czwartek, 17 września 2015

Escape into Oblivion ► Przeznaczenie


 Przeznaczenie
† 

Jego twarz wydawała się być w tamtej trwającej wieczność chwili oazą spokoju. Kosmyki blond włosów opadały na twarz chłopaka a jego skóra zdawała się być bledsza niż ostatnim razem natomiast oddech bardziej ustabilizowany. Ukłucia na ręce blondyna nie były jedyną rzeczą niepokojącą Jongina. Kilkanaście minut temu, gdy wnosił go do jego gabinetu wraz z, jak się okazało przy okazji Zitao wpadł na szafkę a zawartość z niej wylądowała na podłodze. W kilku dużych pudłach znajdowały się liczne narkotyki, wszelkiego rodzaju prochy, liście i strzykawki. Strzykawki najbardziej go przestraszyły, ponieważ zdawał sobie sprawę, gdzie się je wstrzykuje co wydawało się dla niego naprawdę niezrównoważonym pomysłem.
 - Jesteś dupkiem. - mruknął cicho Kai, kiedy skończył obmywać wargę swojego szefa. Miał niesamowicie miękkie wargi i to sprawiało, że miał ochotę przedłużyć swoje działanie by tylko móc dotykać go więcej i więcej. Mimo, iż widać było, że była często przez chłopaka przygryzana i miętoszona nie straciły one uroku. - Cholernym dupkiem. - powtórzył ciszej podnosząc się z pozycji kucanej. Kim sądził, że bardzo często miał z nim do czynienia, ciągle albo na siebie wpadali albo musieli znosić swoje towarzystwo, kiedy pracowali w końcu chudzielec był również na posyłki i wszelkie polecenia. Ale tak naprawdę ten czas, który niekiedy musieli dzielić sprawiał, że Koreańczyk nie mógł przestać myśleć o Luhanie. Czasem to były tylko zwyczajne przekleństwa na niego, ale czasem też myśli wybiegające daleko w przyszłość, ich wspólną przyszłość. Kręcąc głową z lekkim grymasem na twarzy ogarnął stosy papierów na biurku układając je w porządku a ponieważ była już noc chłopak ziewnął potrzebując chwili odpoczynku.
Jutro miał się zjawić na bankiecie u boku Sehuna a żeby było jeszcze bardziej idiotycznie musiał wyrobić się również i z pracą, przecież nie mógł się spóźnić dwa dni z rzędu, bo Luhan w końcu zacząłby coś podejrzewać. Potrzebował tej pracy. Żył z bolesną świadomością, że nie poradziłby sobie bez niej a blondyn wiedząc to doskonale wyciągnął do niego dłoń tak jak kiedyś Sehun. Jongin miał tylko nadzieję (nie do końca zdając sobie przy okazji z tego sprawę), że Han go nie puści.

Otworzyłem leniwie powieki, kiedy słońce wpadające przez okno zaczęło drażnić moją twarz. Było już rano.
Co działo się dalej w nocy? Nie wiedziałem kiedy w ogóle się tu znalazłem. Ktoś musiał mnie tu przynieść. Tego chciałem się dowiedzieć oraz tego, jak dokładnie było wczoraj.
Czułem się strasznie obolały. Dotknąłem swojego policzka, sycząc cicho. Ostatnie co zostało w mojej głowie, to bójka, choć ją też pamiętałem, jak przez mgłę. Chyba żałowałem, że zażyłem wszystkiego jeszcze więcej niż zwykle.
Z trudem podniosłem się do pozycji siedzącej i przeczesałem palcami włosy. Podniosłem z szafki paczkę papierosów i szybko odpaliłem jednego, żeby się odstresować. Dużo czasu minęło zanim wszystko poukładałem sobie w głowie. Cały czas rozpraszał mnie mój bolący policzek i rozcięta warga.
Przeglądałem się przez dłuższą chwilę w lustrze, stwierdzając, że wyglądam dziś okropnie i nie chcę się nikomu pokazywać. Jednak chyba nie mogłem sobie pozwolić na kolejny dzień nic nie robienia, po za tym nie chciałem wzbudzać podejrzeń swoją nieobecnością. Wszyscy i tak pewnie już wiedzieli, co zaszło. Plotki tutaj roznosiły się niebywale szybko. Zwłaszcza przez wścibskiego barmana oraz prostytutki – jak przystało na kobiety.
Poprawiłem swoją koszulę, odpinając kilka pierwszych guzików i zmierzwiłem ręką włosy, pozostawiając je w nieładzie. Zakryłem pudrem lekko siny policzek oraz podkrążone oczy. Nie chciałem dać po sobie znać, że tak okropnie wpłynął na mnie ten wieczór. Oceniając, że wyglądam już bardziej znośnie, ruszyłem w stronę drzwi. Otworzyłem je powoli i wyszedłem na korytarz. Nikogo tam nie było.

