niedziela, 14 lutego 2016

The first snow 1/3

A/N : Witajcie. Wracam do was po niedługiej przerwie z czymś nowym, partówką, która ma dla mnie w pewien sposób ogromne znaczenie. Może to przez zainteresowanie Taekwoon'em z Vixx? Być może. The first snow rozpoczęłam z drugą autorką w grudniu, więc trochę czasu zajęło nam poskładanie naszych rozszalałych myśli. Tak naprawdę ogromnie się zestresowałam, bo przez brak odzewu z waszej strony, który spadł do zera straciłam jakąkolwiek chęć do dzielenia się swoimi emocjami z czytelnikiem. Ale hej, do odważnych świat należy, mam nadzieję, że to opowiadanie w szczególny sposób rozjuszy wasze serca, na to liczę.

Przypomnienie : myśli kursywą, wspomnienia - kolorem (narrator Hongbin)


1. Jesteś moim tchnieniem.


- music


Nie każdy lubi zimę, prawda? Nigdy nie potrafiłem tego zrozumieć. Dla mnie było w niej coś magicznego. Zawsze oczekiwałem z niecierpliwością na początek grudnia, gdzie zaczyna się atmosfera świąt. Przechodząc ulicą nie mogłem powstrzymać się przed zerknięciem na liczne lampki, rozwieszone na budynkach, ozdobne choinki, pierwsze płatki śniegu. Najdrobniejsze ozdoby świąteczne zwracały moją uwagę. Zawsze wciskając bardziej twarz w puchaty szalik, myślałem. Myślałem o tym, dlaczego tak bardzo zauroczył mnie ten czas. Okrywałem się ciepłym kocem, a mój wzrok wędrował gdzieś za okno. Widziałem biel. Piękną i nieskazitelną. W taką pogodę miałem ochotę uciekać. Uciekać na pustą polanę, patrzeć również na prawdziwe choinki, które sięgały nieba. Nie potrafiłem się nie uśmiechać w tym czasie. Ludzie pędzili przed siebie, nie widząc jak wiele tracą. Pomimo mroźnego powietrza, zawsze byłem w stanie w radości przemierzać kolejne ulice miasta. Razem z świętami przychodziły prezenty. Sam gest był dla mnie najważniejszy, lecz stokroć bardziej wolałem sam obdarowywać najbliższych, których nie miałem tak wiele. Nawet jeśli czułem się minimalnie źle, gdy moi przyjaciele zaczęli żyć własnym życiem i zakładać rodziny, a ja byłem skazany na samotne święta, to nigdy nie straciły dla mnie one silnego znaczenia. 
Kochałem najbardziej ostatni miesiąc w roku. Wtedy działy się najważniejsze chwile mojego życia. Cały rok praktycznie trwałem w oczekiwaniu. Niesamowitym było, jak tak banalne i zwyczajne rzeczy mogły cieszyć człowieka, gdy reszta była znudzona otaczającym ich światem. Nic nie mogło zastąpić moich uczuć związanych z okresem Bożonarodzeniowym i pierwszym śniegiem. Zafascynowanie zimowymi dniami pozostało ze mną do dziś.
Oczywiście istniał również inny powód dla którego tchnąłem w życie kolejne oddechy, lecz jeszcze szczęśliwiej odczuwając, kiedy pojawiały się święta. Kiedyś, pięć lat temu wydarzyło się coś, co doskonale zapamiętałem do dziś, zapamiętałem nawet dzień, w którym spadł pierwszy śnieg obsypując śnieżnobiałymi, puchatymi płatkami jego ubranie, włosy, ba, dostrzegłem nawet i samotny płatek na gęstym wachlarzu rzęs. 

Widząc go pierwszy raz poczułem coś, czego nigdy nie miałem okazji poczuć i zaznać. To był czas, kiedy zmieniło się wszystko a jednocześnie nic.


Mając siedemnaście lat zostałem osierocony przez matkę. Ojciec samotnie mnie wychowywał, miał dobre serce. A ja, trwając przez życie z uśmiechem na twarzy zawsze nie mogłem doczekać się świąt. To był dla mnie jak cud, myślę, że istniały ku temu powody. Pamiętałem, jak przed wigilią moja mama, nim zmarła podarowała mi naszyjnik z płatkiem śniegu, na którym znajdowało się kilka brylancików. Przyjąłem ten podarunek z promiennym uśmiechem, gorąco dziękując swojej rodzicielce. To był niezapomniany czas, mimo tego, że parę dni później zmarła na wskutek namnażającej się białaczki.
Pomimo tego wydarzenia dumnie nosiłem wisiorek idąc przed siebie zaśnieżonym chodnikiem, mijając budynki i umieszczone na nich neonowe napisy zachęcające do celebrowania świąt, jak co roku natomiast moment później znajdując się na głównym placu w Seulu. 
Odetchnąłem, wpychając głębiej dłonie do kieszeni płaszcza, by skutecznie ukryć je przed wyjątkowo złośliwym mrozem. Przygryzając spierzchnięte usta przysiadłem na najbliższej ławce przypatrując się ogromnej choince, która zdobiła dosłownie środek placu. Miałem nieskończoność ilość minut, by zamknąć oczy i jeszcze raz przenieść się w swój artystyczny świat bałaganu uczuć czy wspominając wspólne chwile z ukochaną rodzicielką, lecz tamtego dnia stało się coś wyjątkowego.
Zupełnie nie wyróżniający się w tłumie, lecz jednak wyjątkowy. Nawet jeśli zaczynał się mróz licealista nosił na sobie tylko niechlujnie zarzuconą marynarkę od mundurka szkolnego oraz białą koszulę nie zapiętą do końca. Czarne włosy, których grzywka opadała lekko na oczy, dodawały mu takiego ponurego wyrazu. Jego dość zimne spojrzenie było przysłonięte kosmykami. Rzadko patrzył komuś prosto w oczy, lecz kiedy wasze spojrzenia się krzyżowały, można było zostać uwięzionym w tej ciemnej barwie tęczówek. Nie potrafiłem sobie wyobrazić jego wyrazu twarzy choćby z lekkim uśmiechem, ponieważ cały czas nie wyrażała nic. Mimo tego chłopak zaintrygował mnie. Czułem lekkie ukłucie w brzuchu, kiedy znalazł się w pobliżu. Był dla mnie tajemnicą. Zawsze małomówny, sprawiał, że chciałem wyciągnąć od niego więcej. Każdego innego odrzuciłby, lecz ja myślałem, że krył w sobie coś specjalnego. Tylko nigdy nie byłem pewny, czy uda mi się do niego dotrzeć.
Pierwszy raz już młody mężczyzna dał się wyłapać w tłumie. Przyciągał wzrok, będąc tak blisko a jednocześnie daleko. Przez chwilę wyczułem na sobie jego wzrok. Zatrzymał się, jakby wyczuwając, że jest obserwowany. Naprawdę było to kilka drobnych sekund, które trwały wiecznie. Zdołałem dokładnie zapamiętać jego wygląd, sposób poruszania się, przenikliwe spojrzenie. Równie szybko, jak znalazł się w centrum tętniącego życiem Seulu, tak szybko zniknął, rozpływając się w powietrzu. Wydawało się, jakby tak naprawdę w ogóle nie istniał, gubiąc swoją sylwetkę pośród tłumu.

Było mi ciężko. To był jeden z nielicznych razów, kiedy tak mocno się czymś emocjonowałem i nawet jeśli chciałem przestać - nie mogłem. Czułem, że to coś poważnego ; szybko bijące serce, promienny uśmiech, kiedy do mojej głowy wkradł się wysoki ciemnowłosy chłopak czy może ciągłe myśli tylko o nim - to były wystarczające dowody na zainteresowanie tajemniczym chłopakiem. Pamiętam, jak pięć długich lat przeżyłem na głębokiej tęsknocie za ponownym spotkaniem. Byłem bardziej niż zdołowany, nie potrafiłem skoncentrować się na niczym konkretnym, bo tym konkretnym kimś był dla mnie właśnie on. To było trudne, ale wiecie bywają takie momenty, kiedy kompletnie nie wiemy co ze sobą zrobić, kiedy się gubimy i tracimy wątek w swoim życiu i celach. I może właśnie tracąc wszelkie nadzieję na spotkanie go zatopiłem się we własnej pasji chcąc raz na zawsze pozbyć się dręczących mnie bezustannie przy każdej możliwej okazji myśli.
Może właśnie dlatego zacząłem śpiewać.


Seul, rok 2011, grudniowy poranek
Zimowe promyki słońca wdarły się do sypialni apartamentowca bezkarnie rażąc moje oczy. Poruszyłem się przewracając na drugi bok.
Mimo upływu czasu nadal niespokojnie spałem.
- Hongie - gdzieś w oddali słyszałem stłumiony głos. Cholera, akurat teraz, kiedy mogłem śnić o czymkolwiek tylko zapragnąłem.
Gdy z cichym jękiem zawodu ponownie zakopałem się w pościeli, męska sylwetka pojawiła się w progu odchrząkując wymownie.
- Lee HongBin zrobiłem śniadanie. Musisz coś jeść.
- Później tato. - odparłem cichym głosem wpatrując się zaspanym wzrokiem w bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Marzenia. Tyle marzeń.
Ojciec wydał z siebie ciche westchnięcie. - Martwię się o ciebie. Przez ostatnie lata naprawdę nie wykazałeś chociażby chęci do funkcjonowania w twoim środowisku, rozumiesz? Mam na myśli szkołę. Skończyłeś ją, to dobrze, ale.. co z nowymi przyjaźniami? W ciągu twojej edukacji nie usłyszałem o ani jednym twoim przyjacielu, martwi mnie to wszystko synu.
Mimowolnie powstrzymałem się przed przewróceniem oczami. Przecież nie byłem jakimś zamkniętym w sobie chłopakiem mającym problem z agresją czy depresją, nie, ja po prostu żyłem we własnym świecie. Artystycznym nieładzie, ale to nie czyniło mnie kimś innym od reszty. 
- Co do przyjaźni.. to nic takiego. Uczęszczam do szkoły muzycznej tam na pewno znajdę kogoś miłego.
- Oby tak było.. - delikatny uśmiech rozświetlający twarz mojego ojca sprawił, że i ja powoli uniosłem kąciki ust do góry.
- Nie masz czym się martwić, tato. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. 
Powoli zwlekając się z łóżka o mało co na starcie nie wywróciłem się przez swoje letnie tenisówki. Nie wiedziałem co one tam robiły, przecież był grudzień. Wiedziałem tylko tyle, że posiadałem wrodzoną wadę do bycia totalnie niezdarnym. Starszy mężczyzna tylko patrzył na mnie w milczeniu, choć byłem pewien, że miał ochotę się roześmiać. To z kolei moje szerokie zainteresowanie obserwowania ludzi. Ich czynów, ich gestów, pasji i intencji. To było coś co mnie w pewnym sensie intrygowało.
- Nie mówisz mi o wszystkim.. prawda, Hongbin? - odwróciłem głowę w jego stronę w między czasie zakładając na siebie jakiś dżins, doprawdy, nie przepadałem za tego typu spodniami. - Coś cię męczy?
Czy on również interesował się obserwacją w terenie? Musiałem przyznać, że był niezły. Mimo to co miałem mu powiedzieć? Że parę lat temu spotkałem pewnego licealistę i od tamtej pory nie mogę o nim zapomnieć? To nie miało ani grama sensu.
Posyłając ojcu ciepły uśmiech uznałem, że najlepiej będzie jeśli to po prostu przemilczę. Przemilczę, tłumiąc w sobie kolejne dawki obaw i niewyjaśnionej tęsknoty.

Ale czy można tęsknić za kimś, z kim nawet nigdy nie zamieniło się ani jednego słowa?

