czwartek, 30 marca 2017

Exit : Empty

A/N: Zapraszamy do ostatniej części serii Exit, w zasadzie dodatku uzupełniającego. Liczymy, że w przyszłości pojawią się jakieś komentarze, że być może to opowiadanie skłoni was do refleksji. Włożyłyśmy w nie naprawdę dużo trudu. Na dzień dzisiejszy dziękujemy przynajmniej za wyświetlenia, których nie brakuje.



To był tak naprawdę początek wszystkiego. Całą piątką znaleźli się we właściwym miejscu i we właściwym czasie, jednak nie mieli pojęcia co ich czeka. Równie dobrze mogło to być coś o wiele gorszego, lecz żeby Koreańczycy byli o tym uświadomieni, musieli do tego dążyć. Nie znali się za dobrze, ale łączył ich wspólny cel, którym było rozpoczęcie nowego życia. Z dala od wstydliwej przeszłości, strachu czy też własnych rodzin.
- Pośpieszcie się, to już niedaleko! - Przez huk uderzenia ciężkich kropel deszczu o beton dało się słyszeć naglący krzyk Lee Seunghoona. Nie był liderem, lecz grupa Koreańczyków szybko odkryła, że skutecznie zcalał ich. - Jinwoo hyung, szybciej!
Biegli zmęczeni, przedzierając się przez ścianę deszczu, kiedy ubrania lepiły się do ich ciał, a pragnienie ucieczki rosło w ich sercach. Byli zdezorientowani i zdenerwowani ; nie do końca wiedzieli co ich czeka, mieli niespełna po dwadzieścia lat. Młodzi mężczyźni pogrzebali wspomnienie tego jak się poznali, nikt tak naprawdę nie był pewien jak tą piątkę połączyła niemal braterska więź, która skłoniła ich do kroczenia przez życie razem.
Znaleźli się w ciemnym zaułku, skąd wydobywał się smród poprzez porozrzucane kosze na śmieci, wśród warczenia bezdomnych kotów, gdzie było słychać policyjne syreny. Seunghoon i Seungyoon oparli się z trudem o ścianę nabierając przy tym głośno powietrza, naprzeciw kucali bez sił Mino oraz Jinwoo, zaś obok nich - jasnowłosy, wyróżniający się od nich wszystkich Taehyun, cichy chłopak wypatrujący pojawienia się lada moment władz.
Mino był szczególnie zły. Początkowo niewiedza o reszcie wzbudzała w nim masę podejrzeń, wywołała nieufność. Przede wszystkim oswojenie się z Kang Seungyoonem okazała się dla Koreańczyków sporym wyzwaniem. Dlatego ze złością podniósł się na równe nogi, robiąc odważny krok w stronę winowajcy.
- Ty. To przez ciebie. Przez ciebie uciekamy, ty pierdolony..
- Song Mino. - upomniał go Jinwoo, łapiąc ostrożnie za ramię tak, by przypadkiem nie rozdrażnić mężczyzny jeszcze bardziej. - Kłótnia nie pomoże nam ani trochę. Zwyczajnie.. zapomnijmy.
Seungyoon prychnął, odwracając się plecami do grupy. Sprawiło to, że i Hoon przeniósł na niego wzrok. - Gdyby nie wasza panika nie musielibyśmy teraz uciekać jak szczury. W dodatku pogoda.. nie ułatwia nam sprawy. Musimy znaleźć bezpieczne miejsce.
Mino w odpowiedzi zacisnął dłonie w pięści. - Szczury mają swoje miejsce w kanałach. - rzucił z kpiną.
Kang mocno zacisnął swoje zęby, wypuszczając spomiędzy warg przeciągłe warknięcie. Gdyby najstarszy z całej ich grupy nie trzymał usilnie ramienia Song, to między tamtą dwójką zapewne nie wydarzyła się jedynie kłótnia. Oboje byli nerwowi, lecz nawet Seunghoon nie chciał wtrącać się między nich. Wiedział, że to wyrządziłoby więcej szkód niż pożytku.
W gruncie rzeczy nikt nie był zadowolony z zachowania Yoona, który po raz któryś z kolei zadzierał z wyżej postawionymi władzami. Najzwyczajniej w świecie cała piątka Koreańczyków, jak zwykle siedziała na jakimś uboczu, nie mając się gdzie podziać. Zamiast zaprzątać sobie głowy swoimi zmartwieniami, woleli najzwyczajniej trzymać się razem gdzieś w zaułkach wielkiego miasta. Wszystko potoczyłoby się, jak co dzień, gdyby nie fakt, że niefortunnie cała grupka trafiła na jeden z patroli straży miejskiej. Seungyoon został przyłapany na czymś tak błahym, jak o sprejowanie jednego z mniej ważnych murów w mieście, a jednak nie uśmiechało mu się wpakowywać na całą noc do aresztu. Zadrwił z grożących mu funkcjonariuszy policji, jednocześnie zaczepiając ich kolejnymi słowami, gdy ci starali się go złapać. Wyzywające słowa, jak i zachowanie stawiało go w jeszcze gorszym świetle. Pchnął jednego z mężczyzn na jeden kontener na śmieci. Reszta znajomych mu postaci zdążyła w popłochu oddalić się od tego miejsca, przez co i on musiał nadążyć. Był  wyjątkowo zwinny od kiedy pamiętał, lecz musieli uciekać aż do teraz.
- Jeśli chcesz gnić w takim miejscu do końca życia, to powodzenia. Myślę, że nie tylko ja się stąd zwijam.
Seungyoon rzucił na odchodne, ruszając dalszą uliczką. Czarnowłosy widział tylko, jak Hoon i Taehyun posyłają mu krótkie spojrzenia, zaraz po tym podążając za sylwetką oddalającego się mężczyzny. Mino z początku nie miał ochoty ruszać się z miejsca, lecz Jinwoo chyba wyraźnie chciał dać mu do zrozumienia, że nie odejdzie bez niego. Song pociągnął za ramię najstarszego z nich, by brunet nie został przez niego w tej jednej beznadziei. Każdy miał jakiś powód, by trzymać się w jednym ścisłym gronie. Tak samo zostało nawet do momentu, gdy pierwszy raz każda para ciemnych tęczówek natrafiła na jasno świecący szyld Exit.
Wysoki budynek, posiadający niezliczoną ilość pięter przyciągał wzrok. Pnące się do góry niemalże całkowicie oszklone ściany, jednocześnie przytłaczały, lecz i też stwarzały pewną pokusę. Wszyscy wiedzieli, że nie pasowaliby do tego miejsca, więc, co kazało im zatrzymać się przed jednym z nowocześniejszych wejść? Nie mieli pieniędzy, a przynajmniej nie na tyle dużo, by zatrzymać się w takim miejscu na jedną noc. To wszystko wydawało się takie drogie, niemalże nienamacalne dla całej piątki Koreańczyków. Oni nie znali czegoś takiego, to wszystko tak bardzo odbiegało od ich teraźniejszego życia.
Wszystko zaczęło się, gdy nikt nie protestował, by wejść choć na chwilę do środka. Nie wiedzieli, czy może to ma w tym wszystkim jakieś drugie dno. Ci Koreańczycy najzwyczajniej zachwycali się nieposiadanym wcześniej luksusem. Wszystko w środku wyglądało na drogie, jeszcze dla nich nieosiągalne. Tak jakby nikt nie mógł dotknąć żadnego elementu w wielkim hotelowym halu. To był dla nich wielki szok.
Seunghoon odezwał się jako pierwszy, mając na ustach uśmiech mówiący wszystko. Był pewien swego, wiedział, że choć byli nikim to miejsce już z góry należało tylko do nich. - Pójdziemy z Yoonem załatwić formalne sprawy. Kang. - zwrócił się do otępiałego mężczyzny, który już po chwili skierował się z nim w stronę recepcji.
Trójka młodych Koreańczyków rozproszyła się. Każdy z nich czuł zachwyt, lecz szczególnie po jednym nie było tego widać, jak gdyby Exit nie robił na nim wrażenia. Nam Taehyun trzymał się z boku, obserwując brudniejsze ulice Seulu jak i widząc wszelkie ciemne zaułki oraz migoczące alejki z wielkiego balkonowego okna. Nawet tak błahe, lecz na swój sposób imponujące widoki nie były w stanie urzec jasnowłosego Koreańczyka, najzwyczajniej.. on należał do milczących, zachowujących zimną postawę osób. Nic nie obchodziło go tak bardzo jak pewien szczegół tkwiący w jego sercu.
- Yah, Taehyunnie, chłopaki. Udało się! Zostajemy tu na zawsze! - w jednej sekundzie to było jak zapowiedź, początek czegoś niezwykłego i pięknego, nowego życia, tak jak pragnęli.
Lee spostrzegł stojącego na u boku blondyna, który opierał się o barierkę. Nam stał odłączony znacznie od wszystkich, wpatrując się gdzieś w dal. Nie myślał za wiele, zbliżając się ` do Taehyuna, już z oddali czując ciepło chłopaka. Hoon objął od tyłu najmłodszego z nich, wtulając się w niego. Głowa ciemnowłosego ułożyła się na ramieniu chłopaka, ocierając się ustami o ucho Nam, by szepnąć w prost do niego. - Nie myśl o tym. Chciałbym, żebyś choć raz oddał się zabawie.
Zaraz po tym mężczyzna odsunął się od zaskoczonego Koreańczyka, by dołączyć do reszty.
Seunghoon jak i Mino wydarli się głośno, nie kryjąc z niewinną radością niczym mali chłopcy, natomiast Jinwoo uśmiechał się, klaszcząc w dłonie by zwrócić na siebie uwagę.
- Czy to znaczy, że hucznie to uczcimy?
Mino odwrócił się do najstarszego Kim, posyłając mu długie spojrzenie. - Tak, skarbie. Będziemy bawić się całą wieczność.


Głośna muzyka rozbrzmiewała w wielkiej sali, która została oświetlona  jedynie kilkoma kolorowymi światłami. Dostępność każdej używki, nadmiar możliwości związanych z tak zwaną zabawą był dla tych Koreańczyków nieograniczony. Nic dziwnego, że stali się chciwi i rządni zasmakowania przyjemności. Przyjemności, której do tej chwili mieli tylko namiastkę.
Pierwszym zwolennikiem jakichkolwiek zabaw i atrakcji był oczywiście Seunghoon, który razem z Yoonem obalali już nie jedną butelkę wysoko oprocentowanego alkoholu. Na nic nie mogli narzekać, ponieważ dostali wszystko, czego mogli zapragnąć. Hałas wręcz huczał w uszach Lee, kiedy Kang nadal jedynie rozsiadał się na wygodnej skórzanej kanapie. Hoon był w tym czasie wyjątkowo niespokojny, choć po nim to wszystkiego można się było spodziewać. Nie panował nad sobą, rozlewając trunek gdzie popadnie, kiedy próbował wstać od stołu. Nie miał problemów z chodzeniem, ponieważ zdążył już tańczyć w towarzystwie jakiś niezapamiętanych przez niego kobiet. Duchota przez nadmiar osób w jednym pomieszczeniu, sprawiła, że alkohol jeszcze sprawniej zaczął na niego działać. Mężczyzna zwyczajnie cieszył się. Radość ogarniała jego umysł, ponieważ po raz pierwszy od bardzo dawna zapomniał o jakichkolwiek troskach. Nic nie musiało go obchodzić; dosłownie jakby był w raju.
Ciemnowłosy cofnął się do tyłu, ostatecznie wpadając plecami na jeden z stołów. Położył się na blacie, a przed jego oczami przejawiał się tylko nic nieznaczący sufit. Na ustach Seunghoona pojawił się uśmiech, lecz zaraz po tym z chęcią kontynuował delektowanie się promilowym napojem. Pił cały czas z gwinta butelki, która nie odstępowała go na krok.
Kang całkowicie zignorował tą sytuację, ponieważ jego wzrok odbiegł w zupełnie innym kierunku. Większość jego zainteresowania odebrała postać jasnowłosego Koreańczyka. Nam, który siedział gdzieś niedaleko, wbijał swój wzrok w widoczną zza zasłony panoramę miasta, jednocześnie popijając tylko jakiegoś drinka. Wyglądał niepozornie, choć prawdę znali niemalże wszyscy. Jego chłodna zewnętrzna postawa, nie miała nic do tego, jaki był naprawdę. Może taka zagadka najbardziej przyciągała przypadkowych mężczyzn i jak się okazało, nie tylko. Seungyoon również nie mógł oderwać od niego wzroku, ponieważ uznał, że już od początku coś go przyciągało do Taehyuna. Był inny i zamknięty w sobie, a coś nieosiągalnego i niedostępnego kusiło najbardziej. Kang był znacznie podatniejszy na różne wpływy i pokusy, więc może właśnie dlatego zainteresowało go zdobycie jasnowłosego Koreańczyka. Nie potrafił czerpać satysfakcję z wyłącznego picia i pozornej zabawy, dlatego jego myśli ulokowały się w jednej osobie. Nie był jeszcze świadom tego, jak postać blondyna wpłynie na jego dalsze życie.
Taehyun rzeczywiście okazał się być samotnikiem. Gdyby nie wpływ Seunghoona, czy też mały zalążek Mino - ten nie odzywałby się wcale.
Nie należał do materialistów ; pieniądze i pewien luksus w ogóle go nie satysfakcjonował, a jedynie cenił sobie szczerą i długotrwałą więź, nie na jedną noc. Uważał, że jeśli już zakocha się w kimkolwiek tak nie opuści tej osoby, będzie się jej trzymał choćby nie wiem co, zaprzysięgnie oddanie tylko tej jednej szczególnej osobie. Taehyun trwał w takiej beznadziei. Mężczyzna, którego kochał naprawdę mocno, mężczyzna, przy którym czuł się tak kurewsko bezpiecznie. Ale on odszedł. Z dnia na dzień pozostawił go w tej beznadziei życia, skazując na samotną udrękę z samym sobą.
Dlatego w czasie, gdy Hoon wciąż wykrzykiwał swoje szczęście a drugi Seung uporczywie się w niego wpatrywał, Nam przepijał własny żal gorzkim drinkiem z dala od reszty. To było mu na rękę każdego dnia.
Kim Jinwoo z kolei, najstarszy Koreańczyk starał się wygłupiać z Seunghoonem ile tylko się dało, w końcu pragnął zapomnieć w mgnieniu oka o przytłaczającym życiu i prześladującym go w pakiecie ojcem pijaczyną. Pił bez umiaru, dołączał się do bezsensownych krzyków towarzysza, wraz z nim leżał na stole śmiejąc się do rozpuku.
Usilnie ignorował fakt, że w egzystencję pewnego czarnowłosego Koreańczyka zaliczały się jedynie kobiety, atrakcyjne kobiety, które mógł zabawiać przez jedną noc. Jinwoo był skrycie niepocieszony, cierpiał, bo mężczyzna, którego zauważył już od samego początku zwyczajnie nawet nie spojrzał w kierunku Kim. Jakby nie istniał. Żałosny Kim Jinwoo pragnący zaznać odrobiny miłości, tak bardzo żałosny.
- Hoonie. - wybełkotał gdzieś pomiędzy, odwracając twarz w stronę wspomnianego Koreańczyka. Ten mruknął coś w odpowiedzi przeciągle, a nagła suchość w gardle Jinwoo stała się o wiele bardziej dokuczliwa. Z trudem przełknął ślinę. - Cholernie.. wszystko się kręci..
Lee kolejny raz rozlał między nimi alkohol, który skutecznie podrażnił ich nozdrza.
- To tak jakbyś zmierzał do nieba. Bardzo powoli. Nie łam się. Ten ślepiec dostrzeże cię prędzej czy później. Musisz być tylko gotów. Bo Song Mino jest kurewsko trudnym przypadkiem.


Mężczyzna był omamiony dość sporą ilością alkoholu, choć nawet i to nie przyćmiło jego podświadomości. Wiedział, co się w okół niego dzieje i może właśnie to było najlepsze w tym wszystkim. Mino leżał na satynowej pościeli w samej dolnej garderobie. Pozbył się swojej koszuli już jakiś czas temu, ponieważ odczuł zbyt wielkie ciepło na swoim ciele. Jego skóra była rozgrzana, więc gorące powietrze dotykało go kilkakrotnie mocniej, lecz nie narzekał na taki obrót sprawy. Wzrok ciemnowłosego utkwił gdzieś w dymie wypalanego papierosa, którego filtr utkwił między wargami Koreańczyka. Całą jego sypialnię wypełnił zapach tytoniu, który jedynie nadawał atmosfery. Wiedział, że nawet jeśli Jinwoo i tak nie będzie to przeszkadzać, bo w tym momencie liczyło się co innego. Song miał czekać na starszego, choć to niecierpliwiło go znacznie bardziej.
Podświadomie podniósł wzrok na wejście do swojej sypialni, gdy kątem oka wyłapał jakiś ruch. Jego ciało uniosło się na łokciach, odrzucając niedopałek papierosa gdzieś na bok. Czarnowłosy uchylił usta w niemym zachwycie, sam nie wierząc, że po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze.
Brunet przeszedł pozornie śmiałym ruchem przez próg. W oczach mężczyzny Jinwoo wyglądał nieziemsko, w końcu oczywistym było, jak zadziałać na zmysły Mino. Kim odkrył swoją nagą sylwetkę, pozostając jedynie cienki materiał bielizny na własnych biodrach. Z ramion drobnego Koreańczyka zsuwał się satynowy szlafrok, który sięgał do samej ziemi. To miał być tylko jeden podły materiał, który rozkazywał czarnowłosemu zszarpać z siebie każdy skrawek odzienia.
Najstarszy chyba czytał w myślach Song, ponieważ jego ciało od razu zareagowało. Czuł, jak każda myśl kumulowała się w jego podbrzuszu. Nie trzeba było długo czekać, by męskość mężczyzny zaczęła twardnieć, co również mogło być skutkiem jego wcześniejszego stylu życia. Jednak Mino nie interesował się tym, robiąc miejsce w swojej głowie jedynie dla rozpalającego Jinwoo.
- Wyglądasz cudownie. Warto było czekać na spełnienie obietnicy. - Zachrypnięty głos wydał się z gardła Song, zwracając przez to uwagę stojącego na przeciwko niego Koreańczyka. Nie ukrywał nawet, że Kim był cholernie podniecający. Czuł, że to uczucie jest silniejsze niż kiedykolwiek, tak jakby w końcu odnalazł to czego szukał.
- Mino.. - cichy szept przebił się przez erotyczną atmosferę, którą od samego początku wywołał sam Jinwoo. - Czy możliwe jest, by..to nigdy się nie kończyło?
Młody mężczyzna zdał sobie sprawę, że jedyna opcja będąca w stanie zbliżyć ich do siebie był seks, i choć Jinwoo wiedział to od samego początku tak nie potrafił pogodzić się z przegraną. Faktem, że on nie mógł być kimś dla Song na co dzień, a nie noc przepełnioną alkoholem, brakiem świadomości co się zrobiło i z kim. On usiłował do niego dotrzeć, trafić do chłodnego serca i sprawić, by ten nie mógł ani nie chciał o nim zapomnieć. To był jego cel.
Tęczówki Mino rozszerzyły się jak po zażyciu uzależniających narkotyków w momencie, gdy ten nachylił się nad nim a jego własna szorstka dłoń zsuwała bardzo wolno bieliznę Jinwoo. Ten moment mógłby trwać wiecznie, czuł się jak upojony jego delikatnym ciałem.
Jinwoo z uchylonymi ustami dotykał torsu mężczyzny, następnie pożądliwie sięgając do dłoni czarnowłosego by móc erotycznie zassać się na jednym palcu.
Song naprawdę porzucił myśli, że nigdy nie mógłby mu spodobać się mężczyzna. Wcześniej ciągle odpychał od siebie tą świadomość, nie akceptując uczuć Jinwoo. Jednak gdy ten zaczął się do niego zbliżać, kiedy ten naprawdę nie miał pojęcia, w którą pójść stronę, to najzwyczajniej przełamał sam siebie. Przyjął do swojej świadomości, że Kim potrafił go podniecić bardziej niż ktokolwiek inny. Do tej pory nie zdradził tego brunetowi, choć wiedział, że takie słowa rozanieliłyby jego osobę.
- Może trwać wiecznie, jeśli tylko tego chcesz. - Rozgrzany Mino wpatrywał się w Koreańczyka, przesuwającego sprawnie językiem po jego smukłym palcu. Ciało starszego okrywała jedynie satyna, więc mężczyzna nie wahał się, by usadzić Kim na swoich biodrach. Nie był jeszcze świadom, że w jego głowie zaczęło się pojawiać jeszcze coś innego, niż jedynie seks. - Chyba będziesz musiał zostać tu o wiele dłużej, słońce.
Jego słowa, gesty, to jak Mino prosił go, by ten został wywołały niemal palpitację serca u Jinwoo. Serce młodego mężczyzny biło niewyobrażalnie szybko, a podniecenie szybko przysłoniło jego tęczówki. Ich ruchy były jednocześnie szybkie i ostrożne, Mino choć miał prawo zrobić ze starszym co tylko chciał poprzez spełnienie obietnicy, tak działał z wyczuciem, szczególnie przy rozciąganiu Koreańczyka.
Jinwoo posapywał głośno, wzdychał z kolejnym otarciem języka o spragnione wejście.
- Ja.. cię pragnę.. - wyszeptał z trudem Koreańczyk, zaciskając w niemej prośbie palce na materiale pościeli.
Jinwoo przełknął ślinę, gdy do jego uszu dotarł dźwięk odpinanego zamka. Słyszał każdy dźwięk, aż po odrzucenie spodni na podłogę. Czuł jego dotyk, palący dotyk w tak intymnym miejscu. Język Mino nadal znaczył mokrą ścieżkę wzdłuż jego pośladka, przez co westchnienia wypływające kolejno z ust Kim były dla czarnowłosego czymś niezwykłym.
Czarnowłosy nie musiał długo czekać, by starszy wręcz błagał go o więcej i więcej. Potrafił nawilżyć go swoim zwinnym językiem, jak i jednocześnie dać mu niezapomniany zalążek przyjemności. Kim mógł odczuć, jak mokry mięsień drażni w przyjemny sposób jego wejście. W tym czasie Song sam postradał zmysły, a jego przyrodzenie domagało się o uwagę. Dotyk wręcz palił skórę mężczyzny, lecz on cały czas chciał dokładniej poznawać ciało Jinwoo. - Jesteś rozpalający, jak nikt inny, Jinwoo. Teraz już nie możesz się wycofać.
Do uszu Mino dobiegło urwane westchnienie, gdy jego nabrzmiała erekcja otarła się o seksownie wyeksponowane udo. Naga skóra przylegała do siebie, więc kwestią czasu tylko było, by oni spragnieni złączyli się w jedno. Starszemu umknął nawet moment, w którym po apartamencie rozniósł się dźwięk otwieranej paczki prezerwatyw. Gra wstępna pomieszana z koniecznością nie robiła na czarnowłosym takiego wrażenia, jak chwila, w której ten miał zagłębić się w ciasnym wnętrzu Koreańczyka. To było coś nieznanego i kompletnie nowego dla Song, a pozycja jaką przybrali, pozwoliła mu znacznie bardziej zaznać tego uczucia.
Jinwoo nie kłamał - wyobrażenie o tym, że ich ciała były tak ciasno splecione, gorące i głodne doznań stało się rzeczywistością, pobudzała jego zmysły. Paraliżujące uczucie bólu na początku, choć dawało się to we znaki tak skutecznie odpychał negatywne myśli całym sobą, motywując się silnie słowami mężczyzny. On naprawdę go rozpalał. Robił to jak nikt inny. Jinwoo był dla Song Mino niepowtarzalny.
Twardniejący penis Koreańczyka przebijał się przez zaciskające się mięśnie Kim, co doprowadzało ich obu do granicy wytrzymałości.
Ciemnowłosy mężczyzna odbierał tą chwilę za równie wyjątkową, jak sam Jinwoo. Nie wiedział jeszcze, co czuł do tego Koreańczyka, najzwyczajniej to było co innego, niż zaznał dotychczas, lecz był pewien, że seks z mężczyzną był nawet bardziej fascynujący niż z kobietą. Z każdą sekundą zaczął sobie zdawać sprawę, że to może właśnie nie chodziło o płeć, a o samego Kim. Brunet tak naprawdę był cały czas przy mężczyźnie, nawet jeśli ten go nie zauważał. To w pewnym momencie uderzyło w niego znacznie bardziej, jak jakiś powrót na ziemię.
Zbliżenie było kierowane myślami i odczuciami młodszego. Był zachłanny, chłonąc każde emocje i doznania, bo w końcu nie mogło w tym wszystkim zabraknąć jego charakteru. Czarnowłosy zawsze był ostry i stanowczy, lecz tym razem to nie było bezuczuciowe. On tak oddawał uczucia do Jinwoo, który zaprzątał mu w głowie z każdym dniem. Mino musiał wyładować drzemiące w nim podniecenie. Tym razem zrobił to wszystko, ponieważ pożądał konkretnej osoby, a nie tylko zaspokojenia swoich żądzy. Song wtedy wiedział, że to właśnie tego było mu trzeba.
Łóżko niespokojnie zatrzęsło się pod wpływem jego nachalnych pchnięć, a kolejne głośniejsze oddechy, jak i sapnięcia Kim, sprawiły, że mężczyzna zapragnął na niego spojrzeć. Nie narzekał z jednej strony, że nie ma na co popatrzeć. Rozpalał go nawet widok tego, jak Jinwoo mocno zaciskał palce na ramie łóżka. Wiedział, że zadał mu nieopisaną przyjemność, a obietnica miała swoje pewne spełnienie.
Mino w ostateczności wyrwał starszego ze swojego transu, by przewrócić go na plecy. Od razu rzuciły mu się w oczy zamglone tęczówki bruneta, jak i jego zaczerwienione policzki. Wyrzeźbiony tors przyległ do delikatniejszej klatki piersiowej, jakby to była idealna harmonia. Ciała nadal były złączone w jedno, kiedy ruchy i dość efektywne pchnięcia nie miały jeszcze swojego kresu. Czarnowłosy dobrze odczuł skutki wpychania w wejście kochanka swojego dość sporych wielkości penisa. Dłonie Jinwoo od początku zmiany pozycji zostały ulokowane na jego plecach, więc nie musiał długo czekać na to tak pozornie znane uczucie. Paznokcie Koreańczyka wbiły się w skórę Song, zostawiając za sobą krwiste podłużne ślady. Ślady, które wcale nie przeszkadzały mężczyźnie, a raczej były jak duma po przeżytej wspólnie nocy.


Nastał kolejny deszczowy dzień w Exit, lecz ciemnowłosy Koreańczyk nie mógł oglądać tego zza szyby apartamentu. Stał, czując jak pojedyncze krople deszczu skapują na jego ciemne ubranie. Na głowę sprawnie zaciągnął kaptur, by chociaż odrobinę uchronić się przed przemoczeniem, bo w końcu nic konkretnego nie miał na myśli. Nie padało zbyt mocno, jednak też wcale nie był to przyjemny czas.
Seunghoon przemknął przez ciasne uliczki, niemal przepychając się między kamiennymi ścianami. Starał się przede wszystkim nie rzucać w oczy, lecz to po raz kolejny było próżnym działaniem. Mężczyzna najzwyczajniej zachowywał spokój, słysząc jak ktoś woła za jego postacią, nawet nie znając prawdziwego imienia chłopaka. Mimo to on się nie zatrzymał, więc nawet nie musiał długo czekać, aż kroki za jego plecami stają się głośniejsze. Silniejsza ręka zablokowała mu przejście.
- Nie słyszałeś, co do ciebie powiedziałem? Jesteś nic niewartą szmatą, więc w jaki sposób masz jeszcze zamiar zachować swoją godność?
Lee poczuł zaciskające się palce na jego ubraniu, kiedy inny mężczyzna szarpnął jego ciałem. Wzrok ciemnowłosego natrafił na kilka postaci, które niekoniecznie musiały zapaść mu w pamięć. - Daj spokój, bo jeszcze przestraszysz nam słodką zdobycz.
- Łapy przy sobie. - Hoon stracił wiarę we własną siłę, jedynie wydobywając z siebie drżący, lecz stanowczy głos. Odepchnął ramię obleśnego faceta, który znajdował się najbliżej niego.
- Dobrze pamiętam, Seunghoon? Zrobiłeś się odważny od ostatniego razu. Już nie jesteś taki chciwy na nasze pieniądze? Wtedy byłeś w stanie zrobić wszystko. - Kolejna postać wyminęła grupkę, by znaleźć się bardzo blisko Lee, którego pchnął plecami na twardą powierzchnię ściany. Seunghoon obronił się rękami, by ten nie dotykał go po raz kolejny, lecz niesmaczne sapanie tuż nad jego uchem nadal dawało o sobie znać. - Znudziło ci się bycie sprzedajną kurwą?
Reszta mężczyzn zaśmiała się w tym samym momencie, tak jakby czerpali z tego bardzo dużo satysfakcji. Było ich zbyt wiele, więc Lee nawet nie mógł zarejestrować, który z nich wycelował swoją pięścią w jego brzuch. Młodszy Koreańczyk automatycznie złapał się za swoje bolące miejsce, zginając się w pół. Spomiędzy jego warg dało się usłyszeć jedynie spazmatyczny kaszel, przez który nawet nie mógł krzyknąć z bólu. Na ustach sprawcy pojawił się odpychający i zadowolony uśmiech. - Kiedyś mi się tak nie opierałeś.
W tym samym czasie ktoś inny znalazł się w równie beznadziejnej aczkolwiek zwyczajnej sytuacji, kiedy to podróż do Exit wydawało się być męczarnią a deszcz, który nachalnie spadał na najmłodszego z nich, przemoczył go tym samym do suchej nitki. Nam Taehyun był w złym humorze, który skutecznie odbił się na jego samopoczuciu. Tęsknota, żal i bezradność, uczucie bezużyteczności kazały mu wracać czym prędzej do szklanego budynku, zaszyć się w nowoczesnym apartamencie a na koniec zażyć maksymalną porcję tabletek mających wymazać jego wspomnienia. Dać mu te cholerne odczucie, że w końcu poczuje się lepiej.
Woda skapywała z jego włosów uderzając o beton, pośród irytującego dla ucha akompaniamentu deszczu Nam miał wrażenie, jak gdyby sam stał się tym bezlitosnym żywiołem. Posępnym, pozbawionym szczęścia, czymś nieokiełznanym.
I dopiero znajoma sylwetka, jaka zdołała mignąć przed oczami Taehyuna skłoniła go do tego, by zatrzymać się w pół kroku oraz zawrócić, schować się nieopodal i być świadkiem czegoś zupełnie wytrącającego z równowagi. Nie spodziewał się zobaczyć Seunghoona, a już na pewno nie w towarzystwie na oko sześciu pijanych, obleśnych Koreańczyków. Nam był pewien, że wie o nim wszystko, że ten nie umawiał się poza murami Exit z kimkolwiek, zwłaszcza z o wiele starszymi mężczyznami. Ta sytuacja wydawała się mu śmieszna, absurdalna, zupełnie sprzeczna.
A Hoon był przez nich dotykany, widać było, że tego nie chciał, że wstydził się, lecz czego? Odpowiedź otrzymał w postaci kilku prostych słów, które skutecznie wyryły dziurę w głowie Nam Taehyuna. Znajomy cios, którego się nie spodziewał. Z odległości widział jego zaszklone oczy, oczy wpatrujące się w beton ze wstydu i strachu, jakby dopiero co posypano solą na nie do końca zagojone rany.
- Kurwa mać, już dawno skończyłem ze swoją przeszłością!
Taehyun zaciskał usta, a jego zaciśnięte pięści pobielały pod wpływem przypływu siły. Nie pohamował odruchu, jego umysł nastawił się na walkę, ochronę cennej osoby. Zarejestrował jedynie głośny ryk, kiedy ciężki i ostry kamień z dużą prędkością uderzył o tył głowy jednego z napastników a wszelkie spojrzenia skierowały się ku niemu.
- Huh? co to za gówniarz?
- Pewnie też szuka przygody, kolejna kurwa w Seulu.
Ciemne tęczówki natrafiły na postać znajomego blondyna. Lee zadawał sobie mnóstwo pytań, jak i wewnętrznie umierał ze strachu. Co Taehyun mógł sobie o nim pomyśleć? Seunghoon wręcz czuł, jak oblewa się zimnym potem, kiedy dostrzegł w oczach mężczyzny jedynie złość. Oni prawdopodobnie chcieli wyładować emocje jedynie na nim. Otoczony Koreańczyk tak naprawdę nie potrafił się nawet ruszyć. Nie drgnął, czując się bezradny.
Hoon jednocześnie miał już czekać na najgorsze, kiedy jego uwagę rozproszyły znajome głosy. W ciasnym zaułku znaleźli się młodzi Koreańczycy, którzy byli gotowy stawić czoła pozornie silnym starszym mężczyznom. Seungyoon przytrzymał rękę napastnika, który miał zamiar już po raz kolejny uderzyć, jak i dotknąć Lee. Palce Kang zacisnęły się na szyi przeciwnika, kiedy Mino potrafił powalić resztę na ziemię. Oczywiście ta dwójka sprawnie pomogła sobie w pokonaniu całej grupy zwyczajnych zboczeńców. Zboczeńców, którzy nie mieli żadnych skrupułów.
Seungyoon był zbyt porywczy, a w złości posuwał się do niemoralnych czynów. Był zły, że ktoś podniósł rękę na jednego z nich. Pewnie właśnie dlatego nie potrafił się opanować. Zaczął dusić mężczyznę, kiedy ten spazmatycznie pragnął złapać odrobiny tlenu. Twarz napastnika stała się lekko czerwona, a skóra w okół jego krtani posiniała. Seunghoon musiał na to wszystko jedynie patrzeć, a gdyby nie Song, pewnie nerwowy członek ich całej grupy posunąłby się do morderstwa. Czarnowłosy złapał za nadgarstki Kang, by ten w końcu uspokoił swoją siłę.
Song i Kang zjawili się w samą porę i naprawdę strach było pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć gdyby nie ich obecność. Taehyun nie zwlekał. Pobiegł w kierunku skulonego pod ścianą Hoona, od razu chwytając go za ramiona. Potrząsnął nim kilkakrotnie, a jego umysł zaprzątała dezorientacja, obawa, że młody mężczyzna zamknie się w swoim świecie jeszcze bardziej. Taehyun przełknął z trudem śliną, ponownie nim potrząsnął, następnie kładąc lodowatą dłoń na policzek Lee. - Proszę, wstań dla mnie.
Seunghoon jak gdyby automatycznie przyłożył zmarznięty policzek do jego dłoni, wypuszczając z ust obłoczek dymu.
Deszcz w Seulu miał swój kres pół godziny później, zastępując go grudniowym śniegiem. Pijani mężczyźni uciekli już dawno, zaś Mino i Seungyoon stali niedaleko dwóch skulonych na krawędzi chodnika Koreańczyków ; jeden z nich kopał czubkiem buta ścianę. Nam w tym czasie ogrzewał przemoczone ciało przyjaciela swoim ramieniem a słowa, które kolejno wydostawały się spomiędzy warg Hoona, były jak nie kończąca się historia mająca swój koniec dopiero w spełniającym marzenia budynku Exit.
- Nie mam pojęcia, kiedy to wszystko się zaczęło. Moje dzieciństwo zostało wymazane, jak za machnięciem ręki, a za tym szedł i fakt, że zostałem kompletnie sam. Byłem jeszcze dzieckiem, nic niewartym gówniarzem. Gdzie miałem podziać się, nie mając żadnego z rodziców, ani nawet najdalszej rodziny? Ludzie ukrywali się w trudnych warunkach, a ja nawet nie zarejestrowałem chwili, gdy zostałem stamtąd zabrany. To było dla mnie, jak ukojenie. Nie musiałem już walczyć o każdy dzień, o ciepły kąt, ani odrobinę jedzenia. W chwilach kiedy czuwali nade mną pięknie ubrani skąpo, lecz nadal pięknie wyglądający hyungowie. Nie muszę chyba przywoływać momentu, w którym tak naprawdę pchnęli mnie w to samo bagno. Nie mogłem żyć za darmo, więc pieniądze odgrywały największą rolę, a w mojej pamięci pozostał jedynie pierwszy klient, jak i moja niedoświadczona postawa. Było ich tak wielu, a mój strach nigdy nie zniknął. Dom publiczny stał się moim własnym, a seks za pieniądze był jednym z codziennych obowiązków. Musiało minąć naprawdę wiele lat nim zdałem sobie sprawę, że to nie jest normalne. Nie byłem szczęśliwy, bo wolność tak naprawdę była dla mnie obca. Myślisz, że kurwa tak łatwo jest się do tego przyznać? Że łatwo jest przypomnieć sobie to samo cierpienie, gdy już ludzie przestali na ciebie patrzeć, jak na śmiecia? Miałem powiedzieć wszystkim, że nie jestem nikim tylko sprzedajną kurwą, która się od tego wyrwała pod wpływem jednego impulsu?! Nikt z was nie zna tego uczucia. Nie wie, jak patrzą na ciebie ci wszyscy obleśni mężczyźni, którzy wciąż cię pamiętają. Nawet te podejrzliwe spojrzenia na ulicy...to zbyt wiele.
Nam Taehyun słuchał, jak on łkał, słuchał każdego słowa z zapartym tchem, jakby usłyszał właśnie najbardziej dobijającą historię. Tą dobijającą historią było życie i blondwłosy zdawał sobie z tego sprawę. Z cierpienia młodego chłopca, zabranego z ulicy.
Najmłodszy Koreańczyk okazał pewną słabość dla zrozpaczonego i bezradnego Seunghoona, pewnego rodzaju zrozumienie, trochę empatii. Objąwszy chude ciało trzęsącego się ze stresu i zimna bruneta, Taehyun zobaczył wirujące płatki śniegu, które w naturalnie wyjątkowy sposób osiadały na ciemniejszych włosach Lee. Jak roztapiają się na jego mokrym ubraniu, znikając w mgnieniu oka.
Porównanie do płatka śniegu przypisane było Nam Taehyunowi od samego początku.


Pamiętał ten pierwszy raz, który był tym najtrudniejszym. Okresem, kiedy w bolesny sposób testowana była jego siła psychiczna, czy okrutnie torturowana jego pamięć o pewnych wydarzeniach nie posiadających końca.
Miał dwanaście lat, kiedy pierwszy raz go dotknął.
Wracał ze szkoły, szczęśliwy, miał zamiar pochwalić się najwyższą oceną  wśród równoległych klas, pochwałą od nauczycielki, jak to mały Kim Jinwoo był zdolnym uczniem.
Jednak stojąc w salonie wcale nie ujrzał starszego Kim siedzącego przed telewizorem, czy też mamy gotującej obiad, i wcale nie było czuć przyjemnego zapachu jedzenia, rodzinnej atmosfery. Zamiast tego w progu stał pijany ojciec, ze zmrużonymi oczami wpatrując się w przestraszonego chłopca.
- D-dostałem.. pochwałę, ojcze. - tyle zdołał wyszeptać.
Pamiętał ten ohydnie intymny dotyk, z początku do pewnej granicy, lecz nadal naruszając tą świętą przestrzeń młodego Koreańczyka. Bał się, to zrozumiałe.
Kolejne tygodnie stały się dla niego walką o przetrwanie, gdy co noc coraz śmielej dotykał go i sapał do ucha, pozostawiając po tym trwałe blizny w sercu, czy strach o następny dzień. Z myślą, że 'jutro będzie lepiej' usiłował zasnąć mając wrażenie, jakby walczył o dawkę tlenu.
Często płakał. Nie był tak silny, jak inni chłopcy w jego wieku, grający w piłkę nożną. Przeżywał każde zetknięcie się szorstkiej dłoni ojca z jego skórą. Przeżywał każdy jego fałszywy uśmiech. Katorga i sekret o jego rodzinie trwał do dziewiętnastych urodzin Jinwoo. Podczas tych wielu lat zdołał poznać tajemnicę mamy o tym, że często pod nieobecność męża sprowadzała do domu kochanków. Nie raz przyłapał ją na tym; przyłapał na uprawianiu seksu na kuchennym blacie, gdzie jeszcze kiedyś wspólnie wraz z ojcem jedli posiłki. Schody zaczęły się dopiero wtedy, kiedy okazało się, że on doskonale na tym wiedział, lecz wyładowywał całą złość na nim, niewinnym synu pragnącym jedynie ich uszczęśliwić.
W dziewiętnaste urodziny Jinwoo starszy Kim zgotował mu prawdziwe piekło. Po tym, jak matka z trzaskiem opuściła dom, a ojciec zaczął przeraźliwie krzyczeć, Jinwoo próbował uciec do swojego pokoju, jednak ten pod wpływem gniewu wyszarpał chude ciało do łazienki, by następnie odkręcić kran i pomiędzy wyzwiskami szarpnąć za włosy nastolatka wpychając usilnie jego twarz do zimnego strumienia. Jinwoo usiłował krzyczeć, gdzieś między nabierając hausty powietrza, czując jak gdyby strach miażdżył jego gardło. Wtedy Koreańczyk poczuł kolejne szarpnięcie, a następnie jego krucha sylwetka zderzyła się z kafelkami.
Obiecał sobie, że nie będzie się bał, że nigdy więcej nie uroni łez zaraz po tym, jak starszy mężczyzna zgwałcił go tam po raz n-ty, a perfidny śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Tamtego dnia Jinwoo uciekł z domu i nie wrócił tam, dołączając do czwórki nie do końca nienormalnych Koreańczyków, którzy wybawili go od tragicznego życia w patologicznej rodzinie.

To był ten moment, kiedy Kim Jinwoo otworzył drzwi od swojego apartamentu ukazując na swojej twarzy lęk i rozpacz, uderzającą monotonię dopadającą go każdego dnia, kiedy to w progu pojawiał się jego ojciec. Jak cios w szybko bijące serce, wspomnienie jak to właściwie wszystko się zaczęło. Subtelny dotyk. Niewinne słówka. Raniące gesty i czyny mające swoje konsekwencje. Trauma ciążąca w psychice. Doskonale wiedział, że miało to swoje drugie dno.


Ostatni dzień grudnia nastał równie szybko, jak przemijała pozostała część ich życia. Ten wieczór przyszedł, jak za machnięciem ręki, wypełniając szczęściem, jak i wieloma obawami grupkę przyjaciół. Koreańczycy nie mogli się nie odprężyć, robiąc to tym razem w ten typowy sposób. Dudniąca muzyka, która towarzyszyła przy każdej imprezie, obijała się o uszy mężczyzn. Towarzyszył im wysoko oprocentowany szampan z najwyższej półki, bo w prawdzie wierzyli, że wtedy naprawdę mogą zapomnieć o swoich troskach. Nawet jeżeli Exit uwolniło ich od zderzania się z szarą rzeczywistością, to w umysłach każdego z piątki pozostała jeszcze niezasklepiona rana przeszłości. Spotkanie zorganizowane z okazji nowo nadchodzącego roku, miało być czymś wyjątkowym. Każdy mógł dosięgnąć niemożliwego, dlatego też wszyscy czekali na te symboliczne fajerwerki, które z okien hotelu stawały się znacznie bardziej widoczne.
Nieprzyjemne dzwonienie w uszach zagłuszyły dźwięki pierwszych kolorowych świateł na niebie. Każdy z nich spojrzał  po sobie, nie zauważając znajomej im sylwetki. Jedna z ich pięciu części zniknęła, a namiastka rozjaśnionych blond włosów pozostała jedynie odczuciem w kąciku oka. Jednak nikt o nic nie pytał. Kąciki ust Koreańczyków jedynie uniosły się ku górze, jakby to miało być ich porozumieniem. Pozostała czwórka wiedziała, co stało się z Nam Taehyunem. Wcale nie trzeba było znać jego charakteru, by wiedzieć, co chłopak zamierzał zrobić. Mimo uderzającej prawdy, wszyscy przymknęli na to oko. Przymknęli, choć może jeszcze sami nie są tego świadomi.
Seunghoon odwrócił głowę w stronę uchylonych drzwi do halu. Nie czekał, by pokierować się instynktownym dźwiękiem ciągniętej walizki po twardym podłożu. Lee działał zbyt porywczo wybiegając z pomieszczenia, by tylko dogonić jasnowłosego. Ale co mógł poradzić? Coś co miało trwać wiecznie, gdzieś w końcu znajdowało swój kres.
- Taehyun. - Mężczyzna rzucił ostrzegawczym tonem, widząc znajomą chudą sylwetkę. Chłopak pogodził się z decyzją, ponieważ nawet nie reagował na dźwięk swojego imienia. - Taehyun, zatrzymaj się!
Hoon dogonił Nam, by jego smukłe palce zacisnęły się na wychudzonym ramieniu. Nie potrafił milczeć, mimo wewnętrznego zgodzenia się z wyborami ważnej dla niego osoby.
Jasnowłosy spełnił polecenie po dłuższej chwili, choć niechętnie, odwracając się w końcu przodem do starszej dwójki Seung. Czuł narastające napięcie, frustrację, że ktokolwiek usiłował zaprzepaścić jego szansę wyjazdu. Odgarniając palcami kosmyki włosów z twarzy, Taehyun spojrzał na Seungyoona, mając na twarzy wypisane zmęczenie wymieszane z determinacją ucieczki. Był gotów, pewien jak nigdy i nie mógł nic poradzić na to, że jeden z nich szczególnie okazywał dezaprobatę. - Za dwadzieścia pięć minut mam samolot do Paryża, więc streść się, Kang.
Hoon puścił blondyna, cofając się parę kroków w tył, jak gdyby miał w zamiarze przyjrzeć się tej rozmowie z innej perspektywy.
Kang tylko zerknął na drugiego Seung, by tym razem zwrócić się tam, gdzie właśnie miał zamiar. Chciał porozmawiać z Taehyunem, nawet jeśli to miałby być ostatni raz. - Błagam.. Jak możesz wyjeżdżać tak po prostu? Zawsze trzymamy się wszyscy razem, a teraz? Nie wyjeżdżaj. To samolubne ale nie warto wracać do przeszłości.
Dłoń zsunęła się po przedramieniu najmłodszego z nich, by ostatecznie swobodnie ją opuścić. Jego uczucia nadal biły się ze sobą w jego wnętrzu, ponieważ nie trzymał się własnych zasad. Wiedział, że Nam nie jest ważny tylko dla niego. Nawet jeśli często nawzajem się krytykowali, to każdy z nich już przywykł do swojej codzienności. Blondyn był częścią tego wszystkiego. Częścią Exit, którego szyld blaknął z każdym dniem.
- Nie powinieneś się do tego mieszać, Kang. Tu chodzi o moje szczęście. - uciął ostro Taehyun, nie kontrolując już faktu, że jego ciało zaczęło drżeć. Rzecz jasna, bał się nowych wyzwań, tego, że zwyczajnie sobie nie poradzi. Był kłębkiem stresu, który czekał na swoją kolej i szansę. Taehyun odwrócił wzrok, gdy łzy niekontrolowanie napłynęły do jego oczu. Całe to jego 'szczęście', które miało na niego czekać gdzieś tam, wymykało się mu spod kontroli. Szarpnął gwałtownie za rączkę walizki, przenosząc spojrzenie na Seungyoona, by jeszcze przez moment utrzymać z nim kontakt wzrokowy. - Jeśli tam nie polecę, umrę.
- Niedorzeczność. - Seungyoon syknął cicho pod nosem, odsuwając się znacznie od jasnowłosego. Nawet jeżeli Taehyun nigdy nie zachowywał się, jak przeciętny Koreańczyk w tym wieku lub był zbyt zamknięty w sobie, to Kang śmiało stwierdził, że ten przeszedł samego siebie. Miał wrażenie, że ten chłopak przez nadmiar tych cholernych tabletek kompletnie już postradał zmysły. - Wiesz co? Kompletnie cię nie poznaje! Żaden z nas nie poznałby cię w tym momencie.
Mężczyzna warknął, odwracając się plecami do Nam. Ciemnowłosy wpadł na ramię Seunghoona, wymijając go, by z wściekłością oddalić się od pozostałych dwóch Koreańczyków.
Seunghoon spojrzał delikatnie w bok, gdy kątem oka mignęła mu sylwetka Yoon'a. Spodziewał się tak wybuchowej reakcji, w końcu jego można było najszybciej wytrącić z równowagi a Taehyun swoją obojętną postawą robił to jak nikt inny. Westchnął cicho, kiedy widział jak jasnowłosy uparcie stoi w miejscu, zagryzając mocno wargi a blond kosmyki przysłoniły jego oczy. Czy on przewidział, że nie otrzyma od starszego mężczyzny wsparcia? Że żaden z nich nie przytaknie mu, ani nie poklepie po ramieniu życząc powodzenia? Nam Taehyun pomimo zabłądzenia w odmętach swojej kruchej psychiki był niezwykle błyskotliwy. Sprawnie odczytywał ludzkie emocje, jednak mając olbrzymi problem z samym sobą. Hoon uważał, że sprawcą, który wywołał taki kompleks u najmłodszego Koreańczyka był Kim Jinhwan. Egoistyczny mężczyzna, do którego od samego początku Taehyun pragnął uciec, nie zważając na odrzucenie przeważające szale.
To wcale nie tak, że Lee wcale nie czuł żalu. W jego głowie rozbrzmiewało wiele emocji, lecz w przeciwieństwie do Yoona nie był tak porywczy. Znał naturę jasnowłosego i to, jak z nim postępować. Pewnie właśnie dlatego nie zrobił nic, a jedynie wpatrywał się w tak bliską i jednocześnie odległą sylwetkę. Lee jedynie wbił swoje pociemniałe tęczówki w oczy młodszego, by nawiązać z nim długo kontakt wzrokowy. Sekundy przenikały wraz z kolejnymi spadającymi płatkami śniegu. Fajerwerki wybuchły po raz kolejny w momencie, w którym w podświadomości Seunghoona pozostał jedynie ucisk. Ucisk, który kazał po raz ostatni uśmiechnąć się w stronę Taehyuna. Był pewny, że ten również unosi swoje kąciki ust do góry, ponieważ wraz z każdym końcem coś ma i swój początek. Możliwe, że więźniowie Exit również odnajdą kres swojego początku, by móc zacząć coś innego. Seunghoon dobrze o tym wiedział, nawet jeżeli sam nie był tak odważny, jak Nam. Blondyn potrafił przezwyciężyć choć na chwilę swój strach. Więc co pozostało reszcie Koreańczyków, jak patrzeć na kolejne deszczowe dni i paskudny kolor zielony hotelowego szyldu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz