piątek, 10 lutego 2017

Exit : I'm young




Deszcz w Seulu nie był niczym nowym - mieszkańcy Exit uważali jedynie samo zjawisko za wyjątkowe a charakterystyczny dźwięk obijających się o szybę kropel symfonią doprowadzającą do szaleństwa.
Piątka Koreańczyków, którzy niemal co noc świętowali w mieniącej się milionem światełek sali nie zwracali na to większej uwagi. Pierwszego dnia Kang Seungyoon oznajmił, że krople deszczu są wynikiem ich własnego cierpienia i że kiedy szaleje burza ich dusza również doznaje pewnego szaleństwa. Wszyscy zgodnie przytaknęli ; nikt nie odważył się skomentować. Może właśnie dlatego, że Seungyoon, choć słynął z wszelkich nielegalnych działań był ich liderem i osobą przewodzącą. To nie znaczyło, że rozkazywał im czy mówił jak w danej chwili mają się zachować, nie, on jedynie otaczał ich ramieniem oddając tym charakter bezpieczeństwa i więzi, jaka ich wszystkich łączyła od wielu lat.
- Przechodziłem dzisiaj głównym korytarzem. - odezwał się Jinwoo, oparłszy swoją głowę o ramię Song Mino. - Neon Exit całkiem wygasł. Czy to znaczy, że i my wygaśliśmy? Jak długo tu jeszcze zostaniemy?
- Tak długo jak będzie trzeba. Jestem zdania, że nikt nie opuści tego miejsca. Świecimy o wiele jaśniej niż ten napis. - odparł Seunghoon w jednej chwili wskakując z hukiem na stół, co wywołało u reszty głupkowaty śmiech. - Jesteśmy młodzi, powinniśmy bawić się bez końca nie myśląc o jutrze.
Seungyoon podniósł wzrok na grupkę przyjaciół, opierając się jedynie plecami o blat stołu. Uśmiechnął się pod nosem na zachowanie drugiego Seung, jednocześnie upijając łyk palącego w przełyk alkoholu, tak jakby  to miało być ukojeniem na ten jeden wieczór. A może jeszcze kilka następnych? - Zabawa też w końcu zaczyna być nudna. Wolę zostać jedynie chciwy nowych doznań.
- Nie sądzisz, że to błędne koło? - Mino skierował swoje spojrzenie, gdzieś na okno, które znajdowało się na samym końcu dość obszernej sali. Normalnym też było, że właśnie w tą samą stronę spoglądał blondyn nieco odłączony od reszty grupy. Nikt z Koreańczyków jednak tego nie komentował. - Musisz dać coś od siebie, jeśli wiele oczekujesz.
Śmiechy towarzyszy na chwilę ucichły, a sam Song zastanawiał się, czy jasnowłosy w ogóle przysłuchiwał się ich rozmowie, czy może pogrążył się gdzieś w swoich myślach. - Co o tym myślisz, Taehyun?
Oczywiście, że jakaś jego cząstka słuchała kolejnych wywodów jego przyjaciół. Miał podzielną uwagę, potrafił jednocześnie przysłuchać się części rozmowy jak i jednocześnie skupić się na własnych myślach. Właściwie cała jego osoba była zamknięta gdzieś głęboko w jego własnym umyśle. Taehyun odsunął się od ludzi. Najzwyczajniej nie potrafił zbliżyć się na większą odległość, nawet jeśli chciałby zostawić wszystkie negatywne myśli za sobą. Był osobą najbardziej oddaloną od grupy, utrzymywał wyraźny dystans, który niewielu chciało naruszyć. Naprawdę zawdzięczał wiele swoim przyjaciołom; to nie tak, że w gruncie rzeczy nikogo nie docenił. Jego chłodna postawa, jak i obojętne podejście do wielu spraw w prawdzie wyglądały zupełnie inaczej. Nie potrafił wiele mówić, ani wyrażać swoich uczuć za pomocą słów. Właśnie dlatego uchodził za beznamiętną postać, tak jakby kompletnie nic nie potrafiło go dotknąć, nie mówiąc już o przyziemnych sprawach. Wszystko jednak pryska, jak bańka mydlana. Tak, Nam Taehyun nigdy naprawdę nie był takim, za jakiego go uważano. W środku był niewyobrażalnie niestabilny, rozpadał się. Osoba tego Koreańczyka stawała się krucha, nieradząca sobie już z zwykłymi problemami. Blondyn odczuwał sporą lukę w swoim życiu, a jego emocje tak naprawdę nie znalazły jeszcze żadnego choćby minimalnego upustu. Nie wiedział, co tak naprawdę zrobić z uczuciami. Gdzie powinien je ulokować, by nie sprawiały już więcej bólu? To wszystko przeważało nad jego życiem codziennym, nad sprawami najniższej wagi. Rozluźnienie się nie stało się dla niego jeszcze możliwe, tkwiąc samotnie w jednym i tym samym świecie. Coś nieubłaganie zabierało mu tlen, w bezwzględny sposób zakazując oddechu. Dusił się w swoim własnym ciele.


Gdzieś pomiędzy błogim snem a jawą, Nam Taehyun usiłował nie odpłynąć ; balansował na granicy, a nieznośne dźwięki fortepianu, kuły jego serce i mamił umysł, zupełnie jak pewien Koreańczyk. Zdawać by się mogło, że nie minęło wiele czasu, raptem rok a pomimo tego Taehyun odnosił wrażenie, że zwyczajnie wariuje, staje się niczym pośród reszty Exit. Silne odczucie bezsilności, napady lęku i depresja - oto z czym zmagał się dwudziestolatek. Jasnowłosy sięgał po buteleczkę wypełnioną tabletkami uspakajającymi, w jego apartamencie było zimno, gdy chłód z otwartego na oścież okna wpadał do środka. Jego ciało, skulone na ciemnych panelach drżało, zmarznięte, kruche. Wciąż wołał jego imię, jak gdyby zaraz miał go ujrzeć. Widywał go. W snach, koszmarach, mózg stwarzał iluzję, że on jest tutaj, siedzi na parapecie i odpala kolejnego papierosa z głową zwróconą w stronę Taehyuna. Puste opakowania po lekach leżały porozrzucane wokół niego, zataczając krąg i dusząc go, w odmętach jego umysłu, skutków zażycia sporej dawki. Ślad po łzach dawno zaschnął na jego bladych policzkach a rozbiegany wzrok i zawroty głowy przestały mieć znaczenie.
 To rutyna, Nam popadał w żałosną rutynę trucia się wieczór po wieczorze, tak przez okrągły rok. On tęsknił, usychał z tęsknoty za mężczyzną, który był bardzo daleko, osiedlił w obcym kraju nie dając znaku życia, mówiąc Taehyun'owi prosto w twarz, że nie czuje do niego nic, że od zawsze czuł do niego jedynie ulotną zażyłość. Nikt nie złamał mu serca bardziej niż Kim Jinhwan, nawet wspomnienia, które krążyły po nim niczym fatum - nie były dla niego tak miażdżące.