❄ ❄ 

Zajęcia ze śpiewu na które uczęszczałem bywały niekiedy szczególnie męczące. Zdarzało się, że nauczycielki koreańskiego nie miały żadnej litości, dlatego też wytrwale trenowałem swój głos, by móc później wyzbyć się emocji i wszelkich nurtujących myśli za pomocą śpiewu. Śpiewu, rozchodzącego się po sypialni w apartamentowcu. Uwielbiałem się wyzwalać w ten sposób, bo w czasie kiedy inne dzieciaki truły się używkami i złym towarzystwem ja usiłowałem odnaleźć w sobie wewnętrzny spokój i oddać się marzeniom. Coś jak dryfowanie między rzeczywistością a snem.
Wychodząc po godzinie dziewiętnastej z dość obszernego budynku szkoły muzycznej, nabrałem świeżego, mroźnego powietrza mając na ustach ten sam, delikatny uśmiech.
Czasami bywały takie momenty, kiedy miałem dość monotonnego i samotnego trybu życia. Czerpałem życiodajny tlen, by móc funkcjonować, lecz to nie wystarczyło, bym żył tak naprawdę, całym sobą. A dni, które kończyły się takim samym grafikiem jak zawsze były dla mnie istną katorgą. Może przez fakt, że lubiłem podróżować, zwiedzać różne zakątki i zachwycać się tym, co zostało stworzone. Móc czerpać radość z oglądania zmian pór roku a najbardziej zachwycać się płatkami śniegu, które moim zdaniem były bez skazy. Uśmiechać się, spędzając te szczególne święta w gronie najbliższej mi osoby. Jednak mój tata.. mimo, że bardzo go kochałem nie mógł zastąpić mi matki.
Z tą świadomością mój nastrój ulegał zmianie. Przesuwając opuszkiem palca po śnieżynce wiszącej swobodnie na mojej szyi, parłem dalej na przód wypuszczając przy tym obłoki powietrza.
Myślałem, że nic już mnie nie zaskoczy. Że nie ma dla mnie ratunku, lecz pomyliłem się, kiedy moje ciało zesztywniało a nogi odmówiły posłuszeństwa a ja sam miałem wrażenie, iż śnię. Ten dzień zadecydował o kolejnej powierzonej mi szansie zaznania wspaniałych i nieopisanych uczuć. Otworzyłem szerzej oczy nie mogąc uwierzyć, że przede mną stał chłopak, ten sam, o którym tyle lat z bólem serca myślałem.
Pytałem siebie : czy to przeznaczenie? Czy to łaskawy los zesłał na mnie tego człowieka? Bym mógł na nowo tętnić życiem?
Nie wiedziałem. Wiedziałem tyle, że pewnie stałem tam jak kołek z rozchylonymi ustami wpatrując się w bezimiennego mężczyznę.
Nie miałem pojęcia co począć. Miałem ochotę podejść do niego i zacząć rozmowę, nie obchodził mnie fakt, że być może mógłby mnie wyśmiać czy po prostu uciec - pragnąłem tylko poznać go, zbliżyć się do niego jak tylko się dało. Możliwe, że ten Koreańczyk skrywał w sobie wiele intrygujących rzeczy.
Koreańczyk nie zwracał na nikogo uwagi. On sam wiele się nie zmienił, a jeśli już tak, to na lepsze. Wyglądał teraz już bardziej, jak dorosły mężczyzna. Kilka centymetrów wzrostu zdecydowanie mu przybyło i wydawał się lepiej zbudowany, co wywoływało, że spojrzenia były rzucane o wiele częściej. Tak samo naturalne włosy, jak kilka lat temu, lecz teraz jego twarz była minimalnie, ale znacząco odsłonięta, przez przedziałek na środku głowy. Ta sama twarz bez wyrazu, nie pokazująca zupełnie nic. Wielką rolę odgrywał również strój, który nie był już młodzieńczym mundurkiem. Wyglądał naprawdę dojrzalej, w końcu minęło już dużo czasu. 
Mężczyzna skrył się pod dachem przystanku autobusowego, przeklinając cicho pod nosem i zastanawiając się, czym zasłużył sobie na taką pogodę. Nie zauważył go, kiedy wbijał w niego swój wzrok, lecz zdecydowanie po dłuższym czasie to odczuł. Mrużąc lekko oczy, przez chwilę przeszło mu przez myśl, że może patrzy na coś innego. Jednak to była nieprawda. Sam nie wiedział, dlaczego, czy może było z nim coś nie tak? Był przecież tylko zwykłym szarym człowiekiem, który chciał uciec przed panującą chłodną pogodą. Nie odwrócił wzroku, bijąc się w myślach, że nie widział młodszego mężczyzny nigdy wcześniej.
Pamiętam, że byłem oczarowany. Oczarowany jego zdecydowanym chodem, podniesioną głową czy głębią oczu. Był kimś, kto w późniejszych dniach stał się dla mnie najważniejszy. Kimś, kogo szczerze pokochałem.
W tamtej chwili kompletnie nie wiedziałem co począć. Podejść? Nie, beznadziejny pomysł jakby dłużej się nad tym zastanowić. Odwrócić się i odejść? Jasne, że nie, będzie dręczył mnie żal, że nie wykorzystałem okazji.
- Aissh.. - jęknąłem mierzwiąc swoje kasztanowe, gęste włosy. Zrób coś tchórzu.
Stawiając pierwsze kroki w kierunku mężczyzny byłem niesamowicie zaciekawiony, podniecony nową dla mnie sytuacją, więcej niż usatysfakcjonowany świadomością, że udało mi się spotkać go ponownie po tylu latach. Pragnąłem wkraść się w nawet najbardziej ukryte myśli ciemnowłosego chłopaka i poznać go.
Stojąc parę kroków od niego ukryty połowicznie za latarnią odetchnąłem patrząc w niebo. Nie wiedziałem nawet, czy on tam jeszcze jest, bałem się odwrócić.
Czarnowłosy patrzył, jak ten zbliżał się do niego. Nawet kątem oka widział jego niespokojny ruch. Nie przyłożył do tego więcej uwagi, siadając po chwili na przystanku. Ukradkiem stwierdził, że nie ma jak uciec od tłumów ludzi w mieście i tego chłopaka, ponieważ długo musiał czekać na swój autobus. Nie podobało mu się to. Nie lubił zimna, a marznięcie na dworze nie było jego szczytem marzeń. Żałował czasem, że w zimne dni w ogóle ruszał się z domu. Bez wyrazu zaczesał włosy do tyłu, od tak znów skupiając się na myślach w swojej głowie i niczym innym.
Teraz albo nigdy wmówiłem sobie, by ostatecznie ruszyć wolnym krokiem w stronę przystanka. Miałem tylko nadzieję, że go nie spłoszę.
Odchrząknąwszy cicho usiadłem powoli obok mężczyzny ukradkiem przenosząc na niego wzrok. To było tak cholernie silniejsze ode mnie, nie potrafiłem się powstrzymać. Nie rozumiałem tak do końca co mnie napadło.
Widział kątem oka chłopaka. Chłopaka o kasztanowych włosach i delikatnym uśmiechu. Wyglądał znajomo, lecz kompletnie nie potrafił odnaleźć wspomnień z nim. Jakby jego twarz minęła mu przed oczami na kilka drobnych sekund. Czarnowłosy chłopak miał dobrą pamięć do twarzy, dlatego nie potrafił wytłumaczyć sobie swojego zdezorientowania w głowie. Może tylko mu się zdawało? Postanowił nie zwrócić na to uwagi, przez chwilę lustrując go wzrokiem. Obłoki pary wydobywał się z jego ust, powstałe pod wpływem zimna. To zachęciło go. Zachęciło do tego, by sięgnąć głęboko do swojej kieszeni, zaciskając palce na paczce papierosów. Koreańczyk siedzący obok nie mógł tego zauważyć, przynajmniej jeszcze nie mógł.
Wlepiając wzrok w przejeżdżający samochód, odetchnąłem cicho chcąc całkowicie pozbyć się stresu. To nie pomagało, naprawdę jeszcze chwila a moje serce wyskoczy niekontrolowanie z piersi. Jak mogłem być tak głupi? Przeklinałem swoją nieśmiałość.
Nie mogąc poradzić sobie z kłębiącym się we mnie zażenowaniem podniosłem się z ławki, lecz nim zdążyłem z stamtąd zwiać potknąłem się o jakiś mało znaczący kamyk lądując z hukiem na betonie. Wydałem z siebie zaskoczony dźwięk, kiedy dosłownie przez moment nie wiedziałem co począć. On to widział, on się będzie śmiał. I na tym skończy się moje pierwsze dobre wrażenie.
Mężczyzna uniósł lekko brwi, przenosząc od razu wzrok na chłopaka, który wyrwał go z swoich myśli głuchym hukiem. Nie zorientował się nawet, kiedy to się stało. Jednak twarz Czarnowłosego nadal pozostawała bez wyrazu. Ani drgnął. Tym samym zimnym spojrzeniem zlustrował go i po chwili wyciągnął do niego rękę. - Wszystko w porządku?
Wypowiedziane w formalnym Koreańskim zwrocie, bez jakichkolwiek emocji w głosie. Bo jak niby miał się zachować do nieznajomego? Postawił wszystko na swoje dobre wychowanie, oferując bezinteresownie pomoc.
Wytrzeszczyłem oczy na ten niespodziewany gest. Jego głos.. chciałem usłyszeć więcej. 
Chwytając się za kostkę, wydałem z siebie cichy jęk następnie przenosząc wzrok na tego cudownego człowieka.
- Kostka.. boli. - odezwałem się, starając by mój głos zabrzmiał w jego uszach jak najlepiej.
Ciemnowłosy chłopak złapał młodszego za przedramię, pomagając mu wstać. Wyższy przerzucił sobie jego ramię przez szyję, by podtrzymać go w pionie. - Potrafisz stać?
Mruknął cicho, przenosząc wzrok na chłopaka. Stwierdził, że nie ma już odwrotu skoro od samego początku się zaoferował. Nie uśmiechało mu się to, ponieważ najbardziej w świecie chciał teraz wrócić do ciepłego domu.
Przysięgam, w tamtym momencie naprawdę przestałem oddychać. Już nie ból w kostce zwrócił na mnie uwagę, lecz to jak nieświadomie go dotykałem stojąc na tyle blisko, by poczuć zapach jego wody kolońskiej. Nie spodziewałem się, nie ma takiej opcji bym przewidział, że w jednej chwili będę stał tak blisko niego mogąc przy tym uważniej mu się przyjrzeć. Miał mocno podkrążone, dość małe, kocie oczy, których wzrok przewiercał mnie na wylot. To tak, jakby czytał mi w myślach i dostrzegł tą małą szopkę, którą po części odstawiłem, żeby tylko się do mnie odezwał. By tylko zaraz po tym zaczęła kleić się rozmowa.
Uznałem, że on będzie moim celem, obiecałem sobie, że zbliżę się do niego, naprawdę tego chciałem.
Kiedy już odzyskałem zdolność mówienia przygryzłem mocno wargę, kręcąc głową. - C-ciężko mi obciążać prawą stopę.
I równie trudno opanować szybkie bicie mojego serca.
- Jak mogę ci pomóc?
Niechętnie mocniej zacisnął dłoń wokół tułowia niższego chłopaka. Niechętnie, ponieważ nie lubił się do nikogo zbliżać. Właściwie w ogóle nie przepadał za ludźmi. Tak po prostu było u niego. Najlepiej czuł się samotnie, sam ze sobą. Jednak teraz nadal trzymał chłopaka, nie pozwalając mu upaść. - Zabrać cię do szpitala?
Szybko zaprzeczyłem ruchem głowy. Cholera, dlaczego serce tak nienaturalnie szybko biło? Wdech.. wydech..
- Zabierz mnie do siebie. - wyszeptałem cicho zaraz po tych słowach mocno się czerwieniąc. Czy ja postradałem zmysły..? 
Co ja sobie wyobrażałem mówiąc coś takiego do teoretycznie obcej mi osoby?
Młody mężczyzna podrapał się po głowie. - Do mnie? 
Pierwszy raz obdarzył chłopaka tak dokładnym spojrzeniem. Stał teraz zdecydowanie blisko. Nie wiedział kompletnie, jak się zachować. Czy rozsądnym było zaprosić kogoś obcego do siebie. Niby nie przejmował się takimi rzeczami i jego wygląd wcale nie wskazywał, że miałby się go obawiać. Przeniósł wzrok na jego skaleczoną nogę. 
Chłopak o czarnych włosach był już zrezygnowany. Jego plany na szybki powrót do domu tak po prostu się rozleciały. Nie wiedział, co miał zrobić sam ze sobą, a co dopiero z dodatkową osobą u jego boku. Mimo to, coś mówiło mu, że nie może tak po prostu tego zignorować.
Topniejący śnieg przyjemnie prószył pod stopą mężczyzny, kiedy powoli ruszył wraz ze mną w stronę jak się domyślał, jego domu. Byłem zaskoczony, lecz i jakże szczęśliwy, że udało mi się go przekonać, obawiałem się, że to będzie niezwykle trudne. Uśmiechnąłem się pod pretekstem mocniej owijając dłonie wokół jego silnego ramienia. Naprawdę był zbudowany.
Odchrząknąłem, kiedy doszedłem do siebie a mój głos zdawał się znormalnieć. Zaufałem swojemu głosowi jak i rozsądkowi.
- Więc.. jak się nazywasz? - popatrzyłem na niego z ciekawością.
Chwila zamyślenia. Ciemnowłosy nie popatrzył już dłużej na Koreańczyka, tak jak na przystanku. Miał nadzieję, że nie będzie musiał się odzywać przez resztę drogi. Zawsze w pełni skupiał się na swoich myślach i odłączał od świata. Czemu miałby się przejmować jakimś zwykłym chłopakiem, spotkanym na ulicy? - Po prostu mów mi Leo.
- Leo.. - w ustach wyższego brzmiało to o niebo lepiej. Tak uważałem. - Jestem Lee HongBin. Zapewne jesteś.. starszy? Zatem będę mówił do ciebie hyung. - uśmiechnąłem się raz jeszcze przyglądając jego ponurej twarzy.
Niejaki Leo, który ukrywał swoje prawdziwe ja za swoim pseudonimem. Prawdziwego Jung Taekwoon'a, którego jak uważał, Hongbin nigdy nie pozna. Nie dawał mu powodów, by ten mógł go później znaleźć, pamiętać, przywiązać się. Nie tworzył sobie odpowiedzialności, że musi dla kogokolwiek coś znaczyć. Dlatego żył w oczach każdego, jako Leo, mogąc w każdym momencie zniknąć. Cieszył się, że to rozgrywało się tylko w jego myślach. Ciemnowłosy wzruszył ramionami. - Jak chcesz.
Nie umknęło mojej uwadze coś, co nie pasowało do całej układanki.
- Wydajesz się być spięty. - mruknąłem cicho nie dając się nabrać na jego pozornie zimny ton. Rozejrzałem się, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów drogi prowadzącej do jego mieszkania. Nie mogłem zapomnieć, chciałem mieć ubezpieczenie w razie gdybym znów zapragnął go zobaczyć. Roześmiałem się w duchu. Czy to nie zabrzmiało idiotycznie?
Wyższy zatrzymał się przez jedną z furtek przy rzędzie domków na jakimś nic nie znaczącym przedmieściu. Mimo to, blisko było do centrum.
Przez czarne włosy opadające na jego twarz, spojrzał na niższego. - Czemu miałbym?
Zaczął grzebać chaotycznie w kieszeni, by znaleźć klucze. Nie pokazywał po sobie, tak naprawdę, że lubił ciepło, a mroźnego powietrza na dworze nie mógł zdzierżyć. Nie przyznawał się, że często zakopywał się w kołdrze na wiele godzin, może nawet dni.
Z zainteresowaniem patrzyłem jak mężczyzna ze skupioną miną szukał, jak mnie miał kluczy. Domki, które mieściły się przy całej długości uliczki były dość schludnie wyglądające, wszystkie o kremowych ścianach. Otworzyłem lekko usta przenosząc wzrok na Leo.
- Długo tu mieszkasz?
- Sam nie wiem. - Odnajdując w końcu pęk kluczy, zadzwonił nimi. Zaraz po tym szybko przekręcił je w zamku, by móc w końcu zaprowadzić niższego do drzwi wejściowych. Leo sapnął cicho, zaciskając dłoń na klamce. Czemu ten chłopak, tak bardzo chciał nawiązać jakąkolwiek rozmowę?
Myślę, że doskonale wiesz.. pomyślałem w chwili, kiedy drzwi otworzyły się a ja zostałem 'zaproszony' do środka.
Wchodząc codziennie do tego samego mieszkania, Leo tak naprawdę nigdy się mu dokładnie nie przyglądał. Nie było zbyt duże, lecz bardzo małe też nie. Może po prostu wydawało się przytulne przez nadmiar niepotrzebnych rzeczy. Znajdowali się w podłużnym przedpokoju, gdzie Ciemnowłosy szybko zdjął z siebie ubrania wyjściowe, by zaraz po tym pomóc tak samo zdjąć buty z nóg chłopaka (ponieważ pamiętał cały czas o jego bolącej nodze) i odwiesić na wieszak jego kurtkę. Bez słowa zaprowadził go do salonu, gdzie po środku znajdowała się niewielka kanapa, która i tak była zapchana poduszkami. Hongbin zapewne mógł odczuć, że w mieszkaniu jest bardzo ciepło, a sam chłopak jest zaopatrzony w wiele ciepłych rzeczy (takie jak termofor, przenośny grzejnik, koce i pełno poduszek), które mogły wydawać się komiczne. Jedynym czego nie mógł zobaczyć, to świąteczne ozdoby. Nie było ich wcale, a przecież święta zbliżały się wielkimi krokami. Można byłoby pomyśleć, że to niespotykane, ponieważ wielu Koreańczyków chętnie upiększa tak swoje mieszkania i nie tylko.
- Hyung.
Zmartwiło mnie to. Zastanawiałem się z jakiego powodu nie świętował Wigilii. Dlaczego nie znalazł ani jednej rzeczy, która symbolizowałaby tą coroczną tradycję. Czy w ten dzień stało się coś szczególnego? A może zwyczajnie nie lubił świąt? 
Przestań wtrącać się w nieswoje sprawy, Hongbin.. zadudnił głos w mojej głowie. Może rozum miał rację? Mimo to nie odpuściłem.
- Nie obchodzisz świąt? - spytałem cicho.
- Dlaczego miałbym? - Wyższy chłopak odpowiedział pytaniem, lecz wcale nie chciał ciągnąć dalej tej rozmowy. Na pewno nie na taki temat. Wskazał Hongbin'owi dłonią na sofę, by ten w końcu usiadł. Zdecydowanie za długo miał z nim kontakt fizyczny, żeby temu się to podobało. W głowie wyselekcjonował, że właściwie sam nie wiedział, czy w ogóle na świecie mu się coś podoba.
- Bo to dzień, który dla każdego z nas jest szczególny.. - zamruczałem cicho opadając na jak się okazało bardzo wygodną sofę. Nie pomyliłem się co do Leo, ba, byłem nawet pewny, że chłopak ukrywa w zanadrzu o wiele więcej niż przypuszczałbym. Przy nim, niezależnie jaki by się okazał miałem ochotę wyjawić wszystko co leżało mi na sercu. Nawet te niekoniecznie przyjemne tematy. 
Od zawsze potrzebowałem przyjaciela, z którym mógłbym porozmawiać, wymienić się poglądami a być może i zakochać się.
Kiedy zobaczyłem go pierwszy raz uznałem, że jest to możliwe.
- Nie przepadam za nimi.
Chłopak nie patrzył na młodszego tylko bardziej gdzieś za. Nie był obecny. Westchnął cicho, szybko chcąc zmienić temat. Czemu miał wypowiadać się przy nieznajomym o sobie? Nie był na tyle przyzwyczajony do tego. - Trzeba opatrzyć twoją nogę?
- Oh.. - szybko przeniosłem wzrok na swoją nogę. - Myślę, że jest skaleczona.
Starszy dość błyskawicznie zmieniał temat. Był skryty. Nie chciał nic o sobie ujawnić. Był jak cień.
Leo przykucnął na ziemi, podwijając nogawkę spodni chłopaka. Pooglądał jego kostkę i łydkę, zaraz po tym wstając, by udać się do kuchni. Ruszał się nienaturalnie, ponieważ cały czas czuł na sobie wzrok. Uciążliwe uczucie. Wrócił kilka minut później na to samo miejsce z niewielką apteczką. Dłońmi przesunął po stopie chłopaka, lokalizując nie tak wielką ranę.
To uczucie jego dłoni na swojej skórze.. wywoływała gęsią skórkę i lekkie drżenie ciała, to naprawdę było przyjemne. Nawet jeśli jego dłonie były nienaturalnie zimne. Wszystko co związane z nim było fascynujące, dlatego nie musiał długo przesuwać palcami po ranie bym wywnioskował, że chciałbym aby dotykał mnie więcej i więcej. Absurdalne biorąc pod uwagę, że jego zdaniem znamy się parę godzin. 
Dla mnie to czekanie na niego kilka lat.
Wyższy młody mężczyzna wyjął wodę utlenioną, by szybko zdezynfekować ranę chłopaka. Dlaczego to robił? Przecież sam w stanie byłby opatrzyć się. Nie miał przecież poważnej rany, ani nic z tych rzeczy. Nie wiedział czemu przyjął go do swojego domu. Trzymał obcego na ogromny dystans od siebie, milcząc. Mimo to Ciemnowłosy idealnie się nim zajął, zawijając jego kostkę w bandaże. Jeszcze raz spojrzał na Hongbina. Co mógł zrobić jeszcze dla Koreańczyka?
Przełykając ślinę podniosłem na niego wzrok, delikatnie przy tym zaciskając palce na sofie. I co teraz? Jakie argumenty posiadasz w zanadrzu, aby zostać tu jak najdłużej? Myśl Hongbin.
- Jak naprawdę się nazywasz? - starałem się zachować opanowany wyraz twarzy będąc naprawdę ciekawy odpowiedzi.
- Hongbin. - Chłopak zwrócił się do niego surowym tonem, posyłając mu długie spojrzenie. - Nie jest ci potrzebne. Nie lubię, jak ktoś się nim zwraca do mnie.
Jego wyraz twarzy i ton zdecydowanie mogły kogoś odrzucić w dalszym dociekaniu. Jednak, czy również tak to zadziała na młodszego?
- Jeśli.. nikt nie wie jak masz na imię, to byłoby dla mnie dość niesamowite nie sądzisz, hyung? - nieco podniosłem się by nasze twarze dzieliły centymetry. Boże, jakże chciałem wpić się w jego piękne usta. - To byłaby nasza mała, słodka tajemnica. - odezwałem się cicho. Byłem więcej niż oczarowany mimiką jego twarzy, przeciągłym spojrzeniem i ruchem jego ust w lekkim skonsternowaniu. A może to było skupienie?
Leo odsunął się na bezpieczną odległość, gdy stwierdził, że jego przestrzeń osobista została naruszona. Prościej mówiąc, nie wpuszczał do niej nikogo. - Wolę nie.
Westchnął cicho drapiąc się po głowie, by za raz po tym ruszyć w stronę mniej zlokalizowanej kuchni.
Westchnąłem, kiedy mężczyzna odsunął się ode mnie. Poczułem się, jakby zabrano mi tlen, poczułem wyraźnie odczuwalną pustkę. - Leo hyung..
Czy można było poczuć się w takiej chwili źle? Miałem wrażenie, że zachowywałem się zbyt nachalnie a on po kilku godzinach miał już dość. Nie podobało mi się to, wręcz sprawiało, że miałem ochotę skulić się w sobie. Pragnąłem jego szczęścia, pragnąłem tylko bliżej go poznać, poczuć jego dotyk jeszcze raz. Nawet jeśli zachowywałem się egoistycznie nie chciałem odpuścić.
Starszy krzątał się po kuchni, przygotowując chłopakowi i sobie - z wielkim naciskiem na sobie - gorącą czekoladę. Musiał się ogrzać. Stwierdził też, że każda sekunda w tak bliskim kontakcie z chłopakiem, po prostu sprawiała u niego odczucie dyskomfortu. On przecież zawsze żył samotnie w spokojnej dzielnicy. Nikt do niego nie przychodził i rzadko kiedy się odzywał. Nikt nawet nie chciał na dłuższy czas go poznać, bo najzwyczajniej nie dawał nikomu do tego powodów. Nie wiedział, czemu Hongbin tak się przy nim zachowywał. Stojąc i opierając się o blat, westchnął cicho.
Co ty sobie myślisz, pabo? Pokręciłem energicznie głową chowając twarz w dłoniach. 

