, jednocześnie obejmując się ramionami. Nerwowo skierował się w stronę wyjścia z gabinetu. Coś budziło przerażenie w jego wnętrzu, jakby kompletnie zostały wymazane z jego pamięci momenty dosłownie z chwili wcześniej.
Nie wiedziałem co się dzieje, kiedy nie mogłem nacieszyć się przyjemnością a dosłownie chwilę potem zostałem dość brutalnie zepchnięty na podłogę, zderzenie z nią wywołało szok w moich oczach, zachrypnięty głos wydobył się z moich ust, coś we mnie pękło. - C-co się stało..? Hyung..
Próbowałem podnieść się z paneli, jednak ostry ból w dolnych partiach skutecznie mi to uniemożliwił, dlatego też jedynie podniosłem się o trzęsących się dłoniach do niezdarnego siadu. Mój wzrok utkwił w krwistoczerwonych tabletkach, które leżały na podłodze wraz z nieco popękanym małym słoikiem. Moja dolna warga drgnęła, a głowa lekko podniosła, bym mógł spojrzeć na rozwścieczoną w jednej chwili twarz Jung Taekwoon'a. W tej jednej chwili napięta i chłodna atmosfera uderzyła mnie w twarz, mimo, że nie powinna, bo przecież jeszcze moment wcześniej było pozornie tak dobrze.
Leo spojrzał przez ramię na drugiego Koreańczyka. Jego wściekły wzrok wbił się w twarz Hongbin'a. Drżał. Drżał, ponieważ wiedział, co zauważył chłopak. Mężczyzna nerwowo zaciskał palce na swojej własnej koszuli, kiedy nie potrafił już się opanować. Nie myślał racjonalnie, czując mieszankę uczuć, kiedy znajdował się tak blisko tego człowieka. Spojrzeniem przesunął po kilkunastu kapsułkach rozrzuconych na drewnianej podłodze. Postradał zmysły, podnosząc głos na młodszego i nie był nawet świadom swego tonu. - Nie wtrącaj się kurwa w nie swoje sprawy! Nikt nie kazał ci tutaj przychodzić, tak samo nie ingeruj w to co z sobą robię.
Taekwoon wyrzucił to z siebie, nawet nie patrząc na jego twarz. Szybko po tym odwrócił się w progu, by z złością zatrzasnąć drzwi, pozostawiając w pokoju tępy huk, jak i pustkę po sobie. To nie było też jedynym, co opuścił w swoim gabinecie. Był tam jeszcze chłopak, przy którym nie potrafił pozbierać się w sobie, jak i resztki jego trzeźwego myślenia. Mężczyzna był nieobecny, niezdając sobie sprawy do czego się posuwał. Trzeba by być idiotą, by nie zauważyć, że źle się z nim działo od ostatnich dłużących się dni.
- Taekwoon-ah.. - w przestrachu patrzyłem na zatrzaskujące się drzwi, gdy bezpowrotnie znikał mi z oczu.
Ze łzami w oczach naciągnąłem na siebie niedbale bieliznę czując ból i oszołomienie, mając w głowie mnóstwo pytań. Czy dobrze postąpiłem wchodząc do jego gabinetu? Czy dobrze zrobiłem wiedząc, że on nie znosi nieposłuszeństwa, kiedy nie słuchałem jego wyraźnych poleceń stawiając ponad wszystko swoją tęsknotę i brak jego przy mnie? Potrząsnąłem głową ścierając wierzchem dłoni łzę z kącika oka. To nie mógł być mój Taekwoon, zawsze był skryty i zamknięty w sobie, ale nigdy nie bywał agresywny, nigdy nie podniósłby na mnie ręki.
Przygryzałem nerwowo wargę. Więc jeśli tak uważałem, to dlaczego teraz gryzły mnie wątpliwości? Wątpliwości i obawa przed tym mężczyzną? Przed mężczyzną, którego kochałem, a jednak w takich sytuacjach zwyczajnie bojąc się go? Tabletki leżące na podłodze wcale nie ułatwiały tego w co wplątałem się tego wieczoru, zdawały się być podejrzane - nie wyglądały na zwykłe leki na ból głowy. Coś musiało kryć się za niewytłumaczalnym wybuchem Jung Taekwoon'a, przecież po tym jak jeszcze chwilę temu uprawialiśmy seks nie mógł tak po prostu mnie odtrącić.
Naprawdę tak sądzisz, Hongbin? Mnie nie oszukasz, nie oszukasz swojego umysłu. To nie ten sam Leo, którego zobaczyłeś zimowego wieczoru. To nie ten sam Leo, który mimo upartej postawy lubił z tobą dzielić oddech. Pomyśl Hongbin, pomyśl racjonalnie on.. nigdy nie darzył cię takim uczuciem, on nie zna tego uczucia.
I wtedy pierwszy raz zacząłem się tak naprawdę bać.

❄ ❄ 

Deszczowe dni nie kojarzyły się tylko i wyłącznie z tym charakterystycznym zapachem, bębnieniem kropel o szyby pobliskich domów czy też żywiołem utrudniającym niekiedy ruch. Ludzie nie lubili moknąć, w popłochu zasłaniali się kapturem czy nawet firmowymi teczkami, zdarzał się też las parasoli, lubiłem patrzeć na to zjawisko. Lubiłem patrzeć jak deszcz usiłuje zalać Seul, delektowałem się tym bębnieniem o parapet, kiedy znajdowałem się w kuchni stojąc przy blacie kuchenki. Mało mieszkańców lubiło deszcz może właśnie dlatego, że przez gwałtowną zmianę temperatur czuli się źle, depresyjnie, widzieli w tym zjawisku tylko smutek, ale ja dostrzegałem początek zmian, symbolikę obmywania ludzkich grzechów czy błędów i zaczynanie wszystkiego od nowa. Określano mnie dziwakiem, między innymi przez wzgląd na odmienne zdanie, inne zachowania, lubowanie w swoim własnym, cichym towarzystwie. Nikt nie wiedział, że byłem marzycielem kochającym śpiewać, dwudziestolatkiem, który nie doświadczył pierwszej miłości. Wspomnienia bywały przyjemne, czasem zwodnicze ; umysł zwykł płatać mi figle, czułem w sobie duszę artysty.
Przygryzłem wargi odwracając wzrok od okna w czasie, kiedy usłyszałem za sobą cichy szelest. Taekwoon był mistrzem kamuflarzu i dyskrecji, dlatego też przybierając na usta uśmiech przeniosłem na niego wzrok. Uśmiechałem się, to była moja reakcja obronna nawet jeśli od kilku dni moja relacja z Leo zaczęła się znacznie oziębiać. Nie wiedziałem jak do niego dotrzeć, miałem wrażenie, że on zaczyna się ode mnie oddalać. Wiele się nie myliłem.
- Hyung - przełamałem lody, by zwyczajowo odezwać się pierwszym. - Późno wstałeś.
A deszcz nie przestawał bębnić o szybę grając swoją własną symfonię przy akompaniamencie mojego niespokojnego oddechu. Nadal pozostałem niepewny.
Młody mężczyzna kolejny raz nie miał dobrej nocy. Koszmary w każdą dobę dopadały jego umysł, zakłócały spokojny sen. To nie było nowością w jego życiu, jednak ostatnio zaczęły się nasilać. Taekwoon nie zawsze wiedział, co właściwie mu się śniło. Wiedział jedynie, że to budziło jego wewnętrzny niepokój. Z drugiej strony jednak w jego głowie pozostawały urywki tego, co śniło mu się kolejnych nocy. Nigdy nie żalił się z tego Hongbin'owi, mimo, że tamten o tym doskonale wiedział. Tak samo nie wspominał o danych koszmarach, czy tym, że powinien jakoś na nie zadziałać.
Złe sny były jednym z powodów jego niewyspania. To pchnęło go, by właśnie po południu znaleźć się w kuchni mając na celu przygotowanie kofinowego napoju. Kawa już była w trakcie przyrządzenia, kiedy starszy obrócił głowę w stronę drugiego Koreańczyka. Słysząc jego głos przybrał na usta zmęczony uśmiech. Jednak nadal był to uśmiech. - Nie panuję nad tym.
Wstrzymałem oddech na parę długich sekund. Uśmiech na ustach tego mężczyzny wciąż wywoływał u mnie palpitację serca i bezwzględne odczucie szczęścia. Wciąż to robił, nie zważając na oschłość budzącą niepokój czy przestrach w sercu.
- Czy nad tymi tabletkami.. również nie panujesz? - ciche pytanie, na które Taekwoon gwałtownie się obrócił na pięcie patrząc na mnie tymi charakterystycznie pociemniałymi tęczówkami.
Ostrzegawcze spojrzenie ciemnowłosego wbiło się w twarz młodszego. Nie powinien poruszać tego tematu, to wcale nie pomagało stanowi Leo. Może i on faktycznie nie panował nad dawką leków, jakie przypisał mu lekarz. Nie czuł się po nich ani trochę lepiej, a fakt próbowania zwiększenia dziennej liczby spożycia kapsułek, wcale nie pomagał. Wyższy nie zdawał już sobie chyba sprawy, do czego chwilami się posuwał, tak jak z tego, że właśnie poczuł w sobie zdenerwowanie. - Dlaczego poruszasz ten temat?
- Nie gniewaj się, ja.. chciałem tylko pomóc.. - nerwowo chwyciłem jego dłoń splatając palce z tymi, jego. Chwilę po tym zbliżyłem się chcąc musnąć jego piękne usta, jednak ukłucie zawodu dało o sobie znacząco znać, kiedy ten przekręcił głowę w bok uniemożliwiając mi pocałowanie go. W tamtym momencie już naprawdę niczego nie rozumiałem.
Taekwoon odsunął się jedynie na kilka centymetrów, by spuszczając wzrok na swoje dłonie, kontynuować przygotowywanie gorącego napoju. Jego dłonie trzęsły się, jakby w irytacji, a jego twarz pozostała kolejny raz chłodna. Z trudnością złapał porcelanowy kubek, w milczeniu. Nie wiedział, jak bardzo swoim dystansem ranił tego Koreańczyka. A ten mógł jedynie obserwować. Obserwować, jak mężczyzna, którego kochał, odstawia z złością wszystkie przedmioty do szafek, robiąc przy tym niezły hałas. Być może musiał to na czymś wyładować.
- Teraz już nawet nie dasz się pocałować.. - szepnąłem bardziej do siebie, aniżeli do mężczyzny, jednak miałem tą pewność, że poprzez złość był jeszcze bardziej przewrażliwiony na moje słowa. Patrzyłem, jak jego ciało i postawa wymykała się z pod kontroli, tak jak i dolna warga, niebezpiecznie drgająca.
Leo upił jedynie łyk świeżej kawy, nim z trzaskiem odstawił kubek na szeroki blat. W pomieszczeniu panowało jedynie echo obijającego się naczynia, jak i przyśpieszony oddech ciemnowłosego. - Sugerujesz, że za mało ode mnie dostajesz?
Mężczyzna kolejny raz podniósł głos, już nawet nie kłopocząc się spojrzeniem na młodszego. Za to szybko odwrócił się do niego tyłem, tym samym pozostawiając chłopaka samego. Jego wysoka sylwetka zniknęła mu z oczu, gdzieś u progu salonu.
- Taekwoon-ah.. - nim zdołałem go powstrzymać, Koreańczyk zdążył opuścić kuchnię co zabolało mnie gdzieś w środku. Wyciągnąłem dłoń w kierunku wyjścia jak gdyby chcąc dosięgnąć czarnowłosego. Czas upływał a nasze wspólne egzystowanie oddalało z każdym dniem coraz bardziej.