Żaden z jego przyjaciół nie wspominał o niejakim Jinhwanie, rzecz jasna wiedzieli, że ten temat jest dla Nam szczególnie drażniący i wytrącający z równowagi. Jasnowłosy młody mężczyzna trwał, trwał w swojej tęsknocie samotnie ; nikt nie potrafił mu pomóc z jego pogłębiającą się depresją.
Tak teraz, leżąc na podłodze w pozycji embrionalnej, w panującym mrozie przed jego oczami pojawiał się rozmazany obraz, obraz Jinhwana klęczącego przy nim. I nawet jeśli to tylko zmora wykreowana przez umysł Taehyuna - na jego ustach pojawił się szczery, blady uśmiech.

Wspomniane słowa, jedno niedługie wspomnienie. Ułamek tak krótkiej sekundy. Chłodne powietrze, które kiedyś mogło być zastąpione czymś zupełnie innym. Para wydobywająca się spomiędzy ust, kiedy okno w pomieszczeniu zostało po raz kolejny na dłużej otwarte na oścież. Mimo to Taehyun nie narzeka na zimno, ponieważ zaraz po tym charakterystyczny zapach palonego tytoniu dotyka nozdrza blondyna. Wiedział, że naprawdę blisko znajduje się osoba, która dosłownie go odużyła. To działa uzależniająco, niczym narkotyk, a wędrujące po ciele dłonie były wyrażeniem uczuć bez użycia jakichkolwiek słów. Taehyun był przepełniony beztroską wolnością, chociażby w momencie, kiedy zatapiał się śnieżnobiałej pościeli. Charakterystyczne dachowe okno znajdowało się tuż nad jego głową, a młody Koreańczyk mógł wpatrywać się w stukające o szybę krople deszczu. Odczuwał, że naprawdę żyje, ponieważ miał przy sobie kogoś, kogo darzył szczerą miłością. Ta miłość kojarzyła mu się z zapachem papierosów, często niekoniecznie wysoko procentowanym alkoholem. To wszystko było dodatkiem do jednej osoby, jednak wcale nie mogło jej opisać. Jinhwan nie był prostą osobą, pozostając chłodnym mężczyzną, w którym potrafił zakochać się najzwyklejszy chłopak.
- Nam Taehyun. - Materac zaskrzypiał bardzo cicho, uginając się pod ciężarem ciała. Mężczyzna przewracał się z jednego boku na drugi, a sam jasnowłosy nie miał pojęcia co zaburzyło jego wewnętrzny spokój. W końcu jeszcze przed chwilą w pokoju panowały jedynie ich niespokojne oddechy. Urwane zaciąganie się tlenem przez dwóch Koreańczyków, ponieważ oboje zatopili się w gorących pocałunkach, które nie miały końca. Zawsze, kiedy dochodziło u nich do jakichkolwiek interakcji, to one same za szybko nie mogły się skończyć. Byli związani ze sobą zbyt idealnie, jednak posiadając w sobie tą problematykę. Nie istniało nic, co perfekcyjne. Można było tylko stworzyć coś ponad te wszystkie wyznaczone granice. - W jakim miejscu tak naprawdę się widzisz za kilka lat? Nic nie dzieje się bez przyczyny.
To była ich tradycja. Naprawdę beztroskie leżenie w łóżku, które znajdowało się w dość sporym pokoju na poddaszu. Wszystko miało delikatne jasne lub szare odcienie, kryjąc w sobie pewien klimat. To w tym miejscu Nam Taehyun mógł kochać się ze swoim ukochanym, jeśli w ogóle tak to można było nazwać. Właściwie nie wiadomo było, skąd wzięły się specyficzne upodobania Jinhwana, choć może to była jedynie kwestia jego charakteru. Nie chciał zamykać się w ścianach wstydliwej i lekkiej miłości. On musiał tworzyć z Taehyunem coś innego od całej reszty.
Noce mogli spędzać na wieczornym powietrzu, które z powodu swojej temperatury piekło w odkryte policzki. Korzystali z całego życia jednego wieczoru raz naprawdę potrafiąc się rozluźnić, uciekać uliczkami przed strażą miejską, jednocześnie wypełniając płuca pięknie rozpadającym się dymem tytoniowym, a drugiego tylko leżeć na ławce i wpatrywać się w gwieździste niebo. Taehyun czuł się kochany przez tego mężczyznę, który co kolejne zapadanie zmroku mógł oddać mu cząstkę siebie. Ale czy w tamtym momencie Nam wiedział, gdzie znajdzie się w nie tak dalekiej przyszłości?


To jak codzienna rutyna.
Gdy południowe słońce parzyło wnętrze apartamentu pozostawionego w artystycznym nieładzie, jasnowłosy Koreańczyk stał przed lustrem, zapinając swoje spodnie jak i ostatni raz poprawiając kołnierz koszuli. Czuł, że to właściwy moment, że lada chwila zadzwoni telefon. Nie pomylił się. Od dłuższego oczekiwania miał wrażenie, że nabawi się istnej gorączki, dlatego też gwałtownie zaczesał zniszczone włosy do tyłu, naciskając przy tym zieloną słuchawkę i przykładając komórkę do ucha.
- Koo Junhoe. Co tym razem?
Tkwił w bagnie. Pogrążał się coraz to bardziej i był tego świadom. Jednak nie mógł nic poradzić na fakt, że mimo upływu czasu on nadal go pragnął i nie zapomniał. Musiał wiedzieć, czy jest szczęśliwszy bez niego, czy choć odrobinę brak mu Taehyuna. Czy kiedykolwiek wróci. Musiał wiedzieć wszystko. Bez wyjątku.
Zniecierpliwienie odcisnęło swoje piętno na twarzy Nam, gdy wykrzywił usta w lekkim grymasie.
- Ah, Pan Nam Taehyun. Jak samopoczucie? - Głos mężczyzny wypełnił drugą stronę słuchawki, sprawiając wrażenie odrobinę spiętego. - Mam nadzieję, że dzwonię w odpowiedniej porze.. Strefa czasowa jest niewielką przeszkodą.
Junhoe był z natury delikatną, ale jednocześnie profesjonalną osobą. Pomimo tego, że za wszelką cenę próbował dotrzeć do Taehyuna racząc go czułymi słówkami, tak pracował dla niego sumiennie i uczciwie. Nie tylko pieniądze brały w tym udział a urok Taehyuna całkowicie urzekł drugiego Koreańczyka. Dziwna specyfika milczenia doprowadzała innych do obłędu, nie tylko on usiłował pokonać dzielącą ich barierę.
- Od dwóch dni nie dostałem żadnej informacji, dlatego czuję się gorzej niż przedtem. Mów.
- Dobrze wiesz, że dostarczę je tobie wcześniej, czy później. - Ciche westchnienie wydobyło się z głośnika niewielkiego urządzenia. - Zebrałem kilka nowych informacji, już jakiś czas temu. Musiałem mieć jedynie pewność, co do nich.
- Junhoe. - jasnowłosy masował sobie skroń palcem wskazującym, natomiast komórka została mocniej przyciśnięta do ucha. Rzucił z pretensją. - Nie jesteśmy przyjaciółmi. Jeśli nadal będziesz owijał w bawełnę po prostu wsiądę w pierdolony pierwszy lepszy samolot i przylecę tam. Wtedy nie będziesz mi już potrzebny.
- Sądzę, że nie masz po co tutaj przyjeżdżać. - Koreańczyk rzucił, po drugiej stronie prawdopodobnie wywracając już oczami. Samego Taehyuna nie wiele to obchodziło, czekał tylko na jakiekolwiek wieści. - Długo upewniałem się, czy to prawda. Jinhwan już od wielu tygodni umawia się z kobietą. Najwyraźniej się bardzo pośpieszyli. Ta dwójka prawdopodobnie spodziewa się dziecka.
Taehyun poczuł się, jakby coś skutecznie uderzyło go w twarz, przywracając przy tym na ziemię. Zaciskając w nerwach palce na komórce, automatycznie na samą myśl zrobiło mu się słabo. Nie spodziewał się tego, ani trochę nie sądził, że Jinhwan byłby zdolny do takiego zapomnienia, desperackiego odsunięcia go od siebie. Dziecko? Zabawne. On nienawidził dzieci. Mówił, że póki ma przy sobie Nam, nic innego nie jest mu potrzebne.
Zaśmiał się ; był to śmiech histeryczny, niepohamowany, a naciśnięcie czerwonej słuchawki było tylko kwestią czasu. Tak samo jak kwestią czasu był kulminacyjny moment sięgnięcia po uzależniające tabletki. Tabletki, które miały pozornie pomóc mu zapomnieć.

Kropla z charakterystycznym dźwiękiem opadła na taflę wody. Kran nie został do końca zakręcony przez Nam Taehyuna, choć ten sam nie przykładał do tego większej wagi, najzwyczajniej delektując się gorącą kąpielą. Gęsta piana sięgała aż szyi chłopaka, kiedy ten oparł swoje ramię o jedną z ścian wanny. Na dworze już dawno zapadł zmrok, a samą łazienkę oświetlały jedynie charakterystyczne, pozornie świąteczne lampki, jak i kilka poukładanych świeczek. Blondyn pomimo dźwięku pluskającej wody, usłyszał gdzieś w tle skrzypiące panele, jak i pojedyncze kroki. Na usta młodego chłopaka wpłynął delikatny uśmiech, gdy w framudze drzwi pokazała się znajoma mu sylwetka. Twarz jego ukochanego mężczyzny była skierowana właśnie w jego stronę. Nie musiał tak naprawdę wiele mówić, a atmosfera sama zbliżała ich do siebie.
Jinhwan dotknął spiętych włosów Nam, wyciągając pojedyncze jasne kosmyki. Koreańczyk siedział na chłodnych kafelkach, w miejscu tuż przy dość sporej wannie. Opierał się o porcelanową powierzchnię, w swoje nozdrza wciągając delikatny zapach, unoszący się w powietrzu. - Taehyunnie, czekałeś na mnie?
Taehyun czuł się wniebowzięty. To był ten moment, kiedy ich troski ulatywały a na jej miejsce pojawiało się znajome im obu uczucie pożądania i miłości. On szczególnie uwielbiał wieczory. Chwile, kiedy brali wspólne kąpiele i zapominali o wszystkim dookoła, jedynie zatracając się w sobie. Ta myśl powodowała przyjemne łaskotanie w brzuchu. - Jak mógłbym nie? Jestem pewien, że znajdzie się miejsce dla ciebie.
Z charakterystycznym dźwiękiem chlapania się wody, Nam przysunął się nieco, by wychylić głowę i dosięgnąć cudownych ust Jinhwana. Pojedyncze kosmyki jasnowłosego załaskotały ich twarze, przez co młodszy mimowolnie się roześmiał, między przeciągłymi pocałunkami.
Koreańczyk nie mógł się oprzeć ustom samego Taehyuna, przez co, gdy ten się odsunął mężczyzna pozostał z dość sporym niedosytem. Nie ruszył się z własnego miejsca, trzymając w swojej dłoni tą mniejszą, należącą do blondyna. Jinhwan dotykał każdy jego palec, ostatecznie trafiając na serdeczny. Delikatną dłoń Taehyuna przyozdobił błyszczący pierścionek. Srebro odbijało światło, które tęczówki mężczyzny sprawnie wyłapały. Uśmiechnął się na ten widok.
Kolejne sekundy minęły na tym, jak Nam ciągnie mokrą dłonią za kołnierz koszuli Jinhwana, który w przypływie chwili podniósł się. Ciało Koreańczyka znalazło się w wannie, mocząc wodą wszystkie swoje ubrania. Nie mógł czekać, by kolejny raz zbliżyć się do tego chłopaka, a przynajmniej sam Taehyun tak uważał.


To było tak.
Gdy śnieg zaścielał Seul a piątka Koreańczyków zbierała się na moście, z którego widać było nocną panoramę miasta, każdy z nich miał mnóstwo czasu, by przemyśleć wiele rzeczy. To było tak, że grupka przyjaciół miewała te cichsze dni, poprzedzające jedynie mieszającymi się obłokami pary z ust, natomiast papieros chybotający między palcami Mino spokojnie żażył się, ogrzewając poniekąd zmarznięte, wręcz sine pod wpływem chłodu palce. Kiedy wszyscy mogli skupić się na własnych myślach, oddalając się tym od samych siebie, Nam Taehyun żył z taką koleją rzeczy cały czas. Żył wciąż i wciąż, na pozór wyjątkowo zimny, lecz młody chłopak. Zimny, jak panująca ówczesna pora roku. Wyraz twarzy blondyna nie zdradzał większości emocji, właściwie świadczył tylko o tym, że Nam był nieobecny. Jego myśli mogły stawać się tajemnicą, jednak reszta jego przyjaciół tak naprawdę wiedziała, co siedzi w jego głowie. Każdy z osobna był uświadomiony, że jasnowłosy cholernie tęskni, a ta tęsknota nie pozwala mu na inne postrzeganie rzeczywistości. Postawa Taehyuna mogła zostać zburzona tym jednym uczuciem, drobnym wspomnieniem, jak i brzmieniem pewnego imienia. Chłopak nie potrafił jedynie zatrzymać swoich emocji, gdy stawiał czoła swojemu czułemu punktowi. Jego słabością był tylko i wyłącznie Jinhwan.
Przyjaciele niechętnie wracali do ich pierwszych wspomnień w Exit. Każdy miał jakieś zmagania, to oczywiste, jednak największą zmianę przeszedł sam blondyn. W pierwszych tygodniach każdy widział na własne oczy, że Taehyun nie radzi sobie z narastającą rozpaczą, jak i poszarpanymi uczuciami. Nam był wylewny wręcz na ten jeden jedyny temat. W tamtych chwilach naprawdę przelewał swoje przeżycia na słowa, myśląc, że choć trochę to ulży jego rozpaczy. Czwórka Koreańczyków poznała jasnowłosego od tej strony. Po długich miesiącach nagle najmłodszy z nich zamknął się w sobie. To wszystko stało się tak nagle, jednak nikt nie był w stanie bezpośrednio poruszyć tematu Jinhwana. Młodzi mężczyźni byli świadkami tego, jak kilka razy można było przywrócić Taehyuna na ziemię tylko tą jedną osobą. Wtedy wiedzieli, że Nam tak naprawdę nadal jest w środku rozbity na miliony kawałeczków. Stracono wiarę, że ranę na sercu tak młodego chłopaka jeszcze da się czymkolwiek opatrzyć. Blondyn uciekał. Uciekał daleko od swoich uczuć, jednocześnie tak szczelnie zamykając się w własnym niepohamowanym cierpieniu. Nie potrafił zapomnieć, a nikt nawet nie pytał dlaczego.


Grudniowa noc była wyjątkowo mroźna, dlatego też młody mężczyzna z niemym trzaskiem zamknął okna, usiłując doprowadzić się do porządku. Od dwóch dni nie wychodził z apartamentu. Analizował. Przetrawiał. W pamięci posiadał jedynie krótkie wspomnienie rozmowy telefonicznej sprzed niespełna kilku dni. Jego Jinhwan miał kogoś. W dodatku kobietę co jeszcze bardziej stawiało go w upokarzającym świetle. Rzecz jasna, on nie mógł dać mu dzieci, więc czy mógł to być główny czynnik? Czy mężczyźnie zamarzyła się prawdziwa rodzina? Pytania mnożyły się tak samo jak tabletki w jego nocnej szafce. Miał wrażenie, że nie przetrwa bez nich nawet doby, a sprawcą tych absurdalnych myśli był jego własny mózg.
Czuł gorzkawy posmak na języku przez drogi trunek, którym bezskutecznie próbował się omamić. Gdzieś pomiędzy rozległo się głośne pukanie do drzwi, aż Taehyun przystanął i odetchnął, uznał, że ostatnimi czasy sprzątaczki i barmani nie dają mu spokoju. Z towarzyszącym mu nostalgicznym nastrojem ruszył naprzód, choć wcale nie miał na to ochoty. Lepszą opcją wydawało mu się położyć na wypolerowanej do czysta podłodze wśród dużej ilości zapalonych świeczek i opakowaniem tabletek mających młodego mężczyznę kusić. Weź. Poczujesz się lepiej. Tak wpajałby mu jego zwodniczy umysł.
Nim zdołał nacisnąć klamkę, drzwi niemal zderzyły się z nim, kiedy w progu pojawiła się sylwetka mężczyzny o charakterystycznie kręcących się włosach i pełnych, malinowych ustach.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał z nieskrywaną niechęcią, choć nie interesowało go to tak bardzo jak powinno. Zwyczajnie jego nastrój sięgał głębszego dna. Kang Seungyoon wpadał na niego wyjątkowo często, czy miał powód poza zwykłą łączącą ich przyjaźnią?
Mężczyzna, który naruszył prywatną przestrzeń Taehyuna miał w rzeczywistości swój powód. Starszy nie przychodził do niego bez powodu, a tak naprawdę w tej chwili znalazł by co najmniej dwa. - Myślę, że wchodzę do środka. Mogę?
Na ustach ciemnowłosego pojawił się delikatny uśmiech, tak jakby to miało choć trochę wpłynąć na samego Nam. Prawda była taka, że Kang Seungyoon od samego początku zauważył tego blondyna. Taehyun był zupełnie inny od reszty, jak i na tyle tajemniczy, by chcieć dowiadywać się o nim więcej i więcej. Zamknięty w sobie, jak i niewyjaśnione zdystansowanie, budziły w starszym to pewne ciekawskie uczucie. Chciał szczerze jakoś dać się zauważyć, jak i pomóc ogarnąć młodszemu wszystkie swoje uczucia. To wszystko, każde działanie było kierowane zaintrygowaniem młodego mężczyzny, lecz jasnowłosy wcale nie zamierzał dopuszczać nikogo bliżej swojej osoby. Najzwyczajniej starszy nie potrafił tego zrobić, choć wcale się nie poddawał.
Taehyun nie ukrywał, że jego obecność w tamtej chwili nie była mu na rękę, choć z drugiej strony nie chciał tego okazać aż tak antyspołeczne podejście, już dość nasłuchał się takich bzdur od Mino.
- Jeśli musisz, wejdź. - niekontrolowanie uchylił szerzej drzwi, a dość wysoki mężczyzna postąpił kilka kroków naprzód, na koniec zatrzymując się przed Taehyunem. Ten w odpowiedzi uniósł brwi, nie potrafiąc nic odczytać z jego wyrazu twarzy poza nikłym zdenerwowaniem. O, tak. Seungyoon był piekielnie przewidywalny a negatywne emocje? Znacznie bardziej. - Znudził ci się zgiełk? U mnie jest spokojniej, to fakt. - westchnął cicho, posyłając delikatny uśmiech ciemnowłosemu Koreańczykowi.
- Znudziło mnie tak długie czekanie. Nie wiem, czy spokój tak naprawdę uspokaja. - Wzrok mężczyzny utkwił w blondynie, tak na prawdę przychodząc do tego miejsca w ostateczności. Nie panował zbyt często nad własnym umysłem ani czynami. Dłonie ciemnowłosego drżały od nadmiaru nerwów, choć chciał nadal zachować nieugiętą postawę. Zapewne nie na długo. - W twojej głowie na pewno nie jest spokojniej, niż z resztą grupy.
Do uszu Seyngyoona dotarł trzask drzwi, które mimowolnie zamknęły się poprzez przeciąg. Nam zwykle pozostawiał swoje okna szeroko otwarte, przez co podmuch wiatru z łatwością mógł wtargnąć do wnętrza apartamentu. Nieważna była panująca wszechobecne zima.
- Do czego zmierza ta rozmowa? - jasnowłosy mimowolnie zacisnął palce na rąbku swojej koszulki, nie wiedząc gdzie wyładować swoje emocje. - Jeśli przyszedłeś tu tylko dlatego, żeby prawić mi morały to wybierz kogoś innego, nie mnie.
Przekręcił głowę widząc uchylone okno, przez co mimowolnie jego ciało zadrżało. Zbliżył się tam szybko je zamykając, po czym obrócił głowę w kierunku stojącego jak słup mężczyzny.
- Jedynie stwierdzam fakty. - Seyngyoon niekontrolowanie podszedł bliżej najmłodszego z całej grupki, w chwilach kiedy ten się oddalał. Mężczyzna czuł pewien ucisk w podbrzuszu, a jego lokowane włosy zdołały nieco opaść na świecące tęczówki. - Może wcale o to nie prosiłeś, ale czy to znaczy, że nie możesz choć raz mnie posłuchać? Albo właściwie kogokolwiek.
Ciemnowłosy z roztargnieniem obserwował Koreańczyka, który miał zapewne ochotę uciec od tej chwili jak najdalej. Jednocześnie starszy nadal był tym nieobliczalnym charakterem, którego naprawdę niewiele potrafiło opanować.
Taehyun umilkł. Miał cichą nadzieję, że jeśli nie podda się tej pokusie odpowiedzenia mu jakkolwiek, tak Kang zrozumie ten niemy przekaz i zwyczajnie sobie odpuści. Jednak on nadal przed nim stał, trzęsąc się w gniewie a przeszywający wzrok niemal przebijał go na wylot. Czuł się nieswojo, nawet bardzo, ta sytuacja stała się dla niego zbyt niekomfortowa, czuł się jak gdyby zagrożony. Potrzebował pilnej ewakuacji, albo przynajmniej opanować sytuację.
Pomimo wewnętrznie toczonej walki uparcie milczał, z każdym tykaniem zegara zaciskając usta znacznie bardziej, tak samo jak jego cierpliwość została poddana próbie.
Miał dość rozmów na temat jego samopoczucia, równowagi psychicznej, która się chwiała, próśb o przelanie swoich uczuć w gest, słowo. Próśb o przestanie zadręczania się jednym i tym samym. Czy oni naprawdę sądzili, że ot tak da się zapomnieć o pierwszej miłości? Może i takie rzeczy wydawały się Nam śmieszne, ale nie mógł zaprzeczyć, że bardzo kochał tego mężczyznę.
- Nam Taehyun, na świecie nie istnieje tylko jedna osoba. Przestań do cholery zamykać się w swojej szczeniackiej miłości. To już tylko przeszłość. - Ciemnowłosy mężczyzna złapał nagle za materiał koszulki młodszego. Szarpnął za ciało Taehyuna całą siłą, czując się naprawdę bezradnym. Seungyoon nie potrafił zachować spokój w chwili, gdy już naprawdę nie widział innego wyjścia. Żadne jego słowa nie działały na Nam, a to jeszcze bardziej podnosiło ciśnienie młodego mężczyzny. Kang podnosił głos, drżącymi dłońmi trzymając ubrania jasnowłosego, nawet jeżeli każde działanie nie miało swojego celu. Chciał tylko, by najmłodszy zauważył kogoś, kto stoi tuż przed nim.
Odpowiedź młodszego Koreańczyka nadeszła szybko. Był cholernie zły, a samo to, że Seungyoon wspomniał o Jinhwanie było błędem. Nienawidził, gdy któryś z Koreańczyków rozpoczynał ten temat, myślał, że oni to doskonale zrozumieli. Pomylił się, a Yoon zwyczajnie nie potrafił odpuścić, zresztą sam fakt jak ten uganiał się za Taehyunem od dłuższego czasu wywoływało u niego blokadę i skrępowanie, nieprzyjemne uczucie. Fala strachu zalała jego ciało w momencie, gdy silniejszy mężczyzna zaczął nim szarpać, wyładowując bezskutecznie frustrację. Nam niemo prosił, jego wzrok sprawiał, że Kang rozwścieczył się jeszcze bardziej. To ta bezsilność, która targała nim niczym szmacianą lalką.
- Kang Seungyoon.. przestań.. nie zmienię zdania, Kang.
Silniejszy mężczyzna jednak na tym nie zaprzestał. Ciało najmłodszego chłopaka zostało bezwładnie pchnięte na ścianę, a wręcz nieugięte ramiona torowały mu drogę ucieczki. Kang działał usilnie, nawet nie zdając sobie sprawy, że osoba, na której tak bardzo mu zależało, została przez niego podduszona. Smukłe palce ciemnowłosego zacieśniły się na chudej szyi Taehyuna. Seungyoon naprawdę był o krok od zrobienia mu poważnej krzywdy, tak jakby blondyn już wystarczająco nie cierpiał.
- Dlaczego?! Przestań o nim myśleć, nie mogę na to dłużej patrzeć! Nie widzisz mnie, właściwie nigdy nie zauważałeś. Nikt tak naprawdę cię nie obchodzi, zdajesz sobie z tego sprawę? - Silna dłoń mocno nacisnęła na krtań Nam, która uginała się już w geście poddania. Jasnowłosy nie mógł za nic z nim wygrać, starszy w obliczu swojego niezrównoważenia był naprawdę nie do powstrzymania. Mężczyzna odbierał mu oddech, wyrzucał prosto w twarz już nic nieznaczące słowa. Taehyun nie potrafił już słuchać zdania innych, nawet jeśli to było dobre wyjście. Paradoksalnie najmłodszy w tej chwili nie skupił się na bólu. To nie było tak istotne, jak zamazujący się obraz przed oczami. Pomyślał, że w tym jednym momencie naprawdę mógłby wszystko zakończyć. Jego życie nie miało już tak ciężkiej wagi, a śmierć zaczęła wyglądać, jak ukojenie. W prawdzie nie chciał umierać, nie to było jego celem. Dał się jedyne ponieść krótkiej myśli, która lokowała się gdzieś w jego umyśle. Seungyoon w duchu nie wiedział, że tak naprawdę dał  blondynowi jasny wybór. Mógł rozważyć, po której stronie powinien stać. Mimo to uczucia do odległego mu mężczyzny wygrywały. Ocucił go jedynie dość głośny syk, który wypadł spomiędzy warg Kang. - Skoro ja nie mogę tak naprawdę ciebie mieć, to nikt nie powinien.
- Kang Seungyoon. - w ciągu chwili, znikąd pojawił się Seunghoon, niemo oburzony postawą przyjaciela. Scena, jaka rozgrywała się w apartamencie Taehyuna została niemal natychmiast przez niego przerwana. Z jednej strony miał dość zaborczości Yoona, z drugiej czuł się odpowiedzialny za nich wszystkich. Znalazł się między dwójką Koreańczyków i odciągnął jego dłonie, naciskające na szyję ledwie oddychającego Nam.
 - Kang, uspokój się. Weź głęboki oddech. - Delikatne palce przesunęły się po ramionach mężczyzny, doskonale wiedząc, że taki ruch zwykle przywracał na ziemię rozszalałego Koreańczyka. - Seungyoon. - westchnął, przykładając następnie dłoń do jego policzka. Podziałało. Ciemnowłosy z frustracją wypuścił powietrze, na krótki moment przymykając oczy.
Potem Hoon spojrzał na milczącego Taehyuna, a temu wszystkiemu towarzyszyło jedynie chwilowe charczenie przez to, że został mu odcięty dopływ tlenu. Taehyun był zdruzgotany, Seunghoon to widział i szczerze mu współczuł. Rozumiał również starszego Koreańczyka, dochodzącego do siebie po napadzie gniewu ; w końcu można dostać szału, kiedy osoba, którą kochasz nawet cię nie zauważa, to oczywiście zrozumiałe.
Nam jednak nie zamierzał się odezwać. Nie po tym jak życie niemal stanęło mu przed oczami a ostre słowa skierowane w jego stronę były jak oblanie wiadrem zimnej wody. Zwyczajnie bał się, nie ufał swojemu głosowi, to mogłoby za wiele zdradzić.
- Wyjdź, Yoon-ah. Zostaw mnie z Taehyunem samych.
Głowa młodego mężczyzny o delikatnie lokowanych włosach jedynie delikatnie drgnęła. Nie wydał z siebie kolejnych słów, przekleństw, czy protestów. Wewnętrznie toczył ze sobą walkę, jednak jego twarz wyraziła tylko zmęczenie. Ciemniejsze kosmyki przysłoniły już na dobre oczy Kang, ponieważ on sam nie chciał utrzymywać kontaktu wzrokowego. Czuł się zdruzgotany, po raz kolejny odnosząc bolesną porażkę.
Drzwi jedynie zaskrzypiały cicho pośród panującej ciszy, po czym nastąpił trzask drewnianej nawierzchni. Seungyoon jeszcze nie doszedł do siebie, tylko tyle mógł zrozumieć drugi Koreańczyk.
Hoon podniósł swoje pewne spojrzenie na blondyna. Czuł odpowiedzialność, że powinien czuwać nad wszystkimi. Takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca. Jednak jak mógłby być w stanie wszystkich obronić? - Taehyun, wszystko w porządku?
Starszy niepewnie pomógł utrzymać się w pionie młodemu chłopakowi, ponieważ niedobór tlenu poważniej mógł mu zaszkodzić. Mężczyzna miał nadzieję, że przyszedł na tyle szybko, by obeszło się bez większych szkód.
Taehyun nie pytał co wstąpiło w Seungyoona - zdołał go rozgryźć już jakiś czas temu. Zachowanie jednego z Koreańczyków było chwilami zbyt oczywiste, jednakże sam Nam nie miał czasu ani chęci na poświęcenie temu uwagi, niezależnie jak okrutnie to brzmiało. W końcu jak dwudziestolatek miał poddać się uczuciom Yoona w międzyczasie tęskniąc za Jinhwanem? Jedynie skrzywdziłby znacznie bardziej przyjaciela. On tego nie zrozumiał. Nie zrozumiał, że Taehyun momentami celowo go od siebie odseparowywał, by mniej cierpiał. Nawet jeśli pogorszyło to sytuację, jasnowłosy zrobił co musiał.
Kiwnął jednak głową, nieważne jak rozdarty się czuł, dopiero co po doznaniu takich wrażeń - po prostu skierował się do sypialni, a Hoon podążył tuż za nim. Obaj usiedli na łóżku. Cisza gęstniała z każdą chwilą. Nam pogrążył się w swoich myślach, swoim świecie. A Hoon cierpliwie czekał na jakiekolwiek słowo.
- Próbuję wmówić sobie, że to nie moja wina, że wszyscy wokół cierpią. Usprawiedliwiam to faktem, że sam nie najlepiej zniosłem rozstanie. Nadal nie przyjmuję tego do wiadomości, to musi brzmieć żałośnie.
Mężczyzna podniósł wzrok na blondyna, właściwie przyglądając mu się bardzo długie chwile. Skupił się na jego słowach, które nie okazywały już tak bardzo wahającego się głosu. Nawet jeśli głos najmłodszego wypełnił pomieszczenie, to na ciemnowłosego napierała ta głucha cisza. Każde skrzypnięcie materaca odbijało się w czterech ścianach, kiedy pościel zapadała się pod ciężarem ich ciał. Nie dało się przeoczyć żadnego szmeru, a coś w końcu musiało dać kres narastającemu dyskomfortowi.
- Cierpienie nie jest niczyją winą, Taehyun.
- Czy tak? Odbieram to inaczej. Seungyoon też odbiera to inaczej.
Niewiele młodszy Koreańczyk pokręcił głową, jakby nie kontrolując tego ruchu. Wbił palce we włosy gwałtownie je przeczesując a stres towarzyszył mu od chwili pojawienia się Yoona w jego apartamencie.
- Obwinia ciebie, ale to nie znaczy, że ma rację. Z czasem frustracja go opuści. Przynajmniej powinna.. - Młody mężczyzna zwrócił się przodem do towarzysza, co znacznie zbliżyło ich sylwetki do siebie. Seunghoon przesunął bardzo powolnie swoją dłonią po udzie jasnowłosego, jak gdyby robiąc to w niewinnym geście. W końcu starszy musiał zignorować widok sinych śladów na szyi Koreańczyka.
Taehyun w odpowiedzi podniósł głowę, a ich spojrzenia skrzyżowały się odważnie. Zawahał się, wyraźnie zawahał a to wszystko w wyniku dłoni błądzącej po jego nodze jak i tęczówek, w których iskrzyło się napięcie.
- Może po prostu Seungyoon nie dojrzał do tego, by dać sobie ze mną spokój? Nie dojrzał do świadomości, że nic z tego nie będzie, że zakochał się w niewłaściwym mnie? - mnóstwo wątpliwości i współczucia. Mógł się jedynie domyślać przez co Kang przechodził, to musiało być dla niego wyjątkowo trudne.
- Nikt jeszcze nie dojrzał. Nadal zachowuje się, jak mały dzieciak, który nie dostał swojej upragnionej zabawki. Coś czego nie możesz zrobić frustruje najbardziej. A ja jedynie radzę ci spojrzeć na to z pewnego dystansu. Chwilami najzwyczajniej trzeba żyć tu i teraz. - Jedno ramię starszego mężczyzny znacznie objęło talię drugiego Koreańczyka. Taehyun znalazł się w tak szybkim czasie znacznie bliżej ciemnowłosego, który sam zachował się na tyle bezczelnie. Wszyscy wiedzieli, że Seunghoon miał specyficzny pogląd na większość spraw. Podchodził do każdego problemu bez żadnego zdenerwowania, skupiając się jedynie na korzystaniu z życia. To samo miał zamiar przekazać Nam, ponieważ pragnął, by ten choć na chwilę zapomniał.
- Czy to nie oznacza samolubność? - ich oddechy niemal mieszały się ze sobą, ten Taehyuna był niespokojny, a zbłąkany wzrok śledził przystojną twarz Lee Seunghoona. Od dawna usiłował myśleć w ten sposób, lecz słaba wola wygrywała pozostawiając pewien żal i niedosyt. - Mam na myśli całkowite porzucenie Kang Seungyoona. Czy to nie wydaje się być najlepszym wyjściem?
Nie otrzymał słownej odpowiedzi. Usta Lee w szybkim tempie zajęły te delikatniejsze, należące do Nam.
To była jedna chwila, jak i jeden niekontrolowany impuls. Hoon nigdzie nie spieszył się z swoim zajęciem, gdy już tylko posmakował tych delikatnych ust Taehyuna. Charakterystyczne uczucie pozostało na jego języku, a on pragnął chłonąć tych warg z znacznie większą zachłannością. Mógł zapewne odczuć zdziwienie, gdy blondyn odpowiadał na jego pocałunki, co sprawiło, że usta dwóch Koreańczyków pozostały splecione w namiętnej walce. Dłoń starszego ulokowała się na karku Nam, aby ich twarze znalazły kolejne milimetry bliżej siebie. Oboje odnaleźli wspólne tempo, a samo zbliżenie oddawało różne emocje. Nie był to zwykły pocałunek, a intymny kontakt, w chwili kiedy ta dwójka pocierała swoimi językami nachalnie o siebie. Seunghoon nawet nie wiedział, w której chwili ciało Taehyuna opadło bezwładnie na miękką pościel. Mężczyzna podążył za młodszym, nachylając się nad jego ciałem, by ich długi pocałunek ani na moment nie został przerwany. Lee korzystał z tej jednej chwili, najzwyczajniej ponosząc się emocjom. Ciemnowłosy przygryzał zębami pełne wargi towarzysza, wymieniając z nim równie spragnione oddechy. Krótki moment trwał, jakby na pewien czas zatrzymał się zupełnie w miejscu. Możliwe, że najzwyczajniej tak musiało być.


Taehyun czuł się zagubiony.
Pośród tego wszystkiego zdał sobie sprawę, że dał się omotać emocjom, przypływie chwili i naprawdę był zagubiony, zdruzgotany. Nie był w stanie sprecyzować czy ten pocałunek coś dla niego znaczył. Nie wiedział nawet co sam Seunghoon o tym myślał, bo zaraz po serii pobudzających muśnięć ich warg, jakby ich ruchy były idealnie zsynchronizowane, długo milczeli patrząc sobie w oczy. Lee nie mówił nic, Nam było to na rękę i wprawdzie milczenie bruneta nie zaliczało się do codziennej kolei rzeczy, tak jasnowłosy wcale nie narzekał, bo czuł się wręcz zakłopotany tym, co zdarzyło się ostatniej nocy.
Był ostatni dzień grudnia, sylwester i  Nam Taehyun podjął się ostatecznej decyzji, która miała postawić wyrok, zmienić wszystko. I chociaż to oznaczało opuszczenie pozornie bezpiecznej nory, jak i pozostawienie reszty Koreańczyków ot tak, całkowite odcięcie się - Nam wmawiał sobie, że nie zmieni zdania. Opuści kraj, bo tęsknota za mężczyzną przeważyła wszelkie szale.
- Taehyunnie. - godzinę przed sylwestrem jego ramienia uczepił się pijany Jinwoo, spragniony jakiejkolwiek bliskości, bo najwyraźniej Mino znalazł sobie towarzystwo znacznie wcześniej. Pomimo tego na ustach najstarszego można było dostrzec uśmiech a szept otulił ucho jasnowłosego Koreańczyka. - Już niedługo będziemy błyszczeć. Już niedługo spełnią się nasze marzenia.
Taehyun przytaknął z lekko zaciśniętymi ustami, a Jinwoo nie przestawał mówić.
- Będziemy razem na zawsze, zawsze razem.
 Najgorszą rzeczą, jaką Nam uświadomił sobie było to, że nikt nie wiedział o jego odejściu.
- Wierzysz w to?
- Naprawdę się staram, ufam wam.
Jedynie mogli się domyślać, że pewnego dnia apartament Nam Taehyuna pozostanie pusty.
Bezgraniczne zaufanie gubiło człowieka i Taehyun otarł się o ich namiastki niejednokrotnie, zaś Jinwoo ślepo w nie wierzył.
W tym miejscu zabawa trwała praktycznie cały czas. Nam zapewne mógł patrzeć jeden z ostatnich razy na grupkę jednych z najbliższych mu ludzi. Wszyscy wyglądali, jak co dzień, a jednak było w tym coś zupełnie nowego. Blondyn nie musiał przejmować się już wzrokiem Seungyoona przepełnionym żalem, jak i dalszą frustracją. Nie wiedział, czy mężczyzna o lekko kręcących się włosach tak naprawdę upił się po raz kolejny z tego wszystkiego. Nie mógł się na tym skupić, ponieważ najstarszy z przyjaciół nadal uczepiał się jego ramienia. Nie dziwnym było, że w jasnowłosego również wbił swoje tęczówki i Seunghoon. Mężczyzna obserwował sylwetkę Taehyuna, zapewne wspominając ich wcześniejszy wieczór, a może właściwie nie zwracając na to większej uwagi. - Taehyun, nie wiedziałem, że tak szybko do nas dołączysz.
Na słowa jednego z znajomych nawet Mino podniósł swoje spojrzenie. Czarnowłosy wcześniej był pogrążony w zapijaniu się alkoholem, jak i możliwe zapełnianiu sobie płuc dymem tytoniowym. Wyjątkowo zignorował seksowne kobiety, jakby w tym momencie już nudząc się nimi. Możliwe, że to było lepszym rozwojem zdarzeń, ponieważ wszyscy mogli skupić się na wspólnym wieczorze. A przynajmniej taki mieli zamiar.
Taehyun obrócił głowę ; na moment skrzyżował wzrok z Hoonem, ale nie ukrywał, że przez chwilę jego umysł zaprzątnęło wspomnienie gorącego pocałunku. Mino siedział niewiele dalej, w zasadzie tuż przy stojącym na balkonie Seungyoonem. Jasnowłosy był świadomy jego spojrzenia, jednak przez fakt, że wszyscy zwrócili na niego uwagę odwrócił wzrok i wpatrywał się w Seul, nic ani nikt go nie ruszył.
- Tak wyszło. - odparł jedynie.
- Ah, mógłbyś być dziś bardziej rozmowny, Taehyunnie. - Seunghoon zamruczał, jednocześnie upijając łyk alkoholu. Zapewne zapijał się promilami, by kolejny raz trzymać się swojego przekonania. Chciał się jedynie bawić. Czarnowłosy przyjaciel dotrzymał mu towarzystwa przy piciu, o dziwo unosząc kąciki ust do góry. Mino jakby zapatrzył się na sylwetkę chłopaka, jak gdyby wyczuwając w nim jakiś inny nastrój.
- Hoon, nie wszyscy są duszą towarzystwa. - Song mruknął cicho nad szklanką alkoholu, mrużąc delikatnie powieki.

Potrzebował odetchnąć. Miał wrażenie, że wnętrze Exit dusi go a desperacka próba złapania oddechu okazuje się być bezcelowa. Miał wrażenie, że Koreańczycy zmówili się - interesowali się nim cały wieczór, nie dając mu nawet tego cennego momentu na te parę słów. Pomimo tego kochał ich. Dawno temu przyzwyczaił. A najzabawniejsze było to, że odchodził mimo, że zarzekał się, że nie potrafi bez nich normalnie funkcjonować. A przecież odchodził, pozostawiał wszystko pod znakiem zapytania, miał zamiar nieświadomie zranić ich.
Taehyun mocno szargany emocjami, westchnął ciężko, klnąc na cały świat. Zmierzwił przydługą zniszczoną grzywkę, znów zaklął, kopnął świstek papieru aż ten wraz z podmuchem wiatru spadał z kilkunastu metrów w dół. Było cholernie zimno, prawdopodobnie temperatura sięgała poniżej zera, mróz szczypał jego policzki i nos, obłoki dymu wypuszczanego z ust mieszał się z powietrzem Seulu.
Zdecydował, a jednak nadal się wahał. Nadal myślał o nich. A jednak trwał w swoim postanowieniu. Uparcie, z wręcz lodowatą postawą.
Cisza to jedyne co towarzyszyło podmuchowi wiatru. Nawet starszy Koreańczyk nie przerwał tej całej harmonii, słysząc jedynie niespokojny oddech Taehyuna. Stał za nim, przez długą chwilę przyglądając się jego zdenerwowanej sylwetce. Nie miał oporu, by podejść i również oprzeć się o metalową barierkę, która sprawiała, że mróz stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Mimo to stali w tym jednym miejscu.
- Utożsamiasz się z tą pogodą Taehyun? - Mino odezwał się, kiedy młodszy chłopak nadal milczał. Ramię czarnowłosego Koreańczyka, owinęło się w talii Nam, sprawiając, że znaleźli się znacznie bliżej siebie. Song nie obchodziło, czy blondyn poczuje się z tym niekomfortowo, a może najzwyczajniej pozwoli na ten czyn. Obejmował towarzysza swoimi silniejszymi rękami, wtulając go w swój umięśniony tors. To zachowanie nie było do niego ani trochę podobne, jednak najzwyczajniej zdobył się na pewną odmienną postawę. W szczególności ogrzał ciało najmłodszego z przyjaciół. - Dzisiejsza noc jest taka sama, jak poprzednie, a jednak każdy zachowuje się nieco inaczej, licząc na zmiany. Myślisz, że to ma jakiś sens?
Zaskoczenie wymalowane na twarzy Nam zdecydowanie przesądziło o tym, że w momencie zastygł w bezruchu, nie wiedząc co zrobić. W końcu Mino nie miał zwyczaju łasić się do reszty, był alkoholikiem, jak wszyscy z tą różnicą, że on łaknął dotyku obcych kobiet. Zawsze nakręcały go kobiece zapachy. Potrafił mówić o tym do późnej nocy i z każdą słyszaną historią, jasnowłosego mdliło.
Zamrugał, w myślach zgodził się z jego opinią, może właśnie dlatego jedynie przytaknął. A Mino, ani trochę nie zniechęcony wtulił kruche ciało w siebie, mając na ustach wymalowany jak za machnięciem pędzla uśmiech.
- Dlaczego tu jesteś? Przez ciebie wszyscy się tu zlecą. Kretyn. Chcę pobyć sam.
Słowa, które ani trochę nie wywołały w czarnowłosym szoku. Taehyun mówił tak za każdym razem, kiedy jego nastrój sięgał dna i brak nikogo obok tylko pogarszał sprawę.
- Taehyun. - Song spojrzał na najmłodszego z nich, nadal nie wypuszczając go z swoich ramion. Doskonale wiedział, że blondyn nie będzie w stanie odepchnąć go od siebie. W końcu starszy okazał jedynie jakąś minimalną cząstkę czułości. - To niemożliwe, żeby przeszkadzała ci moja obecność.
Wraz z ostatnim wypowiedzianym zdaniem przez czarnowłosego, ta dwójka usłyszała znajome im głosy. Pozostała trójka przyjaciół odnalazła ich w niemożliwie szybkim tempie. Nie dziwnym było, że Jinwoo znalazł się blisko pary Koreańczyków, a w szczególności blisko Mino. Dwójka Seung również do nich dołączyła, z czego Yoon, jak to miał w zwyczaju usiadł na metalowej barierce. Hoon spojrzał na resztę Koreańczyków, mimowolnie się uśmiechając. Mino nie uniknął nieco ironicznych śmiechów, kiedy został przyłapany na przytulaniu najmłodszego z całego grona przyjaciół. Z drugiej strony nadmiar promili sprawił, że czarnowłosy nie za bardzo przejmował się własnymi czynami.
Taehyun westchnął, powstrzymał się od przewrócenia oczami, bo ta wspólna chwila mogła być tak naprawdę ich ostatnią. Przełykając gorycz jak i opanowując wewnętrzny niepokój spojrzał w niebo, gdzie za parę minut miało wybuchnąć milion świecących i uderzających w uszy fajerwerek.

A tych parę minut później kroczył pustym korytarzem ciągnąc za sobą walizkę, natomiast nagły wybuch petard i krzyk czwórki Koreańczyków, wbił się w podświadomość Nam Taehyuna. Bo Nam Taehyun miał opuścić miejsce i ludzi, do których należał w pełni.


Burza blond włosów mignęła w jednej z paryskich kamienic. W prawdzie Nam Taehyun nie wyglądał za dobrze. Jego twarz była wymęczona, a kosmyki jasnych włosów opadły przez panującą pogodę. Dłoń chudego Koreańczyka, ubranego jedynie w jasny obcisły sweter z golfem, jak i za dużą kurtkę, dawno posiniała od zaciskania jej na uchwycie jego bagażu. Nie zapamiętał momentu, w którym dalej kierując się emocjami, znalazł się przed zwyczajnymi drewnianymi drzwiami. Echo jego niespokojnych kroków, roznosiło się po całej klatce schodowej. Blondyn wahał się. Cholernie się wahał, czy aby na pewno nacisnąć dzwonek do drzwi. A może choćby delikatnie zapukać, oczekując, że to w jakikolwiek sposób zostanie usłyszane? Mógł niemal rwać sobie włosy z głowy, ponieważ ta chwila jakby dla niego nie istniała. To wszystko nie wyglądało, jak w filmie, że w wielkim mieście odnalazł swojego ukochanego. Taehyun sam musiał pójść po to, czego naprawdę chciał. Ale czy miał na tyle odwagi? Kiedyś wszystko było naturalne i oczywiste, a w tej chwili? Ten moment był tylko przepełniony strachem, jak i jednocześnie motylami w brzuchu młodego Koreańczyka. Wiedział, że miłość jego życia znajdowała się tuż za drzwiami. Był szaleńcem dostając się pod jego dom. Szaleńcem, bo dał się swoimi uporczywie rozbrzmiewającymi w głowie uczuciami, jak i myślami. Serce niemal waliło mu w piersi, jakby lada moment miało wyskoczyć. Nie myślał o niczym innym, ponieważ chciał go zobaczyć po raz kolejny. Chciał stanąć z Jinhwanem twarzą w twarz.
Ciało Nam kompletnie odmówiło mu posłuszeństwa. Cały zesztywniał w momencie, w którym usłyszał ściągany łańcuszek, który blokował drzwi, jak i przekręcany klucz w zamku. Nie słyszał nic innego, jak swoje tętno w głowie. Z trudem łapał tlenu, a jego przyśpieszony oddech nie był nawet głośniejszy niż ta uporczywa cisza. Przełknął z trudem gulę w gardle, zwilżając językiem wysuszone ze stresu wargi.
Tęczówki Taehyuna wyłapały znajomą mu postać, szybciej niż myślał. Zobaczył go.
Jinhwan stał tuż przed jasnowłosym Koreańczykiem. Nam nie potrafił opisać swoich emocji. Był w stanie jedynie skrzyżować ze sobą ich długie spojrzenia. Patrzył po raz kolejny w ciemnobrązowe tęczówki ukochanego, jakby miał w nich utonąć. Czuł, że Kim tak samo nie mógł odwrócić swojego wzroku. Nie od kogoś, kto żywił do niego swoje uczucia przez cały długi czas równie mocno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz