czwartek, 21 stycznia 2016

Escape into Oblivion ► Krucha rzeczywistość







Przetarłem swoją twarz z kropelek wody, kiedy ciepło z prysznica nadal oblewało moje plecy. Chwila wyciszenia. Może to zbyt typowe myśleć właśnie w czasie kąpieli, lecz to było praktycznie jedyne miejsce, gdzie nie zastanawiałem się nad niczym kompletnym. Wstając rano, szybko uciekłem do łazienki, kiedy Jongin jeszcze spał, a teraz słyszałem, jak krząta się gdzieś po mieszkaniu. Widać, że jeszcze nie potrafił się tu odnaleźć, co wcale nie było dla mnie złe. W głowie został mi obraz chłopaka z wczoraj, a ten fakt niezwykle mnie satysfakcjonował. Miałem nadzieję, że on czuje skutki tego do tej chwili, ponieważ właściwie taki był mój zamiar. Bałem się, że kiedy zbyt pochłonę się w myślach o Koreańczyku, znowu najdzie mnie chęć na jakąś większą interakcję z nim. Nie mogłem dać mu tego tak prędko. Nawet jeśli mogło to być dla niego w jakimś stopniu bolesne, jakie było na pewno, to wcale nie słyszałem, żeby narzekał. Uśmiechnąłem się pod nosem, dokładnie obmywając swoje ciało. Woda kapała z moich jasnych włosów, a ja nie trudziłem się z dokładnym wytarciem siebie. Owijając ręcznik wokół bioder, ruszyłem z powrotem do swojej sypialni. Niezauważalnie wybrałem swoje ciuchy i szybko je założyłem, nie chcąc, by jakkolwiek spostrzegł moją obecność, choć chyba wiedział o tym. Wyczuwanie jego osoby w moim wcześniej okropnie pustym mieszkaniu, było niecodzienne. Miałem takie wrażenie jakby był wszędzie. Nikt wcześniej oprócz mnie się tu nie znajdował, a ja sam nie wiedziałem po co mi tak wiele przestrzeni. Może dlatego praktycznie tu nie mieszkałem, teraz myślałem, że wszystko było jakieś inne i nowe. Uwielbiałem o nim rozmyślać, lecz równie szybko uświadomiłem sobie, że moja praca wcale się nie skończyła. Nawet jeśli byłem okropnie bogaty i nie potrzeba mi było tego, to jakoś nie potrafiłem zostawić tego wszystkiego.
Układając swoje włosy w nieład, przejrzałem się tylko szybko w lustrze i ruszyłem do drzwi.
- Jongin wychodzę.
Rzuciłem krótko i chłopak mógł jedynie usłyszeć zatrzaśnięcie drzwi wejściowych. Cała droga wcale nie minęła tak szybko, pomimo swojej odległości.


Powoli zbliżała się wiosna, co nieco mnie niepokoiło, ponieważ uwielbiałem chłód. Wizja jakiejś ładniejszej pogody, nie pochmurnego nieba i braku śniegu nie podobała mi się. Może dlatego siedząc w swoim biurze i zerkając za okno, nie mogłem zdzierżyć wychodzącego porannego słońca i promieni wpadających do pomieszczenia. Zamykając się gdzieś w klatce z moją wieczną zimą, pamięcią sięgałem gdzieś indziej. Zbyt wczesna pora. Wolałbym wylegiwać się w łóżku, a z stertą papierów pod dłońmi nie mogłem marzyć o niczym innym. Znów jakieś skargi, to inwestorowi coś nie pasuje, może kilka pozytywnych świstków, a po za tym to kompletne dno. Wolałem wychodzić na prostą, by biznes piął się w górę, nawet jeśli planowałem sam go opuścić. Wcześniej było tylko ćpanie i praca, a na ten moment miałem coś zmienić. Wiedziałem, że prędko wszystko mi się nie uda. Byłem tego pewny, ponieważ jedna jedyna szafka w biurze kusiła niemiłosiernie. Niszczące substancje niemal wołały mnie, jednak ja sięgnąłem tylko po butelkę alkoholu i nalałem trochę do ładnego kieliszka.
Czytając kolejne strony dokumentów, brałem łyka napoju, który przyjemnie szczypał mój przełyk. Dobre uczucie i jednocześnie rozluźniłem się nieco, załatwiając formalne sprawy. Niby zwykły dzień w pracy. Zwykły.


Luhan podniósł głowę, gdy jego telefon niespokojnie zawibrował. Jego dzwonek roznosił się po biurze, kiedy on zły za to, że ktokolwiek przerywa jego krótki sen na blacie biurka w stercie papierów, odebrał. 
- Nie pierdol nawet...
Podniesiony głos Chińczyka wcale nie rozładował napięcia. Kilka przekleństw rzuconych do odbiorcy po drugiej stronie i narwane rozłączanie połączenia. Mężczyzna poderwał się ze swojego miejsca, na którym spędził dobre kilka godzin. Był zły. Widać to po nim było bardziej niż zwykle, a sama świadomość, że jest bardziej wnerwiony niż zwykle, zastanawiała. Tajemniczy telefon wystarczył, by Luhan wybiegł ze swojego gabinetu z trzaśnięciem drzwi. Nikt go nie widział i nikt nie zatrzymał. Może tak się tylko zdawało, ale tak naprawdę zbyt szybko dawał się sprowokować i był zbyt impulsywny. To wystarczyło, żeby wpakować się w jakieś kłopoty.


