Piękno
†
Wieczór zbliżył się wielkimi krokami. Nim się spostrzegłem, już dawno trwał środek imprezy. Głośna muzyka dudniła mi w uszach, lecz mogłem powiedzieć, że do tego przywykłem. Panowała luźna atmosfera, wręcz szaleńcza. Wszyscy pili ile się dało, używki były porozrzucane na stołach. Zapomniałbym wspomnieć, że inni bez krępacji pieprzyli się przy wszystkich po kątach. Patrzyłem na to z przymrużeniem oka, ponieważ dobrze się bawiłem.
Siedziałem w towarzystwie niejakiego Kris'a. Mimo, że był dupkiem, może nawet gorszym ode mnie, dogadywaliśmy się całkiem dobrze. Dziś koło niego dość często kręcił się Tao, nawet bez większego celu, a ja uśmiechałem się na to pod nosem znacząco. Chińczyk cały czas przychodził, pod pretekstem przyniesienia nam nowego alkoholu, czy nawet przeróżnych używek. Kopnąłem nogą w stół, tak by się zatrząsł, kiedy znów zjawił się przy nas. - Dupku oby to było coś ważnego...
Zaśmiałem się, dopijając szybko zawartość butelki z jakimś mniej określonym trunkiem. Zastanawiałem się dlaczego to akurat on przychodzi ciągle tutaj. Co by było gdyby Jongin tak często się pojawiał przy mnie?
Złapałem za małą strzykawkę. Nie było to coś mocnego, lecz nie mogłem sobie niczego odpuścić przy takiej okazji. Patrzyłem na swoją rękę, licząc w myślach niewielkie ślady na niej.
Poczułem lekkie ukłucie na swojej skórze, oddając się jednemu z swoich ulubionych uczuć. Ułożyłem się wygodniej na siedzeniu, oddychając nierówno. Jednak nie było to dla mnie tak przyjemne jak kiedyś.
Sam Jongin stał za ladą obsługując klientów, jednak mimo wręcz męczącej kolejki przy barze chłopak zauważył lekkie poddenerwowanie Zitao.
Tłum szybko się rozszedł pozostawiając po Kim kolejny natłok myśli o blondynie. O tym, że ten go najzwyczajniej w świecie przytulił. Po wszystkim nie potrafił sobie tego na nowo wyobrazić to do niego zupełnie nie pasowało, mimo, że może to być początek zmian u Luhana, bywało, że łudził się. Jednak jakikolwiek był jego szef chudzielec zawsze uważał, że jego charakter i to jak bywa zdystansowany ma w sobie coś, co ciągnie go do starszego. Czy więc nie chciał by ten się zmieniał?
- Jongin. - słysząc swoje imię odwrócił się spotykając się z łobuzerskim i nieco uspokojonym uśmiechem Tao. Chyba miał okres, dosłownie parę minut temu biegał tam i z powrotem ciągle nosząc alkohol dla bóg wie kogo, skoro mieli tego już pod dostatkiem. - Choć bardzo nie chcę oddawać ci swojego stanowiska tak teraz wypada twoja zmiana przy strefie vip. - wskazał kciukiem za siebie, po czym dość szybkim ruchem pozbył się firmowej koszulki, mając pod nią jeszcze jedną co ciekawe. Koreańczyk zmarszczył brwi.
- A ty dokąd?
- Przyda mi się mała przerwa. - mruknął w odpowiedzi, chowając do tylnej kieszeni obcisłych spodni komórkę i portfel.
- Właśnie teraz? Sam zmusiłeś mnie do pracy dzisiaj Tao a teraz po prostu sobie idziesz? - widząc, że jego nawoływanie go było bezcelowe krzyknął za nim. - Ya! Nawet nie wiem co mam robić!
Chińczyk odwrócił się do niego przez ramię z szerokim, jak dla niego zbyt podejrzanie szerokim uśmiechem. - Oprócz alkoholu potrzebne ćpunom będą jakieś dragi, znajdziesz w szafce kokę jak dla mnie wystarczy im to. A, i gdyby Lu znów się rzucał uśpij go w jego biurze. - I już go nie było.
Kim jęknął w duchu. Nawet nie zapytał, dlaczego ten się dziwnie zachowywał i czemu wspomniał o nim, czyżby aktualnie przebywał tam, gdzie miał zmianę? Nie zdążył go również opierdolić za to jak go ubrał na dzisiejszy wieczór. Granatowe rurki z dziurami wraz z ciemną, spraną koszulą oraz podkreślonymi oczami prezentowały się wręcz wyzywająco i choć musiał przyznać, że czuł się dobrze i w pewnym sensie dowartościowany tak czuł silną potrzebę udusić barmana. Może i dlatego, że przed rozpoczęciem imprezy chłopak przefarbował go na jasny brąz tym samym pozbywając się jego odrostów. Westchnąwszy kucnął przed szafką szukając w niej towaru dla gości.
Mając zajęte ręce ruszył do oddzielonego zasłoną drugiego pomieszczenia, w której mieścił się klub dla tych przy dużej kasie skanując wzrokiem pomieszczenie. Może rozpoznałby kogoś i w ten sposób nie byłby sam? Czuł się kiepsko ze świadomością, że ten podstępny gnojek gdzieś uciekł a Luhan kompletnie zniknął z pola jego widzenia. Mrużąc oczy dostrzegł trwającą już na dobre imprezę, ktoś nawet podgłośnił muzykę, bo zaczęło mu dudnić w głowie i ciężej mu przyszło się skoncentrować na tym co ma zrobić. Podchodząc bliżej mógł zauważyć ludzi dla których wieczór już się skończył, ale też takich, którzy jak najbardziej z niego korzystali. Robiło się już niedobrze od silnego zapachu alkoholu, pomieszanego z dymem papierosowym. Nie zwracał jednak uwagi na nich wszystkich, widząc takie rzeczy na co dzień, już po prostu to ignorował. Szedł prosto do stolika, do którego dobrze wiedział, że musi podejść.
Odgarnąłem dłonią wszystkie prochy i strzykawki ze stolika, patrząc na chłopaka, który próbował zarwać do mnie już od kilku dobrych minut. Dotykał dłońmi moich ud i szeptał mi różne nieprzyzwoite – obleśne rzeczy na ucho. Westchnąłem zrezygnowany, wywracając oczami, kiedy ten ocierał się pod stołem swoją łydką o całą moją nogę. Widać, że był już dość bardzo wstawiony. Spiorunowałem go wzrokiem, spychając dość mocno z miejsca.
- Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia jebana dziwko...
