niedziela, 25 października 2015

Escape into Oblivion ► Zabójcze

A/N: To mój ulubiony rozdział. Dziękuję. Nie mam więcej słów.



Zabójcze

Drogi trunek z szafki Xi Luhana palił jego przełyk, ale naprawdę, poczuł się w pewnym sensie wolny i za nic nie mógł przepuścić okazji napicia się. Jednak mijały godziny a czas nie miał dla niego litości, dlatego też był późny wieczór, on pił już dziesiątą z kolei szklankę i siedział w gabinecie szefa rozłożony na jego dużym, skórzanym fotelu. A ponieważ jego zamroczony od alkoholu umysł postanowił popłatać mu figle wyobraził sobie, że to on jest bogatym do porzygu szefem z wieloletnim uzależnieniem od prochów, bezlitosny jak jego ojciec pozwalający cierpieć wszystkim wokół egoistycznie. Aż zaśmiał się pijacko pod nosem na tą rozbrajającą myśl kręcąc głową.
Szybciej niż myślałem znalazłem się z powrotem w swoim małym więzieniu. Przemierzałem korytarz, już dosłownie odchodząc od zmysłów i gromiąc jakąkolwiek spotkaną istotę chłodnym wzrokiem. Wewnętrznie miałem ochotę coś rozpierdolić, wręcz czułem złość pulsującą w sobie. Nie zważając na nikogo, przepchnąłem się między ludźmi klnąc pod nosem. Od razu skierowałem się do baru, po drodze zauważając już kilka niepasujących mi szczegółów, co tylko wzniecało moją irytację. Nie ma mnie tylko na krótki czas, a już myślą, że mogą sobie odpierdalać, co tylko im się podoba. Nie wiedząc konkretnie na czym wyładować swoją złość, uderzyłem pięścią w blat i popatrzyłem na stojącego za barem Zitao. Od razu strzelając piorunami w niego, głośno warknąłem. - Co ty kurwa tutaj robisz? Ten pierdolony burdel wygląda, jak jeszcze większy burdel!
Złapałem go za uniformową koszulę i szarpnąłem za nią w swoją stronę. Nie dając mu nawet się odgryźć już jakimiś docinkami, gdyż czerpał z tego niesamowitą satysfakcję, wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Ten skurwysyn już przyszedł? Mam sprawę... - Popatrzyłem na niego przez chwilę, luzując uścisk na materiale. Uniosłem dłoń w górę w przerywającym geście. - ...albo nie. Nic nie mów. Jeszcze brakuje, żebyś mnie wkurwiał.
Prychnąłem cicho, ale wystarczająco by Chińczyk to usłyszał i odwróciłem się od blatu. Ruszyłem wściekły do swojego gabinetu, chcąc wyżyć się na czymkolwiek. 
Zitao stwierdził, że Luhan upadł na głowę i że nie skomentuje jego zachowania mimo, że słowa wręcz pchały mu się na usta. Nienawidził, kiedy blondyn szarpał go za ubranie obiecał sobie więc, że jak to się powtórzy to go zwyczajnie zabije.
Nie myślałem o niczym, jakby wszystko zostało wymazane z mojej głowy, skupiając się na samym opanowaniu siebie, przed większym wybuchem. Pchnąłem drzwi, tak by uderzyły z impetem o ścianę. Od razu zaczęło mi coś nie pasować.
Jongin od razu przeniósł wzrok na stojący w progu powód głośnego huku co po krótkim czasie szczerze mówiąc wywołało w nim szok. Naprawdę chciał go zobaczyć niekoniecznie tak bardzo kipiącego złością, choć uznał, że nie będzie narzekać. Uśmiechnął się nadzwyczaj szeroko wymachując szklanką z brązowym trunkiem tak, że nieco przy tym porozlewał. 'Skórzana kanapa. Jeden chuj kupi nową' pomyślał nie mogąc stłumić cichego chichotu.
- Luhan, kochanie już jesteś! - szeroki uśmiech schlanego chudzielca. Całkowita nowość. - Czekałem na ciebie i wiesz co? Doczekać się nie mogłem, więc sam rozumiesz.. zapożyczyłem sobie trochę tego i tamtego. - machał ręką na wszystkie strony jak gdyby to miało pomóc blondynowi w ogarnięciu sytuacji. 
- Co proszę kurwa? - Uniosłem brwi do góry, równie głośno zamykając drzwi. Nie powiem, że ta sytuacja była dla mnie wręcz oszałamiająca, a szczególnie zachowanie Jongin'a. Ale co on sobie wyobrażał? Podszedłem bliżej, rzucając kurtkę gdzieś na fotel. Złapałem go za włosy, unosząc jego głowę do góry. Był zachlany równo, a wyczuwalny od niego alkohol chyba na kilometr. Nie trzeba było być specjalnie inteligentnym, żeby to zauważyć. Mimo, że moje ciśnienie już dawno było podwyższone, a sam byłem wkurwiony, to chciałem go zobaczyć. Na to właśnie przecież liczyłem przez cały czas. Wiedziałem też, że żadna poważna rozmowa w tym stanie między nami nie zajdzie. Odetchnąłem, słysząc gdzieś w podświadomości słowa Baekhyun'a.
- "Kochanie"? 