Wlekąc ze sobą dwie duże siatki z zakupami Jongin nieźle się natrudził wnosząc je do apartamentowca należącego do Luhana. Zapalając światła postawił ciężkie torby na ogromnym (swoją drogą) stole wypakowując produkty. teoretycznie nie wychodził od kilku dni z jego mieszkania, sam nie wiedział dlaczego. Musiał jednak się przełamać, kiedy dostrzegł tą pustkę w jego lodówce. Pewnie długo go tu nie było pomyślał zamykając drzwiczki, gdy lodówka była już pełna świeżych produktów.
Właśnie. Luhan. Kurewsko za nim tęsknił, lecz ostatnimi dniami jakby odseparował się od niego. Nie rozumiał czym to było spowodowane, bo nawet jeśli miał trudny charakter to nie było powodem tego, żeby od razu się od niego odsunął. Jongin bardzo potrzebował jego bliskości. Brakowało mu momentów, kiedy ten całował go aż do utraty tchu, kiedy dotykał go tymi charakterystycznie chłodnymi dłońmi. I tak długo jak o tym myślał tak coraz ciężej robiło mu się na sercu.
Gdzie on teraz jest? westchnąwszy wyciągnął z tylnej kieszeni komórkę wykręcając numer Luhana. Numer aktualnie jest poza zasięgiem. Cholera.
Dlaczego się tak zachowywał? Trzymanie go na dystans w dodatku w niepewności powodowało, że Kim czuł się zagubiony. Sam w jego dużym mieszkaniu. 
Dwa dni temu poinformował go, że wychodzi, więc z jakiego powodu nie wrócił? Czy on mu się znudził? Czy gdzieś w zakamarkach pamięci zawinił? Natłok pytań i mnóstwo niejasności dołowały Kim Jongina. Usiadł zrezygnowany na barowym krześle zaczesując w nerwowym geście włosy.
Martwił się. Martwił i nie wiedział co robić. Kompletnie się zagubił.


Wchodzenie po schodach będąc obolałym nie należało do moich ulubionych zajęć, dlatego nerwowo wciskając guzik windy, kopnąłem w jej drzwi. Jak na zawołanie otworzyły się i zajęło mi już tylko kilka chwil, żeby znaleźć się na odpowiednim piętrze. Miałem dość tego dnia, a przecierając zaschniętą stróżkę krwi z kącika moich ust, pomyślałem, że na tym wcale nie koniec moich zmartwień. Nie zwróciłem uwagi, gdy z głośnym hałasem otwierałem drzwi i wszedłem do środka. Od razu zrzuciłem z siebie płaszcz i buty, ruszając do swojego salonu. W zamęcie przeszukiwałem barek, po czym nalałem do ozdobnej szklanki swojego ulubionego whisky. Słyszałem stukot szkła, obijającego się o siebie, gdy mocno zamknąłem szafkę. Nie trudziłem się, od razu biorąc kilka sporych łyków alkoholu. Byłem nadal przepełniony złością, nie chciałem nikogo teraz widzieć, na nikogo zwracać uwagi. Musiałem się wyładować, a trunek jakoś w tym wypadku nie pomógł. Z zimnym wyrazem twarzy, odwróciłem się w stronę drzwi. Zaczesałem swoje blond włosy do tyłu, powoli pozbywając się napoju z naczynia. Miałem szczęście do pakowania się w niezłe gówno.
Usłyszał to. Jongin wręcz podskoczył słysząc zatrzaśnięcie się drzwi.
- Luhan?
Przetarł zmęczone powieki od razu podnosząc się z łóżka. To musiał być on. Tak bardzo tęsknił. 
Stając w progu salonu ujrzał blondyna siedzącego na kanapie. Siedział obrócony plecami, dlatego też nie widział co konkretnie robił. Dostrzegł jedynie alkohol, który trzymał w dłoni. Niepokoiła go cisza, to, że się nie odzywał.
Przełamując się po dłuższej chwili ruszył powoli w jego stronę. W głowie kłębiła mu się niezliczona ilość myśli, naprawdę natrętnych. Był pewien że ten mężczyzna jest powodem zamętu i przyśpieszonego rytmu serca. Wariactwo.
- Luhanah.. - wyszeptał miękkim tonem, kiedy owinął ręce wokół jego szyi od tyłu a następnie ułożył delikatnie głowę na jego ramieniu tuląc policzek do szyi Chińczyka. Zaciągnął się jego zapachem przygryzając wargi. O, tak, Kim marzyła się ponownie ta możliwość dotknięcia go.
Poczułem jego charakterystyczny dotyk i dosłownie to na ogół wystarczyłoby, żebym przestał być zły w pewnym stopniu. Jednak nie w tej chwili, kiedy niektóre części ciała bolały mnie niemiłosiernie. Powinienem od razu zmyć z siebie ślady i zatuszować drobne rany, niczym skazy na mojej skórze, udając, że nic się nie stało. Teraz nawet moje ubranie mnie zdradzało, a nie chciałem, by chłopak się za bardzo interesował. Tak po prostu wynikało z mojej natury.
Biorąc kolejny łyk, nie mogłem podświadomie nie ominąć jego ciepłych rąk, owijających się na mnie. Cicho mruknąłem, patrząc na mniej określony punkt. - Tak? 
Drobny uśmiech rozkwitł na ustach Kim, jednak tak szybko jak to zrobił, tak zauważając jego przesiąkniętą krwią koszulę w niektórych miejsca jego usta uformowały się w kształcie litery o. 
- C-czekałem na ciebie. - pobladł, bacznie śledząc wzrokiem każdy skrawek jego ciała. Coś było nie tak.
- Po co? - Odwróciłem się niepewnie w jego stronę, napotykając wzrok chłopaka. Zimny wyraz twarzy mnie nie opuszczał nawet, kiedy robiło mi się trochę lepiej, czy może miałem ochotę krzyczeć. Przez natarczywe myśli prawie wypuściłem szklankę z dłoni. Czekałem tylko na moment, w którym będę już na skraju i dosłownie wybuchnę. Do wszystkich moich dzisiejszych problemów dołączyłem jeszcze brak używek przez dobre kilka dni. Potrzebowałem pewnej choćby minimalnej dawki, by powoli z tego wyjść. Oczywiście Jongin nie pozwalał robić mi tego, więc pod jego bacznym obserwowaniem nie miałem na to okazji, choćbyśmy się spierali nie wiadomo ile. W ten wieczór potrzebowałem tego bardziej niż zwykle, ponieważ normalnie wychodziłem z siebie. W środku całego mnie roznosiło, gdy mój gniew nie ustępował i wystarczyło kilka sekund, żebym nie wytrzymał.
Jongin był zbity z tropu.
- To pytanie jest.. nie na miejscu. Martwiłem się i.. - nabrał powietrza chcąc opanować skołatane serce. - Dlaczego masz krew na koszulce?
- Długa historia. - Westchnąłem, powoli podnosząc się z kanapy. Odłożyłem już pustą szklankę na mały stolik, jednak nie odwracając od niego wzroku. W głębi jego słowa dawały mi pewną satysfakcję, lecz byłem zbyt nie na miejscu, żeby zdać sobie z tego sprawę.
Koreańczyk usiadł ze spuszczonym wzrokiem na kanapie bawiąc się nerwowo palcami. Oblizywał usta na przemian gryząc je, tak bardzo stresował się jakąkolwiek wypowiedzią.
- Najpierw zapraszasz mnie do domu, następnie każesz mi wypierdalać a potem kiedy myślę, że wszystko jest okej znikasz na kilka dni. Nie dajesz mi znaku życia, robisz ze mnie idiotę i pewnie świetnie się bawisz w czasie kiedy ja jestem chodzącym kłębkiem nerwów zastanawiającym się czy w ogóle wrócisz do mnie. - wymamrotał spuszczając głowę. Miał ochotę dać mu w twarz za to jak bardzo go zwodził. A potem sobie, że mu na to pozwalał.
A teraz, gdy już wróciłeś jesteś cały we krwi. myślał gorączkowo. W dodatku ta rozcięta warga..
Nie dało się nie zauważyć, że Luhan znowu zrobił coś idiotycznego i zupełnie bez sensu. Ta świadomość irytowała Jongin'a.                                                                                     Szybko szarpnąłem go za koszulkę,  zmuszając go tym, by wstał. Nie dość, że sam miałem masę problemów, to jeszcze on chciał narzucić mi jakąś winę. Kto niby powiedział, że mieszkanie ze mną będzie łatwe?
- Wróciłem. Nie widzisz? - Poluzowałem drugą dłonią swój krawat, wcale nie rozluźniając uścisku na materiale. Stał zbyt blisko mnie i świadomość, że umknęło mi gdzieś kilka dni, nie podobała mi się. Uwalniając swoją szyję, rozpiąłem kilka pierwszych guzików, czując minimalną ulgę. 
Kim zacisnął usta odpychając jego rękę. Nie chciał tego, ale nie podobał mu się fakt, jak ten go traktował. Kiedy chciał i gdzie chciał jakby był jego zabawką. Przez chwilę nawet naszła go absurdalna myśl czy czasem Luhan nie stanie się kiedyś taki jak Oh Sehun. Zaschło mu w gardle.
Jego wzrok mimowolnie powędrował na odkryty kawałek torsu mężczyzny, pragnąc w tej wątpliwej chwili uniknąć jego palącego spojrzenia.
- Wdałem się w bójkę, to nic takiego. - Rzuciłem ledwo słyszalnie, powoli popychając go do przodu, tak, że na samym początku chłopak nawet tego nie zauważył. Nachyliłem się do niego wystarczająco blisko, by przygryźć mocniej jego dolną wargę, całując nachalnie i krótko jego wargi. Możliwe, że wykonałem ruch, którego Koreańczyk się nie spodziewał.
Z cichym sykiem zignorował to (usilnie) ciągnąc na guziki jego pobrudzonej koszuli tak, by odsłonić resztę jego ciała.
- W bójkę? Bójką nazywasz to? - syknął krzyżując ręce. - Luhan jesteś cały posiniaczony. Jesteś idiotą. Cholernym skurwysynem. 
Odwrócił się pośpiesznie plecami zaczesując włosy.
- Jak mnie nazwałeś? - Zapominając kompletnie o wszystkim, pchnąłem go na stolik do kawy, tak, by na szczęście, tak mi się przynajmniej wydawało, bez większego bólu. Coś takiego to go dopiero może czekać przeze mnie, prawda? Nie mogąc mu pozwolić na to, żeby wymyślał sobie nie wiadomo co i robił wszystko, jak chce. Nie byłem kimś, kogo da się podporządkować i właściwie chciałem mieć pewność, że on będzie się mnie słuchał. 