Zabawne, jak w zaledwie parę ulotnych chwil czyjeś życie potrafi się zmienić nieodwracalnie. Resztki, pozostałości po uczuciu, którym ten mężczyzna mnie obdarowywał przepadły gdzieś głęboko w podświadomości a ja mogłem tylko patrzeć jak on oddalał się ode mnie, odseparowywał. Nie znałem powodu, tłumaczyłem sobie to tak, że jego charakter i duma nie pozwalały mu na zbliżenie się do mnie. Marne tłumaczenie.
Wieczorem, kiedy kroki na korytarzu ucichły a mieszkanie stało się przerażająco puste, w ten sam dzień udałem się do prywatnego gabinetu Jung Taekwoon'a w celu, pozornie uprzątnięcia zagraconego pomieszczenia. Pozornie. Przecież Taekwoon był perfekcjonistą a co za tym idzie jego apartament utrzymywał się w nienagannym porządku. Łudziłem się, że znajdę dla siebie zajęcie nawet jeśli miałem zakaz zbliżenia sie do gabinetu bez wiedzy Koreańczyka. Delikatnie zatrzaskując za sobą drzwi, westchnąłem odczuwając wyrzuty sumienia.
Mnóstwo pomiętych kartek obok kosza, starannie ułożone i posegregowane notatniki na machoniowym biurku, szafka, w której niegdyś odnalazłem podejrzanie wyglądające tabletki. Wiele opakowań, jak gdyby właściciel obawiał się, że w każdej chwili może ich zabraknąć pomimo sporej ilości. Z ciekawością zbliżyłem się do dużego blatu kartkując kolejne strony przypadkowego zeszytu. Plany, niezliczony spis zupełnie dla mnie niezrozumiały.
Wskazówki zegara wybijały godzinę dwudziestą trzecią a ja nadal siedziałem w pomieszczeniu, które kryło w sobie tajemnice, tajemnice Jung Taekwoon'a i być może cała prawda o nim, to, jaki naprawdę był ten cichy i zdystansowany mężczyzna.
Łuny księżyca oświetlały wnętrze, dzięki czemu poza lampką nocną nie pozostawałem całkowicie ślepy. Może i byłem zmęczony, jednak sądziłem, że jeśli się pośpieszę to szybciej znajdę coś wartościowego. I może to było szczęście, a może zwykłe przekleństwo, kiedy przez moje roztargnienie trąciłem krwistoczerwoną teczkę z której wysypały się wypełnione chaotycznym pismem Taekwoon'a śnieżnobiałe kartki. Być może ich odmienność zachęciła mnie do tego by usiąść na podłodze i pośpiesznie, jak gdyby czas odgrywał najważniejszą rolę zabrać się za odczytanie ich.

To, że piszesz nie oznacza od razu, że zostajesz pisarzem. Czy ja pisząc również nim nie jestem? W końcu niewiele ludzi dostrzega moje praca lub wcale nie są dopuszczeni, by je zobaczyć. Ale to jest mój drugi świat, ten lepszy świat. Tu zaczyna się cała historia, tu wylewam własne myśli, jak również to co widzę w okół na swój własny sposób. To nie jest piękny i dobry tekst, przepełniony metaforami, jak i przyjemnie wyglądającymi zwrotami. Często piszę zwracam się w prosty sposób, mówiąc o rzeczach bardzo dosadnie i krótko. Nie potrafiłem wcześniej wyrażać swoich uczuć inaczej, a teraz? Teraz to jest moje miejsce. Śnieżnobiały papier zapełniający się czarnym atramentem. To tylko wiadomość. Wiadomość dla samego siebie, bym zawsze o tym pamiętał. Zauważałem w sobie zmiany, a moja obawa na jutrzejszą inną osobowość dotykała mnie aż za bardzo. Dlatego tu mogę ochłonąć, tu mogę być wolny. Tak naprawdę coś mnie blokuje. Zabrakło czegoś we mnie, a ból przepełnił ciało od stup do czubka głowy. Ból poprzedzony lękiem. Ból względem jednej rzeczy. Nie boję się, muszę o tym pamiętać.

Brak śniegu przyniósł mi wraz z nowym życiem natury pewne problemy. Trawa wzbiła się z okropnie ciemnej gleby, a drobne kwiaty zakrywały mi widok z ulubionego okna. To było coś, co dla innych przyjemne, dla mnie stawało się zbyt przytłaczające. Przytłaczające, ponieważ ja widziałem coś innego. Było to coś znacznie piękniejszego niż świeże polne kwiaty, czy delikatny ciepły wiatr. Widziałem człowieka z ciemnobrązowymi włosami, rozsypanymi na śnieżnobiałym prześcieradle, z bladą, lecz pięknie pasującą do niego skórą. Jego czekoladowe oczy często były przysłonięte przez lekko drżące w śnie powieki, jednak gdy tylko je otwierał, ten specyficzny wzrok lądował wprost na mnie. Był inny. Trzymał się mnie niezmiennie, bezwarunkowo. Powtarzał, że uczucie, którym mnie darzył było miłością, a ja nigdy nie zagłębiałem się w tą myśl tak bardzo, jak teraz. Jak to się stało, że ktoś potrafił mnie pokochać? To dla mnie tak trudne do pojęcia, ponieważ nigdy nie znałem tego uczucia tak blisko. Teraz jednak myślę, że widzę je bardziej. Czy naprawdę ja również mogłem pokochać tak urzekającego człowieka? To uczucie momentami było przewyższające moje możliwości, nawet jeśli nigdy do niczego się nie przymuszałem. Mimo wszystko chciałem zaryzykować. Zatopić się w tym delikatnym dotyku, słodko smakujących ustach, wyjątkowym zapachu. To było dla mnie coś zupełnie nowego.

Seks staje się przy nim czymś wyjątkowym. Erotyczny dotyk, tylko on mnie tak pociągał. Ma w sobie coś specyficznego, gdzie dolne partie jego ciała w tym danym momencie przyciągają mnie niemiłosiernie. Powiedzenie, że był seksowny było dla mnie zbyt prostackie. On na to nie zasłużył. Uważałem go za coś więcej, ponad, karcąc się jednocześnie za tak prostackie uczucie we mnie, jak nieopanowana rządzą. Z drugiej strony znajdowało się w tym coś wyjątkowego. Dotyka mnie, jak ciepła i delikatna dłoń lodu. Roztapiam się pod wpływem takiego doznania, granice się zacierają. Wypowiadam ściszonym głosem w ucho tego chłopaka takie rzeczy, jakie normalnie nigdy nie przeszłyby mi przez myśl. Nigdy nie chciałem się uzależnić tak bardzo. Nie potrafię zapanować nad tymi uczuciami.

Zagłębianie się w nim z sprawnym ruchem. To jakaś gra, przepełniona erotycznością. Czuje zapach w powietrzu przepełniony zbliżeniami. On również tak pachniał. A może to jego woń unosiła się w całym mieszkaniu. Był nagi, okryty jedynie satyną. Rozsuwał posłusznie przede mną swoje uda. Wcześniej nie rozumiałem tego zachowania, teraz wiem, że warto jest się temu poddać. Poddać się takim uczuciom. Czekał na to wieczorami, kiedy przesuwał palcem po nieskazitelnej skórze. Widziałem to, zawsze uważnie go obserwowałem. Byłem niepasującym elementem w tej układance, a jednak. Jednak pozwoliłem mu na to wszystko. Nieświadomie trzymał mnie na niewidzialnej uprzęży blisko swojego ciała.  Mimo to nie zerwałem jej, nie szarpię się. Trwam, będąc zimnym przy jego gorącym ciele. 

Wstrzymałem oddech, z zafascynowaniem chłonąc kolejne strony a tęczówki rozświetliły się, tak, to fascynacja i miłość wypełniła moje serce pozwalając na coraz mniej oddechu, oddechu w dusznym pomieszczeniu. Moje serce szybciej zabiło, z całą pewnością jego słowa analizowałem w swojej głowie jeszcze kilkanaście razy, czułem jak skóra na policzkach czerwienieje, natomiast łzy zbierały się w kącikach oczu. Nie tylko analizowałem ukryty sens, ale i przeżywałem, ponieważ byłem tylko Hongbin'em nieszczęśliwie zakochanym w cichym artyście, kradnącym ludzkie serca za machnięciem pióra.
Ostatnia kartka musiała zostać wypełniona dawno temu, gdyż wielokrotnie pomięta i zgięta, zachowana w pewnego rodzaju nieestetyczności i chaotyźmie sprawiała wrażenie na długo pogrzebanej wśród stosu notesów. Mimo to przyciągała uwagę a ciekawość okazała się być pierwszym stopniem do piekła.
Z tamtego wieczoru pamiętałem tylko, że gorzki płacz nie zawsze okazywał się być czymś złym, wręcz przeciwnie - chwilami człowiek potrzebował wyrzucić z siebie każdą emocję, słabość nie opuszczającą umysłu ani na sekundę, beznadziejne odczucie człowieka wypranego z emocji. Powieki stały się cięższe, zaś ostatki słonych kropel pozostały na ciemnobrązowych panelach jak pamiątka po utracie ukochanego Koreańczyka.

Znów Cię osamotniłem. Będąc tak blisko, jednocześnie znajduję się tak daleko. Ty dobrze to wiesz. Nie możesz się do mnie zbliżać, trudnością jest mnie dotykać. Jednak nie powiesz, że nie dałem Ci zaznać ani grama mojego ciała. Choć ja myślę, że jest na odwrót, wiesz? To ty pokazałeś mi ludzkie piękno. Delikatną skórę i nagiego siebie. Tym razem było inaczej. Może to pchnęło mnie do uważania, że posiadasz w sobie wyjątkową erotyczność. Nie spodziewasz się rzeczy, jakie mam w głowie, jakie o tobie myślę. Przyglądam się twojej osobie, widzę nadzwyczaj więcej. Dzisiaj, wczoraj i jutro mógłbym znienawidzić Cię za to, jak bardzo zmieniasz moją osobę. Za to, co robisz w mojej głowie, a podświadomość wytrąca mnie z równowagi i codzienności. Możliwe, że ty jesteś wszystkiego świadomy lub zadajesz sam sobie pytania. Mógłbym upewnić Cię w myśleniu, że nasze relacje mogą mieć drugie dno. Pragnienie nigdy nie bierze się z żadnej pustki. Ale to wszystko w takim świetle byłoby zbyt proste. Niczego sobie nie ułatwiam słowami. Nie chcę tego robić, jak i nie przepuszczam twojej osoby znów przez palce. Tylko dzisiejszej nocy zwracam się wprost do Ciebie. Dedykuję świat obrazowany przez moje palce tobie tylko ten raz. Mam nadzieję, że nie trafi to do twoich rąk, nie zabierze Ci tlenu. Tak nie może się stać. Nie może, ponieważ ja Cię nie uratuję.

