Zaś to jest opko, które zaczęłam pisać tydzień temu i uwaga(!) jest to współpraca z drugim, wspaniałym autorem Lu. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła słońce dużo motywacji do kontynuowania!
Także można powiedzieć, że to debiut Lulu na tym blogu tak więc przyjmijcie ją ciepło ♥
Rozkwit
Zawsze uważałem, że moje życie jest nudne. Byłem 23-letnim gościem pracującym w osiedlowym markecie, polerującym podłogi na błysk i irytująco określanym jako ten nudny. Nie posiadałem żadnych marzeń, wierzyłem tylko, że dzięki ciężkiej pracy utrzymam się na własną rękę, jednak wraz z kolejnymi latami osiągnąłem tylko tyle, że stawałem się coraz bardziej szarym i samotnym człowiekiem. Pragnąłem towarzystwa, przyjaciela, z którym mógłbym sięgać gwiazd i nie myśleć o jutrze. Kiedy go spotkałem, uwierzyłem we wszystkie jego słowa i wiedziałem, że jest on osobą , dla której zrobiłbym wszystko. Wierzyłem, że pozwoli mi zakosztować prawdziwego życia.
†
13
styczeń, rok 1987, biedniejsze przedmieścia Seulu
Zima
tego roku zwiastowała dla niego okres dużych zmian, nieosiągalnych
wcześniej wartości, doświadczył czegoś nowego, mieszanki uczuć,
które w pewnej chwili w nim eksplodowały i zaowocowały sięgnięciem
gwiazd. Nie sądził jednak, że za szczęście musi zapłacić
wysoką cenę.
Wieczór
w Seulu bywał niebezpieczny i wiedział o tym doskonale,
niejednokrotnie będąc świadkiem zakatowania młodego chłopaka w
zaułku, czasem nawet zbiorowego gwałtu na dziewczynie, ale był jak
cień. Nikt nie zwracał na niego większej uwagi, dlatego przywykł
do tego i sam szedł dalej.
Wypuścił
ciężko powietrze trzęsąc się z zimna, mróz szczypał jego
zaróżowione już policzki a wargi były tak zeschnięte, że bał
się je polizać z obawy na to, że zamarznie mu język. Idąc
opustoszałą ulicą rozglądał się nerwowo z odczuwalnym lękiem
reagując na każdy szelest, czy pogwizdywanie sam do końca nie
wiedząc czego. Mijając przecznicę znalazł się w zdecydowanie
jednym z najbiedniejszych okolic, w którym zupełnie sam przez sześć
lat zamieszkiwał. Chciał jak najszybciej dostać się do domu by
ogrzać ręce gorącym kubkiem herbaty i zmarznięte ciało czerwonym
kocem, do którego miał swoją drogą sentyment. Dała mu go matka,
a czerwień przypominał mu o dniu, kiedy na jego oczach zamordowano
jedyną kobietę uczestniczącą w jego życiu.
Zbłąkany,
delikatny uśmiech umalował się na twarzy chłopaka. Jak za
machnięciem pędzla. Krwistej czerwieni.
†
Pierwszy
raz zobaczył go w klubie. Miejscu, gdzie nic już nie dziwiło.
Ciężkie powietrze drażniło nozdrza, przez dym papierosowy i nie
tylko. Alkohol lał się litrami, nie mówiąc już o innych
używkach. Nikt się niczym nie przejmował i jednym słowem można
powiedzieć, że to miejsce, w którym odlatujesz w przenośni lub
dosłownie. Powiedziałby, że odpychała go atmosfera tego miejsca,
mimo wszystko. Wcale nie chciał tam być, ale kiedy dzieciak
pracujący z nim w sklepie, Baekhyun stwierdził, że wygląda jak
gówno i w ogóle nie orientuje się w definicji dobrej zabawy,
wysyłając go przy tym do tego miejsca po prostu odpuścił.
Zdejmując kaptur z dziurawego już płaszcza rozejrzał się w
poszukiwaniu kąta, gdzie mógłby się zaszyć i tak, jak ci ludzie
zapomnieć o wszelkiego rodzaju przyzwoitości. Skrzywił się, bo
odór spoconych ciał roznoszący się po klubie z minuty na minutę
stawał się coraz bardziej drażniący. Muzyka natomiast
wydobywająca się z dużych głośników była na tyle głośna, że
nie rozumiał jak wszyscy wokół się tu porozumiewali, szalone.
Przenosząc wzrok na drugą stronę klubu zauważył neonowy baner z
napisem 'VIP' i naprawdę zainteresowało go, co i kogo może tam
zastać. Wiedząc, że nie wpuszczą tam od tak biedaka dyskretnie
przecisnął się swoim wychudzonym ciałem odsłaniając czarną,
prześwitującą zasłonę. Natychmiast rzucił mu się w oczy ten
przepych i stereotypowy wystrój. Przez słabe oświetlenie, jeśli
tak można nazwać światło z pojedynczych lamp, niewiele mógł
dostrzec, lecz nie umknęły mu głośne rozmowy, zapewne dobrze
bawiących się tam ludzi. Nim się obejrzał z donośnym hukiem
potknął się o próg lądując na nieznanych mu kolanach. Żywa,
jak dotąd dyskusja została urwana wraz z jego upadkiem, a wszystkie
oczy zostały skierowane na niego. Czując się cholernie
niekomfortowo podniósł się natychmiast otrzepując z
niewidzialnego kurzu. Wtedy podnosząc wzrok ujrzał go pierwszy raz.
Wywróciłem oczami słysząc kolejne dziwne kłótnie moich towarzyszów. Już miałem odgryźć im się, kiedy poczułem, jak ktoś ląduje na moich kolanach. Pomyślałem, że to jakaś kolejna narąbana i napalona dziewczyna, ale przeniosłem wzrok - jak się okazało na chłopaka. W przeciągu kilku sekund szybko poderwał się z miejsca. Było zbyt ciemno, by dokładnie go obejrzeć, lecz na pewno rzucało się w oczy, że był całkiem przy kości. Zdecydowanie nie wyglądał, jak ktoś z tego miejsca.
Przeczesałem
swoje blond włosy, kiedy na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.
Warknąłem cicho, obojętnie bawiąc się jedną z butelek, która
stała na stole.
-
Co taka chudzina, jak ty tutaj szuka?