Podniosłem się zły z miejsca, prawie wpadając na Jongin'a. Zamrugałem kilkakrotnie, lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
Koreańczyk w porę przytrzymał się jego ramienia, by nie stracić równowagi. Przełykając cicho ślinę zdobył się na łobuzerski uśmiech przenosząc wzrok na Luhan'a.
Wstrzymałem oddech, starając się nie myśleć, jak bardzo seksownie się prezentował. Jego wygląd bardzo zmienił się w ciągu tych kilku godzin i pasowało mu to. Nie wiedziałem nawet jak zareagować. Wiedziałem czyja to sprawka...
Dłuższą chwilę pochłaniałem go wzrokiem, zwilżając wargi językiem.
- Dobrze wyglądasz dupku.. - Zaśmiałem się, nadal czując jego dłoń na swoim ramieniu.
Kim zerknął na jego wargi, by następnie puścić powoli jego ramię.
- To robota.. Tao. - nie mógł powstrzymać się przed uśmiechem wkradającym się na jego usta. Teraz miał pewność, że ten idiota im nie przeszkodzi, w końcu ulotnił się w ciągu sekundy. Myśląc tak zarówno o barmanie jak i o Luhanie zapomniał nawet po co tu przyszedł. Spuścił wzrok dziwnie uszczęśliwiony.
Ten chłopak stanowczo za dużo namieszał mi w głowie. Zmierzwiłem dłonią jego włosy, uśmiechając się pod nosem. - To dobra robota.
Czułem, że mógłbym zrobić dla niego dosłownie wszystko. Był czymś oraz kimś czego mi brakowało. Sam nie przyznałem się jeszcze do tego. Było to w pewnym sensie jakieś tajemnicze przyciąganie i nie ważne jak bardzo bym chciał, nie uwolniłbym się od niego.
Chudzielec zamrugał kilka razy. - Jesteś dla mnie stanowczo za miły a gdzie się podziało twoje słynne 'spierdalaj'? Masz dobry humor? - poprawił szybko swoje włosy.
Odwróciłem wzrok. Nie mogłem powiedzieć mu tego wszystkiego. W ostateczności wskazałem tylko brodą na bałagan na stole. Miałem nadzieję, że sam sobie resztę domówi, bo wcale nie miałem zamiaru się tłumaczyć. Oczywiście używki też miały swój wpływ na mnie, ale w tym momencie nie tak bardzo, jak on. Byłem już wystarczająco słaby.
Popatrzyłem na jego tacę i uniosłem brwi. - A ty co tu robisz?
- Właśnie, Tao stwierdził, że możecie zaprzestać na koce. - popatrzył na Chińczyka przygryzając lekko usta by następnie przenieść wzrok na chłopaka, który niespodziewanie przykleił się do ramienia Luhana.
Coś w nim drgnęło. Może przez ułamek sekundy poczuł zazdrość? Że zwykły najebany niechluj tak po prostu szmaci się do niego, kiedy on najchętniej nie rozstawałby się z ciepłem perfekcyjnego mężczyzny nigdy. Drapiąc się nerwowo po głowie położył tacę z towarem na zaśmieconym stoliku.
- Widzę, że jest pan zajęty. - wrócił do swojego formalnego tonu by wyprostować się i spojrzeć mu prosto w oczy. Powiedzenie 'raz się żyje' idealnie pasowało w tamtym momencie a dla niego przestało się już liczyć, że ręce nieznajomego błądziły po doskonałym torsie jego szefa.
Rzuciłem wiązankę przekleństw nie dość cicho i odepchnąłem mężczyznę od siebie, marszcząc brwi. Uderzyłem go pięścią w twarz, a to, że był już nieźle narąbany, sprawiło, że od razu upadł na ziemię. Nie przejąłem się tym za bardzo i odetchnąłem cicho. Po krótkiej ciszy znów spojrzałem na Koreańczyka. - Nie jestem zajęty.
Odpowiedziałem oschle tak jak zwykle mi się zdarzało i odsunąłem się od stołu. Złapałem Jongin'a mocno za ramię i pociągnąłem go za sobą w bardziej spokojne miejsce.
Gdyby nie to, że chłopak był przyzwyczajony do jego mocnych uchwytów tak pewnie ugiąłby się z bólu. W duchu ucieszył się, kiedy odepchnął tego lepca mówiąc mu niedługo potem, że wcale nie jest zajęty. Miał malutką nadzieję, że miał ten czas właśnie dla niego. Znajdując się w dość cichym korytarzu, chudzielec rozglądnął się, aby minutę później przyjrzeć się dokładniej obiektowi jego częstych, nieprzyzwoitych myśli.
- Przestań mieszać mi w głowie... - Spojrzałem na niego poważnie, prostując się. Moja postawa zimnego chuja gdzieś zniknęła na jedną noc, a ja sam nie wiedziałem, jak do tego podejść. Czułem się jakbym wskoczył pod pędzący pociąg, nie myśląc wiele. Nigdy mi na niczym nie zależało, ani niczego nie poczułem. Chciałem łapać przyjemnych uczuć garściami, choć nie wiedziałem jak. Jednak miałem go teraz w tej chwili tak blisko siebie, czekając na jakiekolwiek słowa wypowiedziane przez niego.
Czy chciał to robić? Nie, chciał być jedyną najistotniejszą osobą w jego życiu, chciał coś dla niego znaczyć, bo sam nie potrafił ogarnąć tego całego syfu i bałaganu jakim było jego życie a nie było dnia, żeby choć raz do jego myśli nie wkradł się ów mężczyzna. Pragnął mieć tego drania tylko dla siebie, jednak nie mógł zrobić odpowiedniego kroku w jego stronę wiedząc, że i tak co noc dawał się pieprzyć przez Sehuna. Niezależnie czy chciał tego czy nie, gdyby w grę nie wchodziła jego obumarła rodzina, której nawet na wpół nie posiadał czy nawet taki zwykły Byun Baekhyun, Kim nie potrafił się mu przeciwstawić. Czułby się winny a wiedziałby też doskonale, że Oh znalazłby jego ojca. W tamtym momencie nawet przez myśl mu przemknęło, dlaczego Baek w ogóle nie powiedział mu o tym, że Koreańczyk go wykorzystywał, nie mógł tego pojąć przecież był mu najbliższy, stanąłby za nim murem. A teraz stał się tylko kolejną zabawką Oh Sehuna, którą być może prędzej czy później wyrzuci do śmieci albo i zachowa w zamknięciu. Czy się bał? Bardzo. A jeszcze bardziej bał się utraty Luhana - kogoś, kto w tak szybkim czasie skradł jego serce.
