wtorek, 9 sierpnia 2016

Let's not fall in love ► Prolog

A/N: Po serii one shotów, pragnę z Lu zapoznać was z nowym rozdziałowcem jakim jest romans szkolny Let's not fall in love. Liczę, że dobrze przyjmiecie to opowiadanie, bo.. będzie się działo. (Nie dajcie się zwieść początkowi) *łzy w oczkach* cieszymy się, że ostatnimi dniami pojawiło się więcej komentarzy, w dodatku pozytywnych komentarzy.
Od razu informuję, że ten rozdziałowiec będzie dodawany regularnie, co kilka dni.
Witam również czytelniczkę Terraemotus!


kolorem - narracja Tae.
-prolog-


Siedemnaste urodziny zwiastowały u mnie burzę nieoczekiwanych zmian a wrzesień nastąpił tak szybko jak zniknęła zima i przeminęło kolejne lato. 
- Taehyung-ah skarbie.
Nim zdołałem jakkolwiek się określić wylądowałem w szkole średniej z pustą paczką znajomych i mnóstwem nieatrakcyjnych dziewczyn natomiast nawał nauki skutecznie dał o sobie znać.
- Dlaczego nie jesz, Tae? - podniosłem wzrok widząc naprzeciw siebie nadopiekuńczy wyraz twarzy mojej 35-letniej, ale za to bardzo ładnej matki. Wtedy tor moich myśli nakierował się automatycznie na życiorys rodzicielki. No tak, nieuleczalna romantyczka, dlatego trudno było stwierdzić, czy kiedykolwiek zakocha się tak naprawdę, kiedy przyprowadza do domu kolesi wszelkiej maści przynajmniej raz w miesiącu. Oczywistym było, że zdawała sobie sprawę ze swojej urody ; nieco opalona skóra, szczupła sylwetka (obsesyjnie dbała o swoją figurę), jasno brązowe włosy upięte w specyficzny kok a twarz miała ładnie ukształtowaną z ledwo widniejącymi zmarszczkami. Duża ilość kasy robiła swoje. 
- Cały stół pełny zdrowej żywności to lekka przesada, mamo. - uśmiechnąłem się bawiąc przy tym widelcem. Tak szybko jednak jak to zrobiłem tak skrzywiłem się nieznacznie patrząc to na talerz to na twarz kobiety. - I kurde, co to niby jest?
- Jak to? - widząc moją minę szybko dodała. - Nie patrz tak na mnie na litość boską to ziemniaki!
Odsunąłem talerz wstając od stołu. - Myślę, że już się najadłem. Lecę, spóźnię się.
Zgarnąłem po drodze plecak, chociaż nie byłbym sobą, gdybym nie potknął się o własne sznurówki. Burknąłem coś pod nosem wychodząc jak najprędzej z domu.


◊◊

Jak zwykle zacząłem dzień od ulokowania się na parapecie z grupką znajomych przenosząc leniwie wzrok z jednej osoby na drugą, kiedy ich gęby dosłownie nie chciały się zamknąć choćby je im za taśmowano. W zasadzie, nie przeszkadzało mi to, póki temat nie schodził do przyrodzeń czy tyłków mijających ich uczniów. Czy ja  wyglądałem na szczególnie zainteresowanego takimi rzeczami? Miałem inne sprawy na głowie jak na przykład znalezienie sposobu na zmianę menu swoich domowych obiadów.