❄ ❄ 

Wpatrywanie się w sufit długimi godzinami, nie należało do najlepszych zajęć. Jednak Leo w końcu mógł oczyścić odrobinę umysł. A przynajmniej starał się to zrobić, nim jego wrok po raz kolejny powędrował na postać, znajdującą się tuż obok. Środek nocy mówił, że na dworze stało się kompletnie ciemno, więc twarz Hongbin'a oświatlała jedynie niemocna łuna światła księżyca. Mimo to, ciemnowłosy mężczyzna mógł dostrzec każdy szczegół na twarzy młodszego, jak i cały spokój przepełniający jego postać. Koreańczyk spał w najlepsze już dobre kilka godzin, choć Taekwoon nie do końca mógł stwierdzić, ile to trwało. Kiedy wyższy znalazł się późnym wieczorem w mieszkaniu, starał się w amoku odszukać go. Trwało to do momentu, gdy zauważył uchylone drzwi w swoim gabinecie. Śmiało wszedł do pomieszczenia, przeznaczonego jedynie dla jego osoby, by zaraz po tym spostrzec młodszego chłopaka z ułożoną głową na blacie biurka. Zasnął w dość nietypowy sposób na stercie papierów, a Leo już wiedział o co chodziło. Przeglądał jego zapiski, których strzegł  niczym oka w głowie. Była to część papierów istniejąca jako forma pamiętnika. Pisał co działo się w okół, co widział, jak się czuł, a w szczególności znajdował się tam opis tego Koreańczyka. Tego samego, który zamieszkał w jego apartamencie dobre kilka miesięcy temu. Czarnowłosy poczuł niewytłumaczalny stres, że Hongbin mógłby w pewnym momencie zdać sobie sprawę z jego uczuć. Mógłby wiedzieć w końcu o większości dręczących myśli, zdajdujących się w głowie Taekwoon'a. Nie chciał tego, a przynajmniej czuł obawy, związane z tym. Jednocześnie w głębi był zły za wyraźnie łamane prośby i polecenia przez tego Koreańczyka. Pamiętał że zacisnął mocno dłoń na drewnianym brzegu biurka, starając się uspokoić. Chciał to odłożyć na później, ponieważ w tym danym momencie młody chłopak wyglądał w jego oczach tak pięknie. Był niewinny, pozwalając sobie na zaśnięcie w tak nietypowym miejscu. To pozwoliło Leo na wzięcie głebszego wdechu i wraz z tym zbliżenie się do Hongin'a. Postanowił podnieść jego drobniejsze ciało i na swoich rękach, z wtuloną głową młodszego w swoją pierś, zanieść go wprost do sypialni. Niedługo po tym obaj leżeli obok siebie już na wielkim posłaniu czarnowłosego i tak zostało aż do tej chwili.
Taekwoon po tak długim czasie nachylił się delikatnie, a jego wierzch dłoni dotknął policzka chłopaka. Zetknął przez chwilę swoją lodowatą skórę, z nagrzanym ciałem. Jednak czując jakieś niepożądane uczucie w swoim wnętrzu, niepewnie cofnął rękę.
Uchyliłem powieki w momencie, kiedy poczułem muskającą moją skórę dłoń. Nagły chłód spowodował delikatne drżenie mojego ciała, ale jednocześnie przyjemne dreszcze, podświadomie bardzo chciałem by mnie dotykał. Ostatnimi dniami zaprzestał robienia tego, przez co pragnienie uczucia jego dłoni błądzących na moim ciele wzrastała. Dlaczego był szorstki..? Zadałem sobie to pytanie, kiedy w ciągu chwili cofnął dłoń a ja poczułem pustkę. Instynktownie złapałem za jego nadgarstek by z powrotem przysunąć zimną dłoń do swojego policzka. Wstrzymałem oddech a mężczyzna wpatrujący się we mnie pociemniałymi tęczówkami znieruchomiał, wyraźnie szargany własnymi myślami.
Mężczyzna ani drgnął, dopasowując swoją dłoń do policzka chłopaka. Poczuł jak jego serce zabiło niebezpiecznie szybko, a oddechu zabrakło mu w płucach. Z nachalnością nabrał powietrza, odczuwając dreszcz przechodzący od jego czubka głowy, aż po palce u stóp. Nie wiedział jaki ruch wykonać, by był naprawdę tym odpowiednim. Brnąć w to dalej? Ucieknąć od rosnącego uczucia do tego Koreańczyka? Leo wyglądał jakby był w tej sytuacji nieobecny, kompletnie utknął w swoim umyśle.
Wzrok ciemnowłosego nagle uciekł gdzieś w bok, gdy już w szybkim czasie wyrwał swoją rękę z uścisku chłopaka. Szybko odwrocił się, podnosząc swoje ciało z miękkiego posłania, stając plecami do Hongbin'a. Chciał, by jego twarz była poza zasięgiem wzroku drugiego Koreańczyka.
Czy spodziewałem się, że ten mężczyzna, który jeszcze parę tygodni temu uśmiechał się do mnie i wtulał w swoją nagą pierś tak nagle mnie odepchnie? Dlaczego zaczął się tak bardzo blokować, w czym tkwił tak naprawdę problem? Otworzyłem usta, przełykając z trudem ślinę. Świadomość jego zachowania uderzyła mnie w twarz, to jak wylanie na nią zimną wodę. Nie ruszałem się jeszcze przez moment, jego postawa nie ulegała zmianie ; wciąż stał wyprostowany a jego plecy idealnie wyrzeźbione, skanowałem spojrzeniem spod uchylonych powiek. Czułem się zmieszany. Zmieszany jego odtrąceniem po raz kolejny.
- Znalazłem cię w moim gabinecie, Hongbin. - Jego cichy, lecz zimny ton głosu przebił się przez grobową ciszę w pomieszczeniu. Drżał z zdenerwowania i już chyba wcale nie chodziło mu o to, że był zły na chłopaka. Tabletki, których wciąż zażywał garściami, tworzyły w jego mózgu mętlik. - Co mam zrobić by w końcu dotarły do ciebie tak proste prośby i polecenia?
- Taekwoon-ah.. - zacząłem, balansując między łamiącym się głosem a niemą próbą przywrócenia go na ziemię. - Trwasz będąc zimnym przy moim gorącym ciele. - zacytowałem jego słowa, gryząc usta. - Czy uważasz, że tego właśnie chcę? By twoja nieobecność, brak kontaktu z tobą pozbawiła mnie ciebie, najważniejszą osobą w moim życiu? Taekwoon boję się.. boję się, że w końcu nadejdzie ten dzień i stracę cię.
Moja ciało jakby zdrętwiało, kiedy podniosłem się do siadu - zaszklony wzrok nadal utkwiony był w jego nieskazitelnych plecach. Ale dlaczego nie jego twarzy?
Z daleka można było dostrzec, że Taekwoon podenerwował się jedynie bardziej na dźwięk tych słów. Nie wiedział kompletnie na czym wyładować swojej złości, lecz Hongbin mógłby jedynie modlić się, by nie padło właśnie na niego. Pierwsza rzecz, jaką okazała się nocna lampla, umiejscowiona wcześniej na szafce przy łóżku, zleciała z hukiem na ziemię, pod wpływem użycia siły przez mężczyznę. Kruchy materiał, z jakiego został wykonany ten element wystoju, rozsypał się po podłodze, pozostawiając za sobą jedynie głucho rozchodzące się echo, jak i zdenerwowany wzrok Leo, utkwiony w swoich właschych dłoniach. - Jeśli dalej będziesz się tak zachowywał, to sam do tego doprowadzisz.
- Taekwoon-ah! - moje oczy otworzyły się szerzej wraz z niepowołanym hukiem jak i wściekłym wzrokiem mężczyzny. Pierwszy cios. Coś było znacząco nie tak. Coś tkwiło w psychice Jung od bardzo dawna, nie od dzisiejszego dnia, mimo to dostrzegłem różnicę, że z każdą upływającą dobą pogarszał mu się stan. Pierwsza moją myślą było zapobiegnięcie tego, naturalny czynnik wypływający z serca. - Proszę, nie zachowuj się w ten sposób, próbuję ci pomóc..
- Twierdzisz, że coś ze mną jest nie tak? - Ciemne tęczówki czarnowłosego napotkały wzrok młodszego chłopaka. Nie miały żadnego blasku, a przepełnione zostały pewną komplikacją powstałą w jego głowie. Zbliżył się na niebezpieczną odległość do drugiego Koreańczyka. Czy potrafiłby na niego również podnieść rękę? - Nie sądzę, by cokolwiek było w stanie mi pomóc. Nie potrafisz tego zrobić.
- Sam już nie wierzysz w swoje słowa, sam zaczynasz się w nich plątać. Kiedyś dałeś mi szansę pamiętasz? Dałeś mi szansę, pamiętam, kiedy mnie dotykałeś.. - westchnąłem, nerwowo ściskając w dłoniach skrawki pościeli, jakby to miało w jakiś sposób rozluźnić moje mięśnie i rozkołatane serce. - Teraz nawet tego nie zrobisz, nie potrafisz się przemóc, nie rozumiem.. jeszcze chwilę temu było dobrze, powiedz mi Taekwoon. Powiedz co tak naprawdę się stało, że tak bardzo mnie odtrącasz.
Podniosłem wzrok by moje usta, całkiem przypadkiem otarły się o szczękę Leo, tylko dlatego, że jego twarz była tak blisko a niemal czarne tęczówki wpatrzone we mnie.
- Nic nie wiesz o mnie! Cholera... - Mężczyzna, czując dotyk w okolicach swojej twarzy, nie zrobił kroku w tył. Jednak zamiast tego, złapał nachalnie za włosy młodszego Koreańczyka, by ciągnąc za nie, odsunąć go na odpowiednią odległość. Wrzał z wściekłości, jego dłonie niespokojnie drżały, nie potrafił odnaleźć się w tym co mówił. Nawet nie był świadom, jak wiele w jego osobie uległo zmianie, ponieważ nic nie pozwalało mu nad tym zapanować. - Nie masz prawa mnie dotykać.
Drugi cios, ten ostateczny. Odczucie silnego uderzenia w twarz. Próbowałem zwalczyć łzy, które uporczywie pchały się do moich oczu, nieprzyjemne mrowienie, gęsia skórka. Strach. Wytrzymaj, Hongbin.
Patrzyłem tylko wstrząśnięty jego słowami jak zmierza w kierunku korytarza a ja, mimo bólu idę za nim, w amoku odzywając się. - Leo-shi, błagam, musisz mi powiedzieć co się z tobą stało.. jestem przy tobie na tyle długo, by jasno stwierdzić, że ulokowanie uczuć w tobie było najlepszym co mnie w życiu spotkało, dlatego.. nie odtrącaj mnie, nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem byś powiedział mi te dwa kluczowe słowa, zupełnie szczerze, tak po prostu..
Głos łamał mi się przy ostatnich słowach, by drżenie zaraz po tym przejęło nade mną kontrolę. Wyciągnąłem w jego kierunku dłoń, lecz tak szybko jak to zrobiłem tak strszy Koreańczyk gwałtownie się obrócił wbijając paznokcie w mój nadgarstek. Zacisnąłem powieki, ale na tym się nie skończyło, gdyż w sekundzie zostałem przygwożdżony do ściany i wcale nie znaczyło to nic dobrego. Bałem się, czułem jak stres paraliżuje moje ciało a co za tym idzie rozpadałem się. Moje zaszklone tęczówki śledziły poczerwieniałą z niekontrolowanej złości twarz wciąż ukochanego mężczyzny, zadrżałem.
- Kocham cię? - Wolna dłoń mężczyzny niekontrolowanie zacisnęła się na szyi chłopaka. Mógł zapewne poczuć, jak smukłe palce naciskają na jego krtań. Starszy wiedział, że odbiera mu oddech, nie pozwala mu na zaczerpnięcie tlenu. Dlaczego tak daleko się posuwał? Paznokcie ciemnowłosego wbiły się wręcz w skórę Hongbin'a, a na jego gardle powstały podłużne sine ślady od zbyt mocnego uciskania. On musiał przestać.
W końcu ciemnowłosy pokręcił głową, a w jego oczach przez ułamek sekundy można było dostrzec tego dawnego Taekwoon'a. Szybko zluźnił uścisk swoich dłoni, zaraz po tym całkowicie je odsuwając od ciała młodszego. Nie rób mu krzywdy, to twoje natchnienie. Leo wbił swój nieobecny wzrok w mniej określony punkt. ...ja cię nie uratuję. Nie uratuję cię przed samym sobą. - Nigdy nie usłyszysz ode mnie tych słów.
Wyższy o końcu cofnął się, pozostając zagadką. Jego wyraz twarzy nie wyrażał nic, był tak samo zimny i lodowaty, jak dotyk jego dłoni. Odchodził od młodego chłopaka, nie mogąc przebywać z nim w tym samym pomieszczeniu. W mgnieniu oka jego postać znalazła się przy wyjściu z pokoju i może to byłby koniec, gdyby jego głos ostatecznie nie wydostał się spomiędzy jego warg. - Nie mam zamiaru już na ciebie patrzeć, ani słuchać tych bzdur, Hongbin.
Trzask drzwi skutecznie podkreślił jego zimny ton, pozostawiając po sobie w pomieszczeniu nic więcej, jak pustkę. Po samym Taekwoon'ie w jego wnętrzu również zaczynała zostawać jedynie pustka.
Nigdy nie usłyszysz ode mnie tych słów, nie mam zamiaru już na ciebie patrzeć Hongbin. 