Wpatrując
się w chłopaka, u którego bezmyślnie wylądował, zaklął na
cholerne oświetlenie. W dodatku smród używek roznoszących się w
powietrzu sprawiał, że zaczynał wariować. Stał pod idealnym
kątem, gdzie wiązki światła wydobywającej się z lampy tuż nad
głową nieznajomego padały centralnie na niego. Delikatne rysy
twarzy choć mogły zmylić niejedną osobę, tak z całą pewnością
był starszy. To głupie, że w takim niewygodnym dla niego momencie
pomyślał, czy jego blond gęste włosy to naturalny kolor. Oczy
chłopaka były hipnotyzujące, zdecydowanie Jongin wyglądał, jak
czubek wgapiając się w nie. Otworzył usta, by chwilę potem znów
je zamknąć, nie potrafił w tamtej chwili wydobyć z siebie żadnego
dźwięku, miejsce, jak i towarzystwo, do którego kompletnie nie
pasował przytłaczało go. Czuł, że nic tam nie znaczył.
Przyglądałem
się mu się cały czas, czując zaciekawione spojrzenia moich
znajomych i nie tylko. Byle kogo od razu kazałbym wypierdolić stąd,
ale on wydawał się interesujący, lecz nie chciałem dać niczego
po sobie poznać.
Z
zimnym wyrazem twarzy, złapałem mocno dłonią za jego koszulkę i
przyciągnąłem go przymusowo bliżej światła, by przyjrzeć się
mu.
Wydał
z siebie zaskoczony dźwięk patrząc na niego skrępowanym wzrokiem.
-
Nie słyszałeś, co powiedziałem?
Zlustrowałem
wzrokiem twarz chłopaka. Zważywszy na to, że nie byłem jeszcze,
aż tak naćpany, ani pijany, zapamiętałem dokładnie jego
szczególne cechy. Mimo, iż był wychudzony jego pełne usta,
dokładnie zarysowana linia szczęki i ciemne oczy, mówiły zupełnie
coś innego.
Zacisnąłem
zęby, znowu przerywając dziwaczną ciszę.
-
Co, potrzebujesz pieniędzy? Chcesz się zabawić?
Starał
się nie przełknąć głośno śliny, jednak nagłe drżenie ciała
chłopaka wszystko zdradziło.
To
był ten dreszcz emocji, coś, co Jongin mógłby powiedzieć lubił,
dlatego z każdą upływającą chwilą był swego rodzaju odurzony
jego osobą. Zapach chłopaka również nie umknął jego uwadze,
wiedział, że zapamięta tą woń na zawsze. Lawenda pomieszana z
dymem tytoniowym to coś, czego u tego chłopaka nie dało się
zapomnieć. Odchrząknął, kiedy blondyn uporczywie na niego
patrzył, pragnąc się w końcu odezwać, by nie zrobić z siebie
wystarczająco pośmiewiska.
-
Nie jestem męską dziwką, ani nikim do towarzystwa, nawet nie
jestem stąd.. - urwał nie do końca rozumiejąc, dlaczego właśnie
się mu tłumaczył.
Widział
kątem oka około pięciu facetów w tym dziewczynę usadzoną na
kolanach jednego z nich.
-
To nie znaczy, że nie mógłbyś być...
Zmarszczył
brwi, otwierając usta.
Uśmiechnąłem
się arogancko pod nosem, luzując lekko uścisk na jego bluzce.
Przeniosłem wzrok na zaciekawione towarzystwo, nie chcąc utrzymywać
ich w dziwnym przekonaniu. Prawda, mogli być świadkami, jak nie raz
zabawiam się z kimś, mniej lub bardziej, ale wtedy zupełnie
inaczej to wyglądało.
-
Załatwię to.
Cicho
rzuciłem do reszty, gestem dłoni każąc im wracać do tego, co
robili wcześniej. Podniosłem się powoli z krzesła, zaciskając
mocno palce na ramieniu chłopaka. Szarpnąłem nim, ciągnąc go w
osobny korytarz.
Z
jednej strony Kim protestował z drugiej pragnął zobaczyć go
ponownie, by ta chwila nigdy się nie kończyła. Był rozdarty
między tym, co krzyczało do niego serce a rozumem, którego mało
co posiadał, bo rzadko go słuchał. Instynkt mu jednak podpowiadał,
że wpakował się w gówno z którego nie wyjdzie bez licznych blizn
na duszy i porządnego prania mózgu.
Coś
kazało mu uciec od niego jak najdalej, uciec, póki jeszcze miał
okazję, uniknąć zmieszania go z błotem, wycofać się, ale
cholera ten człowiek za bardzo go fascynował mimo, że w ogóle go
nie znał. Wyszarpując się z jego uścisku zmierzył go wzrokiem.
-
Nie wiem co mnie podkusiło, żeby tu przyjść. - rozejrzał się
ostatecznie znów, przenosząc na niego wzrok.
Pchnąłem
go niemocno na ścianę, by dać mu do zrozumienia, o dzielących nas
różnicach, które później już kompletnie nie miały znaczenia.
-
Wiesz w ogóle z kim rozmawiasz? Jak masz na imię?
Spuszczając
wzrok dużo czasu minęło nim faktycznie z ust chudego chłopaka
cokolwiek się wydostało. Z kim rozmawia? Po tym zastanawiał się,
co miał na myśli mówiąc to. Jedyne co mógł stwierdzić to to,
że skrywał w sobie wiele niebezpiecznych tajemnic, a on sam wydawał
się być istotą bez jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Istotą,
która spadła mu z nieba. Tak sobie przynajmniej wmawiał.
Przyglądałem
mu się już w nieco mniej napiętej atmosferze. Naciągnąłem
nerwowo rękawy swojej koszuli na przedramiona.
Nie
wiedziałem, co myśleć o tej sytuacji, w której nie potrafiłem
zachować się tak, jak zazwyczaj. Chłopak był intrygujący, a ja
nie zdawałem sobie do końca sprawy dlaczego. A może zdawałem ale
sam nie chciałem się przyznać przed sobą? Ale sam zdradzał, że
wcale nie spieszno mu do wyjścia.
-
Jongin - cicho mruknął, podnosząc powoli wzrok. Koszula, którą
blondyn miał na sobie odznaczała jego nie do końca taką złą
posturę, kurwa, był wręcz przerażająco pociągający, ale
przecież nie mógł dać tego po sobie poznać. Za wiele mógł już
z niego wyczytać, co niekoniecznie działało na jego korzyść. Aż
skarcił się mentalnie, za nieprzyzwoite myśli plączące się w
jego głowie tworząc jeden wielki chaos i wielki znak zapytania. -
Kim Jongin.