Otrząsając się z zamyśleń wsłuchałem się w ich rozmowę dokładnie przyglądając się chłopakom mi towarzyszącym.
Ho Seok ; rasowy dowcipniś, zazwyczaj z nim wykręcałem jakieś numery. Nie rozumiałem do końca jak, ale mimo jego zachowania cenił sobie wstrzymywanie się z seksem do ślubu. Przekierowałem wzrok na Jin'a i uznałem, że on do końca życia będzie nosił miano 'różowej księżniczki', dlaczego? Był po prostu zbyt delikatny w każdym tego słowa znaczeniu. Ostatni był Namjoon. Ten chłopak byłby naprawdę przerażający gdyby nie fakt, że jego przypadłością było psucie wszystkiego, czego dotknie. Jego chłodny charakter dogoniła zwyczajna niezdarność.
Dziwiłem się sam sobie, że w ogóle z nimi przebywałem, bo należałem do typa samotnika adorującego własne towarzystwo ewentualnie rodzinę. To jednorazowe obiecałem sobie.
- Czy wy nie macie lepszych rzeczy do roboty niż opierdalanie się na prawo i lewo? - na horyzoncie pojawiła się Amber i bogu dzięki, bo bym zwariował. Ona była wyjątkowa, jedyna dziewczyna (w zasadzie chłopczyca) z którą łączy mnie najbliższa więź. Lubiłem jej styl, zazdrościłem tego, że była śmiała, niezależna, odnajdywała się w każdej sytuacji no i rzecz najważniejsza ; miała do siebie ogromny dystans.
- Noona - uśmiechnąłem się pod nosem schodząc z parapetu by lekko cmoknąć jej policzek. - Ich rekord w milczeniu wynosi równe osiem sekund i trzy setne, cieszysz się?
Przypomniało mi się, jak rok temu próbowaliśmy z Amber przejść na wyższy poziom. I może by nam się udało, gdyby nie to, że przegryzłem jej wargę w czasie inicjowanego 'pocałunku'.
Obserwowałem przez chwilę jak krótko ścięta blondynka kręci głową ze śmiechem nim mój wzrok przemknął po stojących po drugiej stronie nauczycielach, aż zatrzymał go na jednym z nich.
Nie uczył w tej szkole i można to było łatwo zauważyć.
Wyglądał raczej, jak ktoś kto już wiele razy nie zdał z klasy do klasy, niż dorosły facet. Szkolny chuligan, który zajmował się tylko zaliczaniem każdej laski na imprezie i wagarowaniem. Jedyną rzeczą, która odciągała go od takiego obrazu był (zapewne) narzucony odgórnie, dość sztywny strój. Bo przecież jaki mężczyzna (podkreślając słowo mężczyzna), w dodatku nauczyciel chodzi do szkoły z paroma kolczykami? Nawet jeśli były niewielkie, to jego kilkakrotnie przebite ucho z daleka rzucało się w oczy.
Wcześniej wspomniane ubrania, wyglądały, jakby były założone przez niego z przymusu, jakim była praca. Pasował do niego zupełnie inny styl, lecz to wcale nie sprawiało, że w tych ciuchach nie wyglądał dobrze. Wręcz można by było rzec - nie ważne, co miałby na sobie, wyglądałby oszałamiająco. Przynajmniej tak to odbierano.
Jeszcze jedną rzeczą, która kłóciła się z całokształtem były podkreślone ciemnym eyelinerem oczy, na które opadły czarne kosmyki włosów. Właśnie włosy, które swoją drogą były pozostawione w pewnym nieładzie, mimo swojej prostoty, przyciągały największą uwagę.
Cała jego osoba podsumowując wyglądała dość oschle, a on sam na kolejnego nauczyciela-dupka. Ale cholera, był pod pewnymi względami gorący.
Przekręcając głowę patrzyłem się jak głupi wprost w jego oczy, sam nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Zimne spojrzenie i lekki dreszcz. Wzrok mężczyzny padał dokładnie w tą stronę, a jego twarz nie mówiła nic konkretnego. Przenikliwe oczy, jakby potrafił wyczytać w myślach i przejrzeć je na wylot. Tak szybko, jak uniósł w zdziwieniu brwi do góry, tak szybko odwrócił się w stronę dyrektora szkoły, który zawzięcie coś tłumaczył, lecz nie było to na tyle głośne, by dało się usłyszeć.
- Taehyung? - zatrzepotałem rzęsami starając się oderwać mimo wszystko wzrok od tego dziwnego typka. Naprawdę, nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Amber podążyła za mną wzrokiem również patrząc na mężczyznę. - Oh.
Może i była laską, ale za to bardzo bystrą.
Przenosząc wzrok na przyjaciół szybko zorientowałem się, że i oni skanowali sylwetkę czarnowłosego. Nie podobało mi się to, ale milczałem, bo byłem pewien, że znów dostanę migreny od ich cholernych rozmów.
- Myślicie, że to nowy nauczyciel? - odezwał się Ho Seok.
- Nawet jeśli to wydaje się być uroczy. - dodał Jin.
- Uroczy? - wtrąciłem z niedowierzaniem kręcąc głową. - Ale jak to, że on? Kolejny kawał dupka i w ogóle jaki mężczyzna w XXI wieku używa słowa 'uroczy'? Jin, ogarnij się! 
Okej, może to ja powinien się ogarnąć. W mig zwróciłem na siebie uwagę innych uczniów, w tym tego samego faceta, którego dotyczyła ta rozmowa. Cholera. Odwróciłem się znów i teraz nie tylko jego wzrok był utkwiony we mnie. Nawet jeśli dzieliła nas pewna odległość, to dało się zauważyć na jego twarzy cień kpiącego uśmiechu. Jednak jego humor zmieniał się chyba z prędkością światła, bo zaraz po tym, wrócił jego pogardliwy wzrok i wyraz twarzy.  
Naprawdę w tamtej chwili pierwszy raz poczułem się aż tak.. skrępowany.