Rzecz w tym, że nie wiem co sobie myślę..

❄ ❄ 

Tej nocy Leo nie spał spokojnie. Nawet jeśli namówił z czystej gościnności, której na ogół mu brak, Hongbin'a, by spał w jego łóżku, a on sam ułożył się na swojej ulubionej wygodnej kanapie, to nie mógł zasnąć. Tak właściwie nie był pewny czy młodszy chłopak też spał. Zakopany w wielu poduszkach, przekręcał się z boku na bok nie potrafiąc znaleźć odpowiedniej pozycji. Nie wiedział, czym bezsenność była spowodowana, ale gorsze mogło tylko nadejść. W końcu udało mu się zasnąć, lecz nie mogło być tak idealnie, prawda? Ciemnowłosy nie ukrywał przed sobą, że zawsze, gdy miał w głowie więcej myśli niż zwykle, które przeszkadzały mu spać, to zaraz po tym przychodziły koszmary. Tak samo w środku nocy, nadal w śnie, oblał go zimny pot, przez który pojedyncze włosy na jego czole zaczęły się zlepiać. Zaczynał niespokojnie się wiercić, mamrocząc mniej zrozumiałe słowa pod nosem, lecz na tyle głośne, by jego głos rozchodził się po mieszkaniu. Choć może ciche słowa przebijał dźwięk jego przyśpieszonego oddechu. Nic w dalszym ciągu nie pozwoliło mu się wybudzić.
Łuny księżyca wpadały do sypialni należącej do Leo w czasie kiedy ja leżałem od paru godzin w tej samej pozycji omamiony zapachem starszego mężczyzny poprzez przesiąkniętą nim poduszką i pościelą. Uważałem, że to było to miejsce, na którym mógłbym zamknąć oczy i rozkoszować się spokojnym snem. Wyobrażając sobie, że on leży obok i przygląda się mi. Ta myśl zaowocowała szybkim rozgrzaniem się ciała, to takie absurdalne i nie na miejscu.
I pewnie nadal bym odpoczywał czerpiąc ze swojego umysłu jeszcze więcej obrazów z nim związanych, kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk pomruku. Usłyszałem pojedyncze nie mające sensu słowa a co za tym idzie stłumiony hałas. Nie mogąc leżeć bezczynnie a zdając sobie sprawę, że to jego głos podniosłem się z łóżka o mało nie potykając się o własne nogi. Przedzierając się przez półmrok odnalazłem w końcu znajomy mi już salon przekręcając głowę na widok niespokojnie śpiącego mężczyzny.
- Leo.. - podszedłem bliżej by zlokalizować i przeanalizować dokładniej jego stan. Widziałem krople potu, które osadziły się na jego skroni, widziałem nieco trzęsące się dłonie, lekko zmarszczone czoło, jak gdyby próbował siłą woli odeprzeć od siebie złe sny. - Hyung.
Cichy szept przebił pomieszczenie odbijając się echem po ścianach, gdy ukucnąłem chcąc znajdować się jak najbliżej jego pięknej twarzy. Był przystojny, jego wyraźne rysy twarzy i umięśniona sylwetka mówiła sama za siebie natomiast w połączeniu z trudnym charakterem powodował tym nie takie małe zawirowanie w mojej głowie.
Leo niespodziewanie zacisnął palce na ramieniu chłopaka. Kilka chwil zajęło, by mógł się w końcu obudzić. Obudzić z głośnym przyśpieszonym oddechem i przepoconym podkoszulkiem. Dokładnie wiedział jaki koszmar rozgrywał się w jego głowie. Nigdy o tym nie mówił. Twierdził, że taki już był los. Nigdy nie przeszło mu przez myśl, że to może skutki samotnego życia. Mimo, że nie chciał tego widzieć w swojej głowie, to nad zwyczajniej przebolewał swój strach. W końcu nikt wcześniej nie widział go w tym stanie. Przynajmniej do teraz.
Powieki starszego lekko uchyliły się, kiedy on nerwowo zaczesał włosy do tyłu. Nie podobał mu się fakt, że młodszy chłopak znajdował się przy nim. Czuł się żałośnie.
Czując palce zaciskające się na moim ramieniu momentalnie znieruchomiałem otwierając lekko usta. Nie wiedziałem co było powodem stanu, w którym się teraz znajdował. Miał lekko zaciśnięte usta jak i zbłąkany wzrok co zaczęło mnie niepokoić.
Dając mu chwilę na uspokojenie się i opanowanie oddechu przesunąłem wręcz boleśnie delikatnie palcem po jego wyraźnie zarysowanej linii szczęki. Drżał. - Czy już wszystko dobrze? - zapytałem cicho.
- Nie.
Zaczerpnięty głos wydostał się z gardła młodego mężczyzny. Czuł pulsujący ból głowy. Nie cierpiał tego, zważywszy na to, że nie był w stanie się na niczym skupić. Zwłaszcza na własnych myślach. Odwrócił wzrok. Nie potrafił patrzeć na spojrzenie chłopaka, które przeszywało go zbyt dokładnie. Przeklinał na siebie w myślach, że ten musiał się obudzić. Leo nie chciał dostać jeszcze większej liczby pytań, skierowanych w jego osobę. Z drugiej strony nie chciał już zasypiać. Mimo, że był wykończony, to nie chciał by koszmary gnębiły go znów.
- Czy mogę.. - nabrałem trochę powietrza do płuc jakby bojąc się, że zaraz go zabraknie. - Położyć się obok ciebie?
Przełknąłem cicho ślinę z góry wiedząc, że ten śmiało wyrzuci mnie z sypialni. Próbowałem tego uniknąć, naprawdę, chciałem być powodem, dla którego mógłby zasnąć bez lęku, zasnąć tak, by jego twarz wyrażała bezwzględny spokój.
Ciemnowłosy zacisnął usta. Kompletnie nie spodziewał się takiej propozycji, nawet nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Tak, ponieważ co? A jeśli nie, to dlaczego? Nie potrafił spojrzeć na Hongbina, nieważne czy tego wymagała sytuacja. Jednak ratowała go ciemność i czarne kosmyki opadające na oczy. Stwierdził, że nie odpowie mu jednoznacznie, kiedy w jego głowie powstało zupełnie inne rozwiązanie. - Wróć do sypialni.
- Oh.. - odparłem cicho, nieco zakłopotany. - Jasne hyung.
Rzucając mu ostatni raz długie spojrzenie podniosłem się z klęczek by moment później zniknąć z zasięgu jego wzroku. Przekraczając próg sypialni odetchnąłem usilnie walcząc z łzami. Niezależnie jak bardzo byłem silny, niezależnie jak pragnąłem o niego walczyć - łzy i tak niekontrolowanie pojawiły się w moich oczach.
Nie wiedziałem czy miałem dość tego dnia czy może mogłem uznać, że to był dzień pełen niespodzianek i wrażeń, pozytywnie na mnie wpływających.
Usiadłem na łóżku patrząc zagubionym wzrokiem w drewnianą podłogę. Przed oczami pojawiał mi się obraz ciemnowłosego mężczyzny, przeszywającego mnie lodowatym i nieufnym spojrzeniem. Obraz mężczyzny zawisającego nade mną, niezwykle podniecająca wizja. Jęknąłem w duchu karcąc się.
Leo jednak nie położył się z powrotem. Po dłuższej chwili, podniósł się na lekko drżących nogach z wygodnej sofy. Kilka kolejnych chwil zajęło mu dotarcie do swojej rzekomej sypialni. Przytrzymywał się ścian, nie mogąc odnaleźć się w ciemnym mieszkaniu. Trafił tam tylko dlatego, że pomieszczenia były zaraz obok siebie. Przeszedł obok chłopaka, klepiąc go lekko w ramię. - Połóż się.
Nic więcej już nie mówiąc, ułożył się na jednej stronie dość dużego łóżka. Wtulił twarz w miękką poduszkę, przełykając cicho ślinę. Miał nadzieję, że dał mu dobrą jedną szansę.
Ocknąłem się w chwili, kiedy poczułem dłoń na swoim ramieniu i ruch. Trwało to jednak chwilę, lecz i tak podniosłem głowę widząc jak Leo kładzie się do łóżka, dokładnie w miejscu, gdzie ja leżałem.
Niewiele myśląc położyłem się tuż obok chłonąc tą chwilę całym sobą. Może kuła mnie świadomość, że nie mogłem się do niego przytulić? Być może żądałem za wiele.
Starszy zacisnął wargi, bo jak wiadomo, nie przepadał lub właściwie nie przywykł do czyjejś obecności. Jednak gdzieś w podświadomości pocieszał go ten fakt, ponieważ nie musiał sam zasypiać z wizją swojego koszmaru. Patrzył przez chwilę na chłopaka, który leżał tuż obok. Przecież go nie znał, czy to nie było nieodpowiedzialne? Pokręcił lekko głową, nie myśląc o niczym. Złapał za kołdrę, naciągając ją na siebie i przy okazji na Hongbina. Nabrał głośno powietrza, nie wiedząc, co robić.
I kiedy tak Leo prowizorycznie pokazał mi, że nie ma ochoty na żadne pogawędki jak i, że idzie spać dużo myślałem. Myślałem o tym, czy spotkało mnie wielkie szczęście, że mogłem go poznać. Czy to los tak chciał, że wylądowaliśmy tu, obok siebie, zawinięci ciepłą kołdrą. Zastanawiałem się czy może jednak da się go w jakiś sposób do siebie przekonać, sprawić, że staniemy się nierozłączni a ja śmiało powiedziałbym mu, że nie mogę bez niego żyć.
Przeniosłem wzrok na okno dostrzegając płatki śniegu, z uśmiechem na twarzy mimo późnej pory odkopałem się z łóżka by zasiąść wygodnie na pobliskim parapecie. Mogłem teoretycznie z bliska przyglądać się spadającym puchowym płatkom.
Nim się obejrzałem moje oczy zamknęły się a głowa opadła lekko na szybę. Zasnąłem obejmując się kolanami i śniąc o nieskazitelnej twarzy starszego Koreańczyka z płatkami śniegu roztapiającymi się na jego czarnych kosmykach.