Zmarszczywszy lekko nos Kim otworzył leniwie oczy mrugając kilka razy. Ból kręgosłupa rozniósł się po całym jego ciele a orientując się po dłuższej chwili, że znajdował się na zapleczu i w na dodatek przysnął tam, poderwał się ze skrzynki prostując się.
Przetarł powieki piąstkami chcąc się dobudzić, po czym wyszedł bezszelestnie z małego pomieszczenia rozglądając się wokół. 'Nikogo nie ma, droga wolna' myślał. 'Luhan z całą pewnością jeszcze śpi'. Tak naprawdę wcale nie martwił się tym, że chłopak mógłby go tu przyłapać jak jakiegoś bezdomnego, ale tym czy doszedł już do siebie. Nie chciał jednak mu się naprzykrzać 24 na dobę i tak już większość dnia musiał go znosić. Zaciskając palce na framudze przygryzł lekko wargę wypuszczając z siebie powietrze. Zdecydowanie nie miał ochoty opuszczać terenu klubu zwłaszcza, że już dziś czeka go posłuszeństwo wobec Sehuna i następne dni u jego boku. To było gorsze niż napchanie ust tabletkami nasennymi.
Nie miał wyboru, jeśli za cel obrał sobie punktualność w pracy musiał jak najprędzej przez to piekło przejść.
Kiedy stwierdziłem, że naprawdę jestem tu sam jak palec, ruszyłem w głąb korytarza. Mimo, że inni pracownicy wychodzili i przychodzili o określonych porach, ja praktycznie zawsze byłem tutaj. To miejsce było tak jakby moim domem, co nieco mnie odpychało. Prawda, byłem bogaty. Ale nie mieszkałem w swoim luksusowym domu i nawet nie miałem ochoty się do niego wybierać. Czułem się tam bardzo samotny, nawet jeśli tu było praktycznie tak samo. Brzmi to bardzo bezsensownie, jednak naprawdę czułem się źle w swoim prawdziwym mieszkaniu, nie ważne jak bardzo było bogate.
Westchnąłem, chcąc już myślami wieczoru. Nie wiedziałem czy dlatego, że brakowało mi towarzystwa, czy może po prostu chciałem wyżyć się na swoich pracownikach. Oparłem się na chwilę o ścianę, gdyż jeszcze nie czułem się na siłach.

Słysząc kroki dochodzące z korytarza Jongin zesztywniał uporczywie patrząc w tamto miejsce tak jakby zaraz miał wyskoczyć stamtąd duch. Zastanawiał się, czy to Luhan w najgorszym wypadku się obudził czy może któryś z pracowników zbierał się właśnie do domu.
Skręciłem w odgałęzienie w korytarzu niespodziewanie wpadając na kogoś. Ostatkami sił złapałem osobę za koszulkę i pociągnąłem do góry, żeby się nie przewróciła. Poznałem to chude ciało.
- Co ty tu jeszcze robisz, Jongin?
Rzuciłem, sam się dziwiąc zachrypniętym brzmieniem swojego głosu. Odchrząknąłem ledwo słyszalnie, jednak nie na tyle, żeby chłopakowi to umknęło. Zlustrowałem go wzrokiem, zauważając jego zaspane oczy, które były lekko podkrążone.