- Nie będę ci już mieszał w głowie, Luhan. - starał się, by jego głos brzmiał odważnie i zdecydowanie, ale odniósł porażkę, kiedy z każdym słowem jego głos zaczął się załamywać. - Zależy mi na tobie i wiem, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, bo sposób w jaki nie mogę ci się oprzeć staje się przewidywalny. - 'Jesteś kurewsko przewidywalny, Jongin' zaszumiał gdzieś głęboko w zakamarkach jego umysłu głos Sehuna. Czuł, jakby dosłownie ten stał obok i szeptał mu do ucha te wszystkie rzeczy, które tak bardzo chciał wymazać ze swojej pamięci. Mocne szarpnięcie. Tępy ból. Przestraszone oczy. Luhan. Oparł się ciężko o ścianę próbując odeprzeć od siebie ból pulsujących skroni.
Czułem się dziwnie inaczej, sklejając w głowie słowa wychodzące z ust chłopaka. Gdybym mógł cofać czas, słuchałbym tego ciągle i ciągle. Czy zdawałem sobie z tego wszystkiego sprawę? Co naprawdę mogłem wyczytać z zachowania chłopaka? Dużo razy już myślałem, co właściwie myśli o mnie. Ale czy wiedziałem co on odczuwa?
Nie skupiałem się na tym, a to był mój błąd. Cały czas moje przemyślenia odbiegały w nie tą stronę, co trzeba, a chęć posiadania niemożliwego wzrosła. Czy właśnie tym niemożliwym był dla mnie Jongin? Tak, chyba tak. Nie... Zdecydowanie tak.
Pokręciłem głową wpatrując się w niego. - Co się dzieje?
Zapytałem cicho, układając palce na jego skroniach. Masowałem je lekko, nabierając głośno powietrza. Powoli przysunąłem się bliżej, bijąc się mentalnie po twarzy. Sam siebie cały czas zaskakiwałem, czując się jakbym ochłonął w momencie, w którym go zobaczyłem.
Jongin podniósł na niego wzrok zaciskając zęby tak mocno, że aż rozbolała go szczęka. Jakiego wyboru miał dokonać? Był pewien, że patrząc w jego ciemne oczy nikogo nie pragnął tak kurewsko mocno. Dla niego nie było coś takiego jak pierwsza miłość, zakochanie się on po prostu mocno go pragnął i odczuwał potrzebę mieć go przy sobie cały czas. Wmawiał sobie jednak, że to nie miłość.
Powracając do rzeczywistości i faktu, że między Chińczykiem a nim dzieliły centymetry odetchnął oblizując usta. - L-luhanah działasz na mnie.. kojąco. - odezwał się w końcu mając przez chwilę wrażenie, że jego spodnie zrobiły się wyjątkowo ciasne. - I nie tylko.
Czułem przyjemne ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Nachyliłem się i nie myśląc już wiele, pocałowałem go w usta. Nie tak jak wcześniej. Nachalnie i bez okazywania większego uczucia, ale to wcale nie znaczy, że ten nie był namiętny i ostry. Jednak w ten pocałunek włożyłem więcej, delektując się jego wargami jak nigdy wcześniej. Smakowały tak dobrze, jak nic innego na świecie. Czułem się dosłownie, jakby to był mój pierwszy w życiu. Zdobywałem coś własnoręcznie, nie idąc na skróty. Nie było to wymuszone, czy udawane. Jongin nie kłopotał się z wydobyciem z siebie głośnego sapnięcia, kiedy ich wargi dosłownie toczyły walkę o dominację. Nie mógł się mu oprzeć, tego właśnie chciał. Uwielbiał wargi tego mężczyzny. Uwielbiał każdy skrawek jego ciała, choć część przez niego nienaruszona, jeszcze.
Przyciągnąłem chłopaka bliżej siebie, tak by jego tors dotknął mojego.
Cichy jęk. Niecierpliwość. Lekkie otarcie się ciał.
- Jeden dotyk panie Lu i będzie pan musiał to skończyć. - Kim szarpnął za kołnierz koszuli starszego w łaknącej potrzebie. Liczyły się dla niego każde minuty, ba nawet i sekundy. Chwytając go mocno za nadgarstek zaczął go prowadzić korytarzami chcąc dotrzeć do jego biura, jednak przez zbyt silnie oddziałujące na niego podniecenie nie mógł się skupić. Zacisnął palce na jego nadgarstku, kiedy udało mu się trafić do odpowiednich drzwi pchając starszego do środka.
- Jongin...
Wstrzymałem oddech przez zachowanie chłopaka. Złapałem go za koszulę i od razu pchnąłem go na biurko. Moje uczucia wariowały, a ja nie mogłem oprzeć mu się. Rozchyliłem jego zgrabne uda, zajmując miejsce między nimi. Patrzyłem prosto w oczy Jongin'a, niemalże tonąc w ich głębi. Liczyło się tu i teraz, nic po za tym. Tylko ja i ten chudzielec oraz okazywanie sobie uczuć do granic możliwości. Pożądałem go całym sobą, aż kręciło mi się w głowie. Zacisnąłem mocno palce na jego biodrach, jeszcze raz wpijając się w jego idealne usta.
Gdyby ktokolwiek na miejscu Jongina żałowałby takiego obrotu spraw, ten zaśmiał by się im w twarz, sam byłby głupcem, gdyby przez myśl przeszło mu słowo 'żałować'. Nie ma takich słów w jego słowniku po prostu nie istnieją a on miał zamiar skorzystać na tym wieczorze jak najlepiej.
Powietrze robiło się kurewsko ciężkie, kiedy chudzielec opadł bezwładnie na biurko ciągnąc za sobą mężczyznę, by oddać gorące pocałunki i przy okazji pozbyć się przeszkadzającej mu garderoby obrzydliwie bogatego blondyna. Gdyby nie to, że jego libido podskoczyło w górę nie śpieszyłby się z chwilą, o której myślał już tak długo. Patrząc mu w oczy mógł sobie uświadomić, że to nie Sehun będzie go teraz długo i boleśnie pieprzył, że to nie on będzie go do tego zmuszał, a przed nim stoi sam kurewsko perfekcyjny Luhan.
Ledwo nadążałem za przyjmowaniem tego nadmiaru uczuć. Za każdym razem gdy nasze usta się spotykały, ja odkrywałem kolejno jego ciało, móc chłonąć i poznawać jego nagą skórę. Czułem narastające w sobie podniecenie, przy każdym zetknięciu się z chłopakiem, prawie tak jakbym płonął choćby pod najmniejszym dotykiem. Robiłem wszystko, ponieważ bardzo go pragnąłem, nie dlatego by zaspokoić swoje potrzeby. Chciałem przelewać uczucia w czynności. Oboje zatracaliśmy się w sobie, przez cały ten czas. Badałem dłońmi cały jego nagi tors, podziwiając go cały czas w myślach. Nim się obejrzałem, została na nim sama bielizna, a ja przełykając ślinę, nie czekałem już dłużej. Bokserki, jak cała reszta garderoby wylądowała na podłodze, a ja przyciągnąłem Jongin'a jeszcze bliżej siebie.
Zamglenie przysłaniało tęczówki Kim, kiedy powietrze owiało jego nagie ciało a on nie omieszkał patrzeć mu w oczy, kiedy i bielizna Xi Luhana powoli zsunęła się z jego ud. Jongin już miał się odezwać, kiedy mimowolnie zamknął usta po prostu na powrót smakując zachłannie jego uzależniających warg.
Starałem się robić wszystko dokładnie, ale nie powolnie. Czerpałem wielką satysfakcję z naszego kontaktu, zachłannie całując jego usta. Przesuwałem palcami po jego delikatnej skórze, ignorując czerwone ślady w niektórych miejscach. Niechętnie odrywając się od jego ust, sam zacząłem zostawiać na jego skórze niewielkie malinki, nie przejmując się niczym. Mógłbym dotykać go bez końca, lecz sam już nie potrafiłem wytrzymać. Rozchyliłem jego uda i nie kłopocząc się za wiele, złapałem za lubrykant leżącym gdzieś w bałaganie na biurku. Wycisnąłem zimny żel z tubki na swoje palce i dokładnie wtarłem go w jego wejście. Popatrzyłem mu poważnie w oczy, będąc naprawdę na granicy wytrzymałości.
- Jongin... - Wypowiedziałem cicho jego imię, po czym naparłem swoją męskością na jego wejście, by bez rozciągnięcia wejść w niego jednym zmysłowym ruchem. Oddychałem głośno, dobrze wiedząc, że pierwsze pchnięcia sprawiają ogromny ból, lecz miałem nadzieję, że chłopak mimo wszystko tego nie odczuje.
- Kurwa..- cicha wiązanka przekleństw wydostała się z rozchylonych ust Jongina, kiedy odchylił głowę do tyłu z głośnym jękiem. Ignorując początkowy dyskomfort rozchylił bardziej uda starając się w miarę łapać oddech przy każdym jego ruchu bioder. Nie musiał się obawiać, Luhan był tym, dla którego był w stanie rzucić się w ogień a przyjemność jaką mu dawał w tej chwili była nie do opisania. Nie pomyślałby, że ten drań może okazać mu tyle uczuć, czy on go właśnie zmieniał?
Czułem się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Stopniowo zwiększałem tempo, sapiąc cicho. Chłopak był tym czego zawsze potrzebowałem, dawał mi wszystko, a ja chciałem jak najlepiej to wykorzystać. Zagłębiałem się w nim raz po raz, chcąc dać mu tyle przyjemności, ile on mi, a może nawet więcej. Charakterystyczny dźwięk obijających się o siebie ciał, roznosił się po pomieszczeniu, co jeszcze bardziej motywowało mnie do coraz bardziej zdecydowanych i szybkich pchnięć. Dopełnialiśmy się idealnie, z każdą minutą będąc coraz bliżej spełnienia. To była ta chwila, którą chciałem osiągnąć jak najszybciej i taka, której nigdy nie chciałem kończyć.
Widział z pod półprzymkniętych powiek jak pot ściekał ze skroni blondyna a on sam wznosił się coraz wyżej nie kontrolując swoich cichych skomleń i błagań o spełnienie. Wbijając paznokcie w blat biurka idealnie synchronizował się ze złączonym z nim Luhanem w jedno a biurko niebezpiecznie się trzęsło przy szybkich uderzeniach chłopaka. To był ten moment, gdy wszystko ulatuje a finisz jakim był nieskrępowany orgazm zawładnął Jonginem pozostawiając przy tym ślad w postaci jednego przeciągłego jęku i imienia Chińczyka na jego ustach.
Wykonałem ostatni ruch, uderzając prosto w jego prostatę. Poczułem błogie uczucie spełnienia, mogąc szczytować razem z Koreańczykiem. Imię chłopaka nie raz wydostało się spomiędzy moich warg. Poczułem się jak sparaliżowany, całym ciałem odczuwając intensywną przyjemność, taką jakiej jeszcze nigdy nie miałem okazji zaznać. Nasze ciała złączone w jedno tak blisko siebie, wraz z szybkimi i głębokimi oddechami. Przyciskałem jego ciało do swojego, chcąc poczuć go jak najbliżej. Mogłem powiedzieć, że była to jedna z najlepszych chwil w moim życiu, a namiętność tego wieczoru wyryła mi się głęboko w pamięci, razem z jego pięknem w każdej postaci.
Siedziałem w towarzystwie niejakiego Kris'a. Mimo, że był dupkiem, może nawet gorszym ode mnie, dogadywaliśmy się całkiem dobrze. Dziś koło niego dość często kręcił się Tao, nawet bez większego celu, a ja uśmiechałem się na to pod nosem znacząco. Chińczyk cały czas przychodził, pod pretekstem przyniesienia nam nowego alkoholu, czy nawet przeróżnych używek. Kopnąłem nogą w stół, tak by się zatrząsł, kiedy znów zjawił się przy nas. - Dupku oby to było coś ważnego...
Zaśmiałem się, dopijając szybko zawartość butelki z jakimś mniej określonym trunkiem. Zastanawiałem się dlaczego to akurat on przychodzi ciągle tutaj. Co by było gdyby Jongin tak często się pojawiał przy mnie?
Złapałem za małą strzykawkę. Nie było to coś mocnego, lecz nie mogłem sobie niczego odpuścić przy takiej okazji. Patrzyłem na swoją rękę, licząc w myślach niewielkie ślady na niej.
Poczułem lekkie ukłucie na swojej skórze, oddając się jednemu z swoich ulubionych uczuć. Ułożyłem się wygodniej na siedzeniu, oddychając nierówno. Jednak nie było to dla mnie tak przyjemne jak kiedyś.
Sam Jongin stał za ladą obsługując klientów, jednak mimo wręcz męczącej kolejki przy barze chłopak zauważył lekkie poddenerwowanie Zitao.
Tłum szybko się rozszedł pozostawiając po Kim kolejny natłok myśli o blondynie. O tym, że ten go najzwyczajniej w świecie przytulił. Po wszystkim nie potrafił sobie tego na nowo wyobrazić to do niego zupełnie nie pasowało, mimo, że może to być początek zmian u Luhana, bywało, że łudził się. Jednak jakikolwiek był jego szef chudzielec zawsze uważał, że jego charakter i to jak bywa zdystansowany ma w sobie coś, co ciągnie go do starszego. Czy więc nie chciał by ten się zmieniał?
