słownik : mijan hamnoda - przepraszam
Xiuchen,
śladowe ilości hunhan, taoris, fluff, komedia, romans
.
. .
Chłodny
powiew wiatru był wybawieniem w ten szczególnie upalny dzień.
Stanąwszy przed kawiarnią uśmiechnął się na samą myśl, że
przez kolejne pół dnia będzie mógł zatracać się w swoim
pewnego rodzaju hobby.
Po
ukończeniu szkoły wiedział co chce robić, kim chce być, czego
potrzebuje. Być może był dla siebie zbyt wymagający, ale dzięki
determinacji teraz jest baristą.
Luhan,
najlepszy kelner i przy okazji można ująć, jego przyjaciel z pracy
stwierdził, że jeśli się coś bardzo kocha i czuje się przy tym
niesamowicie to powinno się to robić bez względu na zdanie
otoczenia. I Minseok musiał przyznać ; choć raz, od kiedy go
poznał powiedział coś mądrego.
Wchodząc
do środka odurzył go zapach kawy i herbacianych ciastek, znów się
uśmiechając uznał, że nigdy nie czuł się szczęśliwszy
pracując tu. Na miłość nie miał czasu. Być może nie wierzył w
nią.
-
XiuXiu! Jesteś! - spojrzał w kierunku lady, którą chwilę później
blond włosy chłopak wyminął kierując się w jego stronę.
Oczywistym faktem było, że musiał go przywitać tak głośno a po
chwili został mocno przez niego wyściskany.
Dotarcie
za ladę było nie lada wyczynem, kiedy przylepa losu (kim rzecz
jasna był Luhan) uwiesiła mu się na ramieniu robiąc przy tym
słodkie minki podczas, gdy kilku klientów bacznie śledziła jego
drogę do drewnianej przystrojonej w białe narcyzy (ironia losu)
lady.
-
Właśnie dlatego nie masz chłopaka, Han - mruknął uszczypliwie
owijając wokół talii fartuch z logiem kawiarenki.
-
Jaki nie miły.. - sarnie oczy chłopaka dokładnie skanowały jego
ruchy co szczerze mówiąc już podsycało wrodzoną złośliwość
Kim Minseok'a.
-
Chwila.. - udawał, że się zastanawia przykładając sobie palec do
ust. - Twoja przylepność i brak jakiegokolwiek racjonalnego
myślenia chyba nie przeszkadzałoby temu licealiście, który swoją
drogą ma ohydne białe włosy.. jak mu tam? Sepleniący Sehunri?
-
To jest Sehun! I on wcale nie sepleni! Jest dojrzałym, dominującym
mężczyzną i dla twojej informacji ma super miękkie włosy. -
prychnął głośno.
Cichy
śmiech dobiegł ich z zaplecza. Ciemnowłosy nie musiał zgadywać
kto nie szczędzi sobie kpiny wobec Luhana choć w porównaniu do Kim
- Kris był dla niego milszy i mniej sarkastyczny.
-
I tak uważam, że on cię życia nie nauczy. - Xiumin zajął się
wycieraniem lady, kiedy młodszy chłopak wydął wargi.
-
Kris zrób coś, on mnie właśnie obraża!
Wysoka
sylwetka chińczyka pojawiła się w drzwiach zaplecza a potem
wzruszył bezradnie ramionami.
-
A co ja mogę? Jestem tylko nudnym gościem od dostarczania świeżego
towaru.
Minseok
aż się uśmiechnął. - Święta racja.
-
Gdybyście nie byli moimi przyjaciółmi wsadziłbym wam te miotły w
dupska. - Luhan skrzyżował ręce na piersi.
Dzwoneczek
zawieszony nad drzwiami przyjemnie się zakołysał sygnalizując
delikatną melodią nadejście nowego klienta.
-
A ja pewnie wysłuchałbym twoich życiowych problemów, gdybym nie
był teraz zajęty. - Xiu rzucił brudną ścierką w blondyna
przenosząc wzrok na młodo wyglądającego bruneta, który rozglądał
się po wnętrzu kawiarni.
-
Witamy w Rainbow w czym mogę pomóc? - odezwał się Minseok
przybierając na ustach swój wyuczony do perfekcji, firmowy uśmiech.
-
Ah Rainbow, tak? - szeroki uśmiech. Wyjątkowo ładnie uniesione
kąciki ust. Wesołe oczy.
Kim
postukał kilka razy paznokciami o ladę czekając aż ten łaskawie
zdecyduje się coś zamówić, jednak ten najwidoczniej miał inne
plany.
-
Ta kawiarnia jest bardzo przytulna zapewne macie tu dużo klientów.
Barista
ściągnął brwi.
-
Przepraszam? Przyszedł pan tu opowiadać o wystroju wnętrz?
-
Jongdae.
-
Słucham?
Chłopak
uśmiechnął się szeroko.
-
Mam na imię Jongdae, ale mów mi Chen.
-
A honoryfikacja magicznym sposobem dostała nóg i uciekła. - niższy
chłopak zaczynał tracić cierpliwość. Nieznajomy o przerażającej
twarzy kaczki właśnie zabierał jego cenny czas. Wiedział, że
powinien być jak najmilszy dla klientów, ale w takich przypadkach
nie potrafił być cierpliwy.
-
Jak ci na imię? - zagadał brunet tak jakby w ogóle nie przejmując
się tym, że ten może zaraz wybuchnąć.
-
Jeśli zaraz czegoś nie zamówisz to osobiście przetransportuję
cię do drzwi wyjściowych. - mruknął Xiumin patrząc na niego z
niezadowoloną miną.
-
Yah myślałem, że w takich ładnych miejscach pracownicy są bardzo
mili. - Chen wciąż nie przestawał się uśmiechać, co szczerze
mówiąc zaczynało go rozpraszać i jednocześnie wytrącać z
równowagi.
Minseok
westchnął ciężko kątem oka zerkając na Luhana, który rozmawiał
z kimś przez telefon a potem na Krisa hałasującego na zapleczu
przy otwartych drzwiach. Być może szukał jakiejkolwiek pomocy ze
strony przy głupawego jelenia chociaż sądząc po żywej dyskusji
jaką prowadził przez komórkę nie miał na co liczyć.
Przeniósł
wzrok z powrotem na uciążliwego chłopaka.
-
Słuchaj jeśli zaraz..
-
Americano i sernik na miejscu proszę.
Lekkie
osłupienie Xiumina zaowocowało cichym śmiechem nieznajomego i
wcale to nie był taki zły śmiech jak przez chwilę przemknęło
przez myśl ciemnowłosemu. Jednak tak długo jak żył nigdy nie
powie temu irytującemu człowiekowi jak jego uśmiech nie tak wcale
źle wygląda. Co to, to nie.
Posyłając
mu wymuszony uśmiech odwrócił się podchodząc do maszyny z kawą,
by własnoręcznie ją zrobić. W czasie kiedy Jongdae stał przy
ladzie z nieukrywaną ciekawością przyglądając się mężczyźnie
o okrągłych policzkach ten całkowicie pochłonął się swoją
pracą. Po wyprażeniu ziarenek spróbował kilka ciesząc się
uzyskanym rezultatem. Kiedy kawa była już gotowa uśmiechnął się
z satysfakcją patrząc przez chwilę na ręcznie wyryte wzorki na
wierzchu gorącego napoju.
Gdy
odwrócił się w stronę klienta zauważył, że ten ulokował się
już w rogu kawiarni przypatrując się widokom na ruchliwą ulicę
Seulu.
Niosąc
umiejętnie zamówienie ruszył w jego kierunku stawiając na stoliku
tacę z kawą i sernikiem.
Chen
przyjrzał się uważnie zamówieniu by po chwili ze świstem
wypuścić powietrze.
-
Chincha.. to wygląda wspaniale - pochwalił go nie wiedząc, że ten
doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich umiejętności i był dumny
z nich.
Kąciki
ust Minseok'a powędrowały delikatnie do góry.
Wtedy
zobaczył go po raz pierwszy. Drugi raz wpadł na niego kilka tygodni
później.
▲▼
-
Nie mogę pojąć tego człowieka znowu zaczął swoją durną gierkę
typu jestem-chujem-nie-zbliżaj-się jak mam funkcjonować przy
takiej znajomości?
-
Luhan.
-
Mam go dość! Oczekuję zrozumienia, ma mi okazywać coś na co w
dzisiejszych czasach mówią kurwa miłość a nie
patrzeć na mnie jakby zamierzał mnie porwać, wywieźć i kazać
pasać wielbłądy w czasie kiedy on będzie sobie żył wśród
ośmiu żon, miał pieska i kotka i może nawet węża zbożowego a
ja byłbym dodatkiem do jego perfekcyjnego obrazu idealnego życia.