❄ ❄ 

W środku nocy Leo przebudził się, patrząc jak młodszy chłopak wpatruje się w okno. Nie potrafił się rozumieć, jak ktoś może zachwycać się zimą, świętami, kiedy on nigdy za nimi nie przepadał. Pierwszy śnieg tego roku nie był dla starszego niczym szczególnym, tak jak dla Hongbin'a. Wpatrywanie się w jego stronę przez dłuższą chwilę, sprawiło, że Ciemnowłosy mężczyzna znów spokojnie zasnął.
Równie szybko nastał ranek. Bardzo wczesny ranek. Wyższy nigdy nie wstawał wcześnie, lecz nic go już nie dziwiło, bo cała ta noc była odstępstwem od normy. Widział, że chłopak nie zmienił swojego położenia, ponieważ dalej spał na parapecie. Leo z samego rana nie był zbyt przyjemną osobą, więc niechętnie zwlókł się z łóżka. Podszedł do Hongbin'a zastanawiając się przez chwilę, czy nie przykryć go czymś, ponieważ jego mieszkanie z samego rana wydawało się okropnie zimne. Jednak po chwili bez namysłu wziął młodszego na ręce, by ułożyć go z powrotem w łóżku. Sam po tym poczuł się zażenowany i jego zamiarem była ucieczka do kuchni.
Nie wiedziałem czy błąkałem się pomiędzy snem a jawą, czy może to tylko sen, że nagle znajdowałem się w powietrzu a czyjeś silne ręce mocno mnie trzymają. Więc, kiedy znalazłem się na miękkim posłaniu nie mogłem pozwolić by ten piękny sen się skończył.
Niekontrolowanie chwyciłem nadgarstek mężczyzny otwierając oczy. - Zostań, hyung. Proszę.
- Po co? - Leo mruknął cicho, patrząc na chłopaka bardzo uważnie. Przeklinał na siebie w myślach. Po co w ogóle to robił? Nie wiedział też z drugiej strony, czemu wszystkiego się tak obawiał. Czy wejście na niestabilny grunt, było dla niego pewnym stresem? Przecież nigdy nie bał się nieznanego.
Co powinienem odpowiedzieć? Jak powinienem się teraz zachować? Przecież widzisz, że on ci nie ufa, wolałby się ciebie pozbyć. Huczało mi w głowie, jednak starałem się nie zwracać na to uwagi, zepchnąć uciążliwe myśli na dalszy tor.
Podnosząc się z łóżka (co było błędem przez panujący chłód) stanąłem z nim twarzą w twarz, patrząc przy tym na jego usta. Niekontrolowanie.
- Ja po prostu..
Wyższy przyglądał się przez chwilę w milczeniu Hongbin'owi. Nie potrafił go zrozumieć. Nie wiedział, co to wszystko znaczyło, ponieważ chłopak zachowywał się, jakby znał go o wiele dłużej.
- Dlaczego tak się zachowujesz? Nie znasz mnie. Jestem dla ciebie obcym, nie rozumiesz?
Walczyłem usilnie z własnymi uczuciami, tak bardzo chciałem by w końcu mnie zaakceptował! Nieważne czy znamy się dzień czy rok. Byłem pewnego rodzaju natarczywy, bo cholernie mi na nim zależało i może byt bardzo bałem się odrzucenia.
- To nie tak.. - wymachiwałem dłońmi w obronnej postawie. Jestem skończony. - Przysięgam, że nie chciałem byś źle mnie odebrał. Po prostu..
Starszy patrzył w jakiś inny punkt, gdy chłopak zaczął do niego mówić. Jego obecność nie przeszkadzała tak bardzo mężczyźnie, tylko... To nie było normalne. Przez jeden dzień on zachowywał się, jakby krył coś za tym wszystkim.
- Więc jaki masz interes w mojej osobie?
Westchnąłem uznając, że jestem przegrany. Muszę postawić na szczerość. Powiedzieć mu wszystko, lecz czy.. byłem na tyle odważny? 
Wskazałem na siebie dłońmi patrząc na niego. - Nie pamiętasz mnie, prawda? Jasne, że nie. - ostatnie szepnąłem bardziej do siebie.
Starszy zdezorientowany patrzył na Hongbina uważnie. Starał się sobie przypomnieć jakąkolwiek chwilę, gdy go widział. Jednak mimo tego, że miał dobrą pamięć do twarzy to rzadko komukolwiek się przyglądał. - To czy mógłbyś odświeżyć mi pamięć?
- Kilka lat temu pierwszy raz cię zobaczyłem na tamtym placu.. byłem zaintrygowany a nawet więcej, ale.. zniknąłeś mi z oczu i.. przez te lata nie potrafiłem sobie wybaczyć, że spuściłem cię z zasięgu wzroku, tak bardzo żałowałem. - usiadłem z powrotem na łóżku przecierając powiekę, by po chwili zakryć twarz dłońmi. - A teraz ty nagle.. stoisz przede mną.
Leo nie potrafił nic powiedzieć. Był zbyt zszokowany tym faktem. Może nie dlatego, że to dość dziwna sytuacja, tylko... Jak mógł kimś się tak zaintrygować samym widokiem przez kilka krótkich chwil i mimo upływu lat nie odpuścić? Dla starszego było to coś nie realnego, nie wiedział, czy w ogóle potrafi przyswoić taką myśl. Nie wiedział, co mu powiedzieć. Mimo wszystko, Leo nie chciał urazić jego uczuć. - Czy to w ogóle jest możliwe?
Spojrzałem na niego, powoli odsuwając dłonie z twarzy. - Też w to nie wierzyłem, starałem się sobie wmówić, że to tylko zwykłe zauroczenie, ale hyung ja naprawdę.. poczułem coś do ciebie.
Spuściłem wzrok pozwalając, by łzy spłynęły po moich policzkach.
Młody mężczyzna zadrżał. Może po prostu to nadal był sen? Nie wiedział tego. Nie wiedział też, co jest dobrą odpowiedzią. W jego głowie nigdy nie narodziła się taka myśl, która mówiła, że kogokolwiek może obchodzić jego istnienie. Milczał. To dało mu do zrozumienia, że najlepiej na razie zostawić tą sprawę bez pytań i odpowiedzi. Był na tyle blisko, by przesunąć palcami po policzku chłopaka.
- Wszystko w porządku.
Mimowolnie moje ciało przeszedł dreszcz, kiedy palce Koreańczyka zetknęły się z moją skórą. Zamrugałem nie mogąc spojrzeć mu w oczy.. po raz pierwszy.
Wyższy jedyne, co zrobił to się przyglądał. Ich spojrzenia krzyżowały się tylko przez kilka sekund, by później cisza zbyt przytłoczyła ciemnowłosego. Minął dość dłużący się czas, a ten zauważył, że Hongbin nie ma już nic więcej do powiedzenia. Skinął lekko głową, wychodząc z sypialni.


Dni upływały stosunkowo za szybko, niknęły gdzieś pomiędzy moim zagubieniem i chaosem panującym w umyśle. Było ciężko, miałem wrażenie, że wraz z kolejnym dniem i jeszcze następnym odległość między mną a Leo wzrastała, bardziej i bardziej a dystans nas dzielący stawał się nie do zniesienia. 
Czasami zaszywał się w różnych dziwnych kątach swojego mieszkania wypalając papierosy, jeden za drugim natomiast w czasie trwania paru długich sekund wpatrywał się we mnie jak gdyby walczył ze swoją wolą czy odezwać się czy też nie. Leo był intrygującym i wyjątkowo trudnym człowiekiem, nie potrafiłem do niego dotrzeć. Wmawiałem sobie także, że ta relacja, która w jakiś dziwny sposób nas połączyła wymaga czasu. Czasu, w którym mur zbudowany między nami zburzy się za pstryknięciem palca.
Bywało, że nawet na mnie nie spojrzał. Że zachowywał się jakby mnie nie było, traktował jak przelotne powietrze, które wdarło się do jego mieszkania i równie szybko uleciało.
Starałem się przyzwyczaić i oswoić z nową sytuacją, tak bardzo próbowałem. Skoro niemo pozwolił mi zostać u siebie uznałem, że to szansa, której za żadne skarby nie miałem prawa zmarnować.

❄ ❄ 

Niekiedy robiłem wszystko by tylko dowiedzieć się coś więcej o nim. Niekiedy usiłowałem nabyć wszelkich informacji o jego prawdziwym imieniu i pochodzeniu. Wypuszczałem ciężko powietrze, gdy mężczyzna nie udzielał mi odpowiedzi zamiast tego zbywając mnie.
Doskonale wiedziałem, że życie prywatne Koreańczyka jest tylko i wyłącznie jego sprawą, jednak umysł jak i serce kazał mi być upartym i osiągnąć swój cel. Moim celem był nie jaki Leo.


Starszy często przesiadywał na kanapie obok łóżka, rozrzucając w okół siebie pełno papierów. Nigdy nie pozwalał ich przeglądać drugiemu Koreańczykowi. Właściwie nasuwały się kolejne pytania, dlaczego? Tego nadal nie wiedział, a ciemnowłosy chłopak zapisywał kolejne rzeczy w swoim notatniku lub w innych miejscach. Często patrzył w jedno i to samo miejsce. Jednak on nie siedział tylko bezczynnie, lecz rozmyślał o wielu rzeczach. Odczuwał różne rzeczy, gdy siedział wygodnie w środku nocy, po raz kolejny paląc i wpatrując się w śpiącego chłopaka. Myślał o tym, jak właściwie to się stało, że został tu po raz kolejny i kolejny. Może właściwie ignorował jego obecność, więc wyglądało to jakby tam jednocześnie był, a z drugiej strony brak. Czy młodszy nie musiał wracać do swojego życia nawet po dłuższym czasie? Leo widział, że grudniowe dni mijają, a jego najbardziej z nielubiany okres czasu nadchodził. Mimo to nadal zaciągał się dymem, pozwalając, by ten wypełnił jego płuca. Mógł przyznać, że czuł się dobrze. Nie przeszkadzał mu wiecznie odzywający się niższy chłopak, póki nie wchodził mu w drogę. Starszy miał mieszane uczucia, gdy wpatrywał się w śpiący spokój Hongbina. Może dlatego cały czas pisał, ponieważ pod jego wpływem myśli, aż wypływały z jego głowy. Był też drugi problem, ponieważ nie potrafił o niczym mówić na głos. Nocna cisza towarzyszyła mu, każdej doby. Kiedy tamten zasypiał, Leo nadal uważnie go obserwował. Po pewnym czasie robił to niekontrolowanie. Stwierdził, że w jego domu znajduje się teraz bardzo pozytywna osoba, czego czasem brakowało. Wnosił w to miejsce trochę barw, wywracając starszemu życie do góry nogami w pewnych momentach. Dym tytoniowy ulatniał się, a on nie mógł złapać oddechu. Nie wiedział, czym była miłość, czy bądź nawet zakochanie, o którym mówił Hongbin. Zastanawiał się, jakie to uczucie. Nie musiało być ono od razu postrzegane w ten zwyczajny sposób. Nawet miłość przyjaciół, rodziny, do czegokolwiek. Czy on mógł to poczuć? Zapisywał różne rzeczy, które miał głęboko w sobie, lecz tylko tego tam brakowało. On sam mógł tylko przebrnąć przez swój trudny charakter i zapytać siebie. Czy potrafi opisać to uczucie?
 Nikogo nie wpuszczał w swój zamknięty świat, lecz myślał, że młodszy chłopak był w zimne wieczory natchnieniem do pisania kolejnych słów na kartce. Jego ubrania przesiąkały zapachem papierosów, a wzrok Leo na twarzy Koreańczyka pozostawał. Jego oddech nadal był równy.

Marszczę delikatnie nos, kiedy do moich zmysłów wdziera się zapach tytoniu i mieszanka wody kolońskiej, zapach mężczyzny za którym dosłownie szaleję. Nie chcę się budzić, pragnę go poczuć tak jak x czasu temu, kiedy przesuwał palcem po mojej twarzy z delikatnością, jakiej się u niego nie spodziewałem. I wreszcie doczekuję się, doczekuję jego dotyku na swojej skórze. Czuję się dobrze.

Uchylając powieki i odczuwając wokół siebie bolesną pustkę jak i chłód, ponownie mogłem zderzyć się z rzeczywistością. On jest daleko, on siedzi z dala od łóżka, na którym leżałem, on się wyraźnie obawia. On ma mnie za intruza. Nie wiedząc kiedy poczułem słoną kroplę na swoim policzku, łzę, która wyznaczyła sobie ścieżkę na mojej lekko zaróżowionej skórze.

Zderzyłem się z faktem, że zrobiłem z siebie kompletnego idiotę.

