czwartek, 13 sierpnia 2015

You are Mine [7]



Robiło się niesamowicie upalnie. Temperatura sięgała do 35 stopni przez co mieszkańcy Seulu chowali się pod parasolami z dobrym kremem pod ręką i butelkami wody, by się nie odwodnić. Miasto tętniło życiem, ale upały stawały się nie do zniesienia.
Przyjaciele zjedli w przyjaznej knajpce w centrum miasta. Luhan dość szybko opuścił przyjaciół tłumacząc się załatwianiem jakichś spraw, więc Jongin i Kyungsoo zostali sami.
- Martwię się - zaczął cicho brunet mieszając swojego ulubionego truskawkowego shake'a. Jongin skupił na nim uwagę (to nie tak, że od 20-stu minut obserwował niższego chłopaka). - Widzę, że z Luhanem nie dzieje się najlepiej, ale nie chce nam o niczym powiedzieć, więc jak mamy mu pomóc?
Opalony chłopak przysunął się do bruneta mając namalowany na twarzy ten sam dobrze wszystkim znany uśmiech. Chciał za wszelką cenę pocieszyć i wesprzeć D.O. nie znosił, kiedy był smutny.
- Myślę, że z racji tego, że o niczym nie wiemy to tym bardziej nie ma powodu do większych obaw.
Chłopak zmarszczył brwi przenosząc wzrok na wyższego.
- Czy ty siebie słyszysz? Od tygodnia chodzi z posiniaczoną twarzą ukrywając to pod warstwą makijażu uważasz, że to w porządku?! Ocknij się Jongin!
Kai uniósł brwi lekko zaciskając usta. Zdecydowanie nie miał w planach rozzłoszczonego przyjaciela.
- Yah! Ja też się martwię o naszego jelonka, ale zauważ, że nie mogę nic zrobić kiedy trzyma nas na dystans i o niczym nie mówi, jestem bezradny i to wkurwiające!
Kilka par oczu zaczęło im się przyglądać słysząc w lokalu dwa podniesione, męskie głosy.
- Wiedziałbyś o nim więcej gdybyś raczył częściej przebywać w szkole samolubny dupku!
- A więc to tak? Teraz będziemy się kłócić o to, że nie chodzę na jakieś pieprzone zajęcia? - kpiący uśmiech Jongina wywołał u Kyungsoo grymas niezadowolenia. Wypuścił głośno powietrze, by wraz z tym pozbyć się fali złości. Jednak brunet nie miał zamiaru się poddać.
- Jak możesz zawalać szkołę, co? Myślisz, że twoi bogaci rodzice zapewnią ci wspaniałe życie? Naucz się w końcu choć trochę odpowiedzialności!
- Zachowujesz się jak baba w ciąży Kyungsoo! - wypluł ciemnowłosy chłopak wpatrując się w starszego z przymrużonymi powiekami. - Musimy się kłócić zamiast zjeść spokojnie razem lunch?
D.O. powstrzymał się przed delikatnym rumieńcem w zamian za to podnosząc się hałaśliwie z krzesła.
- Wspólny lunch?! Ja ci zaraz kurwa dam wspólny lunch! - biorąc nieskończonego shake'a ze złością wylał go na głowę młodszego a ten wydał z siebie zaskoczony dźwięk, gdy zimny napój cieknął mu z włosów i poplamił jego ulubioną koszulkę w czarne diabełki swoją drogą. - Miłego konsumowania. - prychnął wychodząc z knajpki.
Słońce od razu zaczęło razić jego oczy, westchnął ciężko próbując się uspokoić i tym samym uciec jak najdalej od tego irytującego człowieka. Czasami zastanawiał się, dlaczego w ogóle tak bardzo przejmował się losem tego popaprańca. I pewnie myślałby dalej, gdyby nie poczuł nagłego, mocnego szarpnięcia za ramię.
Kyungsoo skrzywił się na ten gwałtowny ruch ze strony nie do końca zadowolonego z obrotu sytuacji Kai'a.
- Ty! Kiedy ten pierdolony nawyk w końcu u ciebie zniknie? Powinieneś teraz pokazać mi gdzie mieszkasz!
- Gdzie.. mieszkam? - D.O. zignorował swój wcześniejszy napad gniewu zastępując ją zaskoczeniu. - Po co?
Jongin wskazał na swoją mokrą koszulkę z oburzeniem.
- Masz mi ją wyprać! Lubię ten t-shirt!
- Trzeba było mnie nie prowokować do tego bym to zrobił. - brunet skrzyżował ręce na piersi.
Zdawałoby się, że mężczyźni nie rozchmurzyli  zamieniając rozmowę na dziecinną kłótnię. Oni już po prostu tacy byli.
- I kto tu jest niby niedojrzały, huh? Osobiście najdę cię w domu i  nie wyjdę z tamtąd dopóki łaskawie mi tego nie zrobisz. To samo to! - żywo gestykulował rękami. - Myślisz, że taki playboy jak ja może sobie pozwolić na polepione od lodów włosy? - marudził ciemnoskóry nie dając niższemu nawet chwili na zabranie głosu.
- Że niby ty kim..
- Przeproś mnie. - Kyungsoo otworzył szerzej oczy, kiedy ten idiota nagle ściągnął koszulkę przez głowę rzucając nią w niego. - I wypierz to.
- C-co ty wyprawiasz debilu t-tu są ludzie.. - policzki chłopaka oblały rumieniec na co Jongin uśmiechnął się złośliwie.
- Nasza bajka skończy się tak, że mimo upału przeziębię się a ty jak na prawdziwego przyjaciela przystało będziesz się mną opiekował i gotował pyszne obiadki, hm? - D.O. odwrócił wzrok walcząc z jeszcze dorodniejszym rumieńcem.
- Mówisz jakbym miał być jakąś pieprzoną kurą domową.
Kim nachylił się do chłopaka przez co ten wstrzymał oddech. - Pieprzoną? - mruknął mu do ucha.
Kyungsoo odepchnął go chwytając koszulkę młodszego, po czym ruszył w swoją stronę zostawiając go z obnażonym i nie do końca takim złym torsem.
- Idiota.. - wyburczał.

                                                                                     . . .

- Cholera. - westchnął blondyn widząc jak deszcz zaczął lać niemiłosiernie, kiedy on bez parasola wychodził ze sklepu z zakupami. Było już późno, niebo robiło się granatowe a deszcz wcale nie ułatwiał powrotu chłopakowi.
Był sam w domu, nikt na niego nie czekał, bo ojciec jak zwykle pojechał na ważną delegację choć kończyło się to tak, że nie wracał kilka dni natomiast matka zazwyczaj chodziła do klubów przepijając jego pieniądze.
Chłopak nie śmiał narzekać ; gdy ich nie było zostawiali mu sporą sumę pieniędzy by radził sobie sam.
- Mając 17-naście lat miałem już prawo jazdy, firmę po twoim dziadku i kandydatki na przyszłą żonę. - powtarzał ciągle ojciec. - Czas, żebyś i ty nauczył się odpowiedzialności.
Luhan pokręcił głową idąc przed siebie przemoczony. Co z tego, że dostawał kasę jak nie pamiętał, kiedy ostatnio otrzymał od nich choć trochę matczynego ciepła, typowej rodzinnej atmosfery, rozmów jak ojciec z synem.
Może właśnie dlatego teraz goniły go problemy jeden za drugim.
Przechodził właśnie obok klubu, który był jednym z najpopularniejszych w Seulu, ale też podobno pojawiały się tam częste bójki i handlowano najprzeróżniejszymi narkotykami. Mimo to Lu przystanął na chwilę wpatrując się w budynek. Przemknęło mu nawet przez myśl, żeby wybrać się tam kiedyś z Jonginem i Kyungsoo, zasmakować prawdziwej zabawy nie myśląc o jutrze.
Słysząc nagle krzyk jakiegoś przechodnia oraz siarczyste przekleństwa Luhan powrócił do świata rzeczywistości dostrzegając czterech mężczyzn przepychających się wzajemnie i powodując tym hałas przed klubem. Nie wyglądało to jednak na przyjacielską zabawę, bo trzech z nich biło się z jednym wysokim, czarnowłosym chłopakiem.
Nawet z dzielącej go od nich odległości blondyn wiedział, kim jest ten czwarty chłopak przełykając z trudem ślinę.


A/N: Witajcie ;; postanowiłam, że wstawię rozdział wcześniej, bo ten tydzień jest dla mnie szczególnie ciężki i nie miałabym chęci na wstawianie rozdziału zaś w weekend odpocznę u dalszej rodziny. Nie wiem kiedy będzie następny chaptered i wiem, że ten jest wyjątkowo krótki i być może nudny, ale obiecuję, że kolejny będzie zdecydowanie dłuższy! W międzyczasie ciągle piszę oneshota, więc nie mam co narzekać na brak 'nudy'. Zostały ledwie dwa tygodnie wakacji, nie wiem jak ja to przeżyję.
XOXO 






3 komentarze:

  1. Faktycznie krótki, ale przynajmniej jakieś kaisoo się podziało niach XD

    Tokki

    OdpowiedzUsuń
  2. O rajuśku♡♡
    Kłótnia Kaisoo (scena z Shakiem) przypomniała mi scenę z House of Bluebird (czy coś w tym stylu) mimo że tego noe oglądam to w rrklamie zawsze tak było więc chichrałam się jak szalona xDDD

    A ty Lulu...taki biedny, mały Lulu...przecież ta pizda (przepraszam) Tao, nic ci nie zrobi, bo inaczej go znajde i urwe jaja, usmaże je na grilu i wsadze do tego jego zacnego ryja. Do tego wynajme kilka rekinów, po czym wrzucę im go na pożarcie, a szczątki zakopie w ogródku śmiejąc się pod nosem jak psychopatka *mówi ze spokojem*
    Także u mnie znajdziesz zawsze ratunek♡♡♡
    A co do Kaisoo...
    Ja wiem że Kai bydzie w jego domciu, ja wiem że tam sie coś wydarzy, ja wiem że Kai bydzie pieprzył Kyunga na desce do prasowania xDDD

    Weny kochana i hwaiting!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę więcej Taohana !!! :< kocham to opowiadanie :3

    OdpowiedzUsuń