W zasadzie nie czul bólu. Zastąpił go żal, cholerny żal, że mężczyzna w ogóle na siebie nie uważał. Kim kochał go, dlatego też widok  pobitego, zaćpanego czy kompletnie niekontaktującego Luhana ranił go. Czuł się winny, że w jakiś sposób nie dopilnował tego, by nic ani nikt go nie skrzywdził. Łzy napłynęły do jego oczu, a jego wzrok automatycznie powędrował na sufit. Chciał zapyskować. Jak zawsze wtrącić trzy grosze, ale czy to by coś dało? Chińczyk za każdym razem robił swoje a fakt, który wkurwiał go jeszcze bardziej to słowa, które niespełna kilka miesięcy temu ten skierował do niego. Teraz już nie wypuszczę cię z mojego życia, a ty musisz mi obiecać, że będziesz przy mnie na zawsze. Czy na pewno tak było?
- Jesteś skurwysynem.. - cichy szept przebił ciszę i chaotyczny oddech mężczyzny stojącego nad nim. Wiedział co to oznacza.
Wymierzyłem w jego pośladek uderzenie z otwartej dłoni, słysząc charakterystyczny dźwięk, lecz było to stłumione, dlatego, że chłopak nadal miał na sobie ubrania. Pociągnąłem za brzeg jego spodni, szybko się ich pozbywając, gdy materiał wylądował gdzieś na podłodze. Widząc jego nagie uda, oblizałem wargi. Przesunąłem dłonią po delikatnym zaróżowieniu na jego tyłku, mrucząc cicho. - Czemu jesteś nieposłuszny? 
Jongin drgnął czując jak na jego policzki wpływa delikatny rumieniec. Czuł się, jakby to był pierwszy raz. Na odkrytym ciele pojawiła się gęsia skórka a on sam przeniósł powoli wzrok na niego.
- Gdybym był byłoby nudno. A ty? Czemu jesteś takim bezmyślnym idiotą?
Uderzyłem jeszcze raz dłonią w to samo miejsce, tym razem słysząc obicie się mojej skóry o jego. Spotkałem się przy tym z cichym jękiem bólu chłopaka. Drugą dłonią szybko rozpinałem swój rozporek, by zaraz po tym moje spodnie osunęły się na posadzkę. Zadbałem o to, żeby chłopak usłyszał ten dźwięk, mogąc sobie uświadomić kolej rzeczy. Przycisnąłem go kolanem do zimnego szkła, mając pewną gwarancję, że się nie wyślizgnie. Wiedziałem, że Jongin nie ominąłby okazji do ucieknięcia mi. - Chyba zapomniałeś z kim masz do czynienia.
- Mówisz mi to nie od dziś. - wysapał Kim mając wrażenie, że bije od niego gorąc a powietrze w salonie wydało się stokroć cięższe. I wcale nie miał takiego wrażenia. On był rozpalony.
Jongin otworzył usta przesuwając swoją dłonią wzdłuż uda mężczyzny nakierowując ją na jego tors. Nie potrafił zignorować zasinień na jego nieskazitelnej skórze, najchętniej przyjąłby na siebie każdy ból. Nie należał do masochistów, on po prostu za bardzo kochał tego zimnego drania, żeby mogło mu cokolwiek umknąć.
- Chodź do mnie. - dobrze się postarał, by jego głos brzmiał na jak najbardziej zmysłowy. Sądził, że wypalił się pod względem seksu, że ostatnimi tygodniami to tylko szybki numerek żeby tylko szybko się wyładować, ale musiał usunąć na tą chwilę te myśli z głowy. Podręczy się nad tym później.
Ułożyłem dłonie na jego plecach, czując jak moje bokserki robią się coraz ciaśniejsze. Przysunąłem się na tyle blisko, by moje krocze stanowczo naparło na jego pośladki. Przyciskając tors młodszego mocniej do zimnego stolika, zauważyłem kontrasty między jego gorącą skórą, a chłodnym tworzywem. Moje usta znalazły się tuż przy uchu chłopaka, owiewając je ciepłym oddechem. - Muszę cię ukarać.
Jongin wypuścił głośno powietrze a wraz z tym jego bielizna zrobiła się mokra.
- Nie zgadzam się.
- Nikt nie pytał o twoją zgodę. - Moje dłonie powędrowały do gumki od bokserek Koreańczyka. Ocierając się najpierw kilka razy moim penisem, uwięzionym za materiałem o jego tyłek, tak by stał się maksymalnie twardy, ściągnąłem seksownym ruchem bieliznę Jongin'a. Spędzałem dużo czasu na podziwianiu jego nagiego ciała, nie mogąc uwierzyć jak bardzo moja złość miesza się z rozpaleniem.
I w czasie, kiedy Luhan tak doprowadzał ciało i umysł młodego mężczyzny na skraj ten spoglądał w jego oczy oddychając znacznie ciężej i ciężej. Mając nad sobą obraz Chińczyka nie potrzebował niczego więcej.
- M-myślisz, że seks to skuteczna kara? - bardziej stwierdził aniżeli spytał. Jego delikatnie zachrypnięty głos był idealną symfonią dla uszu blondyna. A jeszcze lepiej, kiedy ten wydawał z siebie wszelkie odgłosy zadowolenia a tylko on mógł być tego powodem. Tylko on.
Odwróciłem go na plecy nie zważając na swoją siłę, by mógł patrzeć, jak powoli do końca rozpinam swoją koszulę i odrzucam ją na bok. Znalazłem się jeszcze bliżej rozgrzanego ciała, chcąc jak najszybciej pozbyć się bokserek chłopaka. Był zbyt podniecający, żeby dało się pohamować. Z każdą sekundą wypuszczałem cięższy oddech, a reszta świata umknęła mi gdzieś. Nie kierowałem się w tej chwili swoimi emocjami do niego, lecz prawdopodobnie pogłębiającym się pożądaniem, zatracając się  naszej wspólnej przyjemności. Jednak z drugiej strony nie był tylko obiektem moich wyładowań, bo tak naprawdę chciałem, by był tylko mój. - Zależy jaki seks.
- Oh.. - Koreańczyk otworzył usta. - A jaki niby jest twoim zdaniem karą?
Kpina wyraźnie została skierowana ku blondynowi.
Prychnąłem, patrząc prosto w jego oczy. - To już zależy od osoby.
Nachalnie poruszyłem biodrami, by nasze krocza otarły się mocno o siebie. Nie wiedziałem, co on sobie mógł wyobrażać. Nawet jeśli był dla mnie kimś ważnym, nie dałbym się tak łatwo. 
Ciche stęknięcia Jongina wypełniły pomieszczenie a on sam chwycił jego dłoń składając na nadgarstku kilka muśnięć by następnie powolnie przesunąć językiem po długim palcu wskazującym mężczyzny.
Widząc to, automatycznie wsunąłem dwa palce między jego wargi. Dokładnie lustrowałem jego wyraz twarzy, nadal pobudzając jego męskość, napierając na nią swoim członkiem. Czułem, że brakuje mi już miejsca w bieliźnie, lecz chciałem, jak najbardziej podniecić chłopaka. - Jongin myślę, że dla ciebie to...żaden seks nie jest karą.
- N-nieprawda, ale.. ah, nie w-waż się przerywać.. - mówił chaotycznie ssąc jego palce, by stłumić coraz to donośniejsze jęki. 
Na oślep odszukał jego krocze podnosząc się gwałtownie do siadu. 
W tej chwili pragnął jego ust i w trybie natychmiastowym zedrzeć z niego te cholernie ciasne bokserki. Widział jego wyraźnie zarysowaną erekcję i to pobudzało go jeszcze bardziej.
Wyjąłem z jego ust palce, od razu zajmując je swoimi w nachalnym pocałunku. Rozchyliłem maksymalnie jego uda, by przesunąć nawilżonymi palcami, między pośladkami chłopaka. Czułem jego spinające się wejście, lecz mimo to, wsunąłem w niego od razu dwa palce. Jego mięśnie zaciskały się na mnie, a ja nie mogłem się doczekać, aż poczuję to samo w swoim czułym miejscu. Moje palce ocierały się o jego ściany, a ja poświęciłem tylko kilka chwil na rozciągnięcie go. Nie zrobiłem tego wystarczająco, jednak to było celowe. Udało mi się oderwać od jego warg, między namiętniejszymi pocałunkami. - A jeśli przerwę?
- To mogę ci obiecać Xi Luhan, że własnoręcznie cię zamorduję.
