poniedziałek, 20 czerwca 2016

'Hurt' [sequel]

A/N: Uporałyśmy się! Sequelem witamy ponownie. Komentarzy jest mało, bardzo mało, dlatego też staramy się z Lu jak najczęściej się tu uaktywniać. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Głosujcie również na pairing w SHINee, pomogło by nam to. Dziękuję za wszelki komentarz, dzięki temu zdecydowanie czuję się szczęśliwsza. Ta świadomość, że mamy dla kogo pisać. Niedługo pojawi się ostatnia część The first snow, zaś do tego będą miniaturki uzupełniające, zdecydowanie się za to zabierzemy w wakacje.
Do zobaczenia!


Kailu, domyślny KaiHo, angst, tragedia, horror

**


- Co możesz powiedzieć o obrażeniach tego chłopaka?
Lekarz głęboko się namyśla, długo milczy a młody policjant przygląda się mu czekając ze zniecierpliwieniem na jakąkolwiek odpowiedź, wypuszcza z lekką frustracją powietrze.
- Poza wieloma sińcami czy wstrząsowi mózgu pacjent miał zerwane ścięgno, skręconą kostkę oraz siny ślad wokół szyi wskazujący na wielokrotne duszenie a także ślady po ugryzieniu. Chłopak był również bity i cięty nożem, wykryliśmy również, że pacjent został kilkakrotnie zgwałcony. Wystąpiła również prawdopodobność, że żebro wbije się w płuco, jednak sytuacja w porę została opanowana, przeszedł wiele operacji.
- Jaki potwór mógł zrobić coś takiego.. - szepcze do siebie Junmyeon, zaciskając przy tym wargi. Powoli podnosi wzrok na lekarza. - Jaki jest jego aktualny stan? Kiedy będzie można go przesłuchać?
- Przez parę dni z trudem opanowaliśmy stan tego dzieciaka, jest jeszcze młody, jego obrażenia były poważne. Duszony, odwodniony, prawdopodobieństwo, że spędził wiele czasu w tym lesie jest naprawdę wysokie. Specjaliści wykryli na stopach poszkodowanego błoto i glizdy. - policjant przytakuje. - Co do drugiej ofiary znalezionej w rowie.. potworność. Jego obrażenia wskazywały na to, że wykrwawiał się tygodniami. - Młody Koreańczyk o platynowych włosach otwiera lekko usta, w międzyczasie zapisując potrzebne informacje w notesie. - Wychudzone i odwodnione ciało, złamany kręgosłup i prawa noga, głębokie rany po cięciu, zdarte nadgarstki. Zginął na miejscu. Ofiara to Do  Kyungsoo, lat 23, mieszkał w Seulu na przedmieściach, dość daleko stąd. Prawdopodobnie studiował medycynę, posiadał nawet własną małą klinikę.
Junmyeon chowa notes do tylnej kieszeni po zapisaniu najważniejszych faktów, po czym przeciera zmęczoną twarz, odgarniając przy tym dłuższe kosmyki blond włosów. Starszy mężczyzna uważnie go obserwuje, zaraz po tym klepiąc po ramieniu.
- Junmyeon.. sądzę, że za bardzo wziąłeś sobie do siebie sprawę z ofiarą, która przeżyła. Z tego co wiem, wbiegł na ulicę, kiedy wracałeś do domu po służbie. Ciesz się. Gdyby nie ty, nie sądzę, by ten chłopak miał jakiekolwiek szanse na przeżycie, dzięki tobie żyje.
- Wiem to. Dlatego chcę zrobić wszystko, żeby złapać tego skurwiela, który mu wyrządził taką krzywdę. Nieważne jaki miał powód. Tylko skończony skurwysyn zrobiłby coś takiego. Jeśli go znajdę.. - policjant o platynowych włosach zacisnął jedną dłoń w pięść sycząc przez zaciśnięte zęby. - Zagwarantuję mu skuteczną karę śmierci.
- Junmyeon. - lekarz zaciska lekko palce na ramieniu młodszego Koreańczyka mówiąc z nutą przestrogi w głosie. - Nie uważasz, że ten ocalały.. za bardzo namieszał ci w głowie? Myśl rozsądnie, musisz złapać sprawcę. Kim Jongin nie był jedyną ofiarą. Było ich wiele, pomyśl o ludziach, którzy być może złapią się w jego sidła. On zbiegł, trzeba go odnaleźć.
- Nie martw się o to. Postaram się, by zarówno inni jak i sam Jongin mógł normalnie żyć bez strachu czy obawy przed tym człowiekiem. Dopilnuję tego.


- Zacznijmy od początku.
Może i korytarz szpitalny nie był zbyt zachęcającym miejscem, lecz o tym było wiadomo od dawna. Za to mało kto spodziewał się, że zaraz po przekroczeniu progu gabinetu, to wnętrze stanie się jeszcze bardziej odpychające. Blade ściany, w jakimś mniej zidentyfikowanym kolorze wypłowiałej zieleni, które ponad to były "przyozdobione" wszelakimi obrazkami przedstawiające działanie ludzkiego mózgu. Z jednej strony pomieszczenia znajdowały się dwa podłużne okna, dające przyjemne światło słoneczne, lecz ich wygląd psuły zamieszczone w nich z niewiadomego powodu kraty. Podłoga była wykonana z jasnych, przestarzałych paneli, jednak była przysłonięta niewielkim dywanem, który był jednym z niewielu elementów tego pokoju. Po za tym przedmiotem znajdowały się tam dwa fotele, które rozdzielało drewniane biurko, jak i stojąca w rogu skórzana kanapa. Jakie wrażenie to wywierało? Pacjent miał ochotę wyjść, jak najszybciej z swojego problemu, by nie musieć wracać do tak okropnego miejsca lub gorszym przypadku rzucić się ze schodów budynku.
Zaś z drugiej strony lekarz, który siedział nad swoimi papierami, uśmiechał się za każdym razem, kiedy następowała kolej nowego pacjenta. Mimo to, nie wyglądał zachęcająco, jakby wszystkie problemy człowieka nie miały dla niego znaczenia, a ta praca to jedynie formalności. Mężczyzna w średnim wieku o jasnych włosach wcale nie robił dobrego wrażenia, jednak swoją osobą pasował do całego wystroju.
Jongin podnosi wzrok na terapeutę nerwowo bawiąc się palcami pod blatem. Stara się usilnie ukryć drżenie rąk, nieznośne uczucie, strach. Pół roku temu zakończył się jego koszmar, tak przynajmniej utwierdzała go w przekonaniu rzeczywistość gorzej jednak z jego psychiką, która każdego minionego dnia wmawia mu, że to dopiero początek, że blizny pozostaną w jego sercu i umyśle do końca życia Kim.
Kim Minseok wzdycha pod nosem, kiedy nie uzyskuje żadnej reakcji u swojego pacjenta prócz lęku.
- Nie musi pan się mnie obawiać panie Kim. Jestem tu, by panu pomóc.
Prosta formułka, jednocześnie tak bardzo sztywna i oklepana. Ten pan zdecydowanie nie życzy dobrze Jongin'owi. A może tylko sprawia takie błędne wrażenie?
- To nie obawa. - odchrząkuje, poprawiając się na niewygodnym zbyt uwierającym siedzeniu. - Ja po prostu nie potrafię się otworzyć. Nie zniosę kolejnego bólu. - szepcze już bardziej do siebie, nisko spuszczając głowę. Natarczywe bawienie się palcami powraca a na twarzy Kim można było dostrzec wyraźne wahanie i nieufność.
- Póki pan się nie otworzy, nie możemy rozpocząć odpowiedniej terapii. - Lekarz spogląda na chłopaka spod okularów, jeszcze przez chwilę grzebiąc w papierach. Na samej górze dokumentu widniało wyraźnie napisane imię i nazwisko Koreańczyka, który właśnie siedział na przeciw. Były tam spisane szczegółowe dane o jego osobie oraz skierowanie od lekarza na bardzo dokładne badania jego psychiki. Psycholog miał na to swoje ściśle metody, a mimo to każde słowo wypowiadał beznamiętnym głosem. - Każdy musi tu dać coś od siebie, Panie Kim.
Jongin niepewnie podnosi wzrok na psychologa nie potrafiąc przestać wiercić się na tym przeklętym, niewygodnym fotelu. Wydawało mu się, że ma raczej do czynienia z bezuczuciowym dupkiem aniżeli specjalistą. Nic nie miało sensu. Gdyby miał zamknąć się w sobie posądzili by go o depresję i faszerowali na wszelki wypadek jakimiś psychotropami a gdyby z kolei podszedł do sprawy z dystansem, jakby ta cała sytuacja w ogóle się nie wydarzyła wzięli by go za szaleńca. Jongin miał do wyboru nie dać się zniszczyć lub zwyczajnie zginąć.
- Miejmy to już za sobą.
- Więc... - Lekarz mruknął bardziej do siebie, niż do chłopaka siedzącego na przeciwnym krześle. Kartkował jakieś papiery i akta, gdzie wszędzie widniały jakieś informacje o poszkodowanym Koreańczyku. Tylko czy były kompletne?
 - Z danych wynika, że odniósł pan dość poważne obrażenia po pewnych zdarzeniach, o których od tamtej pory nie usłyszał ani słowa. - Chłodno wyglądający mężczyzna posiadał równie zniechęcający ton, jak i sprawiał wrażenie znudzonego tą pracą. A może znudzonego problemami młodego chłopaka? - Czy może pan sprecyzować całe zdarzenie?
Krzycz dalej, dzieciaku. Podoba mi się to.  Krzycz, Jongin. Chłopak kręci powoli głową, robi to nieświadomie, tak jakby chciał pozbyć się ze swojego umysłu głosu, przepędzał go szepcząc do siebie by przestał. By ten przeraźliwy głos przestał go prześladować. Patrz na mnie cholerny gówniarzu. Nie zamykaj oczu, bo nie ujdziesz z życiem. Sprawię, że nie będziesz mógł uciec daleko, jak i nie umrzesz od razu. Po za tym po krwi da się wyczuć ofiarę. Jedynie nie zawsze się po nią wraca. Łzy zbierają się w kącikach oczu Jongin'a, szczypie go charakterystycznie nos, drży. Błagam.
- Nie mogę.. pozbyć się.. tego z głowy.. myśli.. rozumie pan.. - duka, trzęsąc jeszcze raz głową. - To jak retrospekcja. Wszystko na powrót odtwarza się w moim umyśle, jak na złość, to.. nie chce przestać.. Duszę się własną egzystencją, mój mózg nie pogodził się z tym co się wydarzyło, ale ciało ma.. się bez zmian. Ja.. - brunet zwiesza głowę by cicho załkać. Dobry z ciebie chłopak, Jongin.
Doktor dokładnie obserwuje swojego pacjenta, słuchając każdego słowa. To dalej nic nie mówi. Mężczyzna przybiera swoją taktykę, utrzymując poważny ton głosu. - To bardzo istotne. Może pan przelać tu swoje myśli, ponieważ w inny sposób nie mogę zacząć leczenia.
Średniego wieku lekarz obserwuje w wyczekiwaniu zza szkieł okularów, czekając na każdy ruch. Zapisywał zdania, które chaotycznie wypowiadał chłopak, siedzący na krześle tak blisko niego. Oprócz cichego szlochu Koreańczyka w pomieszczeniu panowała głucha cisza. To działało na niekorzyść ich obu.
- Czy myśli pan.. - Jongin przebija ciszę jak i dźwięk uporczywego tykania wskazówki zegara, tym samym jeszcze całkowicie zmieniając temat. - Że morderca wybiera swoją ofiarę biorąc pod uwagę słabość u niej? Że dobiera sobie osobą słabszą emocjonalnie od niej? Czy myśli pan, że on karmi się słabszymi ludźmi, jest w stanie bardziej nad nimi zapanować?
Pytania mnożą się, jednak odpowiedzi na nie wyglądają na trudne w oczach Minseok'a a w sercu Jongin'a. Nawet jeśli odpowiedź wydaje się być oczywista.
- Na to pytanie jest chyba tylko jedna odpowiedź. - Lekarz zdejmuje swoje okulary, odkładając je na bok. Czuł, że zmierza w dobrym kierunku. - Dobranie sobie silniejszej ofiary, może być w końcu zagrożeniem klęski dla niego. Choć tak naprawdę morderca nie jest silny, wybierając sobie tak prymitywną ucieczkę od problemu. Rozumie pan?
Profesjonalista przerywa na chwilę, wpatrując się w młodego chłopaka. Potrafił wczuć się w jego sytuację, a nawet nie sądził, że ten pacjent będzie starał się z nim współpracować. - Czy właściwie były to do czynienia z mordercą, jeśli pozostawił pana przy życiu?
Młody Koreańczyk krzywi się, zaciska usta w wąską kreskę. Bo przecież Kyungsoo nie pozostawił przy życiu, pozwolił mu umrzeć, umrzeć i się wykrwawić, pozwolił, by ten niewinny człowiek z niespełnionymi ambicjami pogrzebał je raz na zawsze umierając bez sensu. Ten śmieć, ten mężczyzna, który śmiał nazwać się człowiekiem boleśnie skrzywdził nie tylko jego, zostawił po sobie ślad, psychika wypowiedziała głośne 'bum', nieodwracalnie. Patrzył bezsilnie, jak Kyungsoo umierał, to była jedna z tych rzeczy, która zdecydowanie odcisnęła na nim swoje piętno, obraz nie do wymazania i zapomnienia. Jongin chował urazę, jego serce robiło 'tik tok' nie przerwanie, jak tykająca bomba, odliczał wymierające sekundy.
- Nic nie rozumiesz. - Bum. Chłopak z sińcami pod oczami, rozwichrzonymi włosami, wychudzony Jongin, który niewiele temu jako jedyny przeżył ten horror dzięki przypadkowemu człowiekowi, który okazał się być młodym policjantem. Bum. Kim popada w histerię, histeryczny ton głosu omamia jego umysł, chce coś przekazać człowiekowi przed nim, specjaliście, który miał naprawić to, co psychopata zniszczył w tym chłopaku. - Uważasz, że to takie proste, że cała ta sprawa to tylko jedna  z licznych i rozumiem. Jesteś tylko człowiekiem z fachem w ręku, który osiągnął coś w życiu, ale wiesz co? Bezuczuciowość i zimny jak lód ton głosu nie sprawi, że twój pacjent ci zaufa. Jesteś znieczulony na wszystko co teraz ci powiem. Twoim obowiązkiem jest tylko zanotować te gówna, które pacjent ci wciska, pewnie wewnętrznie cały się śmiejesz, rozpiera cię duma, że siedzisz na tym pierdolonym firmowym krzesełku a nic nie znaczący chłopiec zamknięty w sobie próbuje otrzymać od ciebie pomoc. - tykanie zegara nie ustępuje, chłodne spojrzenie psychologa intensywnieje, Jongin z frustracją gryzie swoją wyschniętą wargę, niemal do krwi. Wszystko zaczyna go przytłaczać, Jongin dostaje nagłego ataku, nie może nad sobą zapanować, wbija paznokcie w swoje uda i patrzy wprost w Kim Minseok'a. - Byłem bity i gwałcony, traktowany gorzej niż psa. Wyglądałem jak jedno wielkie gówno, kiedy on przywiązał mnie do łóżka, skrępował moje dłonie i stopy, lina mocno zaciśnięta była na mojej szyi i wiesz co robił? Pieprzył mnie. Jak dziwkę. Ciął mnie, szarpał za włosy, powtarzał mi ciągle jak się nazywa aż jego imię wbiło się głęboko w moją świadomość. Mówiono mi, że krzyczę jego przeklęte imię przez sen a wiesz dlaczego? Bo kazał mi krzyczeć, kiedy mnie wielokrotnie gwałcił i bił.
Niespokojny oddech wypełnia pomieszczenie a zaraz po tym głośny, niepohamowany płacz rozbrzmiewa w gabinecie Kim Minseok'a. Jongin rwie sobie włosy z głowy, łzy zamazują mu obraz a starszy Koreańczyk tylko patrzy. Patrzy i analizuje ciężki przypadek niespełna dziewiętnastolatka, który zdołał przeżyć najgorsze piekło przemieniając je następująco w chorobę psychiczną, napady lękowe i oczywistą przy tym depresję. Psycholog wie, że trzeba niezwłocznie podjąć go leczenia. To nie wydawało się być proste, jednak ten osiągnął właśnie to, czego chciał. Wymusił na pacjencie wyjawienie prawdy.


Wyjście po schodach na górę okazuje się być trudem dla Kim Jongin'a, bo kostka nie do końca się jeszcze zagoiła, tak samo jak mięśnie niemiłosiernie bolące młodego Koreańczyka. Moment na odetchnięcie i już brunet kieruje się klatką schodową do swojego niewielkiego aczkolwiek przytulnego mieszkania.
Upłynęło parę tygodni od ostatniej wizyty u psychologa ; Kim nie był pewien czy dobrze zrobił postanawiając rzucić terapię, w końcu.. polepszenie się zdrowia psychicznego wymagało czasu, prawda? Odstawienie tego wszystkiego i pozwolenie na omamienie się wspomnieniami przeżytego koszmaru było jak sól na niezagojone rany. To przysparzało chłopakowi mnóstwo cierpienia, lęku. Co dzień łykał jedynie tabletki na silne napady lękowe jak i antydepresanty, które pozornie miały pomóc mu uporać się z własną psychiką, rezultaty tego wyłaniały się stopniowo, Jongin musiał być na tyle cierpliwy i wytrwały, by pozbyć się z głowy tego całego dziadostwa, które tak bardzo uprzykrzyło mu życie.
Pozostawiając siatki z zakupami w hallu, przeszedł przez wąski korytarz, przy którym stało ogromne lustro. W czasie, kiedy ściągał kurtkę jego wątłe i wychodzone ciało ukazało się w odbiciu lustra. Chłopak od dawna na to nie patrzył, usilnie ignorował swój własny wygląd, nawet nie miał chęci do zmiany, czuł się podle.
Mierzwiąc gwałtownie włosy, włączył telewizję, chcąc jak najszybciej zagłuszyć swoje natarczywe myśli i wspomnienia tamtych dni, kiedy był więziony. Do Kyungsoo.. człowiek, którego ze wszystkich sił pragnął uratować, w końcu ten opatrzył jego rany, dbał o niego, mimo wszystko. Jongin jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak źle, źle z myślą, że nie zdołał mu pomóc. Samotna łza zbłąkała się na policzku bladego Koreańczyka, a gdzieś pomiędzy koraliki potu przyozdobiły jego skórę na szyi, ciało bruneta wstrząsnął zimny dreszcz.
- Cholera.. - zaklął, szybko sięgając po kilka kolorowych tabletek, w między czasie równie szybko je przełykając. Przymknął powieki aż do jego uszu dotarł głos prezenterki przedstawiającej wiadomości.
- Zaledwie parę miesięcy temu nagłośnione zostało wydarzenie, które miało miejsce zaledwie kilka kilometrów od Seulu. Ofiarą stał się między innymi DO Kyungsoo, jednak znaleziono w pobliskim lesie więcej zakopanych szczątków co najmniej sprzed lat. Seryjny gwałciciel i morderca o nieznanej tożsamości terroryzuje miasto a jedynie jeden ocalały w całej tej tragedii Kim Jongin odniósł poważne obrażenia. - Jongin zacisnął usta z zamiarem wyłączenia telewizora, lecz zastygł w bezruchu w momencie, którym kobieta kontynuowała. - Przestępcy nie zdołano schwytać, seulskie władze robią wszystko co w ich mocy, żeby znaleźć tego mężczyznę.
Dopiero dzwonek do drzwi sprowadził młodego Koreańczyka na ziemię, niemal chwycił się za pierś w przestrachu, usiłując opanować drżenie ciało jak i przyśpieszonego bicia serca. Bał się, ten potwór żył na wolności, na pewno prędzej czy później go znajdzie. Znajdzie i pozbędzie się dowodu, zbędnego balastu.
Chwiejnym krokiem przedostał się do hallu, niemal potykając się o własne zakupy. Otworzył drzwi z wahaniem, nim nie spostrzegł dość młodo wyglądającego mężczyzny o rozjaśnionych włosach i łagodnym spojrzeniu, nerwowo drapiącego się przy tym po brodzie.
- Pan Kim Jongin? - Ciepły głos obił się echem o przestrzenne ściany mieszkania, gdzie oprócz brzęczenia telewizora panowała kompletna cisza. - Szybko wracasz do zdrowia.
Co prawda blondyn to był ten sam policjant, który odnalazł chłopaka w dzień, który był jednym z jego koszmarów. Wierzył, że uratował go i że dzięki niemu młodszy mógł żyć na nowo. Mężczyzna od tamtego czasu czuł pewną odpowiedzialność za poszkodowanego i miał chęć, by pomóc mu, jak tylko mógł. Zaintrygował go w jakiś niewytłumaczalny sposób.
Policjant był dość młody, posiadając dość specyficzną urodę. Jego rozjaśnione wielokrotnie farbowane włosy, idealnie podkreślały twarz starszego. Może i nie był wysoki, lecz plusowało u niego dobrze zbudowane ciało i wyraźnie umięśniony tors nawet przez materiał koszuli. Sprawiał wrażenie przyjaznego i też taki chciał być, by w żaden sposób nie odstraszyć Jongin'a. W prawdzie długo czekał pod drzwiami, nim w końcu zdecydował się nacisnąć dzwonek. Zastanawiał się, jak zareaguje młody Koreańczyk i czy przychodzenie prywatnie do niego jest wystarczająco stosowne.
Kim przełknął z trudem ślinę, między cichym nabraniem powietrza. - Czy my.. się znamy? - spytał ostrożnie, niepewnie robiąc krok w tył.
Być może już gdzieś go kiedyś widział, być może to ten sam człowiek, który sprawił, że młody Kim wyrwał się z horroru. Nie był pewien, tamtego dnia oślepiły go światła samochodowe, szybko stracił przytomność. Mógł jedynie stwierdzić, że ten mężczyzna nie był w stu procentach dla niego obcy, kojarzył tą twarz.
- Nazywam się Kim Junmyeun, jestem policjantem. - Lekki i przyjazny uśmiech nie schodził z twarzy blondyna. Nie chciał brzmieć nachalnie, ponieważ już sama reakcja wycofania się była ostrzeżeniem dla starszego. Jednak zaraz po tym wzrok mężczyzny powędrował na kilka siatek, przez które Jongin o mało się nie potknął po raz kolejny. Od razu przyuważył, że robił zakupy. Oczywiście nie mogło być łatwo, w końcu młodszy miał zranioną kostkę. - Czy mógłbym pomóc ci z zakupami?
Jongin nie ukrywał, że podejście ów policjanta do niego zupełnie zbiło go z pantałyku. Nie wiedział, czego może się spodziewać czy może to jakaś psychologiczna pułapka, był jedynie myśli, że nie może nikomu zaufać, nie po tym co się wydarzyło. Z lekkim rozkojarzeniem podniósł dwie siatki, lecz był to zły i zbyt gwałtowny ruch, gdyż ból w kostce rozszedł się po nim, wywołując cichy syk bólu. W pewnym momencie zgiął się, przeważony ciężarem siatek, starając się złapać oddech, kiedy niespodziewanie odrętwiałe ciało krzyczało o chwilę odpoczynku.
- N-nie potrzebuję pomocy, niech Pan po prostu odejdzie.. - wysapał na jednym wydechu, gryząc dolną wargę.
Junmyeon od razu musiał zareagować. Zbyt bardzo martwił się o tego chłopaka. Co prawda, był ostrożny. Nie zbliżał się zbyt nachalnie, nie dotykał go, aby nie wystraszyć go w żaden sposób. Jedynie odebrał wszystkie zakupy z rąk poszkodowanego, nie chcąc tak łatwo odpuszczać. - Nalegałbym jednak... Nie jest pan jeszcze w pełni sił.
Zrezygnowane westchnięcie opuściło rozchylone wargi Kim, kiedy nieznany mu do końca mężczyzna ruszył wgłąb mieszkania chcąc postawić na blacie siatki. Gdzieś nawet wypadło jabłko, co od razu przyuważył niejaki Junmyun, natychmiastowo je podnosząc z jakby zakłopotaniem na twarzy. Jongin nie spuszczał wzroku z potencjalnego gościa, będąc z jednej strony zaciekawionym zaś z drugiej mając ochotę wyprosić go za drzwi. Maskowanie uczuć szło mi gładko, dlatego też nie ukazując Koreańczykowi drobnego uśmiechu wyrażającego rozbawienie roztargnieniem policjanta, postawił krok w stronę kuchni, byleby nie blisko niego.
- Więc? O co chodzi? Czego Pan ode mnie chce?
- Czego chcę? - Funkcjonariusz policji, spojrzał na młodszego przez ramię. Napotkał parę czekoladowych tęczówek, obserwujący ich każdy ruch. - Mam nadzieję, że mnie pamiętasz...Panie Jongin.
Mężczyzna odstawił torby z najzwyklejszymi produktami na szeroki blat stołu, rozglądając się dookoła. Zauważył, że w pomieszczeniach, jak i w całym mieszkaniu było okropnie pusto. Nie mógł jedynie stwierdzić, czym było to spowodowane. - Mieliśmy pewne niezgodności w dokumentach. Po za tym chciałem...
Jasnowłosy oparł się o blat, trzymając dystans między chłopakiem. Nie mógł sobie wyobrazić, że to ta sama osoba, która jeszcze niedawno przeżyła wręcz niemożliwe. - Zobaczyć, jak teraz wyglądasz. Nie czujesz się samotnie w tym mieszkaniu?
- Samotność nie ma tu żadnego związku. Czuję się wtedy.. bardziej komfortowo.
Brunet pokręcił delikatnie głową, mając nadzieję, że cokolwiek wpłynie do jego umysłu, każde wspomnienie z tamtego dnia. Skąd go znał? Kim on właściwie jest dla niego, oprócz tego, że funkcjonariuszem? Myśl Jongin, myśl.. Skrzywił się, lekko zaciskając wargi jak gdyby przywołanie wspomnienia go bolało. Miał wstrząśnienie mózgu po wypadku samochodowym, dlatego też niewiele pamiętał. Zaraz. Wypadek. Lekarze powiedzieli mu, że brał udział w wypadku, w czasie ucieczki.
Kim przerwał mu, ciekawy innego.
- O jakich niezgodnościach Pan mówi? Czy to, co było napisane w dokumentach różniło się od rzeczywistości? Co tak naprawdę stało się, kiedy uciekałem? I czy.. Pan ma coś ze mną wspólnego?
Zaraz po tym ominął ostrożnie Koreańczyka, by stanąć po jego drugiej stronie i móc powoli wypakowywać produkty i przechować część do lodówki. Oczywiście nie pominął tego, by przypatrzeć się mu co jakiś czas, jakby w przestrachu, że ten zrobi niepowołany ruch, każdy gwałtowniejszy u skutkowałby u Jongin'a ucieczką.
- Nie chcę od razu przytłaczać Pana pytaniami. - Przyjazny głos policjanta obija się o ściany w kuchni Jongin'a, kiedy ten był nieco zajęty zakupami. Drugi Koreańczyk stał spokojnie, był ostrożny, by nie spłoszyć chłopaka, który go zaintrygował. Cieszył się, że w końcu może spotkać go osobiście. - Pierwsi funkcjonariusze zbyt ogólnie i błędnie spisali pańskie zeznania. Może też dlatego, że to sprawa wysokiej wagi, lecz... Miał Pan szczęście. W środku nocy wybiegł Pan na jednię, dość rzadko używaną. Więc wpadnięcie pod koła samochodu policyjnego o tej porze było czystym przypadkiem. Miałem wtedy służbę, więc czułem się zobowiązany...cię odwiedzić po wszystkich zbędnych procedurach.
Instynktownie młodszy Koreańczyk zadrżał, zastygając w bezruchu. Jego słowa wyraźnie odbiły się gdzieś w zakamarkach jego umysłu, czuł jak funkcje życiowe się wyłączają. Czy to znaczy, że tamtej nocy uratował go ten policjant? Nie pamiętał tego, jedynie co pozostało w jego pamięci aż do ucieczki to rozbłysk światła, który skutecznie poraził jego oczy a potem.. ciemność.
Jongin zamknął lodówkę, przełykając cicho ślinę.
- To był Pan? Samochód. Wypadek. Co więcej.. - nie chciał pytać o mężczyznę, który doszczętnie go zniszczył, ale musiał się dowiedzieć jak to się stało, że uciekł. Nie wierzył mediom. - Co stało się z tym mordercą? Gdzie on teraz jest? I.. jakim cudem uniknął Pan śmierci, przecież on.. jest nieobliczalny, mógł nas obu..
Koreańczyk zakrył twarz dłońmi czując, że za moment ta rozmowa go przerośnie. Wcale nie czuł ulgi, mimo wolności, ukrycia się w jakimś nowym lokum w samym centrum Seulu okropnie się bał. Nie miał pewności, czy do końca jest bezpieczny, poza tym blizny na sercu i uraz psychiczny pozostanie.
- Opowiedz mi. - nie silił się już na formalny ton, niekontrolowanie trzęsąc się. - Muszę wiedzieć wszystko.
Lekki uśmiech znikł z twarzy Junmyeon'a wraz z kolejnymi słowami chłopaka. Czuł złość. Złość, że nie potrafił złapać kogoś, kto wyrządził taką krzywdę chłopakowi i nie tylko. Czuł się bezradny, ponieważ kompletnie nic nie wiedzieli o tym mężczyźnie. - Nikogo nie znaleźliśmy na miejscu zbrodni. Las został przeszukany wiele razy i oprócz dwóch budynków i śladów po ofiarach...nie został znaleziony żaden trop mordercy.
Policjant zacisnął usta, wiedząc, że młody Koreańczyk teraz ani na moment nie poczuje się bezpiecznie. W końcu gwałcicielowi zależy na tym, by zatrzeć za sobą wszystkie ślady. - Przykro mi. Robiłem, co w mojej mocy, by ta sprawa, jak najszybciej się rozwiązała.
- To.. niemożliwe.. - brunet szepnął do siebie, jakby z paniką w głosie. - Nie mogłeś go nie widzieć, to niemożliwe..
Opierając się bezradnie o lodówkę, odetchnął, ze wszystkich sił jakie mu pozostały starając się opanować, opanować drżenie warg i dłoni, wewnętrzny strach. Czyli jednak media miały rację. Nagłośniona sprawa została niewyjaśniona. Morderca nadal jest na wolności. A to nie oznaczało końca. Jongin niewytłumaczalnie czuł złość, złość i wstyd. Jak bardzo dał się zniszczyć przez tego potwora. Obwiniał się wciąż i wciąż, gdy Junmyun mówił o ofiarach. Kyungsoo, Kyungsoo, któremu tak wiele Kim zawdzięczał, tych ofiar na pewno było więcej.
- Jongin. - Funkcjonariusz z roztargnienia zwraca się nieformalnie w stronę chłopaka. Widzi, jak tamten reaguje, lecz nadal boi się podejść. Boi się, że Kim Jongin w przestrachu od takiej bliskości będzie chciał uciec, jak najdalej. Junmyeon nie chciał wzbudzać w nim strachu, choć coś w nim drgnęło, gdy ten zaczął drżeć na całym ciele na te słowa. - Nie bój się. Dopilnuje byś był bezpieczny.
Młodszy Koreańczyk zacisnął usta, z jak gdyby zrezygnowaniem przypatrując się policjantowi. Jego słowa były puste, nic nie znaczące, Jongin nie chciał tracić czasu na tego typu rozmowy.
Może właśnie dlatego parę dłużących się minut później wyrzucił Kim Junmyeon'a za drzwi a on sam osunął się po nich, czując czające się za rogiem niebezpieczeństwo.


Jongin czuł się przytłoczony. Komisariat wcale nie był dla niego bezpiecznym miejscem, ba, ilość ludzi pałętających się po nim w tym ogrom funkcjonariuszy szczególnie go przytłaczał i usidlał, miał ochotę jak najszybciej opuścić to miejsce i zaszyć się we własnym pustym lokum. Jednak posiadał cel, i pewną chorą determinację, żeby dowiedzieć się coś o mordercy, mężczyźnie, który przez tyle czasu się nad nim znęcał pod każdym kątem.
Ostatni raz rozglądnął się, nim zbliżył się do biurka należącego do jednego z policjantów. 
- Oficer Park Sunyoung, w czym mogę Panu pomóc? - przyjazny i melodyjny głos obił się o uszy bruneta.
- Chciałbym.. - zastanowił się chwilę nad drobnym kłamstwem, które sprawiłoby, że policjantka bez żadnych zbędnych pytań udzieliła mu konkretnych odpowiedzi. - Dowiedzieć się coś o moim kuzynie. Parę tygodni temu zniknął i myślałem.. że komisariat w dziale 'poszukiwanych' sprawdzi się najlepiej. Pomoże mi Pani? - drobny uśmiech przyozdobił twarz Koreańczyka dla uwiarygodnienia swojej wypowiedzi. Ta odwzajemniła uśmiech, jednak o wiele szerzej przez co na samo wyobrażenie Jongin'a rozbolała szczęka. On by tak nie potrafił.
- Oczywiście, mogę najpierw sprawdzić Pana dokument? I rzecz jasna jak nazywa się kuzyn?
Jongin'owi z trudem przyszło wymówić imię gwałciciela, ale musiał być silny. Stwarzać pozór spokojnego i opanowanego. Mimo to nerwowo bębnił palcami o biurko, kiedy uprzednio podał młodej policjantce swój dowód osobisty. Gdy oficer Park przejrzała rejestr młodego Koreańczyka, podniosła wzrok na rozmówcę, jakby w oczekiwaniu.
- Nazywa się Lu Han.
- Chwileczkę.
Słychać było tylko przyśpieszone bicie serca młodego chłopaka jak i stukot klawiszy, które tak sprawnie naciskała policjantka. Jongin stresował się z każdą chwilą coraz bardziej.
- Hmm.. na pewno nie pomylił Pan nazwiska? W rejestrze nikt taki nie istnieje..
- Niemożliwe, proszę sprawdzić jeszcze raz. - Kim potarł nerwowo skroń, odczuwając już nieprzyjemne dreszcze rozchodzące się po jego ciele.
Park z roztargnieniem przeszukiwała bazy danych kilkakrotnie, chcąc upewnić młodego Koreańczyka iż nie popełniła żadnego błędu.
- Naprawdę, on musi gdzieś tu być! - podniósł niekontrolowanie głos, na co Koreanka drgnęła, mierząc zaniepokojonym wzrokiem roztrzęsionego bruneta. Kompletnie nie wiedziała jak się zachować, próbowała go uspokoić.
- Panie Kim, proszę się nie denerwować, ręczę Panu, że Lu Han nie istnieje, przynajmniej nie pod takim nazwiskiem..
Jongin zacisnął szczękę, odwracając głowę w kierunku wielkiego zegara umiejscowionego na ścianie komisariatu, w głównej części budynku. Godzina trzynasta. Zegarki uporczywie wskazywały tą godzinę, zaś Koreańczyk o podkrążonych oczach odetchnął ciężko, jakby usiłując pozbyć się natarczywego brzemienia. Czyżby morderca go okłamał? Wmówił mu jakieś nieistniejące imię, które co noc nawiedzało jego głowę?
Praca policjanta nie była łatwa, zwłaszcza kiedy miało się skrajnie różne obowiązki. Junmyeon przemknął z stertą papierów do swojego biura. Poprawka, dostałby się tam, gdyby nie zauważył kątem oka znajomej mu sylwetki. Pewnie nie zwróciły na to uwagi, jeśli po całym komisariacie nie rozniósłby się podniesiony ton głosu młodego Koreańczyka. Kim Jongin, którego odwiedził jeszcze niedawno, kłócił się z pewną niższej rangi policjantką. Jasnowłosy przyglądał się w zaciekawieniu całej sytuacji zza sterty papierów, jak i starając się wsłuchać w rozmowę. Starszy Kim odłożył papiery na swoje miejsce pracy, zaczesując włosy do tyłu. Ofiara pewnego zdarzenia podniosła w końcu się z swojego miejsca, by oddalić się nieco od biurka. Wyglądał na wyraźnie zestresowanego, a jego drżącą postawę mężczyzna mógł zauważyć z daleka. Po tym funkcjonariusz policji znalazł się blisko stanowiska jego współpracownicy, by przelotnie posłać kobiecie ciepły uśmiech. Jednak nie mógł odpuścić, przenosząc zmartwiony wzrok na młodego chłopaka. Junmyeon poprawił swój uniform, widząc jak sylwetka Koreańczyka znacznie się oddala. - Panie Kim Jongin?
Usta Kim otwarły się, a zaraz po tym zaskoczenie zastąpiła niekontrolowana złość. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że być może ten policjant ciągle za nim chodzi, krok w krok, jednak zaraz tą myśl odrzucił zdając sobie sprawę, że znajduje się w komisariacie i że prawdopodobnie jest to jego miejsce pracy. Mimo to Jongin miał obawy, jaką miał pewność, że mógł mu zaufać, otworzyć się dla niego? Nie był temu facetowi obojętny, zauważył to już od jakiegoś czasu, ale milczał. Milczał, bo nie obchodziło go to nic.
- Śpieszę się, to coś ważnego?
Junmyeon westchnął cicho, opierając się jedną ręką o biurko. Co miał na to odpowiedzieć. Racja, miał się umówić z nim na spotkanie w sprawie kilku dokumentów, jednak coś nadal zabraniało mu naciskać na tego chłopaka. Może sam miał zbyt natrętny charakter ale chciał tylko ułatwić mu sprawę, a nie z zimnym wyrazem  twarzy i ani odrobiną cierpliwości stawiać go pod ścianą, jak na większości przesłuchań. - Chciałem wiedzieć, czy poczułeś się lepiej?
Jongin uniósł brwi. Zdecydowanie nie pomylił się co do tego człowieka, jednak.. coś powstrzymywało go przed przekreśleniem go całkowicie. Nie zamierzał dać się zwieść, ale Junmyeon był zbyt łagodny jak na swoją pracę. 
Nie szczędził sobie formalnych formułek, byleby móc już opuścić to miejsce. - Widzieliśmy się parę dni temu. Nic się nie zmieniło oficerze Kim.
- Jednak, jeśli czuje się Pan na siłach, to...prosiłbym o uzupełnienie wspomnianych niezgodności w papierach. Bardzo ułatwiłoby nam to śledztwo, a zwłaszcza mi. - Kim nieco się przemógł, by mógł w końcu nakłonić chłopaka do ponownego rozpatrzenia każdego szczegółu. Jasnowłosy policjant skinął głową na kilka plików kartek, mając na ustach swój naturalny uśmiech. W pewnym stopniu ta praca sprawiała mu przyjemność. - Proszę za mną, Panie Jongin.
Z jednej strony Kim Jongin tego nie rozumiał. Pomimo zawziętości Junmyeon'a on nadal się stresował, nie potrafił przemóc. Z trudem postawił krok w stronę Koreańczyka, aż dotarli do jego biura a cisza obezwładniła bruneta. Przełknąwszy ślinę, wskazał brodą na papiery, które trzymał starszy Kim. - Co to za niezgodności? Myślałem, że sprawa została niewyjaśniona, że zajmiecie się teraz poszukiwaniami sprawcy. - Tego potwora.
- Ominąłeś kilka informacji, bez których śledztwo nie może ruszyć dalej. - Mężczyzna przysiadł przy swoim biurku, wertując jakieś papiery. Zaraz po tym czarny atrament pióra zaczął tworzyć litery na kolejnych kartkach. Starszy Kim z sprawnością wypełniał swoją papierkową robotę. - Mógłby pan powtórzyć wszystko od początku?
- Nie pamiętam za wiele. - brunet urwał na dłuższy moment, nie wiedząc od czego tak naprawdę zacząć. Z trudem przeszło mu przez gardło powiedzenie czegokolwiek, mimo upływu wielu miesięcy nadal nie był w stanie w pełni o tym rozmawiać. To zbyt wiele jak dla niego. Kruchego ciała, które męczy się z własną egzystencją. - Nie jestem w stanie sobie przypomnieć jak to się w ogóle stało, że obudziłem się w obcym łóżku, poplamionym krwią i spermą, nie pamiętam jak to się stało, że w ogóle znalazłem się w lesie. Pamiętam, że podczas ucieczki wpadłem do rowu a tam zobaczyłem.. - Jongin wstrzymał na moment oddech, głos jak gdyby ugrzązł mu w gardle. - Nazywał się Do Kyungsoo i.. zapamiętałem go tak dobrze..
Junmyeon zamilkł na chwilę. Mimo niepewnego tonu chłopaka, on nadal starał się zapisywać kolejne strony na papierze. Mężczyzna wcale nie uważał, że chce znaleźć za wszelką cenę tego morderce z litości do młodego Koreańczyka. Prawda, chciał zapewnić, że ten już na zawsze będzie bezpieczny, lecz...sam nie miał pojęcia skąd brała się jego sympatia, zainteresowanie, jak i współczucie. Chciał dla niego, jak najlepiej, to nic dziwnego. Jasnowłosy zawsze był dobrym człowiekiem.
- Badaliśmy całe życie ofiary morderstwa. Zniknął dwa miesiące przed swoją śmiercią. Nie miał żadnej rodziny, ani znajomych, którzy zgłosiliby zaginięcie. Może przestępca celowo wybiera sobie kogoś, kim ktoś zainteresuje się dopiero po odpowiednim czasie. Panie Jongin, możliwe, że pan również...był ofiarą o wiele dłużej niż możliwe jest nam stwierdzić. Sprawdzał pan to? Choćby po zaległych rachunkach. Lekarze nie potrafili tego ocenić, ponieważ urazy jakie pan odniósł były świeże. Żadnych starszych ran.
- Były świeże, bo torturował mnie wiele dni. Nie jestem pewien ile minęło. - Jongin westchnął, masując sobie skronie. - Nie bez powodu pominąłem parę informacji, zwyczajnie.. chcę w końcu się zregenerować. Nic mi nie da opowiedzenie wam wszystkiego, jedynie przyniesie więcej szkód. Jeśli go nie złapiecie, on mnie znajdzie.
Jongin ukrywał swój wewnętrzny strach. Wcale nie był tak silny, na jakiego wyglądał, maska, którą miał na twarzy idealnie zatuszowała wszelkie objawy bólu i cierpienia, o wiele więcej łez. Jongin był słaby, nawet jeśli dzień w dzień uczęszczał do psychiatry. Ukrył również nieme zainteresowanie faktem, że ten powiedział mu coś więcej o zmarłym chłopaku, w końcu.. Kyungsoo nie wspomniał o tym, że nie ma rodziny, że żyje na przedmieściach Seulu zupełnie sam. Sam, lecz z perspektywami na życie, nie był złym człowiekiem, ba, należał do osób, które w ciągu dnia Jongin silnie docenił i przywiązał się. Kiedy zamierzał się już poddać, kiedy wmawiał sobie, że nie ma już dla nich ratunku - Kyungsoo udzielił mu pomocy. Wyciągnął dłoń, pomimo własnego bólu, nie zważał na to, można by nawet rzec, że ignorował swoje życie na potrzebę innego. Kyungsoo, praktycznie nieznajomy, był jego wsparciem. Motywacją, dla której Jongin postanowił walczyć do końca.
- Kiedy nie można złapać sprawcy, wszystko jest istotne. Znalezienie kogoś takiego, graniczy z cudem, zwłaszcza, że wybudził się pan w szpitalu dopiero po kilku dniach. - Głos funkcjonariusza jest poważniejszy, niż na początku. Zrozumiał, że ten chłopak kompletnie nie chce do tego wracać każdego dnia, jednak nie można było przymknąć na to oka, zwłaszcza, że ofiar było wiele.
- Panie Jongin. Odmówił pan opisu rozpoznawczego przestępcy, tak samo wspominając, że powtórzył niejednokrotnie własne imię w pana stronę. Dlaczego nie podano nam tych danych? - Junmyeon potarł swoją skroń, nie mogąc się na tym wszystkim skupić. Młody Koreańczyk posiadał w zanadrzu znacznie więcej potrzebnych danych, niż mogłoby mu się wydawać. - Jak mamy szukać tak właściwie jakiegokolwiek bezimiennego mężczyzny, mając jedynie próbki DNA?
Jongin wypuścił ze świstem powietrze, zirytowany. - W bazie danych nie ma żadnego człowieka o imieniu Lu Han, próbowałem dziś to ustalić i wiesz co? Nie ma go. Jakby nie istniał, więc do cholery, czego Pan Junmyeon właściwie oczekuje? A to, że ktoś zatuszował moje zeznania możecie winić tylko i wyłącznie personel szpitalny, nie miałem na to żadnego wpływu. - Koreańczyk uderzył pięścią w blat biurka, usiłując przynajmniej w ten sposób wyładować swoją złość. Na próżno, ta sprawa mocno odbijała się na jego psychice, nie potrafił się uspokoić, kiedy w głowie ciągle pojawiał mu się obraz pozornie nieistniejącego mężczyzny posapującego nad jego uchem czy w kółko powtarzającego swoje imię. Jongin miał wrażenie, że zaraz zwariuje.
- Proszę się nie denerwować Panie Kim. - Junmyeon wymamrotał, czując się bezsilny. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji lub inaczej; pierwszy raz był w sytuacji, w której naprawdę zależało mu na losie tego chłopaka, a nie jedynie zdobyciu informacji. Nie chciał wprowadzać go w taki stan. Stan, w którym kolejne myśli będą nękać jego głowę. Starszy Kim był sobie winny, jednak mimo wszystko nie wzywał pomocy, chcąc sam w konieczności uspokoić młodszego.
Z drugiej strony jednak doszedł do pewnych wniosków. Jongin potrafił jedynie pod wpływem złości wszystko wyrzucić z siebie, a nietypowe nazwisko na pewno już na zawsze odbiło swoje piętno w myślach tego Koreańczyka. Funkcjonariusz policji składał to w głowie w jedną całość, co prawda nadal nie znając historii tego mordercy. - Niech Pan nie zapomina, że nasz wydział dysponuje jedynie bazą danych obywateli Korei Południowej i Północnej. Na terenie Korei używamy trzy członowych nazwisk, więc skąd jedynie dwa? Nie zastanawiał się Pan nad tym? Nie bez powodu potrzebny nam rysopis, bo być może śledztwo musi wyjść poza granice kraju.
Kim Jongin zazgrzytał zębami, mierząc surowym wzrokiem młodego policjanta. - Nie zapomniałem o tym. Mam świadomość jak dzisiejsze bazy danych są ograniczone. Czy.. mogę już iść? Zresztą, nie będę pytał, po prostu wychodzę.
Nie myślał trzeźwo, zwyczajnie się rozpadał, zaś serce, niebezpiecznie szybko biło od nadmiaru emocji czy też napływu informacji. Idąc w kierunku wyjścia nie spodziewał się, że policjant nagle zatrzyma go, chwytając za nadgarstek, niemal desperacko, jak gdyby nie chciał, by ten odchodził. Zmieszany Koreańczyk podniósł wzrok na lśniące tęczówki Kim Junmyeon'a.
- Nie możesz nikogo do siebie nie dopuszczać. Pozwól sobie pomóc.
Jasnowłosy niewiele się zastanawiał, co właściwie zrobił. Dał  ponieść się impulsowi i zaintrygowaniu, jakie się w nim rodziło, lecz nie na tyle silnie działające. Kim czuł, że przy wielu staraniach, jedynie on tak naprawdę będzie mógł dotrzeć do rozpadającego się w sobie Jongin'a.
- Dlaczego mówisz mi jak mam się zachowywać? Puść mnie. - wykrztusił Kim, starając się wyszarpać dłoń, jednak uścisk wzmocnił się, jakby instynktownie. W jednej chwili miał ochotę krzyczeć, ale coś go skutecznie blokowało, zaczął się bać a panika rozsiała się w umyśle młodszego, niechciane.
- Nie skrzywdzę cię. - Ostatecznie w rezygnacji uścisk na ręce młodszego osłabł, a tęczówki policjanta nieco pociemniały. Jasnowłosy widział strach w jego oczach. - Jongin, sam sobie nie poradzisz.
- To, że zostałem wielokrotnie zgwałcony i zmieszany z błotem to nie oznacza, że jestem słaby. A ludzie są źli i przekonałem się o tym na własnej skórze. Pęknięte żebro niemal przebiło mi płuco, to cud że żyje, ale czy słusznie? Czy po tym co przeżyłem na moim miejscu ktokolwiek wolałby życie? Śmierć wydawałaby się prostsza, nie sądzisz?
Kilka długich minut później Kim Junmyeon został sam na sam z własnymi myślami, zupełnie nie wiedząc jak powinien był na to odpowiedzieć. Pewnym było, że ten chłopak stał się dla niego kimś wyjątkowym. W tak krótkim czasie.