Jongin był w lekkim szoku, otworzył usta słysząc chrząknięcie chłopaka. Luhan we własnej osobie. Wyglądający na wymęczonego życiem, skacowanego i jak zawsze ponurego. Mógł się niewiele mylić.
- Właśnie miałem się zbierać - odpowiedział w końcu kątem oka widząc, że ten nadal trzymał go za ubranie a ich twarze dzieliły centymetry. Pierwsza myśl jaka przyszła mu przez głowę to to, że jeszcze chwilę a nieświadomie rozerwie jego koszulkę, tak mocno miał zaciśnięte dłonie na niej. - Dzień dobry Luhanah. - dodał ciepłym tonem, choć niekoniecznie było to zamierzone.
- Nie wiem, czy taki dobry... - Rzuciłem znudzony, przyciągając go bliżej, nadal zaciskając palce na materiale jego bluzki. Dreszcze zaczęły rozchodzić się po plecach chudzielca, wpatrywał się w niego. - Więc mówisz, że wychodzisz? Śpieszy ci się gdzieś?
Zmarszczyłem lekko brwi, skupiając wzrok gdzieś za nim.

- Bo choć miałem się nie opierdalać to nie wymagasz chyba abym pracował cały dzień.. - urwał oblizując nerwowo usta. Może i wyglądał jak wrak człowieka, który jeszcze poprzedniej nocy zdemolował pół klubu, ale z bliska chłopak nie mógł się napatrzeć na blondyna, dlatego nie wiedząc co ze sobą zrobić po prostu patrzył na niego czując, jak gdyby stado szpilek lekko kuły jego brzuch.
- Prawda, nie wymagam. Zapytałem tylko, czy się śpieszysz. - Po chwili przeniosłem wzrok znów na niego. Nie potrafiłem się skupić na niczym i wydawałem się nieobecny. Czułem się dziwnie źle, nie fizycznie, ale psychicznie. Wymruczałem jeszcze coś nieskładnego i niezrozumiałego pod nosem, drżącą dłonią nadal szarpiąc za jego koszulkę. Kim zmarszczył brwi. Uznał, że nadal nie było z nim za dobrze, powoli odszarpnął jego dłoń od skrawku swojej koszulki zrobił krok w tył.
Pchnąłem go plecami na ścianę, tak mocno jak za pierwszym razem. Jongin wydał z siebie syknięcie, zdezorientowany nie bardzo rozumiał, co się właściwie dzieje. Warknąłem cicho, przyciskając dłoń do jego torsu, tak by nie mógł się wyrwać. Sam dziwiłem się swoim zachowaniem, ale nie próbowałem w żadnym stopniu się powstrzymać. Popatrzyłem mu w oczy, przygryzając mocno dolną wargę zębami.
Czy był przyzwyczajony do jego nieobliczalnego i niekiedy agresywnego zachowania? Z całą pewnością Luhan nie był Sehunem a to sprawiało, że o dziwo Koreańczyk był mniej przerażony. A może po prostu miał coś z głową.
- Proszę Pana.. naprawdę muszę już iść - powiedział stanowczo, starając się ignorować swoją drugą, uległą część siebie. Uległą tylko dla niego.
- Gdzie, Jongin?
Naciskałem na niego, nie tylko mentalnie ale i naprawdę. Byłem ciekaw, co zrobi. Nie wiele się zastanawiałem, po prostu robiąc to impulsywnie, chcąc opanować swoją agresywną stronę. Czy czasem za bardzo uciekało mi to spod kontroli?

Chłopak przygryzł wargi próbując go odepchnąć. - Nie sądzę, żeby moje życie osobiste było twoją sprawą, Luhan.
- Więc to tak? - Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Nie wiem, dlaczego się tak denerwowałem. Złapałem za jego podbródek, mocno zaciskając palce. Kolejny ulatujący syk.
- Jeśli cię kurwa nie puszczę to co zrobisz? - Poczułem jak boląca głowa zaczęła nieprzyjemnie pulsować, a mój oddech znacznie przyśpieszył. 