Zamknął oczy wysuwając dolną wargę do przodu ; uważał, że to jednoznaczny sygnał, żeby Chińczyk najzwyczajniej w świecie znów go pocałował. Leżąc tak rozgrzany i spocony na blacie, nawet jeśli jeszcze do niczego nie doszło (zwłaszcza wtedy) było cholernie krępujące - na samą myśl Jongin zacisnął powieki złączając mocno nogi.
Złączyłem nasze wargi razem, chcąc rozluźnić go w jakiś minimalny sposób. Usilnie rozwarłem szeroko jego uda, przytrzymując je dłońmi. Zacisnąłem palce na jego skórze, chcąc jak najszybciej złączyć się z nim w jedno. Wykonując jeden zdecydowany ruch, wszedłem w niego, aż po nasadę swojego penisa, czując na sobie jego gorące wnętrze. Pierwszy oddech i westchnienie w wargi chłopaka, równało się z pierwszym pchnięciem. Na drugi oddech nie starczyło czasu, ponieważ przyjemność, mieszająca się z początkowym dyskomfortem Koreańczyka, zapierały dech w piersiach. Nie mówiąc już o kolejnych dawkach tlenu, których momentami w trakcie seksu zabrakło kompletnie, lecz dla niego mógłbym nie oddychać, ponieważ w tym dniu nie potrzeba mi było do funkcjonowania niczego, prócz jego bliskości. Moje lekko obolałe ciało gdzieś uleciało, gdy przyśpieszyłem ruchy swoich bioder, atakując swoimi wargami te jego. Cudowne uczucie pożądania zawładnęło całym moim umysłem, nie biorąc pod uwagę nic innego.
kiedy Jongin poczuł męskość rozpychającą jego wnętrze miał wrażenie że na dłuższy moment stracił oddech. Już nie chodziło o ból, który doskwierał na początku, przy pierwszych pchnięciach a myśl, że Han zrobił się o wiele ostrzejszy jeśli chodzi o seks (nie, żeby mu to przeszkadzało). Wydając z siebie multum jęków i wszelakich odgłosów przyjemności, Kim zacisnął palce na miękkich włosach mężczyzny posapując w jego wargi. Uścisk na końcówkach włosów starszego stał się bardziej namacalny, gdy pchnięcia stawały się coraz głębsze i ostrzejsze.
Niewiele trzeba mi było, by chłopak doprowadzał mnie do skrajności. Z czasem pchnięcia wcale nie słabły, a odgłosy wydawane przez Koreańczyka, motywowały mnie do silniejszego działania. Jego wnętrze coraz bardziej zaciskało się na mojej męskości, a ja przez to czułem, że spełnienie jest bardzo blisko. Urwane oddechy zatrzymywały się na ustach chłopaka i nie szydziłem sobie przy tym pomruków zadowolenia. Zwierzęca natura brała górę nade mną, gdy przygryzałem jego wargi i moje biodra z jego pośladkami spotykały się w mocniejszym uścisku. Nie panowałem nad niczym, lecz myślałem, że to jest w tym najlepsze.
Ucisk w podbrzuszu Kim Jongina jak i sam Luhan sprawiał, że wariował, jego tor myślenia został zepchnięty na dalszy plan a on sam błagał go o spełnienie poprzez skomlenia.  Przesuwając paznokciami wzdłuż torsu Chińczyka Kim zacisnął powieki dochodząc z tak odczuwalną przy tym rozkoszą, jak nigdy dotąd zaś miłość jaką darzył tego mężczyznę na długo miało wyryć się im obu w pamięci.
Odczułem to, gdy mięśnie Jongin'a zacisnęły się maksymalnie, a to wystarczyło, by spełnienie zawładnęło mną w tym samym czasie. Tak intensywny orgazm oczyścił moje myśli dosłownie z wszystkiego, a w głowie zostały mi tylko ogromna przyjemność i sam chłopak. Uważałem, że był piękny. Najpiękniejszym, co mnie spotkało, a zwłaszcza w ulotnej chwili ekstazy. Uwielbiałem, gdy przy nim kierowało mnie samo pożądanie, a ja już nigdy nie musiałem się zastanawiać, czy coś do niego czułem. Takie chwile rozwiały moje wątpliwości, a ja sam wiedziałem. Przy nieopisanej rozkoszy właściwie zapomniałem o swoim gniewie, choć nie pogardziłbym drugą rundą.
Jongin westchnął głośno odgarniając niedbale mokrą od potu grzywkę z czoła by zaraz potem przetrzeć dłonią czerwoną twarz. Rzucone długie spojrzenie obiektowi ciągłych westchnień znajdującym się nad nim - i już młody mężczyzna wyłapał czego jeszcze mógł chcieć Luhan. 
Milczał. Milczał, a jedynym dźwiękiem, który rozpraszał się po salonie był przyciszony telewizor. Pewnie przytłumił go pilotem, kiedy spadł ze stolika.
Absurdalne myśli w takiej chwili. W chwili, kiedy oboje byli cali zgrzani i lepiący się od owocu ich wspólnego orgazmu. Spocony, chaotycznie oddychający Xi Luhan. Coś niesamowitego.
Obdarzyłem go dłuższym przenikliwym spojrzeniem, nie potrafiąc uspokoić swojego oddechu. Skrycie podziwiałem jego ciało, uważając je za należące tylko do mnie. Na tą chwilę myślałem, że to jedyne na świecie, czemu nie mogę się oprzeć. Jakkolwiek nie było tego po mnie widać, to w głębi było prawdą. Jeśli myślał, że to ja go trzymam przy sobie, to prawdą było, że to właśnie podświadomie ciągnęło mnie do niego. 
  W powietrzu mogłem wyczuć tą atmosferę, przesiąkniętą seksem i najprostszym, lecz samym w sobie nie banalnym pragnieniem. Głębszy wdech, nie zmienił moich myśli. To wszystko przeważało nade mną, nawet jeśli twierdziłem, że mam całego siebie pod kontrolą i nie tylko. 
Oblizałem swoje wargi, czując na nich smak ust chłopaka, wręcz zatrzymując tą chwilę na zawsze. Natłok moich myśli nie przerwał żądzy, budującej się w moim podbrzuszu.
- Han.. - wzrok Kim powędrował na jego usta. Jego spojrzenie niepokoiło. - Dlaczego milczysz?
Nie chcąc pozostać dłużnym temu, jak bardzo jego głowę zaprzątał On, sięgnął dłonią do swojego uda, by nabrać na palec trochę nasienia starszego i następnie oblizać go patrząc mu w oczy prowokacyjnie.
Patrząc na to w lekkim osłupieniu, otworzyłem usta. - Myślę... 
  Zachrypnięty głos, a przy tym moje dolne partie ciała domagały się o uwagę. Nie zostając w tyle, uśmiechnąłem się arogancko i nachalnym ruchem bioder, otarłem nasze penisy o siebie. Nie mogłem wypuścić jego niesamowitego ciała tak szybko, więc seksownie przesuwałem dłońmi po jego pośladkach. - Gotów na drugi raz?
- T-tutaj? - jęknął głośno przyciągając go do siebie. Czy Luhan właśnie chciał go wykończyć? Wykończyć rozkosznymi torturami? Jakim cudem on miał na to wszystko siłę? Zastanawiał się nad tym, ale im dłużej o tym myślał tym szybciej dochodził do wniosku, że być może zawsze taki był. Brał co chciał i kiedy chciał. Nieuniknione.
- Może być gdzieś indziej jeśli chcesz.. - Zaśmiałem się cicho, między poczuciem dalszego niewyładowania. Nie mógł mi odmówić. Naprawdę nie wiem czemu, tak intensywny seks nie zaspokoił mnie w pełni. A może to było spowodowane samym chłopakiem. Wiedziałem, że przez nasze zbliżenie, nawet jeśli on chciałby więcej, to wyładowywało go to. Jednak tym razem nie chciałem odpuszczać, chcąc czerpać go jak najwięcej, bo przecież nikt mnie przed tym nie powstrzyma. Biorąc jego nagie i gorące ciało w swoje objęcia, uniosłem go, by skierować się z nim do sypialni. Na wielkim kuszącym łóżku byłbym w stanie kochać się z nim całą noc. Ominąłem próg salonu, całując go namiętnie w usta.
Ta noc należała do nich. Niezliczone noce, wczorajsze i jutrzejsze. Kim Jongin o tym wiedział. Wpakował się tamtego dnia na jego kolana, potem brnąc w ich relację głębiej i głębiej, nie zważając na konsekwencje. Koreańczyk należał do Luhana. Luhan należał do Koreańczyka. Tylko tak mogli być szczęśliwi. Tak miało być.


