wtorek, 18 sierpnia 2015

You are Mine [8]




Wydzierali się. Okropnie wydzierali a ulewa spotęgowała tą straszną atmosferę, na której widok Luhan przełknął z trudem ślinę. Gorączkowo zastanawiał się co robić, kiedy zarówno Tao jak i tych trzech gości obrywali ciosy za ciosem. Może i czarnowłosy miałby w pełni szansę gdyby nie fakt, że był tak spity, że ledwo widział na oczy. Luhan widział jak wraz z kolejnymi upływającymi miesiącami się staczał.
Blondyn zacisnął dłoń na siatce w strachu o Huang'a.
Jego strach wzrósł, gdy zobaczył jak jeden z wyrośniętych typów wymierzył mu solidny cios w szczękę następnie ostatecznie kopiąc w brzuch na co Zitao zatoczył się i upadł bezwładnie na beton wypluwając krew z ust. Łzy Luhana wymieszały się z kroplami deszczu, nie wiedząc co z początku nim pokierowało pobiegł tam rzucając kupione wcześniej zakupy. Kiedy kolejny chciał skopać leżącego Tao Lu upadł na ziemię zasłaniając swoim drobnym ciałem posturę starszego.
- B-błagam dość! - łzy skutecznie zamazywały mu obraz mimo to nie chciał się poddać, niezależnie jak ten go traktował Luhan nie zamierzał zostawić go w takim stanie. Po prostu nie umiał.
- A ty to kto? - parsknął z jadem jeden z nich. - Odsuń się zanim i tobie stanie się krzywda laleczko.
Reszta zarechotała parszywie. Lu zacisnął powieki słysząc jęk bólu Zitao. Próbował się podnieść klnąc coś pod nosem, ale blond włosy skutecznie mu to uniemożliwił.
- Nie ważcie się go więcej krzywdzić! - krzyknął patrząc na napastników swoimi sarnimi oczami. Był zły i miał dość tej bezczynności niezależnie czy potulnie wyglądał.
Nagły grzmot wstrząsnął chudym ciałem blondyna, kiedy trzech nieznanych mu facetów powoli zaczęło się wycofywać.
- Idziemy stąd zaraz przyjadą tu gliny!
Luhan odetchnął przenosząc wzrok na starszego chłopaka.
Wyglądał fatalnie z podbitym okiem i rozciętą wargą, przemoczony zarówno jak i Luhan a włosy opadały mu na twarz zaś woda zmywała krew z jego knykci pozostawiając zasinienia.
Luhan starł łzy z policzków powoli podnosząc ciało Huang'a.
- K-kim ty kurwa.. - usłyszał chrapliwy głos chłopaka.
Owinąwszy jedną jego dłoń  przez kark blondyna zaczął iść z nim w stronę swojego mieszkania i choć wiedział, że jeśli Tao wytrzeźwieje będzie na niego zdenerwowany tak czuł potrzebę doprowadzenia go do porządku i zaopiekowania się nim. Nie mógł go przecież tak zostawić a taka okazja pobycia z nim sam na sam prędko by się nie powtórzyła.
Luhan z wysiłkiem go ze sobą ciągnął w czasie kiedy starszy ledwo włóczył nogami a deszcz i burza nie pomagały mu w tym. 
- To ty.. ten pedał od siedmiu boleści.. - blondyn drgnął. - N-nienawidzę cię tak bardzo.. wiesz.. d-dlaczego musiałeś bezczelnie wpierdolić się do mojego życia.. - bełkotał łamiącym się głosem a Luhan znieruchomiał.
- Do t-twojego.. życia? - powtórzył powoli, ale Zitao już spuścił głowę tracąc kontakt z otaczającym go światem.
Wytarganie starszego na szesnaste piętro apartamentowca było nie lada wyczynem, dlatego zmęczony chłopak oparł się o drzwi zamykając je uprzednio za sobą natomiast Huang na wpół siedział na wpół leżał na kanapie przysypiając.
Luhan wiedział, że musi go opatrzyć, więc poszedł po apteczkę kładąc ją na stoliku. Ściągając mokry sweter zajął się ranami Huang Zitao. Przykucając przed nim zaczął przemywać delikatnie jego wargę słysząc przy tym cichy syk, zaprzestał na chwilę przeczekując aż chłopak znów przyśnie, po czym opatrzył go do końca. Posmarował opuszkiem palca miejsce pod okiem czarnowłosego uśmiechając się pod nosem, bo przecież właśnie go dotykał.
Wyciągając ręcznik stanął za chłopakiem susząc mu włosy. Tao burczał coś pod nosem, ale nie był chętny do gwałtowniejszego ruchu, gdyż skazany byłby na dłuższy pobyt w toalecie. Chociaż.. biorąc pod uwagę ile wypił i tak go to będzie czekało. Włosy Zitao mimo częstego farbowania były niesamowicie miękkie w dotyku Luhan pamiętał ostatni wybryk chłopaka, kiedy ten przyszedł do szkoły mając podniesione na żelu włosy w kolorze ostrej czerwieni z wygolonymi bokami i przeszywającym kolczykiem w uchu. Wyglądał jak punk ; komicznie jednak i tak wylądował w gabinecie dyrektora udając przy tym, że nie rozumie koreańskiego. Koszulki z serii 'pieprzyć szkołę na stojąco' również nie były zadowalające wśród nauczycieli, ale ważniejsze było to, że uczniowie mieli niezły ubaw.
Ocknąwszy się Luhan popatrzył na chłopaka widząc jak ten spokojnie śpi z ułożoną głową na podparciu kanapy.
Młodszy milczał ; wolał mu się ponownie nie narażać czy ten był pijany czy też nie. Spici ludzie bywali bardziej agresywni.
Przykrywając go kocem zgasił światło i ruszył do swojego pokoju mamrocząc pod nosem ciche 'słodkich snów'.

                                                                         . . .

- Tao-ah pora spać. - młoda kobieta o pięknych długich, kasztanowych włosach troskliwie całuje swojego pięcioletniego synka na dobranoc.
Widzi czuły uśmiech matki.
Drgnął niespokojnie.
Wrzaski roznoszą się po całym mieszkaniu wraz z tłukącym się szkłem. Siedmioletni Tao chowa się pod łóżkiem, trzęsąc się delikatnie. Zakrywa uszy małymi dłońmi pragnąc nic nie słyszeć. Jego oczy nie tylko wyrażają strach, ale i nienawiść, gromiący wzrok chłopca o od urodzenia mocno podkrążonych oczach dawały rodzicielce świadomość, że jej synek jest wyjątkowy i zawsze będzie.
Jego serce zaczyna szybko bić, kiedy usłyszał kroki.
Kropelki potu ciekły mu po skroni, zacisnął powieki.
- Głupia szmata Zitao będzie taki sam jak ty! - wrzaski. - Gdzie on jest? Mów!
Głośny płacz kobiety. Ojciec wyciąga malca za nogi z pod łóżka. 
Strach. Jeszcze więcej łez. Błagania.
Tao otworzył oczy gwałtownie siadając, ostry ból głowy i zawroty zmusiły go do głośnego syknięcia a po chwili przekleństwa, zimne dreszcze na jego karku i lekko trzęsące się dłonie dodatkowo nie ułatwiały jego sytuacji. Koszmary na nowo dawały o sobie znać. Przetarł zmęczone powieki rozglądając się po pomieszczeniu. Nie miał bladego pojęcia gdzie jest ani jak się tu znalazł, ale to nie była dla niego nowość zwłaszcza, że często mu się to zdarzało. Przynajmniej raz w tygodniu budził się nagi w swoim łóżku przy roznoszących się w powietrzu damskich perfum i zostawioną czerwoną szminką na szafce nocnej. Na pewno nie należały do niego. Ostatnim razem znalazł się w pokoju hotelowym wśród trzech nagich Chinek i nawet to go nie zaskoczyło. Bynajmniej miał jakąkolwiek gwarancję bezpiecznej nocy widząc tamtego feralnego dnia porozrzucane na podłodze zużyte prezerwatywy. Nigdy nie pozwoliłby sobie na taką wpadkę nawet mimo ilości wypitego alkoholu. Nie wychowałby jakiegoś bachora zwłaszcza, że mógłby w przyszłości być gorszy niż on sam a tym bardziej nie chciałby się wiązać z żadną kobietą, bo to z góry skazałoby go na życie z ograniczeniem, utratą wolności, wiedział to. On wolał żyć bez ograniczeń.
Tak więc teraz znajdował się w obcym salonie siedząc okryty kocem na kanapie zauważył tabletkę i szklankę z wodą na stoliku zapewne na zniwelowanie bólu głowy. Nie zastanawiając się dłużej połknął ją popijając wodą by następnie ostrożnie podnieść się z kanapy. Przekręcając głowę  popatrzył w stronę dużego okna z którego dało się widzieć ruchliwą ulicę, rozciągający się widok na miasto Seulu, jasne niebo z tęczą po nocnej burzy. Chłopak prychnął - nie znosił tęczy ani wszystkiego co słodkie. Na jego szczęście lub nie, nie musiał się długo temu przyglądać, ponieważ nagła chęć zwymiotowania i silny skurcz spowodował, że 19-latek w pośpiechu zaczął szukać łazienki znajdując ją chwilę potem.
Pozbywając się wszystkiego z żołądka kruczo czarnowłosy chłopak oparł się ciężko o umywalkę spoglądając na swój mizerny wygląd w odbiciu lustra.
- Zapowiada się ciekawy dzień.

                                                                         . . .

- Kiedyś nie tylko straciłem swoją pierwszą miłość, ale i zraniłem osobę, dla której byłem autorytetem. Miłość to bzdura Luhan, nie licz na happy end.


3 komentarze:

  1. Wow....ja...naprawdę mnie zatkało...
    powiem jedno...w następnym rozdziale bydą seksy xDDDD

    Biedny Tao....chociaż...nie jednak nie, nadal uważam że jesteś kurewską dzidą.

    Luluuuuu~ Taka niańka...ale będą problemy ja to wiem ;--; Tao ten ruski kij mu nie odpuści...na pewno nie... Lu uciekaj stamtąd to niebezpieczne je!!!

    Ja go znajde i zjem >...>
    czekam na dalszy rozdział, taki specjalnie dla mnie wiesz x3
    Wiesz o co mi cho xDDD

    Weny kochana i hwaiting!!!
    Turutututu~~~Dziewictwo Luhana poszło w pizdu....lalala

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten sen Tao sprawił, że moje nastawienie do niego w tym opowiadaniu złagodniało w jednej chwili. Tym bardziej,że miałam podobną historię, mój kolega za dziecka był świetnym kumplem, który zawsze o tej szóstej rano krzyczał do okna żebym wyszła. Później przez pewne sprawy rodzinne stał się jednym z tym, co lepiej do nich nie podchodzić eh..
    Mam nadzieje że Lulu go zmieni, że go otworzy no.
    Bardzo mi się podobało!

    Tokki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie zdanie bardzo mi się spodobało :)

    OdpowiedzUsuń