- Jongin. - słysząc swoje imię odwrócił się spotykając się z łobuzerskim i nieco uspokojonym uśmiechem Tao. Chyba miał okres, dosłownie parę minut temu biegał tam i z powrotem ciągle nosząc alkohol dla bóg wie kogo, skoro mieli tego już pod dostatkiem. - Choć bardzo nie chcę oddawać ci swojego stanowiska tak teraz wypada twoja zmiana przy strefie vip. - wskazał kciukiem za siebie, po czym dość szybkim ruchem pozbył się firmowej koszulki, mając pod nią jeszcze jedną co ciekawe. Koreańczyk zmarszczył brwi.
- A ty dokąd?
- Przyda mi się mała przerwa. - mruknął w odpowiedzi, chowając do tylnej kieszeni obcisłych spodni komórkę i portfel.
- Właśnie teraz? Sam zmusiłeś mnie do pracy dzisiaj Tao a teraz po prostu sobie idziesz? - widząc, że jego nawoływanie go było bezcelowe krzyknął za nim. - Ya! Nawet nie wiem co mam robić!
Chińczyk odwrócił się do niego przez ramię z szerokim, jak dla niego zbyt podejrzanie szerokim uśmiechem. - Oprócz alkoholu potrzebne ćpunom będą jakieś dragi, znajdziesz w szafce kokę jak dla mnie wystarczy im to. A, i gdyby Lu znów się rzucał uśpij go w jego biurze. - I już go nie było.
Kim jęknął w duchu. Nawet nie zapytał, dlaczego ten się dziwnie zachowywał i czemu wspomniał o nim, czyżby aktualnie przebywał tam, gdzie miał zmianę? Nie zdążył go również opierdolić za to jak go ubrał na dzisiejszy wieczór. Granatowe rurki z dziurami wraz z ciemną, spraną koszulą oraz podkreślonymi oczami prezentowały się wręcz wyzywająco i choć musiał przyznać, że czuł się dobrze i w pewnym sensie dowartościowany tak czuł silną potrzebę udusić barmana. Może i dlatego, że przed rozpoczęciem imprezy chłopak przefarbował go na jasny brąz tym samym pozbywając się jego odrostów. Westchnąwszy kucnął przed szafką szukając w niej towaru dla gości.
Mając zajęte ręce ruszył do oddzielonego zasłoną drugiego pomieszczenia, w której mieścił się klub dla tych przy dużej kasie skanując wzrokiem pomieszczenie. Może rozpoznałby kogoś i w ten sposób nie byłby sam? Czuł się kiepsko ze świadomością, że ten podstępny gnojek gdzieś uciekł a Luhan kompletnie zniknął z pola jego widzenia. Mrużąc oczy dostrzegł trwającą już na dobre imprezę, ktoś nawet podgłośnił muzykę, bo zaczęło mu dudnić w głowie i ciężej mu przyszło się skoncentrować na tym co ma zrobić. Podchodząc bliżej mógł zauważyć ludzi dla których wieczór już się skończył, ale też takich, którzy jak najbardziej z niego korzystali. Robiło się już niedobrze od silnego zapachu alkoholu, pomieszanego z dymem papierosowym. Nie zwracał jednak uwagi na nich wszystkich, widząc takie rzeczy na co dzień, już po prostu to ignorował. Szedł prosto do stolika, do którego dobrze wiedział, że musi podejść.
Odgarnąłem dłonią wszystkie prochy i strzykawki ze stolika, patrząc na chłopaka, który próbował zarwać do mnie już od kilku dobrych minut. Dotykał dłońmi moich ud i szeptał mi różne nieprzyzwoite – obleśne rzeczy na ucho. Westchnąłem zrezygnowany, wywracając oczami, kiedy ten ocierał się pod stołem swoją łydką o całą moją nogę. Widać, że był już dość bardzo wstawiony. Spiorunowałem go wzrokiem, spychając dość mocno z miejsca.
- Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia jebana dziwko...
Podniosłem się zły z miejsca, prawie wpadając na Jongin'a. Zamrugałem kilkakrotnie, lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
Koreańczyk w porę przytrzymał się jego ramienia, by nie stracić równowagi. Przełykając cicho ślinę zdobył się na łobuzerski uśmiech przenosząc wzrok na Luhan'a.
Wstrzymałem oddech, starając się nie myśleć, jak bardzo seksownie się prezentował. Jego wygląd bardzo zmienił się w ciągu tych kilku godzin i pasowało mu to. Nie wiedziałem nawet jak zareagować. Wiedziałem czyja to sprawka...
Dłuższą chwilę pochłaniałem go wzrokiem, zwilżając wargi językiem.
- Dobrze wyglądasz dupku.. - Zaśmiałem się, nadal czując jego dłoń na swoim ramieniu.
Kim zerknął na jego wargi, by następnie puścić powoli jego ramię.
- To robota.. Tao. - nie mógł powstrzymać się przed uśmiechem wkradającym się na jego usta. Teraz miał pewność, że ten idiota im nie przeszkodzi, w końcu ulotnił się w ciągu sekundy. Myśląc tak zarówno o barmanie jak i o Luhanie zapomniał nawet po co tu przyszedł. Spuścił wzrok dziwnie uszczęśliwiony.
Ten chłopak stanowczo za dużo namieszał mi w głowie. Zmierzwiłem dłonią jego włosy, uśmiechając się pod nosem. - To dobra robota.
Czułem, że mógłbym zrobić dla niego dosłownie wszystko. Był czymś oraz kimś czego mi brakowało. Sam nie przyznałem się jeszcze do tego. Było to w pewnym sensie jakieś tajemnicze przyciąganie i nie ważne jak bardzo bym chciał, nie uwolniłbym się od niego.
Chudzielec zamrugał kilka razy. - Jesteś dla mnie stanowczo za miły a gdzie się podziało twoje słynne 'spierdalaj'? Masz dobry humor? - poprawił szybko swoje włosy.
Odwróciłem wzrok. Nie mogłem powiedzieć mu tego wszystkiego. W ostateczności wskazałem tylko brodą na bałagan na stole. Miałem nadzieję, że sam sobie resztę domówi, bo wcale nie miałem zamiaru się tłumaczyć. Oczywiście używki też miały swój wpływ na mnie, ale w tym momencie nie tak bardzo, jak on. Byłem już wystarczająco słaby.
Popatrzyłem na jego tacę i uniosłem brwi. - A ty co tu robisz?
- Właśnie, Tao stwierdził, że możecie zaprzestać na koce. - popatrzył na Chińczyka przygryzając lekko usta by następnie przenieść wzrok na chłopaka, który niespodziewanie przykleił się do ramienia Luhana.
Coś w nim drgnęło. Może przez ułamek sekundy poczuł zazdrość? Że zwykły najebany niechluj tak po prostu szmaci się do niego, kiedy on najchętniej nie rozstawałby się z ciepłem perfekcyjnego mężczyzny nigdy. Drapiąc się nerwowo po głowie położył tacę z towarem na zaśmieconym stoliku.
- Widzę, że jest pan zajęty. - wrócił do swojego formalnego tonu by wyprostować się i spojrzeć mu prosto w oczy. Powiedzenie 'raz się żyje' idealnie pasowało w tamtym momencie a dla niego przestało się już liczyć, że ręce nieznajomego błądziły po doskonałym torsie jego szefa.
Rzuciłem wiązankę przekleństw nie dość cicho i odepchnąłem mężczyznę od siebie, marszcząc brwi. Uderzyłem go pięścią w twarz, a to, że był już nieźle narąbany, sprawiło, że od razu upadł na ziemię. Nie przejąłem się tym za bardzo i odetchnąłem cicho. Po krótkiej ciszy znów spojrzałem na Koreańczyka. - Nie jestem zajęty.
Odpowiedziałem oschle tak jak zwykle mi się zdarzało i odsunąłem się od stołu. Złapałem Jongin'a mocno za ramię i pociągnąłem go za sobą w bardziej spokojne miejsce.
Gdyby nie to, że chłopak był przyzwyczajony do jego mocnych uchwytów tak pewnie ugiąłby się z bólu. W duchu ucieszył się, kiedy odepchnął tego lepca mówiąc mu niedługo potem, że wcale nie jest zajęty. Miał malutką nadzieję, że miał ten czas właśnie dla niego. Znajdując się w dość cichym korytarzu, chudzielec rozglądnął się, aby minutę później przyjrzeć się dokładniej obiektowi jego częstych, nieprzyzwoitych myśli.
- Przestań mieszać mi w głowie... - Spojrzałem na niego poważnie, prostując się. Moja postawa zimnego chuja gdzieś zniknęła na jedną noc, a ja sam nie wiedziałem, jak do tego podejść. Czułem się jakbym wskoczył pod pędzący pociąg, nie myśląc wiele. Nigdy mi na niczym nie zależało, ani niczego nie poczułem. Chciałem łapać przyjemnych uczuć garściami, choć nie wiedziałem jak. Jednak miałem go teraz w tej chwili tak blisko siebie, czekając na jakiekolwiek słowa wypowiedziane przez niego.
Czy chciał to robić? Nie, chciał być jedyną najistotniejszą osobą w jego życiu, chciał coś dla niego znaczyć, bo sam nie potrafił ogarnąć tego całego syfu i bałaganu jakim było jego życie a nie było dnia, żeby choć raz do jego myśli nie wkradł się ów mężczyzna. Pragnął mieć tego drania tylko dla siebie, jednak nie mógł zrobić odpowiedniego kroku w jego stronę wiedząc, że i tak co noc dawał się pieprzyć przez Sehuna. Niezależnie czy chciał tego czy nie, gdyby w grę nie wchodziła jego obumarła rodzina, której nawet na wpół nie posiadał czy nawet taki zwykły Byun Baekhyun, Kim nie potrafił się mu przeciwstawić. Czułby się winny a wiedziałby też doskonale, że Oh znalazłby jego ojca. W tamtym momencie nawet przez myśl mu przemknęło, dlaczego Baek w ogóle nie powiedział mu o tym, że Koreańczyk go wykorzystywał, nie mógł tego pojąć przecież był mu najbliższy, stanąłby za nim murem. A teraz stał się tylko kolejną zabawką Oh Sehuna, którą być może prędzej czy później wyrzuci do śmieci albo i zachowa w zamknięciu. Czy się bał? Bardzo. A jeszcze bardziej bał się utraty Luhana - kogoś, kto w tak szybkim czasie skradł jego serce.
- Nie będę ci już mieszał w głowie, Luhan. - starał się, by jego głos brzmiał odważnie i zdecydowanie, ale odniósł porażkę, kiedy z każdym słowem jego głos zaczął się załamywać. - Zależy mi na tobie i wiem, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, bo sposób w jaki nie mogę ci się oprzeć staje się przewidywalny. - 'Jesteś kurewsko przewidywalny, Jongin' zaszumiał gdzieś głęboko w zakamarkach jego umysłu głos Sehuna. Czuł, jakby dosłownie ten stał obok i szeptał mu do ucha te wszystkie rzeczy, które tak bardzo chciał wymazać ze swojej pamięci. Mocne szarpnięcie. Tępy ból. Przestraszone oczy. Luhan. Oparł się ciężko o ścianę próbując odeprzeć od siebie ból pulsujących skroni.
Czułem się dziwnie inaczej, sklejając w głowie słowa wychodzące z ust chłopaka. Gdybym mógł cofać czas, słuchałbym tego ciągle i ciągle. Czy zdawałem sobie z tego wszystkiego sprawę? Co naprawdę mogłem wyczytać z zachowania chłopaka? Dużo razy już myślałem, co właściwie myśli o mnie. Ale czy wiedziałem co on odczuwa?
Nie skupiałem się na tym, a to był mój błąd. Cały czas moje przemyślenia odbiegały w nie tą stronę, co trzeba, a chęć posiadania niemożliwego wzrosła. Czy właśnie tym niemożliwym był dla mnie Jongin? Tak, chyba tak. Nie... Zdecydowanie tak.
Pokręciłem głową wpatrując się w niego. - Co się dzieje?
Zapytałem cicho, układając palce na jego skroniach. Masowałem je lekko, nabierając głośno powietrza. Powoli przysunąłem się bliżej, bijąc się mentalnie po twarzy. Sam siebie cały czas zaskakiwałem, czując się jakbym ochłonął w momencie, w którym go zobaczyłem.
Jongin podniósł na niego wzrok zaciskając zęby tak mocno, że aż rozbolała go szczęka. Jakiego wyboru miał dokonać? Był pewien, że patrząc w jego ciemne oczy nikogo nie pragnął tak kurewsko mocno. Dla niego nie było coś takiego jak pierwsza miłość, zakochanie się on po prostu mocno go pragnął i odczuwał potrzebę mieć go przy sobie cały czas. Wmawiał sobie jednak, że to nie miłość.
Powracając do rzeczywistości i faktu, że między Chińczykiem a nim dzieliły centymetry odetchnął oblizując usta. - L-luhanah działasz na mnie.. kojąco. - odezwał się w końcu mając przez chwilę wrażenie, że jego spodnie zrobiły się wyjątkowo ciasne. - I nie tylko.
Czułem przyjemne ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Nachyliłem się i nie myśląc już wiele, pocałowałem go w usta. Nie tak jak wcześniej. Nachalnie i bez okazywania większego uczucia, ale to wcale nie znaczy, że ten nie był namiętny i ostry. Jednak w ten pocałunek włożyłem więcej, delektując się jego wargami jak nigdy wcześniej. Smakowały tak dobrze, jak nic innego na świecie. Czułem się dosłownie, jakby to był mój pierwszy w życiu. Zdobywałem coś własnoręcznie, nie idąc na skróty. Nie było to wymuszone, czy udawane. Jongin nie kłopotał się z wydobyciem z siebie głośnego sapnięcia, kiedy ich wargi dosłownie toczyły walkę o dominację. Nie mógł się mu oprzeć, tego właśnie chciał. Uwielbiał wargi tego mężczyzny. Uwielbiał każdy skrawek jego ciała, choć część przez niego nienaruszona, jeszcze.
Przyciągnąłem chłopaka bliżej siebie, tak by jego tors dotknął mojego.
Cichy jęk. Niecierpliwość. Lekkie otarcie się ciał.
- Jeden dotyk panie Lu i będzie pan musiał to skończyć. - Kim szarpnął za kołnierz koszuli starszego w łaknącej potrzebie. Liczyły się dla niego każde minuty, ba nawet i sekundy. Chwytając go mocno za nadgarstek zaczął go prowadzić korytarzami chcąc dotrzeć do jego biura, jednak przez zbyt silnie oddziałujące na niego podniecenie nie mógł się skupić. Zacisnął palce na jego nadgarstku, kiedy udało mu się trafić do odpowiednich drzwi pchając starszego do środka.
- Jongin...
Wstrzymałem oddech przez zachowanie chłopaka. Złapałem go za koszulę i od razu pchnąłem go na biurko. Moje uczucia wariowały, a ja nie mogłem oprzeć mu się. Rozchyliłem jego zgrabne uda, zajmując miejsce między nimi. Patrzyłem prosto w oczy Jongin'a, niemalże tonąc w ich głębi. Liczyło się tu i teraz, nic po za tym. Tylko ja i ten chudzielec oraz okazywanie sobie uczuć do granic możliwości. Pożądałem go całym sobą, aż kręciło mi się w głowie. Zacisnąłem mocno palce na jego biodrach, jeszcze raz wpijając się w jego idealne usta.
Gdyby ktokolwiek na miejscu Jongina żałowałby takiego obrotu spraw, ten zaśmiał by się im w twarz, sam byłby głupcem, gdyby przez myśl przeszło mu słowo 'żałować'. Nie ma takich słów w jego słowniku po prostu nie istnieją a on miał zamiar skorzystać na tym wieczorze jak najlepiej.
Powietrze robiło się kurewsko ciężkie, kiedy chudzielec opadł bezwładnie na biurko ciągnąc za sobą mężczyznę, by oddać gorące pocałunki i przy okazji pozbyć się przeszkadzającej mu garderoby obrzydliwie bogatego blondyna. Gdyby nie to, że jego libido podskoczyło w górę nie śpieszyłby się z chwilą, o której myślał już tak długo. Patrząc mu w oczy mógł sobie uświadomić, że to nie Sehun będzie go teraz długo i boleśnie pieprzył, że to nie on będzie go do tego zmuszał, a przed nim stoi sam kurewsko perfekcyjny Luhan.
Ledwo nadążałem za przyjmowaniem tego nadmiaru uczuć. Za każdym razem gdy nasze usta się spotykały, ja odkrywałem kolejno jego ciało, móc chłonąć i poznawać jego nagą skórę. Czułem narastające w sobie podniecenie, przy każdym zetknięciu się z chłopakiem, prawie tak jakbym płonął choćby pod najmniejszym dotykiem. Robiłem wszystko, ponieważ bardzo go pragnąłem, nie dlatego by zaspokoić swoje potrzeby. Chciałem przelewać uczucia w czynności. Oboje zatracaliśmy się w sobie, przez cały ten czas. Badałem dłońmi cały jego nagi tors, podziwiając go cały czas w myślach. Nim się obejrzałem, została na nim sama bielizna, a ja przełykając ślinę, nie czekałem już dłużej. Bokserki, jak cała reszta garderoby wylądowała na podłodze, a ja przyciągnąłem Jongin'a jeszcze bliżej siebie.
Zamglenie przysłaniało tęczówki Kim, kiedy powietrze owiało jego nagie ciało a on nie omieszkał patrzeć mu w oczy, kiedy i bielizna Xi Luhana powoli zsunęła się z jego ud. Jongin już miał się odezwać, kiedy mimowolnie zamknął usta po prostu na powrót smakując zachłannie jego uzależniających warg.
Starałem się robić wszystko dokładnie, ale nie powolnie. Czerpałem wielką satysfakcję z naszego kontaktu, zachłannie całując jego usta. Przesuwałem palcami po jego delikatnej skórze, ignorując czerwone ślady w niektórych miejscach. Niechętnie odrywając się od jego ust, sam zacząłem zostawiać na jego skórze niewielkie malinki, nie przejmując się niczym. Mógłbym dotykać go bez końca, lecz sam już nie potrafiłem wytrzymać. Rozchyliłem jego uda i nie kłopocząc się za wiele, złapałem za lubrykant leżącym gdzieś w bałaganie na biurku. Wycisnąłem zimny żel z tubki na swoje palce i dokładnie wtarłem go w jego wejście. Popatrzyłem mu poważnie w oczy, będąc naprawdę na granicy wytrzymałości.
- Jongin... - Wypowiedziałem cicho jego imię, po czym naparłem swoją męskością na jego wejście, by bez rozciągnięcia wejść w niego jednym zmysłowym ruchem. Oddychałem głośno, dobrze wiedząc, że pierwsze pchnięcia sprawiają ogromny ból, lecz miałem nadzieję, że chłopak mimo wszystko tego nie odczuje.
- Kurwa..- cicha wiązanka przekleństw wydostała się z rozchylonych ust Jongina, kiedy odchylił głowę do tyłu z głośnym jękiem. Ignorując początkowy dyskomfort rozchylił bardziej uda starając się w miarę łapać oddech przy każdym jego ruchu bioder. Nie musiał się obawiać, Luhan był tym, dla którego był w stanie rzucić się w ogień a przyjemność jaką mu dawał w tej chwili była nie do opisania. Nie pomyślałby, że ten drań może okazać mu tyle uczuć, czy on go właśnie zmieniał?
Czułem się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Stopniowo zwiększałem tempo, sapiąc cicho. Chłopak był tym czego zawsze potrzebowałem, dawał mi wszystko, a ja chciałem jak najlepiej to wykorzystać. Zagłębiałem się w nim raz po raz, chcąc dać mu tyle przyjemności, ile on mi, a może nawet więcej. Charakterystyczny dźwięk obijających się o siebie ciał, roznosił się po pomieszczeniu, co jeszcze bardziej motywowało mnie do coraz bardziej zdecydowanych i szybkich pchnięć. Dopełnialiśmy się idealnie, z każdą minutą będąc coraz bliżej spełnienia. To była ta chwila, którą chciałem osiągnąć jak najszybciej i taka, której nigdy nie chciałem kończyć.
Widział z pod półprzymkniętych powiek jak pot ściekał ze skroni blondyna a on sam wznosił się coraz wyżej nie kontrolując swoich cichych skomleń i błagań o spełnienie. Wbijając paznokcie w blat biurka idealnie synchronizował się ze złączonym z nim Luhanem w jedno a biurko niebezpiecznie się trzęsło przy szybkich uderzeniach chłopaka. To był ten moment, gdy wszystko ulatuje a finisz jakim był nieskrępowany orgazm zawładnął Jonginem pozostawiając przy tym ślad w postaci jednego przeciągłego jęku i imienia Chińczyka na jego ustach.
Wykonałem ostatni ruch, uderzając prosto w jego prostatę. Poczułem błogie uczucie spełnienia, mogąc szczytować razem z Koreańczykiem. Imię chłopaka nie raz wydostało się spomiędzy moich warg. Poczułem się jak sparaliżowany, całym ciałem odczuwając intensywną przyjemność, taką jakiej jeszcze nigdy nie miałem okazji zaznać. Nasze ciała złączone w jedno tak blisko siebie, wraz z szybkimi i głębokimi oddechami. Przyciskałem jego ciało do swojego, chcąc poczuć go jak najbliżej. Mogłem powiedzieć, że była to jedna z najlepszych chwil w moim życiu, a namiętność tego wieczoru wyryła mi się głęboko w pamięci, razem z jego pięknem w każdej postaci.
Umarłam.....trafiłaś mi tym prosto w serce....
OdpowiedzUsuńTeraz już sama nwm co mam napisać...ja...po prostu....agh....cudo xD
Teraz sama nwm...
Wole chujowego Sehuna, czy kurewsko przystojnego Luhana???
Nieeeeeeeeeeeeee....
Po pierwsze chciałabym przeprosić, że komentuje późno, ponieważ szkoła i te sprawy, uh >.<
OdpowiedzUsuńKochana! To jeden z najlepszych rozdziałów, a możliwe, że najlepszy. I wcale nie chodzi o seks (chociaż to też ogrywa jakąś rolę), jednak o relacje pomiędzy Luhanem i Kaiem, które idealnie widać. Uczucia opisane są w świetny sposób, z łatwością można powrócić do dawnego wizerunku ich relacji, ponieważ doskonale je tutaj widać - poprzez myśli, refleksje. Jongin zauważa różnicę, ja również. Luhan pragnie miłości, a ja pragnę, aby w końcu związali się i stworzyli piękny związek. Wiem, że to troszeczkę niemożliwe, ponieważ opowiadanie nie jest słodkie ani nie ma charakteru fluffa. Jestem tego świadoma, jak najbardziej.
Sama mam problem z opisaniem stosunku, jednak Tobie wszystko wyszło tak ładnie! Zazdroszczę ;;
Czekam na następny, na następną dawkę uczuć, które są tak trudne do zrozumienia dla Jongina i Luhana.
Pozdrawiam <3
Przeczytałam wczoraj, ale potrzebowałam trochę czasu, żeby zebrać siły i wszystko sobie ładnie w głowie ułożyć (plus, zwyczajnie zabrakło mi czasu na przeczytanie i skomentowanie od razu) *nie bij*
OdpowiedzUsuńMimo kilkunastu godzin, które miałam na przemyślenia i odpowiednie dobranie słów, ciężki mi jakoś sensownie zacząć ten komentarz. Chyba mam trochę zbyt dużo myśli i pomysłów na raz. Wybiorę najłatwiejszy dla mnie sposób i zacznę od Tao, który w tym rozdziale urósł w moich oczach! Skubaniec szybko zrozumiał i naprawił swój błąd - wystroił naszego cudownego Jongina i nawet spiknął go z Luhanem! Szczwany lis z tej pandy (szczwana panda? w sumie czemu nie). Już chyba trochę mniej mnie denerwuje, niż na początku. I przyzwyczaiłam się wreszcie do myśli, że niestety na jego miejsce w żaden magiczny sposób nie wskoczy Lay ;; Jakoś przeżyję. Przynajmniej mamy takiego Kaia za głównego bohatera. Zadziwiająco tajemnicza postać, jak dla mnie. Z jednej strony zaczynam go rozumieć wraz z upływem historii, z drugiej często mnie zaskakuje. Troszczy się o swoją rodzinę i przyjaciół do tego stopnia, że jest w stanie znosić wszelakiego rodzaju upokorzenia czy nawet przemoc, byle tylko sprawić, że będą bezpieczni. Przynajmniej on ma takiego Luhana, który chyba zaczyna się w nim mocno zakochiwać. Szczęście, że z wzajemnością. Ciekawa jestem, kiedy wreszcie to wszystko nazwą po imieniu. Nie wiem czemu, ale chyba najbardziej czekam na jakieś prawdziwe wyznania miłosne. Ciekawe, czy się doczekam, czy może jako dwóch dość zimnych z zachowania gości... może nie będą zagłębiać się w uczucia, kto wie (Wy wiecie, ale nam nie powiecie, szkoda). Zbliżenie głównych bohaterów było tak bardzo przepełnione emocjami... to mi daje jakąś na dzieję na te moje wymarzone wyznania. Mam nadzieję, że zaczną na sobie polegać, bo obydwoje mogą się nawzajem uratować, chociaż na razie chyba nie zdają sobie z tego sprawy. Może jest jeszcze nadzieja na szczęśliwe zakończenie i ich wspólną przyszłość? O ile Sehun się odwali od Jongina, a Luhan wreszcie się ogarnie.
Martwi mnie jeden szczegół: co jeżeli Sehun zobaczy nowe "znamiona" na ciele Kai'a, których sam nie zrobił? Będzie jakaś większa awantura czy może (oby) nie zwróci na to uwagi?
Czekam na kolejne party, życzę dużo dużo dużo weny i pozdrawiam serdecznie, xx!
Martis.