Obracałem leniwie długopis w palcach co jakiś czas gryząc końcówkę jak jakiś znerwicowany człowiek, w czasie, kiedy na lekcjach nie działo się nic nadzwyczajnego oprócz nużącego głosu profesora. Przez piętnaście minut zdążył omówić pół książki, dlatego za cholerę ni jak ; wyłączyłem się po pięciu. I tak moje myśli odbiegły daleko, nie potrafiłem się skoncentrować. Mimo, że nawet nie znałem tego gościa z korytarza natłok myśli o nim powodował u mnie ból głowy a ja sam ciągle i ciągle miałem te jego spojrzenie przed oczami. Zamrugałem. O nie. Powinienem się leczyć.

Donośny szmer w klasie sprawił, że jeszcze bardziej zatopiłem się w swoim słodkim świecie coraz to natarczywiej gryząc długopis. Nawet nie zauważyłem, że wykład profesora przerwało dwóch mężczyzn wchodzących do pomieszczenia. Nagła cisza zrobiła się dziwnie irytująca ; podniosłem niechętnie wzrok i jezu, nikt nigdy nie zrobił tak wielkich oczu jak ja w tamtym momencie.
Patrzył, jak drzwi się otwierają, a przed nim do pomieszczenia wchodzi mężczyzna, który akurat jak na złość zaczynał pracę w tym miejscu i w ten sam dzień, który on. Przedstawił się jako Park Jimin, a jego wygląd zraził mężczyznę od samego początku. Jego jasne rude włosy, które chyba świeciły na kilometr, do tego jeszcze okrągłe okulary. Gdyby jeszcze tego było mało, to kiedy tylko na niego spojrzał, jego śmieszny krawat dosłownie odwracał całą jego uwagę. 
Starał się zachowywać formalnie i po prostu zignorować jego egzystencję. Bo przecież kto każe mu się z nim zadawać? 
Szybko stali na środku klasy. Widział, że jego "towarzysz" się denerwuje, co uważał za dość śmieszne. Nie wyczuwał żadnego strachu związanego z przyszłą pracą. 
Jego wzrok wędrował po ławkach tych żałosnych uczniów, którzy jeszcze nie wiedzieli, co ich z nim spotka. Był stanowczy i wymagający.
Przez kilka minut jeszcze profesor zanudzał swoją sztywno ustaloną gadką, więc znów po prostu udawał, że go to wszystko interesuje. Tak jakby wcześniej nie był do tego wyszkolony. 
'Co on tu robi..?' nie mogłem słuchać piskliwego głosu w swojej głowie. Więc jednak był nauczycielem. Tej klasy. Przechodziłem właśnie zawał w ławce.
Myśląc zupełnie o innych rzeczach, zatrzymał spojrzenie na jednym chłopaku. Tym samym, który dosłownie i perfidnie gapił się na niego na korytarzu i cholera. Pomyślał, że to musi być jakieś przekleństwo, trafić właśnie na tą klasę. Przez jego myśli przebiegło coś w stylu "To znowu on?", jednak wolał nie przywiązywać do tego większej wagi. Może nie było to nic takiego.
Udając, że wcale nie interesuje mnie fakt, że przez dłuższy czas mężczyzna wywiercał mnie na wylot spojrzeniem spuściłem wzrok na swój obgryziony długopis. Kurwa.
Skupiając się znów tylko i wyłącznie na pracy, zauważył, że był to moment w którym musi się przedstawić. Przybierając na twarz arogancki uśmiech, skłonił się, tak jak to wypadało z kultury.
- Nazywam się Min Yoon Gi, będę (niestety) waszym nowym nauczycielem.
Proste formalne przywitanie, przez które uczniowie nie potrafią wyczuć jego charakteru, nawet jeśli jego głos od samego początku był bardzo oschły. Gdy uniósł wzrok, znów skrycie spojrzał na chłopaka, który w zdenerwowaniu chyba pożerał swój długopis. Poczuł się dość dziwnie w środku na fakt, że nikt wcześniej tak się nie zachowywał, widząc go (jako nauczyciela). Nie trzeba było być ekspertem, by zauważyć bijący od niego stres. Nie wiedział, dlaczego tak go to interesowało, ale jego wygląd i zachowanie coś mu mówiło. A może po prostu było to spowodowane tym, że chłopak sam się w niego wpatrywał, jakby miał coś na twarzy?
Co sprawiało, że miałem przyśpieszony rytm serca a ręce nienaturalnie się pociły? Odchodziłem od zmysłów, bo coś ukrytego w moim przyszłym nauczycielu powodowało u mnie niekontrolowane drgawki. Zagryzłem mocno dolną wargę wstając gwałtownie od swojej ławki, zwracając na siebie uwagę całej klasy. Charakterystyczny dźwięk odsuwanego krzesła spowodował nie lada zamieszanie wśród nastolatków, bo chwilę później zrobił się wokół istny szum.
- Taehyung? Coś się stało? - spytał nauczyciel zaskoczony zachowaniem jednego ze swoich najlepszych uczniów.
Przez jego twarz przebiegł cień kpiącego uśmiechu. To nie tak, że bawili go uczniowie z problemami, lecz ten przypadek nie pasował mu do ogółu. Już sam fakt, że tylko sporadycznie i na chwilę oderwał od niego wzrok, go zastanawiał. Patrzył, będąc w dłuższym zamyśleniu. Yoon nie wiedział, co właściwie chłopak chce osiągnąć. Oparł się o bok biurka, nie mogąc ustać spokojnie i narzekając w głowie na to, że zbyt wiele czasu to zmarnował.  
Ten chłopak był zwyczajnym dzieciakiem lub może niezwyczajnym uczniem, tego jeszcze nie wiedział.
Odchrząknąłem. 
 - Przepraszam. 
Po tym ruszyłem prędko w stronę wyjścia uprzednio przewieszając plecak przez ramię. Drzwi zatrzasnęły się za mną a ja sam poczułem ulgę, kiedy wypuściłem ciężko powietrze opierając się o ścianę.


◊◊

Następny poranek przyniósł za sobą niewyspanie, nieznośne pulsowanie skroni i jeszcze więcej negatywnych myśli na udany dzień. Zamknąłem zeszyt chowając go do plecaka, a zaraz po tym napiłem się gorącej czekolady. Rzucając krótkie 'idę na zajęcia' swoim przyjaciołom ruszyłem mozolnym krokiem w stronę klasy. Coraz więcej obaw.



◊◊ 

Wstawanie wczesnym rankiem nie było dla niego problemem. Czuł się rześko, będąc gotowy do dzisiejszej pracy. Zaparkował swój samochód, który okropnie przyciągał wzrok, na parkingu pod szkołą. Lubował się w drogich rzeczach, więc tak samo jego auto było dobrane z górnej półki, tak jak jego dzisiejsze ubrania. Były bardziej przepisowe, pasujące do pracy Yoon'a, lecz to nie znaczyło, że pogardziłby droższym garniturem. Poluzował trochę swój krawat i ruszył w stronę wejścia budynku, chcąc napić się porannej kawy.

Z parującym napojem i teczką z dokumentami, wyszedł z pokoju nauczycielskiego, w którym nasłuchał się już wiele rzeczy o uczniach. Jednak nie przerażało go to, a wręcz przeciwnie. Nie pozwoliłby sobie na żadne odstępy od reguły i nawet nie miał najmniejszego zamiaru denerwować się bandą bachorów. 
Wchodząc do klasy, Yoon czuł na sobie wzrok uczniów. Do lekcji zostało mu jeszcze kilka minut, a on ułożył swoje rzeczy na biurku. Odruchowo poukładane w perfekcyjnym porządku. Pełne skupienie i pewność siebie.


 ◊◊


 - Nie zamierzam się z wami użerać, więc jeśli chcecie zdać tą klasę, a tym bardziej szkołę, polecam kompletną ciszę na moich zajęciach. Nie odzywać się nie pytanym. 

Rzucił z dość oschłym wyrazem twarzy, sunąc zimnym spojrzeniem po całej klasie, która o dziwo chwilowo zamilkła. Był przekonany, że niedługo i tak ktoś naruszy jego zasady, drażniąc nerwy Koreańczyka, lecz był usatysfakcjonowany w sobie, ponieważ nie ujdzie im to tak łatwo, jeśli spróbują. Może i lubił nauczać, ale tylko wtedy, gdy ktoś faktycznie chciał się czegoś dowiedzieć, a nie stać przed niewdzięcznymi dzieciakami. Właściwie często myślał, że problem leżał w tym, gdyż nie lubił stykać się z niedojrzałymi osobami, co jeszcze w tym wieku się zdarzało często. Teraz było pytanie, kto podda się pierwszy, czy dalej będzie chciał się użerać z nimi, czy rzuci tą robotę. 
Odwrócił się do tablicy, lecz zaraz po tym usłyszał dźwięk otwierających się drzwi. Kilkanaście minut po rozpoczęciu lekcji. Jego wzrok mimowolnie podążył w tamtą stronę, wcale nie będąc ucieszonym na ten fakt. Spóźnianie się też nie było przez niego popierane, zwłaszcza, że jego lekcje odbywały się jako pierwsze. Uderzył dłonią w tablicę, wcale nie szydząc sobie głośniejszego i karcącego głosu. - Spóźniłeś się.
- Kurwa. - wyrwało się z moich ust, zdyszanego zresztą, bo przecież kurwa, o mało nie dostałem zawału słysząc tak ostry a zarazem szorstki głos swojego nauczyciela. 
Czy on powariował? jęknąłem w duchu, dopiero w chwili orientując się, co właśnie powiedziałem na głos. Kurwa.  
- Mianhamnida.. - wymamrotałem chaotycznie od razu spuszczając wzrok na swoje czyściutkie buty. 
Oh mamo, dzięki.  
Stwierdzając, że nie jaki Min YoonGi wygląda dziś naprawdę dobrze łamane przez zbyt oficjalnie ruszyłem pędem w stronę ostatnich ławek prawie, że potykając się o plecak jakiejś dziewczyny. W mig w klasie zrobił się głośny szum wywołany nikim innym jak mną.
Jego wzrok podążył za chłopakiem, który już wczoraj zachowywał się dziwnie. 
- Módl się, żebym się przesłyszał. Nie tak prędko. 
Już od samego początku chciał sobie zadzierać z nim? Nie da się tak łatwo smarkaczowi, który najwyraźniej nie bierze go na poważnie. Podnosi mu ciśnienie, bardziej niż wszystkie kawy, które jest w stanie wypić w jeden dzień. Podszedł do jednej z wolnych pierwszych ławek i poklepał jej blat. - Od dziś twoje miejsce jest tutaj. 
Zadbał o to, żeby jego zimny głos, brzmiał, jak najbardziej stanowczo. Mimo, że brzmiało to jak zwykłe przesadzenie, to może i miało inne dno. Może jego miejsce nie tylko w siedzeniu się zmieni. Możliwe, że chciał pozostać po prostu szarym uczniem w klasie, gdzieś w ostatniej ławce, lecz jak mógłby nie zrujnować mu jego planów?
Odwróciłem się otwierając szerzej oczy. - S-słucham?
Cholera, dlaczego ten typ tak na mnie działał? To nie ludzkie. Za każdym razem, kiedy Yoon mierzył mnie tym swoim charakterystycznie idiotycznym (mrożącym) spojrzeniem,  wymiękałem. Miałem ochotę spełnić jego każdy rozkaz. 
Kim Taehyung! Zwariowałeś?
Przełknąłem ślinę. - Nie chcę. - Ignoruj gościa, po marudzi i przestanie.
- Nie masz tu nic do gadania. - Kpiący uśmiech pojawił się na jego ustach, nadal skupiając spojrzenie na uczniu. Bawiło go to, jak wiele dawał mu możliwości do pogrywania nim. Kiedy z nim się tak działo, nie mógł tego powstrzymać. Może to brzmi trochę fanatycznie, lecz wcale takie nie było. Najlepiej zaczynając od tego, że z zawodu wcale nie był nauczycielem, a to potraktowane zostało jako zapełnienie wolnego czasu. - Taehyung, jeśli ty nie przyjdziesz tu, to ja pójdę po ciebie.
Uniosłem wysoko brwi. Czy on nie zdawał sobie sprawy, jak jego słowa brzmią dziwnie? Przecież tutaj są uczniowie, to nie.. przestań.
W klasie zrobił się szum a to sprawiło, że miałem chęć zapaść się pod ziemię, najlepiej kilkaset kilometrów i żyć jak kret. Wypuszczając cicho powietrze usiadłem w ostatniej ławce patrząc prosto w jego oczy. 
Czas się zatrzymał.
Chłopak pewnie nawet nie zorientował się, kiedy znalazł się przy nim. W klasie robiło się coraz głośnej, co niemiłosiernie drażniło jego nerwy. Mocniejszym uchwytem zacisnął palce na jego ramieniu. - Marnujesz mój czas, więc albo usiądziesz tam gdzie ci każę.. - Mimo wszystko Yoon powiedział to dość cicho, dając nacisk na słowo "każę". - Albo równie dobrze możesz wypierdalać z moich lekcji, bo nie mam zamiaru użerać się z jakimś smarkaczem.
Dłuższy czas zajęło mi ogarnięcie co powiedział do mnie ten podły dupek i szczerze żałowałem, że wyłapałem jego słowa. Poczułem się jak nic nie znaczący gnojek.
Mimo wszystko dłoń zaciśnięta na moim ramieniu wytrąciła z równowagi. Może dlatego, że dłoń należała do niego.
Podnosząc się ze swojego dotychczasowego miejsca, skierowałem się na sam przód klasy.
Odprowadził go wzrokiem, czując mały sukces, choć to wcale nie wróżyło, że będzie łatwo. Z powrotem zajął swoje miejsce tuż pod tablicą, pilnując młodego ucznia nadal pod swoim spojrzeniem. - Wracając do rzeczy, których nie toleruję, jest spóźnianie się. 
Powiedział bardziej do tego chłopaka, niż do całej klasy, znów tworząc ciszę w pomieszczeniu. Chciał już skończyć tą lekcję, ponieważ ten gówniarz przyprawiał go o zaawansowaną migrenę, nie mówiąc już o więcej niż godzinie spędzonej z nim w jednej klasie. Nie wiedział czemu jego mózg się tak na nim uwziął, lecz wcale mu to nie odpowiadało. Oczywiście cokolwiek oznaczało zachowanie Min.
Dyskretnie wywróciłem oczami. Zapowiadał się interesujący dzień.