Powtórzyłem po chłopaku, uśmiechając się arogancko. Zdecydowanie może być ciekawie.
Jongin zamrugał kilka razy w dziecinnym geście jakby tego nawyk nabył od swojego przyjaciela Baekhyuna, by następnie odszukać wzrokiem twarz blondyna trzymającego bezczelnie jego włosy. Nie było trudno ; w końcu jego twarz była dosłownie parę centymetrów od tej jego.
Wydukał coś pod nosem, aby po chwili przybrać na ustach nonszalancki uśmiech. Poprawka, krzywy uśmiech. Był zbyt pijany by nawet w miarę po ludzku się uśmiechnąć i może dobrze, że ten trzymał jego włosy, bo głowa sama mu opadała. 
- Czuję się jakbyśmy byli małżeństwem.. - dodał nim chłopak mógł się odezwać. - Zapracowany mężu ugotowałem dla ciebie lunch w postaci kartonu używek i butelki whisky. - zaczął się śmiać nie kontrolując bezsensownego potoku słów, nawet nie zarejestrował momentu, kiedy bawił się jego krawatem z chytrym uśmieszkiem.
Nie wiedziałem sam ile mógł wypić, ale i tak wyglądał na kogoś z słabą głową. Zaśmiałem się, kręcąc głową. - Chętnie się poczęstuje...
Chwyciłem zimną butelkę alkoholu i wypiłem spory łyk, cały czas obserwując, co robił. W pewnym sensie bawiło mnie jego zachowanie, lecz możliwe, było satysfakcjonujące. Zastanawiałem się, jak powinienem to wykorzystać. W końcu taka okazja nie trafia się codziennie. Dalej w środku moja złość całkiem nie opadła, jednak nie mogłem przymknąć na to oka.
- Więc żono tęskniłaś?
Powiedziałem charakterystycznie akcentując słowo "żono" i nachyliłem się nad nim bardziej.
Dlaczego Kim w tamtej chwili nie myślał jak daleko się posuwa? A może gdzieś głęboko w jego podświadomości robił to, bo tego chciał? Zwykle, kiedy ktoś się najebie mówi potem to, co naprawdę myśli. Gesty, słowa - są szczere. Czy tak było w przypadku chudzielca?
Nie był jednak w stanie skontrolować swojego coraz to śmielszego zachowania, dlatego w momencie rozkraczył się tak, by wpuścić swojego szefa między swoje nogi.
'Żono? A to ci dopiero, próbuje ze mnie zrobić babę' w środku cała jego dusza się śmiała jednocześnie drżąc z ekscytacji, nowej sytuacji, bo kiedy niby ostatni raz porządnie się nawalił? Brzmiało zabawnie, nawet bardzo, ale czuł się w pewnym sensie wyzwolony.
Przesuwając opuszkiem palca po jego torsie uznał, że nie istnieje nic bardziej seksownego niż Xi Luhan. Biała koszula, którą miał na sobie odznaczała jego perfekcyjną sylwetkę, ba, mógł dostrzec nawet umięśnione ramiona. Nie mówiąc już o spodniach, gdzie wyraźnie było widać jego wybrzuszenie. Kurwa, naprawdę w tamtej chwili czuł się cudownie. Mimo, że jego żołądek niedługo będzie się prosić o szybką randkę przy sedesie.
- A co jeśli żona nie tęskniła? - zdobył się na arogancki uśmiech, zbliżony do samego blondyna pochylającego się nad nim.
Nie potrzeba mi było używek, żeby sam zacząć tracić głowę. Chłopak zachowywał się jak nigdy, wzbudzając we mnie różne uczucia.
- To wtedy muszę cię ukarać... - Przesunąłem dłońmi po jego drobnych w pewnym stopniu ramionach. Pchnąłem go na kanapę, a nie było to coś trudnego, gdyż Koreańczyk sam chwiał się nawet na siedząco. Wziąłem jeszcze jeden łyk whyski, przyjemnie pieczącego moje gardło, by rozluźnić się jeszcze bardziej i stłumić nieudolnie swoją złość.
Głośny śmiech chudzielca jak echo rozszedł się po całym biurze.
- Nie sądzisz, że wtedy to byłaby domowa przemoc? Wiesz, nie żeby to nie było coś ekscytującego, ale bita żona to jednak straszna rzecz, co sąsiedzi by pomyśleli? - nachylił się dość nieudolnie by sięgnąć po swój trunek, który bezczelnie został mu odebrany. - To zabawne, jak deja vu, czy coś w tym rodzaju. Dzisiaj Sehun próbował mnie zaciągnąć do łóżka wiesz Luhannie? Wiesz, co wtedy zrobiłem? 
Gdy wreszcie udało mu się chwycić szklankę pociągnął sporego łyka krzywiąc się przy tym.
- Uderzyłem go taką małą szklanką i słychać było tylko bum bum bum. - Kim bębnił palcem o kanapę teatralnie ziewając. - On pewnie nadal na mnie czeka muszę do niego iść.
Mówił to wszystko z taką lekkością jak gdyby mowa była o pogodzie. Nie był tego świadomy.