- Wiesz w ogóle z kim rozmawiasz? Jak masz na imię?
- Jongin. Kim Jongin.
Czy oczekiwał dalszego rozwoju sytuacji? Ciche przełknięcie śliny nie ułatwiało mu odpowiedzi na to pytanie.
- Jongin.. - Powtórzył po nim cicho. Poklepał policzek chłopaka co spowodowało, że lekko się skrzywił. - Więc trafiłeś w złe miejsce. Uważaj na przyszłość chudzino.
Na prawdę nie wiedział, czego szukał tutaj. Wydawał się bardzo niewinny w tych sprawach, co łatwo mógł wykorzystać. Przysunął się bliżej, sprawdzając czujność niejakiego Jongin'a, jak już się dowiedział co zrównało się z tym, że uniósł brwi patrząc na niego. Przycisnął go jedną dłonią mocniej do ściany, nie używając za dużo siły, bo to chyba nawet nie byłoby potrzebne. Przejrzał go całego, teraz już w nieco lepszym świetle. Zaczął się zastanawiać, jak daleko pozwolić sobie się posunąć.
Nie miał zielonego pojęcia co nim kierowało, kiedy odepchnął nieznajomego swoją nieco kościstą ręką i odezwał się.
- Jeśli chcesz dziwek to wiesz, gdzie je szukać. - odwrócił wzrok chcąc uniknąć spojrzenia starszego ode niego chłopaka. Te oczy powodowały, że automatycznie miał ochotę błagać o szybki numerek w najbliższym zasyfionym kiblu, dlatego zacisnął nieco powieki. - Wracaj do nich. 
Złapał za jego brodę, zmuszając go do spojrzenia na niego. Kiedy chłopak wspomniał o tym, jego obojętny wyraz twarzy od razu wrócił. Naprawdę to nie znosił tych wszystkich dziwek. Wszystkie takie same, sztuczne i do tego, co oczywiste - zbyt łatwo można je mieć. Tak samo z wszystkim innym. Mógł mieć cokolwiek tylko chciał, to go nudziło i odrzucało, dlatego uciekał od tego świata zażywając, jak najwięcej używek tylko zdołał. Chciał czegoś, o co będzie musiał się postarać, czegoś niemożliwego.. Czegoś czego nie dadzą mu pieniądze, czy po prostu pozycja.
- A jeśli nie szukam dziwek?
Spojrzał mu głęboko w oczy, starając się z niego więcej wyczytać i być może go przejrzeć. 
Jongin niepewnie wyłapał jego spojrzenie siląc się na delikatny uśmiech. Serce biło nierównym rytmem, bał się, że zaraz dosłownie wyskoczy mu z piersi, dlatego zamknął oczy i odetchnął głośno.
- Wtedy będę bardzo zaskoczony. Więc.. jak ty się nazywasz? 
Długą chwilę milczał, powtarzając to pytanie w myślach. Zastanawiał się nad tym. W tym momencie imię nie zmieni sytuacji, nie sprawi, że nagle popatrzy na niego inaczej. 
Czy tak właśnie wyglądają pierwsze spotkania? Pojawił się tu zupełnie przypadkiem, równie nieprzewidzianie na niego wpadając. Słyszał, że tak właśnie działa przeznaczenie. Skończy się to dobrze, czy raczej źle? 
- Luhan - Kąciki jego ust lekko uniosły się do góry. Odpowiedział, robiąc to dokładnie tak samo, jak wcześniej chłopak. - Xi Luhan. 