 ◊◊

- Jak było w szkole kochanie?

Pierwsze pytanie od kilku godzin, które kompletnie zbiło mnie z tropu. Może po prostu nie byłem przygotowany na wywiad w roli MC jako matki. Albo poziom mojego zawieszenia się osiągnął poziom ciężki.
- W szkole było.. było uhm, w porządku. - mruknąłem, grzebiąc widelcem w niezidentyfikowanym mięsie. Kolejny wspaniały specyfik mamy. 
- Mówisz? - spytała ironicznie kobieta zaraz po tym uśmiechając się matczynie. - Czy istnieje ewentualność, że się zakochałeś synku?
- Zakochałem? - wybełkotałem podnosząc wzrok na rodzicielkę. Czy ona kompletnie postradała zmysły? 
- Wiesz, tak pytam. W końcu jestem twoją mamą. Znam cię kilkanaście długich i męczących lat, kiedy przewijałam cię po..
- MAMO. - ostrzegawczy ton odbił się niemalże echem po ścianach kuchni. - Ostrzegam cię. Jeśli jeszcze raz usłyszę takie absurdy zbiorę się w sobie i oskalpuję cię na łyso, kiedy będziesz spała. Nie żartuję. - burknąłem opierając policzek na dłoni.
Zdecydowanie czułem się okropnie podsumowując w głowie ostatnie minione dni. Były dla mnie męczące - odnosiłem wrażenie, że z tego stresu wywołanym przez pociągającego-nauczyciela-dupka zupełnie ze siwiałem. Czy to w ogóle możliwe, że Min YoonGi w jakiś dziwny i niewytłumaczalny sposób wpadł mi w oko? Cóż, nie należał do brzydkich osób, plus nosił się całkiem nieźle, ale kiedy już otwierał usta czar pryskał jak bańka mydlana. Może dlatego, że był surowy, arogancki, narcystyczny, posiadał wyuczone kwestie i był niesamowicie pewny siebie. Wybuchowa mieszanka od której trzymałem się z daleka.
Po przewertowaniu w głowie kolejnego ciągu przekleństw na  nowego nauczyciela stwierdziłem, że jeśli tak dalej pójdzie, oszaleję. Odpuściłem ostatecznie przenosząc wzrok na matkę, która po kilkuminutowej ciszy głośno westchnęła.
- Za czasów brzdąca nie byłeś taki wygadany. Chciałam mieć syna, który by mnie mocno kochał i nie marudził dzień w dzień podczas każdego wspólnego posiłku, czy ja prosiłam o tak wiele?
Uśmiechnąłem się krzywo. - W takim wypadku możesz sobie zrobić następnego, może będzie bardziej wdzięczny, że ma tak wspaniałą matkę. - wywróciwszy oczami odłożyłem talerz na bok i wstałem kierując się do drzwi, w między czasie natomiast przewieszając przez ramię swój ulubiony, mały plecak.
- Rzucasz jadem na prawo i lewo, dlaczego się tak zachowujesz, Tae? Zresztą. - splatając swoje palce, kobieta spojrzała na chłopaka poważniej. - Liczę, że wrócisz punktualnie do domu, ponieważ musimy porozmawiać. - Spojrzałem na nią przez ramię. - Proszę cię.


◊◊

Tak, to jest ten beznadziejny dzień.