Zamilkłem, słysząc to wszystko. Chłodny wyraz twarzy wrócił, a sam przypomniałem sobie, po co tu byłem. Złapałem go mocno za jego kołnierz i przyciągnąłem nachalnie do góry. Być może ten chłopak był kimś kogo chciałem ochronić. Cholera. Jongin napewno był taką osobą. Nie mogłem odpuścić, a już jakiekolwiek zostawienie go z tym samego nie wchodziło w grę. Nie wiedziałem, czy będę potrafił coś wskórać. Jednak instynktownie robiłem wszystko, co tylko mogłem. Złość brała nade mną górę, kiedy ktokolwiek chciał naruszyć jego drobne ciało, nawet kiedy sam nie potrafiłem się kontrolować.
- Co to wszystko znaczy Jongin?
Chwila i gwałtowne poderwanie się wystarczyło, by wesoły nastrój Jongina przerodził się w długie milczenie. Wypity alkohol również dawał o sobie znać, bo poczuł ostry zawrót głowy i wydawało mu się nawet, że słyszał gdzieś w tle.. bębnienie głośnej muzyki? Rzeczywistość zaczęła niewiarygodnie wolno go przytłaczać a on sam w końcu przypomniał sobie co wydarzyło się ledwie kilka godzin temu.
Jak uciekał, kiedy to wszystko się stało. Jaką poczuł ulgę, ale i jednocześnie strach, że być może jeszcze nie wygrał. Jaka dziwna mieszanka uczuć kumulowała się teraz w jego brzuchu, gdy przed sobą miał Luhana, prawdziwego Xi Luhana, a nie tylko kawałek wyobraźni.
Uniosłem jego podbródek do góry, by spojrzał na mnie. Jego oczy możliwe, że wyrażały więcej. Nie wiedziałem, czy to co mówię dociera prosto do niego. Miałem nadzieję, że gdzieś w jego podświadomości odzywa się mój głos i alkohol wcale nie omamił go tak bardzo. Sam chętnie upiłbym się do nieprzytomności i odsunął na bok zmartwienia. Jednak teraz pragnąłem w jakiś sposób dotrzeć do niego. - Słuchasz mnie?
Chłopak niezdarnie przesunął dłonią po policzku Chińczyka mrużąc oczy. On był prawdziwy. 
- Mhm.. - opierając głowę na jego torsie czuł, jakby dosłownie miał zaraz odlecieć. Tłumaczył to sobie w ten sposób, że za dużo wrażeń jak na jeden dzień a on po prostu potrzebował trochę odpoczynku. Jutro będzie się martwił kacem czy nieznośnym bólem głowy zaś teraz, kiedy miał przy sobie chłopaka mógł zamknąć oczy z łudzącą myślą, że wszystko będzie dobrze.
Przyciągnąłem jego ciało do swojego torsu. Cicho wdychając zapach Koreańczyka, pomyślałem, że chciałbym dać mu w pewnym sensie bezpieczeństwo. Może nawet na krótką chwilę.
- Wyjaśnisz mi to?
Przesunąłem dłońmi po jego wystającym kręgosłupie, spinając się nieco. Nie wiedziałem, że ten chłopak będzie zaprzątał moje myśli. Nawet jeśli jeszcze nie byłem tego świadom, uzależniałem się od niego, możliwe, że tak samo jak od używek. Mogłem czerpać z tego więcej i więcej, ale bałem się. Ten grunt nie był pod moimi stopami stabilny, a Jongin mimo, że był tak blisko, to jednak tak daleko.
Koreańczyk nie miał siły rozmawiać. W mgnieniu oka zarzucił ręce na szyję mężczyzny by pokrótce zamknąć oczy. Nie mógł oprzeć się pokusie odrobiny snu a sam fakt, że Chińczyk był tuż przy nim uszczęśliwiał go w pewnym stopniu. Istotnym pytaniem było czy będzie żałował rozpoczęcia tematu Sehuna?
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że Luhan już coś podejrzewał.

                                                                        †

Chłodne, ale świeże powietrze przedostało się do biura, w którym Kim obecnie się znajdował co sprawiło, że zatrząsł się pod wpływem zimnego powiewu. 'Zimno, zimno..' myślał gorączkowo, o ile w ogóle można to było nazwać myśleniem. Już od co najmniej godziny nie spał, udawał, być może dla tych dodatkowych chwil odpoczynku, jednak coraz to większy chłód dawał o sobie znać.
Otwierając ze zrezygnowaniem oczy pierwszą rzeczą jaką zauważył najpierw była masa pustych, lub nie dokończonych butelek po whiskey na biurku dopiero potem zdał sobie sprawę, że niedaleko siedział Chińczyk. Obserwował go. Kolejna myśl, że być może od dłuższego czasu napawała go dziwnym niepokojem. Nie wyglądał na zadowolonego. Ciężka atmosfera zawisła w powietrzu.
- Wyspałeś się?
Mimo wszystko mój głos brzmiał naprawdę oschle. Przyglądałem się lekko dygoczącemu szczupłemu ciału Koreańczyka, sam nie wiedząc od czego zacząć. Zarzuciłem na ramiona chłopaka ciepły koc, który dotychczas leżał w mniej określonym miejscu na kanapie. Dziwiłem się sobie na ten czuły gest z swojej strony, lecz przyjąłem zasadę, że najpierw zrobię, a później myślę, działając impulsywnie i w pewnym sensie naturalnie.
Jak bardzo był wdzięczny, kiedy jego nieco dygoczące ciało zostało przykryte grubym kocem a on sam moment później mozolnym ruchem usiadł okrywając się materiałem aż po samą szyję. Choć głowa nieprzyjemnie pulsowała, to ból wydawał się być znośny, dziwne. Jeszcze dziwniejsze było to, że chłopak myślał o tym by się rozgrzać aniżeli o blondynie, który mimo oschłości kolejny raz zdobył się na opiekuńczy gest. Dopiero, przypominając sobie o pytaniu, które zawisło w powietrzu bez jakiejkolwiek odpowiedzi skupił wzrok na mężczyźnie znajdującym się przed nim kiwając powoli głową.
Jednak było coś ważniejszego teraz na mojej głowie. Musiałem z nim porozmawiać, być może wyrwać go od swoich problemów. Złapać jego rękę, gdy nieświadomy wyciąga ją do mnie. Czas kradł mi każdą szczęśliwszą chwilę, a ja więziłem chłopaka w swoich sekundach. Miałem pewien żal, że nie powiedział mi wcześniej. Chciałem nauczyć go czegoś ale za tym to on uczył mnie. Kumulująca złość we mnie nie za bardzo miała, jak ulecieć, lecz nie mogłem go zastraszać. Jak niewiele wystarczyłoby, żeby znów się przede mną zamknął? Nie mógł teraz się wycofać.
Cisza. Bolesna dla jego uszu cisza sprawiała, że chłopak przez krótką chwilę wiercił się niespokojnie na kanapie. A Luhan tylko patrzył na niego w skupieniu. Testował go. Sprawdzał, czy cokolwiek wymsknie się z jego pełnych ust.
- Tęskniłem za tobą. - Kim oblał test.
Drgnąłem lekko. - Tęskniłeś?
Przysunąłem się bliżej Jongin'a, słysząc charakterystyczne skrzypienie kanapy w tej głuchej ciszy. Zastanawiałem się, o czym on myślał w tamtej chwili i czy to, co powiedział mi chłopak ze sklepu było prawdą. Kląłem na siebie w myślach, że moja twarda i nieugięta postawa gdzieś uleciała. Bałem się, że może to zauważył. To nie tak, że miałem stwarzać pewien dystans do siebie i chłodną aurę. Myślałem jednak, że mimo wszystko nadal nic o nim wyjaśnionego i z jego ust się nie dowiedziałem. Starałem się jednak przełamać.
- Gdzie wczoraj byłeś Jongin?
Czy to sprawka Luhana, że nagle zrobiło mu się goręcej? Być może, ale jedyne o czym myślał teraz jego skacowany umysł było dotknięcie Chińczyka, rozkoszowania się faktem, że w końcu ma go przy sobie. Może i to było zwyczajne wyminięcie tematu a może po prostu był już tym wszystkim zmęczony. Zmęczony udawaniem.
Jedno spojrzenie na Xi Luhana wystarczyło, by pokusa przejęła kontrolę nad Kim. Zwinnym ruchem usiadł na jego biodrach okrakiem przesuwając kilkakrotnie nosem po linii szczęki chłopaka. Zapach mężczyzny ukoił jego zmysły na dobre a on sam zapomniał o co ten go spytał.
Zastygłem w bezruchu, czując pewną ciasnotę w spodniach. Nie spodziewałem się tego szybkiego ruchu z jego strony, lecz sam nie zostając w tyle, zacisnąłem dłonie na jego biodrach. Odnalazłem usta chłopaka i złączyłem je ze swoimi, oddając się błogiemu pocałunkowi. Miałem wrażenie, że minął naprawdę długi czas, kiedy ostatnio to robiliśmy. Zdałem sobie sprawę, że brakowało mi tej bliskości. Czy ja również tęskniłem za nim, tak jak on za mną? Jego ciepłe wargi, odciągnęły mnie od logicznego myślenia, a ja znów zacząłem uzależniać się od tego chudzielca.
Jongin nie kontrolowanie poruszył biodrami czując, jak powietrze robi się cięższe a on sam łapał zawzięcie oddech między namiętniejszym pocałunkiem. Za każdym razem, kiedy oddawał się temu uczuciu uświadamiał sobie, że żaden pieprzony Sehun ani nikt inny nie dotknie go tak, jak teraz robił to Luhan. Przeszedł długą drogę, by w końcu pozbyć się Oh Sehuna i móc nie musieć przejmować się ucieczkami do swojej własnej pułapki. To nie miało sensu, dlaczego nie zasługiwał na choć odrobiny szczęścia?
- Kochaj się ze mną.. - wyszeptał nie szczędząc sobie czasu na wsunięcie dłoni w jego spodnie. Koszula wsadzona do spodni i sam Luhan ; i już miał Kim Jongina.
Instynkt i kierowanie się własnymi potrzebami, wzięły nade mną górę. Każdy ruch był zdecydowany, lecz wcale nie myślałem nad tym długo. Dotyk chłopaka był kojący i pozwalał mi odlecieć. Czas przemijał na okazywaniu sobie uczuć, a moje podniecenie sięgało granic. Stopniowo pozbywałem się części jego garderoby - najpierw koszula, zakrywająca jego delikatny tors, a zaraz po tym dobrałem się do jego spodni. Sam czując jego dłoń na dolnej partii mojego ciała, czym prędzej zachęciło mnie to do zdjęcia materiału, opinającego jego zgrabne nogi. Namiętne pocałunki nie miały końca, a ja czułem przyjemne dreszcze, przy każdym zetknięciu naszych warg.
- Xi Luhan - ciche jęknięcie młodszego przyjemnie otarło się o uszy Chińczyka. Nie potrafił opisać tego jak wręcz zwierzęca natura przejmowała kontrolę nad Kim pozbawiając go przy tym spójnego myślenia a zastępując ją tą dziką mieszanką. Upływające minuty biegły do przodu, kiedy rozpinał z dokładnością każdy guzik koszuli mężczyzny zsuwając ją z jego idealnie wyrzeźbionego ciała by następnie posunąć się o krok dalej. Fakt, iż czas grał istotną rolę w życiu Jongina już nie miało znaczenia, Koreańczyk dobrze wiedział, czego potrzebował. Kogo potrzebował. 
Nachyliwszy się nad jego kroczem umiejętnie rozpinał zębami jego spodnie nie odrywając przy tym oczu od uzależniających tęczówek Lu.
Coś we mnie drgnęło, obserwując ruch chłopaka. Do tego czułem, jak cały czas specjalnie i też niespecjalnie drażnił moje wzniesienie w bokserkach. Kląłem, co jakiś czas w myślach. Cholernie podniecająca sytuacja. Desperacko pragnąłem go już w tej chwili. Czy mogłem czekać choć sekundę dłużej? Nie wiem, co mnie powstrzymywało przed rzuceniem się na niego, bo już dosłownie nie wytrzymywałem. Pociągnąłem go za włosy, sam tonąc w jego odważnym spojrzeniu. - Cholera...
Samodzielnie prawie zerwałem z siebie bokserki, nie mogąc mu się więcej oprzeć. 
Silny ucisk w podbrzuszu dawał o sobie znać, zaś widok wyraźnie stojącej męskości Luhana wprawiała Kim w zawroty głowy. Mimo, że pragnął wręcz wybłagać chłopaka o więcej nie mógł powstrzymać się przed podroczeniem się z nim, dlatego też pochyliwszy się nad jego męskością przesunął językiem po całej jego długości masując sobie przy tym palcem swoje wejście jak gdyby to miało uchronić go przed początkowym bólem.
Z moich ust uleciało bardzo głośno powietrze, czując mokry i miękki język chłopaka w tak czułym miejscu. Mimo, że o wiele bardziej wolałem znów się z nim złączyć i podzielić cholernie przyjemnymi odczuciami seksu, lecz nie zamierzałem mu przerywać, a wiedziałem, że ten moment i tak nadejdzie. Jednak jego usta, też były kuszącą propozycją. Kurwa. Wszystko, co z nim związane było kuszącą propozycją.
Jeszcze raz ciągnąc go za włosy, nadal badałem każdy jego ruch. Nie wiedziałem, czy nadążę nad nadmiarem przyjemności. Fakt. Nie była to dla mnie żadna nowość, lecz z nim te doznania były zupełnie inne. Byłem bardziej wyczulony na jego dotyk, a nie kogoś innego. Właśnie w tej chwili wiedziałem, czego chciałem. Bardzo dążyłem do tego powolnie, lecz stanowczo, a odpowiedzią, było tylko imię tego chłopaka, który znajdował się tak blisko mnie.
Podnosząc wzrok ku blondynowi odkrył co być może było kolejną jego słabością. Nie miał w tym doświadczenia i zwyczajnie nie był w tym dobry, ale dźwięki wydostające się z ust mężczyzny były dla niego czymś nieopisanym.
- Mam.. kontynuować? - odezwał się nieśmiało przebijając ciszę przerywaną jedynie głośniejszym oddechem Luhana.
 - Pokaż na co cię stać. - Popatrzyłem na niego wyzywająco, starając się, by mój głos w żadnym momencie się nie urwał. Chłopak stawiał ruchy z pewną niepewnością, a ja mogłem się tylko domyślać, co może mu chodzić po głowie.
Mimo, że w środku wariowałem i wiłem się pod jego dotykiem, postanowiłem poczekać. Byłem ciekawy i  głodny nowych doznań, choć wiązały się z tym pewne konsekwencje. Osobiście chyba nawet nie byłem pewny po całości, lecz moja natura nie pozwoliła na odpuszczenie sobie. Oparłem się wygodnie na kanapie, odliczając w głowie kolejne sekundy pomieszane z rozkoszą.
Nie spodziewał się, że na hasło 'kochaj się ze mną' wyląduje między jego nogami z zamiarem zaspokojenia go ustami. Tak samo wyzywający ton jak i luźne (jak sądził) podejście do sytuacji dodatkowo powodowało u Koreańczyka wypieki na twarzy. Nigdy tego nie robił, a jeśli coś spierdoli? Nie dziwił się jego bezwstydności w końcu ile dziwek miało okazję zapoznać się z jego ciałem? Doświadczyć czegoś, co dla niego było szczególne?
Odrzucając od siebie wszystkie negatywne myśli przybrał na usta prowokacyjny uśmiech bez uprzedzenia wsuwając jego męskość do ust. Naprawdę był duży przez co chwilami miał trudność z wzięciem go całego. Chciał jednak spisać się jak najlepiej z początku mozolnie ssąc jego członka.