Chwila na gwałtowne poderwanie się. Potem głośne syknięcie, rozchodzący się ból, paraliż na dłuższy moment. Kim wstrzymał oddech.

Nie wiedział, że to będzie pierwsza osoba, przed którą będzie mógł się otworzyć. Czyli właśnie dokonać coś nieosiągalnego dla niego.
- Mógłbyś uśmiechnąć się dla mnie jeszcze raz Luhan? - doskonale zdawał sobie sprawę, że mógł stąpać po bardzo kruchym lodzie, ale uśmiech chłopaka był dla niego czymś nowym, czymś, co nie pasowało do niego a jednak i tak wyglądał perfekcyjnie.
Tak jak poprosił chłopak, uśmiechnął się i był to pierwszy szczery uśmiech od bardzo dawna.

- Han.. - wyszeptał w duszne powietrze, zaś echo delikatnie rozbrzmiało w pustej sypialni. Jego Han'a nie było.
Przecierając twarz nie mógł powstrzymać się automatycznie na kolejne dawki bólu, był nie do zniesienia. Cholerny Lu i jego ochoty na seks. Pół nocy go wymęczył. Kręcąc głową i nie komentując na głos odsłonił kołdrę sięgając po leżące nieopodal bokserki zakładając je tak ostrożnie jak nigdy dotąd. 
Czuł ogromne zmęczenie i pustkę obezwładniającą jego ciało i umysł. Dzień był upalny jak nigdy mimo, że za oknem wiosna budziła się do życia. Życia.. 
Nim zdołał gdziekolwiek się ruszyć dostrzegł kartkę papieru znajdującą się obok swojej poduszki. Wiatr przedarł się przez uchylone okna przez co powiewała lekko kusząc swoją nieskazitelnością i starannym pismem.