Po opuszczeniu przeklętego komisariatu Jongin nie do końca mógł odetchnąć. Czuł się nieswój, niepokój, który po chwili spotęgował silny ucisk w klatce piersiowej. Z trudem oparł się o ścianę budynku, rozglądając się, niemal panicznie. Dlaczego odnosił jakieś chore wrażenie, że ktoś go obserwuje? Że nie jest sam, a gdzieś niedaleko ktoś bacznie śledzi jego każdy ruch? Jongin czuł czyjąś obecność, może właśnie dlatego pędził w stronę swojego mieszkania, co sekundę obracając się za siebie, pędząc w popłochu do cichego, pozornie bezpiecznego lokum.


Seul mimo wysokiej technologii i ochrony nie był bezpiecznym miejscem. Między budynkami wzbijającymi się aż do nieba, kryły się ciemne i trudno dostępne uliczki. Dla Luhan'a przystosowanie się do takiego miejsca nie było wyzwaniem. Szybko ukrył się, zatarł za sobą ślady. Jego tożsamość, jakby powstała na nowo, tylko dla jednego celu. Mężczyzna już dawno wyniósłby się z tego miasta, gdyby nie fakt, że jego ostatnia zdobycz wciąż była na wolności. Nawet jeśli trzydziestoletni przestępca był o wiele bardziej narażony na przyłapanie, to nie mógł odpuścić. Chował się w cieniu ścian wysokich budowli. Znalezienie Kim Jongin'a nie było czymś trudnym do uczynienia. Prawie każdy komisariat aż huczał od tej sprawy, a skromne mieszkanie chłopaka samo w końcu wskazało swoje położenie. Chińczykowi o dziwo podobało się, że każdy o nim słyszał, to przynosiło satysfakcję z wykonanej pracy. Starszy Azjata wiele się napracował.
Luhan obserwuje, jak ofiara wychodzi z komisariatu policji. Nie podoba mu się, że pewien funkcjonariusz zbyt się do niego zbliża. Był zagrożeniem, ponieważ wyciągał od tego chłopaka aż za wiele. To sprawiało, że przestępca miał coraz mniej czasu, by usunąć się w cień. Jednak nie chciał usuwać się bez swojej własnej zdobyczy. Zdobyczy, która dzień w dzień borykała się ze swoimi problemami w psychice. Jasnowłosy, średniego wieku mężczyzna odkrył zbyt wiele informacji o Chińczyku, a ten zaś miał ochotę dołączyć go do swojej kolekcji trofeum. Tym razem jednak nie chciał wykorzystać go seksualnie, a raczej jedynie znęcać się nad jego ledwo nadążającym ciałem. Ból osłabiałby go z każdą minutą, krew powoli pozwalałaby na całkowity upust z jego żył. Luhan wyobrażał to sobie niejednokrotnie, by sprawić, że ten policjant i tak nie obroni czegoś, co w jego osądzie należało jedynie do niepoczytalnego człowieka. Przestępca chciał kolejny raz przeżyć te wszystkie noce, w których mógł siłą pieprzyć młodego Koreańczyka.
Kolejny raz wbijam w niego nóż, jednak nie pozwalając mu umrzeć. Krew barwi śnieżnobiałe prześcieradło, kiedy wielokrotnie wpycham mu swojego nabrzmiałego penisa w usta, a później rozpychając jego mięśnie odbytu. Nie pokazuje mi, że się boi, przeczekując najgorsze, lecz z kolejnymi ciosami krzyczy z kompletnego braku siły. Jest bezbronny, nie może mnie odepchnąć, ani sprawić, że mnie zaboli. Kiedy stara się mnie uderzyć w twarz, skutkuje to jeszcze gorszą karą. Gorycz jest słodka na moich wargach, jednak on czuje tylko gorzki smak cierpienia. Mogę znów ubrudzić go swoim nasieniem, mieszając spermę z jego własną krwią. Lepka wydzielina na jego twarzy wygląda wręcz zachęcająco do dalszego dzieła. Jongin błaga beznamiętnym tonem o chwilę przerwy, o koniec jego cierpienia. Pozwalam sobie jeszcze na kilka minut ukojenia i z brutalnością podaję Koreańczykowi środki odurzające, opatrując jego rany. Narkotyki sprawią, że następnego dnia mogę powtórzyć to wszystko od nowa.