Jongin spojrzał na niego przestraszonymi oczami, czas biegł do przodu jak gdyby chciał sprytem przebiec maraton. - Jeśli tego nie zrobisz pozwę cię za molestowanie. - odparł drżącym głosem kładąc dłoń na tej jego. Chciał być przekonujący, ale Chińczyk za bardzo wyrył dziurę w jego brzuchu. Czuł, jakby naprawdę to zrobił choć podejrzewał co było przyczyną jego częstych wybuchów.
Zacząłem się śmiać, blokując mu każdą drogę ucieczki.
- Myślisz, że to mnie powstrzyma? - Podniosłem głos, patrząc mu prosto w oczy. Podniósł głos tak nagle, że Kai się w pewnej chwili zatrząsł.
Nie chciałem go puścić. Ale dlaczego? Sam zadawałem sobie to pytanie. Może już postradałem zmysły, albo naprawdę było coś na rzeczy. Wiedziałem tylko, że sekundy niebywale mi się dłużyły, jakby mój oddech się zatrzymał.

Było tak, jak chciał Kim ; sekundy ulatywały mu z pomiędzy palców jak szalone a on po prostu oparł się ciężko o ścianę ze zrezygnowanym westchnięciem. No tak, przecież on łamał prawo z prostym pstryknięciem palca, nie było mowy by mógł się tym tak o, przejąć.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał tak cicho, że zastanawiał się czy ten go w ogóle usłyszał. Chciał to wiedzieć. Tylko nie bardzo wiedział, do czego potrzebna by mu była ta wiedza.
Zastygłem w bezruchu przez chwilę, powtarzając to pytanie w głowie kilka razy. W końcu przysunąłem się bliżej, dyskretnie wdychając zapach chłopaka. Nie myśląc za wiele, po prostu nachyliłem się i pocałowałem go nachalnie w usta. Kim niekontrolowanie wypuścił powietrze, gdy ich usta się zderzyły, być może tylko na to czekał. Stojąc tak przyciśnięty do ściany łaknął więcej i więcej, ale nie sądził, że chłopak miał inne zamiary. Nie teraz, kiedy udało mu się wzniecić w nim czyste pożądanie połączone z nutą adrenaliny w żyłach. Przez moment mogłem zasmakować jego warg, były delikatne i ciepłe. Nie wiem jak długo to trwało, może kilka sekund, czy minut. Stanowczo za długo wstrzymałem oddech.
Odsunąłem się nagle, jakbym się oparzył. Wściekle odepchnąłem go na bok, odwracając się plecami co spowodowało, że krew odpłynęła z twarzy chudzielca. - Wypierdalaj.

Koreańczyk przyłożył palce do ust mimowolnie czując, jak coś w nim pęka. Pieprzony blondyn co on sobie w ogóle wyobrażał?
Widząc na powieszonym naprzeciw niego okrągłym zegarze, że zbliżało się południe nie myśląc już o lodowatym tonie starszego po prostu wybiegł zabierając ze sobą po drodze istny bałagan uczuć.
Przygryzłem dolną wargę, klnąc na siebie w myślach. Słyszałem tylko, cichnące kroki Jongin'a w korytarzu. Nie potrafiłem nic zrobić przez dłuższą chwilę, nawet go zatrzymać.
Musiałem zająć się dziś jeszcze wieloma sprawami, a moje myśli skupiły się tylko na tym, co się stało. Będąc zły na samego siebie, ruszyłem do swojego gabinetu, odczuwając naprawdę dziwne kłucie w brzuchu.


                                                                                   †

Wchodząc na teren przyjęcia jego żołądek automatycznie się ścisnął. Było strasznie tłoczno. Ludzie byli elegancko ubrani oraz w widoczne drogie dodatki. Sama sala też wyglądała na całkiem obiecująco wystrojoną. Atmosfera była strasznie tandetna, lecz lekko przygaszone światła ją ratowały. Po bokach znajdowało się wiele stolików nienagannie nakrytych, na których można było dostrzec wzbogacony wybór dań. Swoją uwagę zwracali schludnie ubrani kelnerzy, niosący tace wypełnionymi kieliszkami z zapewne szampanem. W tle leciała jakaś sztywna muzyka, a wszystko to naprawdę przytłaczało Jongin'a. Nie pasował do tego miejsca i żałował, że musiał właśnie się tu znaleźć.
- Długo zajmie nam pobyt tutaj? - spytał szeptem Jongin patrząc na ubranego w drogi garnitur Sehuna. Sam miał na sobie nieprzesadną marynarkę w paski i całkowicie czarne, proste spodnie włosy zaś zaczesane do tyłu z kilkoma niesfornymi kosmykami, które opadały mu na twarz. Spotykając się z zimnym wzrokiem chłopaka o platynowych włosach umilkł spuszczając wzrok. No tak, miał być posłuszny i grzecznie przeczekać końca bankietu. Kiedy poczuł lekkie muśnięcie ust Oh na płatku swojego ucha wstrzymał oddech.
- Skarbie bądź grzeczny a obiecuję, że ci to wynagrodzę.
Nie potrafił na niego spojrzeć. Czuł się fatalnie, nie wiedział jednak, że to dopiero początek piekła, które wielkimi krokami miało nadejść.

Poprawiłem krawat, zerkając ostatni raz w lustro. Westchnąłem głośno. Bankiet zaczął się już jakiś czas temu, ale oczywiście dlaczego ja miałbym się przejmować jakimkolwiek spóźnieniem.
Przeczesałem swoje włosy dłonią i nie czekając już dłużej udałem się na wielką salę. Właśnie znalazłem się w miejscu, gdzie wszyscy żartują sobie i są dla siebie mili, aż do porzygania, a tak naprawdę skrycie się nienawidzą. Tak wyglądają układy z bogatymi ludźmi i w większości jest to naprawdę gonitwa, o to, kto ma więcej pieniędzy. Miałem dość tych sztucznych ludzi, lecz takie przyjęcia pozytywnie wpływały na moje interesy, które jeszcze czasem mnie obchodziły. Złapałem kieliszek szampana, zaczepiając po drodze niektóre znajome mi osoby.

Siedząc obok Sehuna przy wielkim stole kurewsko się nudził. Nie obchodziły go interesy, te wszystkie gadki o polityce czy o tym kto i w jaki sposób dorobił się fortuny. Oh rzecz jasna uśmiechał się do wszystkich sztucznie wdając się dyskusję z szanowanymi biznesmenami, choć pod tą maską krył się wstrętny chuj i manipulator. Jongin popijał szampana co jakiś czas rzucając krótki uśmiech albo odpowiadając na pytania zadane przez mężczyzn lub samego Oh Sehuna, będąc tym samym dla niego miłym. Starał się ignorować fakt, że ten pod stołem ocierał się o jego łydkę swoją. Czuł się tak bardzo zażenowany jego zachowaniem, że nie wiedział gdzie ma patrzeć, dlatego wypił całą zawartość kieliszka jednym większym łykiem co zaowocowało kilkoma zdziwionymi spojrzeniami i kpiącym uśmiechem Sehuna.
Zdążyłem już porozmawiać z wieloma osobami, obdarzając ich sztucznym uśmiechem. Do tego wypiłem już kilkanaście kieliszków szampana, żaby lepiej mi się rozmowa prowadziła.
Usiadłem na chwilę na swoim miejscu. Moja głowa zaczęła boleć jeszcze bardziej od tłumu ludzi w jednym pomieszczeniu. Przesuwałem wzrokiem po różnych osobach, nie za bardzo wszystkie znając.
Zatrzymałem się, kiedy znajoma twarz pojawiła się przed moimi oczami. Myślałem przez chwilę, że mi się przewidziało, ale był to ten sam Jongin, co kilka godzin temu. Byłem nieco zdziwiony i nie potrafiłem zrozumieć co tu robi. Mimo to impulsywnie oddaliłem się trochę, nie chcąc, żeby mnie tutaj zauważył.

Potarł zmęczoną twarz patrząc na pusty kieliszek przed sobą. Wypił jak najwięcej z myślą, że to go ocuci, jednak naprawdę nie chciał już dłużej tu być. Minuty dłużyły się latami a Oh nadal nie rezygnował z zaczepiania go coraz śmielej sobie pozwalając. Bo przecież mógł, wszystko było częścią umowy. Był nieco zdezorientowany i zagubiony myślał, że jeszcze chwila a dosłownie wybiegnie stamtąd, ale nie chciał rozgniewać Sehuna.
Kiedy uczestnicy bankietu byli zajęci głośną dyskusją, chłopak odwrócił się do Kim patrząc na niego uważnie, sunął dłonią po jego udzie uśmiechając się lekko. Jongin zdobył się na uśmiech mimo wszystko. Zerkając na usta Koreańczyka chudzielec wyobraził sobie całującego go Luhana mimowolnie wstrzymując oddech. To wspomnienie wyryło ślad na jego sercu i poczuł się dziwnie uszczęśliwiony. Pragnął jak najszybciej go zobaczyć.
- Luhan.. - szepnął.
Sehun zmarszczył brwi. - Luhan?
Kim zamrugał orientując się, że właśnie powiedział to na głos. Nie odpowiedział przygryzając mocno dolną wargę zaś brak reakcji wywołał irytację u towarzyszącego mu chłopaka. Zacisnął dłoń na jego udzie przez co Koreańczyk miał wrażenie, że na moment stracił w niej czucie.
- Odpowiedz mi, natychmiast.
Nie minęło nawet parę minut, kiedy podniósł się gwałtownie z siedzenia wywołując przy tym zainteresowanie ludzi wokół. Jongin przełknął cicho ślinę i powoli podniósł wzrok na niego zderzając się jego z zimnym spojrzeniem. Oczy wszystkich skupiły się na tym, jak chłopak o platynowych włosach chwycił siedzącego boleśnie za nadgarstek ciągnąc go za sobą ku wyjściu z sali.
Przyglądałem się tej dwójce przez cały czas. Jednym z nich musiał być oczywiście Kim. Nie potrafiłem ustać w miejscu, czując się naprawdę dziwnie. Nie wiem, czy to właśnie poczułem się zazdrosny. Czy faktycznie wiedziałem jakie to uczucie? W każdym bądź razie miałem nieopisaną ochotę wpierdolić się między nich.
Kiedy uczestnicy bankietu byli zajęci głośną dyskusją......
.......ciągnąc go za sobą ku wyjściu z sali.

Zacisnąłem dłonie w pięści, widząc jak chłopak usilnie wyciąga Jongin'a z pomieszczenia.Wstrzymałem oddech i nie mogąc się powstrzymać, ruszyłem dyskretnie za nimi, przepychając się przez tłum. Chciałem sprawdzić, czy na pewno wyjdą na zewnątrz. Żałowałem bardzo, że z takiej odległości nie dało się usłyszeć żadnej urwanej rozmowy, jednak było widać ewidentnie po ich twarzach, że coś jest nie tak. Przejmowałem się cholernie, nie wiedząc czemu. Nie podobało mi się to.
Gdy zauważyłem, że zniknęli za drzwiami, stanąłem zrezygnowany, łapiąc za kolejny kieliszek z szampanem. Nie chciałem natrętnie się wtrącać, choć to zaprzątało moje myśli. Postanowiłem, jak najszybciej stąd zniknąć i zaszyć się w swoim kącie oczyszczając myśli. W końcu powinienem zobaczyć go następnego dnia w pracy. Powinienem...


Pchając go gwałtownie na ścianę budynku wbił w niego wściekłe spojrzenie. - Będąc ze mną wspomniałeś imię innego chłopaka, dlaczego? - podniósł głos, aż dźwięk obił się o uszy Kim. - Nie wiem w co ty ze mną pogrywasz, ale masz być mój przez trzy kolejne dni może i nawet więcej, więc kurwa wymagam, abyś łaskawie patrzył mi w oczy kiedy do ciebie mówię! - huknął zaciskając palce na szyi chudzielca. Chłopak wytrzeszczył oczy. Nigdy wcześniej nie widział u Sehuna takiego gniewu i nie chciał widzieć go ponownie, czy właśnie się bał?
- B-boli, puść - wykrztusił broniąc się rękami, ten zaś widząc, że naprawdę przesadził zabrał od niego ręce. Poprawił krawat i odchrząknął.
- W każdym razie.. miałem wynagrodzić ci dzisiejszy wieczór, ale widzę, że to ty będziesz musiał się postarać. Jutro. Bądź gotów.