❄ ❄ 

Uporczywe tykanie zegara, obijające się o szyby krople deszczu, ciche skrzypienie dochodzące gdzieś z głębi korytarza.. każdy czynnik rozpraszał moje myśli, czułem się jakbym chodził na szpilkach, a samotne łzy wsiąkały w koc, którym przysłaniałem pół twarzy. Tej nocy wylewałem łzy boleśnie długo, a czas jakby celowo zwolnił, jak na złość kując moje i tak już, za szybko bijące serce.
Zacisnąłem powieki, ściskając w palcach pościel ; niemiłosiernie wbijały się we mnie niczym szpilki słowa Taekwoon'a sprzed nocy. Nic o mnie nie wiesz Hongbin. Nie masz prawa mnie dotykać. Nie mam zamiaru na ciebie patrzeć Hongbin. Nigdy nie usłyszysz ode mnie tych słów.
- Czy tak? - szepnąłem sam do siebie, przywołując na usta słaby uśmiech. - Czy Jung Taekwoon zwyczajnie.. mnie przekreślił?
Nie potrafiłem żyć z tą świadomością, choćbym próbował moje serce rozrywało się na kawałki. Stawałem się pusty, nic nie mogłem poradzić na to, że ból po powolnej stracie ukochanego stawał się dla mnie ciosem ostatecznym. Czy tak wyglądał zawód miłosny? Czy pierwsza miłość zazwyczaj tak właśnie się kończyła? Byłem bezradny, oczywiście, że dawałem z siebie wszystko i nawet dawałbym i więcej, jednak.. od samego początku zmuszałem go do odwzajemnienia uczucia, niecierpliwie oczekiwałem, że jeśli powiedziałem mu te dwa kluczowe słowa to, że usłyszę to samo od niego. Dygocząc przymknąłem powieki, gdzieś pomiędzy kolejne łzy spływały po bladych policzkach a oddech stawał się płytszy. Oczywiście, że brakowało mi jego dotyku. Oczywiście, że brakowało mi charakterystycznego uśmiechu, spojrzenia, którym obdarowywał tylko mnie, inspirował się mną. Zdawać by się mogło, że słowo 'my' nigdy nie istniało w jego słowniku a jedynie 'natchnienie', które było dla niego niezbędne niczym tlen. Natłok myśli powodował zamęt, zamęt i jeszcze więcej cierpienia, miałem wrażenie, że brakowało mi powietrza.
Postanowiłem. W upływie umierających sekund i podczas kilku głębszych wdechów podniosłem się z łóżka i niepewnie, z wahaniem postanowiłem się spakować. Robiłem to, wylewając przy tym kolejne łzy, płakałem, bo mój własny rozum uświadomił mi, że Taekwoon mnie nie potrzebował, że zaburzyłem jego funkcjonowanie i sprawiłem, że nie umiał się odnaleźć, spowodowałem zmiany w jego życiu, coś, co dla niego było obce, bał się tego. A ja bałem się stracić tego mężczyzny, rozpaczliwie się go trzymając.
Oparłem dłoń na framudze drzwi wyjściowych, jeden ruch i znajdę się za nimi, to będzie oznaczało koniec. Ale czy potrafiłem zapomnieć o nim? Czy to przyjdzie mi z łatwością? Obróciłem się przed ramię, mocno przygryzając dolną wargę. Przecież nie mogłem tak po prostu wyjść! Nie mogłem choć raz na niego nie spojrzeć, nie szepnąć tych dwóch znaczących słów, ale musiałem odejść bez słowa, nie mógł dowiedzieć, bo przecież.. to i tak nie dało by nic, nawet nie próbowałby mnie zatrzymać.
Dlaczego stchórzyłem? Czy to aby nie dlatego, że prędzej czy później Jung sam odszedłby zostawiając mnie całkowicie samego? Pragnąłem tego uniknąć, dlatego to ja pierwszy postawiłem krok, żeby tylko ten mężczyzna był szczęśliwy.
Widok, jaki zastałem w gabinecie Koreańczyka bolał, oczywiście, bo odchodziłem i już nie było powrotu, nie było przekomarzań czy wspólnych posiłków, pasjonującego seksu, którym nagradzał mnie ów mężczyzna. Każdy dotyk wywoływał stado motyli, czułem się jak głupi nastolatek, czułem się naprawdę młody, młody i szczęśliwy.
Taekwoon spał na krześle, z głową odchyloną na oparciu. Mogłem dostrzec poprzez niewielką ilość światła, jaką dawał księżyc dostrzec zarys jego szczęki, lekko uchylone usta, niespokojny oddech i w końcu.. oczy. Oczy, które nie patrzyły na mnie, jakby pozbawione blasku, blada skóra odznaczała się dumnie a sam Leo wyglądał jak nocny anioł. Jeszcze niedawno w kółko powtarzałem mu, jak bardzo piękny jest a on jedynie kręcił głową, nie przestając na mnie patrzeć. Brakowało mi tego, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, nie potrafiłem zwyczajnie odejść. Musiałem zostawić jakiś ślad po sobie, znak, że nigdy nie przestanę go kochać mimo tych słów, mimo wszystko.
Nachyliłem się, ostrożnie jak nigdy dotąd, wiedziałem, że najdrobniejszy odgłos byłby w stanie przywrócić go do rzeczywistości. Usilnie starałem się, by szloch nie wydobył się z mojej piersi, by rozdzierający umysł Jung płacz nie ujrzał światła dziennego. Było ciężko, z każdym nawet tym najbardziej lekkim muśnięciem na jego skórze wywoływał w mojej klatce piersiowej palpitację serca, łomotanie. Ostatni raz musnąłem czoło czarnowłosego, by wraz z ostatnim tchnieniem zrobić krok w tył i zniknąć pozostawiając po sobie jedynie kilka słów wyścielonych na perłowej kartce papieru.

Dziękuję, że pozwoliłeś mi Cię pokochać. Pokochać i trwać w tym uczuciu. Ono nie zniknie. Pozostanie w moim sercu wiecznie jak pierwszy płatek śniegu w dniu pierwszego spotkania.

Godzinę później znalazłem się w ramionach swojego ojca płacząc tak gorzko, jak nigdy dotąd, raz na zawsze zamykając tak cenny rozdział w swoim życiu. 

❄ ❄ 

Jung Taekwoon był kiedyś wyjątkowo zakochany. A może zauroczony? Sam tego nie wiedział, czy to była jego pierwsza prawdziwa miłość. Jednak to pierwsze większe uczucie do drugiej osoby sprawiło, że raz na zawsze nie chciał już nigdy zaznawać miłości. Dopuścił do siebie jedną jedyną osobę, podziwiając ją w pewien sposób. Ten teren był dla niego nieznany, bał się. Bał się nowości, nowej dawki doznań, jak i silnego odurzenia. Tylko ten jeden raz w życiu miał obawy i wątpił, jak nigdy dotąd. Jednak ta osoba pokazała mu, że warto. Dała mu wszystko, czego nawet nie oczekiwał, odbierając każdy pierwszy raz w życiu ciemnowłosego. W tamtych chwilach dopiero poznawał świat, zaznał naprawdę wszystkiego. Tylko czy zaznał w tym związku prawdziwej miłości? Chłopak z czasem czuł, jakby został jedynie wykorzystany, lecz mimo to, brnął w tej relacji dalej i dalej. Nie miał nigdy wspaniałych kontaktów z rodzicami, lecz w tym okresie odsunął się od rodziny znacznie bardziej. Zaczęły się przeciągłe kłótnie, które skutkowały tym, że Taekwoon nawet nie miał ochoty wracać do tego miejsca, aż pewnego dnia nie miał zamiaru już nigdy się tam pokazywać. Osoba, którą potencjalnie kochał, sprawiła wiele rzeczy w jego życiu, jak i to, że stał się sam ze sobą cholernym samotnikiem. Wszystkie wydarzenia w końcu pchnęły młodego chłopaka do napisania historii. Własnej historii. Człowiek zmieniający w nim tak wiele, sam nadał mu nowe imię. Jung sam zaczął wierzyć, że naprawdę był Leo, ponieważ ten zwrot rozbrzmiewał w jego uszach każdego dnia, każdego poranka w tym samym łóżku. Jego uczucie nie trwało wiecznie, a kolej rzeczy nie potoczyła się w idealny sposób. Cały jego światopogląd zbudowany przez tą osobę, został zdeptany i zrujnowany przez nią samą. Ktoś zniknął z życia Taekwoon'a raz na zawsze, robiąc to w brutalny sposób. Zostawiając go samego pośród własnych czterech ścian. Samego na chłodnej pościeli, samego ze swoimi myślami. Chłopak sam nie potrafił ująć w słowa, jak to wszystko się potoczyło. Dlaczego właśnie stał się taki, jaki był do tej pory. Nigdy nie zapisał dokładnego impulsu na śnieżnobiałych kartkach. Nie zapisał tego, ponieważ czuł jedynie ból. Wraz z nieprzyjemnym uczuciem, podniósł się na nowo, jednak mając w sobie dystans do ludzi. Nie potrafił pozwolić sobie na znajomość, przyjaźń, a co dopiero miłość. Wspomnienia z dnia na dzień blakły, lecz strach nawiedzał go każdego dnia w własnych koszmarach. Wtedy wiedział, że nie mógł kochać naprawdę kogoś, kto nie zrobił dla niego tego samego. Ja jestem Jung Taekwoon i byłem kiedyś wyjątkowo zakochany.

❄ ❄ 

Seul, rok 2012. Wiosenny poranek.
- Tak, oczywiście. Rozumiem. Dziękuję. 
Spokojny oddech i przyjemny głos ojca wypełniał pomieszczenie w czasie, kiedy firanki falowały przez delikatny wiatr wdzierający się do sypialni. Słońce ogrzewało moją skórę, promyki przyjemnie łaskotały powieki, rozwiewały dłuższe kosmyki włosów. Dlaczego czułem się tak spokojny? Dlaczego lekka bryza ogarnęła mój umysł a poranek unieruchomił moje ciało na jednoosobowym łóżku w apartamencie, które wynajmowałem sporą ilość czasu?
- Hongbinnie z całą pewnością da z siebie wszystko. Porozmawiam z nim.
Uchyliłem powieki, w momencie spotykając się z łagodną parą oczu starszego Lee, który powoli zbliżył się do brzegu łóżka, siadając na jego skrawku.
- Binnie.. powiedz mi co postanowiłeś. Chciałbym to wiedzieć.
- Co masz na myśli? - spytałem cicho, wciąż nie zmieniając swojej pozycji. Nadzwyczaj nie potrafiłem się ruszyć.
- Dalej będziesz śpiewał w akademi? Powiedziano mi, że osiągniesz naprawdę wiele i że profesor chce wręczyć ci wyższą pozycję. Co ty na to? Jesteś gotowy zacząć żyć od początku? - czułem, jak ściska kojąco moją dłoń a ja wyobraziłem sobie, że robi to moja matka.
- Nie chcę tego porzucać. - powiedziałem tylko, czując niekontrolowaną chęć pojawienia się tam, jak najszybciej. Być może pragnienia sprzed roku wcale nie wygasły a muzyka od zawsze towarzyszyła mi w każdej wolnej chwili? Może ja tego właśnie potrzebowałem? Czy to pozwoli mi na pozbycie się niechcianych wspomnień lub wyleczy z tęsknoty? - Zacznę od jutra.
Starszy Koreańczyk uśmiechnął się do mnie szeroko a zmarszczki wyraźniej ukazały się na jego twarzy.
Zrozumiałem, że życie jak i dojrzewanie opiera się na trudnych wyborach czy też decyzjach, ważnym kroku, jaki stawiamy i cel jaki sobie obieramy, dążenie do spełnienia pragnień a gdzieś pomiędzy miłość i wsparcie niezbędna nam była do funkcjonowania. Ale ja dawno tą miłość utraciłem.