Czy
oczekiwał dalszego rozwoju sytuacji? Ciche przełknięcie śliny nie
ułatwiało mu odpowiedzi na to pytanie.
-
Jongin.. - Powtórzyłem po nim cicho. Poklepałem policzek chłopaka,
co spowodowało, że lekko się skrzywił. - Więc trafiłeś w złe
miejsce. Uważaj na przyszłość chudzino.
Na
prawdę nie wiedziałem, czego szukał tutaj. Wydawał się bardzo
niewinny w tych sprawach, co łatwo mogłem wykorzystać. Przysunąłem
się bliżej, sprawdzając czujność niejakiego Jongin'a, jak już
się dowiedziałem co zrównało się z tym, że uniósł brwi
patrząc na mnie. Przycisnąłem go jedną dłonią mocniej do
ściany, nie używając za dużo siły, bo to chyba nawet nie byłoby
potrzebne. Przejrzałem go całego, teraz już w nieco lepszym
świetle. Zacząłem się zastanawiać, jak daleko pozwolić sobie
się posunąć.
Nie
miał zielonego pojęcia, co nim kierowało, kiedy odepchnął
nieznajomego swoją nieco kościstą ręką i odezwał się.
-
Jeśli chcesz dziwek to wiesz, gdzie je szukać. - odwrócił wzrok
chcąc uniknąć spojrzenia starszego od niego chłopaka. Te oczy
powodowały, że automatycznie miał ochotę błagać, o szybki
numerek w najbliższym zasyfionym kiblu, dlatego zacisnął nieco
powieki. - Wracaj do nich.
Zerknąwszy
przelotnie na ściany korytarza uznał, że mnóstwo tam było
pęknięć. To zabawne, że w niefortunnych chwilach człowiek
myślał, o mało istotnych rzeczach. Z drugiej strony można było
dostrzec coś, co wcześniej się przeoczyło.
Złapałem
za jego brodę, zmuszając go do spojrzenia na mnie. Kiedy chłopak
wspomniał o tym, mój obojętny wyraz twarzy od razu wrócił.
Naprawdę to nie znosiłem tych wszystkich dziwek. Wszystkie takie
same, sztuczne i do tego, co oczywiste - zbyt łatwo można je mieć.
Tak samo z wszystkim innym. Mogłem mieć cokolwiek tylko chciałem,
to mnie nudziło i odrzucało, dlatego uciekałem od tego świata
zażywając, jak najwięcej używek tylko zdołałem. Chciałem
czegoś, o co będę musiał się postarać, czegoś niemożliwego..
Czegoś czego nie dadzą mi pieniądze, czy po prostu moja pozycja.
-
A jeśli nie szukam dziwek?
Ten
chłopak nie był, jak inni. Każdy na jego miejscu już dawno, by
sam się do mnie przylepił. Nie jest łatwy, ani nie podlizuje się.
Pewnie dlatego właśnie nie odpuściłem, nie byłem taki jak
zawsze. Nie wiem właściwie, co we mnie wstąpiło. Spojrzałem
mu głęboko w oczy, starając się z niego więcej wyczytać i być
może go przejrzeć.
Jongin
niepewnie wyłapał jego spojrzenie, siląc się na delikatny
uśmiech. Serce biło nierównym rytmem, bał się, że zaraz
dosłownie wyskoczy mu z piersi, dlatego zamknął oczy i odetchnął
głośno.
-
Wtedy będę bardzo zaskoczony - zmierzył wzrokiem nieznajomego od
stóp po głowę, żaden skrawek ciała mimo, jak sądził
kosztownych ubrań nie umknął jego uwadze. Był po prostu
doskonały, a on przy nim wyglądał jak włóczęga szukający
schronienia w bogatej do granic możliwości osobie. Mimo tej
świadomości postanowił nie zwlekać z jednym z nurtujących go
pytań. - Jak więc ty się nazywasz?
Długą
chwilę milczałem, powtarzając to pytanie w myślach. Zastanawiałem
się nad tym. W tym momencie imię nie zmieni sytuacji, nie sprawi,
że nagle popatrzy na mnie inaczej.
Czy
tak właśnie wyglądają pierwsze spotkania? Pojawił się tu
zupełnie przypadkiem, równie nieprzewidzianie na mnie wpadając.
Słyszałem, że tak właśnie działa przeznaczenie. Skończy się
to dobrze, czy raczej źle?
-
Luhan - Kąciki moich ust lekko uniosły się do góry.
Odpowiedziałem, robiąc to dokładnie tak samo, jak wcześniej
chłopak. - Xi Luhan.
Nie
wiedziałem, że to będzie pierwsza osoba, przed którą będę mógł
się otworzyć. Czyli właśnie dokonać nieosiągalnego dla mnie.
-
Mógłbyś uśmiechnąć się dla mnie jeszcze raz, Luhan? -
doskonale zdawał sobie sprawę, że mógł stąpać po bardzo
kruchym lodzie, ale uśmiech chłopaka był dla niego czymś nowym,
czymś, co nie pasowało do niego, a jednak i tak wyglądał
perfekcyjnie.
Uzależniając
się od niego nie sądził, że mógłby się stoczyć, opaść na
samo dno.
Tak
jak poprosił chłopak, uśmiechnąłem się i był to pierwszy
szczery uśmiech od bardzo dawna.
Znów
minęła długa chwila milczenia, naprawdę trwająca tylko kilka
sekund.
Rozejrzałem
się, gdy zauważyłem, że ktoś z mojego towarzystwa nas obserwuje.
Nachyliłem się do Jongin'a, wsuwając mu małą karteczkę do
kieszeni spodni. - Do zobaczenia jeszcze.. Mam nadzieję. - szepnąłem
ledwo słyszalnie, ostatni raz zerkając na niego. Ten zadrżał
mimowolnie. Odsunąłem się znacznie, wracając do aroganckiego
uśmiechu.
-
Zjeżdżaj stąd, żebym cię już więcej nie widział.
Rzuciłem
oschle i odwróciłem się, wracając do swojego wcześniejszego
miejsca, czując się jak zupełnie inna osoba.