4 komentarze:

  1. Znowu zamiast Luhana całe opowiadanie czytałam że Lay, nie wiem czemu XD dobrze że są dwa kolory czcionki, zdecydowanie wygodniej i łatwiej się czyta, nie gubię się w połowie. Super rozdział, chyba wcześniejszą część zostawiłam bez komentarza hmmm..mm ale nadrobie to ^ ^

    Tokki

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Bardzo podoba mi się klimat, jaki panuje w tym opowiadaniu! Biedny Jongin... Zachowanie Luhana dość dziwne, jednak nie ma się co dziwić, jeśli chłopak ciągle sięga po prochy. Widać, że ciągnie go do Jongina, ale jeszcze nie potrafi tego zrozumieć. Tyle myśli w głowie! I na dodatek pojawili się na tym samym bankiecie...nieźle. Lu jak nic zazdrosny. A Sehun? Przesadza. Ale nie mogę doczekać się, jak Jongin będzie musiał mu wynagrodzić całe to zajście ^^

    Rozdział świetny, ale jak dla mnie trochę krótki xD Szybko przeczytałam, ponieważ dobrze mi się podobało ~

    PS. Dziękuje za wszystkie komentarze na moim blogu <3 Tak świetnie mi się je czytało, naprawdę.
    Napisałan do Ciebie na Hangouty (google) ale nie odczytałaś wiadomości, więc pisze tutaj <3

    Pozdrawiam!:3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na kurczoki marilki!
    Co tam siem dziejem?
    To wszystko jest takie...aww..
    Niedługo seksy wyczuwam *^*
    Yehet~
    Ten Sehun....roz*ierdolić gamonia!
    Lu....ty to masz szczęście ^^
    No to ja czekam na next *^*

    Weny misiaki i hwaiting!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, wróciłam! Wybacz, że tak późno czytam i komentuję, ale akademickie sprawy zajęły większość mojego wolnego czasu, który do tej pory spędzałam na czytaniu ficków.
    Ale mniejsza o moje tłumaczenia, są ważniejsze sprawy, jak na przykład ten rozdział powyżej! Nie wiem dlaczego, czy przez tę ogólną przerwę od czytania czegokolwiek, czy przez to, że fabuła się pięknie nam tu rozwija, czy może przez sam fakt, że nasze kochane autorki z rozdziału na rozdział piszą coraz lepiej, ale naprawdę niesamowicie dobrze czytało mi się ten rozdział! Choć był nawet długi, to pochłonęłam go dwa razy szybciej niż się spodziewałam. Byłoby mi smutno, że już nie mam co czytać, ale (hehe) mam jeszcze kolejny rozdział :3 Yupi~!!
    Teraz tak jeszcze bardziej na temat: Luhan mnie zaskoczył. I to dwa razy. Po pierwsze - wiadomo - kiss scene! Myslałam, że każe nam czekać i czekać, aż w końcu coś się wydarzy, a tu aw wreszcie! Scena agresywna i mało romantyczna, jak sam Luhan haha. Druga sprawa: jak na tak aroganckiego skurwiela, to zadziwiająco się martwi o Jongina! Kto by się spodziewał, że Lulu też ma serduszko. Już się bałam, że jest zbyt lodowate i zatrute tym świństwem, które bierze.
    Nawiązując do tytułu rozdziału: to naprawdę musiało być przeznaczenie! Sehun zabrał go na ten sam bankiet, na który wybrał się Luhan? Szkoda tylko, że zamiast podejść czy coś, to tylko poobserwował ich i się zmył. Chociaż, ciekawa jestem czy następny rozdział będzie kontynuacją imprezy, bo może jeszcze coś się zmieni? Może siłą przeznaczenia na siebie wpadną.
    No nic, nie będę snuła domysłów, tylko lecę przeczytać kolejny part, bo jestem coraz bardziej ciekawa.
    Pozdrawiam, xx!
    Martis.

    OdpowiedzUsuń