4 lata później, Seul
Funkcjonowanie stało się dla niego prostsze, można by śmiało uznać, że upływające lata zwiastowały nowy początek, ułożenie swojego życia tak, jak chciało się tego z początku, zanim wydarzyła się ta tragedia.
Minęły cztery lata a Kim Jongin wreszcie stanął na nogi. Zrobił to, dokończył terapię, która trwała okrągły rok, jednak to nie sprawiło, że Jongin ponownie zaczął ufać ludziom jak i zbliżać się do nich - wręcz przeciwnie, zamieszkał w nowym miejscu, nieco ocieplił mieszkanie, by nie odpychało tak mocno jak poprzednie czy też bardziej go nie odizolowało. Mimo tego wszystkiego nadal pozostał tym cichym Jongin'em pragnącym spokoju, dostatniego życia. Oczywiście zdarzało się, że kilka razy w miesiącu miewał ataki paniki, szczególnie w nocy, kiedy przed oczami widział zmarłego Kyungsoo. To jedyna rzecz, jaka męczyła dwudziestotrzyletniego Koreańczyka, jedyna, bo wcale nie miał w zamiarze uświadamiać sobie tych wszystkich złych rzeczy, wszelkich szkód jakie wyrządził na nim blond włosy Chińczyk. Pamiętał jedynie cierpienie jakie przysłaniało jego pozbawione blasku tęczówki i ból, kiedy gwałcił go i bił, przyduszał i wbijał ostry nóż w udo, do dziś pozostała mu cholerna szrama, obrzydliwa blizna, o której młody Kim usiłował zapomnieć.
Od pewnego czasu.. miał jakiegoś cichego wielbiciela, który niemal co miesiąc przysyłał mu krwistoczerwone kartki z paroma słowami, które dla niego samego miały być wskazówką a takie przynajmniej odnosił wrażenie. 
Widziałem cię ostatnio w środku miasta. Chciałbym kolejny raz cię zobaczyć.
Spotkaliśmy się kiedyś, pamiętasz? Lata dzielą mnie od tego; nic się nie zmieniłeś.
Myślałem o tobie przez ten cały czas, ale czy ty myślałeś o mnie? Mam nadzieję, że twoja pamięć nie zawodzi.
Powinienem cię gdzieś zaprosić. Spacery po lesie powinny ci przypaść do gustu, nieprawdaż? 
I choć nie wyglądało to na niewinne liściki podsyłane do szafki ukochanego tak Jongin nie szczególnie zawracał sobie tym głowę, a jedynie wrzucał kolejne kartki na całkiem spory stos do szuflady w swojej sypialni. Nie szczególnie je analizował i być może to okazało się być jego największym błędem.


Wracając późnym wieczorem do domu, młody Koreańczyk uznał, że wreszcie może zapomnieć o otaczającym go świecie i pozwolić sobie wzięcie ochładzającego ciało prysznica. Ostatniego czasu zdarzało się, że jego kostka pobolewała, gdyż kontuzja jakiej zaznał parę lat temu nie do końca uległa poprawie. Z tego co pamiętał źle się zrosła przez co rehabilitacja trwała dłużej.
Odrzucając klucze od mieszkania na blat, pośpiesznie zdjął z siebie kurtkę, by chwilę potem dostrzec przyczepioną do lodówki karteczkę, identyczną do poprzednich. Przykuła jego uwagę, ponieważ nie przypominał sobie, żeby ją tam dał. Po co miałby?
Masz piękne oczy Jongin. Jednak te piękne oczy nie spojrzały nigdy na mnie, jak na człowieka. Nie jesteś dla mnie zbyt okrutny? 
Koreańczyk zmieszał się, zupełnie nie wiedział czy właściwym by było, gdyby jakkolwiek zareagował. To zaczynało robić się dziwne, jednak nadal nie wiedział kto krył się za tymi liścikami, równie dobrze ktoś mógł robić sobie z niego żarty a on niepotrzebnie się tym martwił, ale dostając coś takiego nie po raz pierwszy Jongin miał prawo poczuć się nieswojo. Jak to się tam znalazło? Czy ktoś wdarł się nieproszenie do jego domu? A może tak naprawdę zrobił to on sam, jednak nieświadomie tego nie pamiętając?
Jongin westchnął, kierując się do łazienki. Tak szybko jak zrzucił z siebie ubrania tak znalazł się pod prysznicem, pod chłodnym strumieniem wody obmywającym jego nagie ciało. Nigdy nie patrzył w lustro, brzydził się swojego ciała, ale nie dawał tego po sobie poznać, usiłował nie uświadamiać się o tym każdego dnia, próbował żyć normalnie.
Dziś znów naszedł go ten przesadnie uprzejmy policjant co poskutkowało u Kim większym stresem. Jasne, starał się przemóc do Kim Junmyeon'a, ale wydarzenie sprzed lat pozostawiło rysę na jego psychice. Chciał rozmawiać, w jakiś sposób pomóc mu, lecz jak? Czy Jongin prosił kogokolwiek o pomoc? Chciał mieć wszystko za sobą, zostawić przeszłość i iść dalej.
Nagłe zatrzaśnięcie się drzwi frontowych obudziło uśpiony umysł Kim Jongin'a, kiedy ten gwałtownie obrócił głowę, lekko drżącą dłonią wyłączając wodę. Nie mogło mu się zdawać, poza tym gdy wszedł do mieszkania zamknął za sobą drzwi, więc jak inaczej? Owijając ciało ręcznikiem poszedł w kierunku kuchni, czując silniejszy podmuch wiatru co poskutkowało gęsią skórką. Kim rozglądał się, jak gdyby czegoś szukając i wcale nie musiał tego robić długo, bo na blacie ujrzał kwiaty czymś poplamione, Jongin nie miał zamiaru dociekać, strach na dobre zawładnął jego kruchym ciałem. Kolejną 'niespodzianką' okazała się być biała kartka papieru, na której napisane było kilka słów, które skutecznie wpłynęły na Koreańczyka, zadziałały jak zimny prysznic.
Moje imię powinno na zawsze utkwić ci w pamięci, w końcu się o to postarałem. Następnym razem nie oglądaj się za siebie i nigdy nie zapominaj zamykać drzwi swojego mieszkania na noc. To dla mnie, jak ponowne zaproszenie.
Jongin nie chciał przyjmować tego do świadomości. Z każdą kolejną sekundą w końcu w jego głowie utworzyło się logiczne wyjaśnienie, które w przestrachu odpychał od siebie. Czy to miało jakiś sens po tylu latach? Jego dłonie wręcz drżały na myśl o tym mężczyźnie, a na skroniach młodego Koreańczyka pojawiały się pierwsze krople potu. Nie ruszał się ani na milimetr, jakby to miało ustrzec go przed jakimś niebezpieczeństwem. Nerwowo przełknął ślinę, kiedy na jego całej skórze pojawiła się charakterystyczna gęsia skórka. Nie możesz pokazać mu, że się boisz. Chłopak wręcz desperacko zaciska dłonie w pięści, chcąc jakoś ochłonąć.
- Nie lubisz kwiatów, Jongin? Myślałem, że takie naprawdę ci się spodobają. - Do uszu młodszego dociera charakterystyczny zachrypnięty głos, który sprawiał, że miał ochotę uciec, jak najdalej pozwoliłyby mu jego nogi. Odruchowo jednak podnosi wzrok na postać w progu, oświetloną jedynie światłem księżyca. Starszy mężczyzna z ciemnymi włosami, zaczesanymi do tyłu i lekkim zarostem, wpatrywał się w niego w wyczekiwaniu. Lekki i arogancki uśmiech na ustach, sprawiał, że żołądek Jongin'a wręcz się skręcał, by zwrócić całą jego zawartość. Brzydził się tym facetem, a zarazem tak bardzo obawiał się wszystkiego co może zrobić. Nie mógł myśleć racjonalnie, kiedy strach przejmował nad nim kontrolę. - Choć uważam, że ty jesteś znacznie piękniejszy od jakiegoś bukietu.
- Co ty tu robisz. - to nie brzmiało jak pytanie, ba, Jongin walczył z wewnętrznym lękiem, byleby wszystkie emocje nie wypłynęły na wierzch. Było mu ciężko, to jak sól na niezagojone rany, po latach znów ujrzeć twarz swojego oprawcy. 
Gwałtownie cofnął się do tyłu, niemal siłą wpadając na blat. Szybko złapał równowagę, przyciskając kurczowo ręcznik do swojego torsu.
Mężczyzna, który w własnym tempie starzał się, nie stracił tego niepozornego wyglądu. Jednak to, co było na zewnątrz znacznie różniło się od całej jego psychiki, której już nic nie mogło zmienić. Chore zboczenia nie wzięły się znikąd, to fakt. Chińczyk był ubrany w czarny garnitur, na szyi mając zawiązany klasycznie ciemnego koloru krawat. Wyglądał, jakby przygotował się na jakąś specjalną okazję.
- Nie jestem dla ciebie człowiekiem? - O ściany kuchni obił się ciężki głos, a wręcz czarne tęczówki starszego wbiły się w zakryte materiałem ciało Jongin'a. - Nie mam uczuć? Przecież tęskniłem za tobą. Za twoim ciałem. Chciałem przez ten cały czas znów cię dotknąć. Fakt, że potrafiłeś wyrwać się ode mnie, zmotywował o wiele bardziej, by zdobyć cię na nowo.
- Masz czelność po tym wszystkim co mi zrobiłeś pytać mnie o twoje zasrane człowieczeństwo? Jesteś tchórzem, uciekłeś. - syknął Kim, wpatrując się z pewną powagą w jego pociemniałe tęczówki, tęczówki owiane chorą fascynacją nim. To było widać, jednak Jongin nie potrafił tego zrozumieć. Nawet nie chciał, pragnął jak najszybciej się go pozbyć, zadzwonienie na policję wydawałoby się najlepszym rozwiązaniem.
Oczywiście, że się bał, to było pewne, lecz tak dobrze zdołał poznać się na tym mężczyźnie, że chęć postawienia mu się okazała się być przewagą. Mrużąc gniewnie powieki sięgnął po komórkę, szybko wystukując pierwszy lepszy numer, byleby ktokolwiek schwytał go, w końcu Jongin nie poradziłby sobie, a przynajmniej tak to sobie wmawiał.
Mężczyzna widział, jak młodszy ściska w drżącej dłoni telefon. Nie mógł przepuścić takiej okazji. Musiał wziąć go, nawet jeśli musiałby później zapłacić za to gorzką karę. - Jongin.
Luhan nie stracił swojej zwinności sprzed kilku lat, ponieważ niewyobrażalnie szybko zbliżył się w stronę drobniejszego ciała, a smukłe palce Chińczyka zacisnęły się na krtani chłopaka. Czuł, jak ten oddycha, jak jego serce z szybkością bije. Irytację ciemnowłosego wzbudził dźwięk wydobywający się z niewielkiego urządzenia. Do jego uszu dotarł głos znajomego policjanta, który z każdą sekundą i ciszą po drugiej stronie, desperacko wymawiał imię Koreańczyka. Luhan ścisnął dłonią szyję Jongin'a, by ten nie mógł wydać z siebie, żadnego dźwięku, a oddech ugrzązł mu gdzieś w płucach. - Słuchaj mnie do cholery. Twój pieprzony policjant wcale mnie nie powstrzyma, rozumiesz? Sprawię, że zniknie z twojego życia raz na zawsze. A wtedy? Ja będę mógł w końcu powtórzyć wszystko, co stało się kilka lat temu. Będę pieprzył cię z brutalnością, aż ból obezwładni twoje całe ciało. Będziesz w końcu należał tylko do mnie.
Jongin z trudem nabierał hausty powietrza, starając się jak najwięcej tlenu doprowadzić do swoich płuc, lecz bezskutecznie, miał wrażenie, że zaraz straci przytomność, mroczki pojawiały się przed oczami Koreańczyka, kiedy bez skutku starał się odepchnąć jego obrzydłe charakterystyczne dłonie. Drżące nogi uginały się, nie miał siły utrzymać się w pionie a zapach wody kolońskiej mordercy dotarł do jego nozdrzy.
- P-puść, nie.. z-zgadzam się.. - charczał, przymykając powieki. Stłumiony głos Kim Junmyeon'a wydobywał się jeszcze przez moment ze słuchawki nim Luhan ze złością zdeptał urządzenie.
- Nie musisz, Jongin. - Chińczyk nachylił się, by przycisnąć swoje wargi zaraz do płatka ucha młodszego. Wypuszczał w nie cichy wręcz chory szept, sprawiając jednocześnie, że skóra na gardle Koreańczyka stawała się sina od jego mocnego dotyku. - Mogę już zobaczyć twoje ciało? Na sam twój widok robi mi się ciasno w spodniach. Pragnę zranić cię tak, jak zrobiłem to ostatniego razu. Będziesz powoli padać z wycieńczenia, a narkotyzująca substancja będzie pozwalać ci przeżyć kolejne noce. Już nie podpuszczę cię do ucieczki. Teraz już nie.
Mężczyzna wsunął drugą dłoń pod materiał ręcznika, dotykając nagiego biodra chłopaka. Czuł jego ciepłą skórę, której brakowało mu zaraz przy jego ciele. Luhan jedynie pożądał, a błędem było jedynie to, że musiał zawsze stawiać na swoim.
Jongin mocno zaciskał usta słysząc kolejne słowa mężczyzny. Brzydził się nim, brzydził jego słowami i samym spojrzeniem, tak bardzo pragnął go zabić! Za to wszystko co mu zrobił, głos nierozsądnego toku myślenia podpowiadał mu, by ten się zemścił. Jego zamglony wzrok w pośpiechu badał przedmioty, które były pod ręką a mógłby chwycić. Miał mało czasu, czuł to przez osłabiający się organizm, brak tlenu. Kim załkał płaczliwie, w jednym momencie sięgnął po kubek od razu poprzez nieuwagę szaleńca wymierzając nim w tył jego głowy.
Paraliżujący i pulsujący ból rozszedł się po czaszce napastnika. Stłumiony krzyk, pomieszany z sykiem wydobył się z gardła Chińczyka, choć bardziej brzmiało to, jak odgłos wydany przez jakieś dzikie zwierzę. Jego ciało w obronie od razu się nieco skuliło, a uścisk jego palców na szyi Jongin'a jedynie wzmocnił się. Gdy w końcu tępe odczucie dotarło do nerwów mężczyzny, ten stracił panowanie nad swoim ciałem. Starając się utrzymać równowagę, w końcu bezwładnie opadł na ziemię, podwajając swoje cierpienie, kiedy jego kręgosłup  i głowa uderzyły o twardą powierzchnię posadzki. Można było mieć wrażenie, że jego kości zagruchotały, a jednak ciało pozornie silniejszego psychopaty, okazało się ludzkie. Tego jednak nie był koniec, ponieważ przez mocny ściskanie obiektu jego żądzy i on runął zaraz za nim, lądując zaraz na jego ciele. Dla Jongin'a była to, jak przepustka do ucieczki, ponieważ upadek nie spowodował większych obrażeń, niż jedynie mrowiące szczypanie na jego gardle.
Zaraz po tym oszołomiony jak i zląknięty Jongin gwałtownie nabrał powietrza, niemal odskakując od obezwładnionego Luhan'a. Nie ruszał się, ale czy nie żył..? Koreańczyk nie myślał za wiele, zaczął uciekać, jednak jak się okazało drzwi frontowe jak i okna były szczelnie zakneblowane. Jongin spanikował, dotykając swojej opuchniętej szyi. Nie myślał już racjonalnie, stał jak wryty, pięścią słabo uderzając o drzwi.
Mężczyzna układa dłoń na tyle swojej głowy, jakby to miało zniwelować jego ból. To uderzenie otępiło go, jednak nie na tyle, by w końcu się poddać. Starał się jedynie dojść do siebie w desperackim szaleństwie. W końcu uchylił powieki, widząc, jak młodszy szarpie się uparcie z drzwiami wyjściowymi. Luhan myślał tylko o tym, że w końcu będzie mógł się za to zemścić. Będzie mógł zemścić się za jego nieposłuszeństwo, gwałcąc go dłużej i o wiele boleśniej niż zazwyczaj. Pociąłby jego ciało w różnych miejscach, patrząc jak krew brudzi jego własną bladą skórę. Co innego mogło wpłynąć na jego podniecenie?
Mimo pulsującego bólu Chińczyk podnosi się z ziemi, nieco niekoordynowanymi duchami. Podpiera się szafki i z zbolałym, lecz nadal mającym tą arogancję w sobie. Zwinnymi ruchami, co jakiś czas tracąc władzę w nogach, ruszył w stronę młodszego. Jego oddech przyśpieszył znacznie, kiedy wzrok nie mógł skupić się na niczym konkretnym. - Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? Nie po to czekałem tak długo, by w końcu złapać cię w swoje łapska. Cholera, nic nie rozumiesz pieprzona ofiaro. Ja teraz mogę jedynie...pieprzyć cię siłą. W końcu zabraknie ci sił.
Młodszy Koreańczyk z trudem przełykał ślinę, biegiem znajdując się na dachu. Oczywiście, że to nie pomoże mu ani trochę, jednak musiał zrobić cokolwiek, w końcu i tak zaalarmował najprawdopodobniej policję. W głowie huczały mu słowa psychopatycznego Chińczyka. Pieprzona ofiara. Pieprzona ofiara Jongin. Jesteś ofiarą, bo nie potrafiłeś wytrzymać tego wszystkiego. Jesteś ofiarą, bo nie umiałeś nawet się obronić. Nie umiałeś obronić Kyungsoo.
Łzy zamazały jego obraz, kiedy silniejszy podmuch wiatru owiał jego skórę i skutecznie zdał sobie sprawę, że stąd nie ma drogi ucieczki, mógł jedynie modlić się albo o szybką śmierć, albo o ratunek.
Ręcznik, którym kurczowo przykrywał swoje ciało wcale nie dawały mu żadnego bezpieczeństwa czy nie ogrzewał ciała, wręcz przeciwnie ; chłód przejął kontrolę nad jego dygoczącym ciałem a co za tym idzie słyszał odgłos kroków na schodach. Sylwetka Chińczyka majaczyła gdzieś niedaleko przysparzając młodszego o szybsze bicie serca jak i rozsiewając panikę.
- Pomyślałem o smaku twojej krwi. Był naprawdę słodki, to było takie...podniecające. Musisz mi się opierać, to pobudza mnie znacznie bardziej. - Nieobecny wzrok Chińczyka lustrował każdy drżący ruch tego chłopaka, kiedy szybkim ruchem się do niego zbliżył. Nie czekał już, nie oszczędzał go. Najzwyczajniej działał szybko, by móc w końcu przejąć nad nim władzę. Ten Koreańczyk za bardzo mógł narobić mu kłopotu.
Mężczyzna zaciska palce na materiale ręcznika, który drugi kurczowo trzymał przy swoim ciele.  Szarpnął za tak kruchą tkaninę, by móc przyciągnąć to drobniejsze ciało w swoją stronę. Jongin nie ma gdzie uciec, z każdej strony krawędzie dachu miały swój kres, a strach lada moment miał przejąć nad nim kontrolę. Jednak musiał zrobić coś innego; dać ponieść się adrenalinie, by nie pozwalać na te chore zachcianki.
- Jesteś cholernie nieważnym człowiekiem. Dzięki mnie stałeś się kurwa kimś. Jesteś nikim, jak każdy. Gardzę tym ludzkim życiem. - Luhan przyciąga tego chłopaka na tyle, by ich twarze dzieliły ledwie centymetry. Przerażenie w oczach Jongin'a sięga zenitu, kiedy ten nachalnie zaczyna go dotykać, mówić mu te wszystkie okropne słowa. Nie chciał przeżywać tego na nowo lub może nie chciał, by spotkało go coś jeszcze gorszego. Boi się tego mężczyzny, choć nie mógł się dać zwieść jego pozornej przewadze. To pcha go, by podnieść kolejny raz rękę na tego faceta. Miał zamiar uderzyć go w tą samą ranę, którą stworzył kilka minut temu. By ten znów poczuł tępy ból i pozwolił mu w końcu uciec.
Ciemnowłosy jest szybszy. Widząc kątem oka dłoń tego Koreańczyka, celuje z pięści w miejsce tuż nad jego brzuchem. Wykorzystuje fakt, że wcześniejsze złamania znajdywały się właśnie na żebrach młodszego, uderzając w nie swoimi kostkami. Kość strzyka, a złamanie odnawia się przez swoje wcześniejsze osłabienie. Echem jedynie roznosi się zbolały jęk z ust Kim Jongin'a, a zaraz jego ciało kuli się znacznie. Z bólu niekontrolowanie z jego oczu zaczynają cieknąć łzy, jakby w żałosnym szlochu, a desperacko dociskana dłoń do miejsca obrażenia wcale mu w tym nie pomagała. W końcu nieświadom tego, co działo się z jego ciałem, opada na ziemię, lądując na plecach. Dziwne drażniące uczucie, które zajmowało znaczną część jego ciała, jakby staje się stłumione przez szok jakiego właśnie doznał. Zbyt wielka dawka bólu sprawiła, że ten tracił czucie w tym miejscu, nie wiedząc nawet jak to możliwe.
Chłopak z trudem łapie kolejne oddechy, czując, jak wręcz dławi się swoją krwią. Odkaszluje, a jasna spieniona ciecz, ląduje na ziemi, kiedy ten w żaden sposób nie potrafi powstrzymać wewnętrznego krwotoku. Czy mógł teraz jedynie modlić się o szybką śmierć? Widzi zamazanie, jak Luhan nachyla się nad jego ciałem, wręcz z brutalnością odrzucając ręcznik gdzieś na bok. Jego szorstki dotyk da wyczuć się na udach i całym nagim ciele Koreańczyka, a ten nawet nie potrafi się bać. Leży, jakby obezwładniony, sam będąc zszokowanym, że jego wola walki powoli ulatywała z całego jego ciała, jak i ostatki życia.
Drżący oddech wydobywał się z piersi Jongin'a, kiedy Luhan z największą brutalnością i nachalnością dotykał jego pośladków, potem wnętrza ud, Jongin żałośnie łkał, nie chciał tych łap na swojej skórze, dodatkowo ból zbyt silnie paraliżował jego ciało, musiał nabrać powietrza, musiał pozbyć się tego mężczyzny raz na zawsze.
Słyszał jakieś krzyki na dole, głosy w jego mieszkaniu co w jakiś sposób sprawiło, że Kim otworzył zszokowany usta, rozpoznawszy głos Kim Junmyeon'a. Wiedział jednak, że zanim dotrą na dach on już dawno nie będzie miał szans przeżyć, Jongin działał szybko, niewiele myśląc. W momencie, kiedy Luhan podniósł się z ziemi wyciągając z tylnej przegrody długi, lśniący nóż, Kim uniósł nieco biodra i z siłą, jaka mu pozostała kopnął mężczyznę na tyle, by ten po chwili stracił równowagę, a grawitacja sama zdziałała swoje. Mężczyzna pod wpływem masy swojego ciała, od razu opadł do tyłu. W ostatkach, chcąc złapać się czegokolwiek, wypuścił ostre narzędzie z dłoni, jednak wszystko działo się tak szybko, że ten nawet nie potrafił sam się odratować. Jongin nie widział tego, jak sprawca spada, nie wiedział, czy krzyczał. Czuł jakby adrenalina powoli opuszczała jego ciało, wraz z kolejnymi sekundami. Ostatnim, co usłyszał, był głośny huk, który wręcz rozniósł się na całej ulicy. Chłopak wychylił się za krawędź dachu, z trudem się do niej czołgając. Czy Luhan nie żył?
Widok, jaki tam zobaczył, wzbudzał mdłości w jego żołądku. Miał ochotę wymiotować, a jednocześnie z ulgą powtarzać sobie w głowie, że to już koniec. Nie wierzył w to. Ciało Chińczyka spadło z kilkupiętrowego budynku, tuż na zaparkowany samochód policyjny zaraz pod wysoką ścianą. Widział tylko, jak cała sylwetka mężczyzny jest nienaturalnie wygięta, dodatkowo, jak zbita przednia szyba pojazdu porozcinała skórę ciała przestępcy. Miał nadal otwarte oczy, a Kim czuł się, jakby on nadal na niego patrzył. Czy Koreańczyk był ostatnim, co ten mężczyzna zobaczył w swoim życiu? Młodszy nie odczuł, żadnego poczucia winy. Nie po tym, co przeżył. Jednak mimo to, gorzkie łzy cisnęły się w kąciki jego oczu, by nagle spłynęły całkowicie po jego policzkach. Potrzebował szybkiej opieki medycznej, lecz emocje, jakie mu towarzyszyły wcale nie pozwoliły o tym pamiętać. Gwałciciel, który wyrządził wiele szkód w końcu miał tego dnia swój kres. Ale Jongin czuł, jakby on chciał mu coś niemo przekazać.
Brzydziłeś się moją egzystencją, lecz nienawiść, jaką zacząłeś żywić w moją stronę, sprawiła, że z kolejnymi czynami zacząłeś mi dorównywać, Jongin.
Ostatnim, co pamiętał, był głos jasnowłosego policjanta, nawołującego imię chłopaka. Widział jego postać w wyjściu na dach, a nie trzeba było wiele wyjaśniać, by ten wiedział do czego doszło tej nocy. Sylwetka mężczyzny mogła być ukojeniem, pewnym bodźcem mówiącym, że już jest bezpieczny.
- On.. mnie zaskoczył.. wtedy ja.. zacząłem uciekać.. b-boże.. 
I być może tak właśnie było, kiedy Kim Jongin zaczął histerycznie płakać w silnych ramionach Junmyeon'a. Kiedy wszystko się skończyło a cichy łagodny szept policjanta otulił ucho młodszego Koreańczyka.
A Lu Han w tym samym czasie wypuszczał swoje ostatnie ludzkie tchnienie nim wziął oddech w odwieczny sen.






4 komentarze:

  1. Tak jak obiecałam wcześniej, oto jestem xd
    Przeczytałam obie części opowiadania, jednak wybaczycie mi chyba jeśli skomentuję tylko tutaj, hm? I tak zapewne się rozpiszę, jak zawsze ;x

    Od czego by tu zacząć? Ogółem sam pomysł na opowiadanie jak i jego realizacja, bardzo mi się podobały, chociaż przyznam, że na początku - czytając pierwszą część - jakoś nie mogłam się wciągnąć w to opowiadanie. Jednak nie jest to Wasz błąd, oczywiście, a po prostu fakt, że tematyka jest dość trudna. Ale kiedy już mi się to udało, muszę przyznać, że bardzo łatwo było mi wszystko sobie wyobrazić, co na pewno jest spowodowane dobrymi opisami ^^

    Muszę też powiedzieć, że cholernie bardzo było mi szkoda Jongina i Kyungsoo. Sama już tak naprawdę nie wiem kogo bardziej, ale śmierć Soo zdecydowanie mnie poruszyła. Uh... Jak wyobraziłam go sobie takiego leżącego niedaleko przerażonego Jongina... Okropieństwo.

    I Luhan. Kurcze, z takiego typowego słodziaka bardzo często przedstawianego w ff zrobiłyście z niego prawdziwego zwyrodnialnca. W sumie chyba nie tylko Wy uparłyście się na popsucie mu opinii uroczego, bo i w moim ff będzie trochę (delikatnie mówiąc) niemiły, ale co tam? W końcu zawsze chciał być manly no nie? xd Niemniej jednak muszę dodać, że czytając ostatnie zdania sequela zrobiło mi się go szkoda. Tak, Luhana. Nie wiem co ze mną jest nie tak. Najpierw przy czytaniu takiej jednej książki (którą swoją drogą bardzo serdecznie polecam -> "Cięcie" się nazywa. Veit Etzold jest autorem xd) wyłam, bo morderca zginął, a teraz tutaj serducho mnie zabolało. Niedobrze.

    Ale poza tym to serio cieszę się, że Jongin będzie mógł zacząć na nowo normalne życie. To znaczy liczę na to, że będzie mógł, bo trauma i uraz na pewno pozostaną, ale może Junmyeon mu pomoże, hm? Fajnie by było. Szkoda tylko, że Kyungsoo przy nim nie będzie. No kurcze, jego chyba najbardziej mi szkoda ;c

    Podsumowując, opowiadanie naprawdę mi się podobało i bardzo miło się je czytało. Może jedynie czasami przeszkadzała mi zmiana czasu z przeszłego na teraźniejszy, ale nie zmienia to faktu, że całość wypadła naprawdę dobrze. Już na zakończenie zapraszam do siebie, życzę weny i mnóstwa pomysłów na nowe ff oraz pozdrawiam! :D

    Aish.. ofc komentarz musiałam dodać nie z tego konta xdd usuńcie tamten proszę ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnam dostać jakąś nagrodę, ponieważ z własnej woli wróciłam do historii Jongina i tego złego Pana, który go nawiedzał. Tragedia! Jeszcze mi przypomniałaś, jak zginął Kyungsoo! A ja tego przeżyć nie mogę! To jest tak głęboko w moim sercu i zawsze kuje niemiłosiernie mocno. Jednak zastawmy informacje śmierci Kyungsoo (nie na długo) później, bo przecież trzeba skupić się na tym nieszczęsnym sequelu. Muszę przyznać, że Jongin radził sobie nawet dobrze. Jego psychika w prawdzie była doszczętnie zniszczona, ale chciał żyć. Ma w tym swoją zasługuję Kyungsoo. Matko! Gdyby ten chłopak przeżył, to pewnie miałabym swoje Kaisoo. Nieważne. Schodzę z tematu. Pomimo lęków stworzonych przez Luhana, Jongin walczył o kolejne jutro dla siebie. Nie każdy człowiek podniósłby się po takim czymś, więc wielkie brawa dla niego. Podobała mi się rozmowa z lekarzem Minseokiem, gdzie w pewnych momentach Jongin wspominał słowa Luhana. To było takie potworne! Świat rzeczywisty mieszał mu się z niechcianą przeszłością. Jednak nic w sumie nie podbije postaci, jaką jest Kim Junmyeun. On jest taki cudowny, wrażliwy, delikatny i pomocny. Chwyciło mnie za serce, gdy wpoił sobie bezpieczeństwo Jongina jako jeden z ważniejszych celi w swoim życiu. Idealnie odzwierciedliłaś jego charakter, który urzęduje w mojej głowie. To chyba już mogę przejść do Luhana. Szczerze mówiąc to miała nadzieję, że przez te cztery lata Luhanowi coś się stanie. Cokolwiek, co by go zabiło, ale ten czekał na Jongina. Kurcze! Mocny motyw! Tutaj znów pokazał się, jako prawdziwy drapieżnik. Czyhał na niego. Najpierw dał delikatnie o sobie znać, a potem zaatakował. Wyczekał odpowiedni moment! Na serio końcówkę świetnie opisałaś! Była zwarta, szybka i brutalna! Cieszę się, że Luhan tak właśnie zginął. Mógł w sumie więcej cierpieć za to co zrobił Jonginowi, Kyungsoo… I znów uderzył mnie fakt, że Kyungsoo cierpiał przez niego! Kurczaki! Jak ja nienawidzę Luhana. Zastanawiam się, co przygotowałaś w dodatku. Mam nadzieję, że Jongin i Junmyeun utrzymują ze sobą kontakt, a psychika chłopaka w pewien sposób się oczyściła. Ogólnie to dodatek bardzo ładnie Ci wyszedł. Może to dlatego, że Luhan nie pojawiał się tak często… Wkrótce zabiorę się za „The first snow” choć o VIXX wiem, że śpiewają „Error”.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też boli śmierć Kyungsoo i pisałam tą scenę z bólem serca, ale! Chciałam stworzyć taki cios ostateczny.
      Ucieszy nas to bardzo, jeśli przeczytasz te trzy części z Vixx, rajuniu..
      A co do dodatku i samej postaci Luhana - tym zajmuje się druga autorka Lu, która odpowiada za jego charakter jak i tworzy niesamowity dodatek. Trzymajmy kciuki, by pojawiło się jak najszybciej~!

      Usuń
  3. Ok, przeczytałam i bardzo cieszę się, że Luhan umarł xD. Taki psychol, czekał 4 lata, żeby znów dręczyć biednego Jongina :( Ale czy Kai przeżył??? Dał szansę Junmyeonowi??? Mam nadzieję, że są w szczęśliwym związku :D

    OdpowiedzUsuń