"Jongin, jak to jest spać, kiedy ja muszę wstać tak wcześnie? Pracuję do południa. Poczekaj na mnie, aż wrócę. Zjemy coś razem."

To było niekiedy jego częstym przyzwyczajeniem. Porozumiewał się z nim w języku chińskim na śnieżnobiałym papierze, ale nie koniecznie Jongin rozumiał każde słowo.
Chłopak tak bardzo nie chciał go usłuchać! Zamiast tego pragnął wyjść na świeże powietrze. Wręcz dusił się sam w tym dużym apartamencie, zastanawiał się czy tak będzie już zawsze. Czy Luhan po każdym ich zbliżeniu będzie uciekał do swojego świata. Świata bez niego.
Zanim wyszedł wziął prysznic, letni prysznic w sam raz orzeźwiając jego gdzieniegdzie posiniaczone miejsca. Miał wiele zadrapań, siniaków, śladów zębów, odbite palce Han'a na pośladkach czy udach. Mimo to czuł się dobrze.
Nie zastanawiał się długo nad tym, czy może faktycznie powinien grzecznie tu poczekać, ale na co? Luhan był w pracy, zapewne po niej nie będzie miał nawet najmniejszej ochoty zamienić z nim choćby zdania a co dopiero zjeść razem obiad. Absurd. Dlatego też, po dokładnym wytarciu się nałożył na siebie ubrania Chińczyka wybierając te o najmniejszym rozmiarze. W końcu koszula nie miała na nim wisieć a spodnie spadać z tyłka. Dopiero co zaczął pracować nad swoją niedowagą. To nie okazało się być proste.
Ostatni raz lustrując wzrokiem wnętrze obszernego mieszkania Kim wyszedł zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.
W kieszeni zaciskał palce na paczce papierosów należących do Luhan'a. Traktował je jak cenny skarb.

3 komentarze:

  1. Naprawdę lubię, kiedy Jongin stawia się Lu, nie jest takim biednawym uke, pięć plusów za to!** A jakie Ty smuty piszesz! Naucz mnie pisać takie sceny, a będę Ci dłużna!
    Mimo pięknego smuta, wyczuwam trochę...smutną atmosferę. Widać, że relacje Jongina z Luhanem...nie są najlepsze. Miłość wisi w powietrzu, ale i tak wszystko wprawia mnie w melancholijny nastrój, bu. Luhan to dupek, dupek, dupek, a ta bójka jest strasznie niepokojąca.

    Oczywiście, życzę Ci weny, i chcę, chcę, aby to wszystko wyjaśniło się w następnym rozdziale! ♥
    (jak dobrze jest przeczytać taki rozdział przed snem, aww) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Też lubię Jongina, który umie się postawić. A Luhan nie dosyć, że jest uzależniony od narkotyków, to jeszcze od seksu? Może on po prostu nie ogarnia, że jest ktoś, kto się o niego troszczy?
    Ten telefon i ta bójka... Coś jest nie tak... ;-;
    Zapomniałabym! Ten smut! Ta scena! KaiLu! Moje feelsy! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. coraz mniej podoba mi się Luhan tutaj. jego stosunek do Jongina bywa na serio oschły i odpychający. mam nadzieję, że to się zmieni wkrótce, ponieważ nie chcę, aby Jongin znów cierpiał, jak przy Sehunie. niestety tutaj ból będzie większy... tym bardziej, że Jongin na serio go kocha.
    pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń