Jeśli wezmę się w garść pojawi się nowy rozdział Taohana i oneshot z exodusu.. wiem, naprawdę długo mi zajmują te ficki, ale zdecydowanie ciężej nad nimi pracuje. (ten wysiłek umysłowy xd)
Życzcie obowiązkowo dużo weny!
Nieład
†
Pekin, rok 1965, grudzień
- Mamo, kim zostanę w przyszłości?
Byłem wtedy jeszcze bardzo małym dzieckiem, niewinnym i nic nie wiedzącym o świecie. Siedziałem grzecznie na kolanach mojej mamy, wdychając kojący zapach jej perfum. Zawsze kojarzyła mi się z nimi oraz z bardzo ciepłą i delikatną osobą. Była piękna z zewnątrz i wewnątrz, urzekając wszystkich. Była przepełniona lekkością, niczym mały motyl, lecz równie szybko mogła spłoszyć się i odlecieć w daleką przyszłość. Motyle nie są stworzone do życia zamknięte w słoiku.
Wymachiwałem nogami w powietrzu, patrząc na nią swoimi dużymi oczami.
- Wiem, że osiągniesz kiedyś naprawdę wiele Han...
Pekin, rok 1979, czerwiec
Na dworze było już wystarczająco ciepło, a promienie słońca ogrzewały moją twarz trwającą w spokoju. Było bardzo przyjemnie, choć wcale nie przepadałem za latem. Czułem wtedy pewną melancholię. Niestety mój odpoczynek nie trwał długo.
- Luhan, wstawaj!
Uchyliłem leniwie powieki, skupiając wzrok na swoim przyjacielu, którego imienia nie potrafiłem wygrzebać ze swojej pamięci. Szybko podniosłem się do siadu na miękkiej trawie, będąc ciekawym, czego ode mnie chciał. Nie mogłem dostrzec wielu szczegółów, jak wybudzony dopiero z głębokiego snu. - Załatwiłem nam jutro wstęp na nielegalną imprezę...
Otworzyłem usta , chcąc coś powiedzieć. Wcale nie odczuwałem w tamtym momencie swojej dorosłości, mimo, że już od dawna mogłem robić takie rzeczy. W Chinach rzadko znajdywałem okazję na takie typu rozrywki, jeśli mogę to tak nazwać. Nie dał mi się nawet odezwać oczywiście, rzucając na moje kolana małe opakowanie. Usłyszałem cichy szelest foliowej torebki i już pożałowałem, że wziąłem ją do ręki. - ...wyluzuj się trochę przed tym.
Moje oczy nieco rozszerzyły się i kiedy chciałem to w jakikolwiek sposób skomentować, chłopak zniknął z zasięgu mojego wzroku.
Trzymałem w dłoniach małą, idealnie zapakowaną strzykawkę. Naprawdę nie wierzyłem w to, patrząc na pewnego rodzaju narkotyk. Powiedziałbym, że tu zaczął się początek mojego końca. Jednak nie skorzystałem z tego od razu. Bardzo długo o tym myślałem, stwierdzając, że kiedyś może przyda się na wszelki wypadek.
Nie chciałem wcale wspominać pierwszych moich przeżyć z tym gównem. Niewiele też mogłem odnaleźć w sobie. Pierwsze ukłucie było inne. Możliwe, że bałem się tego. Wszystko co mogło się zdarzyć, było dla mnie stąpaniem po kruchym lodzie. Może obawiałem się konsekwencji? Prawdopodobnie.
Wspomnienia przelatywały przez moją głowę, wraz z lekkim pierwszym wbiciem igły w moją skórę, niczym delikatne muśnięcie skrzydeł motyla. Później mogłem to tak porównać. Bolał mnie fakt pełnej świadomości swojego czynu. Wiedza o tym, że taka droga prowadzi donikąd.
Impreza i tłumy ludzi. Głośna muzyka nie dawała spokoju w mojej głowie. Przede mną stał jakiś wielki i napakowany mężczyzna, a ja już bardzo odurzony kilkoma używkami, nie wiedziałem co tutaj robię. Przypadkowa widownia, obserwowała uważnie i prowokowała do prawdziwej walki. Sam wiedziałem, że nie dam sobie z kimś takim rady, zwłaszcza w tym stanie. Choć wcale wielkość nie ma znaczenia, odpływałem zupełnie w inny świat. Zamknięty głęboko w mojej głowie.
Mój ciąg myśli przerwał ciężki cios w mój policzek. Pulsował cholernie, a ból to jedyne co przedzierało się w moim umyśle. Wspomnienia znikają.
Seul, rok 1980, listopad
Od niedawna zamieszkałem w Seulu. Nie widząc większej przyszłości w moim rodzinnym kraju, musiałem udać się tutaj.
Mój interes dopiero stoi na początku. Wcale nie brakowało mi pieniędzy, lecz chęć posiadania czegoś własnego, przyciągała mnie. Wcale nie wiedziałem, że będzie to właśnie taka "działalność". Tutaj dopiero wpadłem w swój nałóg i nie potrafiłem wybaczyć sobie takiego błędu. Jednak ciągnąłem to dalej z coraz dziwniejszymi i mocniejszymi środkami.
Z samego początku bardzo lubiłem zabijać czas bawiąc się w całą papierkową robotę. W między czasie zapychałem się swoimi ulubionymi narkotykami i nie tylko. Przez taką sytuację odizolowałem się od większości ludzi. A może to oni odsunęli się ode mnie?
Zostałem samotny w tłumie, a życie opierałem na swojej pracy. Wszystko, co zdobyłem powoli zaczynało mnie nudzić, a świat rzeczywisty spadł mi na głowę w czarno-białych kolorach. Nie mogłem inaczej żyć, inaczej spostrzec to co mam. Było to dla mnie dostępne zawsze, a ja chciałem sięgać po rzeczy niemożliwe. Pamiętam, że była jedyna osoba, która cały czas od początku do końca pracowała u mnie. Mówiłem oczywiście o Tao, ponieważ był on pierwszym barmanem, którego zdecydowałem się zatrudnić. Nigdy nie traktował mnie jak wyższego rangą - szefa. W głębi, pomimo wszystkich przekleństw rzuconych w jego stronę, pozwalałem mu na większy dystans. Od samego początku skrycie pomagał we wszystkim.
Lecz przed Chińczykiem również nie potrafiłem się otworzyć, wręcz rzekłbym, że jeszcze bardziej się zamykałem w sobie.
Nikt się do mnie bardzo nie zbliżał. Sam zaczynałem wątpić, czy ktokolwiek byłby w stanie zrozumieć mnie i to co się dzieje w mojej głowie.
Ukryłem się przed samym sobą.
†
Czułem jakby nawoływanie mojego imienia wdarło mi się do podświadomości. Otwierałem powoli oczy, będąc oślepionym bielą. Była zbyt przytłaczająca, wręcz natarczywa. Czy ludzie, którzy budzą się tu mają mieć wrażenie, że wylądowali już w niebie? Wydawało mi się, że znałem to miejsce... I nie były to zaświaty.
Chwilowo nie potrafiłem się poruszyć, równo i spokojnie oddychając. Z każdym wdechem uświadamiałem sobie, co właściwie się stało. Gdzieś zgubiony w swoich myślach, zadawałem sobie pytania. Jak długo mogłem tu leżeć?
Odczuwałem przyjemne ciepło przy sobie. Spojrzałem z lekkim niedowierzaniem na Jongin'a, wtulonego w mój bok. Zdawało się, że właśnie zasnął, lecz jego zmęczenie na twarzy mówiło samo za siebie. Próbowałem sobie to poukładać. Skąd się tu wziął? Czy naprawdę przyszedł tutaj tylko dla mnie?
Nadal ledwo mogąc się ruszyć, przyciągnąłem jego chude ciało bardziej do siebie. Wiedziałem, że zrobiłem coś głupiego i przez dłuższy czas wcale nie będzie w porządku. Nie wiem, czy wolałbym, żeby chłopak o tym nie wiedział. Tylko dlatego, by się nie martwił. Nie miałem głowy do tego wszystkiego w tej chwili.
Postanowiłem odsunąć na razie wszystkie dręczące mnie myśli na bok, chcąc po prostu nacieszyć się bliskością chłopaka.
Nie umknęło w jego podświadomości, że charakterystycznie ciepłe dłonie znów przyciągnęły go do siebie, tak jak wtedy. Zupełnie jak tamtego poranka, który wydawał się być x czasu temu. Otworzył oczy od razu spotykając się z tymi chłopaka. Bolało, bo zdążył zapomnieć jak to jest rozpłynąć się pod wpływem spojrzenia Luhana, jego ciało wypełnił nie kończący się spokój.
- Obudziłeś się.. - na ustach chudzielca pojawił się delikatny uśmiech wyrażający ulgę, szczęście, ponieważ osoba, która gdzieś głęboko wyryła się w jego szybko bijącym sercu oraz zakamarkach umysłu otworzyła oczy.
Przełknąłem głośno ślinę, zwilżając językiem zaschnięte wargi. Mógłbym patrzeć w oczy chłopaka cały czas, a jego obecnością otaczać się na zawsze. Chwila ciszy. Nie potrafiłem się zabrać, by cokolwiek z siebie wykrztusić. Jak długo minęło nim ostatni raz mówiłem?
- Jongin... - Powiedziałem swoim zachrypniętym głosem, który urywał mi się gdzieś w gardle, sam dziwiąc się jego tonem. Odchrząknąłem cicho, mając nadzieję, że nieco to pomoże. - Dlaczego miałbym się nie obudzić?
Zaskakując się lekko w duchu szczęśliwą reakcją chłopaka, myślałem, że naprawdę musiało się coś stać poważnego. Jednak nic nie potrafiłem sobie przypomnieć. Tylko krótkie urywki nic nie mówiących momentów. Sam trochę się niepokoiłem.
Ciepło jego ciała skutecznie mnie wybudziło. Nie mogłem się nacieszyć jego obecnością, sam zdobywając się na uśmiech. Każdy najmniejszy ruch przychodził mi z trudem, a samo oddychanie było męczące.
Ten uśmiech.. czekał na to i poczuł się dziwnie uszczęśliwiony ze świadomością, że zaraz po przebudzeniu uśmiechnął się tylko do niego. Spuścił wzrok na jego dłoń, którą nie pamiętając ile trzymał i cicho się odezwał.
- Dawka używek więcej a nie przeżyłbyś tego. - przesunął opuszkiem palca po ukłuciach na skórze młodego mężczyzny.
Zacisnąłem palce jego koszuli, drżąc w duchu. Słowa chłopaka odbijały się w mojej głowie. Co znaczy, że nie przeżyłbym? Czy naprawdę byłem do tego zdolny?
- Co masz na myśli?
Poczułem się źle. Jakbym był na krawędzi, prawie z niej spadając. Jedynie on trzymał mnie, żebym nie zniknął na zawsze. Chciał, żebym tu był i cieszył się z tego. Myślałem, że może jednak moje życie zmieni się dzięki niemu.
Jongin myślał nad tym czy roztrząsać temat czy po prostu odpuścić. Był tutaj i uważał, że to wystarczający dowód na to, że mu na nim zależało, chciał by Luhan nadal był przy nim. Przygryzając wargi wtulił twarz z powrotem w jego szyję rozkoszując się jego ciepłem i mimo wszystko zapachem.
- Ja.. nie chcę żeby naszym ponownym spotkaniem był szpital, to miejsce.. jest chore. - powstrzymał się przed wygięciem swoich ust w głupi uśmiech. - Dlatego.. ogranicz się przed zrobieniem kolejnego idiotyzmu, zrozumiałeś?
Klepnąłem go w ramię, używając w tym całej swojej siły na jaką było mnie stać w tej chwili, czyli bardzo małą - tak, że ledwo mógłby to poczuć.
- Rozumiem, że zmartwienie ale, czy sam nie powinienem decydować za siebie?
Zaśmiałem się nikle, przyglądając się chłopakowi. Czy mogłem powiedzieć, że bardzo się zmieniałem? Nie przypominałem dawnego siebie ani trochę, ale chyba nie chciałem tego zatrzymać.
- Dlaczego tutaj jesteś Jongin?
- Jeszcze pytasz? - Koreańczyk przygryzł nerwowo wargę, wyznania zdecydowanie nie były jego mocną stroną chyba, że w grę wchodził niekontrolowany wybuch emocji. Ale chociaż bywało, że miał z tym problem to nie chciał ukrywać tego co czuje, za daleko zaszła ich relacja by miał się teraz odwrócić i uciec, pragnął go. Cholernie. Niezależnie co robił albo jak bardzo nielegalną 'pracą' się zajmował, Jonginowi chodziło o Luhana. - Mówiąc, że mi na tobie zależy miałem na myśli każdy aspekt w tym też przypadki, kiedy lądujesz w tak beznadziejnym miejscu. - mruknął, podnosząc nieco głowę żeby na niego spojrzeć.
Zgubiłem się. Myśląc o swoich uczuciach, nie wiedziałem, jak jest naprawdę. Co mnie ciągnęło do niego?
Nie potrafiłem uspokoić się w sobie. To jak na mnie działał było w pewnym sensie nieznane. Przez myśli przeszło mi już wiele rzeczy, ale chyba naprawdę było to coś czego nigdy nie odczułem.
Głęboki wdech i patrzenie mu kolejny raz w oczy. Były tak głęboko ciemne, jak nigdy wcześniej. Może po prostu nigdy tak dokładnie się im nie przyjrzałem. Chłopak, którego ciepło otoczyło mnie, był w mojej głowie prawie cały czas. Nie wiedziałem, czy powinienem wchodzić na pewnego rodzaju nieznany teren. Jedyne co przeszło mi przez gardło..
- Jongin...
Podnosząc się na łokciach Kim zawisł nad chłopakiem składając na jego ustach motyli pocałunek. Skłamałby gdyby powiedział, że nie stęsknił się za jego pełnymi ustami, subtelny, ale i charakterystyczny smak spowijał go absolutnym upojeniem.
Podniosłem się trochę, sam całując go jeszcze raz. W tej chwili było to namiętniejsze, z pewną tęsknotą w sobie. Wolałem włożyć swoje uczucia w czyny, gdyż z trudem potrafiłem o nich mówić. Nie wiedziałem, czy odczuł to. Być może tak. Chciałbym móc wyjaśnić, co się dzieje ze mną.
Zatraciłem się w tej na pozór krótkiej pieszczocie. Był tylko on i ja z myślą, że ta chwila nie potrwa wiecznie. Takie momenty chciałem złapać i zatrzymać ze sobą na zawsze, ponieważ w tej chwili moje życie składało się z pierwszych razów. Pomyślałem już o tym, że może dopiero teraz mogę poczuć czym jest miłość.
Z każdą chwilą, coraz zachłanniejszą toczoną walką ich warg chudzielcowi zakręciło się w głowie a masa nie przyzwoitych rzeczy plączących się w jego umyśle spowodowały u niego czyste podniecenie i rosnące pożądanie. Zaklinał jednak na szpital w którym się aktualnie znajdowali niechętnie odrywając od malinowych ust Chińczyka z cichym mlaśnięciem. Spoglądał na niego z przekręconą głową badając palcami jego napięte mięśnie brzucha pod materiałem szpitalnej koszulki. Próbował uspokoić swoją nagłą chęć powiedzenia tego czego nie powinien mówić w tej chwili, jakkolwiek seks w budynku brzmiał tak wolał z tym poczekać a z racji, że w grę wchodził blondyn to było kurewsko trudne.
- Zwariuję jak nie wyjdziesz z tego szpitala. - złożył na jego ustach ponowne muśnięcie zachowując tym samym kolejne wyryte w sercu wspomnienie.
- Jak długo muszę tu być?
Wysapałem cicho, patrząc w oczy chłopaka. Jak dalej działałby tak na mnie, to chyba właśnie ja bym zwariował.
Przeczesałem palcami jego brązowe włosy, z pragnieniem zerkając na jego wargi. Były kuszące, tak samo jak on cały. Chłonąłem każdą sekundę razem, już nie pozwalając im ulecieć w zapomnienie. Zapomnienie, które samo czasem goniło mnie, a ja nie wiedziałem, czy powinienem się poddać.
- Wyjdziesz szybciej niż będę mógł się spodziewać. - przesunął nosem po linii szczęki Luhana następnie podnosząc się z łóżka o drżących nogach. - Pójdę już, Han. Czas na mnie. - Jongin spoglądał na zegarek jak gdyby to miało uchronić go przed spojrzeniem blondyna.
- Czas... - Wykrztusiłem ledwo słyszalnie. Nie potrafiłem spuścić z niego wzroku, prawie wywiercając dziurę w jego ciele. Od razu mogłem poczuć pogłębiającą się we mnie pustkę. Moje myśli odbiegły już w innych kierunkach. Nie mogłem nawet zaprotestować, gdy usłyszałem jedynie zatrzaskujące się drzwi, a po chłopaku nie zostało ani grama obecności. Jedyne ulatujące ciepło na pościeli.
- ...cholernie szybko upływa.
Szpitalna biel znów zaczęła przytłaczać, jeszcze bardziej zamykając mnie w sobie. Jak długo musiałem jeszcze przeżyć minut?
†
Apartamentowiec Sehuna mieścił się na jednym z najwyższych pięter, w tym wypadku podróż windą trwała co najmniej kilka minut. Miał więc czas na przemyślenie wszystkiego co działo się ostatnimi dniami. Relacja między nim a Sehunem była na tyle skomplikowana, że zastanawiał się co zrobić by zamknąć ten rozdział. Mimo, że chciał to skończyć, dziś ponownie do niego jechał. Jak w amoku. Przyzwyczajeniu. Zważywszy, że ostatnio podczas seksu zdarzało mu się dochodzić z myślą, że nad nim wisiał Luhan i to właśnie on sprawiał, że czuł się nieopisanie. Bezsensowny wymysł, naiwność i nadzieja, że Oh w końcu sobie odpuści. A odkąd opuścił wczoraj blond włosego miał wrażenie, że zostawił za sobą znaczną część siebie w końcu nie miał pewności, że uda mu się do łapać go dziś wieczorem w pracy. Był rozdarty i wcale nie chciał wtedy wychodzić. Popełnił błąd i to męczyło teraz chłopaka godzina za godziną.
Zamknął oczy we frustracji próbując skoncentrować myśli na czymś co nie wywoła u niego odczucia bezsilności i wewnętrznej porażki, przegranej. Pikanie było oznaką otwierających się metalowych drzwi windy tak więc wyszedł z niej idąc nowoczesnym korytarzem przed siebie w stronę celu. Zazgrzytał zębami, kiedy nieprzyjemnie przesuwał paznokciami po kremowej ścianie hallu zostawiając po tym lekkie rysy. 'Najwyższy czas zdecydować' rozbrzmiał głos w jego głowie. 'Zdecydować nim stracisz Luhana na zawsze'.
Nacisnął klamkę widząc, że drzwi są otwarte po prostu wszedł najciszej jak umiał. Znajdując się po chwili w sypialni Sehuna do jego uszu dotarł dźwięk włączonego prysznica a wraz z tym poczuł lekki zapach balsamu. Niewiele czasu na przygotowanie się. Ściągając z siebie bluzę kątem oka zauważył kilka papierów na komodzie co znacznie przykuło jego uwagę. Przesuwając palcem po kartce przyjrzał się jej dokładnie czytając zawartość, z każdą upływającą chwilą marszczył brwi.
Ciężki szok spowodował, że zastygnął w bezruchu tępo śledząc wzrokiem wydrukowane litery i zdjęcia umieszczone w ochronnej koszulce.
- Już jesteś.
Nie odwrócił się. Sam nie wiedział czy ogarnął go gniew czy może bezsilność, ale jedno wiedział na pewno. Nienawidził tego, kim był i kim się stał, tego, że wszystkim zawadzał. Nie potrafił wybaczyć sobie tego co się wydarzyło a myśli były przepełnione Luhanem.
Zadrżał czując za sobą obecność starszego zaś ręce umiejscowione na jego biodrach. Zaciskając mocno usta zwrócił się ku niemu zaczynając okładać go pięściami.
- Ty draniu nie zamierzałeś dotrzymać umowy?! Obiecałeś! Obiecałeś, że dasz mi spokój kiedy wreszcie ze mną skończysz, przyrzekłeś mi! - jęknął bezsilnie, gdy Sehun ani drgnął nie czując nawet w połowie bólu, jego uderzenia były po prostu za słabe. Mierzył go tylko tym samym pustym, surowym wzrokiem. Za długo się nie odzywał, czas zaczynał nieubłaganie spowalniać a Jongin miał wrażenie, że zaraz zwariuje. - Namiary na mojego ojca. Zdjęcia. Wiem o wszystkim Sehun, wiem o Baekhyunie i o tym jak bardzo go krzywdziłeś pojebańcu! - wymierzył mu z otwartej dłoni prosto w twarz tleniony blondyn natomiast w ogóle się tego nie spodziewając złapał się za policzek z cichym sykiem.
Łzy zaczęły torować sobie własną drogę na policzkach Kim Jongina, kiedy oparł się ciężko o ścianę.
- Nic nie powiesz, huh? Nie masz nawet wyrzutów sumienia, jesteś potworem..
Te wszystkie słowa jak i niespodziewany czyn spowodował, że Oh w mgnieniu oka chwycił chudzielca za skrawki koszuli przybijając go wręcz do ściany w niewyobrażalnym gniewie.
- Posłuchaj mnie uważnie Kai, bo nie powtórzę. - warknął owiewając ciepłym powietrzem mokry od słonej cieczy policzek Koreańczyka. - Zmusiłeś mnie, bym sięgnął po tak drastyczne środki, zmusiłeś mnie i nie zrobiłbym tego, gdybyś mi po prostu nie uległ za pierwszym razem. Chcę ciebie i ja wiem, że jeśli tylko dasz mi szansę to zaczniemy wszystko od nowa, może i nawet wyjedziemy z Seulu. Nie potrafię przyjąć od ciebie odmowy Jongin, dlatego przestań się ze mną szarpać i bądź mój.
Cisza. Dłużąca się cisza przerywana jedynie szlochem. Nie pamiętał kiedy ostatnio nie zapanował nad własną słabością. Sehun wypuścił głośno powietrze uspakajając swoje zmysły a Kim stał dosłownie przyparty do muru starając się nie poruszyć, jednak cichy płacz powodował, że nieznacznie się trząsł. Zegar nadal tykał.
- M.mówiłeś, że dasz spokój mojemu ojcu.. - ledwie wyszeptane słowa obiły się echem w głowie chłopaka o platynowych włosach.
- Zrobię to Kai, ale bądź mój.
Bądź mój. Bądź mój. Niespokojny umysł, chęć przyłożenia sobie lufy do skroni. Jakże okazałby się tchórzliwy, gdyby to zrobił.
- Proszę cię.. - mamrocząc przyłożył zimne usta do wrażliwej szyi chudzielca zsuwając dłonie na jego zdaniem cholernie zgrabne uda. Co prawda może i nie przybrał na wadze, ale i tak uważał ciało Kim za pewnego rodzaju nieskazitelne, delikatne. Kruche.
Nie znosił widoku zaszklonych i nieufnych oczu chłopaka, ale nie umiał się zmienić. Zawsze był wybuchowy i chwilami nawet się starał nad tym zapanować, jednak świadomość, że nie może dosięgnąć Koreańczyka wprawiała go w nieopisaną furię. Drugą dość często spotykaną u niego cechą była niepohamowana żądza tego trzęsącego się zazwyczaj pod nim bruneta.
Wiedział, że zdobywając go siłą nic nie wskóra a jedynie wywoła strach i chłodny dystans w obiekcie jego dłuższego zainteresowania.
- Jongin powiedz coś. - wykrztusił, potrząsając chudym ciałem nieobecnego młodszego chłopaka. Jedyne na co w tej chwili Kim mógł się zdobyć to krótkie spojrzenie rzucone Oh Sehunowi i ponowne tonięcie w łzach. Sehun się powoli rozpadał.
Nie chcąc dłużej myśleć o dręczących go z sekundy na minutę wyrzutów do samego siebie przyciągnął go do siebie trzymając w żelaznym uścisku nim nachylił się do jego ust, skradając zachłanny pocałunek. Oczywistym było, że nie oddał go co podsycało tylko kolejną chorą żądzę w jego byłym szefie.
Jongin czując nagle silne pociągnięcie za nadgarstek odsunął się od jego warg biorąc łapczywie oddech i czując narastającą panikę, kiedy Sehun znów chciał to zrobić. Boleśnie skrzywdzić. Chwytając z komody szklankę z jakimś trunkiem wziął zamach uderzając nią o tył głowy Koreańczyka. Pozwolił by szkło rozprysło się barwiąc krwią o szkarłatnym połysku. Zrobił szybki krok w tył wpadając na szafkę z głośniejszym szlochem, gdy Sehun zaklął siarczyście osuwając się bezwładnie po satynowej pościeli następnie lądując na miękkim dywanie, na którym po każdym razie spędzał noce siedząc na nim skulony. Strach obezwładnił go a serce łomotało niebezpiecznie w piersi.
Nie zabił Oh Sehuna, on tylko otumanił Oh Sehuna.
~
†
Minęło kilka męczących dni. Samotność w szpitalu naprawdę była przygnębiająca, a ja mógłbym powiedzieć, że prawie zwariowałem. Czułem ulgę przekraczając żywy próg tego budynku.
Było dość zimno na dworze. Szarość opanowała całe miasto, wraz z brzydkim topniejącym już śniegiem. Na ulicach nie było wielu ludzi, zważając pewnie na ujemną temperaturę. Wcisnąłem dłonie mocniej w kieszenie, chcąc obronić swoją skórę przed zimnem. Sądziłem, że pogoda dopasowała się i odpowiadała mojemu stanowi psychicznemu. Ohydnie nieprzewidywalna, chłodna i wywołująca depresyjne odczucia - takie właśnie były ostatki marca w Seulu. Ludzie chcieli, jak najszybciej ją ominąć, chowając się w swoich ciepłych swetrach, niekiedy zapijają zmartwienia w niedobrym gorzkim piwie.
Jednak mając na sobie jedynie cienki płaszcz, wygrzebałem paczkę papierosów z swojej kieszeni. Odpaliłem szybko jednego, już ledwo działającą zapalniczką i oddałem się przyjemnemu uczuciu dymu drażniącego moje gardło.
Dym uwalniający się z moich warg, zlewał się z barwą nieba. Ulatywał, tworząc małe obłoczki na szarej rzeczywistości. Nadal byłem w dość słabej formie, lecz na kilka krótkich chwil mogłem poczuć się o wiele lepiej. Odprężyłem się trochę, rozglądając po okolicy. Była to biedniejsza dzielnica, być może nigdy tu się nie zapuszczałem. Wypuszczając ostatni raz dym ze swoich płuc, zatrzymałem wzrok na jednym z budynków. Przypominał mi coś. Stary biedny market, jakby na odległość krzyczał o znajomym mi chudzielcu. Moja ciekawość sięgnęła zenitu, a ja niekontrolowanie ruszyłem w tamtą stronę. Przełykając cicho ślinę, pchnąłem drzwi wchodząc do środka. W moich uszach odbiło się głośne skrzypnięcie oraz charakterystyczny dzwonek do drzwi. Moje policzki za szczypały od nagłego ciepła, a w tle mogłem usłyszeć przeciętną stację radiową, przerywaną przez cichy szum. Zacisnąłem mocno usta, wędrując wzrokiem po półkach sklepowych.
Mój wzrok od razu powędrował do lady, za którą mogłem dostrzec niskiego chłopaka. Na oko mogłem określić, że nie bardzo pasował tu, bo miejsce mimo, że było schludne, to raczej nie bogato utrzymywane.
Jego włosy w kolorze czekoladowego brązu nawet jeśli były normalne w pewnym sensie, to przyciągały uwagę. Spod jego grzywki mogłem zobaczyć tylko oczy starannie podkreślone eyelinerem.
Odchrząknąłem cicho, przerywając głuchą ciszę.
Dopiero to spowodowało, że chłopak gwałtownie podniósł głowę nakierowując swój wzrok wprost na nowego 'klienta'. Wyraźnie przez dłuższy czas jego myśli odbiegły bardzo daleko tak więc jego reakcja na Luhana była nieco opóźniona.
- Oh.. Mijan hamnoda. - odezwał się cichym głosem, który z pewnością można było łatwo zakodować w głowie. - Mogę w czymś pomóc?
Podszedłem bliżej, kiedy chłopak odpowiedział swoim cichym głosem. Przyjrzałem się mu dokładnej, a moją uwagę przykuła mała tabliczka z imieniem na uniformie.
- Baekhyun..? - Przeczytałem na głos, grzebiąc między swoimi myślami. Brzmiało na prawdę znajomo. Zbyt znajomo.
Byłem pewny, że nie słyszę go pierwszy raz, a do tego miejsce aż za bardzo pasowało mi do wszystkich opisów Jongin'a. Często obijało mi się o uszy, co mówił o swojej byłej pracy. Sam nie wiedziałem, że trafię tu całkiem przypadkiem.
Oparłem się ciężko o ladę, nie spuszczając wzroku z kilku liter na jego plakietce.
Pracownik sklepu zdawał się być z każdą minutą coraz bardziej zaskoczony a słowa jakie chciał teraz wyrzucić pchały mu się z podekscytowania na usta.
- Zaraz.. czy ty przypadkiem nie jesteś ten Luhan? - przekręcił głowę w dość dziecinny sposób, on mimo przeciwności losu zazwyczaj bywał pogodny. - O mój boże on miał rację.. jesteś całkiem ładniutki! - postukał palcami o ladę patrząc na dopiero co jak sądził przybyłego mężczyznę.
Zamrugałem kilka razy, dziwiąc się słowami chłopaka.
- Ładniutki? - To słowo w moich ustach brzmiało nadzwyczaj dziwnie. Jego entuzjastyczna aura mógłbym powiedzieć, że aż biła mnie po twarzy, a ja sam zastanawiałem się skąd biorą się tacy ludzie. Humor nigdy go pewnie nie opuszczał, choć może i to dobra strona charakteru. Trudno było mi go określić, więc odsunąłem te myśli na bok, skupiając się bardziej na rozmowie. Zamyśliłem się na chwilę. - Co to ma znaczyć?
- Oh.. - Baekhyun zakrył usta dłonią na krótki moment. - Nie wiem skąd się to u mnie wzięło zazwyczaj jestem cicho.. - okrążył ladę by oprzeć się o nią. Zdziwił się. Nawet więcej niż zdziwił, bo z tego co wspominał o nim chudzielec był wyrafinowany, przebywający jedynie w miejscach na jego poziomie (gdy tak powiedział chłopak zrobił wielkie oczy, bo jak on, skromny 20-latek mógł to zrozumieć?) jednak poza tym wszystkim zauważył coś jeszcze. Kiedy słowa wypływały z jego ust Baek widział tą żywość, miał odczucie, że Kim Jongin mówiąc imię 'Luhan' był po prostu szczęśliwy. Niezależnie jak trudny bywał ten hyung brunet stwierdził, że nie wyprze się tego co czuje. Jongin nie miał serca z kamienia, również czuł. Podchodził do pewnych rzeczy równie emocjonalnie co każdy przeciętny chłopak w jego wieku i miał pewność, że naprawdę coś czuł do stojącego teraz przed nim blondyna. Wtedy dopiero się ocknął marszcząc brwi. - Gdzie jest Jongin? Nie ma go z tobą?
No tak, przecież ten gnojek nie dał znaku życia odkąd opuścił ten sklep.
Słysząc imię Jongin'a coś we mnie drgnęło. Moje myśli odbiegły w jego kierunku. Co znaczyło to wszystko co mówił? Byłem teraz bardziej podejrzliwy. Dowiaduję się teraz, że nie pojawił się tu ani razu, a jego częste usprawiedliwienia mówiły co innego. Wiedziałem, że coś było nie tak. Jednak z Koreańczyka nigdy nie dało się tego wyciągnąć. Dziwiło mnie, jak bardzo zacząłem martwić się o tego chłopaka, pragnąc w pewnym sensie mu pomóc. Stwierdziłem, że musi być to świetna okazja dowiedzieć się czegoś, gdyż jego przyjaciel wydawał się być gadatliwy. - Ze mną? Myślałem, że był tutaj. Nie widziałem go od kilku dni...
Mruknąłem cicho, podnosząc powoli swój nieobecny wzrok na twarz sprzedawcy.
- Sądziłem, że skoro tak bardzo się do ciebie przywiązał to chociaż powiedział ci, że nie pracuje tu co najmniej od miesiąca. - brunet zastanowił się na chwilę. - Zwolnił się a Sehun.. nie przyjął tego za dobrze. - ugryzł się w język. W pewnym sensie sam był z nim powiązany i coś w momencie zakuło go w sercu. Odwrócił twarz sięgając po jakieś papiery z pod lady. - Kontakt z Jonginem urwał mi się odkąd stąd uciekł a na dobrą sprawę jesteśmy przyjaciółmi i zawsze mógł na mnie liczyć, jednak.. widziałem to. Sehun.. on jest potworem Luhan. - szepnął cicho zaciskając palce na kartkach papieru z wypowiedzeniem chudzielca.
Słuchałem wszystkiego z zapartym tchem, z trudem powstrzymując swoje zdenerwowanie. Ta sytuacja wiele wyjaśniała, a chłopak mimo, że nie wiedział wszystkiego to domyślał się możliwie trafnie. Wszystko, a przynajmniej większość było tak jak myślałem.
Wypuściłem powietrze, chcąc pozbyć się wszystkich myśli nasuwających mi się na język. Złapałem Koreańczyka mocno za ramię i odwróciłem go, patrząc mu prosto w oczy. - Potworem? Kim on jest?!
Podniosłem głos, przenosząc wzrok na dokumenty trzymane, przez niego. W głębi cały już wrzałem i ledwo brakowało, bym pierdolnął tym wszystkim i wyszedł stąd sam nie wiedząc dokąd. Cholernie przejmowałem się tylko jednym i choć nie chciałem działać pochopnie, wyobrażałem sobie najgorsze rzeczy. Zaniepokojenie chłopaka wcale nie pomagało mi w opanowaniu się. Zakląłem pod nosem, gryząc dolną wargę.
Baekhyun nie spodziewał się takiej reakcji u blondyna. Choć wiele o nim słyszał niekoniecznie tylko tych dobrych rzeczy, nie sądził, że ten wybuchnie tak nagle. W końcu chodziło o Jongina.
Popatrzył na niego nieco przestraszonymi oczami wyrywając się bezskutecznie od jego uścisku rąk.
- Spokojnie.. - kiedy po dłuższej chwili udało mu się od niego odsunąć złapał oddech przecierając czoło. - Nie trudno się domyślić. Nagłe zniknięcia, poddenerwowanie, stres, utykanie. Bałem się o niego rozumiesz? Wiem do czego jest zdolny, dlatego nie wierzę, że Jongin to wytrzymał.. wytrzymuje.
- Więc, co zamierzasz robić? Wiedząc to wszystko, tak po prostu siedziałeś bezczynnie?
Warknąłem sfrustrowany, odsuwając się nieco do tyłu. Tego wszystkiego po prostu nie potrafiłem sobie poukładać. Gdzieś w środku zabolały mnie ostatnie słowa, a wszystko mogłem jasno ocenić. Nie wiedziałem, co przeżywał Jongin, być może nawet w tej chwili. Jednak nie chciałem przerazić tego chłopaka, lecz sam już nie potrafiłem panować nad swoimi uczuciami.
- Jak mam być spokojny?
- A co, myślałeś może, że tak po prostu rzucę się mu do gardła huh? Sam mnie wykorzystał ile mógł aż znudziłem się mu i porzucił mnie jak zabawkę. Na początku.. sądziłem, że Jongin to tylko jego kolejny cel, ale Sehun.. on trzyma się go coraz dłużej i wcale nie zanosi się, żeby sobie odpuścił zupełnie jakby.. - urwał otwierając szerzej oczy. - .. Mu zależało..
Oparłem się o ladę, czując zbyt wielki natłok informacji. Mimo, że wszystko układało się w całość, to wcale nie była ona kolorowa. Byłem jeszcze wykończony ostatnimi dniami samotnością w szpitalu, a nagle wszystkie zmartwienia uderzyły mnie w twarz ze zdwojoną siłą. Byłem wkurzony, że już od dłuższego czasu tak było, a ja o niczym nie byłem świadom. Czułem, że muszę coś zrobić, pomóc mu, bo inaczej to się nie skończy, a nikt inny tego nie zrobi. Było we mnie pewne nowe uczucie, którego nie potrafiłem rozpoznać. Sam jeszcze nie wiedziałem, jak mam załatwić to wszystko, lecz to nie miało znaczenia w tej chwili.
Głośno oddychałem, odczuwając pewien napad złości, może też efekt uboczny dłuższego odwyku. Zacisnąłem palce na blacie, odpowiadając ledwo słyszalnie. - Sam muszę się tym zająć.
Koreańczyk zareagował natychmiast. - Sam?
Luhan mógł być dla Jongina wybawieniem. Mógł mu pomóc, pomóc wydostać się z koszmaru, wymuszonej relacji, w której podstawą jest wymuszony seks, zaspokojenie potrzeb Oh Sehuna, pozbycia się jego negatywnych uczuć. Jednak wybrał osobę, która po doświadczeniach z dzieciństwa sama się wyniszczała nie do końca będąc tego świadomym. Baekhyun chciał dla Jongina dobrze. Ale mimo to bał się mu pomóc, bo mężczyzna zagroził, że jeśli się wtrąci lub piśnie słowem znajdzie jego młodszą siostrzyczkę i ledwo utrzymującą ich matkę, zniszczy ich.
Minęły minuty, może kilkanaście, kiedy niekontrolowanie z ust Byun Baekhyuna wydostały się trzy proste słowa, ale znaczące tak wiele.
- On cię kocha.
Długa cisza. Przez chwilę sam zastanawiałem się, czy przepadkiem nie przesłyszały mi się te słowa. Kocha? Czy to nie było za mocne słowo? Nie wiedziałem nic o tym, ani co do końca to znaczy. Znaczyło jednak to bardzo wiele, ponieważ pierwszy raz to się zdarzyło. Miałem cholerny mętlik w głowie. Czy ja czułem to samo?
Nigdy nie miałem takich rzeczy, nawet jeśli głupio to wygląda. Miłość po prostu omijała mnie szerokim łukiem, a może to ja unikałem jej. Możliwe, że może nawet w jakimś stopniu bałem się jej, nie wiedziałem, co mnie czeka i czy w ogóle to może stać się indywidualnym celem życia. W pewnym sensie teraz spojrzałem na to inaczej, odnajdując odrobinę sensu w moim bałaganie. Sam dążyłem do pewnego poukładania sobie tych wszystkich myśli.
Zrzuciłem swoje uczucia na drugi plan, nadal przejmując się jednym wielkim dzielących ich problemem. Jak dla mnie, czas bardzo grał w tym rolę.
- Kocha? Nie może...
Brunet o umalowanych oczach nie odpowiedział. Uznał, że ten sam sobie wszystko poukłada, że sam sięgnie po swoje szczęście. I choć go nie znał był niemal pewien, że w jakimś stopniu zależało mu na chudzielcu. Zimna maska gdzieś uleciała pozostawiając pęknięcia w zbudowanym wokół niego murze.
Ku*wa Luhan ogar!!!! Przecież to widać gołym okiem!!!!
OdpowiedzUsuńKaja ta tępa dzida gdy tylko cię widzi to od razu (za dużo powiedziałam....lepiej skończę teraz, bo potem będzie dla mnie już za późno)
Sehunnn czemu to robisz co? Ja rozumiem kochasz go, ale zostaw go w końcu w spokoju!!!!
A ty Baekkie....chodź mamusia przytuliiii...
/Yuri Chan
Jestem, czytam i kocham! Sama nie wiem od czego zaczac, zeby ten komentarz w ogole mial jakis sens. Niesamowicie duzo zaczelo sie w Twojej historii dziac, po przeczytaniu mam tyle mysli na raz, taki metlik w glowie! Moze zaczne od Sehuna, bo o nim chyba najwiecej podczas rozdzialu myslalam. Jest mi go zal. Serio teraz obok zlosci i nienawisci pojawilo sie ogromne wspolczucie. Jest chyba dwa czy trzy razy bardziej zagubiony niz Lulu czy Kai! Serio, jak bardzo trzeba miec problemy z samym soba, ze swoja psychika i swoimi uczuciami, co trzeba przezyw w zyciu, zeby sie tak zachowywac? Juz nie mowie nawet o wykorzystywaniu ludzi co jest po prostu obrzydliwe, mam na mysli fakt, ze nawet kiedy sie zakochal w Jonginie, kied zaczelo mu zalezec, nawet nie potrafil tego normalnie okazac. Skad ta agresja i chec panowania nad wszystkimi? Ciekawa jestem, czy jakos dokladnie to nam przedstawicie, czy pozostawicie naszek wyobrazni, hmm. Szkoda mo Baeka. Jakos wczesniej tak malo go bylo, ze nawet kiedy juz dowiedzialam sie ze byl poprzednim celem Sehuna jakos to do mnie nie dotarlo. Dopierp teraz naprawde mnie to uderzylo ;c i bardzo bardzo mi przykro z tego powodu. Ta rozmowa Luhana z Baekkim na poczatku byla przesmieszna XD 'jestes ladniutki' 'ladniutki?' Haha nie wierze ze Baek tak wszystko mu powiedzial :D mam wrazenie, ze to spotkanie bylo swego rodzaju punktem zwrotnym calej historii. Luhan wreszcie dowiedzial sie (czesciowo) co sie dzieje z Kai'em. Postanowil zareagowac co mnie bardzo cieszy. Mam tylko nadzieje ze nic mu sie nie stanie w trakcie tej wielkiej akcji. Dobrze, ze Bake mu wszystko wyjawil. Moze Kai nie bedzie juz tak cierpial. (...)
OdpowiedzUsuńNapisalam bake XD Baek*
UsuńTylko teraz pytanie, czy Jongin na prawde potrzebuje ratunku? Jakos sobiee sam tym razem poradzil, rozbijajac glowe biednego wciaz wkurwiajacegp Sehuna. Dobrze ze napisalyscie, czy zyje. Naprawde myslalam , ze moze to juz koniec. Nie wiedziec czemu, po tym rozdziale naprawde tak bardzo szkoda mo Oh Sehuna. ;;
Apropos wstepu: przedluz! Jestem totalnie za tym, zebys wstawila dwie wersje, tp serio niespotykane i jakos bardzo mnie zaintrygowalo :D bo chcialabym wiedziec jak mialas to zakonczyc angstowo a jednoczesnie chcialabym alternative przeczytac, jak to soe wszystko rozwinie. Bo mam wrazenie ze historia dopiero zaczela nabierac tempa i jeszcze wiele, wiele mogloby sie wydarzyc <3
Pozdrawiam bardzo serdecznie! I przepraszam, ze tak pozno ;;
Trzymajcie sie cieplo, xx
Martis.
Martis moja kochana! tak się cieszę, że nadrobiłaś, ya.. zawsze twoja opinia wypełnia moje serce szczęściem.. bhjhfdjmh nie mam słów żeby opisać ci swoją wdzięczność za znalezienie troszku czasu na przeczytanie a co dopiero napisanie komentarza! (aż muszę wykrzyknikami taka jestem szczęśliwa ;~;) uwielbiam cię tak bardzo! Dziękuję i pamiętaj, że twoja twórczość skutecznie poprawia mi nastrój ;; wyczekuję codziennie nowych dzieł, więc kochana trwam z tobą do końca ~ dużo uścisków, xx
Usuń!!! To co teraz napiszę będzie okropne, ale nie mogę inaczej, ponieważ moje serce biło, i będzie bić dla Sekai - chociaż szkoda mi Luhana, to chciałabym, aby Jongin był z Sehunem ;-; Czy to źle?
OdpowiedzUsuńAle oczywiście zdaje sobie sprawę z uczuć bohaterów. Jongin kocha Luhana, Luhan niedługo pewnie sobie uświadomi to samo, a Sehunowi zależy na Jonginie, choć nie potrafi się zmienić. To aż dziwnie, ponieważ coraz częściej spotykam podobnych ludzi, podobne postacie w opowiadaniach. Pokazują nam, jak człowiekowi trudno się zmienić. Jako miłośniczka nie tyle co psychologii, co psychopatologii, musiałabym zagłębić się w ten temat. Sehun to naprawdę zastanawiająca postać, której po pewnym czasie... zrobiło mi się szkoda ;-;
Nie wiem, może moje uczucia idą w zupełnie inne strony~ Ale warto pisać prawdę, a ja liczę się z głównym pairingiem Kailu. Baekhyun zaskoczył mnie pozytywnie, choć jego historia jest bardzo, bardzo smutna. Ja nigdy nie potrafiłabym tryskać takim optymizmem, po tylu smutnych wydarzeniach.
Tutaj kończy się mój wywód, który jest straasznie opóźniony. Przepraszam i życzę wam weny.. Pozdrawiam ciepło <3