Straciłem rachubę czasu, odkąd tutaj przyszedłem. Odkładając na bok butelkę wody na nową rozpocząłem grę na fortepianie. W czasie  paru godzin zdołałem nauczyć się kilku utworów, które niezbędne były do nadchodzącego koncertu charytatywnego. Podsłuchałem rozmowę profesorów. Byłem pewien jak nigdy, że potrzebuję spokoju, chwili samotności, lecz było zawdziwiająco zbyt głośno jak na akademię. Para nowicjuszy zawzięcie ze sobą plotkowała zakłócając ciszę, gdzieś dalej o kilka lat starszy chłopak z paruletnim doświadczeniem klął głośno rozrzucając kartki papiery, na których zapisane były nuty, a jeszcze dalej na flecie grała Seohyun, znana w akademii z operowego głosu.
Rozpraszałem się, nie mogłem skupić, każdy kolejny dźwięk mnie drażnił, odczuwałem bezużyteczność. Wydałem z siebie cichy, zbolały jęk przeczesując gwałtownie włosy do tyłu, po czym schowałem twarz w swoim ramieniu, kładąc głowę na klawiszach fortepianu. Odetchnąłem ciężko, w mentalnej porażce z samym sobą.
- Czy mogę się dosiąść? - usłyszałem nad sobą w pewnej chwili, co w momencie przywołało mnie do porządku dziennego. Zmęczony wzrok podniosłem na młodo wyglądającego chłopaka o słodkim uśmiechu i roześmianych oczach. Jednak jego głos ni jak, nie miał się do tych słodkich detali, był gruby i charakterystyczny, jakby dopiero co przeszedł mutację. Zacisnąłem lekko usta, mierząc go wzrokiem. Być może moje milczenie przyjął za 'tak', bo w mig przysiadł się z goszczącym nadal pół uśmiechem. - Jestem Han Sanghyuk, dopiero co zostałem tutaj przyjęty.. - podrapał się nerwowo po głowie. - Czuję zagubienie, to dla mnie całkowicie nowe..
Przerwałem mu. - Nie musisz się tłumaczyć. Jeśli chcesz pokażę ci wszystko od podstaw.
Usta młodszego rozpłynęły się w uśmiechu. - Byłoby miło.
Tego dnia poznałem Sanghyuka, co stało się dla mnie niezaprzeczalnie czymś dobrym, w końcu potrzebowałem osoby, która w pewnym stopniu rozumiałaby mnie, przy której mógłbym poczuć się pewnie i komfortowo. A Han Sanghyuk stał się właśnie taką osobą.
Wraz z upływającym czasem chłopak o platynowych kosmykach rozluźnił się, cholernie często uśmiechał co nieco mnie zbijało z tropu. 
Oczywiście, że przypominał mi mnie sprzed zaledwie roku.

❄ ❄ 

Chciałem tylko uświadomić ci, jak bardzo mnie uszczęśliwiłeś i.. ten pierwszy raz.. naprawdę wiele dla mnie znaczył Taekwoon. 
Niespokojny oddech wyrywa się z mojej piersi, kiedy przekręcam głowę na bok, marszcząc lekko czoło. Koszmary wdzierające się do mojej głowy są bezlitosne, a ja zdaję sobie sprawę, że to nic innego jak wspomnienia, wspomnienia, które upominają się o uwagę, pielęgnowanie. Ale ja nie potrafię, jestem jak w transie, nie mogę się obudzić.
- Wiem, że jesteś zły o te papiery. Naruszyłem twoją pewnego rodzaju intymność i zdaję sobie z tego sprawę, ale wiesz.. dzięki temu wiem coś więcej o tobie i choć z twoich ust brzmiałoby to o niebo lepiej tak wiem jak naprawdę nazywa się mężczyzna siedzący przede mną. - podwijam nieco jego koszulę do góry, niewiele, by nachylić się i złożyć czułe muśnięcie na jego podbrzuszu. - Jung Taekwoon, 25-letni samotny pisarz, artysta mieszkający od urodzenia w Seulu. 
Zadrżałem niekontrolowanie, koraliki potu przyozdobiły moją skórę a grzywka przykleja się do czoła i skroni.
Powiedz mi synu. Powiedz co cię męczy od miesięcy.
Masz wolny wieczór, prawda Hongbin?
Podniosłem się gwałtownie do siadu, płytko oddychając. Zagubiony wzrok błąkał się po sypialni, a jęk imienia ukochanego obił gdzieś w podświadomości. Brutalna rzeczywistość uderzyła do mnie dopiero wtedy, gdy pozornie udało mi się na moment uspokoić i wyciszyć. Byłem sam. Znów, a przydługie firanki poruszały się w takt wiatru całkowicie ulegle w czasie, kiedy ja usiłowałem opanować drżenie swojego własnego ciała. Kiedyś mogłem wtulić się w jego ciało, niezależnie od tego, że miał lekki sen i każdym drobnym szelestem można było go obudzić, nie zważając na to wszystko on zawsze był obok.
Fale dreszczy rozeszły się po moim ciele, wygramoliłem się z łóżka łapiąc się za pulsującą od natłoku myśli głowę, syknąłem gdzieś pomiędzy, starając się znieść ból i dotrzeć do niewielkiej kuchni. W amoku grzebałem w szufladach chcąc znaleźć tabletki przeciwbólowe. Pierwsza, druga. Pierwsze przełknięcie. Drugie. Zamykam oczy, błagając w myślach, by zachrypnięty głos Jung Taekwoon'a zniknął z mojej głowy.
Dopiero dostrzeżenie w progu kuchni ojca stało się dla mnie ukojeniem, niemo błagałem go o pomoc, pociągając nosem i powoli rozpadając się.
Wiesz Taekwoon-ah? Niezależnie za jakiego człowieka się uważasz moje serce zawsze będzie biło dla ciebie. Biło na zawsze. Ponieważ jesteś tego wart.
- Chodź tu, synu.. - cichy, łagodny głos ojca dociera do moich uszu a zaraz po tym rozpościera ramiona, bym mógł zbliżyć się i wtulić w jego ciało, natomiast łzy bezsilności już na dobre opuszczały moje tęczówki. Zacząłem spazmatycznie płakać w ramionach ojca, kiedy ten z bólem w oczach, klepał mnie delikatnie po plecach, w geście pocieszenia.
- Dlaczego to tak boli.. - załkałem, trzęsąc się w cierpieniu i udręce, boleści duszy. Czy już zawsze tak będzie? Czy już do końca życia będę miał wyryte w głowie wspomnienia dotyczące Jung? 
Jak długo jeszcze będzie nękał mnie jego głos, delikatny głos tchniony wprost do mojego ucha, w lekkim westchnieniu?

❄ ❄ 

Minęły dwa miesiące od mojej znajomości z Han Sanghyuk'iem. Tak naprawdę od samego początku nie okazywałem nawet śladu zdystansowania jak i niepewności, jedynie przy pierwszym spotkaniu wyraziłem wątpliwość, czy rzeczywiście jest ze mną szczery jak brzmiało w jego głosie, kiedy prosił mnie o pomoc i próbę zaprzyjaźnienia się. W pewnym sensie zaufałem mu, pozwoliłem mu na całkowite uwolnienie hamulców i być może.. potrzebowałem tego? Osoby, która pozwoliłaby mi zapomnieć. 
Sęk w tym, że ja nie chcę zapominać o Leo. 
- Yah. - wraz z ostatnim odciśniętym palcu na klawiszu pianina, usłyszałem głos dezaprobaty ze strony młodszego Koreańczyka. Mimowolnie się uśmiechnąłem, przecierając pot z czoła, kiedy zaśpiewałem wciąż dudniący mi w głowie utwór około dwadzieścia razy. Pracowałem ciężej, żeby być lepszym, wysiłek, jaki w to wkładałem był nieunikniony. Jeśli chciało osiągnąć się cokolwiek trzeba było po prostu o to zaciekle walczyć. A ja walczyłem o swoje marzenia, byłem niespełnionym artystą, niedocenionym muzykiem.
Hyuk wpatrywał się przez moment na mój rozkwitający na twarzy uśmiech, nim usiadł obok podając mi butelkę wody. Z wdzięcznością ją przyjąłem upijając kilka większych łyków, parę kropel skapało po mojej brodzie na koszulkę. Młodszy roześmiał się cicho.
- Ile razy ci mówiłem, że jeśli już decydujesz się na wielogodzinne ćwiczenia masz mieć przy sobie wodę. Odwodnisz się.
Sanghyuk miał to do siebie, że chociaż był nowicjuszem, jednym z najmłodszych uczniów akademii, jego kulturę można było uznać za znikomą, z nutą bezczelności. Łatwo przyszło mi dostrzec, że ten chłopak był naprawdę silny emocjonalnie. Budził respekt, jego wiek nie miał w takich chwilach znaczenia, kiedy w grę wchodziła mocna osobowość, głęboki głos i charakter ukształtowany na 'męskiego, ale nie do końca mężczyznę.' Intrygował mnie, nic poza tym. Sądziłem, że w roli kogoś bliskiego sprawdzał się najlepiej, a kiedy zawahania nerwowe odciskały na mnie swoje piętno mocno się go trzymałem. Bo nie miałem nikogo innego. Bo Jung Taekwoon nie przyszedł do mnie ani razu. Tak minął rok.
Łapczywie piłem wodę jeszcze przez moment, zerkając kątem oka na Koreańczyka. - Spadaj, nie mogę teraz przerwać.
Uznałem, że właśnie dzięki niemu nauczyłem się być mniej delikatny niż zazwyczaj.
- To może.. - jasnowłosy udawał, że się zastanawia, co w jego mniemaniu wyglądało naprawdę uroczo. On nie był słodki, jego aegyo spadało do zera, o wiele bardziej miał przypiętą łatkę robota aegyo. - Wpadniesz do mnie wieczorem i na uczczenie kolejnego twojego roku w akademi napijemy się czegoś dobrego?
Uchyliłem wargi. Nie byłem pewien, czy to był dobry pomysł, jednak jeśli bym się nie zgodził już na zawsze utknąłbym w swoich własnych czterech ścianach w obawie przed kolejną samotną nocą. Musiałem się rozerwać, oderwać się od ziemi, na chwilę pozwolić swojemu umysłowi ulecieć.
Zgodziłem się.