Tak, to ten dzień, kiedy w Seulu padał wykurwisty i nie kończący się deszcz.
Tak, to był dzień, w którym nie przewidziałem tego i nie wziąłem parasola odczuwając tego skutki w postaci zmoczenia przez bezlitosną pogodę.
Tak, tego dnia czułem się beznadziejnie.
Stąpając korytarzem szkolnym w stylu jak-na-skazanie odczuwałem niewytłumaczalną pustkę i złość, miałem ochotę wyżyć się na czymkolwiek co żyje i oddycha. Nie, ściana czy mebel to zły pomysł. Do skreślenia. 
Idąc ze spuszczoną głową nie sądziłem by ten dzień, jakkolwiek dobrze by się skończył, chciałem już znaleźć się w swoim pokoju, swoim własnym przytulnym świecie. Łóżko, które rozumiało mnie jak nikogo innego czy chociażby zeszyt, w którym przelewałem wszystko co czułem. Tak, byłem tandetnym dzieciaczkiem piszącym pamiętnik. 
Kiedy zderzyłem się z kimś w nieokreślonym dla mnie czasie to pozwoliło mi na skuteczne odepchnięcie myśli na boczny tor a ja sam z jękiem bólu podniosłem wzrok na winowajcę.
- Naucz się chodzić, gówniarzu. - Ciche warknięcie rozniosło się po niezbyt zapełnionym korytarzu. - Doprawdy.
Wcisnął mocniej dłonie w kieszenie swoich spodni, przenosząc wzrok na niejakiego Taehyung'a, który wyjątkowo zbyt często stawał mu na drodze. Dosłownie i nie dosłownie, a on nie pozwalał sobie na takie rzeczy. Nie chciał dać sobie zniszczyć w jaki sposób dzisiejszego dnia, a widok tego przemoczonego dzieciaka wydawał mu się komiczny. Mimo swojego aroganckiego charakteru, musiał zachowywać się w tym miejscu profesjonalnie, lecz to nie znaczyło, że to wyklucza jego zasady.
Automatycznie zmrużyłem powieki. Widać szczęście opuściło mnie odkąd uczęszczałem do tej żałosnej szkoły a matka ukazała swoją prawdziwą naturę. Coraz bardziej żałowałem, że nakłoniłem ją do liceum, kompletnie nie potrafiłem się tam odnaleźć! A co dopiero kontakt z masą dzieciaków. 
Nie miałem zamiaru go przepraszać. Po tym jak w bezczelny sposób się do mnie odniósł już w pierwszy dzień tak uznałem, że moja cicha wojna z tym kolesiem dopiero się zaczęła. Uważałem, że on był więcej niż tylko nauczycielem, że był kimś, kto w szkole budził prawdziwy respekt, lecz ja nie zamierzałem być jego pachołkiem. Cmoknąłem nieco ustami poprawiając plecak a przydługa jasna grzywka przysłoniła moje oczy. Skanowałem go wzrokiem nieco przy tym drżąc. Byłem cały mokry a woda skapywała z moich włosów przez co mentalnie wywróciłem oczami.
Korytarz stał się naprawdę pusty, a Yoon wgapiał się nadal prowokacyjnie w jednego ucznia. Nie zamierzał odejść bez okazania mu należnego szacunku. Nie pozwalał sobie na takie traktowanie, a wzbudzanie strachu w uczniach, co dziwne wzbudzało w nim satysfakcję.
- Na co jeszcze czekasz, dzieciaku? Nie mam całego dnia. - Jego dłoń zacisnęła się na jego przedramieniu. Kolejny dzień podnosił mu ciśnienie, ale on nie był typem osoby, która odpuszcza. O nie, jeśli ktoś miał wygrać tą wojnę, to na pewno miałem to być ja.
W momencie, kiedy poczułem dłoń na swoim ramieniu wytrzeszczyłem oczy wypuszczając z siebie powietrze. Nie kontrolując swojego zachowania odepchnąłem mężczyznę wycedzając. - Zwariowałeś?! I ty się masz za nauczyciela?
Tak naprawdę nie byłem w stanie trzeźwo myśleć, on sprawiał, że gdzieś głęboko w sobie przeczyłem swoim myślom i czynom, wariowałem, bo już pierwszego dnia zwróciłem uwagę na bezczelnego Koreańczyka. 
- A ty masz się za ucznia? - Warknął, krzyżując ręce na torsie. - Gdyby to nie była szkoła, inaczej byśmy porozmawiali. 
Uniósł brwi do góry obserwując cały czas zachowanie chłopaka. Niewdzięczny gówniarz, czy on myśli, że jest nie wiadomo kim? Jeśli naprawdę zdenerwowałby go do granic możliwości, nie mógłby się powstrzymać.
- Lepiej pośpiesz się z przeprosinami albo będziesz miał kłopoty. Na drugi raz nie będę tak łaskawy.
Otworzyłem usta w oszołomieniu nie odrywając wzroku od potencjalnego dupka. Czy to jakieś żarty? Tae.. uciekaj.
Z rezygnacją skłoniłem się nieco przed nim mamrocząc ciche. - Przepraszam panie Min.
Min uśmiechnął się pod nosem arogancko. Jednak tym razem mu się udało. - Chyba niedosłyszałem, ale niech ci będzie. 
Odchrząknął, bo jeśli warunki byłyby sprzyjające drążyłby dalej to, chcąc wykończyć chłopaka w pewnym stopniu. Nauczenie go szacunku do siebie będzie trudne. - Grzeczny chłopak. 
Poklepał go po ramieniu odchodząc w przeciwną stronę, a dokładniej do pokoju nauczycielskiego. Miałem zacząć nowy dzień z chmarą rozwydrzonych bachorów. Cudownie.
- A i jeszcze jedno... - Rzucił do młodszego przez ramię. - Wysusz się lepiej, bo nie toleruję zachlapanej podłogi i nie spóźnij się na moje lekcje. 
Zaraz po tym nie czekał na odpowiedź, a jedynie ruszył dalej przed siebie.


◊◊

- Czaisz Amber? Ten gość to jakiś psychol!

- Nah, widziałam go parę razy i wydaje się być całkiem całkiem.
- Amber.. - jęknąłem zawiedziony pocierając sobie skronie. Moja jedyna przyjaciółka, która nie potrafiła przyznać mi racji, chociaż raz. Miałem wrażenie, że na wszystkich rzucono czar pod hasłem Min-Yoon-Gi-wielkie-ciacho-na-topie, przerażające.
- Słuchaj Taehyung-ah, wydaje mi się, że po prostu, hm za bardzo wszystko wyolbrzymiasz? Może i masz rację, może ten nauczyciel jest zbyt oschły, ale wiesz, jest w nowej szkole i musi trzymać fason..
- Czy ty też padłaś ofiarą czaru tego dupka? - prychnąłem w słuchawkę upijając łyk soku pomarańczowego. Przesiadywanie w pustym mieszkaniu może i wydawało się być przytłaczające, lecz  przywykłem, przywykłem albo w najgorszym wypadku przeżywałem to w sobie.
Kiedy tylko w mieszkaniu rozległ się trzask drzwi frontowych i głośne 'wróciłam' szybko wymamrotałem. - Muszę kończyć noona, czarownica wróciła.
- Taehyung - kobieta stanęła w progu przyglądając się synowi. - Coś przegapiłam?
- Nic a nic. - mruknąłem w odpowiedzi chowając komórkę do tylnej kieszeni spodni. 
Matka przyglądnęła się mu z lekkim podejrzeniem.
- Oczekiwałam, że cię zastanę wcześniej, bo chcę.. chcę ci kogoś przedstawić. - wyglądała na dość przejętą. A Słysząc to miałem ochotę uciec. Nie odzywałem się, milczałem mimo, że powinienem machnąć na to ręką i dawno sobie pójść. Nie miałem zamiaru setny raz z rzędu przeżywać tego samego i słuchać o tym jak bardzo ona jest zakochana kolejny raz. Nie miałem już na to siły, obiecałem sobie, że to ostatni raz, kiedy posłusznie jej słucham. - Nie myśl sobie Tae, że to kolejny pierwszy lepszy facet. Chciałabym, żebyś poważnie potraktował mojego partnera.
Kobieta wpatrywała się w swojego syna, jak gdyby wahała się tego, ale przecież to nie była pierwsza taka sytuacja. Chwilę potem wciągnęła mężczyznę do pomieszczenia wtulając się w jego ramię a ja zastygłem w bezruchu.
- To jest Yoon Gi i już niedługo będzie z nami mieszkał.


1 komentarz:

  1. Dużo się działo, chociaż to dopiero prolog!
    Ojoj od czego zacząć? Polubiłam matkę Taehyunga, mimo tych wszystkich facetów, których często sprowadza do domu - fajnie czyta się ich rozmowy ^~^ I ta zdrowa żywność!
    Taehyung ma wielu przyjaciół, o których zapewne będzie więcej w kolejnych rozdziałach - Amber pasuje mi na taką dobrą przyjaciółkę, która doradza głównemu bohaterowi. Ale, ale! Pora przejść do najważniejszej części, czyli nowego nauczyciela...hm, los od samego początku pcha ich w swoją stronę. I ogólnie to od razu polubiłam Mina, chociaż jest dupkiem. Ale pewnie gdyby ktoś u mnie w szkole usłyszał takie teksty od nauczyciela, od razu poleciałby poskarżyć się rodzicom ^~^

    Ja wiem, że trzeba kończyć w taki sposób, aby było ciekawie i w ogóle, ale...tym razem to przesada! Kiedy pojawi się pierwszy rozdział? Zaciekawiłyście mnie, więc domagam się go jak najszybciej!~
    Tradycyjnie życzę weny <~3

    OdpowiedzUsuń