Minseok
ciężko westchnął. Szedł właśnie dość spokojną alejką w
stronę swojego małego mieszkanka i choć miał to być jego czas
poświęcony samemu sobie tak teraz bił się po głowie, że w ogóle
odebrał od nieznośnego blondyna ten pieprzony telefon.
Ciemnowłosy
przystanął na chwilę uświadamiając sobie w niemałym zdumieniu
co ten bez mózg właśnie powiedział.
-
Zaraz, czy ty właśnie zrobiłeś ze swojego Sehunri araba? A z
siebie zwierzątko domowe?
-
Więc jednak mnie słuchasz! - Xiu automatycznie wywrócił oczami. -
Ah, aigoo.. yah! To jest Sehun, S e h u n! Kris łapie więcej niż
ty. - po drugiej stronie słuchawki usłyszał prychnięcie.
-
Może dlatego, że on nie potrafi pozbyć się swojej miłej natury?
- mruknął kontynuując swoją drogę do domu. - Mogę się z tobą
założyć o twoje 'nigdy nie farbowane włosy', że jego potulne
zachowanie jest sprawką tego całego chińczyka z wymiany.. nie będę
się fatygował z imieniem nie mam pamięci do nich.
-
Jesteś okropny. - jęczał Lu. - Ja uważam, że Yi Fan jest słodki.
-
I próżny zupełnie jak ty, aż dostałem migreny.
W
normalnych przypadkach, gdyby Luhan czy Kris nie znali Kim Minseok'a
pewnie by się wściekli, a ponieważ znali go doskonale byli
przyzwyczajeni do szczerego aż za nadto chłopaka. Uważali, że był
zgorzchniały i złośliwy przez brak drugiej połówki kogoś, kto
skutecznie by złagodził jego specyficzny i trudny charakter.
Natomiast ten nie chciał nawet o tym słyszeć. Lubił samotność,
święty spokój, dużą dawkę chwil wyciszenia, dobre książki -
zupełne przeciwieństwo szalonego i gadającego non stop Luhana.
Xiumin
sam nie do końca wiedział dlaczego się z nim przyjaźnił, ale
było w blondynie coś, co zaowocowało ich trudną do zrozumienia
przyjaźń. Na dłuższą metę nie byłby zadowolony z braku jego
towarzystwa. Nie znosił męczącej monotonii.
-
Mimo, że jesteś straszny Minnie to tęsknie za tobą! - wypiszczał
do słuchawki blond piszczałka na co chłopak skrzywił się
nieznacznie odsuwając od ucha komórkę.
-
Jakbyś zachowywał się dojrzalej jak na swój wiek przystało to
pewnie bym cię bardziej lubił, natomiast z tego co zdążyłem
zauważyć wolisz robić z siebie rozgorączkowanego 17-latka. -
zaśmiał się cicho czerpiąc radość z tego, że zawsze w wredny
sposób odpowiadał chłopakowi. Entuzjazm Luhana nieco się ostudził
co spowodowało, że Xiumin znowu miał ochotę się zaśmiać.
Nim
zdołał jednak dalej dręczyć biednego blondyna ktoś gwałtownie
na niego wpadł przez co komórka Xiu wylądowała na betonie a on
sam zatoczył się w efekcie podzielając los komórki, przewrócił
się.
-
Mijan hamnoda! - chłopak usłyszał znajomy, ale jakżesz przez
niego znielubiany głos. - Śpieszyłem się i nawet nie zauważyłem..
hej, to przecież ty! - wesoły śmiech Chena obił się echem w jego
głowie przyprawiając go tym o pulsowanie.
-
Szkoda, że nie podzielam twojej radości - sarkazm wypłynął z ust
Minseok'a, kiedy podnosił się z ziemi chwytając w tym samym czasie
komórkę. - Patrz co narobiłeś! Przez twoją wrodzoną głupotę
przestało mi działać.. - westchnął uderzając nią kilkakrotnie
o swoje czoło. Chen przyglądał się temu drapiąc się nerwowo po
karku.
-
Naprawdę mi przykro wynagrodzę ci to. - obiecał.
Kim
spojrzał na chłopaka z nieukrywaną złością. - Ta, nie wątpię.
Tylko nie dziś, nie mam zamiaru cię oglądać przez następne
dziesięć lat. - odwróciwszy się tyłem ruszył wgłąb alejek
próbując nie myśleć o tym, że on właśnie zjebał jego ukochaną
komórkę a świadomość, że Luhan może mu zrobić nie lada
awanturę o to, że nie może się do niego dodzwonić dodatkowo
zniechęcało do życia ciemnowłosego chłopaka.
-
Poczekaj! - naburmuszony nie miał zamiaru się zatrzymać wręcz
przyśpieszył kroku przeczuwając, że jak ten zaraz nie przestanie
się wydzierać na pół miasta to ten odstawi mu niekoniecznie miłe
przedstawienie.
Po
chwili poczuł jak długie palce owijają się wokół jego
nadgarstka co spowodowało, że odwrócił się do natręta z
uniesionymi brwiami.
-
Nie zamierzałeś się zatrzymać? - Chen oddychał głośno jak
gdyby przebiegł solidny maraton a ledwie gonił go minutę. - Nie
śmiej się z mojej kondycji naprawdę nie mam czasu nad tym
popracować..
Xiumin
wyszarpał się z jego uścisku patrząc na niego.
-
Daj mi spokój, bo obiecuję, że skończysz gorzej niż ta komórka.
-
Zawsze starasz się tak innych od siebie odpychać? Nie rozumiem
tego..
-
Tak samo jak ja nie jestem w stanie zrozumieć ciebie i szczerze? Nie
chcę. Jesteś natrętny, w ogóle się nie znamy a ty ciągle za mną
leziesz i w dodatku jesteś cholernie nie wychowany! Powinieneś
teraz ładnie zapierdalać mi po nową komórkę. - Minseok tupnął
lekko nogą co rozbawiło Chena. - Dlaczego zawsze się uśmiechasz?
Naprawdę, nie mam siły i zaraz tu padnę. - jęknął załamany
ciemnowłosy.
-
Nie sądziłem, że jesteś aż tak słodki, zdradź mi swoje imię.
- uśmiechnął się szeroko Jongdae patrząc z pewnego rodzaju
zafascynowaniem na starszego od niego chłopaka. Uważał, że
nieważne jak ten był zły zaczynał go lubić coraz bardziej i to
dawało mu siłę do próbowania się do niego zbliżyć i lepiej
poznać. Nigdy nie spotkał się z tak trudnym charakterem i to
intrygowało bruneta.
Wyraz
twarzy Kim zmieniła się ustępując zdenerwowaniu.
-
Zapomnij.
-
Nalegam.
-
Jongdae..
Chłopak
uniósł brwi patrząc na Minseok'a przez chwilę w osłupieniu.
Cisza sprawiła, że i sam Minseok umilkł czując się z minuty na
minutę coraz bardziej zmieszanym co rzadko mu się zdarzało.
-
Po prostu odpowiedz. Obiecuję, że jak to zrobisz zmyję się z
prędkością światła. - ułożył dłoń na sercu na znak
składanej obietnicy.
-
I niby mam ci wierzyć?
-
Zaufaj mi.
Barista
otworzył usta by po chwili znów je zamknąć. - Minseok. Jestem
Minseok.
W
odpowiedzi Jongdae uśmiechnął się promiennie.
-
Miło mi cię w końcu poznać Minseokie. Wkrótce znowu się
zobaczymy.
Chłopak
wywrócił lekko oczami. - Wolę trzymać się wersji, że jednak
nie.
-
Zabawny jak zawsze. - roześmiał się brunet. - Do zobaczenia!
Minseok
milczał patrząc jak Chen dotrzymując obietnicy kieruje się w
przeciwnym kierunku. Uznał, że choć chłopak był niesamowicie
irytujący to jeszcze nie raz go zobaczy. I miał rację.
24
sierpnia wracając z pracy widział jak Jongdae powstrzymał
złodzieja przed próbą kradzieży torebki starszej pani. Widział
jak ten z uśmiechem oddał rzecz należącą do kobiety a ta
serdecznie mu dziękuje. Zapamiętał jego uśmiech.
▲▼
-
Proszę bardzo. - zadowolona klientka odebrała swoje zamówienie
posyłając przy tym uśmiech bariście. Lubił to uczucie. Kiedy był
dobry w tym co robił a inni doceniali jego pracę w postaci
szczerego uśmiechu. I choć sam wydawał się być samolubny i
wiecznie ponury tak swoją ciężką pracą sprawiał, że ludzie się
uśmiechali.