❄ ❄ 

- Czy uważasz, że jesteśmy żałośni?
- Czy to pytanie ma jakieś drugie dno?
- Po prostu odpowiedz.
Sądziłem, że minęła wieczność, kiedy w końcu Han mi odpowiedział.
- Dlaczego? Ty uciekałeś sam przed sobą mając wrażenie, że to właśnie ty stwarzasz problem. A ja uciekłem z domu, żeby tylko móc śpiewać jak i pragnąłem wreszcie się do ciebie zbliżyć.
Mój umysł był zaprzątnięty jego słowami jak i omamiony alkoholem, kiedy siedzieliśmy skuleni na balkonie z walającymi się butelkami whiskey, na kafelkach. - Myślę, że ja nie mam nic do tego, Sanghyuk.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.. - głos młodszego obił się gdzieś echem w mojej głowie a takie przynajmniej miałem wrażenie, kiedy tak naprawdę jego usta delikatnie szeptały wprost do mojego ucha. Zdrętwiałem. - Zdradzić ci sekret, słodki Hongbinnie? - przełknąłem z trudem ślinę. - Zauważyłem cię już dużo wcześniej, podobasz od dłuższego czasu. Uważam, że to nagroda dla mnie, że w czasie kiedy ty odszedłeś od swojego kochasia, ja mogłem bez przeszkód wejść na jego miejsce. Chcę być dla ciebie kimś bliskim.
Podniosłem na niego wzrok, niemal zderzając się nosem z jego policzkiem, rozgrzaną skórą. To niemożliwe, to co mówił było zwyczajnym kłamstwem, on nie mógł mnie lubić.. w zasadzie to.. dlaczego nie, Hongbin? Zaczynam się cicho śmiać, nie jestem pewien dlaczego właśnie tak reaguję na takie rzeczy.
- Polubiłem cię, wiesz Hyukkie? Wydajesz się być taki pozytywny i.. pewny siebie, że.. przy tobie mam ochotę zapomnieć o każdej głupiej rzeczy, jaka spotkała mnie w życiu i wyjechać gdzieś z tobą. Tylko my i butelka whiskey. Swoją drogą ten trunek jest wspaniały. - słowa niekontrolowanie wychodzą z moich ust jakby z karabinu maszynowego, nawet nie wiedziałem czy to co mówię jest słuszne jak i oczywiście szczere. Odetchnąłem, pozbywając się dręczących głosów z głowy, chwilę później niemal bezwładnie opierając głowę o ścianę, gdzieś pomiędzy mój oddech stał się płytszy a usta Sanghyuk'a gwałtownie przywarły do moich. I nawet nie rozumiejąc sytuacji i nie wahając się przed tym młodym mężczyzną mocno odwzajemniłem muśnięcie, tak, że pocałunki z minuty na minutę stały się głębsze i namiętniejsze, z nutą niezdarności w sobie. Jego język wirował w moich ustach, a ja wplotłem palce w rozjaśnione włosy młodszego, lekko ciągnąc za końce, ciche westchnienia i przyśpieszony oddech dudnił mi gdzieś w zakamarkach umysłu, uśpionej czujności. Dopiero, kiedy dłoń młodszego gwałtownie wdarła się po moją koszulkę, a druga nachalnie rozpięła rozporek, gdzieś tam podświadomie zapaliła mi się czerwona lampka. Czułem, że głowa zaraz mi eksploduje od natłoku myśli, czułem się obezwładniony, alkohol robił swoje a ja zupełnie nie wiedziałem co robić, gubiłem się. Oddech ugrzązł mi w gardle, natomiast Sanghyuk jak w transie całował moje usta, chwytając przy tym moją dłoń i bezwstydnie wsuwając ją w swoją bieliznę, niemal zamarłem, tracąc resztki rozumu. Byłem świadom, że chłopak o jasnych kosmykach jest śmiały i odważny, lecz dopiero teraz przekonałem się o tym o wiele bardziej niż mogłem przypuszczać. Byłem również świadom, że to robię jest krzywdzące dla mnie samego, w końcu mimo upływu czasu wciąż kochałem Taekwoon'a, nic się nie zmieniło, uczucie wcale nie osłabło, a wręcz wołało o u pielęgnowanie jej. Tęskniłem za nim, tęskniłem za dotykiem i ulotnymi słowami, samym widokiem Leo o poranku, tak bardzo tęskniłem.
- Sanghyukkie.. stop.. - wyszeptałem drżącym głosem, lecz zarówno obrazy w mojej głowie jak i gorący oddech na szyi nie znikał. Chłopak znaczył sobie mokrymi pocałunkami ścieżkę wzdłuż mojej szyi aż po obojczyk a moja własna dłoń poruszała się na pokaźnej męskości Koreańczyka. Niemal dławiłem się powietrzem, czułem jak niewidzialna pętla zaciska się na szyi, nieubłaganie strach i bezsilność opanowywał moje ciało. - B-błagam..
- Nie mogę przestać, pragnąłem tego momentu tak cholernie długo.. - szept, wraz z kilkoma muśnięciami na wrażliwym płatku ucha sprawił, że utraciłem zmysły, alkohol nadal gdzieś tam dudnił w mojej głowie a ciche sapnięcie wydostało się na zewnątrz, nawet jeśli nie powinno, definitywnie nie powinno.
Dopiero, kiedy Han usiłował zsunąć moje spodnie do połowy ud, znacznie drgnąłem odsuwając się jak najdalej, z lękiem i cichym słowem 'nie' na opuchniętych od gorących pocałunków ustach zaś moja dłoń opuściła jego bieliznę, przestając pieścić penisa. To dało młodszemu Koreańczykowi odczuć, że coś jest nie tak, że walczę z sobą i wcale mi się to nie podoba. Znieruchomiał, wpatrując się we mnie pociemniałymi tęczówkami, zupełnie jak Taekwoon patrzył na mnie kiedyś. Moje oczy napełniły się łzami, w jednym momencie wszystko sypało się zupełnie jak w dniu, kiedy postanowiłem odejść.
- Przepraszam Sanghyuk. Ja po prostu nie potrafię. Łudzę się, że zapomnę, ale.. o dawnych uczuciach nie da się zapomnieć. Wiesz o czym mówię, prawda? Nadal o nim nie zapomniałem. Serce podpowiada mi, że tylko on był w stanie uczynić mnie szczęśliwym człowiekiem.
- Nie wiesz co mówisz. - jak na zawołanie, nieoczekiwanie, oziębły i chłodny ton nieprzyjemnie obił się o moje uszy tym samym sprawiając, że po ciele rozeszły się ciarki. - To twój mózg wmawia ci te bzdury. Mówisz tak, bo się przyzwyczaiłeś do człowieka, który cię niszczył. On nawet nie odwzajemniał twoich uczuć Hongbin, pomyśl. Jaki sens jest ciągnąć to dalej? Gdybyś oddał się mi, odczułbyś prawdziwe szczęście.
Kręciłem głową, wplątując palce w swoje włosy w chaotycznym geście, jak gdyby to miało pomóc mi w skoncentrowaniu się na czymkolwiek. Słowach chłopaka, własnych myślach czy chociażby na otoczeniu. Los zesłał na mnie czarny scenariusz, życie w nostalgi i łzach, to było nieuniknione, nie można było oszukać przeznaczenia. Liczyłem jedynie, wraz z cierpieniem, które bezpowrotnie odejdzie nastanie radość, posmak miłości i namiętności, życie w dostatku i spełnieniu. Ale dopóki Taekwoon nie istniał, los nie mógł zamienić się w rzeczywistość. Dlatego łzy zdobiły moje policzki nieprzerwanie. Płakałem w ramionach Sanghyuk'a, który pragnął mnie tylko dla siebie. Życie nie funkcjonowało w ten sposób, ktoś musiał ucierpieć, nie każdy mógł zaznać czegoś pięknego, bo los zsyła osobny scenariusz, szczegółowo zaplanowany dla każdego.

❄ ❄ 

Nie byłem pewien, czy pojawienie się przed apartamentem Taekwoon'a było dobrym posunięciem, ale wraz z silniejszym podmuchem wiatru i mocnym postanowieniem przekroczyłem próg, wchodząc bez trudu do środka.
Z pewnym zaskoczeniem wertowałem wzrokiem kolejne pomieszczenia, notując sobie w głowie, że oprócz kompletnego bałaganu nie zmieniło się tam nic, poza chaosem, który panował zarówno tam jak i w głowie właściciela. Cisza niemal odbijała się od ścian, jedynie ciche brzęczenie lodówki czy lekki podmuch wiatru wpadający do środka tworzył pewną symfonię, kiedy długie firanki falowały a dzwoneczki, które jeszcze rok temu zawiesiłem cicho pobrzękiwały. Stałem na środku salonu, tego charakterystycznego salonu, rozglądając się po dobrze znanych mi pomieszczeniach, znałem ten apartament jak własną kieszeń a mimo to nie mogłem znaleźć jego właściciela. Coś było stanowczo nie tak.
Nieomal potknąłem się o stertę ubrań jak i parę butów, gdy przeszedłem korytarz i znalazłem się pod drzwiami gabinetu należącego do Jung Taekwoon'a.
- Leo - ah. - z moich zaschniętych ust wydobył się cichy i zbolały szept, gdy zorientowałem się, że Taekwoon zniknął pozostawiając po sobie pustkę w mieszkaniu i kompletny chaos. Wchodząc do środka mogłem przyuważyć, że starszy Koreańczyk śpieszył się, pełno zmiętych jak i wypełnionych niechlujnym pismem kartek leżało na podłodze, biurko zostało siłą przewrócone taki jak i puste opakowania po kolorowych dobrze znanych mi już tabletkach. Więc nadal z tym nie skończył, nadal podświadomie zwalczał depresję i głęboki stres, wywartą na niego presję. Coraz częściej obwiniałem się o spowodowanie u niego takiego stanu, czułem się jakby współwinny, w końcu tą presję wywierałem właśnie ja, od początku znajomości. W kącikach moich oczu zebrały się łzy, opadłem na kolana tuż obok połamanego krzesła obrotowego. Mógłbym zobaczyć swoje marnie wyglądające odbicie w szklanych szafkach, jednak szkło było wybite, jak gdyby pięścią. Czy do tego wszystkiego przyczynił się sam Jung? Czy to on, nie kontrolując swojego ciała przyczynił się do splądrowania własnego apartamentu? Nie wiedziałem, jednak w tamtej chwili zdałem sobie sprawę jak bardzo za nim tęsknie, jak bardzo brakuje mi jego licznych protestów, zakazów w stylu 'nie dotykaj', 'nie wolno ci tam wchodzić', 'nie przeszkadzaj mi', 'zostań'. O, tak. Zdecydowanie mój umysł większość czasu był zaprzątnięty właśnie nim i jakkolwiek mnie nie traktował, zawsze byłem przy nim. Czuwałem. Co noc śniły mu się koszmary, wtedy obserwowałem go, gładziłem blady policzek, odgarniałem niesforne kosmyki z twarzy. Jung Taekwoon mimo, że się rozpadał na moich oczach, na zawsze pozostał dla mnie tym nieosiągalnym mężczyzną, którego szczerze i bez opamiętania pokochałem.
W czasie niespokojnych myśli, mój umysł się wyciszał a nieprzytomny wzrok wędrował na uchylone okno. Dlaczego zostawił to piękne mieszkanie bez opieki, tak po prostu? Pytanie brzmi - czy w ogóle wróci?
Kartka, której brzegi delikatnie falowały pod wpływem podmuchu wieczornego wiatru, spoczywała pod moją dłonią a moje oczy, uważnie ją śledziły. I okazało się, że było ich jeszcze więcej, zlepek kartek starannie ułożonych z dala od bałaganu, na uboczu, jak gdyby Jung pozostawił je tam nie bez powodu. Byłem pewien, że to właśnie on je zostawił. Kolejne teksty, kolejne wiersze, więcej cząstki duszy Taekwoon'a. I być może pewna wskazówka. Sięgnąłem po nie, wygodnie usadawiając się pod ścianą, westchnąłem cicho, ścierając opuszkiem palca samotną łzę z kącika oka.

Nagie ciało tego chłopaka było dla mnie czymś wyjątkowym.
Obserwowałem każdy najmniejszy szczegół na jego bladej skórze, to wiele?
Moje inspiracja i natchnienie pchały się do przodu, gdy tylko kolejny raz mogłem zaznać jego ciasnego wnętrza.
Seks, to codzienna czynność, jak oddychanie.
Co noc sypialnię wypełniał krzyk mojego imienia.
To był krzyk, wydobywający się poprzez melodyjny głos.
Specyficzny i niepowtarzalny dźwięk utkwił w mojej głowie, jak uzależnienie.
Jego ciało potrafiło zaspokoić moje żądze, moją każdą potrzebę. Był wyjątkowy.
Czy mógłbym raz odchodzić od zmysłów - więc po co ta komplikacja?
Moja skóra nadal płonie, pamiętając jego dotyk.
Przecież me ciało zawsze było zimne, jak lód.
Dlaczego coś się zmieniło, robiąc nie tylko w mojej głowie zamęt.
Bez słów, bez pożegnań - odejście.
Odwdzięczam mu się, w końcu pamiętając, co tak naprawdę zaszło.

Stosunek zadany każdego dnia - czy to miłość?
Dotyk, który został mi dany, tak szybko uleciał.
Pamiętałem tylko jego twarz, jak i uśmiech kierowany w moją stronę.
Seks to jedno, co najbardziej zapamiętałem.
W erotycznym geście dotykałem twoje ciało.
Rozkosz pozwoliła, bym w końcu odleciał, zapomniał o otaczającym mnie świecie.
Jednak to wszystko na dzienną dawkę było za mało.
Bałem się, okropnie się bałem, że on kolejny raz pozwoli na moje osamotnienie.
Dlaczego pozwoliłem na jego odejście?
Chciałbym zawrócić, mieć inspirację kolejny raz.
W mojej głowie już nie płynie już tak samo czas.
Pościel nadal pachnie tobą.
Pachnie przeżytym seksem, jedną upojną nocą.
Mógłbym tu zostać i zamknąć się w twoim wspomnieniu, bo już zapomniałem. Zapomniałem o bolącej przeszłości.

Moja dolna warga zadrżała, oddech ugrzązł gdzieś w gardle, delikatnu rumieniec pojawił na twarzy. Na samo wspomnienie. Na samo wspomnienie upojnych nocy, kiedy on sam potrafił wywołać w naszych sercach żądzę a ciałach namiętność i pragnienie. Te fantazje powodowały palpitacje serca, uderzające o ściany brzucha motyle. Przyjemne mrowienie i charakterystyczne kłucie w podbrzuszu. Ten facet był niemożliwy, za każdym razem równie mocno mnie zaskakiwał, sprawiał wrażenie zimnego i niedostępnego tak naprawdę dla mnie w minimalnym stopniu się otwierając. To było piękne, przynajmniej kiedy miałem go przy sobie a teraz? Gęsia skórka pokryła moją skórę wraz z narastającym chłodem wieczoru. Wieczór, coś istotnego.

Chciałbym, żebyś widział tak piękny widok.
Ciepła bryza rozwiewa czarne kosmyki moich włosów, pozwalając, by te lekko uniosły się na wietrze.
Ta dobra rzecz ochładza mnie w te gorętsze dni. Dni, w które nie potrafiłem zebrać myśli.
Teraz widzę przed sobą rozpościerającą się wodę, która niknie na horyzoncie.
Miejsce było przepełnione czymś specjalnym, jednak brak było tej jednej rzeczy.
Brak było w tym miejscu jednego młodego Koreańczyka.
Sam przechodzę przez morze piasku, pozwalając by drobny pyłek dotykał moich nagich stóp.
Obmywam tą część ciała w lodowatej wodzie. Lodowatej, jak ja sam.
Czas płynie tu naprawdę powoli, nawet jeśli nie potrafię zapomnieć.
Nadal nie liczyłem, czy minął tydzień, miesiąc, a może rok.
Powinienem zacząć nadążać od nowa - to dlaczego istnieje w okół mnie taki spokój?
Orzeźwiające powietrze uderza w moją twarz ze zdwojoną siłą.
Ja jedynie zamykam swoje oczy, pozwalając sobie na kolejne wspomnienia.
Wspomnienia tego, co ledwo mogłoby zdarzyć się wczoraj.

Otworzyłem usta, zastygając w bezruchu na dłuższy moment, a tęczówki jakby ożywiły się, śledząc parokrotnie ten sam fragment tekstu. Wskazówka. Miałem rację. Próbował podać mi swoją lokalizację, dać znak, że nie ma go tutaj i że prawdopodobnie nie wróci, bo już znalazł swoje miejsce na ziemi. Oddech stał się płytszy, a rosnąca gula w gardle uciążliwa. Było mi przykro, pocieszał mnie jedynie fakt, że tęsknił, że gdzieś tam pozostawił pewnego gadatliwego dzieciaka zapełniającego jego czas i do pewnej granicy pustkę, odczuwając tego brak. To było dla mnie cholernie ważne, jednak nic nie mogłem poradzić na łzy wzruszenia, łzy bólu i chorej tęsknoty, nieodwzajemnionego uczucia, niespełnionej pierwszej miłości. To nadal przypominało gorzki posmak zawodu na języku, szczególny brak wspólnego oddechu. Pragnąłem wykrzyczeć mu w twarz jak bardzo oddziaływał na mnie brak Jung Taekwoon'a.

Opuszczenie Seulu nie było dla mnie łatwym osiągnięciem. Przywiązanie i może jeszcze coś więcej. Ulotna miłość? Jednak poszukiwanie sensu w tym wszystkim zmusiło mnie, bym wrócił gdzieś w rodzinne strony. Ciepłe słońce, chłodny letni wiatr, poczucie delikatnego letniego uczucia, letniej miłości. Pewien widok kazał mi usunąć się raz na zawsze z ulic stolicy. Hongbin już odnalazł swój sens życia. Widziałem na jego twarzy przejaw szczęścia, myśli skupione w zupełnie innym wymiarze. Na domiar złego - nie pozostał sam sobie. Nie wiedziałem kim był młody, delikatnej urody chłopak, z którym spotkał się zaraz pod wielkim budynkiem akademii. Ciekawość kazała mi podejść bliżej, spojrzeć sprawcy prosto w oczy. Jednak nie mogłem. Moja inspiracja odnalazła cząstkę radości z kim innym. Może powinien znaleźć dla siebie inną osobę, cenniejszą. Powinien poukładać sobie życie. A może już to zrobi? Czy włączył w swój świat innego Koreańczyka? Zasługiwał na dobre życie. Dobre życie u boku wartościowej osoby. Hongbin zawsze potrzebował wiele uwagi, więc czy mógł otworzyć nowy rozdział? Nie wiedziałem, czy mogłem stracić coś, co już dawno nie należało do mnie. A może nigdy takie nie było? Może nigdy on nie był moją własnością.

Szybszym biciem serca wywołał u mnie, kiedy uświadomił mi, że on mnie obserwował. Dopiero ostatnia kartka była tą namiastką udręki i tortury dla mnie, ponownym zatraceniem się w tym. A Leo okazał się być moim uzależnieniem mimo upływu czasu. Czas nie grał roli, jeśli przeważał w tym smak uczucia i pożądania, słabości.

❄ ❄ 

Czy moje istnienie ma sens? Tworzę ten świat. A może inaczej - tworzę swój własny świat. Stąpam lekko po ziemi, będąc ciężkim w swoim umyśle. Jestem pisarzem, tworzę jakąś spójną całość. Niespełniony artysta, starający się znaleźć swoje powołanie, zwyczajnym sposobem nie wiedząc, jak opisać najpowszechniejsze uczucie. Jak w słowa ująć miłość? Mogłem jedynie określać siebie wiele razy, poszukując w tym ukrytego znaczenia. Miałem wiele stron, sekundy zmieniały się, a coś we mnie z każdą nową umierało do przeszłości. Żyję w przeszłości, ponieważ nigdy nie potrafiłem dogonić czasu. Bycie na równi z teraźniejszością zawsze graniczyło z cudem, a powrót na ziemię spod sterty papierów, wcale nie był łatwiejszy. Coś ocieplało mnie od środka, budowało nową postawę. Gdzieś miałem swój koniec i początek. Jestem pisarzem, zmarłym pośród ówczesnej kultury. Mój tekst zaniknął gdzieś w kolejnych stronach książek, nie mając już żadnego przekazu. Póki nikt nie czyta autora, to autor sam dla siebie nie istnieje.

❄ ❄ 

Wiosna, cztery lata później, Seul
Tłumaczyłem sobie to tak ; życie nie jest tylko pasmem niepowodzeń i cierpienia, ale i chwilami zatracenia, namiętności i uzależnień. Wszystko co obce, rwie nas by tego zasmakować, coś na zasadzie zakazanego owocu. I w czasie, kiedy ludzie uzależniają się od narkotyków czy papierosów, nawet i kofeiny lub innych drobnych rzeczy ja uzależniłem się od jednego szarego człowieka, który aż do dzisiejszego dnia wybrał życie w cieniu i strachu o własne wspomnienia. Uzależnienie jest zgubne, a nawet wierzenie w miłość do końca życia - takie myślenie wpędzało nas do grobu a moje serce już dawno temu zostało pochowane gdzieś głęboko w zakamarkach duszy. Zastanawiałem się wiele razy czy poza tym, że realizowałem powoli swoje marzenie o tym by śpiewać, tak do końca było to w stanie mnie uszczęśliwić. Może i wiele razy brakowało mi ciepła matki, ale posiadałem również te czynniki, przy których każdy inny mógłby zgodzić się sam ze sobą i powiedzieć 'jestem szczęśliwy'. Miałem wspaniałego ojca i kochającego mnie przyjaciela, własne lokum i pracę w kawiarence, ba, zasmakowałem nawet ust czarnowłosego Koreańczyka, który w szybkim tempie był w stanie skraść moje młodzieńcze serce! Więc gdzie leżał problem? Przecież wyszedłem z depresji, oczywiście, byłem nawet na terapii, lecząc się nie cały rok, więc nadal pozostawało pytanie gdzie w tym wszystkim leży problem?
Problem leżał w tym, że mimo ustabilizowania swojej samotniejszej części życia ja nadal kochałem Jung Taekwoon'a. Jednak.. był to jedynie mój problem..
- Yah, Hongbinnie! Masz gościa, mówi, że cię zna, pozwolić mu wejść?
Problem, który tlił się w mojej podświadomości a serce przyśpieszało swoje bicie, kiedy wspomnienie tego mężczyzny pozostało na moich ustach.
Podniosłem wzrok na jak się okazało mojego współpracownika, Jaehwan'a, patrząc na niego pytająco. Oderwał mnie od wlewania kawy do filiżanki tak, że niemal poparzyłem sobie przy tym palce. Jaehwan okazał skruchę.
- Wiem, że szef zabronił nam kogokolwiek wpuszczać na zaplecze, ale ten chłopak.. tak bardzo się upierał.. no i mówił, że się przyjaźnicie, więc pomyślałem..
- Nie przejmuj się. - przerwałem mu, widząc jak się męczy. To nie tak, że on był nieśmiały, zwyczajnie w niezręcznych momentach zaczynał się jąkać. W rzeczywistości był o wiele weselszy niż ja, mając niesamowite poczucie humoru jak i imponujący zapas energi. Lubił śpiewać, podobnie do mnie, lecz jego ton był barwniejszy, uwielbiałem w wolnych chwilach, kiedy mieliśmy mniej klientów słuchać jego głosu na zapleczu, wtedy.. zwyczajnie się wyłączałem. Pozwalałem oddać w ręce emocji, zarówno smutku jak i tych najdalszych wspomnień. Lubiłem Jaehwan'a, był naprawdę szczerym i wrażliwym człowiekiem o złotym sercu. W pewnym sensie.. był podobny do mnie. - Tylko zaniosę kawę i przyjmę go na moment.
- Zostaw to mnie i tak potwornie zaczynałem się nudzić a klient zawsze poprawiał mi nastrój, zaraz po tobie. - szeroki uśmiech przyozdobił twarz Jaehwan'a, niemal natychmiast odwzajemniłem uśmiech, unosząc kąciki ust do góry.
Minęła chwila, a starszy o rok Koreańczyk zniknął z zamówieniem dwóch latte. Dopiero kiedy ściągnąłem z siebie fartuch usłyszałem ciche pukanie w uchylone drzwi. 
- Han Sanghyuk..
- Miałem po drodze i nie myśląc za wiele zatrzymałem się tu. Nie przeszkadzam?
- Jasne, że nie. Usiądź.
Jego usta w momencie zetknęły się z moim czołem przez co gwałtownie podniosłem na niego wzrok, wypuszczając cicho powietrze. Twarz Sanghyuk'a rozpłynęła się w satysfakcjonującym uśmiechu.
- Tęskniłem. Teraz możemy usiąść.
Naprawdę, czasami bywał naprawdę nieprzewidywalny! I owszem, miewałem dreszcze za każdym razem, kiedy mnie dotknął, ale to nie było to samo. W towarzystwie Hyuk'a mogłem zapomnieć i to dawało mu przewagę, jednak w moim sercu uchowałem tylko jedną szczególną osobę, nie potrafiłem kochać dwóch osób albo gorzej, z jednego zakochać się w drugim. Nie byłem taki, nawet jeśli miłość bywała ulotna i nie na całe życie.
Usiedliśmy na kanapie, i tak szybko jak to zrobiłem chciałem już biec zrobić mu coś do picia, lecz ten kategorycznie mi zabraniał, trzymając za nadgarstek usadził mnie z powrotem na siedzeniu. Zatrzepotałem rzęsami, czując się nieco niezręcznie w momencie, kiedy zachowywał się inaczej niż zazwyczaj. Był całkowicie poważny, obawiałem się, że coś się stało.
- Sanghyuk..
- Pamiętasz ten wieczór, kiedy siedzieliśmy na balkonie i zwierzyłeś mi się z czegoś? Ze swojej pierwszej miłości. - zaczął, całkiem ostrożnie, mając na uwadze moją każdą reakcję. Krew nieomal odpłynęła mi z twarzy. - To było tak dawno, wiem, ale wciąż nie mogę zapomnieć. Te parę lat czasu, który ze sobą dzielimy uświadamiają mi jedną rzecz. Uświadamiają, że w drodze do ciebie to on stoi mi na przeszkodzie, cały czas, mimo tylu lat. Nadal nie zapomniałeś.
- I nie zapomnę. - odezwałem się, cicho odchrząkując. - Nie rozumiem do czego zmierzasz..
- Łudzisz się, że on kiedykolwiek wróci? - chłopak potrząsnął głową, chwytając mnie za dłonie. Delikatnie splótł palce, przez co przełknąłem z trudem ślinę. Han mi utrudniał. Utrudniał przejście przez nieodwzajemnioną miłość, zarówno narzucając swoją jak i mieszając w głowie. Nie powinno tak być, nie powinienem mu pozwalać. - Nie chcę mieszać, wiem, że już wystarczająco podtrułem ci życie Hongbin-ah, ale zrozum też mnie, proszę. Sam widzisz różnicę czasu, ty.. chyba dostrzegasz to, że zbliżasz się do mnie.
Kłamał. Chwycił się każdego drobiazgu, byleby to co mówił było jak najbardziej wiarygodne. Oczywiście, pod kątem relacji i przyjaźni, która zdołała się umocnić, nic ponad to nie zostało przeze mnie zaakceptowane. Od tamtego czasu, kiedy niemal nie wylądowaliśmy w łóżku pod wpływem alkoholu usilnie unikam tego typu kontaktów z Han. Mimo, że później również starał się jakkolwiek zainicjować pocałunek, czy też wsunąć ciepłą dłoń pod moją koszulkę, odsuwałem się. Odsuwałem z bólem w oczach. Bo nie mogłem znieść myśli, że mimo rozstania z Teakwoon'em mógłbym mieć innego mężczyznę czy nie być uczciwym z własnymi uczuciami.
- Nie zatruwałeś mi życia, źle to odbierasz Sanghykkie. - przysunąłem się bliżej, lekko ściskając dłonie młodego mężczyzny. - Chcę, żebyś wiedział, że kocham cię. Ale jest to zupełnie inna miłość, wiesz? Nie potrafię, nie umiem się przemóc do darzenia czymś głębszym kogoś innego poza nim, nawet jeśli okazuje się, że ty jesteś.. inny. Czuły, ciepły. Próbowałem, naprawdę, ale.. bariera, która pomiędzy nami stoi jest nie do przebicia. Przepraszam, Han Sanghyuk. I proszę cię, zapomnij o mnie. Zapomnij pod tym kątem, ze mną.. nie byłbyś nigdy szczęśliwy.
Jego reakcja, mimika twarzy zmieniała się z prędkością światła, ujrzałem zupełnie inny obraz mężczyzny, ból. Dostrzegłem jego tęczówki, nagle pozbawione blasku. Spuściłem głowę, nie będąc w stanie patrzeć na to, jak mogłem go zranić swoimi słowami.
Hyuk usilnie starał się zapanować nad sobą. Jego dłonie drżały, tak jak i dolna warga, jak gdyby w zdenerwowaniu. Przeczekiwałem prawdopodobnie nadchodzącą burzę. Koreańczyk podniósł się gwałtownie z kanapy, natomiast ja mocno przygryzłem wargę. Dlaczego poczułem się tak źle? Jakby mi na nim zależało.. bardziej niż zazwyczaj, jednakże.. to nie było możliwe, umysł kłócił się z sercem, walka bez końca, bez finału.
- Hongbin. - to już nie był pewny siebie głos, ten głos się powoli łamał a ja nie mogłem przestać myśleć o tym, że lada moment stracę go nawet jako przyjaciela. Całkowicie i nieodwołalnie, że on sobie nie poradzi. W końcu czuwał przy mnie długi czas przeplatany z latami. I nie odpuścił ani razu tak jak ja ani razu nie odpuściłem Jung Taekwoon'a w swoim zbolałym sercu. 
I nagle zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Blondyn klęknął przede mną, niemal w cichym błaganiu, zastygłem w bezruchu, otwierając usta. - Patrz na mnie do cholery. Dlaczego to takie trudne? Dlaczego miłość jest taka wyniszczająca? Widzisz to? Klęczę przed tobą prosząc cię byś dał mi szansę, ja.. mimo tego co powiedziałeś i pomimo tego jak bardzo irytuje mnie koleś, który na tyle zamącił ci w głowie, nie odpuszczę. Jestem gotów podjąć się wyzwania i pozwolić ci zapomnieć o nim, skupić się na teraźniejszości, rozumiesz?
Przymknąłem powieki, lekko je przy tym zaciskając, kiedy mój umysł został omamiony słowami Sanghyuk'a. Kusił mnie, obiecywał coś, czego zawsze mi brakowało, lecz milczałem, mówił to czego Taekwoon nigdy by nie powiedział przez własną blokadę. Czułem wewnętrzne rozdarcie, mimo pewności co do uczuć do Leo, byłem rozdarty pomiędzy tym co wybrać, pierwszy raz od dłuższego czasu.. czułem się tak rozbity. A łzy zbyt nachalnie zebrały się w kącikach moich oczu, w każdej chwili będące gotowe wypłynąć, ukazać Han swoją słabość.
- Przestań mnie zwodzić, jeśli temat jest skończony.. pozwól mi dalej pracować. - zanim mogłem podnieść się, Hyuk natychmiast to wykorzystał ze złością nachylając się nade mną, a palcami niemal miażdżąc mój podbródek. Otworzyłem szerzej oczy w przestrachu, modląc się w duchu, by przestał. By przestał się mną bawić w taki sposób.
- Nie puszczę cię dopóki..
- Hongbinnie, zaraz zamykamy i.. - Jaehwan stanął w progu jak wryty, nie wiedząc nagle co powiedzieć, kiedy nas ujrzał. W zażenowaniu odwróciłem wzrok, niezauważalnie się rumieniąc, zaś sam Sanghyuk popatrzył na mojego współpracownika mierząc go karcącym spojrzeniem.
- Wiem, że tu pracujesz, ale czy możesz dać nam jeszcze chwilę? Rozmawiamy. - odezwał się zachrypniętym głosem.
- W-w porządku.. - wydukał chłopak, nim powoli wycofał się i wyszedł z pomieszczenia. Patrzyłem za nim długo, a słona kropla zdążyła przyozdobiła mój policzek.
- Naprawdę za nim tęsknię.. - szepnąłem, wbijając paznokcie w swoje udo, żeby się nie rozpłakać. Tłumiłem w sobie emocje wystarczająco długo, za długo. Tęsknota i żal, żałowanie tego co się zrobiło w przeszłości jak i próba zapobiegnięcia temu. To wszystko wirowało w mojej głowie jak szalone.
- Popełniasz błąd. - westchnął jasnowłosy, przeczesując dłonią włosy. Patrzył na mnie, jakby beznamiętnie, lecz musiało mi się przewidzieć, bo w mgnieniu oka przywołał na swoje usta uśmiech, który spowodował, że ciarki rozeszły się po moich plecach. - W każdym razie.. zbieram się. Zadzwonię, albo odwiedzę cię ponownie. Wątpię jednak, żeby kawiarnia była do tego.. odpowiednim miejscem. - obserwowałem w bezruchu jak powoli zbliża się do drzwi, by następnie móc obrócić się przez ramię i skrzyżować nasze spojrzenia. 
- Do zobaczenia, Hongbinnie.