†
24
luty, rok 1987, Seul
Minął
miesiąc odkąd miał styczność tamtego dnia z Luhan'em.
Choć
pragnął następnego spotkania, jak diabli nie odezwał się do
niego. Może dlatego, że wraz z podaniem numeru kazał mu po prostu
spierdalać. Miał cholerny mętlik w głowie, nim się obejrzał,
nastał kolejny mroźny miesiąc niosąc za sobą czarne chmury.
Wynagrodzenie, które otrzymywał miesięcznie pracując w markecie,
nie wystarczało mu do utrzymania się, a on codziennie widząc się
w lustrze, nie mógł na siebie patrzeć. Platynowy kolor włosów
zastąpił zaniedbany odrost, a cienie pod oczami dawały o sobie
znać, wraz z kościstym ciałem, zaś opalenizna dawno przestała
mieć jakiekolwiek znaczenie, natomiast ciuchy dziurawiły i
niszczyły się jeden po drugim. Rozumiał, dlaczego dziewczyny
omijały go szerokim łukiem, współpracownicy nie szczędzili sobie
złośliwości wobec niego, a przechodnie mieli chłopaka za
bezdomnego. Pocierając swoje skronie, rozejrzał się po zapleczu,
sprawdzając, czy zrobił już wszystko, co go obowiązywało, po
czym ruszył wolnym krokiem w kierunku szefa. Sehun. Zimny skurwiel.
-
Szefie - zwrócił się do mężczyzny, ten zaś mruknął
ciche mhm w
odpowiedzi. - Możemy porozmawiać?
Sehun
głośno westchnął, odrywając wzrok od swojej komórki.
-
Oby to było coś ważnego, bo naprawdę, zwolnię cię przy
pierwszej lepszej okazji.
-
Potrzebuję więcej pieniędzy. - odparł od razu, lustrując
wzrokiem reakcję niewiele starszego ode niego chłopaka.
-
Dobrze rozumiem? Czyżby był jakiś problem z pieniędzmi, które ci
wypłacam?
-
Nie wystarczają mi, mam wrażenie, że dostaję ich coraz mniej.
Kpiący
uśmiech Oh nie zwiastował nic dobrego.
-
Jongin, wiesz, może po prostu nie przykładasz się do swojej roboty
- skupił wzrok ponownie na swojej komórce. - A teraz wracaj do
pracy nim naprawdę cię odprawię z kwitkiem i będziesz zamiatał
ulice.
Drgnął
odwracając się plecami do swojego szefa. Był palantem, ale mógłby
ująć, że był jedynym źródłem utrzymania, dlatego znosił
wszystko z zaciśniętymi ustami. Już niedługo.
Siadając
na skrzynce na zapleczu, pozwolił swoim myślom odpłynąć, a biała
jak śnieg karteczka nadal spoczywała w kieszeni podartych dżinsów.
†
Głośna
muzyka dudniła w jego uszach, gdy przekroczył próg tego samego
klubu, w którym miesiąc temu miał przyjemność lub nie, poznać
Luhan'a. Jakaś jego część miała złudną nadzieję, że jeszcze
go spotka choćby i w strefie dla VIP'ów a dzięki temu, że
Baekhyun załatwił mu możliwość znalezienia tu pracy, miał jakąś
tam pewność, że nie zdechnie z głodu. Podchodząc do barmana
nachylił się tak, by go usłyszał, nie zamierzał się przecież
wydzierać.
-
Kim Jongin, przyszedłem w sprawie pracy.
Ignorując
krytyczne zmierzenie go wzrokiem przez barmana udał się za nim w
stronę głównego zaplecza, choć widząc te wszystkie luksusy, to
bardziej przypominało mu jakiś typowy, bogaty pokój, gdzie
pracownicy i zapewne nie tylko mogli odpocząć od głośnej muzyki i
pijanych przepoconych ludzi.
-
Zaraz zjawi się tu szef - poinformował go mężczyzna, jednak ton
jego głosu nie brzmiał przyjaźnie raczej powiedział by, że jego
to wszystko zwyczajnie jebało. - To on zdecyduje, gdzie cię
przyjąć, chociaż na jego miejscu nawet bym się nie zastanawiał.
To nie miejsce dla biednych, błąkających się chuj wie gdzie
gówniarzy.
Jongin
westchnął, wyraźnie znudzony słysząc jedno i to samo w kółko.
-
Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bogaty jak ci wszyscy zepsuci
ludzie i nie mam wyrośniętego ciała , ale posiadam coś, czego wam
wszystkim tu brakuje, intelektu rzecz jasna. - urwał by po chwili
dodać jeszcze nieco ciszej. - I potrafię tańczyć.
Trzasnąłem
głośno drzwiami, wchodząc do swojego gabinetu.
Jongin
automatycznie powiódł wzrokiem na wchodzącego domniemanego szefa
sztywniejąc. Otwierając usta nie wierzył, że jeszcze kiedykolwiek
go zobaczy i to w tak kiepskim dla niego momencie, kiedy desperacko
szukał miejsca zarobku.
Mimo,
że byłem lekko zaskoczony, spojrzałem oschle i z wyższością na
osoby w pomieszczeniu. Ruszyłem do swojego biurka, przeglądając ze
znudzeniem papiery.
-
Gdzie ten od nowej pracy?
Rzuciłem
do mojego pracownika, ignorując całkowicie znanego mi już
chłopaka. - To on.
Przeniosłem
na nich wzrok, kiedy usłyszałem te dwa słowa.
-
Więc to tak... Zostaw nas samych.
Czekałem
w ciszy, aż tamten koleś w końcu wyjdzie, zamykając za sobą
pomieszczenie. Jongin stał tak nieco zgarbiony rozglądając się
dyskretnie. Moje milczenie przeciągnęło się jeszcze przez kilka
długich sekund. Oparłem się plecami o brzeg biurka, podchodząc do
wszystkiego bardzo formalnie, jeśli tak można to nazwać.
-
Czego tu kurwa szukasz? Nie wyraziłem się ostatnio zbyt jasno?
Nie
patrzyłem na niego, lustrując wzrokiem dokumenty dotyczące jego
osoby. Do czego właściwie on tu potrzebny?
Kim
drgnął niespokojnie słysząc jego oziębły ton. Powoli na niego
spojrzał, robiąc krok w jego stronę.
-
Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie mój stuknięty współpracownik..
- zawieszając na moment głos, przyjrzał się bliżej osobie, o
której nie potrafił zapomnieć. Nie to, żeby chciał. Postanowił
kontynuować, zbierając się na odwagę. - Nie sądziłem, że
ponownie się zobaczymy, na co zresztą liczyłeś ostatnim razem..
gdyby nie fakt, że mam problem z kasą już dawno spierdoliłbym na
drugi koniec Korei, Luhan.
Westchnąłem
zrezygnowany, przyglądając mu się.
-
Musisz mieć jaja, żeby się tak do mnie zwracać, lub być
skończonym idiotą. - Zrobiłem krótką pauzę widząc, jak Jongin
uśmiecha się pod nosem. - Więc potrzebujesz pieniędzy i ja mam ci
dać pracę, tak?
Wskazałem
mu podbródkiem na krzesło, by usiadł co ten natychmiast uczynił.
- Kim Jongin, co możesz zaoferować?
Chciałem
wiedzieć, w czym przyniesie mi najwięcej korzyści, choć wcale
zysk nie był dla mnie ważny. Możliwe, że z natury już od razu
patrzę na takie rzeczy, nie potrafiąc tego zmienić.
Kim
zwilżył wyschnięte wargi językiem, następnie przygryzając
wnętrze policzka. Co miał mu powiedzieć, żeby ten mimo wszystko
dał mu tą pracę? Sam nie był, co do siebie przekonany, nie
wiedział, czy posiadał to coś, co zapewniłoby mu zarobek. Do tej
pory sprzątał w osiedlowych sklepach i roznosił żarcie. Czy mógł
skłamać? Pytanie raczej, czy chciał.
Spoglądając
na starszego chłopaka, zauważył zmianę w wyglądzie blondyna.
Miał włosy zaczesane do tyłu, odsłaniając widok na całą jego
twarz. Kolor ich zmienił się odrobinę, gdyż był nieco
jaśniejszy. Oczy podkreślone dość ciemnymi kreskami, sprawiały,
że jego wzrok był jeszcze bardziej stanowczy.
-
Jestem dobrym tancerzem, mógłbym być i barmanem lub pracować na
zapleczu. - odparł w końcu siląc się na przekonujący ton.
Myślałem
uważnie nad tym, co mówił, krzyżując dłonie na piersi. Wyglądał
jeszcze mizerniej, niż miesiąc temu. Jego ubrania były w opłakanym
stanie i nawet nie chciałem sobie wyobrażać, jak mało jadł. W
tym momencie obudziło się we mnie trochę człowieczeństwa i
postanowiłem, że dam mu tą pracę, lecz nie byłbym sobą, gdyby
było to dla niego takie łatwe.
-
Znajdę coś dla ciebie. - Zamyśliłem się przez chwilę.
Zdecydowanie
okazywałem przy nim za dużo słabszej strony siebie, dlatego
postanowiłem to zmienić. Zignorować wszystkie swoje uczucia i
postępować, tak jak dotychczas. Nie wiedziałem, czy tak będzie
lepiej, lecz postanowiłem, że nie zmienię nic w sobie.
Chłopak
zdecydowanie nie spodziewał się u niego pozytywnej odpowiedzi,
uważał, że ten machnie na niego ręką, jak każdy inny bogaty
jego zdaniem skończony chuj. Dlatego unosząc brwi, patrzył na
niego w osłupieniu spodziewając się, że zaraz natknie się na
jakiś haczyk oczywiście niewiele się myląc.
-
Jesteś gotowy zacząć od jutra? Tylko nie sprawiaj kłopotów, bo
od razu wylecisz. - Wywróciłem oczami i rzuciłem niedbale papiery
na biurko, podchodząc do niego bliżej. - Pożałujesz, jeśli coś
spierdolisz.
Tak
szybko jak do niego podszedłem tak ten zrobił duży krok w tył.
Bawiła mnie jego niewinność i roztargnienie. Wyglądał jakby nie
do końca zdawał sobie sprawy w jakim jest położeniu.
W
takim miejscu nie mogę nikomu pozwolić na za dużo luzu. Ludzie
szybko łapią takie okazje, wykorzystują. Dlatego nie wolno
okazywać żadnych słabości, nie ważne jakim kosztem. Taki już
był ten świat i trzeba nauczyć sobie radzić. Mimo wszystko i tak
wyrządziłem mu wielką przysługę, ponieważ każdy pracodawca
ominąłby takiego chłopaka szerokim łukiem. To była taka decyzja,
która mimo, że przynosi później złe skutki, to nie zmieniłoby
się jej na żadną inną, bo ma cholernie wielką wartość. Ja
dalej nie wiedziałem, co mną wtedy kierowało.
W
tamtej chwili Jongin nie myślał, o tym, jak błyskawicznie powinien
dać sobie z nim spokój i wycofać się póki naprawdę coś
spierdoli, zastępując swój napływający natłok myśli uśmiechem.
Przecież on nie tańczył, a roznoszenie czegokolwiek kończyło się
absolutną destrukcją i naciągniętymi kosztami. Przez to, że na
boku nie miał żadnego hobby, nie pomyślał o doskonaleniu go.
Odkładając
na bok wątpliwości lekko skłonił się przed stojącym przed nim
Luhan'em, wciąż mając na ustach delikatny uśmiech.
Chciałbym,
żeby na mojej twarzy pojawił się choćby nikły uśmiech, ale nie
potrafiłem się na niego zdobyć, dlatego tylko cicho chrząknąłem
i spojrzałem na niego znacząco.
-
Naprawdę postaraj się tego nie spieprzyć, Jongin.
Skinął
tylko w odpowiedzi głową.
Wręczyłem
mu papiery. - Musisz to dokładnie przeczytać i podpisać, lub
niedokładnie. Wolę mieć po prostu pewność, to tylko takie
papierkowe sprawy.
Odparłem
znudzonym tonem, wracając z powrotem do biurka.
Dlaczego
jakaś cząstka w Jongin'ie miała nadzieję, że Luhan go dotknie?
Naprawdę tego chciał, ale zwyczajnie nie mógł mu tego tak po
prostu powiedzieć, zresztą blond włosy na kilometr zrażał
wszystkich swoim nieznoszącym sprzeciwu tonem i oziębłością. Był
tym typem bezczelnego, nieznośnego, prostackiego i niesamowicie
ponurego człowieka. Wyglądał też na takiego, co lubił dobrze i
szybko poruchać.
-
Jaką mam pewność, że po podpisaniu tego wszystko będzie okej? To
znaczy, wiesz, mówię, o handlu żywym towarem na przykład.
- przeglądając plik kartek zerkał na chłopaka, tak jakby
chciał wyczytać z jego twarzy jakiś niecny zamiar. Chociaż ten
klub i to, że był jego właścicielem, w dodatku obrzydliwie
bogatym sam w sobie mu się nie uśmiechał.
-
To zależy tylko od tego, czy mi uwierzysz. Przecież powiedziałem,
przeczytaj, a się dowiesz. - Przeczesałem swoje włosy palcami a
wzrok chłopaka automatycznie powiódł za ruchem moich palców.
Nie
miałem już dziś nerwów jeszcze go znosić. Przyglądałem się
chłopakowi jeszcze raz i skinąłem głową na drzwi. - A teraz
wypierdalaj. Mam dużo spraw na głowie.
Kim
w szybkim tempie wyszedł z biura należącego do drania uprzednio
kiwnąwszy do niego głową. Opierając się o drzwi odetchnął
głośno, mierzwiąc swoje wysuszone włosy. Obiecał sobie, że
jeśli zarobi wystarczająco weźmie się w garść i zadba o siebie.
Przecież nie mógł tak wiecznie wyglądać, jeśli miał już od
jutra pracować w tym klubie.
†
Zjawiając
się punktualnie, o późnej porze w budynku wszelkiego rodzaju
nieprzyzwoitości, dosłownie mówiąc - burdelu, dużo czasu zajęło
Kim Jongin'owi znalezienie Luhan'a. Będąc dosłownie wszędzie,
westchnął sfrustrowany nie wiedząc, gdzie ten mógł się zaszyć.
Przechodząc
przez korytarz, spoglądnął na swoje odbicie w lustrze. Nie
wyglądał tak tragicznie, jak ostatnimi dniami, miał zmierzwione
włosy w typowym artystycznym nieładzie, natomiast udało mu się na
dnie szafki znaleźć jakąś lepiej prezentującą się koszulę w
kratę i czarne, celowo podziurawione rurki. Zwilżając usta
językiem i uśmiechnął się do siebie, czując na języku kuszący
smak jagód, skuteczna pomadka, dzięki której jego pełne wargi nie
były pierwszy raz w życiu takie popękane. Widząc na końcu
dłużącego się korytarza mosiężne drzwi, udał się tam
pokładając w tym pomieszczeniu nadzieję na znalezienie tego
skurwiela. Chwycił za klamkę i pociągnął za nią marszcząc
brwi.
-
Z czego to jest zrobione? No kurwa mać. - klął pod nosem mocując
się z drzwiami. Kiedy w końcu udało mu się dostać do środka,
hałasując przy tym, spotkał się ze zdezorientowanym spojrzeniem
znajdujących się tam mężczyzn.
-
...dlatego właśnie za ten towar mógłbym...
Przerwałem,
kiedy usłyszałem głośny hałas, spostrzegając, że wszyscy
przenieśli wzrok na drzwi. Usłyszałem ciche szepty i gdy
zobaczyłem, że to Jongin jest właśnie przyczyną całego tego
zamieszania, zacisnąłem dłonie w pięści. Nie mogłem zmarnować
takiej okazji do interesów przez tego biedaka. Czemu on zawsze wpada
tam, gdzie nie trzeba? Wkurwiłem się bardzo i spuściłem wzrok na
swoje dłonie, gdyż strasznie trudno było mi się uspokoić. Już
nawet dobrze nie zaczął pracować, a już spierdolił. Nie zdołałem
nawet tego odkręcić przed sprzedawcami i sponsorami. Przeciągła
cisza trwała już znacznie za długo, a ja mogłem tylko przelotnie
zobaczyć niezadowolone miny wszystkich i usłyszeć ciche szydzące
rozmowy. - Kurwa...
Szybko
wstałem z miejsca, powierzając wszystko mojemu zastępcy i
podszedłem do chłopaka. Złapałem go mocno za koszulę i
wyszarpałem ostro na zewnątrz pomieszczenia, nie mogąc już dalej
tłumić swojej złości.
Kim
natomiast otworzył szerzej oczy, pierwszy raz spotykając się z tak
ogromnym gniewem u blondyna. Skulił się w sobie, chcąc załagodzić,
jak tylko się dało niekorzystną dla niego sytuację, dlatego
cofnął się kilka kroków w tył, unosząc w obronnym geście ręce.
-
J-ja przepraszam to się nigdy więcej nie..
-
Nigdy więcej kurwa, tak? - Zacisnąłem mocniej palce na materiale,
próbując się, jak się okazało nieskutecznie uspokoić. - Wiesz,
co właśnie spierdoliłeś?
Jongin
nie do końca był świadomy, co właśnie spierdolił. Mógł
spodziewać się po chłopaku wszystkiego, dlatego w jego głowie
pojawił się spis niekoniecznie mądrych pomysłów.
Wypuściłem
głośno powietrze, nie wiedząc, jak opanowałem się w tej chwili,
żeby go nie uderzyć. Posłałem mu groźne spojrzenie, przeklinając
na chłopaka w myślach. Pchnąłem go ostatecznie na ścianę, tak
by uderzył w nią mocniej plecami. - Za kogo się masz, huh?
Chudy
chłopak skrzywił się mocno, czując zderzenie ze ścianą,
przecież będąc kościotrupem był podatny na każde jebane
siniaki. Nie był jednak ciotą, by dać to po sobie poznać.
-
Kim ty w ogóle jesteś, co Luhan? Szukałem cię wszędzie, a nie
chciałem spóźnić się na ten pierdolony pierwszy dzień i
naprawdę czuję się źle, że spieprzyłem twoje czarne interesy,
ale wiesz co? Nie jestem ci potrzebny, znajdę pracę u kogoś
innego, a nie u jakiegoś tępego chuja! - warknąwszy potarł twarz,
nie wiedząc, co go opętało. Zazwyczaj wszystkie obelgi i każde
złe nastawienie osób do niego obchodziło go tyle, co zeszłoroczny
śnieg, mimo to pozwolił swojemu zniecierpliwieniu ulecieć na
zewnątrz, co nie było dobrym pomysłem. Ludzie uważali go za
margines społeczny tą niska, ubogą rangą, do której
przyzwyczajał się będąc dzieckiem.
Zaśmiałem
się arogancko, mocno łapiąc go za brodę, by popatrzeć mu prosto
w oczy. - Naprawdę za dużo sobie pozwalasz, chudzielcu. Jestem
kimś, z kim kurwa nigdy nie powinieneś zadzierać. - Prychnąłem,
kiedy przygwoździłem go swoim ciałem do ściany. Jongin
ze spokojem bacznie go obserwował.
-
Myślisz, że ktoś po za mną cię zatrudni? - Nieco uspokoiłem
swoją wcześniejszą złość, będąc zaintrygowany jego śmiałym
postępem. Naprawdę był ciekawy.. Zbyt ciekawy. - Więc, co?
Rozmyśliłeś się?
Przełykając
cicho ślinę, uśmiechnął się patrząc na Luhan'a. Ułożył dłoń
na jego torsie, lekko go od siebie odpychając.
-
Przyszedłem tu w konkretnym celu - odezwał się cicho.
Uniosłem
brwi do góry, zaciekawiony. - Co jest tym konkretnym celem? -
zablokowałem mu drogę ucieczki ręką, przenosząc wzrok na jego
uśmiech. Nie chciałem się tak zachowywać, lecz nie mogłem się
powstrzymać. - Jongin.
Czy
pragnął tego faceta? Bardzo. Czy przejmował się jego częstym
wypierdalaj? Jasne, że nie. Czy jego imię wypływające z ust
chłopaka brzmiało wystarczająco seksownie? Jak cholera. Patrząc
tak na Luhan'a naprawdę nie chciał się blokować, pozwolić, żeby
chwile ulatywały z pomiędzy jego palców, a on sam chciał żyć
dla kogoś. Mieć osobę, dla której miałby jakieś znaczenie. I
przy okazji utrzymać się na tyle, by nie musiał martwić się
brakiem jedzenia, ubrań, czy dachu nad głową. To miejsce być może
było jego ostatnią deską ratunku, a być może oczywistą pułapką.
Dopóki się nie przekonał, nie mógł wiedzieć.
Oblizałem
usta, patrząc na niego w ciszy. Być może to był pierwszy raz, gdy
tak dokładnie zbadałem wzrokiem jego twarz. Czekałem na odpowiedź,
lecz ona nie nadeszła. Zmarszczyłem lekko brwi.
-
Słuchasz mnie w ogóle?
Zapomniałem
już kompletnie, dlaczego tu byłem teraz i jaki byłem zły. Miał
szczęście, przynajmniej na razie. Złapałem nagle za jego
nadgarstek, ciągnąc chłopaka do swojego gabinetu.
Nie
wiem, co mną kierowało, lecz po prostu wepchnąłem go do środka i
obdarzyłem go chłodnym spojrzeniem, co spotkało się ze
zdezorientowanym wzrokiem chudzielca. Podszedłem do biurka, by
pogrzebać w swoich rzeczach. Odnalazłem to czego chciałem.
Zaciskając palce na paczce papierosów, podrasowanych jakimiś
różnorodnymi gównami dla lepszego działania, którymi tylko się
jeszcze bardziej trułem. Chciałem jakoś może odpłynąć, lub po
prostu nie dać się zwieść chłopakowi. Odpaliłem szybko jednego,
wsuwając go w swoje wargi. Pewnie potraktowałbym siebie jakąś
mocniejszą używką, lecz byłem przyzwyczajony do robienia tego
raczej w samotności. Kątem oka nadal go obserwowałem.
Jongin
westchnął, przeczesując swoje zniszczone włosy.
-
Słuchaj, mówiąc o konkretnym celu miałem na myśli rozpoczęcie
pracy w tym pieprzonym klubie. - opadł na krzesło nieco zgarbiony.
- I.. ci goście z którymi załatwiałeś interesy nim wszedłem mam
rozumieć, że byli między innymi od używek, którymi teraz się
trujesz? - przekręcając głowę przyglądnął się stosie
dokumentów, znajdujących się na drewnianym biurku. Finanse, plany
poszerzenia możliwości klubu, sponsorzy od interesów, których nie
zdołał doczytać.
Wypuściłem
powoli dym z ust, odwracając się w jego stronę.
-
A jak myślisz? Właściwie, najbardziej obchodzi mnie, żebym to ja
spróbował, a nie o handlowanie tym tutaj. - Przyznałem, bawiąc
się papierosem w palcach. - I właściwie chuj cię obchodzi, czym
się truje i czy w ogóle to robię?
Rozluźniłem
się już trochę i przesunąłem stertę papierów z blatu, by
usiąść na nim. Napawałem się przez chwilę dymem, który
przyjemnie drażnił moje gardło. Zaciągałem się raz po raz,
przymykając powieki.
Kim
uśmiechnął się pod nosem.
-
Czyli wracamy na
chuj-cię-wszystko-obchodzi-w-końcu-jesteś-tylko-biedakiem tryb?
Naprawdę ciężko cię rozgryźć. - zdmuchnął przydługą grzywkę
z czoła, spoglądając na niego. Bacznie obserwował przy tym, jak
ten irytujący drań czerpie satysfakcję z trucia się tym gównem,
co szczerze powiedziawszy intrygowało go. Luhan był zagadką, nad
którą Jongin miał zamiar się głowić, bo niezależnie jak wielki
kawał chuja był z blondyna, chudzielec uznał, że warto, nawet
jeśli miałoby mu to zająć x czasu.
-
Hej, czy ja jestem tu, żeby odpierdalać pogawędki z tobą? Jestem
twoim szefem, więc co ty jeszcze tu robisz zamiast pracować?
Zaśmiałem
się cicho, tak by nie zdołał tego zauważyć. Zgniotłem
niedopałek papierosa w dłoni, zerkając na niego spod uchylonych
powiek. Chyba już mu za dużo dobrego na dziś. Muszę go przycisnąć
do pracy, bo za samo siedzenie i opierdalanie się mu nie będę kasy
wydawał.
Chłopak
o platynowych włosach zmrużył oczy. - Widocznie tak skoro jak
dotąd nie powiedziałeś mi, czym konkretnie mam się zająć. - Podniósł się z krzesła utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
W
końcu przyjął zasadę, że trzeba uparcie dążyć do wyznaczonego
celu, jeżeli chciało się coś osiągnąć. Kolejne porażki nie
wchodziły w grę.
-
Jak dalej będziesz tak gadał, to zostaniesz prywatną dziwką.
Zeskoczyłem
z biurka i w kilku szybkich krokach, zbliżyłem się do niego. -
Pójdę ci na rękę. Powiedziałeś, że możesz być barmanem, więc
pokaż na, co cię stać. Po za tym i tak będziesz chłopcem na
posyłki i każde zawołanie. - Złapałem go za włosy i pociągnąłem
w stronę wyjścia. Mój humor diametralnie się zmieniał i nie
mogłem dociec, co było przyczyną tego.
-
Teraz kurwa już nie zawracaj mi dupy i zjeżdżaj do pracy. Powiedzą
ci co i jak. - Warknąłem cicho, dosłownie wyrzucając Koreańczyka
za drzwi.
Jongin
nawet nie zdołał się odezwać, kiedy on zatrzasnął za nim drzwi.
- Dupek. - mruknąwszy pod nosem, zamrugał kilkakrotnie i nie mając
wyjścia, udał się na swoje stanowisko pracy. Po omówieniu kilku
ważnych szczegółów z głównym barmanem, mógł zająć się
zakresem swoich obowiązków. Skłamałby, gdyby powiedział, że
wcale nie myślał, o pociągającym blondynie, zaciągającym się
jednym ze swoich ulubionych papierosów, patrząc na niego z pod
uchylonych powiek. Ten obraz na długo pojawiał się w jego głowie.
O jaaaaaa...........
OdpowiedzUsuńJa chce więcej @...@
Szczerze to myślałam że już w pierwszym rozdziale bydzie kiss...to wszystko przez Luhana!! I te jego jakże pociągające zachowanie hyhyhy
W pewnym momencie myślałam że Kaia rzuci sie na Jelonka....
Kiedy coś między waszą dwójką się stanie?!?
Agh....ja wiem że niedługo seksy mnie nie oszukacie xDD
Ja żym wróżka Maciej jest xDD
A ty Luhan...musimy se kurde poważnie porozmawiać!
Ja rozumiem że praca i tak dalej, ale jeśli jeszcze raz (co będzie pewne) skrzyczysz lub coś mu zrobisz to jaja urwe i nakarmie nimi świnie więc uważaj kochany #...#
Kocham cię (was) za to nowe ff ^...^
Zakochałam sie w tym @...@ To uzależnia (tak jak to poprzednie na które również czekam z niecierpliwością)
Weny misiaki i hwaiting!!!!
Genialne ♡
OdpowiedzUsuńCzemu sobie uwaliłam że tam jest Lay? Dopiero jak w komentarzu przeczytałam Luhan to się głęboko zastanowiłam, jak ja to czytałam że mi to umknęło XD świetne, co rozdział piszesz lepiej a to juz całkiem wyszło Ci genialnie! Generalnie trochę się gubiłam kto co mówi, niby czcionka jest inna, ale lepsze w czytaniu byłyby kolory albo odstępy. Ogólnie jestem zadowolona <3
OdpowiedzUsuńTokki
Racja Tokki kolory będą w porządku, dziękuję za zwrócenie uwagi! kamsa za pozytywny komentarz~
Usuń안녕~ ♥
OdpowiedzUsuńWróciłam z obozu i tak jak obiecałam, wpadłam przeczytać nowe dzieło. Ale zanim przejdę do konkretów, chciałam Ci Yumi podziękować za przeczytanie i skomentowanie moich tworów na Feniksie ♥ cieszę się, że któreś przypadły Ci do gustu. Taki szybki wstęp, a teraz wracam do EIO (brzmi jak ejo hehe). Zaparzyłam sobie herbatkę ☕ zjadłam ciasteczko i jakoś tak nagle znalazłam się już w ostatnim zdaniu rozdziału. Nawet nie wiem, kiedy tak zleciał mi czas, ani jak to się stało, że pochłonęłam już cały part. Zaciekawił mnie na początku pairing ( szczerze, to nie mogłam sobie długo wyobrazić Kailu :o, ale myślę, że z czasem jakoś wszystko mi się wyklaruje ), później styl, w jakim zdecydowałyście się pisać, a jeszcze później fabuła. Może po kolei: na początku ciężko było mi się przestawić na zmianę perspektywy, ale po kilku fragmentach coś przeskoczyło w mojej głowię i czytało się lepiej. To chyba serio kwestia zbytniego przyzwyczajenia do standardowego zapisu. Ogólnie, to zaskoczenie było pozytywne: po prostu czegoś podobnego jeszcze na blogach nie widziałam. Częsta zmiana perspektywy może być trudna do ogarnięcia, ale u Was wszystko tak gładko się przeplata, że nie ma najmniejszego problemu z ogarnięciem akcji. Fabuła również intrygująca: cóż, widać, że życie nie rozpieszcza Kai'a, w przeciwieństwie do Lu, który chyba dosłownie śpi na pieniądzach i nie ma już czego ze sobą zrobić, bo wszystko ma. Btw, pamiętam, że u mnie gdzieś pisałaś o kreacji Luhana - że większość robi z niego... no, ekhem, ciotę. W Ejo (sorki, musiałam) Lu jest niesamowicie męski. Co prawda momentami stanowczo zbyt oschły i chamski, ale, no, mimo wszystko lubię go w takich kreacjach, bo są tak różne od typowych ficków. (Ale przyznam, że z niego naprawdę można zrobić niezłego słodziaka, zagubionego w świecie. no aż korci). W ogóle, Sehun trochę mnie tutaj rozkojarzył. Stawiam, że był tu tylko przelotnie, ale jako szef-skurwiel zaprezentował się co najmniej zabawnie - jego chyba zawsze będę kojarzyć jako nierozgarniętego dzieciaka (jest starszy, ale kto by się przejmował XD) z ciętą miną, który udaje poważnego. Takie tam moje przemyślenia. Wracając do tematu: wstęp mi się podoba. Wiem, że mam przed sobą jeszcze jeden part, ale chwilowo muszę zrobić przerwę, bo obiecałam sobie, że dzisiaj skończę pisać kolejną część this is us'a. Także dodaję ten komentarz, żeby dać Ci znać, że jestem, czytam, a w między czasie czekam sobie na kolejny part Yam.
Pozdrawiam, xx ♥
Martis.