Moje myśli skutecznie uleciały, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały a jego oczy były tak bardzo ciemne i głębokie, że w nich dosłownie tonąłem. Oczy Leo były piękne, wyjątkowo niezwykłe i charakterystyczne, surowe spojrzenie a usta delikatnie zaróżowione, niemalże blade. Zatraciłem się. Bezpowrotnie.
Ciemnowłosy nie odwrócił wzroku, lecz nie zaprzeczając w swoich myślach, widział jedną kroplę, ściekającą po jego skórze. Nadal wypalał swojego papierosa, nadal pchając pod wpływem chwili swoje rozmyślenia dalej. Nie chciał co jakiś czas spuszczać wzrok na kartki papieru, lecz było w tym coś więcej. Mógł zapisywać więcej słów i może wyglądało to dziwnie, to był w tym większy cel. Leo nawet nie pomyślał, jak mógłby widzieć go Hongbin, ale szczerze nie obchodziło go to, ponieważ on był tym, przez którego pisał. Wypalał kolejnego papierosa do końca, strzepując popiół na ziemię.
- Hyung - odezwałem się cicho leżąc w bezruchu. Nie poruszyłem się, wciąż leżałem przewrócony na boku, twarzą ku mężczyźnie. Nie umknęło mojej podświadomości, że Koreańczyk zawzięcie coś przelewał na papierze. Wciąż i wciąż, nieustannie. - Co robisz?
Wypuściłem powietrze, gdy moje ciało przeszła fala gęsiej skórki. W pomieszczeniu panował niesamowity chłód a jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot. W tle dało się słyszeć spokojną melodię, która na dłuższy moment koiła.
- Piszę. - Ciszę przerwał niemalże szept młodego mężczyzny, który cały czas wbijał swój wzrok w Hongbin'a. Nie drgnął nawet na milimetr. Po dłuższej chwili milczenia zaszeleścił cicho kartkami papieru, kiedy odkładał je wszystkie na szafkę niedaleko. Nie chciał, by drugi chłopak pytał o więcej. 
Doskonale zdając sobie sprawę, że nic ponadto z rozmowy się nie dowiem wbiłem spojrzenie w sufit pozwalając swoim myślom ulecieć na zupełnie inny bieg. Myślałem o odległości jaka nas dzieli, o tym, że był blisko, na wyciągnięcie ręki a jednocześnie tak bardzo daleko. Bolesne. Przygnębiające.

❄ ❄ 

- Hongie.. 
Głośne, sfrustrowane westchnięcie po drugiej stronie nie ułatwiało mi całej sytuacji w żadnym wypadku. 
Wykorzystałem chwilę na rozmowę z ojcem, w której dom huczał od pustki a kilka godzin nieobecności Leo dobitnie się na mnie odbijały.
- Zastanawiałem się, kiedy twoje serce wypełni się szczęściem Hongbinie.
Sam pogubiłem się we własnych decyzjach. Lata upływały a wraz z tym nie osiągnąłem nic konkretnego, nic czym mógłbym pochwalić się ojcu. Czułem się jak nieudacznik.
- Jaki mamy dziś dzień ojcze?
- Dwudziesty grudnia.
- Czy.. to już niedługo? Wigilia, a temu wszystkiemu towarzyszy magiczna atmosfera i nieustannie sypiący śnieg. Czy zaśnieżony Seul nie wydaje się piękniejszy o tej porze roku, abeoji?
Dłuższa chwila ciszy dała mi wyraźnie do zrozumienia. On się o mnie obawia. Jemu zabrakło słów. On pobladł. On myśli, że jestem inny od reszty. Ojciec zawsze miał nadzieję, że jeśli wydorośleję to stanę jak wszyscy. Normalny. To tak bolało.
- Ty wciąż myślisz to samo, nadal twierdzisz, że nie jestem jak inni chłopcy, którzy całymi dniami kopią w piłkę czy się uczą, prawda? - zaciskam palce na słuchawce czując jak moje oczy szklą się od łez. - Dlaczego? Dlaczego we mnie nie wierzysz tato?
Był zdumiony. Protestuje, próbuje mi pokazać jak bardzo się mylę.
- Nie uważam tak synku, odkąd nie ma z nami mamy starałem się naprowadzić cię na właściwą ścieżkę. Udowodnić, że możesz żyć dalej, być szczęśliwy. Tego zawsze dla ciebie chciałem.
Uśmiecham się mimo wszystko pozwalając, by łzy i cichy płacz przejął nade mną kontrolę. On tego nie słyszy, tak uważam. Całe szczęście.
Ja.. zakochałem się ojcze.

❄ ❄ 

Starszy chłopak rzadko wychodził z domu. A jak już wychodził, to nie było go bardzo długi czas. Przynajmniej tym razem tak było. Leo najzwyczajniej musiał oderwać się od tego wszystkiego, co działo się w jego małym mieszkaniu. Przebywał tam stanowczo za dużo, a spokój jakiego już dawno nie miał, musiał go znów ogarnąć. Dawno nie był tak samo samotny, jak dawniej. Musiał popatrzeć na inny obraz i pomyśleć o innych rzeczach. Tak właśnie tego wieczoru pozwolił, by dym tytoniowy nadal wypełniał jego płuca, a w grę wszedł jeszcze alkohol. Nie wiedział, jak to się stało, lecz brał cały czas kolejne łyki, nie chcąc przestać. Myślał, że tego właśnie potrzebował raz na jakiś czas. Mógł wtedy po prostu być, nie martwiąc się o nic innego. To nie tak, że potrzebował alkoholu, by móc stać się odważnym i otwartym. Nie, to zupełnie nie to. Był po prostu specyficzną osobą, która myślała tylko o tym by tworzyć, to czego najbardziej chciała.
Z trudem dotarł do domu, sam pewnie nie pamiętałby następnego dnia, jak to zrobił. Miał nadzieję, że chłopak, który zaszył się w jego domu, będzie już spał. A Leo chciał znów zanurzać się w swoich ulubionych kartkach papieru.
Złapał mocno za klamkę, by przedrzeć się przez swoje drzwi wejściowe. Skrzypnięcie zawiasów, było słyszalne w całym domu, lecz zapewne nie w jego sypialni. Mógł tak uważać później, dopiero gdy zobaczył to czego nie chciał zobaczyć. Ciemnowłosy mężczyzna nawet w takim stanie potrafił bez problemu poruszać się po pomieszczeniach. Mimo, że prawie potknął się o niektóre rzeczy i trudno mu było utrzymać równowagę, to dotarł do lekko uchylonych drzwi. Zawsze trzymał swoje papiery zamknięte w jednej szuflad swojego niewielkiego biurka. Starannie je segregował i składał, ponieważ cenił sobie porządek i mógł bez problemu się w nich odszukać. Tego dnia on stojąc w drzwiach, zobaczył Hongbina stojącego nad jego biurkiem. Nad rozrzuconymi kartkami. W jedną wpatrywał się, lecz Leo nie mógł rozpoznać wyrazu jego twarzy. Przeszła go złość, ponieważ zawsze surowo zabraniał mu dotykać jakichkolwiek z nich. Zawsze mu to powtarzał, a w tamtej chwili czuł jak zalewa go gniew. Stało się tak, pomimo ilości promili w jego krwi. A może przez to? Niewiele wystarczyło, by zimny, podniesiony głos rozległ się w pomieszczeniu. Ten głos należał do młodego mężczyzny.
Nawet nie wiedzieć, kiedy wyższy znalazł się przy nim. Surowe złapanie za włosy i pchnięcie wątłego ciała chłopaka, zawtórowało tym, że jego plecy uderzyły w twardą ścianę. Leo nie zaprzestał na tym, przyciskając go jeszcze mocniej do twardej powierzchni.
- Co ty wyprawiasz?
Wydałem z siebie dźwięk zaskoczenia, kiedy niepostrzeżenie i niepowołanie pojawił się przede mną. Leo, mistrz maskowania wszelkich uczuć, taktowny i niesamowicie seksowny gość. Mimo to w tamtej chwili, gdy niefortunnie przyłapał mnie na czymś co dzień w dzień kategorycznie mi zabraniał obawiałem się jakie mogę ponieść konsekwencje. W najgorszym wypadku mógłby po prostu się mnie pozbyć i straciłbym szansę na stopniowe zbliżenie się do niego.
Nie wiedząc kompletnie co odpowiedzieć czy jak się usprawiedliwić zająknąłem się otwierając usta. - To tylko..
Tak naprawdę w końcu poczułem, że stoję na pewnym i twardym gruncie. Dowiedziałem się kim jest i tak bardzo jak ten usiłował mnie od siebie odepchnąć tak teraz uznałem, że niezaprzeczalnie chciałbym być przy nim. Odkąd zmarła moja matka pragnąłem odnaleźć się w kątach Seulu, żyć dla kogoś, mieć tą świadomość, że funkcjonuję tylko dla tej jednej, wyjątkowej osoby. I tak było, kiedy pierwszy raz ujrzałem ciemnowłosego mężczyznę.
Palce starszego nadal coraz mocniej zaciskały się na włosach Hongbina, gdy nadal przyszpilał go swoim przenikliwym wzrokiem. Gdy w grę wchodziła złość, Leo stawał się, jak zupełnie inna osoba. Jednak z drugiej strony zdarzało się to okropnie rzadko, ponieważ wytrącenie go z równowagi graniczyło z cudem. Mimo to, młodszemu chłopakowi udało się to uczynić. Ciemnowłosy drżał pod wpływem emocji, ponieważ jego wyraźne ostrzeżenie, zostało złamane. 
- Cholera... To tylko co? Masz jak się z tego wytłumaczyć?
Z moich ust wydostał się cichy syk, bo uścisk na jego włosach nie rozluźniał się wręcz przeciwnie. Miał wrażenie, że zaciskał coraz mocniej. Wyraźnie dało się dostrzec jego gniew, niespotykane.
- Chcesz wiedzieć co skłoniło mnie do zrobienia czegoś wbrew tobie? Chcesz? - w moich żyłach zaczęła krążyć adrenalina, cholera tak szybko jak czułem strach tak teraz starszy z każdą chwilą nakręcał mnie coraz to bardziej. Pierwszy raz czułem się aż tak.. podekscytowany? podniecony? To było cholernie dziwne odczucie, wcześniej czegoś takiego nie doznawałem. Ten mężczyzna skutecznie zawrócił mi w głowie samym istnieniem. Nie wiedzieć nawet kiedy temperatura mojego ciała wzrosła a chłodna ściana stała się wyraźnym kontrastem. - Bo chciałem wiedzieć w kim się zakochałem, Jung Taekwoon.
- Zamknij się. - Młody mężczyzna warknął cicho, gdy w jego mniemaniu młodszego sięgnął szczytu. Jak śmiał w ten sposób się do niego zwracać, zaraz po tym, jak bezczelnie przeglądał jego papiery. Druga dłoń ciemnowłosego spoczęła na śnieżnobiałej ścianie tuż obok głowy chłopaka, gdy jego pociemniałe tęczówki nadal spoczywały na jego twarzy. Mocno zaciskał zęby. Co miał zrobić, jeśli chłopak zobaczył za wiele?
Drżałem, kurewsko drżałem, ale sam do końca nie rozumiałem czym to było spowodowane. Czy to ze strachu, bo Leo naprawdę się zdenerwował? Czy może jak to wcześniej uznałem z czystego podniecenia, pierwszy raz silnie odczuwanego? Moje serce biło jak oszalałe, kiedy przesunąłem nieśmiało dłonią wzdłuż torsu ciemnowłosego zatrzymując w miejscu, gdzie biło jego serce. - Jesteś pijany, hyung. - odezwałem się cicho przyciągając go instynktownie bliżej. Jakże poczułem się błogo, kiedy torsy otarły się o siebie a nasze biodra były niebezpiecznie blisko. Chciałem więcej. Więcej i więcej, naprawdę go pragnąłem.
- Co z tego... - Mimo promili, jakie miał w swojej krwi, nie dawał tego po sobie poznać. Panował nad tym, co mówił, a mimo że był wściekły na chłopaka, to jego myśli nie plątały się. Nie wygrywały, żadne inne uczucia, bo najzwyczajniej była to dla Leo ważna sprawa. Złapał niższego za kołnierz koszuli, ciągnąc za niego nachalnie. Ich twarze w tamtym momencie znalazły się niespokojnie blisko siebie, a on sam czuł, że powinien mu pokazać, co zrobił źle.
- Taekwoon-ah.. - cicho sapnąłem nie potrafiąc się już w tamtej chwili opamiętać. Nie mogłem i być może tak bardzo nie chciałem. W jednym momencie przywarłem swoje usta do jego całując je z taką pasją, jak nigdy dotąd. Brak doświadczenia wcale nie miał znaczenia jeśli w grę wchodziło uczucie. Tak uważałem.
Ciemnowłosy zastygł w bezruchu. Stał całkowicie sztywno, ponieważ nadzwyczaj w świecie kompletnie nie spodziewał się takiego posunięcia ze strony chłopaka. Może i byłby w stanie odepchnąć go lub samemu się odsunąć, lecz chyba alkohol dał mu się w znaki. Jego usta delikatnie się poruszyły, jednak tylko na chwilę. Odruchowo oddał pocałunek chłopakowi, gdy wszystko między nimi było niepewne. Kiedy przemyślał, co właśnie robi, szybko się odsunął, zachowując zimny wyraz swojej twarzy. Jego wzrok już w tym momencie odwrócił się od młodszego Koreańczyka.
Poczułem szczęście, przez ułamek sekundy byłem pewien, że Jung odwzajemnił pocałunek, nie, to nie były zwidy on naprawdę to zrobił.
Nakręcił mnie, pokręcił atmosferę do maximum, było mi gorąco nie śmiałem nawet przerywać. Z cichym jękiem wypuszczając powietrze szybko zbliżyłem się do niego w istnej desperacji odnajdując jego dłoń by spleść nasze palce razem. - Proszę Taekwoon hyung, możesz to zrobić, proszę.. - szeptałem gorączkowo.
Myślałem, że to był ten czas, kiedy warto iść krok wprzód. Nawet jeśli wyglądało to na jednostronną relacje czułem niedosyt, ba, ledwo oddał pocałunek! Usiłowałem zrobić wszystko, by móc rozkochać go w sobie przynajmniej w minimalnym stopniu.
Leo zesztywniał, kiedy jego oczy rozszerzyły się. Starał się zanalizować o czym w ogóle Hongbin mówił. Mógł zrobić, ale co takiego? Nie wiedział, czy to było aż tak oczywiste, a Ciemnowłosy nad zwyczajniej nie rozumiał przez wypity alkohol, czy to na prawdę było niezrozumiałe. Możliwe, że po części odsunął złość na bok, ponieważ, cholera, co ten chłopak wystawiał? Młodszy zaczął od dosięgnięcia jego warg, po tak długim czasie i czego żądał dalej? Leo miał mętlik w głowie, nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Tamten chłopak zdecydowanie namieszał mu w głowie.
- O czym ty mówisz?
Rzucił, dziwiąc się tonem swojego głosu. Był zachrypnięty, a w gardle zrobiło mu się zdecydowanie sucho. Może za wiele myślał. W końcu zawsze do życia podchodził z dystansem, to może i teraz to się przyda. 
Jego wzrok powędrował na ich splecione dłonie, a on pytał się w głowie, czy mógłby poczuć to samo do Hongbina, co on do niego. W końcu nigdy nie chciał miłości, ani nic z tych rzeczy.
Wyższy nadal nie zdążył się ocknąć po śmiałym ruchu niższego, a już ten zaczął zalewać go kolejnymi słowami.
- Taekwoon. - szepnąłem czując się naprawdę zażenowanym, byłem pewien, że on ma mnie za szaleńca i głupca. Mimo to objąłem jego twarz dłońmi patrząc w oczy mężczyzny, starając się nie ugiąć pod wpływem jego pustego wzroku. - Kochaj się ze mną.
Wiedziałem, że się ośmieszałem i że osiągałem wysoki poziom poniżenia, jednak uczucie, jakim darzyłem tego ciemnowłosego chłopaka było naprawdę uzależniające. Jego zdaniem jak i w rzeczywistości nie znaliśmy się długo, ledwie kilka miesięcy upłynęło odkąd spędzałem dnie w jego mieszkaniu. Niepojęte, lecz ja czułem się dobrze. Czy myślałem już jak egoista? Każdy inny powiedziałby, że ta sytuacja nie jest normalna, że przecież w ogóle nie znam Leo, ale ja wmawiałem sobie inaczej, nie potrafiłem sobie tego przyjąć do świadomości.
- Zwariowałeś? - Niekontrolowanie te słowa wydostały się z ust ciemnowłosego chłopaka. Nigdy nie podejrzewał, że drugi Koreańczyk wypowie te słowa wprost do niego. Co właściwie znaczyło kochać się? Coś takiego na pewno nie zaszłoby między nimi, przynajmniej nie teraz. Stosunek bez zobowiązań? Hongbin'owi robiłby zbyt wielkie nadzieje, a Leo nadal nigdy nie był pewny, co znajduje się w jego środku. Nie wiedział, czy miał się zgodzić, czy nie, ponieważ promile nadal mieszały mu w głowie. Młody mężczyzna był mimo wszystko ciekaw wielu rzeczy, ciekaw nowości, a to było coś zupełnie...innego. Nigdy nie pomyślał o chłopaku, jak o swoim potencjalnym partnerze. Właściwe robił to już tak dawno, lecz nad zwyczajniej twierdził, że mu to niepotrzebne. Nie czuł tego.
- Kochać się, Hongbin? Czy ty w ogóle wiesz o czym mówisz? - Wyższy chłopak wyswobodził się z dłoni chłopaka. Powoli odsunął się do tyłu, może i chcąc, by wszystko samo się potoczyło, a może w ucieczce. Miał wrażenie, że młodszy przesuwa się razem z nim, aż łydką nie natrafił na brzeg łóżka. Niedobrze, cholera.
- Ja wiem.. wiem hyung, rozumiem.. - nabrałem powietrza z ogromnym trudem robiąc krok w tył, stawiając między nami odległość, nie mogłem być aż takim potworem i go do tego zmuszać. Kochać się.. pragnąłem by i on odczuł przyjemność zarówno z tego słowa jak i ze mnie. Pragnąłem by i on odwzajemnił uczucia, tak bardzo tego pragnąłem. Jednak zapędziłem się, podniecenie wcale nie ustało a ja poczułem wielką przepaść, bezsilność. - J-jestem taki niesprawiedliwy.. samolubny. Przepraszam, że wtargnąłem w twoje życie, tak bardzo przepraszam.. - głos zaczął mi niebezpiecznie załamywać, dlatego odwróciłem się plecami już nie kontrolując łez, które utorowały sobie własną ścieżkę po moich policzkach skapując ostatecznie po brodzie.
Czułem ból, który stopniowo wyniszczał mnie, ranił, boleśnie trafiał w serce. Zacisnąłem powieki czując jak wstrząsa mną kolejna fala dreszczy, jak ciało opanowuje lekkie drganie, czy byłem gotowy na ostateczne słowo 'nie'? Nie miałem doświadczenia w miłości, nigdy nie miałem osoby na której mógłbym budować swój autorytet, osoby, którą bym mógł pokochać całym sercem, więc jak wspominałem moje doświadczenie w takich sprawach równało się z zerem. Może właśnie przez tego brak nie doznałem prawdziwego zranienia, nie wliczając utraty matki - na ten fakt byłem przygotowany już wcześniej.
- Ja nigdy taki nie byłem.. - szepnąłem, powieki natomiast opuchnęły nieco pod wpływem cichego płaczu. Nie wiedząc nawet kiedy przesunąłem delikatnie dłonią po swoim kroczu usiłując powstrzymać przy tym cichy jęk zniecierpliwienia. - Gdybym wiedział od początku.. nigdy bym aż tak nie uprzykrzył ci życia, nie był tak bardzo natarczywy, żyłem złudzeniami, że może kiedyś.. ty też mnie pokochasz Taekwoon. - zamknąłem oczy pozwalając sobie na utratę kolejnych pojedynczych łez. A moja własna dłoń wciąż subtelnie przesuwała się po kroczu.
Leo kompletnie nie wiedział co zrobić. Mimo, że cała ta sytuacja była czymś absurdalnym, to co mówił młodszy było nieprawdą. On tak naprawdę wcale nie myślał, że chłopak pojawiający się w jego życiu znikąd, mu je uprzykrzył. Może i podchodził do niego z dystansem, mało mówił, mało pokazywał, lecz to wcale tak nie wyglądało. Co prawda, nie zrodziły się w nim takie uczucia, jakie niższy żywił do niego i mimo, że łzy drugiej osoby na niego nie działały, to zaczął się zastanawiać. Nie chciał, by to wyglądało jak litość, bo wcale nie robił mu przysługi. Nie miał pojęcia skąd to się wzięło, a może to tylko ciekawość, lecz zrobił krok wstecz, który był jednocześnie krokiem do przodu. 
- Hongbin. - Wyższy stanowczo złapał go za nadgarstek ręki, której dłoń subtelnie przesuwała się po jego kroczu. - Nie dotykaj tego.
- Mwoh? - otworzyłem lekko usta przenosząc zapłakany wzrok na mężczyznę stojącym tuż za mną. Subtelny zapach wody kolońskiej unosił się w powietrzu a ja nie chciałem się zatracić. Już dość. Ten mężczyzna.. działał na mnie jak narkotyk. Co z tego, że chwilę temu przeprosiłem go za swoje błędy, co z tego, że obiecałem mu się usunąć, pragnąłem go. Dlatego z ciężkim trudem przełknąłem ślinę patrząc na jego usta. Tak kuszące a tak bardzo mi odległe. Miałem ochotę znów się rozpłakać, rozkleić jak ostatni małoletni chłopczyk, któremu zabrano lizaka, chciałem uciec jak najdalej. Drżałem tak jak w amoku gapiąc się na wargi czarnowłosego hyung'a. Błagałem w myślach, by ulitował się nade mną i po prostu mnie pocałował. Przysięgałem, że mimo napływającego gorąca jego usta wystarczyłyby mi. 
To działo się tak szybko. W jednej chwili wyższy chłopak pociągnął go za przedramię. Hongbin nie stawiał oporów, był jak w połowie nie obecny. Jakby przeżywał wszystko w środku. Leo czekał, aż nowe łzy przestaną spływać po jego policzkach i moment po tym bez zastanowienia pchnął go na łóżko. Chłopak wylądował plecami na ciemnej pościeli i mimo to, Leo nie dał mu dobrze na to wszystko zareagować, kiedy nachylił się nad nim zwinnie. Patrzył drugiemu Koreańczykowi prosto w oczy, myśląc, że to będzie również dobry sposób, by do samego końca jego złość gdzieś uleciała. Mógł to zrobić, był tego pewny. Wolał nie myśleć o tym, ponieważ im więcej się zastanawiał, tym bardziej wszystko zbijało go z tropu. Musiał po prostu działać.
Przybliżył swoją twarz do tej chłopaka, tym razem dokładnie lustrując ją swoim wzrokiem.
To naprawdę działo się za szybko. Niespodziewanie. Mogłem jedynie wydać z siebie cichy dźwięk wyrażający wszystko i jednocześnie nic, wpatrywałem się w jego oczy, kiedy ten po pchnięciu mnie na jego wielkie, aksamitne w dotyku łóżko, lecz musiałem zamrugać parę razy przez nowo wytworzone łzy, które jak na złość zamazywały mi obraz, tak piękny obraz jakim był Jung Taekwoon.
- Taekwoon.. - zapłakałem cicho, a mój przyśpieszony oddech dawał się wyraźnie we znaki starszemu. Byłem pewien. Zakochałem się w tym imieniu, mógłbym wymawiać je bez końca. Było piękne, bez skazy jak on sam, lecz z bliznami na duszy. Z całą pewnością posiadał jakieś blizny a teraz skrywa je przede mną, zamyka się przede mną w czasie gdy ja usilnie staram się do niego zbliżyć. Może do tej pory starałem się aż za nadto?
- Już cicho. -  Wargi ciemnowłosego znalazły się na kąciku ust młodszego. Chłopak odkrywał za wiele, zbyt dużo emocji. Leo postanowił jeden jedyny raz zająć się nim tego wieczoru, więc nie czując blokady, brnął dalej. Hongbin miał szczęście, że ten nie był wstydliwy i nie bał się go dotknąć. Zdecydowanie przesuwał dłonią po jego boku, przez biodro, by zaraz po tym jego palce spoczęły na wyraźnie zarysowanym kroczu młodszego. Może i czarnowłosy nadal był niechętny, co do stosunku, ponieważ nie lubił czułości i nie przepadał za dotykiem, jednocześnie myśląc, że niższemu nie przypadnie już jego zimna natura przy zbliżeniu. Choć niczego nie mógł być pewny. Kiedy Hongbin był otwarty na wszystko, rozmowny i pozytywny, to z drugiej strony nieprzewidywalny w swoich uczuciach. Zawsze robił coś, czego Taekwoon nigdy się nie spodziewał.
Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale na ten moment czułem, że muszę być posłuszny i wdzięczny. Wdzięczny, ponieważ wargi mężczyzny muskały mój kącik ust, co już doprowadzało mnie do głodu, tak, to dobre określenie. Byłem głodny nowych doznań, ciekawy. Nigdy w życiu nie uprawiałem z nikim seksu, nawet pocałunek, który nastąpił może raz czy dwa w szkole średniej był dla mnie niezdarny i nieporadny. Tak więc zafascynowany patrzyłem na niego wijąc się, gdy jego smukłe palce przesuwały się po moim ciele aż dotarły do upragnionego miejsca. Mimo, że jego dotyk był cholernie przyjemny nie chciałem zamknąć oczu, usilnie patrzyłem, obserwowałem, interpretowałem, pragnąłem nigdy nie zapomnieć tej chwili. Nawet jeśli była niezwykła jednostronnie. Milczałem. Czekałem.
Palce starszego mocniej zaciskały się na ukrytym w materiale spodni członku chłopaka. Mimo upływu czasu od jego doświadczeń, przesuwał precyzyjnie dłonią w tym miejscu, chcąc wyciągnąć, jak najwięcej z ust Koreańczyka. Jego usta wędrowały po jego linii szczęki, stykając się z jego rozgrzaną skórą. Czy naprawdę Leo potrafił go doprowadzić do takiego stanu? 
- Chyba czas na więcej, hm? - Starszy kierował te słowa bardziej do siebie niż do Hongbina. W jednej chwili dłonią siłował się z jego spodniami, by zaraz po tym ciągnąc je w dół, aż całkowicie opadły na ziemię. Nie słyszał żadnych protestów, kiedy zabierał się za kolejne części garderoby.
Boże, jak dobrze w tamtej chwili się czułem! Mogłem się założyć, że nikt nie byłby w stanie dotykać mnie w ten sposób w dodatku mimo, iż to był mój pierwszy raz uważałem, że nikt inny nie miałby prawa mnie dotknąć nawet jeśli to miał być mój pierwszy i ostatni raz z Leo. Mając ten fakt na uwadze przez błagałem by ten moment nigdy się nie skończył a jednocześnie chciałem więcej. 
Taekwoon robił praktycznie to co 'musiał', wiedziałem, że to mogło być dla niego w jakiś sposób trudne, bo w końcu nie codziennie kocha się z mężczyzną z którym teoretycznie w ogóle się nie znasz. Gdyby naprawdę chciał takiej relacji 'na jedną noc' zapewne poszedłby w odpowiednie miejsce a nie męczył się teraz ze mną.
Kiedy moja koszulka opadła na podłogę a chłodne powietrze owiało skórę, pojawiła się charakterystyczna gęsia skórka. Nie uważałem swojego ciała za wyjątkowo szpetnego. Nie należałem do osób ani wychudzonych ani specjalnie umięśnionych. Mój tors wydawał się być delikatny, pracowałem nad kaloryferem może w liceum? Od tamtej pory nie zwracałem na to szczególnej uwagi, w końcu ani nie miałem dla kogo o siebie bardziej zadbać ani ja nie czułem takiej potrzeby. Mimo to delikatny rumieniec wpłynął na moją twarz.
Bałem się. Nie samego bólu podczas stosunku, nie, raczej to była ta obawa, że on nie pozwoli mi się dotknąć. Że nie będę mógł zbadać opuszkiem palca jego pięknego ciała, w końcu byłem dla niego nikim. A w takie uczuciowe bzdety bawiły się zakochane pary. Ale nie my.
To była tylko chwilowa przyjemność na jedną noc, ja o tym doskonale wiedziałem.
- Czy mogę.. mogę zdjąć twoją koszulę? - zapytałem nieco niezręcznie, ale niezwykle ostrożnie. Jeśli już na starcie popełniłbym jakiś znaczący błąd on mnie odepchnie, on mnie odrzuci. On się wycofa.
- Nie pytaj się o takie rzeczy Hongbin. - Leo złapał za dłoń chłopaka i ułożył ją na zapięciu swojej koszuli. Na jego usta tylko przez kilka sekund wpłynął delikatny uśmiech, lecz był pewny, że młodszemu to nie umknie. Zaraz po tym starszy zaczął wędrować wzrokiem po odkrytym ciele chłopaka. Zostały na nim tylko bokserki, a on sam...cholera, Taekwoon'owi nie umknął fakt, że ciało młodszego w jakimś stopniu podobało mu się. Nie podejrzewał, że tak może być. Myślał, że nie poczuje niczego patrząc na niego, a on? Nie był brzydki, tak sobie tłumaczył to ciemnowłosy. Nadal oglądał go uważnie i potrafił po jakimś czasie wyczuć, że trwa to już długo. Sapnął cicho, zaczesując swoje włosy do tyłu.
- To twój pierwszy raz, Hongbin?
Nie chcąc już nic więcej mówić, bo cholera, zachowywałem się niedorzecznie, już kląłem w głowie na swoją cholerną osobę, kiedy przygryzając dolną wargę z pewną fascynacją rozpinałem guziki koszuli ciemnowłosego Koreańczyka. Gdy materiał odkrył jego tors otworzyłem usta przez dłuższy czas przypatrując się umięśnionym brzuchu. Jego ramiona i barki wydawały się być niesamowicie silne, nawet zauważyłem uśmiech, byłem wręcz przekonany, że właśnie się uśmiechnął. To miała być pewnego rodzaju otucha? Pokazanie mi, że jest dobrze, nic się takiego nie dzieje, to tylko seks. Odrzucając myśli z głowy jak i ignorując odczucie, że moje bokserki zrobiły się niemal za ciasne jęknąłem cicho zamykając na krótką chwilę powieki. 
Jego pytanie wcale mnie nie zaskoczyło. Sądził, że już miałem to za sobą? Nie, czekałem właśnie na ciebie Taekwoon.
Skinąłem głową, lecz jednocześnie chcąc dać mu jakoś do zrozumienia, żeby wcale nie stawiał ponad wszystko faktu, że jeszcze tego nie zrobiłem. Nie potrzebowałem litości, a jego. Choć dotkliwie odczuwałem świadomość, że robi to z konieczności, wariowałem przez natłok negatywnych myśli nie dających mi się skupić na aktualnej czynności, na rzeczy, która właśnie się dzieje naprawdę a nie w moich snach wnoszące jedynie do mojego życia naiwność, pokazując mi, że to jest życie a nie bajka. Nie wszystko będzie się działo tak, jakbyśmy my tego oczekiwali, nic za darmo.
- To ważne. Muszę cię przygotować. - Leo bez krępacji mógł powiedzieć o wszystkim (jedynie tylko mało mówił, bo nie czuł potrzeby), tak też teraz złapał za podbródek chłopaka. Patrzył mu prosto w oczy. - Rozluźnij się i nie myśl o wszystkim.
Wyższy chłopak nad zwyczajniej chciał nie zmarnować jego pierwszego razu. Nawet jeśli Leo nie był tradycjonalistą, to myślał, że pierwszy raz miał być wyjątkowy. On zdecydowanie przegapił swoją szansę na dobre wspomnienia, więc jedynie chciał sprawić, by chociaż ten niczego nie żałował. Nawet jeśli był starszy zaledwie kilka lat, czuł że mógł młodszego nauczyć pewnych rzeczy.
Przesunął dłońmi po torsie młodszego, czując się jeszcze bardziej pewnym. Zaraz po tym wskazał brodą na swoje spodnie, sam dłonią poszukując w pokoju lubrykantu.
Stosując się do polecenia zaczerpnąłem oddech czując jak moje ciało mimo wszystko nieprzyjaźnie drga. To wszystko przez piętrzące się podniecenie, potrzebę dotyku, czegoś więcej. Nie mogłem nad tym zapanować, to było silniejsze ode mnie.
Zastanawiałem się czego szuka Woon, kiedy grzebał w swojej szafce nocnej, jednak tak jak mówił wcześniej postarałem się przynajmniej na krótką chwilę wyłączyć myślenie. Zacząłem rozpinać jego spodnie by moment później również i one wylądowały na podłodze wraz z bokserkami. Byłem oszołomiony i jakże zachwycony nową, ale na swój sposób szczególną dla mnie sytuacją! Jego stercząca męskość była pokaźna, nie wiedziałem jak niby dałby radę tym we mnie wejść. Poplątałem się we własnych myślach, zaraz po tym głośno wypuszczając powietrze.
Leo przeniósł znów wzrok na młodszego po chwili. Ten dość uparcie wpatrywał się w członka ciemnowłosego, co już w pewnym stopniu go ruszyło. Poczuł dreszcz, bo zapomniał, że będzie całkowicie nagi przed nim, a on sam nie panował nad podnieceniem w pewnych momentach. Choć jego erekcja może i ucieszyła Hongbin'a? To był jakiś znak.
Taekwoon złapał w dłoń, to czego szukał. Niewielka tubka z żelem, została otworzona. Mimo wszystko, nie chciał przyspieszać seksu, ani przygotowywać go za długo. Nie kazał mu długo czekać, kiedy starszy sam w końcu pozbawił Koreańczyka bielizny. Jego penis wyraźnie domagał się uwagi, a to nie umknęło jego ciemnowłosemu chłopakowi.
- Hongbin, ja... Nie będzie ci przeszkadzał brak prezerwatyw?
Odchrząknął cicho, kiedy palcami zaczął przesuwać po erekcji młodszego.
A więc lubrykant.. przez to jak bardzo czułem się roztrzepany nawet nie przyszło mi to do głowy. Jęknąłem, gdyż mężczyzna ponownie nade mną zawisł dotykając w intymnym miejscu, jego palce skutecznie odrywały mnie od rzeczywistości, tak bardzo czekałem aż da mi to, czego pragnę. Aż pokaże mi prawdziwego siebie.
Pokręciłem powoli głową leżąc na ciemnej pościeli całkiem nagi, niewinny. Z delikatnymi rumieńcami na twarzy wpatrując się w jego pociemniałe tęczówki. Czy on również w jakiś sposób się podniecił? Tak bardzo ciekawiło mnie to wszystko.
- Chciałbym abyś pokazał mi jaki naprawdę jesteś. Jebal.. nie traktuj mnie jak szesnastolatka, po prostu.. bądź sobą. Chcę wiedzieć jaki jesteś naprawdę. - nie mogąc się powstrzymać nie minęła chwila a moja dłoń przesunęła po podbrzuszu starszego niewiele mężczyzny badając palcami skórę. Przyjemna w dotyku, w dodatku perfumy Leo były czymś dla mnie nieopisanym, słodkim bonusem.
Leo przymknął lekko powieki, nadal obserwując niższego. Zadrżał przez jego dotyk.
- Traktuję cię poważnie.
Wysapał cicho sam przez chwilę pieszcząc dłonią jego penisa. Czuł praktycznie, jak pulsuje pod jego dotykiem. Nachylił się bardziej nad nim, zmniejszając odległość między nimi. On wydawał się taki delikatny pod tymi innymi cechami. Taekwoon czuł pewną satysfakcję i to, co najbardziej lubił - kontrolę. Działał szybciej. Wylał na swoją dłoń lubrykant, rozchylając nogi chłopaka. Zimny żel powoli spływał po palcach starszego, by zaraz po tym pierwszy raz przesunął opuszkami między pośladkami młodszego. W pewnym momencie natrafił opuszkiem na wejście.
Te proste słowa, zupełnie szczególne w swojej prostocie dały mi jakąś motywację by na moich ustach pojawił się szczery, promienny uśmiech. Nawet te trzy słowa wystarczyły mi na tą chwilę, potem poczułem już tylko palce mężczyzny w najbardziej intymnym miejscu. Zadrżałem zamykając powieki starałem się rozluźnić jak zalecał wcześniej Koreańczyk by niekontrolowanie nabić się na palca ciemnowłosego. To było.. naprawdę inne. Mało komfortowe, ale jednak sam fakt, że nade mną wisiał nie kto inny niż Taekwoon, on we własnej osobie sprawiał, że czułem szczęście i spokój. Teraz nie pozostało mi już nic innego jak nacieszyć się każdą sekundą tej intymności. 
Jęknąłem usiłując rozciągnąć się za pomocą palca Leo, aż ten nie dołożył drugiego, a za chwilę trzeciego rozluźniając mnie do maksimum. Kiedy tak pozwalałem się rozciągać stwierdziłem, że z każdym momentem przecinanym moimi cichymi westchnieniami sprawia mi to coraz więcej przyjemności. Dyskomfort zniknął, lecz wiedziałem, że tylko na chwilę, gdyż ten upragniony jak i kulminacyjny moment miał właśnie lada chwila nadejść.
Palce czarnowłosego mężczyzny jeszcze kilka zdecydowanych chwil poruszały się w wnętrzu chłopaka. Był niezwykle ciasny, lecz starszy zdziwiony był faktem, że tamten sam chętnie się naprowadzał na jego dłoń. Gładko wysuwał i wsuwał w niego palce, gdy lubrykant dokładnie został roztarty po jego ścianach. Był gotowy.
Leo nalał trochę żelu na dłoń młodszego, patrząc mu prowokacyjnym spojrzeniem w oczy. Został tylko jeszcze jeden krok. Wyższy chłopak wyciągnął ostatecznie palce z jego wnętrza, układając dłonie na jego udach. - Wiesz, co masz robić.
Poczułem niedosyt, gdy w końcu wyjął ze mnie palce. Zawierciłem się niespokojnie chaotycznie oddychając, potrzebowałem go tu i teraz, cholera.
Żel został na dobre wtarty na moją dłoń teraz tylko miałem zrobić coś, co sprawiało, że moje serce biło nierównomiernym rytmem a policzki nieco oblewały przy tym czerwienią. Objąłem jego męskość dłonią zaczynając z precyzją i starannością smarować jego pokaźną dumę lukrykantem. Cholera to było tak kurewsko podniecające, wariowałem, kiedy przesuwałem dłonią w górę i w dół okrężnymi ruchami u nasady intensywniej. Skąd ja się u licha tego nauczyłem..?
Taekwoon naprawdę poczuł przyjemność, wynikającą z dotyku dłoni chłopaka na jego penisie. Sprawne ruchy, jakby ten gest miał już przećwiczony wcześniej. Zadowolił się tą chwilą, wiedząc, że za chwilę przyjdzie jeszcze więcej. Lekki ucisk w podbrzuszu nie dawał spokoju, kiedy młodszy w końcu zabrał swoje dłonie z dolnych partii Leo i ułożył je na barkach. Młody mężczyzna zaś oparł uda chłopaka na swoich biodrach, mając idealny dostęp. Za pierwszym razem subtelnie otarł się główką swojej męskości o zaciskający się pierścień mięśni, a zaraz po tym poruszył biodrami, by wejść w młodszego jednym, lecz nieszybkim ruchem. Był okropnie ciasny, a dyskomfort pewnie mu doskwierał, lecz nadal czarnowłosy miał wrażenie, że Koreańczyk sam nabijał się na jego penisa.
W ciągu kolejnych płynnie upływających sekund Woon patrzy mi w oczy, mija minuta, on wchodzi we mnie a ja drżę i łapczywie nabieram powietrza skupiając się ze wszystkich sił na tym, by się maksymalnie rozluźnić. Ale przy pierwszych pchnięciach nie potrafię, wbiłem więc paznokcie w jego barki, cicho pojękiwałem szczęśliwy, bo cholera mężczyzna kochał się ze mną. Miałem go w tej chwili dla siebie. Całego Taekwoon'a, tylko dla siebie. 
Uśmiechnąłem się poprzez łzy, jedna właśnie uleciała, ale nie obchodzą mnie łzy, nie obchodzi mnie chwilowa słabość, bo to minie tak siebie przekonuję.
- Taekwoon-ah.. - cicho wystękałem przymykając powieki, dyskomfort z każdym pchnięciem zdawał się nieco słabnąć, ale ja wiedziałem, że skutki tego odczuje później.
Leo chciał dać drugiemu chłopakowi, jak najwięcej przyjemności. Wiedział, że na początku będzie szło to z pewnymi przeszkodami, lecz z czasem czuł, że mógł poruszać się w nim gładko. Nie wytrzymał już opanowania się, jego uwagi nie odciągnęły, ani łzy młodszego, ani początkowe płaczliwe jęknięcia. Rozszerzył jego uda maksymalnie i wykonał mocne zdecydowane pchnięcie. W końcu poczuł, że pożądanie wzięło nad nim górę. Patrzył cały czas, jak zmienia się wyraz twarzy chłopaka pod nim i chciał wyciągnąć z niego, jak najwięcej stęknięć. Przyśpieszył i to z jaką drastyczną zmianą. Jego biodra w końcu zaczęły się mocno zderzać z nagimi pośladkami chłopaka, a w całym pomieszczeniu było słychać dźwięki obijających się o siebie ciał. Sam Leo też nie szczędził sobie po pewnym czasie odgłosów zadowolenia, podobało mu się.
Nie mogłem uwierzyć jak diametralnie zachowanie starszego skontrolowało mnie całego. Stał się szybki, porywczy, gwałtowny, chaotycznie oblizywał te piękne wargi, kiedy jego pchnięcia były tak bardzo głębokie i szybkie. Doszedłem do wniosku, że być może Leo taki był naprawdę. Że jego życie polegało na kontroli i dominacji, że jeśli miałbym z nim żyć musiałbym mu podlegać.
Odchyliłem głowę do tyłu głośno oddychając, moja twarz była cała czerwona a ciało niesamowicie zgrzane, natomiast on sam był moją definicją perfekcji. Samotne koraliki potu zdobiły jego szyję jak i skroń, zaś dłuższe kosmyki ciemnych włosów przyklejały do jego twarzy. A te oczy.. były wyraziste, wyrażały drapieżność i władzę, tonąłem i jednocześnie zatracałem się w seksie z tym mężczyzną. Cholera wręcz skomlałem z rozkoszy czując, że lada moment osiągnę coś, czego nie dane było mi przeżyć. Coś pięknego.
Młody mężczyzna całkowicie się pochłonął w tej jednej czynności, chcąc brać od chłopaka i dawać mu, jak najwięcej w tej chwili. Im bardziej zbliżał się do tego kluczowego momentu, tym bardziej zmniejszał odległość między nimi, w pewnej chwili chowając twarz w szyi młodszego. Obdarował jego skórę muśnięciami, i niekiedy sinymi malinkami, ponieważ raz od bardzo dawna zapomniał się. Jego pchnięcia miały trafić w niego jeszcze głębiej, będąc bardziej ostrzejsze, lecz nie pozbawione namiętności, którą właściwie Hongbin tchnął w ich stosunek. Taekwoon sam czuł się cholernie dobrze, bo wnętrze chłopaka z sekundami stawało się ciaśniejsze. Czarnowłosemu wydawało się, że w końcu znalazł drogę do prostaty młodszego, a kilka pchnięć w nią zdecydowanie powinno zaowocować dla niego przyjemnością, jakiej nigdy nie spotkał.
Przesunąłem paznokciami po karku Koreańczyka, w między czasie zachłysnąłem się powietrzem, kiedy on całował moją szyję, boże, był tak blisko. Pamiętam co wtedy odczuwałem, jak ponownie zalewała mnie fala gorąca, kolejna potężna dawka a na dodatek ucisk w podbrzuszu a co za tym idzie zacisnąłem powieki pozwalając by ulga w postaci spełnienia zawładnęła mną całym. Doszedłem intensywnie jak nigdy dotąd, z przeciągłym jękiem, imieniem mężczyzny, którego szczerze pokochałem.
- K-kurwa, Taekwoon hyung.. - wypchnąłem biodra zaciskając mięśnie na jego penisie tak, że ostatnie płynne ruchy osłabły zastępując je powolniejszymi pchnięciami, które owocowały tym, że ostatnie krople mojego własnego nasienia plamiły pościel. Niekontrolowanie w czasie tego ścisnąłem podbródek Leo w palcach by móc wpić się w jego gorące, rozkoszne wargi. Upragniony orgazm, upragniony pocałunek, on wytryskujący wewnątrz mnie. On sapiący tuż nad moim uchem. Niczego więcej mi nie było trzeba, wystarczył mi on, w czystej perfekcji.
Leo może i nie dał po sobie poznać tego, tak bardzo, lecz równie intensywnie przeżył swój orgazm. Pamiętał tylko, jak w pewnym momencie mięśnie chłopaka zrobiły się zbyt ciasne, a to pozwoliło mu ostatecznie rozlać się w jego wnętrzu. Czuł ogromną przyjemność, satysfakcję. Młodszy w jednej chwili złączył ich wargi, co stłumiło jakikolwiek odgłos z ust ciemnowłosego. Oddał ten pocałunek. Poruszył wargami nachalnie, napierając mocno na te chłopaka, gdy czuł jeszcze rozchodzącą się po jego ciele przyjemność. To uczucie było paraliżujące, a ten Koreańczyk pokazał mu, że było warto.
Zaczerpnąłem kilka większych wdechów między namiętnym pocałunkiem. Pozwoliłem sobie na subtelne polizanie jego warg, smakowały tak słodko.. zupełna sprzeczność z osobowością Jung. Jeszcze nigdy nie byłem tak bardzo zmęczony jak w tej chwili, mimo, że nie chciałem zasnąć, wolałem raczej się skupić na tym momencie, jak najdłużej, więc wpatrywałem się w jego oczy nie dowierzając, że to co miało miejsce przed chwilą wydarzyło się naprawdę a nie w moich wyobrażeniach. Absurdalne.
- Hyung.. - odezwałem się nieco zachrypniętym głosem czując jak następna dawka łez szczęścia pchają mi się do oczu. One spływały rozmazywały mi obraz, nawet nie rejestrowałem, że obficie dziękowałem starszemu. Błagałem go niemo, by to się nie skończyło by nie pozwolił mi zasnąć, tak bardzo nie chciałem. - Jesteś.. - odchrząknąłem cicho. - Jesteś moim ideałem.
Leo milczał. Przez długą chwilę nic nie mówił. Dotykał ust chłopaka swoimi nadal, dzieląc z nim wspólny oddech. Sam nie wierzył w to wszystko, że tak to się potoczyło, że ich ciała nagle znalazły się tak blisko, jak wcześniej starszy ledwo godził się na wtulenie w niego. To kompletnie do siebie nie pasowało, a Taekwoon wiedział, że wcale nie trzeba mu było alkoholu, żeby to zrobić. Nic nie wiedział po za tym.
Żeby nie nadwyrężać mięśni chłopaka, męskość starszego po kilku lub kilkunastu minutach wysunęła się z jego wnętrza. Nadal leżeli blisko siebie, może i czerpiąc chwile dotyku. Było spokojnie, a jednocześnie bardzo niepewnie.
- Ideały nie istnieją, Hongbin.

❄ ❄ 

Równie szybko, jak tamten wieczór przeleciał im przez palce, tak szybko mogli odejść w krainę snu razem. Leo zawsze szybko otwierał oczy, kiedy w końcu nastawał ranek. Często lubił oglądać wschody słońca. Czasem czuł, że niektóre zachowania mogą być tandetne, ale w końcu on sam w sobie był oryginalny. Miał wiele sprzeczności ale nic mu nie zawadzało. Czuł się dobrze w swoim ciele, tak myślał.
Rankiem poczuł lekki ból głowy, bo może i dawno nie spożywał żadnego trunku. Możliwe, że wolałby, aby jego wczorajsza noc poszła w niepamięć, ponieważ nie potrafił się przyznać sam ze sobą, że spodobał mu się seks. Co wiele miał owijać w bawełnę? Tak po prostu było, a on teraz leżał wgapiając się w sufit, kiedy Hongbin uparcie wtulał się w jego nagi tors. Nawet przez sen był taki sam, jak na jawie, tak to sobie tłumaczył starszy chłopak. Mimo to, twarz chłopaka była spokojna, policzek oparty o unoszącą się i powoli opadającą pierś. Wszystko dosadnie przypominało Taekwoon'owi, co zrobił dnia poprzedniego i gdyby nie to, że tył opleciony wszystkimi kończynami niższego i w dodatku kołdrą, dawno zerwałby się z łóżka. Czekał, aż choć trochę będzie miał lepszą możliwość wyrwać się, ponieważ nie chciał się przez sen szarpać z chłopakiem.
Leo jedynie wyciągnął rękę do szafki nocnej, z której zgarnął paczkę papierosów i zapalniczkę. Miał okropną ochotę zapalić, wypełnić się tym dymem na nowo. Tak już miał w przyzwyczajeniu, że wiele palił, ale po za tym to nic takiego. Może cały on pachniał mieszanką perfum i dymu tytoniowego, lecz nie słyszał, żeby młodszemu przeszkadzał ten dym w całym mieszkaniu. A właściwie, co jeśli nie chciał na nic narzekać? 
Starszy był już tak zdesperowany, że mógłby w łóżku zapalić, bo Hongbin po kilkunastu minutach nadal nie otwierał oczu. Koreańczyk w końcu wepchnął sobie papierosa między wargi i podpalił go, usatysfakcjonowany, że już czuł zalążek tego białego obłoku.
Zmarszczyłem lekko nos, od razu do moich nozdrzy dotarł smród znajomych mi używek. Uchyliłem leniwie powieki wybudzając się z krainy snu. Aż uśmiechnąłem się pod nosem orientując się, że leżę na mężczyźnie z którym spędziłem poprzednią noc. Poruszyłem się nieco przesuwając nosem po linii szczęki starszego. Ideały nie istnieją, Hongbin. Tak bardzo się myliłeś, Woon. Już miałem się odezwać, jednak dosłownie zamknąłem usta z powrotem widząc jego chłodne spojrzenie. Więc zaczynało się wszystko od nowa. Męcząca gra, w której poświęcałem się tylko dla niego. Pozwalałem, by mnie tak traktował, bo za bardzo mi na nim zależało, nie potrafiłem przyjąć odmowy, nie po tym jak ubiegłej nocy znacznie zbliżyliśmy się do siebie. Przynajmniej tak to odbierałem, niebezpodstawnie - nie możliwością było, by ani trochę mu się to nie podobało, słyszałem jego westchnienia to było tak bardzo nakręcające..
Właśnie. Niemalże nie czułem dolnych partii a kiedy już się lekko poruszyłem fala bólu przeszyła moje ciało. Kurwa. Nie może być aż tak źle.
Kiedy starszy spokojnie wypalał swojego papierosa, chłopak ułożony na nim, w końcu otworzył oczy. Leo bez namysłu patrzył wtedy na niego swoim zwyczajowym spojrzeniem, nic takiego. Jakie były pierwsze myśli jakie mogły napłynąć do głowy młodszego Koreańczyka? Czarnowłosy nie wiedział tego. Mógł poczuć się jedynie lepiej, po zaciąganiu się swoją ulubioną używką i co więcej? Czuł tylko na swojej nagiej skórze, jak Hongbin zadrżał. Wyższy nigdy nie wiedział, jaki to jest ból, więc nawet nie zastanawiał się, czy to właściwie przez to? Wbił jedynie swój wzrok w chłopaka, używając swojego zwykłego głosu bez żadnego wyrazu. - Wszystko w porządku?
Przygryzłem mocno dolną wargę nabierając łapczywie powietrza, czekałem cierpliwie aż skurcz zmaleje a ból powoli się zniweluje.. przynajmniej do jakiegoś stopnia. - Pytasz z troski czy może mechanicznie? - mruknąłem sam dziwiąc się swoim tonem. Nie miało zabrzmieć tak.. inaczej. Nie poznawałem siebie.
- Pytam, bo mnie to interesuje. - Starszy chłopak mruknął cicho pod nosem, zaraz po tym przenosząc wzrok na okno. On w głowie bił się z myślami, czy coś czuje do tego młodego Koreańczyka, a jeśli tak, to co... A on? Cały czas mówił, jakby go to w ogóle nie obchodziło. Był zdystansowany, zimny i małomówny, lecz cały czas myślał. Myślał nad swoimi nowymi 'dziełami'. Sapnął cicho, stwierdzając, że to również zignoruje, bo nie miał pojęcia, co dzieje się w głowie Hongbin'a.
- Oczywiście, że boli, ale to jest przyjemny ból. - nachyliłem się by moment później złożyć na jego ustach pocałunek. Kompletnie nie orientując się w swoich poczynaniach wziąłem od niego szluga zaciągając się dość porządnie by po chwili przyłożyć wargi do tych jego i wdmuchać dym do ust starszego. Roześmiałem się cicho w jego usta, kiedy ten był najwyraźniej zdezorientowany, bawiło mnie to, że nawet jeśli wydawał się być ze stali nawet najdrobniejszy gest był w stanie go oszołomić. 
Mimo lekkiego roztargnienia, Leo po części wciągnął dym do swoich płuc. Jednak oczywiście młodszego rozbawił fakt, jak bardzo ten potrafił być sztywny i jak nie reagował na takie rzeczy. Nie przywykł do tego nigdy wcześniej i nagle miał stać się przytulanką? Oczywiście może i by się nie przejął, lecz rozbawienie chłopaka w tym momencie mocno podrażniło jego bolącą głowę. Wypuścił dym na jego twarz, lekko odpychając go. Zmarszczył lekko brwi. - Co takiego cię bawi?
Uśmiechnąłem się ponownie do niego nachylając. - Nie, nie bawi. Raczej urzeka to jak silnie potrafisz na mnie działać, wiesz?
Taekwoon przełknął ślinę, odwracając wzrok. Cholerny dzieciak. Jak mógł, tak bez skrępowania wylewać wszystko co czuje? To wprawiało w głowie starszego jeszcze większe zamieszanie. Czuł pierwsze skutki zamieszania mu w głowie przez tego młodego Koreańczyka. - Mówisz takie rzeczy...
- Chciałem tylko uświadomić ci, jak bardzo mnie uszczęśliwiłeś i.. ten pierwszy raz.. naprawdę wiele dla mnie znaczył Taekwoon. - westchnąłem cicho patrząc jak dym po pewnym czasie zlewa się z chłodnym powietrzem. Byłem zainteresowany, zafascynowany drobnymi rzeczami, nieistotnymi dla innych zwyczajnych ludzi, którzy wstawali rano do pracy i szli przez życie byleby je tylko przeżyć. Nie rozumiałem tego. Uważałem, że otrzymaną szansę powinno się uszanować i skorzystać z niej, cieszyć wartościami, śniegiem czy deszczem a nawet aromatem kawy. Zastanawiałem się, dlaczego Leo tak często sięga po papierosy.
- Najważniejsze, żebyś ty był z tego zadowolony... - Ciche mruknięcie wydostało się z ust Leo, kiedy on czuł się naprawdę zmieszany. Takie sytuacje nie należały do niego, a on sam chyba nie był tym człowiekiem, którego Hongbin opisywał.
- I mówiłem ci, że nie chcę słyszeć swojego prawdziwego imienia.
Usiadłem, usiadłem i pozwoliłem by kołdra nieco osunęła się po moich ramionach odkrywając subtelnie delikatne ciało. Miałem wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje, tyle pytań rodziło się w mojej głowie a mężczyzna nie miał najmniejszej ochoty rozwiać wątpliwości. Chwilami czułem się wzburzony, bo nawet jeśli wiedziałem na czym stoję (a stałem na niepewnym gruncie) to potrzebowałem przynajmniej drobnej nadziei na lepsze jutro. Że być może ten czarnowłosy 25-latek okaże się być dla mnie ważniejszy, że nadzieją na lepsze jutro on się dla mnie otworzy i przekona do mnie.
- Porozmawiaj ze mną. Chciałbym bynajmniej wiedzieć dlaczego nie chcesz bym tak cię nazywał, huh? Przecież to twoje prawdziwe imię.. - przygryzłem mocno dolną wargę stopniowo spuszczając wzrok. Dym wydobywający się z papierosa zniknął na dobre.
Leo nadal leżał, wpatrując się swoim zimnym spojrzeniem w oczy chłopaka. Nie wiedział, jak wytłumaczyć mu pewne rzeczy.
- Wolę wymyślony pseudonim najzwyczajniej. - Rzucił akceptując słowo "pseudonim". - Prawdziwe imię źle mi się kojarzy, nie rozumiesz? Nie chcę, by ktokolwiek o nim pamiętał, by znał mnie naprawdę. Możesz wierzyć lub nie, lecz ja nie muszę się z niczego tłumaczyć.
Starszy chłopak chciał wstać. Wstać i znów oddać się w swój żywioł. Zająć się pisaniem, ponieważ ostatniej nocy napłynęło do niego mnóstwo myśli. Inspiracją był sam młody Koreańczyk, który nie wiedział tak naprawdę, jaka walka rozgrywa się w głowie Taekwoon'a.
- Pseudonim? - nie mogłem pozwolić, by ciepło jego ciała tak prędko mnie opuściło, w końcu dopiero co udało mi się go wybłagać o wspólną noc. Wiedziałem, cholera wiedziałem, że to skończy się tak a nie inaczej, tak bardzo byłem głupi łudząc się, że może jednak da mi szansę.. - Brzmisz zupełnie jak artysta. Artysta, który chowa się za nieprawdziwą maską.
Owinąłem dłoń wokół jego torsu, żeby został ze mną w łóżku. Dni były tak bardzo mroźne, w mieszkaniu nie było tak gorąco jak można było uważać.
Było słychać ciche odchrząknięcie ze strony ciemnowłosego młodego mężczyzny.
- Może jestem niespełnionym artystą, któremu brakowało jednego elementu, by w końcu wyjść z ukrycia? - Rzucił w stronę chłopaka bezmyślnie, choć tak naprawdę, to było jak najbardziej szczere. Cały czas nie mógł odnaleźć jednej rzeczy, prawda? Pisał, zapisywał całe strony, by później jedynie to potargać. Mimo to wpatrywał się w swoją półkę z książkami. Na jednej półce widniały rzeczy, które mimo wszystko skończył. Nawet jeśli teraz uważał, że tamte poskładane zdania są do niczego, to nie wyrzucił ich. Nie wiedział, dlaczego, lecz teraz był w trakcie tworzenia czegoś zupełnie innego.
Czy można to było uznać za krok w dobrym kierunku? Przeczuwałem, że ironia w jego głosie była fałszywa a jego słowa prawdziwe, ukazujące jego samego. Patrzyłem jak mimo wszystko podnosi się z łóżka i zakłada bieliznę, a włosy pozostawione w nieładzie uznałem jako całość za czystą perfekcję.




2 komentarze:

  1. Cudo!
    Po prostu cudo. To opowiadanie z Leo i hongbinem mnie oczarowało. Jest świetne i takie realistyczne. Pasuje mi do nich.
    Weny życzę Ci w dalszym pisaniu i zapraszam do mnie:
    http://my-dream-is-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno słowo w 90% opowiadań dobitnie mnie wnerwia i irytuje. Jednakże sama muszę go użyć, bo jestem w takich emocjach, że nie wyrażę tego zwykłymi słowami.
    KURWA co to było... Istne cudo.
    Kuźwa nie sądziłam, że będę w stanie kiedyś przeczytać jakieś ff z jednym ze swoich najważniejszych biasów. Przeczytałam i kurde podobało mi się. Miotają mną teraz takie uczucia, że wow. Mam taki porządny niedosyt wrażeń, ale cholera jasna jest już za późno na czytanie kolejnych części. Trzecia nad ranem jest cholera mać. O jakiej godzinie ja się kładę spać? Coś Ty ze mną zrobiła tym opkiem? Ja pierdzielę. Nie wiem czy to jest do końca normalne, ale czuję się tak jakoś dziwnie szczęśliwa po przeczytaniu tego "rozdziału". Zepsułaś mnie...
    Idę spać. Jutro czytam i komentuję kolejne części. <3 Kocham Cię za takie dzieła <3

    OdpowiedzUsuń