Nie
dopuszczał nawet do siebie myśli, że powodem dla którego tak się
zmotywował był Kim Jongdae.
-
Zawsze starasz się tak innych od siebie odpychać? Nie rozumiem
tego..
Od
czasu ich ostatniego spotkania w jego głowie kotłowało się milion
myśli, które powodowały jeden wielki bałagan nie do zniesienia.
Uważał, że Chen był głupim dzieciakiem, któremu usta się nigdy
nie zamykały co doprowadzało do białej gorączki zapewne nie tylko
jego, tak myślał. Jednak niezależnie jak bardzo nieznośnym
człowiekiem był brunet o wiecznie wesołych oczach tak Xiumin z
przykrością stwierdził, że polubił go. Mimo to zachowywał
dystans, nie mógł sobie pozwolić na zaangażowanie się, bo to z
góry skazałoby go na cierpienie. Przykładowo taki Luhan - od roku
robił maślane oczy do licealisty obsesyjnie o nim myśląc. Nawet
nie zdawał sobie sprawy, że co drugie słowo mówił 'Sehun' co
musiało niesamowicie nudzić Krisa, rzecz jasna jego, bo on
najczęściej musiał słuchać jego życiowych problemów oraz
najnowszych plotek jakich się dowiedział i koniecznie od razu
musiał je opowiedzieć inaczej by zbzikował.
Zakochać
się w kimś.. to odpychało chłopaka powodowało, że blokował się
i stawał kimś żyjącym w cieniu. Pamiętał jakby to było
wczoraj, kiedy ojciec zostawił mamę dla dwa razy młodszej kobiety
wyjeżdżając z nią z kraju a następnie mając z nią dzieci. Mama
była załamana, nie potrafiła sobie poradzić, uważała, że to
jej wina a 16-letni wtedy Minseok pomagał jej we wszystkim, ba,
nawet podjął się dorywczej pracy w której nie zarabiał wiele,
ale przynajmniej stać ich było na utrzymanie a chłopak uczył się
odpowiedzialności. Być może przez brak rodzinnego ciepła, miłości
od matki, wsparcia od ojca teraz bywał oschły, nieufny, skrywający
swoje prawdziwe emocje pod maską złośliwości. Te 24 lata nauczyły
go między innymi by naiwnie nie kochać.
Minseok
ocknął się, gdy na jego ramieniu uwiesił się Luhan. - Wszystko w
porządku Minnie? - zapytał troskliwie patrząc na niego.
Normalnie
nie pozwoliłby mu się na nim wieszać, nie lubił tego, ale
postanowił wyjątkowo machnąć na to ręką.
-
Masz cienie pod oczami nie wyspałeś się? - ciągnął dalej
blondyn martwiąc się o niego. Xiumin rzadko kiedy bywał
niewyspany. - XiuXiu powiedz coś..
-
Coś - uśmiechnął się lekko, chociaż nie sprawiło mu to
większej radości, były dni kiedy lepiej się bawił będąc
psotnym wobec przyjaciół. Gdy Luhan się w końcu od niego odkleił
barista wręczył mu tacę z zimnymi napojami i kawałkiem ciasta. -
No, najlepszy kelnerze stolik nr 12. - grymas niezadowolenia
przemknął przez twarz chudego chłopaka. - Z miną typu
nie-podchodź-bo-zapierdolę na pewno zrobisz wrażenie na klientach.
-
Widzę, że zajebisty humor ci wrócił - odbił pałeczkę blondyn.
- Bo już myślałem, że będę zbierał twoje szczątki z podłogi.
-
Nie-jesteś-zabawny-Luhannie - zaakcentował każde słowo patrząc
jak ten idzie do wskazanego przez niego stolika. Pokręciwszy głową
napił się wcześniej zrobionej przez siebie kawy i zaglądnął na
zaplecze chcąc chociaż zerknąć co ciekawego porabiał Kris. Na
zapleczu niekiedy działy się różne rzeczy, tak słyszał.
-
Ja też za tobą tęsknie Huang. Wyobraź sobie, że jestem obok
ciebie, zanim się obejrzysz wrócisz do Korei i znów będziemy
razem. - Wu siedział na jednej ze skrzynek pocierając sobie palcami
skronie. Minseok nie często widział go od tej mniej weselszej
strony, dlatego stał w progu popijając swoją kawę i uważnie
przysłuchując się dziwnej rozmowie. - Nie płacz, niedługo tu
przylecisz, prawda? Wrócisz do mnie?
Choć
Xiu miał ochotę zwymiotować nadal stał patrząc na swoją kawę.
Nie znosił romansideł tym bardziej rozstań. Rozstanie było jak
proces rozkładu - umierasz wolno, tracisz grunt pod stopami czując,
że nic nie ma sensu, kiedy ta osoba już nigdy nie wróci. Taki sam
był jego ojciec. Od czasu, gdy uciekł do swojej młodszej kochanki
ślad po nim zaginął i dotąd się odezwał. Jak gdyby zapomniał,
że ma syna. Syna, który ciężko pracował na swoje marzenia
jednocześnie niosąc ciężar odpowiedzialności za dom, matkę.
Mieszające
się ze sobą wspomnienia, plączące się myśli spowodowały, że
chłopak zamknął na chwilę oczy chcąc tym zniwelować
nieprzyjemne pulsowanie w głowie jednak ilekroć odrywał się od
rzeczywistości zawsze kończyło się to dla niego tym samym. Bólem
i kującym uczuciem pustki.
Potrząsając
głową uznał, że nie będzie tracić czasu na negatywne i nic nie
znaczące myśli, powinien przeć do przodu i odnosić coraz więcej
sukcesów pod każdym względem. Wyszedł więc z zaplecza
zostawiając Krisa i jego idiotyczne love story wpadając akurat na
Luhana.
-
Gdybym miał tu zamówienie wylałbyś je na mnie.
-
Jaka szkoda. - mruknął Xiumin uszczypliwie.
-
Yah, znowu zaczynasz? Jutro wypada twoja wieczorna zmiana i chyba
będziemy mieć nowego kelnera. - Luhan patrzył jak jego
współpracownik nie wiedząc co ze sobą zrobić zaczął wycierać
ladę ze znudzeniem na niego patrząc.
-
Fascynujące biorąc pod uwagę, że nie potrzebny nam nowy kelner.
-
Też tak sądzę, jednak prawda jest taka, że Onew znudziły się
nasze ryje.
Minseok
wywrócił oczami.
Wieczorem,
następnego dnia do pracy został przyjęty młody licealista Oh
Sehun natomiast Luhan zemdlał, Kris niemęsko płakał na zapleczu
za jakimś Chińczykiem a Minseok jeszcze nigdy tak bardzo się nie
ubawił jak tamtego wieczoru. Albo to było przeznaczenie, albo
Koreańczykowi wreszcie trafiła się okazja do odrobiny szczęścia.
Obstawiał trzeci wariant, gdyż w ten sam dzień w kawiarni pojawił
się Kim Jongdae. Wtedy pierwszy raz Minseok w duchu ucieszył się,
że go zobaczył.
▲▼
Pojawienie
się Chena o trzeciej nad ranem w mieszkaniu Xiumina nie koniecznie
go ucieszyło uznał, że ten wpadł na niesamowicie idiotyczny
pomysł i nie pomylił się, kiedy kilkanaście minut później
znajdowali się na dachu budynku rozłożeni na wygodnych leżakach,
okryci ciepłymi kocami z kubkami parującej herbaty w dłoniach.
Całą tą atmosferę dopełniało szarawe niebo z kilkoma
pojedynczymi gwiazdami, jednak niewiele widocznymi.
Niby
oryginalny sposób na spędzenie czasu, ale kto powiedział, że
takie rzeczy wyprawia się o pieprzonej trzeciej nad ranem? Minseok
nie miał pojęcia. Mimo, że nie znał go długo to mógł śmiało
powiedzieć, że ten realizował każde plany (w większości
głupoty) jakie wpadły mu do głowy.
-
Jongdae - przerwał, kiedy ten nawijał jak pokręcony jak to miał w
zwyczaju. Przebicie się przez jego trajkotanie nie było łatwe, ale
dawał sobie o dziwo radę. - Z twojego bełkotu na miliard tematów
na minutę nadal nie rozumiem, dlaczego jesteśmy tutaj z samego
rana.
Zatrząsł
się. Było mu zimno jak cholera. Typ zmarźlucha. Okropne
schorzenie.
Swoją
drogą nie uszło to uwadze Chen'owi.
-
Ostatnio bardzo chciałem posiedzieć pod gołym niebem popijając
pyszną owocową herbatkę. Dzielić ten czas szczególnie z tobą,
Minnie. Taka zachcianka. - słodki uśmiech. - Ale zwłaszcza z tobą.
-
Owocową herbatkę.. - powtórzył cicho pod nosem Kim pocierając
swoje ramiona pod materiałem grubego koca.
-
Wiesz co? Myślę, że siedzenie tu ma w sobie mnóstwo plusów.
-
Niby jakich?
Mimo
pocierania ramion, ciało Minseoka niekontrolowanie coraz bardziej
dygotało zaś Chen siedział w krótkim rękawku jak gdyby właśnie
nadchodził upał. Taki widok chłopaka powodował, że Koreańczykowi
było coraz zimniej.
-
Bo kiedy mój mały Minseokkie cały się trzęsie z pomocą
przychodzi mu Chen, i tylko Chen. - przysunąwszy się bliżej objął
go zamykając w ciasnym uścisku.
'Mój
mały Minseokkie..' czy on naprawdę się teraz zarumienił?
Co z niego za facet? Otrząśnij się.
-
Zabierz te ręce! - prychnął znacząco wyrywając się, choć tak
szybko jak to zrobił został ponownie do niego przyciągnięty.
-
Ani mi się śni.
Minseok
westchnął głośno postanawiając obrać inną taktykę. Przysunął
się bliżej niego gryząc delikatnie płatek ucha chłopaka co
spotkało się z paraliżem Jongdae. Nie dał mu jednak chwili na
zastanowienie się co właśnie zrobił 'słynny' z wszelkiego
rodzaju złośliwości Kim Minseok, bo został gwałtownie wypchnięty
z leżaka lądując boleśnie na ziemi. Usatysfakcjonowany uśmiech
zbłąkał się na ustach baristy.
-
Yah! Sprawia ci radość patrzenie na krzywdę innych? - uniesione
wysoko brwi dodać śmieszna mina Chena równało się z jeszcze
większym rozbawieniem mężczyzny.
-
O jakiej krzywdzie ty mówisz, pabo? - roześmiał się głośno.
Facet
miał tupet w ogóle go dotykając. Jeśli już wprosił się do jego
skromnego mieszkanka to będzie na jego zasadach. I żadnego
głupkowatego uśmiechu nie będzie znosił. Tak postanowił.
Nim
Chen zdołał otworzyć usta na dobre, Xiu szybko mu przerwał gestem
dłoni.
-
A tak a propos to był jeden plus. Tylko jeden.
▲▼
Wrzesień,
zimniejsza temperatura oraz niekiedy pojawiające się deszcze
zwiastowały dla baristy okropne męczarnie w postaci przeziębienia.
Biorąc sobie kilka dni wolnego naprawdę w pewnym stopniu poczuł
ulgę. Nie musiał wysłuchiwać pisków i wzdychań Luhana nad
uchem, przesłodzonych słówek typu 'do twarzy mu z tym
fartuchem' albo 'mógłbym go udekorować mnóstwem
bitej śmietany, kolorową posypką i wisienką, schrupałbym go
całego' aż wzdrygało Kim na same wyobrażenie sobie tego.
Dodatkowym powodem, dla którego mógł poniekąd przyjąć z
radością dni odpoczynku był sam Oh Sehun. Dzieciak był tak
irytujący, że większość dnia przesiedział na zapleczu
wysłuchując telenoweli Krisa. Nawet przez chwilę pomyślał 'kurde,
w porównaniu z nim Jongdae nie wydaje się być aż taki zły' jednak
równie szybko tą myśl od siebie odpychał. Nie mógł sobie
pozwolić na moment słabości.
Tak
więc teraz leżał wygodnie w swoim ciepłym łóżku przykryty
kołdrą oraz dwoma kocami z mnóstwem chusteczek pod ręką i
pilotem w dłoni skacząc po kanałach. Nie dość, że był
zasmarkany to jeszcze wkurwiał go migrenowy ból głowy i odczucie,
że cały czas jest mu zimno. Nie cierpiał choróbsk. Nie wtedy, gdy
miał multum zachcianek jak świeża poranna kawa, lekarstwa, dobry
film, ogrzewanie, ulubione czasopisma czy herbata a teraz, kiedy był
owinięty w kokon nie było mowy o spełnieniu żadnej z tych rzeczy
a co dopiero wstania co to, to nie.
Jego
plany w mig zostały zepchnięte na boczny tor, kiedy usłyszał dość
donośne pukanie do drzwi. Minseok warcząc głośno schował twarz w
poduszkę w myślach zabijając tą osobę na milion sposobów.
-
Yah! Dlaczego nie zamykasz drzwi? - podrywając się do pozycji
siedzącej Xiu z poirytowaniem mierzył wzrokiem 21-letniego Chen'a.
Jak..? - Czy ty oglądasz w ogóle telewizję? Nie słyszałeś o..
ampf! Za co to?!
Kim
był za leniwy, żeby się uśmiechnąć, kiedy rzucił w niego swoim
kapciem. Swoją drogą w koale.
-
Nawet nie pytam co znowu robisz w moim domu, ale skoro już tu jesteś
to zrób mi coś ciepłego do picia. - mruknąwszy podparł się na
łokciach by wygodniej ułożyć się na poduszkach. Normalnie
umierał.
Jeszcze
bardziej niekomfortowo poczuł się, kiedy Chen pochylając się nad
nim przyłożył dłoń do jego czoła sprawdzając mu przy tym
gorączkę.
-
Rozpalony.. - szepnął, zaś Minseok miał wrażenie, że jego twarz
oblał rumieniec. Cholera, czy on musiał taki być? Podteksty ukryte
w jego słowach, rzucane na prawo i lewo nie ułatwiały mężczyźnie
w logicznym myśleniu. Jak dotąd lubił swój zdystansowany
charakter, oczywiście wszystko musiało ulec zmianie, gdy na jego
drodze stanął Chen.
Szybkie
zerknięcie w jego oczy. Spojrzenie błyskawicznie zostało
odwzajemnione. Zakatarzyć go czy nie? myślał
gorączkowo, kiedy ich twarze były tak blisko siebie. Jongdae
patrzył na niego tak poważnie, że naprawdę można było poczuć
się dziwnie, jednak na swój sposób było to nowe.
I
wtedy po tak długim milczeniu 21-letni chłopak kolejny raz zrobił
coś, czego drugi ani trochę się nie spodziewał. Nachylając się
o jeszcze jakieś 2 centymetry krótko musnął jego czoło
wypuszczając przy tym na nie gorący podmuch powietrza. Minseok
zadrżał.
Dopiero
po tym Koreańczyk z szerokim uśmiechem pośpieszył do kuchni w
celu zrobienia mu czegoś dobrego do picia i obłożenia go kolejnym
stosem koców. Kąciki ust baristy drgnęły do góry.
▲▼
Gwieździste
niebo było dla Xiumina czymś niezwykłym, oszałamiającym.
Wcześniej nie przykładał tak dużej wagi do otoczenia, w którym
się znajduje, ale tak teraz zaczął doceniać piękno nocy w Seulu.
Xiumin
myślał. Siedział i patrzył w gwiazdy, pytał je dlaczego nie umie
uporać się z własnymi uczuciami. Do tej pory nie musiał się tym
martwić ba, lubił swój charakter i dobrze żyło mu się
utrzymując z pracy w kawiarence. Żyjąc wolnością a nie w
przywiązaniu do kogoś. I może ta monotonia trwałaby nadal gdyby
ni postrzelony entuzjasta Kim Jongdae.
Młody
mężczyzna głowił się nad faktem jakim cudem udało mu się
zbliżyć do niego choćby o krok. Sprawić, że jego serce biło
nadzwyczaj szybko a on sam popadał w dziwaczną melancholię i chęć
czegoś więcej. Przerażały go te myśli.
-
Przyda ci się chwila relaksu. - Minseok obrócił głowę
napotykając uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Chen'a.
I
z czego się cieszysz dzieciaku..
-
O czym mówisz? - wypalił tylko.
Chen
pokręcił głową (jedna z tysięcy rzeczy doprowadzających go do
szewskiej pasji) podając mu chwilę później butelkę z tanim
alkoholem.
Minseok
się wahał.
-
Yah.. nie bądź dziadkiem. - jęczał Jongdae wciskając alkohol w
dłonie starszego. Alkohol wyjątkowo źle na niego wpływał, miał
słabą głowę. Po prostu.
Z
ociąganiem pociągnął łyka mordując wzrokiem Kim Jongdae.
Minuty
przeplatały się z godzinami, kiedy Jongdae wpatrywał się w
znikające za chmurami gwiazdy natomiast Minseok oparty o jego ramię
bełkotał niezrozumiale na przemian z czkawką.
Chen
nawet nie skojarzył jak to się stało, że jego hyung tak bardzo
się upił. Tak. Jego hyung'a. Już niedługo.
-
Minseokkie.. może powtórzysz wszystko co do tej pory sepleniłeś
tylko wyraźniej, hm? Współpracuj ze mną.
Lekko
potrząsnął chudym ciałem. Obawiał się, że już się z nim nie
dogada. Myślał, że kiedy ten się trochę napije to zbierze siły
na poważną i szczerą rozmowę z nim. W końcu Chen podkochiwał
się w nim odkąd ich drogi pierwszy raz skrzyżowały się w
kawiarni, naprawdę liczył na to, że Minseok da mu szansę się
wykazać.
Wykazać
od tej nikomu dotąd nieznanej strony.
-
Proszę, powiedz mi cokolwiek.
-
Co mam ci powiedzieć? - cichy bełkot tuż przy jego szyi omamił
zmysły Jongdae.
-
Byłoby super gdybyś zdradził mi, dlaczego tak boleśnie mnie
odpychasz. - zaczął, urywając na krótki moment. - Zranił cię
ktoś, prawda? To o to chodzi? Do cholery powiedz mi hyung.
Unosząc
podbródek starszego chłopaka Chen uniósł lekko brwi. Długa
chwila skupienia. Ich spojrzenia skrzyżowały się, jednak
Koreańczykowi z trudem przyszło cokolwiek wyczytać z jego pięknych
oczu. Oczy baristy były piękne, dlatego też łapał te ulotne
chwile garściami tyle, ile się dało.
Może
wykorzystał ten moment w czasie, kiedy Min odpływał.
Wiedział,
że gdyby teraz kontaktował uroda Chen'a ucierpiałaby do cna.
-
My nie istniejemy.. - odezwał się nagle Minseok wskazując pijacko
to na siebie to na towarzysza. - Nie możemy istnieć. Wiesz o czym
mówię gówniarzu, razem.
-
Gówno kurwa prawda, podaj powód. - zarządał Chen.
Barista
czknął bujając przez kilka sekund głową na boki nim opadł
całkowicie na młodszym Koreańczyku.
Chen
westchnął. Nic się nie dowie, nie dziś. Jednak niezależnie jak
bardzo wkurzający okazywał się Kim Minseok tak pokusa dotknięcia
go jakkolwiek była niewyobrażalna.
Jongdae
pragnął dać mu szczęście.
Lekkie
muśnięcie jego warg swoimi uzależnił. Koreańczyk zdał sobie
sprawę, że chciałby całować go w kółko i w kółko aż
zabrakło by im obu tchu. Słodkie usta, które na co dzień
smakowały kawą i piernikami.
Odurzające
dla Kim Jongdae.
▲▼
-
Jak to się schlałeś?
-
No.
-
Naprawdę nic nie pamiętasz?
-
Bynajmniej.
-
Minseokkie co jest z tobą? W końcu zrobiłeś wielki krok w
dorosłość a ty masz minę jakby ci kota ze skóry obdarli. Swoją
drogą ohydne.
-
Luhan, fuj.
I
niech ten głupi licealista Sehun jeszcze raz wspomni, że Luhan to
delikatny chłopak o nieskazitelnej urodzie a Min nie wytrzyma i
przypierdoli sobie czymś ciężkim.
Nie
głupi pomysł, jego pomysły zawsze są świetne a przy tym istnieje
gwarancja na powodzenie.
-
Kto z tobą był? Aissh, Minseok! - wspomniany został brutalnie
szarpnięty przez swojego świrniętego przyjaciela. - Gadaj mi tu
wszystko, bo inaczej podzielisz los kota!
-
Ale ja nie mam kota! - warknął zniecierpliwiony barista.
-
Czy to ma sens? Żaden, bo nie umiałeś sobie kupić gównianego
kota nawet pluszowego!
-
O co się tu kurwa rozchodzi? – przekrzyczał ich nagle Kris,
wyrastając dosłownie z ziemi. – Powie mi ktoś dlaczego
straszycie się jakimiś nieistniejącymi kotami? Dziękuję do
jasnej cholery jesteście doprawdy bardzo kurwa rozmowni.
Głośno
burcząc na jednego jak i na drugiego (zupełnie niewinnego
Minseok’a) odwrócił się na pięcie znikając za drzwiami
zaplecza.
Jak
to jest, że on się zmywa, kiedy ten krzykacz nie umie japy zamknąć?
Kris to spryciarz, który pojawia się i znika. Znika, rozsiewając
za ich plecami swój własny melodramat.
Barista
zamrugał zdając sobie sprawę, że krzyki blondyna ucichły a on
sam mógł wreszcie odetchnąć.
-
Chodzi o to.. ja nawet do końca nie pamiętam co się działo. Urwał
mi się film.
-
Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że zrobiłeś coś, czego
teoretycznie nie da się cofnąć, hm? – odsapnął Luhan chyba
zorientowawszy się, że wykończył go jego własny głos.
-
Jeśli miałeś na myśli to o czym myślę, to wiedz, że jesteś
martwy Xi Luhan. – mruknął Koreańczyk pozornie spokojnym tonem.
Zabrał się pokrótce za otwarcie kawiarni. Luhan kicał za nim. –
Zrób coś produktywnego i zobacz co Kris robi tyle czasu na
zapleczu.
Chłopak
burknął coś pod nosem i z ociąganiem ruszył w stronę wskazanego
pomieszczenia. Ten dzieciak uwielbiał plotki, więc nie ominie go
prędzej czy później wieść, że Wu miał chłopaka za granicą.
Minseok
ponownie odetchnął otwierając drzwi wyjściowe by wpuścić świeże
powietrze. Ulice mimo wczesnej pory były ruchliwe przez co panował
zgiełk. Korki ciągnęły się kilometrami a ludzie biegli w
pośpiechu do sklepów przed pracą, natomiast dzieci śpieszyły się
do pobliskich szkół. Młody mężczyzna obserwował ruch na
zewnątrz nim jego wzrok natrafił na znajomą sylwetkę zmierzającą
żwawo w jego kierunku.
‘Cholerny
natręt’ pomyślał
ciemnowłosy wgapiając się bezmyślnie w przeciwną stronę.
-
Jak się ma mój słodki barista? – przywitał się Chen podchodząc
zbyt blisko starszego chłopaka. – Musimy chyba porozmawiać.
Minseok
przygryzł dolną wargę powoli przenosząc na niego wzrok.
Mimo
widniejącego uśmiechu, który z czasem polubił, (jednak nigdy mu o
tym nie powiedział) Jongdae zabrzmiał poważnie a dodatkowo
dystans, jaki ich dzielił był zbyt bliski, ich torsy niemalże się
stykały. I być może Kim spanikował, bo chwilę potem chciał
zrobić dobre trzy kroki w tył ; dłonie Chen’a skutecznie ten
czyn uniemożliwiły. Pamiętał, że jak na gówniarza był naprawdę
silny. Gorzej z kondycją. Min zakodował sobie w głowie wszystkie
szczegóły i nawyki chłopaka nawet jeśli wypierał to całym sobą.
-
Nie ruszaj się ani nie uciekaj, arasso? – odezwał się brunet. –
Zanim znów będziesz miał mnie kompletnie gdzieś chciałbym, byśmy
porozmawiali o nas.
-
Jak to, o nas? – spytał zdezorientowany Minseok.
-
A co? Uważasz, że jesteśmy dla siebie nikim? Daj spokój, nie
powiesz mi chyba, że czas jaki ze mną spędziłeś do tej pory nic
dla ciebie nie znaczył?
-
Jeśli nie znaczył? – wywracając oczami odsunął chłopaka na
bezpieczną jego zdaniem odległość. – Porozmawiamy później,
jestem zajęty.
Chen
parsknął.
-
Myślę, że Luhan i ten wysoki Chińczyk z zaplecza doskonale sobie
poradzą. Poza tym, o ile mnie pamięć nie myli zatrudniliście na
dodatek Oh Sehuna.
Czy
oni wszyscy powariowali? Jęknął w duchu barista.
-
Jongdae – mruknął cicho. – Dlaczego po prostu nie dasz mi
spokoju? Chcę zająć się pracą, jestem typem gościa, który
wręcz uwielbia swoje towarzystwo.
-
Raczej twoja zewnętrzna otoczka to lubi. – zacisnąwszy usta nie
dał dojść starszemu do słowa, kiedy w jednej chwili chwytając go
za małą dłoń, zaciągnął Minseok’a w bardziej ustronne
miejsce za budynkiem kawiarni. – Nie wmówisz mi, że jest
całkowicie w porządku.
-
W jakim celu jest ta rozmowa? – warknął Koreańczyk patrząc ze
złością na dłoń młodszego, która zawzięcie trzymała jego.
Odepchnął ją. – I dlaczego ciągle mnie dotykasz? Nie lubię
tego. Nienawidzę. Mam dość tego, że łazisz za mną krok w krok.
Jak cień. Łazisz z tym swoim głupim uśmiechem i kontrolujesz moje
życie. I wiesz co ci powiem? Odkąd wpieprzyłeś się butami w mój
mały, cichy świat nic nie jest w porządku!
Jongdae
zaniemówił. W jednej chwili zaschło mu w gardle a powietrze jakby,
stało się cięższe. Zabolały go słowa osoby, w której
bezpowrotnie się zakochał. Nie sądził, że tak to właśnie
wyglądało, że dla niego był tylko utrapieniem. Nigdy nie miał w
zamiarze skrzywdzenia go.
Minseok
z kolei starał się zapanować nad swoim nagłym wybuchem
przeczesując włosy. Potraktował go za ostro, wiedział to, ale to
był jedyny sposób, by w końcu się od niego odczepił. W końcu
bał się.
-
Nie byłem świadomy.. – odchrząknął Jongdae. Jego głos wydał
się dziwnie smutny, dlatego Min uniósł lekko brwi. –
Przepraszam, że tak bardzo ci się naprzykrzałem Minseokkie.
Cisza.
Jedynie silny podmuch wiatru rozwiał gęstą czuprynę Jongdae.
Koreańczyk miał przeczucie, że on jeszcze nie skończył mówić,
dlatego też starszy milczał. Milczał, w ciszy starając się
przełknąć narastającą gulę w gardle.
-
Ja.. kocham cię hyung, kocham tak bardzo.. dlatego nie dawałem ci
spokoju. Dlatego wciąż nad tobą czuwałem. – barista drgnął
prawie, że krztusząc się własną śliną. – Mam przeczucie, że
starałeś się nie dopuszczać do siebie tych myśli, ale to nic, bo
ja.. dam ci spokój.
Min
był w szoku, bo ten szalony chłopak właśnie się jąkał. Jego
głos stopniowo się łamał po każdym kolejnym słowie, co nie
umykało uwadze Minseok’a. Przesadził, boleśnie to odczuł
patrząc wprost w smutne tęczówki Jongdae.
-
Jongdae..
-
Masz moje słowo, że więcej mnie nie zobaczysz. – przełknął z
trudem chłopak ze spuszczoną głową wymijając młodego mężczyznę.
Ukłucie
w sercu dało znać Kim, że coś dziwnego zaczęło się z nim w
tamtej chwili dziać. Kiedy patrzył na odchodzącą sylwetkę
młodszego Koreańczyka poczuł wypełniający go ból. Dlaczego jego
pieprzony charakter za każdym razem nie dawał mu okazać Jongdae
choć odrobinę dobroci? Przecież nie był złym człowiekiem tylko
zamkniętym w sobie 24-latkiem o zranionym sercu.
W
jednej sekundzie chciał go dogonić, lecz nogi odmówiły mu
posłuszeństwa i zamiast tego w kolejnych sekundach jego oczy
napełniły się łzami moment później spływając po policzkach
Kim Minseok’a. Czuł ten ból bardziej niż powinien.
▲▼
Miesiąc
wcześniej
-
Zawsze chciałem cię tu zabrać, hyung.
Min
musiał przyznać, że było tu naprawdę pięknie ; usadowili się
na podwyższonej skałce uprzednio kładąc na niej koc z miękkimi
poduszkami a widok, który rozciągał się wokół nich w postaci
wysokich kłosów i polnej ścieżki wprawiał starszego w odczucie,
że znajdował się daleko od domu, w pięknym miejscu mającym
uspokoić i wyciszyć jego skołatane nerwy i wieczny stres
wszystkim. Minseok mógł zaciągnąć się prawdziwym, czystym
powietrzem a niebo, na które zapatrzył się na parę długich
sekund było czyste jak nigdy. Wiatr szumiał cicho powiewając
zbożem i stokrotkami rosnącymi wokół skały. Gdzieś dalej
znajdowało się jezioro – Jongdae zawsze mu powtarzał, że
niekiedy ludzie spacerują wokół niego wypowiadając życzenia lub
ukryte pragnienia, namawiał go nawet by i on spróbował. Starszy
nie wierzył w takie rzeczy natomiast pozwolił młodszemu na
spędzenie letniego popołudnia w tym magicznym miejscu. Zdecydowanie
czuł się tu wspaniale.
-
Ta polana nazywa się ‘letnim wzgórzem’. Niesamowicie, prawda? –
Chen uśmiechnął się zamykając oczy, pozwolił na rozwianie
swoich włosów przez nieco niespokojny wiatr. A Minseok tylko
obserwował. – I wiesz co ci powiem? Jesteś dokładnie jak to
letnie wzgórze – urzekający pięknem i skrywanymi tajemnicami,
jesteś jak ten wiatr, który w zależności od nastroju posiada
opanowanie i niepokój a te stokrotki są twoim odbiciem
nieśmiałości, wiesz o tym? Sprawiasz, że mimo tych licznych zbóż
mam ochotę przedzierać się przez nie byś na ich końcu stał
właśnie ty. – Jongdae uchylił powieki napotykając piękne oczy
swojej miłości. – Ale to nic, jestem pewien jak nigdy, że jesteś
tym, dla którego chcę oddać całego siebie. Kiedyś może i ty
zrobisz to samo dla mnie.
Kim
westchnął. Zdał sobie sprawę, że znalazł się w trudnej
sytuacji. Chen każdym możliwym sposobem usiłował przebić się
przez jego barierę, która oddzielała go od ludzi. Choć niekiedy
bywało, że robił to zbyt niepohamowanie i natarczywie tak Minseok
widział, że ten nie chciał go skrzywdzić. Mimo to nawet fakt, że
jego słowa i czyny były dla niego czymś nowym, absurdalnym i
szczerze lubił tego idiotę tak nie potrafił się przemóc, by dać
mu szansę. Dawał mu tylko nadzieję, a to tak naprawdę niszczyło
ich obu.
Spuszczając
wzrok na swoje drżące dłonie barista pogrążył się w swoich
własnych małych myślach czując jak jego oczy szklą się. Odkąd
go tylko poznał uczucia młodego mężczyzny od nowa zaczęły
wychodzić na wierzch odkrywając prawdziwego Kim Minseok’a a nie
wykreowanego przez niego samego, oschłego gościa.
A
Jongdae uważnie patrzył. Patrzył z bolącym sercem na stan w jakim
się on znajdował.
-
Powiedziałem coś nie tak? Powiedz mi tylko, że mam przestać
Minseokkie. – prosił cicho Chen spoglądając w zaszklone oczy
towarzysza.
Ten
tylko pociągnął nosem podnosząc głowę.
-
Nie, kontynuuj.
Obecnie,
Seul
Koreańczyk
uznał, że jest głupi.
Pozornie
zatracając się w swoich obowiązkach w kawiarni barista przetarł
twarz czytając po raz setny zamówienie, jakie złożył klient w
zeszłym tygodniu.
Minęło
tyle czasu.. a on miał wrażenie, że od tamtego momentu jego
funkcjonowanie w społeczeństwie stało się niemożliwe. Nic mu nie
wychodziło a jego twarz wyrażała nic innego jak zmęczenie, dusza
natomiast odzwierciedlała szare i monotonne życie. Wariował? Być
może.
-
Minnie, miały być cztery Latte i dwa Expresso. – przy Koreańczyku
pojawiła się blond czupryna bawiąc się nagle w Krisa i wyrastając
z pod ziemi.
Minseok
posłał Luhan’owi pytające spojrzenie, bo Jezu, nawet nie
zarejestrował tego co on do niego mówił. Luhan uniósł brwi.
-
Odpocznij co? Zrobię ci herbatę.
Świetny
pomysł. Właśnie tego teraz potrzebuję. Zamknąć się w sobie i
na nowo dusić się własnymi myślami. Właśnie tak, Luhannie.
24-latek
ciężko westchnął.
-
Poprawię się, zaraz zrealizuję to pieprzone zamówienie.
-
Yah! Mówisz tak od dwóch godzin i zobacz jak wyglądasz.
Natychmiast idź na przerwę. – zażądał blondyn patrząc z
politowaniem na przyjaciela. Wiedział, że Kim zwykle taki bywał,
lecz Lu zaczynał się poważnie zastanawiać co było przyczyną
jego stanu. Chłopak był przemęczony i niewiele mówił – tylko z
konieczności, martwił się. Rozmawiał nawet na ten temat z Wu a
ten obiecał, że porozmawia z nim. Chińczyk mógł tylko
podejrzewać, że coś musiało się wydarzyć pomiędzy nim a
chłopakiem, który często przychodził dla niego do kawiarni.
To
było takie oczywiste.
Ku
uldze Luhan’a barista popatrzył na niego i wraz ze zrezygnowanym
potaknięciem głowy rozwiązał firmowy fartuch, po czym ruszył w
stronę zaplecza.
Koreańczyk
opadł ciężko na jedną ze skrzynek, na której zazwyczaj
przesiadywał Kris Wu, chowając twarz w dłoniach z cichym
stęknięciem.
Zatrząsł
się, kiedy chłodniejsze listopadowe powietrze wdarło się do
pomieszczenia przez uchylone okienko.
-
Bo kiedy mój mały Minseokkie cały się trzęsie z pomocą
przychodzi mu Chen, i tylko Chen.
Przekleństwa
wychodzące po kolei z ust baristy zostały zakłócone przez
pojawienie się w drzwiach wyższego Chińczyka.
-
Zawsze starasz się tak innych od siebie odpychać? Nie rozumiem
tego..
-
Minseok. – odezwał się Kris siadając obok z kubkiem parującej
herbaty. Ten wziął od niego gorący napój upijając łyk. Wu
pierwszy raz widział go w rozsypce. Cholernie mu współczuł, ba,
sam nie czuł się najlepiej. W końcu był rozdzielony ze swoim
ukochanym nie widząc go już pół roku. W skupieniu patrzył jak
ten cichy Koreańczyk popija herbatę ze łzami w oczach,
odchrząkując. – Podejrzewam co jest powodem, dla którego tak się
zachowujesz, jestem w stanie zrozumieć, ale Minnie.. nie walcz z
tym. Nie warto walczyć z własnymi uczuciami, okej? Trzy dziewczyny
w liceum dały mi kosza, mimo to się nie poddałem.
Gdyby
Koreańczyk nie przeżywał właśnie utraty irytującego chłopaka
pewnie by się roześmiał. Może i więcej ; dokuczałby tyle, na
ile byłby w stanie. W tamtej chwili jednak podniósł wzrok na
mężczyznę pozwalając by łzy spłynęły po jego bladych
policzkach. To co powiedział Kris było niedorzeczne, młodszy
pomyślał sobie ‘cholera, dlaczego on się ośmiesza,
dlaczego mi to mówi’, ale z biegiem upływających minut
zrozumiał. On właśnie wbijał mu do głowy, czarno na białym, że
nie należy się poddawać. Że trzeba zwalczyć strach i obawy
zastępując je chwilami szczęścia. Minseok rozumiał, ale siłą
woli powstrzymywał przed działaniem.
Wu
uśmiechnął się lekko pod nosem zgarniając chłopaka do pełnego
wsparcia uścisku. Barista docenił to chowając twarz w koszulce
Chińczyka, mocząc ją słonymi łzami nie mającymi końca.
-
Niech to się wreszcie skończy. – zaszlochał łkając tak
żałośnie i nieprzerwanie, że Kris tylko mocniej go w siebie
wtulił gładząc pocieszająco plecy.
Minseok
zaskakiwał sam siebie zdobywając się na tak czułe gesty, ale nie
mógł narzekać ; oparcie i zaufanie było jedną z rzeczy, którą
sobie nad życie cenił.
Był
jak powiewający kłos, lekki. Pełen żalu do samego siebie.
-
Ty dopiero musisz to zacząć Minseokkie, nie skończyć.
▲▼
Kim
Minseok zdobył się na resztki odwagi po tym, jak Jongdae mijając
kawiarnię nawet się z nim nie przywitał. Choć wcześniej obiecał,
że więcej się nie zobaczą tak zdarzało się, że przynajmniej
raz na dzień tamtędy przechodził. Minseok'a zakuło jego
zachowanie to, jak traktował go jak powietrze. To stawało się nie
do zniesienia i może dlatego przełykając głośno ślinę
postanowił udać się do mieszkania młodszego po skończonej pracy.
To dla niego był nie lada wyczyn, w końcu pierwszy raz to on się o
kogoś ubiegał.
Lustrując
zmęczonym od nieprzespanych nocy wzrokiem mijaną okolicę, ostatni
raz zerknął na kartkę z adresem klnąc na siebie w myślach, że
jeśli nie znajdzie jego mieszkania odwróci się na pięcie i
ucieknie. Tak, godne pogratulowania podejście.
Stawiając
kroki na kilku stopniach znalazł się przed odpowiednimi drzwiami
nabierając głośno powietrza. Miał wrażenie jakby zaraz miało mu
zabraknąć tlenu, tak bardzo się stresował.
Nim
w ogóle zdołał nacisnąć dzwonek, drzwi otwarły się z dość
dużą siłą a w progu ukazała się sylwetka Chen'a. Minseok
otworzył usta robiąc krok w tył zdegustowany. Jeszcze bardziej
zaskoczony był Jongdae co wyraźnie było widać po jego nieco
napiętej twarzy.
-
Hyung? Co tu robisz?
Młody
mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że jest żałosny i że
osiąga maksymalny stopień poniżenia, lecz musiał to wytrzymać.
Zacisnąć zęby i powiedzieć wszystko co myśli. Jak mógłby
zaprzepaścić taką okazję? Okazję do zaczerpnięcia trochę
szczęścia? Nieważne jak bardzo irytujący był ten chłopak, Min
musiał przyznać się sam przez sobą, że zależało mu na nim,
bynajmniej odrobinę.
Myślał,
że ten odezwie się pierwszy, jednak jak na złość stał uparcie w
progu krzyżując ręce i cholera, wyczekiwał odpowiedzi.
-
Ja, ten.. przechodziłem akurat i pomyślałem, że wpadnę do ciebie
i sprawdzę czy wszystko u ciebie w porządku i chciałem..
-
Minseok. - wtrącił młodszy Koreańczyk lekko zaciskając usta. -
Do rzeczy, nie mam zbyt wiele czasu.
Barista
był zaskoczony jego oschłym tonem. Naprawdę, najmniej spodziewał
się tego właśnie u niego. Gadatliwego, bezmózgiego i szalonego -
to zupełnie nie było w jego stylu. Czuł, że kopie sobie grób
coraz głębiej i głębiej, aż nie będzie miał żadnych szans na
wyjście. Spuścił głowę.
-
Chciałem cię zobaczyć.
-
Ya.. czy ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że stęskniłeś się
za mną? - mimika twarzy Koreańczyka nieco złagodniała, lecz nie
na tyle, by Min mógł odsapnąć z ulgą. Usiłował sprecyzować
swoje uczucia i przelać je w słowa. Szczere słowa.
-
Jongdae - powoli podnosząc głowę, barista spojrzał mu w oczy
czując jak jego warga zaczyna drżeć. Zimny pot zrosił jego kark a
on sam czuł jak dosłownie serce zaraz wyskoczy mu z piersi.
Niepokój i niecodzienna sytuacja. - Lubię cię Jongdae, może i
nawet czuję coś więcej i naprawdę chciałem ci o tym powiedzieć,
na boga próbowałem wtedy, kiedy odszedłeś tamtego dnia, jednak
nie potrafiłem. Tak bardzo przerosła mnie ta sytuacja, że
stchórzyłem i wolałem przeczekać aż sprawa sama ulegnie
rozwiązaniu, chociaż zdałem sobie sprawę, że to nie było
właściwe posunięcie, kurwa..
Chen
uniósł brwi, dokładnie słuchając tego, co usiłował wyjaśnić
mu starszy Koreańczyk. To było dla niego w pewnym sensie.. zabawne?
Po ostatnim zdarzeniu robił wszystko siłą woli, by tylko nie
zatrzymać się przy nim, by tylko jego usta nie wykrzywiły się w
charakterystycznym uśmiechu na widok mniejszego chłopaka. Czuł
ból, w głębi duszy nadal czuł się źle wspominając tamten
dzień. To jak się zawiódł. Uczucia bywały niekiedy zgubne i Chen
to zrozumiał. Tak bardzo starał się zatrzymać go przy sobie,
sprawić, żeby ten pokochał go tak jak on zdołał pokochać jego,
niczego bardziej nie pragnął, jednak mimo tych marzeń dostrzegł,
że zbyt mocno naciskał na tego mężczyznę co z kolei spowodowało
krępującą i niewyjaśnioną sytuację, w której obaj teraz się
znaleźli.
Miał
chociaż nadzieję, że Minseok w końcu się przełamie i powie mu
całą prawdę. Wyjawi to, co czuje.
Wspomniany
nie miał natomiast pojęcia co mógłby dodać, by jego wypowiedź
wyraziła szczerą skruchę, błąd, że wcześniej nie oznajmił mu,
że cholera tak, też czuje do niego to samo. To było takie
niecodzienne dla Kim Minseok'a.
-
Ja.. bałem się, naprawdę się bałem. Silne odczucie
podpowiadające mi, żebym nie pchał się w żadne pierdolone
związki bym nie przywiązywał się do ludzi, kurwa desperacko
uciekałem, okej? Przeraziła mnie świadomość, że ja coś do
ciebie poczułem i może dlatego tak bardzo chciałem uciec..
Jongdae, naprawdę mi przykro. Nie chciałem cię zranić, ale wiesz,
przez moją przeszłość staram się być konsekwentny i..
Przerwało
mu nagłe przyciągnięcie za nadgarstek a następnie poczuł już
tylko usta Chen'a przy swoich w pełnym pasji pocałunku. Dłoń,
którą trzymał młodszy Koreańczyk zadrżała mimowolnie a on sam
odczuł coś, czego od dawna mu brakowało. Jego usta były miękkie
i czule go muskające, i może by tak było, gdyby nie to, że młodzi
mężczyźni żarliwie przelewali swoje uczucia w pocałunku. Nie
liczył się dla nich czas, ważna była ta konkretna chwila, która
zadecydowała o łączących ich szczęściu.
Minseok
mocno się zarumienił układając dłoń na jego torsie, lekko przy
tym odpychając chłopaka od siebie by zaczerpnąć powietrza.
Jongdae zaś nie spuszczał z niego wzroku oblizując wargi.
-
Ty naprawdę się za mną stęskniłeś, hyung.
-
Zamknij się. - jęknął Kim.
-
Dlaczego? Muszę napawać się myślą, że mój mały, słodki
Minseokkie właśnie wyznał mi co czuje do takiego ciacha jak ja. -
wypiął dumnie pierś patrząc na niższego zalotnie. - Nie mam
racji?
I
Minseok naprawdę żałował, że w ogóle powiedział mu to
wszystko, bijąc się w duchu po głowie.
♥
W sumie skomentuję. Bo? Bo tak.
OdpowiedzUsuńTy wiesz, co o tym myślę, lecz teraz ładnie to napiszę.
Naprawdę czuję wielkie usatysfakcjonowanie, ponieważ podobało mi się. Myślę, że jest to bardzo przyjemne do czytania opowiadanie. Bardzo szybko wczuć się w fabułę, lecz niestety nawet nie a się zauważyć, jak szybko się kończy, bo po prostu tak dobrze się go czytało;;. Bardzo taka słodka historia XiuChena. Myślę, że wywołuje takie uczucia, jakie właśnie miało wywołać (tak mi się przynajmniej wydaje), w każdym razie mi się udało zżyć z uczuciami bohaterów. Świetne, pięknie napisane ♥ kocham. + Czekam wiesz na co, no.. ~
Przeczytałam wczoraj, a nie skomentowałam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, Święta mi nie służą, tyyle do roboty... ;)
OdpowiedzUsuńXiuminnie taki biedny zagubiony człowiek, co się dziwić, że Chen chce go tulić. Zresztą Xiumin sam w sobie wygląda jak słodziachna przytulanka. Robię się ciepłą kluską. Święta zdecydowanie mi nie służą.
Biedny Tało i Kris... Szczególnie Kris. Kris ma takie dobre serduszko, lubię go takiego w opowiadaniach, takiego "starszego brata", "lidera", wiesz, o co mi chodzi...
Zazwyczaj denerwuje mnie robienie z Luhana rozbrykanego geja (borze liściasty, jak to brzmi...). No wiesz, że skacze dokoła biednego Xiumina i jest do tego taki gejowaty... O to mi chodziło. Ale do tego opowiadania pasuje. No znaczy nie pasuje, ale pasuje. Tutaj malodramat Xiumina, tam Taoris i ich nieszczęśliwa miłość, a on pam! w sam środek tych wydarzeń ze swoją słodkością i miłością do Sehuna vel Seunriego.
Cheeennn! Chenchenchenchenchen! Taaki uroczy biedny człowiek Przecież było widać, że on tentego z Xiuminem, a Xiumin nie zajarzył w czas, że on też ten tego i melodramat gotowy. Ach, ta miłość.
Korzystając jeszcze z okazji, to chciałam Wam życzyć zdrowych, spokojnych świat Bożego Narodzenia, pełnych miłości i rodzinnego ciepła (i fajnych prezentów). A w nadchodzącym Nowym Roku dużo weny, uśmiechu, dobrych przyjaciół, spełnienia marzeń i planów na nadchodzący rok.
Nessa
Moim otp jest Kaisoo, ale Xiuchen zajmuje drugie miejsce, więc natychmiast wzięłam się za czytanie tego oneshota. A troszkę później za komentowanie. Co raczej jest mało ważne, więc lepiej będzie, jak napiszę o tym, dlaczego tak bardzo podobał mi się ten oneshot. I na pewno nie tylko ze względu na to, że jest o Xiuchenie. Moje serce zdobyła postać Jongdae. Jest moim ulubieńcem w EXO, ale to już odmienna bajka. Po prostu w tym oneshocie jest rozczulający. Idealnie stworzony do obrazu, jaki mam w swojej głowie. To taki ciepły, otwarty, rozgadany człowiek, którego po prostu nie da się nie lubić. Bo jego charakter i usposobienie mocno przyciągają. Widać, że na serio zależało mu na Minseoku skoro przetrwał taką potężną falę odrzucenia. Nie można zapomnieć o oschłym traktowaniu. Nie jeden człowiek odpuściłby i znalazłby sobie kogoś, kto jest bardziej uczuciowy niż Minnie. Ta postać również mnie zachwyciła, chociaż to taki wielki sopelek lodu na wszelkie uczucia. Na pierwszy rzut oka, taki typ człowieka jest mało interesujący. Barista kipiał taką nienawiścią do ludzi, co momentami było przerażające. Cud, że Luhan i Kris z nim wytrzymywali. Jednak pozytywna ocena Minseoka wzrasta po tym, jak sam opowiada historię swojej matki, która została odrzucona przez męża. Zrobiło się tutaj smutno, a przecież to fluff, więc skupię się na kolorowych aspektach tego oneshota. Cała relacja Xiuchena przyprawiła mnie o szybkie bicie serca! Wszystko co się wokół nich działo było słodkie i urocze. Dosłownie cukier polany lukrem. Uwielbiałam czytać o tych momentach, w których Jongdae sprawiał, że Minnie się rumienił. Bo nie mogłam wyjść z podziwu, że ten kamienny człowiek przejmował się obecnością jakiekolwiek osoby i to w taki sposób. Ale Jongdae potrafi być uroczy. Skubany! Akacja pogorszyła się, gdy Minseok przepędził skutecznie Chena. Przejęłam się tym! Słowa Xiumina były bolesne! Musiały być na serio powiedziane takim oskarżycielskim tonem, skoro Chen odpuścił. Zdziwiłam się, że Jongdae zrezygnował, bo myślałam, że po kilku dniach znów będzie się starał o baristę. Najwidoczniej tak musiało się stać, aby Minnie zrozumiał, że kocha Jongdae. Podobało mi się to jak pokazałaś, że Minnie odczuwa brak irytującej osoby, która tak nachalnie (ale w pozytywny sposób) atakowała go z każdej strony. Dzięki temu, Minseok otworzył się na miłość. Nie będzie musiał spędzać życia samotnie, bo będzie z nim Jongdae. Jeszcze krótko o Hunhanie i Taorisie. Luhan to taka słodka panikara. Ale pozytywna postać i da się ją lubić. To samo dotyczy Krisa, że fajna postać oczywiście. Sehun słodziak do schrupania. Tao kochający chłopak. Ogólnie rzecz biorąc, to świetny oneshot, utrzymany w iście romantycznej atmosferze. Przyjemnie się go czytało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D