piątek, 3 lipca 2015

You are Mine [2]


Następnego dnia wcale nie zapowiadało się na to, że będzie lepiej.
Zitao wykorzystywał każdą okazję, by zmieszać chłopaka z błotem.
Luhan siedział właśnie na kolejnych zajęciach, kiedy usłyszał za sobą dość głośny, dający się we znaki śmiech Jonghyuna, kilku innych uczniów a potem Tao. A ponieważ jego miejscem była pierwsza ławka tak ich śmiech nie wróżył nic dobrego. Przestał słuchać wykładowcy a wsłuchał się w szmer za sobą.
I choć był pewien, że wulgarne docinki lądowały pod jego adresem to i tak wytężył słuch. Nieco zachrypnięty, ale i charakterystyczny śmiech starszego rozniósł się echem po sali.
Lu nie miał w zwyczaju być świadkiem jak Tao się śmieje (chyba, że jak zawsze pogardliwie i lekceważąco) a co dopiero przyjrzeć się dokładnie jego twarzy z bliska, dlatego tą chwilę upokorzenia starał się zmienić na "piękny moment". Mimo, że Huang nienawidził go z całego zlodowaciałego serca to i tak biedny Luhan darzył go bezgraniczną miłością, zafascynowaniem, które ani trochę nie zmalało.
- Może wyjaśnicie mi co was tak bawi na moich zajęciach? - profesor obszedł swoje biurko gwałtownie i podszedł do nich.
- Absolutnie nic mnie nie bawi. - odezwał się Jonghyun.
- A mnie nie bawią pańskie lekcje. - Lu usłyszał kpiarski głos Tao. - to coś zupełnie innego.
Starszy mężczyzna spoglądnął na blondyna a następnie zerwał kartkę z jego pleców i automatycznie spochmurniał. Lu przełknął ciężko ślinę. Dobrze wiedział, co tam może być napisane.
Głośne odchrząknięcie nauczyciela zmusiło blondyna do przeniesienia na niego wzroku.
- No, w takim wypadku Zitao zostaniesz po zajęciach w sali. - uniósł znacząco brew a Tao otworzył w odpowiedzi szerzej oczy ; z pewnością nie ze strachu, nie, to był jeden z objawów gniewu u niego. - dobrze ci zrobi godzinna pogawędka.
Ciemnowłosy, będący jednym z tych, który najgłośniej się śmiał tak teraz przyjął kamienną i nieobliczalną postawę.
Ręce blondyna zaczęły się trząść, gdy czuł jak wzrok Tao dosłownie wypalał mu dziurę w plecach. Chowając dłonie pod stołem wiedział, że nie skończy się to dla niego dobrze.
                                                                           

                                                                         ***

Wychodząc z uczelni kątem oka dostrzegł wysoką postać z charakterystycznymi czarnymi włosami i papierosem między wargami.
A ponieważ nawet na niego nie patrzył tylko pogrążał się w swoich myślach paląc szluga blond włosy miał nadzieję, że ten go nie zauważy. Kiedy przeszedł obok nagle potknął się o czyjeś nogi, stracił równowagę i wylądował dość boleśnie na beton zdzierając sobie przy tym skórę z nadgarstka. W tej chwili mało go to obchodziło, kiedy wiedział kto to zrobił i kto teraz stoi nad nim z szatańskim wyrazem twarzy.
Luhan spuścił wzrok próbując wstać jednak w jednej chwili Tao przygwoździł go nogą. Jego wargi lekko krzywiły się w sztucznym uśmiechu wypuszczając przy tym dym z ust.
- Można powiedzieć, że to jest twoje miejsce. Ale wiesz co? Wiesz co pedałku? - zaśmiał się histerycznie. - nawet dobrze się składa, że na mnie nie patrzysz. W moich oczach jesteś zupełnie nikim. - Luhan czuł, jak w kącikach jego oczu zbierają się łzy. - nikomu nie potrzebny, cholernie wadzący.
Zitao nie zdążył dalej znęcać się nad chłopakiem, bo zanim się zorientował pojawił się Sehun, który odepchnął go mierząc krytycznym oraz wyzywającym spojrzeniem, po czym chwycił blondyna za ramię.
- Wstań Luhan. - nie sprzeciwiał się ; zrobił to bez słowa. - wiesz Tao? zaczynasz mnie drażnić. To ty jesteś nikim w oczach wszystkich. W moich jesteś tylko dzieckiem chowającym się za maską twardziela. I na co ci to? - spytał ironicznie.
Luhan się nie odzywał - był za to pod ogromnym wrażeniem Sehuna, który najwidoczniej nie lękał się powiedzieć co myśli samemu Huang'owi, kiedy on nie odważyłby się nawet wytrzymać jego spojrzenia.
- A ty co? - ciemnowłosy zgasił papierosa uprzednio rzucając go na beton i pchnął chłopaka ostrzegawczo barkiem. - jego obrońca? też jesteś jednym z nich? śmieciem? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - nic nie warty, pierdolony śmieć.
Sehun zacisnął jedną dłoń w pięść aż kostki jego palców pobielały. Luhan dokładnie obserwował reakcję chłopaka o platynowych włosach.
- Nie wiem co on ci zrobił Zitao. - odezwał się w końcu pewnym siebie głosem. - ale nie ręczę za siebie, jeśli taka czy podobna sytuacja kiedykolwiek się jeszcze powtórzy. Nie ręczę za siebie Huang.
Tao parsknął pełnym jadu śmiechem, jednak jego postawa świadczyła o tym, że jest zdenerwowany. Jego wargi zacisnęły się w wąską, prostą linię.
Luhan zagryzł wnętrze swojego policzka był zszokowany całą sytuacją. Zastanawiał się też dlaczego Tao nie rzucił się jeszcze na Sehuna. Po jednym słowie sprzeciwu powinni już dawno okładać się pięściami, chłopak zupełnie tego nie rozumiał. Przecież Zitao nie wie co to litość tym bardziej się nie kontroluje a teraz? stał oparty o ścianę budynku przyglądając się uważnie Sehunowi, po czym odpalił kolejnego papierosa.
Nie chcąc już dłużej o tym myśleć Lu odwrócił się na pięcie i jak najszybciej odszedł z mającego przed chwilą miejsce zdarzenia.
Minęły ledwie dwie minuty a już usłyszał wołanie.
- Hej, Luhan!
Blondyn jednak nie zamierzał się zatrzymywać. Sehun należał do jednego z bliższych kolegów mimo, że nie rozmawiał z nim często.  A teraz o prostu bał się, że wzbudza z chłopaku litość a tak naprawdę również śmieje się za plecami z Luhana. Mimo, że 'platynowy' chłopak o czekoladowych oczach był dobrym kolegą tak Lu zadawał sobie pytanie czy jego intencje wobec niego są szczere.
Nim zdołał skręcić w lewą uliczkę chłopak poczuł dość gwałtowne szarpnięcie za ramię co go skutecznie zatrzymało i przy okazji oderwało od dalszych rozmyślań. - wołałem cię Lulu.
Blond włosy uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi by następnie odsunąć się od niego na bezpieczną odległość. Z początku od razu chciał odwrócić się i iść dalej, ale bardzo nurtowało go jedno pytanie. - dlaczego stanąłeś w mojej obronie, Huang?
- Dlaczego? - Sehun wyraźnie się zdziwił. - nie żartuj Luhan jesteśmy przyjaciółmi, prawda? nie dam mu cię skrzywdzić ani jemu ani takim wyrzutkom jak Jonghyun czy Chen. - spojrzał na młodszego z troską. - chociaż widzę, że już za późno. Jonghyun? - spytał na co otrzymał nieśmiałe, ale i zaskoczone skinięcie. - tak myślałem. Przykro mi, Luhan.
- Daj spokój. - chłopak zaśmiał się nerwowo. Nie chciał wzbudzać litości. - nie wiedziałeś. - dodał ciszej.
- Masz rację, ale niezależnie z jakiego powodu to robią nie możesz im na to pozwolić. Nie możesz okazywać im strachu, bo będzie tylko gorzej. Masz im patrzeć w oczy rozumiesz mnie, Lu? - Sehun złapał młodszego za dłoń na co speszony blondyn poczuł dreszcze rozchodzące się po jego ciele. Niedobrze. -  Musisz im patrzeć w oczu, Luhan. Pomogę ci, pamiętaj, że nie siedzisz w tym sam, ale Lu nie możesz pokazywać im, że się boisz. Staw temu czoło.
Blond włosy wsłuchał się w głos przyjaciela. Miał naprawdę miły głos i musiał przyznać, że jego słowa miały sens, ale wątpił w swoją odwagę. Był na to wszystko zdecydowanie za słaby.
- Dziękuję. Za wszystko.
Oh zamyślił się na chwilę a następnie zerknął w stronę chłopaka.
- Wszystko gra?
- Nie, jest źle Sehun. - blondyn wbił wzrok w ziemię i zaczął kopać kamienie. Sehun poklepał go pokrzepiająco po plecach i oznajmił.
- Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Nie trzeba Hunnie, przejdę się sam. - odparł dość szybko speszony.
Wciąż czuł na plecach jego miękką, dużą dłoń przerażały go napływające do jego głowy myśli. Kiedyś taki 'kontakt' nie przeszkadzał mu w końcu to normalne, że przyjaciele się przytulają, poklepują czy tym podobne. Ale odkąd jego orientacja "uległa zmianie" tak naprawdę wszystko się dla niego zmieniło. Zupełnie inaczej odbierał teraz każdy dotyk osoby, którą lubił czy też mu się podobała. Ostatnimi laty Luhan wiedział, że coś jest z nim nie tak. Dopiero od dwóch lat zrozumiał, że jest homoseksualny.
- Nie ma problemu i tak mieszkamy niedaleko. - Lu wahał się jeszcze przez chwilę, ale nie miał wyjścia. Optymizm i uśmiech starszego nie pozwolił mu na odmowę. Skinął głową siląc się na uniesienie kącików ust po czym ruszył wraz z nim w stronę domu.
                                                             

                                                                                  ***

Jak co dzień Luhan zalogował się na swoim komputerze sprawdzając zaraz po tym dostępność swojego przyjaciela. Chciał opowiedzieć mu co przez ostatnie dwa dni się wydarzyło. Oprócz kolegów z uczelni posiadał jeszcze jednego i mimo, że nie mieli okazji się spotkać to i tak tylko Kris wiedział o nim wszystko. Znał jego uczucia, zmartwienia wiedział o jego szczęściu czy nawet o tym jak Lu jest w rzeczywistości piekielnie nieśmiały.
Blondyn darzył go ogromnym zaufaniem. Był jedynym, który dowiedział się o jego orientacji, ale mimo małej odmienności Kris wspierał go niezależnie od sytuacji, może i nie w życiu realnym a internetowym - Luhan nawet to bardzo sobie cenił.
Cenił Krisa jak nikogo innego.
Widząc ikonkę dostępny od razu postanowił napisać.
Lu : Kris-ge!
Kris : cześć Lu. Jak ci minął dzień?
Lu : okropnie, Spieprzyłem wszystko.
Kris : opowiedz mi
Lu : wydało się. Teraz już wszyscy wiedzą.
Kris : wiedzą o czym?
Lu : napisałem maila do Zitao, ale nie chciałem go wysyłać przysięgam, że nie chciałem go wysyłać..
Kris : uspokój się, powiedz co się wydarzyło.
Luhan drgnął. Zdawał sobie sprawę, że może mu o wszystkim powiedzieć, ale miał swoje obawy. Łzy zaczęły napływać do jego oczu na samo wspomnienie tamtego dnia.
Kris : jesteś tam? martwię się.
Lu : przez zupełny przypadek wysłałem list z wyznaniem miłosnym Tao i gdy tylko zobaczył mnie w szkole..
Kris : Oj Lu..
Lu : napisałem go, żeby wyrzucić z siebie to co czuję nie miałem w zamiarze tego wysłać! teraz już wszyscy wiedzą, jaki jestem. Nienormalny.
Kris : nie jesteś nienormalny Luhan. Masz tylko inną orientację. Wybrałeś inną drogę do swojego szczęścia. Szanuję to, ale wiesz, że nie każdy to potrafi, dlatego musisz się nauczyć temu stawiać czoła.
Lu : obawiam się, że jestem na to za słaby. Ja zwyczajnie się boję Kris. Oni mnie gnoją na pewno kiedyś mnie wykończą a wtedy..
Łzy spłynęły po jego bladych policzkach skapując na klawiaturę. Słone krople wyznaczały sobie ścieżkę wzdłuż jego twarzy kończąc na brodzie po której jedna po drugiej skapywały lądując.
Kris : nie dojdzie do tego.
Lu : to dopiero drugi dzień tego piekła a już mam dość. Nie wiem ile będę w stanie wytrzymać.. 

Kris : bądź silny
Lu : Kris Hyung
Kris : Hm?
Lu : kiedy się zobaczymy?
Nie odpisał przez dłuższy czas. Znowu.
Kris : niedługo
Ale tak naprawdę "niedługo" nie nadeszło jeszcze nigdy. Czy Krisowi zależało na anonimowości? w końcu nie wysłał chłopakowi ani jednego swojego zdjęcia a Lu wolał się nie dopraszać o to tyle razy.
Luhan nie raz o tym myślał, ale jedyne co mógł to sobie go wyobrazić.
I chłopak wiele razy to robił.

4 komentarze:

  1. Wow, zwykle nie czytam żadnych ficzków z Exo, ale ten mnie naprawdę wciągnął! Bardzo podoba mi się twój styl pisania! Dobra robota, oby tak dalej~

    OdpowiedzUsuń
  2. Tao!!! Ty...ty szmato!!! Jak śmiesz!!! Co on ci do diabła zrobił co??
    Jak dobrze że Sehuj tam był uff...normalnie powietrze ze mnie uleciało i jeszcze chwila, a zaczęłabym rzucać telefonem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) mimo wszystko uwielbiam Tao ... :3

    OdpowiedzUsuń