Pracowałem w kawiarence 'Lottle world' już dwa lata. Szybko przypadła mi do gustu. Surowy aczkolwiek bardzo miły szef, niezwykle poukładany, Jaehwan, który odpowiadał za dobry nastrój w pracy, zaś sama kawiarenka wydawała się być słodka i przytulna, od razu znalazłem wspólny język z tamtejszymi pracownikami, gdyż poza tym wszystkim poszukiwali słodkiego chłopca o ujmującym wokalu, żeby zwabić więcej klientów i rozkręcić interes. Rzecz jasna, kawiarnia stała się najbardziej wyszukaną w Seulu, ale nie tylko poprzez moją zasługę. Dzięki pracy tam mogłem na moment oderwać się od szarej rzeczywistości i tak minęły mi lata. W tęsknocie i całkowitym oddaniu się pracy.
Punktualnie o osiemnastej przyszedłem do kawiarni, by móc rozpocząć swoją zmianę. Może i godziny, które przypadały mi na oko nie wydawały się być przyjemne, ale dawałem sobie radę, lubiłem robić to co robię. 
Obsługując klientów tego wieczoru, pewne myśli nie dawały mi spokoju. Oczywiście, że rozmowa z Hyuk'iem silnie się na mnie odbiła, jednak.. nie mogłem postąpić inaczej a nawet nie chciałem. On był dla mnie ważny, lecz miłość nie wybiera, prawda? Nawet jeśli gdzieś tam podświadomie sądziłem, że z Leo było już wszystko skończone a nadzieja na zobaczenie go wyblakła tak nigdy nie zrezygnuję z uczucia, którym go darzę. Taekwoon był i nadal pozostał dla mnie wyjątkowy.
I być może to los zesłał na mnie gwiazdę w postaci jego samego, kiedy znajoma sylwetka mignęła mi przed oczami a ja wychyliłem głowę, z otwartymi ustami wpatrując się w widok za oknem, badając swój umysł, sprawdzając czy czasem moje oczy nie wprawiły mnie w zwidy.
Klientka, której uprzednio podałem kawę, popatrzyła tam gdzie ja, jak gdyby sprawdzając co tak zawzięcie obserwuję. Z zawodem, westchnąłem, przeprosiłem kobietę i powoli zdjąłem fartuch.
Niedługo po tym poczułem dłoń na ramieniu. - Binnie, wszystko dobrze?
Jaehwan. Pojawiał się najczęściej wtedy, kiedy było mi naprawdę ciężko i nie potrafiłem samemu sobie z tym poradzić. Nie był świadomy co kryło się za moim zachowaniem, jednak milczał i obdarzał wsparciem. Tak teraz, kiedy moja własna głowa płatała mi figle zjawił się, śmiało gładząc moje ramię. - Zastąpić cię? Odpocznij na chwilę. Dobrze ci to zrobi.
Nie bezpośrednio próbował mi powiedzieć, że coraz częściej mylę się i nie mogę skupić. Może faktycznie za intensywnie myślałem o tym wszystkim? Zresetować się, to odpowiednie słowo jakie przyszło mi do głowy. Tego potrzebowałem.
Upiłem kilka łyków a mój wzrok mimowolnie wędrował po sali. Przyglądałem się klientom, wyobrażając sobie, że siedzę wśród nich, z promiennym uśmiechem i filiżanką kawy w dłoni. A na przeciw mnie siedzi Jung Taekwoon. Jednak nie zwraca na mnie uwagi, całym sercem poświęca się tym co skrobie na kartkach papieru. Ma na sobie okulary a włosy rozczochrane są w charakterystycznym nieładzie. Nie przeszkadza mi to, patrzę w zafascynowaniu jak pracuje a ja mogę odprężyć się poranną kawą jak i chłonąć jego obecność.
To piękne. Myślę sobie. To, że tu jesteś.
Na moment uspokajam się, ale trwa to chwilę, kiedy nagle moje serce zaczyna szybko bić. Niemal tracę oddech, który grzęźnie mi gdzieś w płucach a policzki niekontrolowanie delikatnie się rumienią.
Zdawać by się mogło, że ta chwila trwa wiecznie, piękna chwila podpowiadająca, że on jest jeszcze piękniejszy i jeszcze bardziej prawdziwszy niż przedtem. Widzę jak jego wargi układają się w lekkim uśmiechu.
I wtedy naprawdę poczułem się szczęśliwy.



4 komentarze:

  1. Jej^^ wreszcie się doczekała kolejnej części. Uwielbiam to opowiadanie i nie zawiodłam się na tej części. Była świetna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od smuta - dfgdfgfdgdf jest genialny, chociaż nie kończy się snem i pocałunkami dwójki kochanków. Dobra, staram się jakoś zrozumieć Leo, ale i tak mnie wkurza - nic na to nie poradzę -,- Pewnie mam tak dlatego, ponieważ bardzo lubię Hongbin'a i serce mi się kroi, jak czytam o tym, że cierpi~ Nagły wybuch Leo jeszcze zrozumiem, ale uderzenie Hongbin'a już nie.
    Bardzo spodobały mi się wszystkie teksty, które są podkreśloną: "To, że piszesz nie oznacza od razu, że zostajesz pisarzem." Naprawdę podziwiam za ich ułożenie :)
    Hongbin słusznie postępuje, wyprowadzając się, chociaż strasznie przy tym cierpi. Eh, chciałabym, aby Leo sam do niego przyszedł i przeprosił, co pewnie jest niemożliwe. Liczę, że w następnym dodatku będzie więcej love, bez cierpienia Hongbina!
    No i cieszę się na wieść o bonusie do Hurt - wchodzenie w psychikę mordercy i odkrycie jego przeszłości, zawsze jest bardzo interesujące!
    Pozdrawiam i życzę Wam weny <3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga! :3

      Usuń
  3. Ja pierdzielę, jakie te rozdziały są długie. 2 godziny. Ponad dwie długie godziny mojego życia spędziłam na czytaniu tego rozdziału. I nie wierzę, że kończy się w taki właśnie sposób. To jest ohhh... coś niesamowitego, jak toczy się akcja, jak wplatasz kolejnych bohaterów, jak opisujesz wewnętrzne rozterki kochanego Bin'a. To jest naprawdę wspaniałe. Jutro na pewno przeczytam choć jeden dodatek, masz to jak w banku (moja poprawka poczeka).
    Kocham Cię i czekam też na inne Twoje/Wasze dzieła. :D

    OdpowiedzUsuń