Wraz z jego nagłym ruchem, poczułem się naprawdę dobrze. Odczucie jak jego ciepłe usta, otaczają moją męskość z każdej strony, nie było tym samym, którego wcześniej doznałem. Zachowywałem się jakby to był pierwszy raz, a ja sam nie wiedziałem, czy chłopak zauważył. W rezultacie ciche sapnięcia i wszelkie pomruki zadowolenia wydobywały się spomiędzy moich warg, które z pewnością motywowały go do dalszego działania. Trudno było opisać to słowami, lecz nie szczędziłem sobie niczego, nadal przeczesując palcami włosy chłopaka, które momentami łaskotały moje nagie uda.
Poruszając głową w górę i w dół coraz to energiczniej pomagał sobie dłonią zaciskając palce u jego nasady. Wydawać by się mogło, że całkowicie skupił się na czynności zwinnie pracując językiem, by jak najlepiej zaspokoić mężczyznę. Miał wrażenie, że niewiele mu było trzeba do osiągnięcia spełnienia słysząc jego stęknięcia a czując dotyk jego dłoni na swoich włosach dosłownie odpływał pozwalając sobie na coraz bezczelniejszą zabawę męskością Chińczyka.
Mój oddech i tętno przyśpieszały do szaleńczego tempa. Długo nie wytrzymałbym od tego intensywnego jak nigdy przyjemnego odczucia. Sekundy dłużyły mi się, na co wcale nie narzekałem. Zrobić to? Spełnienie było już blisko. Ale czy powinienem splamić tym jego pewną niewinność?
- Jongin...
Nie miałem dużo czasu do zastanowienia się. Wraz z silnym uczuciem w podbrzuszu i kilkoma głośniejszymi westchnieniami, mogłem oddać się, pochłaniającemu orgazmowi. Był bardzo intensywny i nieopisany. Sam przymknąłem powieki, krępując się tym, że doszedłem w jego ustach.
Odsuwając się nieco chłopak pozwolił, by owoc spełnienia Luhana pobrudził jego podbródek zaś resztki nasienia zostały w kąciku jego ust. Przecierając usta wierzchem dłoni podniósł na niego wzrok obserwując, jak klatka piersiowa mężczyzny unosi się i opada chaotycznie.
Mimo, że zawładnęło mną jedno spełnienie, nie miałem dość na tym. Nadal przez chwilę dochodząc do siebie, po długiej rozkoszy, przyciągnąłem chłopaka za włosy do góry. Szybko zszarpałem z niego bokserki i już przekraczając granicę wytrzymałości, usadziłem chłopaka na swoich biodrach. Patrzyłem mu prosto w oczy i przetarłem palcami resztkę swojej spermy, skapującej z jego podbródka. Przesunąłem paznokciami po jego udzie, zostawiając na nim podłużne czerwone ślady. 
Jongin zamknął oczy czując jak jego policzki pokryły się delikatnym odcieniem różu. Nie pamiętał kiedy ostatnio się rumienił. Nie pamiętał kiedy ostatnio uronił łzę. To wszystko było takie pokręcone. Mentalnie uderzył się w twarz, bo boże, właśnie rumienił się jak jakaś dziewica. Zrobienie loda Chińczykowi definitywnie nie kwalifikowało się do definicji romantyczności, nie, to było coś innego, szybkie, być może spontaniczne, kierowane silnym pożądaniem. Westchnąwszy cicho uchylił powieki by spojrzeć w oczy chłopaka na przekór starając się przybrać maskę nieprzyzwoitości i odwagi, jednak spojrzenie Luhana miało to do siebie, że Kim przez moment nawet zapomniał jak się nazywa. Był po prostu zbyt perfekcyjny. 
Uznał, że nie zaszkodzi Xi Luhanowi, gdy ten trochę się podrażni, dlatego zaczął nieco wiercić się na jego biodrach wolną dłonią sunąc po wewnętrznej stronie jego uda. 
- Co, jeśli przypadkiem wejdzie tu Zitao? - odezwał się zachrypniętym głosem.
Uniosłem brwi do góry, przesuwając dłonie po jego udach na pośladki i rozchyliłem je lekko.
- A co, krępujesz się? 
Odpowiedziałem na jego pytanie pytaniem, uśmiechając się pod nosem. Przygryzłem skórę na linii jego szczęki, sam ocierając się swoim nadal twardym penisem o jego pośladki. Dawno, a może nawet nigdy nie czułem tak wielkiego pożądania. Nie chciałem się nad niczym zastanawiać. Pierdoliło mnie już to, czy ktoś faktycznie mógł tu wejść. Nie przestałbym bez względu na wszystko. Pożądałem całym ciałem tego Koreańczyka i sam mogłem się już do tego przyznać.
Nie potrzeba było wiele Kim, żeby z sekundy na minutę zaczął ciężej oddychać a on sam tracił kontrolę nad nim. Nie szło po jego myśli.
Oblizując wargi nachylił się nad Luhanem szepcząc w jego usta.
- Co zrobisz, kiedy tu wejdzie? - ponowił pytanie starając się brzmieć jak najbardziej kusząco. Wszystko dla Luhana.
- Będę działał dalej. - Przybrałem poważny ton, pomimo swojego zatracania się w chwili. Złapałem za jego biodra, wpijając się w jego pełne wargi. Znów straciłem oddech, kiedy nasze wargi ocierały się o siebie. Ile mogłem czekać na tą chwilę? Kiedy chłopak podniecał mnie z każdą chwilą, naprawdę było to trudne. 
Wszystkie moje myśli uleciały gdzieś, gdy główka mojego penisa otarła się o jego wejście. Nie czekałem na nic, po prostu jednym zwinnym ruchem uniosłem go i opuściłem dość ostro na swoją zniecierpliwioną męskość. Nic wtedy nie miało znaczenia, a sam nie wiedziałem, kiedy z moich ust wydostał się zduszony od dłuższego czasu jęk.
Instynkt, który zawładnął Kim spowodował, że boleśnie wbił paznokcie w ramiona Luhana wypuszczając z siebie cichy syk. Nie odczuł bólu tak bardzo, jednak z początku pojawił się ten dyskomfort, być może próbujący zepsuć tą ważną dla niego chwilę. Głośny oddech Koreańczyka przecinał powietrze natomiast patrząc na przesuwające się wskazówki zegara miał wrażenie, że czas się zatrzymał a on przyzwyczajony już do rozpychającej go męskości mężczyzny sam zaczął powolnie nabijać się na nią. 
Pierwszy ruch. Niespokojny oddech. 
Drugi ruch. Głośny jęk. 
Ponowne opadnięcie. Jongin sięga nieba.
Tempo zwiększane, z każdą sekundą. Do moich uszu dochodził tylko charakterystyczny dźwięk ciała obijającego się o ciało oraz odgłosy zadowolenia wydawane przez Jongin'a, kiedy sam pogrążyłem się w nieopisanej przyjemności. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie zepchnął jego drobnego ciała na kanapę, sam przejmując kontrolę nad wszystkimi ruchami.  Moje pchnięcia były głębokie i precyzyjne. Za każdym razem uderzałem w niego mocniej, kierując całą moc w jego prostatę, by spełnienie uleciało z chłopaka.
- T-tak, tu! Proszę! - wyjęczał głośno młodszy wypuszczając skomlenia w jego szyję. Owinąwszy ręce wokół karku Luhana docisnął jego biodra do swoich dosłownie odlatując. Seks z tym mężczyzną nie równał się niczemu, był najprzyjemniejszą czynnością jaka go w życiu spotkała. Zasłużenie.
Nie musiał dwa razy powtarzać, bo Chińczyk jak w amoku powtórzył pchnięcia w jego czuły punkt owocując tym orgazmem Jongina. 
Wraz z ostatnim pchnięciem i spełnieniem chłopaka, mną też w końcu zawładnęło uniesienie. Słyszałem tylko nasze przyśpieszone oddechy i moje głośne tętno, gdy zastygłem rozkoszując się chwilą. Nieopisane uczucia wzięły nade mną górę, a ja nie zmieniłbym tej chwili na nic innego. Oparłem spocone czoło o jego obojczyk, nadal w wnętrzu przeżywając ten moment razem z Jongin'em, który teraz był na wyciągnięcie ręki.
Słowa, które cisnęły się na usta Kim byłyby dla niego idealnym zwieńczeniem ich bliskości, ale coś go blokowało. Postanowił jednak nie zawracać sobie tym szczególnie głowy, nie teraz.
- Wiesz? - przesunął czule dłonią po policzku Luhana z uśmiechem. - Tao jest zakochany.
Zmarszczyłem czoło, podnosząc się tak, by popatrzeć na niego.
- Chyba ty. - Prychnąłem pod nosem. - O czym ty w ogóle mówisz?
Oparłem się na rękach po obu stronach jego głowy. Odgarnąłem mu włosy z czoła, zaczesując je go tyłu. Mój oddech już się powoli unormował, a ja starałem się skupić na tym, co w ogóle mówi. 
Pstrykając chłopaka w nos powstrzymał się przed mimowolnym roześmianiem się. - Poważnie. Myślisz, że dlaczego znikał w czasie pracy zrzucając wszystko na moją głowę? Uważam, że jego urok zyskuje przy Krisie hyung'u.
- Wiem to... - Mruknąłem cicho w odpowiedzi.  Tak szczerze mówiąc już dawno zauważyłem, że zawsze kręcili się obok siebie i w pewnym sensie przyciągali. Być może już weszli na wyższy poziom. Może to nawet lepiej, ponieważ znaczyłoby to, że Tao choć w małym stopniu odczepi się ode mnie. Choć teraz coś innego przyszło mi do głowy, lecz wcale nie było mi przyjemnie o tym myśleć. Może w końcu dowiedziałbym się czegokolwiek. - Ty też często znikasz w czasie pracy.
- Już nie. - odparł szybko ponownie się uśmiechając. - Problemy rodzinne, nic wielkiego.
Nic wielkiego. Dlatego czuł się jak śmieć. Dlatego tamtego dnia utykał ledwie czując dolne partie ciała. Dlatego tak bardzo pragnął zniknąć. Dlatego za każdym razem podświadomie uciekał do Luhana.
Musiał zmienić temat. Nie z powodu uniknięcia rozmowy, tylko zwyczajnie nie chciał pogorszyć swojego samopoczucia zwłaszcza, że teraz czuł się tak dobrze.
- Swoją drogą.. Kris to niezłe ciacho. 
Złapałem go za podbródek i uniosłem jego głowę do góry. Warknąłem cicho, zaciskając zęby. - Nie pierdol... Myślisz, że o niczym nie wiem?
Zacisnąłem palce na jego skórze. Kolejna cisza. Długa.
Ile mógł z tym zwlekać? Za każdym razem mnie spławiać? Rozumiem, że to wcale nie jest łatwe do powiedzenia, lecz bardzo mnie denerwowała ta sytuacja. Nawet jeśli teraz nie wydusi tego z siebie, nie wypuszczę go tym razem. Czas coś zmienić.
Jongin w odpowiedzi zmarszczył brwi. 
- A wiesz? 
- Tak, więc nie udawaj.
Pociągnąłem go za włosy, mrucząc prosto w jego usta. Czy właśnie o to mi chodziło, żeby nic nie ukrywał? Czy potrafiłem sobie uświadomić, dlaczego mi tak zależało? Mimo, że odkrywałem to wszystko po trochu, dalej był zagadką. Choć może taką, jak ja dla niego. Jednak to nie było ważne w tej chwili. Uważałem, że jego problem był bardziej istotny. Nie wiedziałem, czy chłopak mówił prawdę. "Już nie"? Mógł kolejny raz trzymać mnie tylko w złudnych odczuciach. Chciałem wiedzieć.  Wiedzieć, że jest bezpieczny i nie zniknie już na dzień, czy dwa. Już nie mogłem dłużej trzymać złości w sobie. - Myślisz, że już nikt nie może się kurwa martwić idioto?!
Nie zastanawiałem się nad tym, co mówię. Po prostu wyrażałem swoje myśli, sądząc, że już za długo siedziałem cicho w tej sprawie. Możliwe, że sam powoli zdawałem sobie sprawę o swoich uczuciach, lecz byleby nie było za późno.  
Koreańczyk uniósł wysoko brwi pozwalając sobie na dłuższą chwilę milczenia, by powtórzyć w głowie jeszcze kilka razy to, co powiedział do niego Luhan. Nie, nie mógł milczeć. 
- Ya, Xi Luhan - szybkie spojrzenie w jego oczy. - Czego ode mnie oczekujesz?
- Żebyś nie zachowywał się tak. - Przymknąłem na chwilę powieki, kiedy nasz wzrok się spotkał. - Wyglądam, jakby nic mnie nie obchodziło?
Rzuciłem w jego stronę już nieco spokojniej. Nachyliłem się do niego, wdychając zapach chłopaka. Czy chciałem to wszystko z siebie wyrzucić? Nie poznawałem się. Wszystko było takie inne, a ja nieświadomie brnąłem w to dalej.
Nie odpowiedział, po prostu go pocałował. Pocałował tak pamiętnie jak nigdy wcześniej.

                                                                    †

Kilka dni później Jongin stojąc w drzwiach obserwował, jak blondyn siedział przy swoim biurku desperacko wstrzykując substancję do krwiobiegu. Jongin widział cierpienie w jego oczach. Cierpiał razem z nim.



3 komentarze:

  1. Dochodzę do wniosku, że ani Sehun, ani Luhan, nie zasługują na Jongina. Chociaż wiem, że jeśli to opowiadanie skończyło by się happy endem, zależy mi jedynie na szczęściu głównego bohatera. Tak po prostu. Związek z Luhanem sprawia, że za bardzo cierpi, jednak odnajduje przy tym "jakieś szczęście". Martwię się o niego, ponieważ zdążyłam go polubić. Jeśli Lu umrze, to całkowicie załamie Kaia. Czy serio mogłoby być, aż tak dużo nieszczęścia, życiu tego chłopaka?
    Upity Jongin to chłopak, który zadziwił mnie soją bezpośredniością. Ale cóż, po alkoholu ludzie robią głupie rzeczy, a Luhan korzysta z okazji. Mam do niego mieszane uczucia, kurde. Tak jak napisałam wcześniej - może skończyć się Kailu, cokolwiek, aby Jongin był szczęśliwy.
    Seksu nie muszę komentować, jednak słowa, które powiedział Kai - o Sehunie. Huh, dają do pomyślenia. Liczę na jakąś akcję z Hunem, liczę na jakieś rozwiązanie tej sprawy. Luhan w końcu się dowie? Zrobi coś z tym? Jongin ma zamiar mu powiedzieć o Sehunie, coś więcej? ;3

    Ostatnie trzy zdania uświadamiają i wbijają w fotel, ponieważ to opowiadanie to angst, angst, gatunek, który tak kocham. Pokazują, że nic tak naprawdę nie będzie dobrze, jeśli Luhan nie odstawi używek. Czekam na nexta,
    pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. na początku nie chciałam czytać tego opowiadania, ponieważ przeraził mnie pairing. nie lubię kailu, ale dobrze, że wygrała ciekawość, bo straciłabym świetne opowiadanie. bardzo podoba mi się fabuła oraz wykreowana przez Was postacie. szkoda mi Jongina, ponieważ on ciągle ma pod górkę. zaborczy szef Sehun, jeszcze ćpun Luhan, brak pieniędzy. biedactwo. on na serio zasługuje na miłość!
    pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IswedWolf! Witam cię! cieszę się, że postanowiłaś skomentować dziękuję za ciepłe słowa~

      Usuń